Jump to content
Dogomania

evel

Members
  • Posts

    10326
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    3

Posts posted by evel

  1. Z calym szacunkiem, ale nie sadze, zeby pies siedzial i rozmyslal nad tym, ze suka jest wredna.

    Nie wiem czy dobrze zrozumialam - jego stresuje sama obecnosc suki?

    Myslalas o wprowadzeniu psu azylu, gdzie moglby sie ukryc i odprezyc?

    Jak wyglada Wasz przykladowy dzien, jakie interakcje występują miedzy psami?

  2. Gdy ponad rok temu w nieco zacofanym kynologicznie miescie szukalam stancji z przyjaciolka a z nami dwa psy i kot to zaskakujaco duzo ludzi nie mialo nic przeciwko, ale nasze psy sa klatkowane, przynajmniej poczatkowo w nowych miejscach. Takze chyba nie jest to niemozliwe, choc trudniejsze niz bez psa ;)

  3. W chopo możesz przełożyć pasek za obrożą, jeśli masz podejrzenia, że pies się go pozbędzie ale szczerze mówiąc ja miałam różne kagańce dla starszej suki i akurat fizjologa przyjęła najmniej dramatycznie ;) 

  4. Podejście pani Rugaas znam i raczej nie podzielam, bo ja nie z tych, co pieska całe życie wyprowadzają na szeleczkach coby mu się bubu nie stało. Choć cenię publikacje o CSowaniu i mowie ciała. Nurt "dog oriented" też do mnie nie przemawia (mówienie do psa ZAWSZE przyjaznym, słodkim głosem, o rly?), choćby dlatego, że nie ma tam w ogóle korekt, nawet głosowych - skoro tak się odnosisz do natury, to w naturze zachowanie niepożądane NIGDY nie jest ignorowane, a zwykle zwierzątko ponosi bardzo przykre konsekwencje, wobec których ludzka korekta (którą może być np. wypowiedziane niskim głosem NIE albo uniemożliwienie psu zrobienia czegoś poprzez np. natychmiastowe przywarowanie go w jakiejś sytuacji) to buła z masłem. To już wolę, żeby moje psy miały wzmacniane pozytywnie zachowania akceptowane i gdy daję im znać, gdy czegoś sobie nie życzę - na tym polega normalna komunikacja, a wszyscy są zadowoleni, bo wiedzą, co i jak. 

     

    Nie wyobrażam sobie zabierania z hodowli np. szczeniaka do pracy/sportu dopiero po skończeniu 12. tygodnia życia. Przecież to jakiś absurd. Z psem między 7. a 12. tygodniem życia można naprawdę sporo wypracować i jest szansa, że jednak nie umrze z tej strasznej traumy, jaką jest zmiana domu, a czeka go to prędzej czy później. No chyba, że jednak rzeczywiście coś z nim nie halo, ma słaby charakter, jest lękliwy itp. Wtedy nawet najlepszy hodowca nie pomoże. Ani mamusia, która ma mu przekazywać nauki... 

  5. Chodzi o to, że nigdy człowiek nie będzie w stanie przekazać psu tyle wiedzy ile inny pies, a zwłaszcza szczeniakowi jego mama. To tak jakby małe dziecko wychowywały małpy. Owszem, nauczy się wielu rzeczy, ale nie będzie umiał zachować się odpowiednio wśród ludzi. 

    A jeśli hodowca nie jest w stanie socjalizować szczeniaków, to znaczy, że należy zastanowić się, czy to faktycznie hodowla, z której powinno się brać szczeniaka...

    Poza tym, socjalizacja trwa całe życie, więc nowy właściciel jeszcze na prawdę zdąży się nasocjalizować. Najważniejsze, by Młode dostały od mamy najwięcej psiej mądrości jak się da. :)

     

    Bzdura. Biorąc szczeniaka nawet 7-tygodniowego i przeprowadzając mu dobrze przemyślaną, zaplanowaną socjalizację uzyskamy psa, który będzie wiedział jak się zachowywać praktycznie w każdych okolicznościach. Nawet najlepszy hodowca nie jest w stanie poświęcić tyle czasu każdemu szczeniakowi indywidualnie, co nowy właściciel, choćby dlatego, że doba ma 24h a szczeniaków zwykle jest więcej niż 1 plus hodowca ma też inne psy, inne zajęcia i obowiązki życiowe. 

     

    I nie, przez całe życie pies nie podlega równie intensywnej socjalizacji, polecam poczytać choćby o złotej dwunastce. 

  6. Naprawde uwazasz, ze nawet najlepszy hodowca jest w stanie zapewnic kazdemu psu z miotu tak dobry i porzadny socjal jak nowy wlasciciel, ktory wiekszosc wolnego czasu poswieca jednemu szczeniakowi?

    Pomijajac moze rasy mini, które troche inaczej sie rozwijaja, spokojnie mozna brac szczylka w wieku 7/8 tygodni i uczyc go zycia wsrod ludzi od pierwszej chwili w nowym domu.

  7. Palina, szukaj haseł "samokontrola", "rezygnacja", "panowanie nad emocjami", "doggie zen", "crate games". 

     

    Ile ten pies ma ruchu i jakiego? Bo spacery i zabawy z synem to już wiemy, ale oprócz tego - aportuje? Biega? Pływa? Czy raczej chodzi, spaceruje? Bawi się ten pies w ogóle zabawkami czy ni dudu? 

  8. Czasem jest tak, ze pies sie jakas karma po prostu nie najada. U nas byl duzy problem, skonczylo sie ostatecznie na Brit Care na dlugi czas, teraz suka je surowizne.

    200g dziennie jak ktos wyzej proponuje to sporo, tyle dostaje moja 10kg suka. Przyjmuje sie ze pies powinien dostawac 3-5% masy ciala surowego jedzenia.

  9. Ale czemu nie może być karma? Zależy od psa i jego prowadzenia. Wielu problemowym psom pomaga w ogóle "spalanie miski" czyli żarcie tylko z ręki i tylko za coś, wtedy zwykle wykorzystuje się normalną suchą karmę psa. Może chodziło o to, że nie jest to atrakcyjne dla psa? 

  10. Skoro jest tak, jak piszesz, to znaczy, że gdzieś popełniliście błąd. Dobry behawiorysta powinien błąd wychwycić i pomóc Wam naprawić błąd. Raczej nic nowego ponad to, co już zostało napisane w temacie lęku separacyjnego tu na forum, na blogach i w innych miejscach w sieci - już nikt nie wymyśli ;)

  11. Kliker po prostu usprawnia pracę, zwłaszcza jeśli psu dobrze wytłumaczymy o co chodzi z tym pykającym ustrojstwem. Wydaje mi się też, że używając klikera możemy bardziej precyzyjnie zaznaczyć o co nam chodzi. No chyba, że trafiamy na Psa Wiecznego Frustrata, ale to chyba Was nie dotyczy ;) 

  12. Z klikerem byłoby prościej, bo można wtedy uczyć konkretnego zachowania poprzez kształtowanie czy wyłapywanie "małych kroczków" do zachowania pożądanego, więc porada wcale nie bezsensowna ;)

     

    Ale w zasadzie można i bez klikera - bierzesz smaki, psa (najlepiej głodnego), smycz kładziesz na podłodze. Każde spojrzenie, potem dotknięcie łapą czy nosem nagradzasz jakimś hasłem np. "tak!" czy "dobrze!" i natychmiast ładujesz smaka do dzioba. Powoli, powoli podwyższasz swoje "oczekiwania" - czyli już nie nagradzasz tylko tego, że pies się gapi czy paca łapą ale to, że dotyka smyczy nosem czy pyskiem. Jak pies uzna, że smycz jest fajna i warto się nią interesować to idziesz krok dalej - możesz się odsuwać i zachęcić psa, żeby podjął smycz z podłogi. Jak się udaje to super nagroda, radość i w ogóle. Potem zachęcasz, żeby ją przyniósł, można wprowadzić hasło "daj smycz". A potem bardzo wzmacniasz przynoszenie z różnych części domu, z podłogi, kanapy, krzesła, wieszaka, spod stołu i skąd tylko Ci przyjdzie do głowy - polecasz psu usiąść, niesiesz smycz gdzieś tam i zwalniasz psa, zachęcając - "daj smycz". Równolegle możesz ćwiczyć "od końca" samo trzymanie czyli dawać psu smycz do pyska, jak zaciśnie szczęki to od razu hasło "dobrze!", smak, i natychmiast pozwolić wypluć. Z czasem z sekundowego trzymania przedłuża się to coraz bardziej. 

     

    Aport wyrzuconego przedmiotu to trochę co innego niż przyniesienie nazwanej rzeczy leżącej sobie gdzieś tam w domu, ale z psem aportującym nie powinno być większych problemów.

     

    Moja starsza suka umie przynosić różne przedmioty (miskę, piłkę, miśka, sznurek czyli węzełek i jeszcze jakieś inne różne, ale już nie pamiętam, uczyliśmy się w domu jak miała kontuzję i nie mogła biegać; bezproblemowo można psa nauczyć nazw różnych przedmiotów, ułożyć je w rzędzie i prosić - daj miśka, daj piłkę itd. i pies jest w stanie to rozróżnić, jeśli go dobrze nauczymy), umie też przynieść cokolwiek na hasło "daj coś" czy wskazany palcem przedmiot "daj TO". Uczyłam z klikerem, bo tak mi było wygodniej zaznaczać elementy zachowania docelowego i pies dobrze reagował na pracę z klikerem. 

     

    Powodzenia :)

  13. U Magdy Łęczyckiej można naprawdę nauczyć się podstaw pracy z psem, które Ci się przydadzą w codziennym życiu. Dodatkowo, strasznie się tam zwraca uwagę na balans i odpowiednie emocje u psa, co się rzadko zdarza, więc tym bardziej jest godne podziwu.

     

    Gdybym miała osobiście wybierać przedszkole w stolicy to pewnie poszłabym właśnie tam ze swoim szczeniakiem. A jeśli z jakichś powodów nie - to może do CEK Zuzik?

     

    Azorres natomiast omijałabym szerokim łukiem, założenia mają może i dobre, ale z praktyką już gorzej. 

  14. Weterynarze zazwyczaj nic nie wiedzą o behawiorze, więc bez sensu ich pytać o jakąkolwiek poradę dotyczącą szkolenia czy wychowania. Nie przejmuj się tym zupełnie, bo na pewno nie chodzi o to, że psu jest u Ciebie źle.

     

    Może ona boi się samego wejścia do klatki i nad tym trzeba by popracować z głodnym psem i jakimiś super-ekstra smakolami? Nawet niekoniecznie do jedzenia (gotowane/suszone podroby czy mięsko, paróweczki dla niejadków) ale może coś do lizania, co dodatkowo uspokaja - pasta pasztetowa, serek o naturalnym smaku (bez przypraw), pasta rybna itp. Ona zapiera się przed drzwiami czy jak tylko się zorientuje, że wracacie? 

  15. Niektóre psy po prostu nie przepadają za dziećmi, nie muszą mieć z nimi złych doświadczeń, co oczywiście nie uprawnia ich do agresji. Musisz zaprosić do domu specjalistę, który na miejscu obejrzy zachowanie psa i podpowie, co robić, jak robić, kiedy itd. Agresja skierowana do ludzi to nie błahostka, o której można sobie pogadać na forum.

    • Upvote 1
  16. U nas guardy twisty bezproblemowo znoszą wszelkie moczenie, nawet w Wiśle ;) Od czasu do czasu piorą się w pralce z innymi psimi rzeczami i jest wszystko OK. Ręcznie też mi się zdarzyło prać je parę razy i brud schodzi raczej bez większych problemów.

     

     

    A co do małego psa z problemem ciągnięcia - sto razy szybciej bym mu nałożyła na szyjkę półzacisk z łańcuszkiem niż halter. No chyba, że ktoś nie lubi swojego psa i chce go wymienić na nowego. 

×
×
  • Create New...