Jump to content
Dogomania

Rodzice Maciusia :)

Members
  • Posts

    5124
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Rodzice Maciusia :)

  1. a ja tęsknię za ruchami ... brzuch taki pusty ... a propo soku pomarańczowego - mój Wiking z kolei skakał z radości gdy jadłam jabłka. Za każdym razem fikał wesolutko po jabłuszkach.
  2. z pieluchami będziesz musiała sama przetestować! :) My kupiliśmy do szpitala i na początek Pampersy, ale u naszego Wikinga przeciekają! Mąż kupił w Tesco Gaga, cena chyba o połowę niższa. Są super! Duże, nic nie przecieka, dzieciaczek idealnie tak samo zadowolony jak z pampersów, które jednak idą jak woda, a przy swej cenie masz dość duży wydatek za same pieluszki. Nieprawdą jest, że tylko Pampers, bo nie jest to tylko moja opinia. Moi znajomi, którzy lubią markowe rzeczy kupowali też pampersy do momentu gdy maluch dostał biegunki. Zużywali tak niesamowite ilości, że nie chcąc aby się odbiło na budżecie kupili Gagę i od tamtej pory używają i nam też polecili. Jedynie co słyszałam to przeciwko Huggies. Miałam 3 próbki tych pieluszek i jakoś coś nie grało. Nasz przyjaciel też stwierdził że u jego synka przeciekały...
  3. mój Wiking pomyka non stop w body plus pajac. Zestaw jedyny, całe szczęście, że mam po 10 sztuk z obu. Nie ubieram go cieplej, bo już miał potóweczki raz, rozebrałam i od razu zniknęły. Wszelkie spodenki, kaftaniki, bluzeczki niecierpliwie z siebie zsuwa, podkasuje, bez sensu mu nawet nakładać. Jak wychodzimy do lekarza to mu tylko dodatkowo wkładam kurteczkę plus spodnie i skarpetki i czapeczkę, w nosidło, przykrywam kocykiem i dodatkowo na nosidło duży koc i jest ok. Tylko jak ktoś go odwiedza to na pajaca wkładam ślicznego rampersika, w którym mały wygląda mocno po męsku hehe :) Generalnie nie ma co nowików przegrzewać, bo potem nie mają odporności.
  4. [quote name='nefesza']Rodzice, super ze bilirubina spada. Byla bardzo wysoka - az sie dziwie, ze wypuscili Was do domu i nie robili naswietlan. Nie wiem, czy czegos nie pokrece, ale jak mi sie pomylilo i powiedzialam pediatrze, ktora wlasnie przyszla na dyzur, ze Filip ma bilirubine ok 10 to ja oslabilo, ze przytakiej ilosci sie juz przetacza krew... ale to bylo jak byl jeszcze na oiomie i byc moze mi sie wartosci pomylily.... albo dla wczesniakow sa inne wartosci.[/QUOTE] Wiesz, co kraj to obyczaj, a w tym wypadku co region/szpital to inaczej. Np. w Lublinie, w dobrym szpitalu wypuszczają nawet przy 15. I generalnie uznawane jest że niepokojący poziom to 20. 10 to wcale nie dużo i ja się modliłam żeby tyle było... Nas wypuścili z 11,56. A najwięcej Wiking miał 13 coś. A naświetlania były. Wiking miał w sumie 3 sesje, dwie 12 godzinne z przerwami i ostatnią 9 godzinną. Miał też Luminal. Gdyby nas nie wypuścili wypisałabym się być może na życzenie, bo nie mogłam już patrzeć na to co tam się działo, jak pielęgniarki nosiły noworodki z wiszącymi, dyndającymi główkami. Z tego co czytam w necie i co mówił mi mój gin, to kiedyś w ogóle nie badano bilirubinuy,dzieciaki przechodziły żółtaczki, nie były zwalczane farmakologicznie i jakoś wariaci się z nich nie porobili :) dużo jest teraz tych 30 plus mamuś. Mi teraz też leci 30 rok życia. I chyba ta średnia wieku się zawyża. Ja sama muszę przyznać, że gdyby nie naciski rodziny i gdyby nie czyhająca magiczna granica wieku to nie zdecydowałabym się na dziecko. Kompletnie nie odczuwałam instynktu macierzyńskiego. Dzieci mnie złościły, nie lubiłam ich (zresztą nadal nie przepadam, tylko za Wikingiem) :) Ale ponieważ nastraszono mnie, że po 30 istnieje możliwość różnych komplikacji, zdecydowałam, że albo teraz albo nigdy.
  5. dzięki dzięki :) cieszymy się jak głupi, bo żal patrzeć jak się to maleństwo nacierpi, te naświetlania, kłucie w główkę :( Powiem wam, że oddziały noworodkowe robią ogromną krzywdę matkom, szczególnie takim niewygadanym, niepewnym, drżącym o dobro malucha. U nas śmiały się z matek, które przepadały za dzieciaczkiem swoim - że jak kwoka i że za bardzo się przejmuje :( serce pękało jak zabierały na te swoje leczenie, umieszczały małego pod lampami i szły sobie oglądać tv.. przy mnie tak zgnoiły dziewczynę za to, że jej córeczka spadła na wadze, że dziewczyna przeleżała cały dzień z oczami utkwionymi w sufit, nawet nic nie zjadła. Dlatego cieszę się ogromnie, że nie musimy iść na ten oddział dziecięcy z wikunią :) CRP też mu zrobiliśmy i wyszło 1,1, przy normalch 0 do 5 :) Niemniej jednak Wiking szaleje jak pijany zając, nie idzie go uspokoić, teraz mi trochę leży i gryzie sobie paluszka coś tam sobie przygadując, ale czuję, że za sekundę ruszy z nową rundą. Acha, dobra rada dla zaciążonych - ja żałuję, że mało tego robiłam - słuchajcie jak najwięcej swojej ulubionej muzyki, to zaprocentuje gdy malec będzie na świecie - on doskonale pamięta co słyszał się uspokaja - przynajmniej na mojego wikinga to działa. Niesamowite było jak przyjechaliśmy do domu, szalał, a mąż nakręcił pozytywkę. Mały gwałtownie umilkł i słuchał po czym usnął. Piękne!
  6. jeśli ja się mogę wypowiedzieć - Magda, kup teraz tylko naprawde niezbedne rzeczy, ktore na 100 procent beda uzytkowe. nie masz pojecia ile rzeczy potem ci sie nie przydaje i odwrotnie, ile trzeba dokupic. ja to widze po m.in. wanience i ciuszkach. wanienka super droga, od przyjaciela, fisher price, z jakims lezaczkiem, bajerancka, polecana. umylismy wikinga raz, od tamtej pory nie ma to jak kapiel w umywalce wyłozonej gruba warstwa flaneli upranej w proszku dla malców. ciuszki - te najładniejsze, słodkie ida do wyrzucenia, np. dzis jadac do poboru krwi chcieliśmy na szybko zalozyc mu sliczny kombinezonik - za cholere jesli nozki włozone i jedna raczka to druga nie przejdzie! Sliczny pajac Disney`a-chyba robił ktos kto noworodka nie widział - za nic nie włozysz bez uprzedniego oderwania główki... z kolei - dwie butelki, które dostalam miały być niepotrzebne - okazało sie ze malec ma byc przepajany by zbic zołtaczke - okazały sie zbawieniem. mialam kupowac rogala do siedzenia na nim - w szpitalu bardzo pomagał na bolace krocze - maz zjezdził całe miasto szukajac takowego - akurat nie bylo, a koszt to jakies 50 zł. no i dobrze, bo zaraz dwa dni potem krocze przestało mnie boleć i rogal poszedłby w odstawkę.. Także jeśli nie macie pieniędzy do wyrzucenia to radzę się wstrzymać - potem dziecko może chorować, na to idzie kasa jak woda, tak samo na pieluszki. I wtedy te wszystkie bajery nie są potrzebne, bo z dzieciątkiem trzeba raz dwa się ruszać, ciągle coś wyskakuje, a to boli brzuszek, a to tamto i nie masz nawet czasu podziwiać slicznych ciuszków i się bawić w bibeloty :)) Czasami bywa, że maluch od razu obsiusia albo obserka kilka rzeczy na raz :) acha, dodam, ze super wymyslna kolyska, ktora kupilam poszla w odstawke, mały woli byc kolysany w gondolce wózka. przepraszam, ze tak pisze - brak polskich liter, ale wiking jest dzis super marudny po badaniu i musze ciagle z nim walczyc. podziele sie dzisiejsza radoscia - badanie wykazało poziom bilirubiny na 6,58!!!! tak niskiej nie mial jeszcze. tydzien temu miał 12!! czyli naturalnie wychodzi z tej ohydnej zółtaczki!!
  7. dziewczyny karmiące piersią - skąd wiadomo czy bąbel jest najedzony w danym momencie?? Szukam o tym info w necie i nie mogę znaleźć nic konkretnego. Maluch przybywa, wczoraj, w 17 dniu życia przekroczył 4 kg; jednak nie zawsze wiem czy karmienie mam już zakończyć, bo maluch się już tylko bawi piersią, czy jest teraz głodny i płacze, czy też coś go boli :( Położna dochodząca twierdzi, że jeśli wsadza łapkę do ust i ssie to wtedy jest głodne, lekarka powiedziała, że wcale nie musi tak być :( i druga sprawa: jak to jest z chudnięciem przy karmieniu piersią? W ciąży przytyłam 20 kg, po porodzie od razu zesżło 10, zostało mi 10 do zrzucenia (ewentualnie 9 :)) No i teraz w mądrych księgach czytam, że nie mogę schudnąć nawet ciut, bo stracę pokarm. No to jak to jest w końcu?? :-( Mam przez rok być klockiem ponad 60 kilogramowym? :-((
  8. Aniu, ja Ciebie szczerze podziwiam, że Ty dajesz radę z hotelikiem.. Kurczę, ja też jadam śniadania około 12:00, a i tak jest to byle co złapane w locie, a jestem na urlopie macierzyńskim, pracuję tylko godzinę/dwie dziennie w domu i tak ledwo zdążam, dom nieposprzątany.. A i tak mam męża non stop do pomocy, bo niestety, od stycznia nie pracuje :( Często też przychodzi mama, coś ugotuje to jest, a tak to mąż co upichci. Jak Ty dajesz radę jeszcze wykarmić/wybiegać psiaki?? Dodam, że dopiero zaczynam się uczyć Wikinga, okazuje się,że do tej pory trochę źle robiłam, bo ciągle go karmiłam piersią, bez praktycznie odstawiania, nawet zasypiał przy piersi. Pod tym względem karmieniem mlekiem sztucznym jest dużo łatwiejsze - wiesz kiedy i ile masz podać, a tu? Nigdy nie wiadomo czy malec się najadł czy nie, czy już go odstawić czy jeszcze ma ssać :( i tak schodzą dnie. W nocy też mały daje popalić, musimy przygotowywać mu glukozę (na tą żółtaczkę), schodzić w nocy do kuchni i gotować wodę, jak zombi popylamy :)
  9. [quote name='nefesza']Rodzice gratuluje! A te 4 pieluchy na dobe to chyba malo.... mi mowili, zeby co max 3-4 godziny zmienimiac, nawet, jak "nie widac" zawartosci. Obojetnie, siusiu czy kupki, zle zeby zawsze byla swieza i czysta pieluszka. To sila rzeczy wychodzi na dobe jakies 6 pieluch minimum....[/QUOTE] hmm.. nawet jak nie są brudne? W międzyczasie się dowiedziałam o to i położne/lekarze twierdzą że jedna kupka dziennie to super. Podobno normalne jest nawet gdy niemowlę kupczy raz na 3 dni. A u Wikinga codziennie ta jedna porządna kupsko jest. Dziś było u nas 5 zmian, a na pewno w nocy co najmniej jedna jeszcze będzie, bo ciągle poję go poza pokarmem swoim wodą/wodą z glukozą, bo tak na razie mam spróbować. Jeśli to nie zadziała to przechodzimy na dwa dni na mleko mod.
  10. dziękuję Wam wszystkim za gratki :) Powiem Wam, że fajnie być rozpakowaną, ale czasami żal mi że brzuch pusty, że Wikinguś z każdym dniem starszy i niedługo przestanie być tylko mój maleńki.. Ech.. Agnieszka - z fotkami nie chodzi o przesąd, po prostu do netu nie wrzucam fotek, bo nie wiadomo kto ogląda itd..a co do liczenia pieluch to ja też na początku nie zwracałam na to uwagi, ale przez te kłopoty z żółtaczką się nieco wywrażliwiłam na dobrostan Wikuny i teraz mocno analizuję wagę i pieluchy. No kurczę, naprawdę nie podoba mi się, że tak mało tej kupki robi :( Niedawno zmieniłam mu dopiero 4 raz tej doby pieluszkę, i znowu sam moczyk. Dzięki za rady dotyczące mlek modyf. Już skonsultowałam się z jeszcze jedną osobą w międzyczasie, jest położną na noworodkach w Lublinie i ona radzi aby nie stosować mleka mod tylko podgrzać swoje i dać butelkę Aventu, której na szczęście mam 2 szt. Dostałam szczegółową instrukcję jak mam odciągnąć pokarm i jak karmić. Mam to stosować 2 dzionki. A jeszcze co do szwów - to niestety ja mam duże z nimi kłopoty :( Już był czas, że mnie nie bolało, nawet mój gin powiedział, że szybciutko mi się zagoiło, a teraz znowu odczuwam ból i jest gorzej :( Nie mogę siedzieć absolutnie, a to już tydzień i dzień od porodu. Boli mnie bardzo, ale byłam w środę przed wyjściem ze szpitala u zastępcy mojego gina, obejrzał mnie jeszcze na wychodne i on nic tam nie stwierdził. Mam nadzieję, że jeszcze nie skomplikuje się tam coś, bo zapomniałam wspomnieć, że poza kłopotem Wikinga z żółtaczką, ja wyszłam ze szpitala z przeziębieniem takim, że prawie mówić nie mogłam. Mąż musiał wykupić pół apteki biorąc pod uwagę, że jestem karmiąca żebym szybciutko wróciła do zdrowia dla Wixa.
  11. [quote name='gameta'] Wiesz, on może się nie najada (na co może wskazywać nieznaczny ubytek wagi) [/QUOTE] i tym się ciut martwię. Ale z II strony dlaczego w szpitalu miał wzorowy przyrost wagi, wszystkie położne/pielęgniarki podziwiały jak ciągnie, jak pięknie przybiera, no i ta mała różnica między wagą urodzeniową a tą w dniu wypisu, a tu nagle w domu spadł??? Dlaczego? :( Czy może zmiana miejsca go zestresowała?
  12. [quote name='agaga21']rodzice, gratuluję i współczuję pęknięcia...czekamy na zdjęcia maluszka :) mam nadzieję, że twój synuś nie wróci do szpitala, trzymam kciuki za to.[/QUOTE] dzięki dzięki!!:loveu:
  13. KURCZĘ, nie spisałam nr poradni laktacyjnej :( na szczęście mam znajomą położną, wypytam ją. Co do fotek to kusi kusi aby wrzucić, bo jak dla każdej matki jej dziecko jest prześliczne, ale raczej tego nie robię... Nie wrzucam na FB ani NK i tu też miałam nie wrzucać, ale nie wiem czy wytrzymam :) :) Może się pochwalę :) Jeśli mały da mi znowu chwilę czasu, bo dziś karmiłam go z przerwami cały dzionek, zasnął dopiero teraz, za to może prześpi nockę. Ostatnie dwie przespał w całości :)
  14. właśnie dzwoniła do mnie moja odwiedzająca i potwierdziła ten sposób. Powiedziała, że glukoza może powodować zaparcia i że mogę też jeszcze odciągać swój własny pokarm i podgrzewać go. Gameta, jestem Ci strasznie wdzięczna za tą radę. Jutro kupujemy mleko modyf. i próbujemy. Jakie polecasz? I czy na nim jest napisane jak to się stosuje? Bo karmienie piersią wiadomo, na żądanie, a tamto? I ile opakowań muszę kupić na te 2 dni? Acha, i jeszcze jedna rzecz mnie niepokoi - podobno mały ma mieć jakieś 6-8 zmian pieluszek dziennie. Co jeśli jest ich 4? :roll: Wiking mam wrażenie rzadko się załatwia :( Dziś zbrudził 2 pieluszki samymi siuśkami i tylko jedną sporą kupą i siusiami. Teraz jest już po 20, a nie budzi się, więc pewnie ma sucho :( Co jest? :-( Sorki, że tak piszę dosłownie o jego fizjologii, ale w końcu to taki wątek, praktyczne porady :) :p
  15. Gameta, dziękuję! Karmię piersią. To bardzo ciekawe co piszesz. Tylko ja nie mam pojęcia jakie mleko modyfikowane i jak to zrobić.. Czy mały przez te dwa dni nie oduczy się piersi? Bo położna mnie nawiedzająca (super fajna by the way) mówiła aby nie nadużywać przepajania wodą, bo malec się przyzwyczai do łatwości picia z butli i nie będzie chciał się wysilać i będzie marudził przy piersi. Jednak zrobię WSZYSTKO co można aby nie wrócić do szpitala i pozbyć się tej wielkiej bilirubiny, więc zapytam jutro znajomą co sądzi o tym co piszesz. Boże, chciałabym aby zadziałało. Dziękuję Ci za radę. a TAk w ogóle to się troszkę wystraszyłam, bo przy wypisie czyli w środę maluch ważył 3825, czyli tylko 75 gram mniej niż przy porodzie. A dziś, co prawda na innej wadze, ale jednak spadł o 60 gram :( w stosunku do wypisu. Strasznie się tym zdenerwowałam, tym bardziej, że je ładnie i niby jest wszystko ok. Od jutra zaczynamy dokładne codzienne ważenie.
  16. dziewczyny, bardzo dziękuję Wam za zainteresowanie :) Już jestem po porodzie, urodziłam 12 stycznia, o 11:10, w wyniku 4 godzinnego porodu naturalnego. Niestety popękałam, dzieciątko okazało się większe, Wiking ważył 3900! Mierzył 56-57 cm, dostał 10 pkt. Poród miałam fantastyczny, bo mój ordynator gin stanął na wysokości zadania, specjalnie został mimo że nie miał dyżuru; miałam do dyspozycji wszystkie pomoce, skakali przy mnie jak przy księżnej, za co jestem ogromnie wdzięczna. Poród w sumie krótki, ale indukowany, cewnikiem Foleya. Już miałam założoną bluzę do cesarki, już miałam pobraną próbę do cc (coś fioletowego na rękę), a gin mój szykował się do operacji. Anestezjolog czekał. I wtedy położne (cudowne babki) zaczęły mnie namawiać do sn. Moja mama się przyłączyła, gin powiedział, że zrobi cokolwiek zdecyduję. Dodam, że byłam zdecydowana na cc, bo byłam wykończona - nie jadłam od rana poprdzedniego dnia, nie spałam nawet minuty z 11 na 12-ego, od 2 w nocy zaczęły się regularne skurcze rozwierające szyjkę w sumie do 3,5. Od 7 rano do gdzieś 9 już na porodówce doszło do reszty rozwarcia. Mimo zmęczenia, a właściwie wykończenia, pomyślałam, że a co tam, spróbuję sn. Tym bardziej, że gin dosłownie trzymał mnie za rękę :) No i mogę teraz stwierdzić, że poród do NAJBOLEŚNIEJSZA FIZYCZNIE rzecz na świecie. W pewnym momencie zaczęłam krzyczeć aby małego wyjęli, nieważne jak, żeby się to skończyło... Dziewczyny, które szykują się do porodu - każde pieniądze są warte zapłacenia za znieczulenie!!! Szukajcie znieczulenia, bo ten ból jest straszny!!!! Jasne, dziecko WSZYSTKO wynagradza, bez 2 zdań. Uczucie gdy mały "wyskakuje" jak z procy z Ciebie nie do podrobienia. Ale bóle rozwierające, czyli bodajże II stopień porodu, to po prostu masakra. Ja miałam i krzyżowe, i normalne.. Opatrzność chyba wiedziała co robi, że dała mi taki szybki poród. Nawet nie chcę myśleć przez co przechodzą kobiety rodzące po 12 i więcej godzin. Dla mnie te 4 godziny to był koszmar. Zakończony CUDEM :) :) nIESTETY, mamy problemy z maluszkiem. Nie pisałam tak długo, bo mimo że urodziłam w czwartek, ze szpitala wyszłam dopiero w środę, a i to z zaleceniem kontroli. Dlaczego? Bo mały jest idealny pod każdym względem prócz żółtaczki. Wystąpiła u niego już w I dobie :( wtedy jest to patologia. Biluribina jest ciągle wysoka, mały był naświetlany 3 seriowo a i tak dziś np. bilirubina wynosi ponad 12!! Właśnie wróciliśmy od lekarki, która w drodze wyjątku nas przyjęła poza procedurami, otworzyła specjalnie laboratorium i zrobiła wynik. Suma sumarum mamy małego przepajać glukozą aby jak najwięcej siusiał. Niestety, jeśli za około 5 dni bilirubina nie spadnie będziemy musieli iść na oddział dziecięcy i dalsze naświetlania/badania. Jesteśmy tym wyczerpani.. Lekarka jest dobrej myśli, ale ja się już boję że będziemy musieli wrócić do szpitala. Poza tym mały jest po prostu zarąbisty, prześliczny i przekochany :) Acha, jeszcze co do szwów poporodowych :( Pękłam, nie chciałam nacięcia, bo dziecko miało być małe. Pękłam aż do zwieracza, prawie ostatni stopień :( Tak więc polecam nacięcie. Tu akurat Internet nie ma racji. Wszystkie dziewczyny pękają, więc lepiej już być naciętą. Do tej pory nie mogę siedzieć :( Mój gin dał mi rywanol i korę dębową, robiłam nasiadówki, a i tak jeden szew poszedł.. Dziś małemu odpadł pępuszek :)
  17. [quote name='dzodzo']mnie wywolywano oksytocyna w kroplowce-nie wiem czy boli bardziej, nie mam porownania...na pewno jest szybciej wiec i intensywniej, urodzilam po 1,5 h podawania kroplowki, cale parte trwaly 5 minut wiec mega szybko poszlo[/QUOTE] A wywoływali Ci bo...? I w którym tyg?
  18. aaa, i jeszcze jedno pytanko - jak było z Waszymi cyklami? Bo zastanawiam się czy gin nie za wcześnie chce mi wywoływać ten poród skoro wg cykli terminem byłby 13-15.01. Podobno po wywołaniu poród bardziej boli..? I czym najlepiej wywołać? Bo pewnie będą mnie pytać - cewnikiem czy okso coś tam? Oczywiście jutro biorę się też wieczorem za naturalne sposobiki :evil_lol::evil_lol:
  19. Sybel - widzisz, z tymi bólami brzucha to chyba nikt tak naprawdę nie wie jak jest... Ja miałam okropne skurcze/bóle brzucha na początku ciąży, od jej 5 tygodnia. Właśnie wtedy zorientowałam się, że jestem zapregnancona i właśnie wtedy lekarz mi przywalił DUPHASTON oraz LUTEINĘ. Są to leki na podtrzymanie ciąży. Mimo że szyjka była długa i fizycznie było wszystko okay, skurcze zaniepokoiły aż dwóch ginów. Brałam je przez miesiąc. Były to właśnie bóle takie miesiączkowe. W II trymestrze przeszly zupełnie po to aby na początku III wrócić na około miesiąc. Suma sumarum na chwilę obecną, czyli koniec ciąży okazało się, że było to rozciąganie się macicy, niemające nic wspólnego z zagrażającym poronieniem. Acha, ginka też kazała mi brać nospę gdyby naszły bóle, ale wzięłam ją zaledwie raz, a za to się kładłam. Podsumowując - jeśli masz długa szyjkę, nie krwawisz ani nie masz wydzieliny ciemnej, a masz skurcze to na 99% są to skurcze związane z tym, że nigdy nie rodziłaś i się rozrastasz :) Ja dobiłam oto do 41 tygodnia, a bóle miałam naprawdę duże. Donosiłam do tego stopnia, że będę miała wywoływany poród :( w środę 11-ego stawiam się na dyżurze mojego ordynatora ginka i jazda się zacznie. Dzisiejsze USG i KTG wykazały malutkie skurcze, dla mnie praktycznie nieodczuwalne. Dzieciaczek waży około 3400, ma niedużą główkę w związku z tym ginek ocenił, że poród nie powinien mi sprawić większego problemu. Oby... Acha, czy wiecie jaki stopień łożyska miałyście przy porodzie? Bo ja mam III, ginek powiedział, ze bardzo szybko się zestarzało.
  20. u nas psiaki zostały zdetronizowane już dawno. Wcześniej psiaczki (dwa) spały z nami w łóżku. Było przyjemnie, każde miało swojego osobistego, ale zawsze coś mi jednak przeszkadzało - pościel była wyszowiała, czułam się zawsze nieświeża i coś po prostu nie grało :( Potem psiuny zostały w sypialni, ale na swoje legowisko. Było super, wreszcie czysta pościel, bajka. Ale teraz w sypialni stanęło łóżeczko, pod którym po dniu sprzątania pojawiały się całe zwoje czarnej sierści. Niestety, nie mam zdrowia oblatywać codziennie całego domu, poza tym pracuję (oczywiście nie chwilowo :)), więc psiuny wyjechały wreszcie w prawidłowe miejsce. W dzień dalej mogą plądrować dom, mają wstęp wszędzie z wyjątkiem salonu, bo tam jest biała podłoga i sofa, a na nocki wędrują do ocieplanego ganku, gdzie mają we wnęce ogromne legowisko. Psiaki, jak to mówi rodzina "mądrzejsze od nas", od razu się dostosowały, elegancko sobie schodzą, i zrozumiały. Wreszcie w domu jest czysto, dużo mniej kłaków i do opanowania. Każdy robi jak chce, ale dla mnie odstręczająca jest świadomość, że przecież nie zauważysz, że np. na futrze osadził się kawałek g... po załatiweniu potrzeby fizjologicznej, albo że psiak wdepnął podczas spaceru w mocz innego, albo niestety, mój pupil tak ma, pije mocz innych psiaków (tak tak!!) Jestem szczęśliwa teraz, bo każdy ma swoje miejsce, tak jak być powinno. Kocham bardzo swoje futra, ale nie dam się zwariować i niestety, łóżko ludzkie nie jest dla nich. Tak samo nie akceptowalne dla mnie jest lizanie przez psiaki po twarzy :) To tylko moja opinia tak aby ją tu wyrazić :) nikogo absolutnie nie osądzam, bo przecież, jeśli ma czas i zacięcie codzień sprzątać i wymieniać pościel co drugi dzień to spox :) Ale śmieszy mnie gdy widziałam kiedyś tu na dogo dyskusję na temat czystości w domu i kilka osób przekonywało, że przy sprzątaniu nie codzień i przy kilku psach ma czyściutko. Po prostu jest to nierealne! Ja już zauważyłam, że nawet jeśli odkurzę plus na mokro wyszoruję podłogę, to wystarczą dwie godziny aby zaraz były kłaki. Lecę na KTG i USG :) ;)
  21. tak tak, Asior, usuń te fotki jak najszybciej, są po prostu obrzydliwe i mną tąpnęło, a celowo nie wchodziłam na linki. Ja akurat też jestem za tym aby każdy robił z sobą co chce. I jak najbardziej rozumiem, że kobieta np. po gwałcie chce dokonać aborcji. Jestem też pewna, że wielu przeciwników aborcji postawionych w osobistej sytuacji gwałtu, ciężkiej choroby, mogłoby zmienić tak obstawiane przez siebie zdanie. Zgadzam się jednocześnie, że gdyby aborcja była zalegalizowana na dobre i bez ograniczeń to byłaby okropnie nadużywana, bo ileż mamy bezmyślnych patafonic, które nie myślą, a potem się pozbywają problemu. Ale suma sumarum u nas w Polsce jest naprawdę tysiąc innych, większych absurdów/kwestii spornych, o wiele ważniejszych i pilniejszych niż kwestia aborcji. Choćby właśnie robienie z Polek tułmanów przez wmawianie im, że poród bez znieczulenia i możliwości z jego skorzystania czyni ją w jakiś sposób lepszą, że cierpienie przy porodzie sprawia, że jest bardziej matką, że jest to jedyne słuszne dla płodu oraz dla jej zdrowia. Moim zdaniem, właśnie to jest oburzające, bo nie odbywa się pokątnie, jak aborcja, ale otwarcie, w biały dzień. I taki głupi babsztyl Kopacz tłumaczony to całemu krajowi, z użyciem durnych argumentów. Avila - wspaniale, że masz taką możliwość, że możesz pojechać do Warszawy :) Autentycznie Ci zazdroszczę, tak samo zresztą jak Ani, która miała zzo. My też to rozważaliśmy, ale całkowicie niewykonalne przy naszym trybie, mamy dom, który musi być opalany (mieszkamy sami, bez rodziców/teściów), psiaki, których nie mielibyśmy gdzie rozparcelować, tam z kolei musielibyśmy długo być może cisnąć się w jednym pokoiku, z teściami i szwagrem za ścianą :) sama bym nie mogła jechać, bo wszyscy pracują, musiałby ktoś ze mną być. Echhhh, przeszkód za dużo :) Ale jeśli możesz to super, wszystko aby GODNIE i Z WYBOREM urodzić. Jukutek, to że Tobie wyszło wszystko okay z porodem naturalnym naprawdę nie znaczy, że to reguła. Znam przypadki, gdzie wzrok się pogorszył dziewczynom o kilka dioptrii, popękały im naczynka w oczach. W moim przypadku na całe szczęście ciąża póki co w zerowym stopniu wpłynęła na moje zdrowie, ani mi nie poszła wada, ani ząbki mi się nie popsuły, ani nic, ale to tylko fuks. Absolutnie nie jest tak, że jeśli raz się rodzi przez cc to potem trzeba czekać 2 lata oraz rodzić znowu przez cc. Wszystko znowu rozbija się o indywidualną sytuację - jedna może rodzić po cc normalnie po roku, inna nawet po kilku latach może mieć z tym problem.
  22. [quote name='gameta']nie zgadzam się, uważam, że to kobieta powinna mieć wybór, poprzedzny maksimum informacji na każdy temat (sposób). No tak, ale ja też jestem za legalną aborcją i za szeroko pojętym prawem kobiet o decydowaniu o sobie. I nie tylko kobiet ;)[/QUOTE] Co do aborcji się nie wypowiadam, bo nie myślałąm o tym, ale część pierwszą popieram gorąco!! Pepsicola - mam doskonałą świadomość, że cc wiąże się z bólem, jednak kobiety, które mają za sobą oba rodzaje porodów zgodnie twierdzą że ból jest nieporównywalny :shake:
  23. acha, moja mama po porodach (dwóch) do tej pory ma problemy z wypadającą macicą i nietrzymaniem moczu. A ile dziewczyn tu z wątku miało ostatnio cc, i jakoś wszystko jest ok, śmigały szybciutko. Tak więc nie demonizujmy cc; poza tym jakoś wiele żon lekarzy, znajomych, rodzą teraz nagminnie przez cc i jest to tajemnica poliszynela. No dobra, znikam sprzątać. Teraz to nawet bóle kręgosłupa u mnie ustąpiły... Już nie boli mnie nic, tylko Wiking szaleje sobie po brzuchu i można prawie przez brzuch go za stópkę złapać :) :) nigdzie się ten dzieciak nie wybiera :) a mam wrażenie że jest WIELKI!!! Jutro się wszystko (hopefully) okaże :)
  24. dodam, że moja koleżanka, która miała cc przy 4 kg chłopcu, a drugi sn gdy rodziła dziewczynkę, modliła się podczas porodu o śmierć. Niestety, figury mamy podobne. :-( Dla niej ból wcale nie był zapomniany po urodzeniu i dochodziła do siebie miesiąc. Popękała i mimo że kategorycznie twierdzi, że to koniec z ciążami, to gdyby się zdarzyło zrobi wszystko aby mieć cc. Oczywiście rodziła w Lublinie, bez zzo.
  25. nie zgadzam się zupełnie z tym ,że sn jest lepszy od cc. Trzy moje bliskie koleżanki ostatnio miały cc, jedna bo dzieciątko ważyło ponad 4 kg, druga problemy neurologiczne, a trzecia to już u mojego ordynatora i wszystkie czuły się DUŻO lepiej niż po sn (wszystkie mają po dwójeczkę dzieci). Także jest to absolutnie fifty-fifty. Nie można powiedzieć, że cc jest lepsza, albo sn. Każda z nas reaguje inaczej, tak samo jak jedna ma koszmarne rozstępy po ciąży mimo smarowania specyfikami, inna nie ma w ogóle nie dbając nawet o to. Jukutek - nie zamykają w szpitalu tydzień po terminie. Przynajmniej ja pierwsze słyszę. Każą jedynie przychodzić regularnie na KTG i być pod ciągłą opieką oraz pilnować ruchów-pod warunkiem, że ciąża przebiegała prawidłowo, nie ma obrzęków ani innych niepokojących objawów. Zresztą u mnie termin nie jest oczywisty, ponieważ miałam cykle 36 dniowe, zamiast normalnych 28. Tak więc można spokojnie przyjąć, że moim terminem jest 14-15 stycznia. Każdy gin podchodzi do tego inaczej - kobieta do której wcześniej jeździłam wyśmiała ten termin i kategorycznie stwierdziła, że 7 to termin. OsTAtecznie okazuje się ze jednak rację miał obecny mój gin, który od razu w karcie ciąży dopisał 15 stycznia. Tak więc jeśli przyjąć te założenia to równie dobrze po terminie to u mnie może być i za 2 tyg :( Nie wiem jak to przetrzymam, bo zgaga i refluks co wieczór są nie do zniesienia. Poza tym mam świadomość, że dziecko codziennie coraz bardziej przybiera na wadze i w końcu kurczę doleci do wagi ponad 4 kg :( Bo to dodatkowo chłopiec, a oni ważą zazwczyaj więcej. A wtedy to ja bohaterki zgrywać nie zamierzam :)
×
×
  • Create New...