Jump to content
Dogomania

dog193

Members
  • Posts

    4751
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Posts posted by dog193

  1. dog - ale juz przeciez dawno ustalilismy tutaj na tym watku że to jest taki chamski watek... tutaj kazda osoba opowiada o tym jak wielkim chamem jest prymitywnie zrzucając swoje chamstwo na innych, napotkanych w realnym swiecie.
    Ameryki nie odkryłas...
    Na marginesie - wole byc chamem niz idiotką...

    Widzisz... ty uwazasz kogos za idiote, kto inny mysli tak o tobie. A racja jest jak dupa, kazdy ma swoją.
  2. No jednak "Nero, kolacja przyszła" to chyba nie jest standardowy sposób przywołania.

    Ja mam taką zasadę, że jak widzę ONa na spacerze, to trzymam się z daleka, bo mam same nieprzyjemne doświadczenia z tymi psami (z jednym wyjątkiem - Lucas od Olka wyjątkowo mojego psa polubił). Nie wiem czy mam pecha i trafiam na właścicieli idiotów, czy te psy po prostu nie nadają się do życia w psim społeczeństwie, ale mojego psa nie bawi ich towarzystwo (a jest bardzo socjalny na ogół), nawet jeśli nie są agresywne (a to rzadko się zdarza) - nie potrafią czytać sygnałów, CSów, bardzo często próbują "karcić" i kiedy jest inny pies, to nie potrafią zająć się sobą nawet po dłuższym czasie, tylko cały czas gnębią tego psa, nawet jeśli on ma już serdecznie dość "zabawy" i wyraźnie to pokazuje.

  3. Dog-chyba widzisz różnicę między dzieciakami biegnàcymi z workami z wodą a faktem, że taki worek spada Ci pod nogi z okna.
    No chyba, że Ty idąc pod blokiem patrzysz zamiast pod nogi do góry ;-)

    No właśnie, samochody wjeźdżały w ludzi i zabijały ich mimo, że oni zapewne ten nadjeżdżający samochód słyszeli to nie zdążyli uciec i z pewnościà ich reakcja podyktowana byĺa także zaskoczeniem.
    Ale rozumiem, że mimo, że Twego psa taka sytuacja nie spotkała to wiesz, że nie byłby zaskoczony i zachowałby się "bezpiecznie" ;-)
    A Twoja psina z pewnością nie byĺaby zaskoczona ani przestraszona lecz natychmiast skora do zabawy

    Hmm, akurat byłam pochylona, żeby zebrać psią kupę - dzieciaków nie widziałam, tylko nagle pękł tuż koło mnie balon z wodą. Nie widzę różnicy.

    Zgaduję, że gdyby w mojego psa wjechał samochód, to nie miałby czasu się bać, z prostej przyczyny - już by nie żył. I moja smycz czy jej brak niczego by tu nie zmieniła.

    Natomiast kiedyś pies coś węszył, a jakiś dzieciak zatrzymal się gwałtownie rowerem tuż przed nami. Jupi, cóż... podniósł łeb, po czym węszył sobie dalej.

  4. Nie wydają mi się niesamowite sytuacje, które podaĺam.
    Rzucanie workami z wodà przed katolickim świętem to norma na osiedlu moich rodzicow.Trochę potrwało gdy znalazłam psa bo z wrażenia puściłam smycz a sucz uciekła.
    A gdy poszłam z policjà do tego mieszkania pani bardzo przrepraszała, zapłaciła za zniszczenie ubrania i powiedziała, że jej dzieci nigdy w ludzi nie rzucają bo wiedzą, że nie wolno.Chciały trafić w psa:'(
    To, że karetka wjeżdża na chodnik z impetem, na sygnale-co w tym dziwnego, skoro nie ma innego dojazdu do wejścia bloku?
    Chłopaczek jadący skuterem po chodniku zaskoczył moją córkę z psem.
    Mnie w zasadzie w tym kraju to nie zdziwi-ja już widziałam auto zaparkowane na chodniku przed przejściem dla pieszych pewnego ranka.

    Jeśli Ty i Aniusia pisałyście o sytuacjach spotkania z rowerzystą, dzieckiem, wózkiem czy samochodem na parkingu to tak-ja też znam swego psa:-)

    Widzisz, dla mnie te sytuacje nie są niesamowite. Chyba nawet w tym wątku opisywałam, jak dzieciaki rzuciły we mnie w lany poniedziałek balonem z wodą, aż odskoczyłam z zaskoczenia. A mój pies... cóż, bardzo chętnie się z nimi za moją zgodą pobawił, spodobały mu się baloniki.

     

    Karetka nie wyłania się z podziemia, z daleka słychać że nadjeżdża. Tak jak mówiłam wcześniej - zdrowy rozsądek to podstawa, obojętnie czy psa się prowadzi na smyczy czy bez. Na marginesie mój pies nie reaguje na żadne pojazdy, obojętnie jakie by wydawały dźwięki. Tak, jestem tego pewna :jumpie:

     

    Skuter jeżdżący po chodniku to tak skrajny wypadek, że nawet nie wiem jak to skomentować (poza faktem, że skuter też słychać jak nadjeżdża). Już się zdarzało, że samochody wjeżdżały w ludzi idących chodnikiem czy czekających na przystanku - a jednak jakoś poruszać się trzeba.

     

    Podtrzymuję, że znam mojego psa i jego reakcje.

  5. No jasne Aniusia-przed każdym z Twoich psów wylądowała petarda, ktoś z okna rzucił workiem z woda metr od każdego z nich, jakiś człowiek zaczął krzyczeć i wymachiwać parasolem zamykając i otwierając go na zmianę, motocyklista zahamował z piskiem opon a potem gwałtownie ruszył z chodnika którym przechodziły psy, na ten sam chodnik pod dom zajechała karetka na sygnale i wyhamowała wprost przed Twymi psami, trójka dzieci biegła za nimi wyjąc i machając kijami.

    To są sytuacje, które przeżył mój pies.Pamiętam jak się zachował ale nie mam pewnoßci jak byłoby następnym razem.
    Najważniejsze jednak że Ty WIESZ.
    Uśmiałam się jak norka:-D

    Dobrze, że ufo nie wylądowało. Pewnie oboje byście się wtedy przestraszyli.

  6. Przypuszczam, że wypowiadający się i uznający Czarnego kapturka za oszołoma nie mają pojęcia jak jest to interpretowane.
     

    Czyli uważasz, że ta babka prześladująca twojego znajomego z pieskiem nie była oszołomem?

     

    Dyskusja na temat tego, że pies to tylko pies i się nie przewidzi blablabla też już była. Ja znam mojego psa, znam jego reakcje, wiem kiedy może chodzić luzem, a kiedy nie. Kropka.

  7. Tak jak myślałam, znasz mojego psa i jego reakcje lepiej ode mnie. Oprócz tego mój pies to dla mnie pokazówka i nie dbam o jego bezpieczeństwo :laugh2_2:

     

    Wypadki się zdarzają i nie jest się w stanie przewidzieć i zapobiec wszystkim. Nie wiesz czy wychodząc z domu nie potrąci cię samochód albo nie spadnie dachówka na głowę.

    Jeśli już rozpatrujesz takie skrajne wypadki to proszę, przykład również z życia wzięty. Pani szła z pieskiem na smyczy, nie zauważyła wyrwy w chodniku, piesek też nie. Piesek wpadł do dziury, pani odruchowo zacisnęła rękę na smyczy i ją poderwała do góry, piesek jakoś niefortunnie zawisnął i skręcił kark. Dziura nie była głęboka, gdyby wpadł tam bez smyczy to najwyżej złamałby sobie łapę.

    W przypadku roweru - moglibyśmy psa odciągnąć, a równie dobrze smycz mogłaby się zaplątać i pies pofrunąłby za rowerem.

    Tutaj chodzi o zdrowy rozsądek, jeśli idę podwórkiem, pies 5 metrów przede mną, widzę włączony samochód to wołam psa, schodzę na bok i czekam aż przejedzie, a nie przechodzę koło tego samochodu z psem. Tak samo z nadjeżdżającym rowerem.

     

    Chodzę z moim psem po naszych stałych trasach spacerowych bez smyczy, bo tak jest mi wygodnie, bo znam teren i mojego psa. I jeśli ktoś zadzwoniłby na policję to tak, uznałabym go za oszołoma.

  8. Hmm, ja ręczę za mojego psa, że nie podejdzie, nie zareaguje - gdyby tak nie było, to nie chodziłby bez smyczy, proste. Ale oczywiście zaraz napiszesz że nie mogę dać gwarancji, no tak, na pewno znasz mojego psa lepiej niż ja  :jumpie:  Jeśli nie masz nad swoim psem 100% kontroli to przykre, ale nie mierz innych swoją miarą. Kiedy idziemy chodnikiem, przy ulicy, pies mi idzie przy nodze. Samochód może w nas wjechać zawsze i nie będę w stanie psa obronić - sama zginę. Tak, jeśli dzwonisz na policję w chwili gdy widzisz psa bez smyczy, nawet jeśli pies jest przy właścicielu, to dla mnie nie dbasz o jego bezpieczeństwo, tylko właśnie jesteś oszołomem.

  9. Spike, jasne, tylko ja odniosłam się do tego, że ktoś z jednej strony mówi, że jak przyjazny pies podbiega to "to się zdarza" i jeśli mamy psa problemowego to to nasz problem, a nie właściciela podbiegacza, a z drugiej psika gazem na przyjazne podbiegacze ("on chciał się tylko przywitać"), bo akurat sytuacja wymagała, no to jakies podwójne standardy tu widzę.

     

     

    jesli zauwazaylabym psa bez smyczy na ulicy (i patrz wyzej) dzwonie na policje. Od razu.

     

    Cóż, pozostaje mi się cieszyć, że nie mieszkamy blisko siebie.

    Takich ludzi mimo wszystko uważam za oszołomów.

  10. Czyli jednak mamy prawo sobie nie życzyć podbiegających psów (czyt: jeśli podbiegną - potraktować je gazem). A może to tylko wybiórcze? :)

     

     

    Ja generalnie mam gdzieś podbiegające psy, póki nie są agresywne. Mam takiego pieska, który albo się chwile z takim psem pobawi, albo na moją prośbę zignoruje i pójdzie dalej. Ale gdybym miała psa z problemami to już by mi to przeszkadzało.

  11. A u mojego JRT zrzucanie sierści doprowadza mnie do białej gorączki, a co gorsza, podszerstek jest gubiony w jakimś tam stopniu cały rok. Białe igły są piekielnie trudne do usunięcia np. z obić, auto musiało przejść przez ręce fachowców, żeby można było doczyścić tapicerkę... No i sierść jest wszędzie, na ciuchach, w komputerach, łazience. Zdaje się, że to nie tylko moje zdanie, bo bywali u nas moi rodzice, znajomi, i wszyscy właśnie o tym wspominali, a często mają własne psy.

    JRT mają podszerstek?

  12. Tak, ale mi chodzi o to, że u wszystkich trzech trzeba sobie poradzić z instynktami myśliwskimi ;)

    Te "instynkty" są całkowicie różne, więc jeśli ktoś sobie poradził z terierem nie oznacza, że sobie poradzi z wyżłem i odwrotnie.

    Poza tym nie polecałabym psa myśliwskiego komuś, kto chce raczej spokojnego pieska.

×
×
  • Create New...