Jump to content
Dogomania

gasparo

Members
  • Posts

    35
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by gasparo

  1. Bardzo mi przykro Kasiu!:-( :-( :-( Bunia się Gajką zaopiekuje. Będą razem hasać i wspominać pańcie, które je bardzo kochały. :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-( :-(
  2. Nasza Bunia suchego nie chciała się tknąć, na puszkowe nie było mnie stać, bo to wynosiło 30 zł dziennie (golden). Weterynarz zalecił więc gotowane w następujących proporcjach: - w stanie ostrym lub w ciężkiej niewydolności mięso ma stanowić 1/5, pozostała część to wypełniacze (ryż, makaron, warzywa, głównie marchew, moczopędna pietruszka i ziemniaki) - w stanach lżejszych mięso może stanowić 1/4 . Oznacza to, że gotujemy np. 250 g mięsa, dodajemy 750g dodatków i otrymujemy 1 kg gotowanej karmy - piesek ma zjeść ile chce - na pewno nie zje za dużo. Nie treba w ten sposób przeliczać g mięsa na kg wagi psa. Do gotwej karmy dodajemy łyżkę oliwy (np. z pestek winogron lub oliwek, ew. psi tran) Jeśli chodzi o gatunki mięsa: niedozwolona konina i ryby z uwagi na zbyt dużą zawartość fosforu. Gotując warzywa: należy je krótko obgotować i zlać wodę. Zalewamy świeżą i gotujemy do miękkości. Pozbywamy się w ten sposób nadmiaru sodu. Ziemniaki koniecznie muszą być dobrze przetarte lub zmiksowane. Przez jakiś Bunia jadła w ten sposób, ale potem przetestowaliśmy inny sposób - Karmę renala zalewałam wrzątkiem. Jak rozmokła polewałam jak sosikiem "bulionem" i psinka wcinała aż miło. Bulionik gotowałam na grzbiecie z kurczka z dodatkiem warzywek i ziemniaków, potem miksowałam, gorące wlewałam do słoiczków i zakręcałam, słoiczki zamykały się hermetycznie, potem do lodówki. W ten sposób miałam "sosik" na kilka dni bez konieczności codziennej zabawy w gotowanie dla psinki. Jeśli chodzi o leczenie nadciśnienia - Bunia nie miała stwierdzonego nadciśnienia, ale wet. zlecił furosemid na stałe jako lek moczopędny, poprawiający diurezę. Lek ten może również obniżać ciśnienie. Podawanie furosemidu jest ponoć standardem w leczeniu niewydolności (zwłaszcza ciężkich) nawet bez stwierdzonego nadciśnienia. Bunia miała tylko robione RTG na którym stwierdzono brak powiększenia mięśnia sercowego i wykluczono w związku z tym nadciśnienie jako przyczynę niewydolności nerek (u nas to była wada wrodzona nerek).
  3. A czy to puchnięcie, kłopoty z oddychaniem występowały już wcześniej, czy dopiero po wprowadzeniu leczenia? Bo tak przyszło mi do głowy, że ten nagły katar i problemy z oddychaniem, a teraz to puchnięcie pyska i okolic oczu, to może reakcja alergiczna na któryś z leków? Jeżeli te objawy pojawiły się właśnie po wprowadzeniu leczenia, warto by było spróbować zmienić leki. Skonsultuj to z lekarzem.
  4. My Buńkę znosiliśmy i wynosiliśmy do 5 miesiąca. Później tylko znosiliśmy w dół, żeby nie było niekontrolowanego zjazdu ze schodów, a wracała już o własnych siłach. Aż do momentu, gdy dzieciaki musiały zostać same w domu z psem. Pies musiał na siusiu, a o dźwignięciu 18 kg nie było mowy, więc ją pomalutku sprowadziły nie pozwalając zbiegać, i od tej pory schodziła już sama. Pilnowaliśmy tylko jeszcze jakiś czas, żeby to było spokojne schodzenie, a nie zbieganie, żeby się nie poślizgnęła.
  5. Nadia86 - musisz się cofnąc do stron wrześniowych/początek października w tym temacie. Wtedy było trochę pisane o tym, jak zachęcić psinę do jedzenia karm nerkowych. Jeśli piesek kategorycznie odmawia jedzenia suchej karmy, można mu gotować, ale przy zachowaniu bardzo ścisłych reguł co do ilości poszczególnych składników. Też o tym już było. Jeśli nie będziesz mogła nijak znaleźć, daj znać, postaram się opisać dietę na pw. Piesek chory na nerki absolutnie nie może głodować - głodówki tylko pogarszają stan nerek.
  6. Mnie parę lat temu ktoś życzliwy otruł psa. Nie wiem ile czasu upłynęło od zjedzenia trucizny (prawdopodobnie była to trutka na szczury) do wystąpienia pierwszych objawów, ale gdy już wystąpiły, wszystko poszło bardzo szybko (ok. 3 godz.). Zaczęło się od charczenia i próby odkrztuszenia, tak jakby Miśkowi coś stanęło w gardle, później zaczęły mu drętwieć łapki, puściły zwieracze i było już po Miśku. Nie zdążyliśmy dojechać do weterynarza - psina zmarła w samochodzie. Więc myślę, że jeżeli to trucizna, to musiał jej zjeść naprawdę niewiele. I może wszystko dobrze się skończy. Ale bądź dobrej myśli. Na pewno znajdziecie przyczynę i okaże się zupełnie błacha a o charczeniu i kaszlu szybko zapomnicie. Życzę z całego serca.
  7. Buńka też cały czas dostawała Furosemid, który jest lekiem moczopędnym, mającym za zadanie właśnie obniżanie ciśnienia związanego z zatrzymywaniem wody w organiźnmie.
  8. My poprostu codziennie szczotkowaliśmy zęby pastą Stoma-gel - taka pasta do zębów dla psów. Osad powracał oczywiście, bo tego zahamować się nie da, ale przynajmniej na bieżąco go usuwaliśmy i zdecydowanie ładniej pachniało psince z pyszczka. No chyba, że piesek nie nauczony myć zęby, to może być trudno. Ale tylko regularne usuwanie osadu coś może pomóc. Przyczyny wszak nie da się usunąć. Łagodzimy tylko skutki.
  9. Myślę, że pieska trzeba dokładnie obserwować. To mógł być atak padaczki. Być może już się nie powtórzy, ale gdyby pojawił się znowu podobny incydent - najczęściej wtedy wprowadza się leczenie przeciwpadaczkowe. Życzę, żeby to był tylko pojedynczy incydent, na którym wszystko się zakończy.
  10. Dziękuję bardzo! Tak rzeczywiście, chodzi o Kaprys Rejenta. Jeszcze z nimi nie rozmawiałam, bo jestem z dzieckiem na rehabilitacji 500 km od domu. Narazie czytam różne opinie o hodowlach, przeglądam strony hodowli i wybieram te potencjalne do rozmów. Chętnie na priva poczytam o "polecanych" hodowlach z Małopolski, Świętokrzyskiego, podkarpackiego. Dalsze nie wchodzą w rachubę, bo podróżowanie z niepełnosprawnym dzieckiem jest bardzo kłopotliwe, a nikt nie chce z nim zostać na dłużej niż 2 godziny.
  11. Bardzo proszę o wyjaśnienie, co oznaczają następujące skróty: HD 3:4 (to chyba angielska ocena badania w kierunku dysplazji, tylko czy to dobra ocena, czy ze stawami coś nie tak?) oraz: Junior Warrant, CC 4RCC's (rozumiem, że to osiągnięcia psa, tylko jakie?) Kompletnie się na tym nie znam, a jestem na etapie poszukiwań szczeniaka. Taki opis ma planowany przyszły tatuś szczeniaków, który zewnętrznie bardzo mi się podoba, ale niepokoją mnie te stawy 3:4 (pewnie niesłusznie). Czy w zestawie z wynikami matki (A/B) nie będzie jakiegoś obciążenia dla szczeniaków? Z góry dziękuję.
  12. Myślę, że decyzję o tym, czy walczyć dalej, czy nie trzeba dobrze przemyśleć i nie można uogólniać. Choć wszystkie nasze psinki chorują "prawie to samo", to jednak każdy przypadek jest inny. Jeżeli stan nerek stwierdzony na badaniu USG jest taki, że ich prawie nie ma, to sztuczne przedłużanie życia, przysparzająć jednocześnie psince cierpienia i stresu nie ma sensu. Trzeba żyć jak najbardziej sie da "normalnie", dając psince jak najwięcej miłości, czułości i uśmiechu. Wszystko to do momentu, gdy psinka w miarę dobrze funkcjonuje. Nam w tej ostatniej chwili lekarz jeszcze proponował pozostawienie Buni w lecznicy, mieli ją próbować wyciągać z obrzęku płuc. Ale nie byłabym w stanie tego zrobić. Za bardzo ją kochałam. Tam już nie było ani kawałka nerki, który można by pobudzić do pracy - więć po co te cierpienia? Co innego, gdy nerki są jeszcze w takim stanie, że rokują, że mogą jeszcze jakiś czas "popracować". Wtedy warto i trzeba walczyć. Katerinas! Jestem z Tobą i z Gajką. Jesteście bardzo dzielne.
  13. Nasza Bunieczka wczoraj odeszła. Walczyła dzielnie do samego końca. Bardzo nam jej brakuje...................
  14. [B]D[/B]ziś o 16.00 pożegnaliśmy Bunię. Walczyła dzielnie do końca. Dostała kroplówki i mieliśmy nadzieję, że jeszcze da radę powalczyć, ale przy obrzęku płuc poddaliśmy się. Odeszła słysząc nasze zapewnienia, jak bardzo ją kochamy. Ta pustka jest ogromna. Dziękuję, że byliście z nami.
  15. Nie dałam rady - nie pojechałam. Dzieci wróciły ze szkoły i widać było, jak pies ożywa. Gdy usłyszała, że wchodzą podniosła się z wielkim wysiłkiem i jak pijana przydreptała do przedpokoju, tradycyjnie zabrała Martusi worek z kapciami i patrzyła z taką radością i miłością, choć nie miała siły machać ogonem. Ogonek cały czas podkulony pod siebie. Dzieciaki na mnie nakrzyczały, że nie tego ich uczę. Że nie pozwalam nigdy się poddawać, więc dlaczego nie chcę walczyć. I chyba mają rację. Bunia chce, żeby dać jej jeszcze szansę. Martusia, jak zwykle niezawodna, była w stanie namówić ją na 5-minutowy spacer wokół domu i siusiu, i na zjedzenie strzykawką zupy. Karolina lekcje odrobiła na kolanie siedząc w legowisku obok psinki. Tylko Kacper nie bardzo zdaje sobie sprawę z całej sytuacji, choć był bardzo zdziwiony, że nie chciała przyjść "jeść z nim kolacji" - zawsze mu sprząta ze sliniaka to co spadnie i zjada mu z ręki skórki od chleba, których Kacper nie je. A dziś skórki zostały. Poczekamy do jutra. Jeśli nie będzie gorzej, może spróbujemy jeszcze wspomóc ją kroplówką i zobaczymy, jaka będzie reakcja. Gosiu - masz rację. Staram się jak mogę podchodzić do psa z uśmiechem i czułością, żeby nie denerwować jej naszym "dziwnym zachowaniem". Dobrze powiedziała dziś moja Martusia - nie możemy przy niej płakać, bo pomyśli, że coś złego zrobiła i będzie czuła się winna, a to nie jej wina, że jest chora. Rozczula mnie ten mój 8-letni człowieczek ze swoją mądrością życiową. Idę, spróbuję jeszcze trochę przemycić Buni wody. Może choć parę łyków. Oj, ciężka noc przede mną i przed psinką. Dzięki wszystkim, że jestecie myślami z nami. To bardzo pomaga.
  16. Nie wiem co robić! Z Bunią jest bardzo źle. Wczoraj bardzo osłabła, przestała jeść i pić, ale jeszcze wstawała. Dziś już nie chce wstać. Jak spróbowała, to się zatoczyła i oparła o ścianę i nie chciała zrobić ani kroku. Zjadła odrobinę miksowanej karmy strzykawką (ok. 100 ml, potem już wypluwała) i wypiła odrobinę wody. Rano jeszcze sama wyszła siusiu. Teraz trzeba było ją znieść na rękach, ale posadzona na trawie nie wstała nawet na nogi. Siedziała tak 10 min i przewróciła się na bok, więc wnieśliśmy ją spowrotem. Nasz wet proponuje jeszcze spróbować podłączyc kroplówkę, ale nic nie mówi, czy to jeszcze może coś dać. Czy jest sens stresować ją jeszcze wizytami w lecznicy, wenflonami, pobieraniem krwi? A jeśli trzeba podjąć tą ostateczną decyzję, to kiedy jest na to pora? Już, czy jeszcze poczekać? Siedzę z kluczykami w ręku i nie mogę podjąć decyzji. Jechać już, czy czekać aż dzieci wrócą i się z nią pożegnają? A może lepiej, żeby jej nie widziały w aż tak kiepskim stanie? Boże, żeby tak ktoś za mnie zadecydował! [B]Dziś miał być tort, a nie podróż za Tęczowy Most!!![/B] To okropnie boli!
  17. Witam. Wczoraj Bunia 2 razy wymiotowała, więc wystraszyłam się i dziś z samego rana pognałam do lecznicy na badania. Mocznik spadł(!!!) do 12 (norma 3-7) - miesiąc temu było 17, a przez poprzednie dwa utrzymywała sie mniej więcej na stałym poziomie ok.26. Niestety kreatynina wzrosła już do 6,2. Bardzo mnie to martwi, bo tylko potwierdza, że nerki stopniowo "wyłączają kolejne obwody". I zamiast się cieszyć poziomem mocznika, jestem jakoś okropnie zdołowana. Żeby chociaż utrzymywała się na jednym poziomie. Ale ona uparcie rośnie. Ile jeszcze może wzrosnąć? Na szczęście w morfologii bez większych zmian. Ale to młoda psina, więc szpik kostny był w "dobrej kondycji" i może jeszcze na długo starczyć (w niewydolności nerek, z powodu braku erytropaetyny, której nie produkują już nerki, następuje powolny zanik szpiku kostnego. A zanik ten generalnie szybciej postępuje u starszych psów). No nic. We wtorek świętujemy 2-gie urodziny. Miał być tort parówkowy, jak rok temu, ale będzie marchewkowo-ziemniaczany. Też dobry. Goście i prezenty też będą. Klepanki dla wszystkich psiaczków. Mmu - czekamy na Wasze wyniki.
  18. My wręcz przeciwnie, wciąż mamy kłopoty z niechęcią do picia. Był czas, że wypiła tylko tyle, ile udało mi sie przemycić z jedzeniem. Ostatni miesiąc było lepiej, ale od kilku dni znów mniej pije. Dziś wcale nie tknęła wody, tylko tyle, co w rozmoczonej karmie. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe. Na szczęście wciąż sika.
  19. Cześć wszystkim. Trzymajcie się mocno i miejcie nadzieję, że jeszcze przyjdzie poprawa. Ja też panicznie boję się momentu, że nasze wyniki polecą na łeb na szyję. Narazie notujemy tylko nieduże wahnięcia, i choć daleko im do ideału, sam fakt, że nie skaczą za bardzo jest dla nas pocieszający. Na znaczącą poprawę i tak już nie liczymy. Nastawiamy sie psychicznie też na atak anemii, choć miesiąc temu było prawie w normie, ale pogorszenie jest nieuniknione. Rozmawiałam z naszym lekarzem co możemy zrobić w tym temacie i oto propozycje jakie otrzmaliśmy: 1) podać erytropaetynę - sztuczny hormon, którego nerki już nie produkują. Koszt jednego opakowania to ok. 1.400,-zł, bez gwarancji, że będzie znacząca poprawa w naszym przypadku. Oczywiście 1 opakowanie nic nie da, trzebaby wprowadzić na stałe. 2)transfuzja - skuteczność na kilka do kilkunastu dni i nie jest to sposób leczenia, tylko łagodzenie objawów anemii (piesek będzie mniej osłabiony). Koszt 200 - 400 zł w zależności od porcji krwi (wielkość psa). 3) Leczenie anemii dietą nie wchodzi w rachubę, gdyż podawanie surowej wołowinki czy wątróbki byłoby zgubne w temacie poziomu mocznika. Dlatego jedyną sensowną propozycją jest rozpoczęcie podawania preparatów żelaza i witamin z grupy B, a im wcześniej, tym lepiej - jest sznsa na spowolnienie anemizacji, jednak jej nie zahamuje. Strasznie mnie wkurza ta bezradność. Cóż, propozycje leczenia są, ale i tak nic nie dadzą. Okropnie to dołujące. Powinniśmy zrobić badania w tym tygodniu, ale boję się jechać. Może to odłożę o tydzień. Każde kolejne badania są dla mnie bardziej stresujące, bo wiem, że wciąż zbliżamy się do momentu załamania. Żeby te nerki chociaż wyglądały lepiej, to może łatwiej byłoby mi wzbudzić w sobie nadzieję, ale zdjęcie z USG oglądało kilku lekarzy, również ludzkich i dziwią się, że wogóle jeszcze żyje. Jeśli chodzi o karmy, to polecam sklep KRAKVETU. Przy zamówieniu pow. 99 zł dostawa gratis. RC Renal - 2 kg 52,- (tj.26/kg) 7kg 136,- (19,40/kg) 14 kg 235,- (16,80/kg) Hill's U/d 5 kg 86,05 (17,20/kg) 14 kg 200,67 (14,30/kg) Trovet RID 10 kg 179,- (17,90/kg) 3 kg 69,- ( 23,-/kg) Za "lojalkę" dostaje się jeszcze 5% zniżki. My kupujemy Hill'sa U/d i jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Do tej pory kupowaliśmy worki 5 kg,żeby nie zostać z karmą, teraz po raz pierwszy zamówiliśmy worek 14 kg - Buńka nie ma innego wyjścia - musi się trzymać, przynajmniej dopóki tego nie zje. Dostała takie polecenie od "Rady rodzinnej". Myzianki dla Gajki, Bolusia i wszystkich pozostałych.
  20. Witam wszystkich. O tym "rosołku" na dosmaczenie karmy pisałam na blogu moni ja. Gdy u Buni stwierdzono niewydolność nerek, miała wtedy potężny kryzys, wymiotowała jak najęta i właściwie wpadała już w śpiączkę mocznicową. Udało jej sie z tego wyjść (a było to 3 miesiące temu) i teraz, gdy mówimy sąsiadom, że psinka jest śmiertelnie chora, stukają się po głowie i twierdzą, że wet wciska nam kit, żeby nie stracić częstego pacjenta. Ja jednak wiem co mówię. Z nerkami to tak jest - na lekach i diecie pies będzie całkiem dobrze funkcjonował, ale do czasu. Dlatego przyjęliśmy w domu zasadę, że cieszymy się każdym dniem i robimy wszystko tak, jakby nic się nie działo. Nie jest to proste, zwłaszcza na początku. Jeśli chodzi o dietę, moja psinka na początku nie jadła nic. Suchej karmy nie chciała się tknąć, puszki natomiast jej smakowały. Ale dla psa o wadze 30 kg potrzebne są 3 puszki na dzień, cena średnio 10 zł za puszkę - to wypada 900 zł na miesiąc. Nie byłabym w stanie znieść takiego obciążenia. Dlatego za zgodą lekarza przeszliśmy na gotowane stosująć się śiśle do pewnych zasad. 1) Mięso ma stanowić 1/5 ilości posiłku (tzn. do 100 g mięsa dodajemy 400g wypełniaczy) Mięso może być wołowe lub kurczak, indyk. Zabroniona konina i ryby z uwagi na dużą zawartość fosforu. Jako wypełniacze: warzywa - marchew, pietruszka, trochę ziemniaków, oraz ryż lub makaron. Warzywa należy obgotować, wodę zlać i gotować dalej z mięsem. Pozbywamy sie w ten sposób nadmiaru sodu i potasu. Trzeba pamiętać o tym, że ziemniaki muszą być przetarte. Do posiłków dobrze jest dodać łyżkę oleju (np. z pestek winogron) lub tranu psiego, gdyż "nerkowe" pieski mają zwiększone zapotrzebowanie na nienasycone kwasy tłuszczowe. Jedzenie takie służyło mojej psince i jej stan się ustabilizował. Ale wyjeżdżaliśmy na wakacje, i wiedziałam, że nie będę miała możliwości gotowania specjalnie dla psa. Dlatego poeksperymentowaliśmy z rozmoczoną karmą dla nerkowców polaną "bulionem". W tym rosołku nie ma właściwie mięsa, bo na grzbiecie z kurczaka go prawie nie ma (skóry z kurczaka nie daję, bo tłusta, a niestety u nerkowców pojawiją się również problemy z wątrobą jako rzecz wtórna). A sam bulion z warzywami psu na pewno nie zaszkodzi. Ten sposób karmienia "zaskoczył" i służy na pewno psu. Uzyskaliśmy nawet poprawę wyników badań. Myślę, że jest to jakieś wyjście dla piesków, które nie są nauczone jeść suchej karmy, albo sucha karma dla nerkowców im nie smakuje. Pieski z chorymi nerkami nie mogą być głodzone, więć trudno brać psa "na przetrzymanie", że w końcu się złapie suchej karmy. Natomiast wszelkie dokarmianie - serkiem białym, jajeczkiem, czy dodawanie mięsa do karmy jest niewskazane - bo to zwiększa ilość spożytego białka i mocznik automatycznie skacze w górę. I jeszcze jedna praktyczna porada. Z jednego grzbietu kurczaka gotuję ok 2,5 litra tego bulionu. Po zmiksowaniu gorący wlewam do słoików i zakręcam. Słoiczki zamykają się hermetycznie i mogą stac w lodówce 2-3 tygodnie. Do jednego karmienia zużywamy ok. 1/2 słoiczka "od dżemu". Mam nadzieję, że moje rady komuś się przydadzą. Trzymam kciuki za wszystkie "nasze" psiaczki.
  21. AśkaK - bardzo mnie pocieszyłaś z tym biciem serca. Może to faktycznie tak ma być. Wcześniej nigdy po prostu na to nie zwracałam uwagi. Dopiero jak pies chory, to zauważa się dużo więcej drobiazgów. Nie mniej przy najbliższej wizycie u weta poproszę o dokładne posłuchanie tego serduszka - tak na wszelki wypadek.
  22. Moni@ - piszesz, że nie rozumiesz naszych wynikow. Wiem, że mocznik bada sie w różnych jednostkach, dlatego podałam normę. Nie pamiętam, jak nazywają się jednostki w których my badamy mocznik, bo wyników nie mam na papierze, tylko są w komputerze u lekarza. Ja pamiętam tylko cyfry. W "naszych" jednostkach norma jest 3-7, a Bunia w momencie pierwszego kryzysu miała poziom 22, potem mimo leczenia poziom wzrósł do 25, tydzień później nawet do 37, potem znów spadło do 26 i tak się dłuższy czas utrzymywało, a 2 września miała poziom 17. Bardzo nas to ucieszyło i napełniło nową nadzieją. Może jeszcze Buńka zostanie z nami jakiś czas. Ponoć do tej trucizny organizm może się trochę "przyzwyczaić" i podnosi sobie wytrzymałość na jej działanie, i choć stężenie jest właściwie śmiertelne, psina funkcjonuje całkiem nieźle (w tych jednostkach przyjmuje się, że stężenie powyżej 20 jest śmiertelne). Wet nam powiedział, że tak jak znane są przypadki "przyzwyczajenia" organizmu do określonego stężenia cyjanku, to tu mamy podobną sytuację. Organizm jest młody i walczy. Szkoda tylko, że nerki są w tak fatalnym stanie (na USG wyszło, że praktycznie ich już nie ma), bo boję się, że w każdej chwili mogą się wyłączyć całkowicie. Ale cóż, narazie cieszymy się każdym dniem, każdą zjedzoną miską i każdą nocą bez wymiotów. Staramy się stwarzać pozory, że nic się nie dzieje (na ile to możliwe oczywiście) i żyć zupełnie normalnie. Bo mam wrażenie, że jeżeli my będziemy nastawieni pozytywnie, to pies też będzie psychicznie silniejszy i będzie lepiej walczył z chorobą. Duże głaski dla wszystkich w "klubie nerkowców".
  23. Witam! Nasza Bunia (prawie 2 lata) walczy z niewydolnością nerek od 29 czerwca (wtedy mieliśmy pierwszy kryzys). Po pierwszych dwóch bardzo trudnych tygodniach sytuacja ustabilizowała się o tyle o ile, to znaczy psina w miarę funkcjonuje i cieszymy sie każdym dniem. Stosujemy karmę Hills u/d, Ipakitine i furosemid, oraz euthyrox na niedoczynność tarczycy, którą stwierdzono u niej tydzień przed kryzysem nerkowym. Poziom mocznika waha się u nas od 22 - 25-37-26-17 (ten najniższy z 2.IX) przy normie 3-7 (nie mogę zapamiętać w jakich to jednostkach), morfologia prawie w normie, tzn. nie ma jeszcze zbyt dużej anemii. Zaobserwowałam u niej pewne "zachowania", które odbiegają od normy, ale wet powiedział, że to tak już będzie: - dużo więcej śpi i to snem głębokim. Rano, gdy wszyscy wstajemy, budzę dzieci do szkoły dobrze jest, jak machnie ogonem, ale nawet głowy z legowiska nie podniesie. Dzieci idą do szkoły - do rzadkości, żeby miała ochotę pożegnać się z nimi. Wstaje dopiero ok. 8.30 i to na hasło, że idziamy po chleb. Tak to by pewnie jeszcze spała ( to tak a propos tego, że monia musi budzić Madoxa na siusiu) - dużo szybciej się męczy, po przebiegnięciu 500 m ma zadyszkę taką, jakby przebiegła 5 km. Bardzo często, po każdym najmniejszym wysiłku bardzo dyszy, zupełnie nieadekwatnie do wysiłku, tak jakby na zewnątrz było ze 40 stopni - nalepsza pozycja to leżenie. Na spacerze każdy przystanek wykorzystuje do tego, by sie położyć. - serce bije nierówno. Miała robione RTG serca - jest w normie, nie powiekszone. Ale parę dni temu dzieci w czasie przytulania zauważyły, że dziwnie bije. I faktycznie, ma takie przerwy, jakby co 3-4 uderzenie wypadało. Nie wiem, czy to normalne, przy najbliższej wizycie u lekarza zwrócę mu na to uwagę. Nigdy wcześniej nie słuchałam serca psa, więc nie wiem, czy psie serce powinno bić równiutko jak nasze, czy pracuje innym rytmem. - strasznie jej się odbija, burczy w żołądku i jelitach. Ale wet powiedział, że niestety długo utrzymujący się wysoki poziom mocznika może uszkadzać śluzówkę żołądka i całego przewodu pokarmowego, więc tak może się dziać. W przyszłym tygodniu mamy kontrolne badania. Tym razem pełniejsze, nie tylko mocznik i już się okropnie denerwuję. Im bliżej do badań, tym bardziej mnie tłuką nerwy. Monia - a czy robiliście badanie Madoxowi w kierunku niedoczynności tarczycy? Przy niedoczynności może występować też ospałość, apatia i chudnięcie. Goldeny mają pewną osobniczą skłonność do niedoczynności. Może warto to sprawdzić. Wasza sytuacja jest o tyle trudna, że to szczeniak. Rośnie, więc powinien dostawać sporo białka, chore nerki, więc białka jak najmniej, przy tym nie ma norm w niektórych badaniach dla szczeniaków. Ale nie poddawajcie sie i walczcie. Młodość górą - młody organizm będzie walczył.
  24. Jeżeli masz zaufanie do swojego weta, zrób jak mówi. Możesz iść do innego na konsultację, ale jeżeli powie, żeby tego nie ruszać, pewnie nie będziesz sypiać po nocach zastanawiając się, który miał rację i co masz zrobić. My niewiele Ci pomożemy, bo tego nie widzimy. Moja goldenka też miała taką gładziutką, różowiutką "kulkę" wielkości zielonego groszku na dolnej wardze pod sierścią. Dzieci zauważyły to przypadkiem, bo umiejscowiło się w fałdce i jeszcze przykryte faflem, więc nie wiem jak długo tam było. Wet powiedział, że to wirusowa brodawka i że takich rzeczy się nie rusza, chyba że się robi jakiś stan zapalny lub boli. I nie ruszaliśmy. Nawet nie wiem, kiedy zniknęło. Ale Twój wet widział tą brodawkę i jeżeli mu się nie podoba, to może faktycznie to nie zwykły brodawczak. Jeżeli będziesz spokojniejsza, to zrób zabieg. Najwyżej wyjdzie, że to zwykła brodawka. I oby tak było, życzę z całego serce.
  25. Dzięki ogromne. A moja psinka zrobiła nam ogromną niespodziankę. Byliśmy wczoraj na kontrolnych badaniach a po odebraniu wyników "fruwaliśmy" z radości. Mocznik spadł do 17 (norma 3-7), - a 2 tygodnie temu był wciąż 26, Morfologia tylko ciut poniżej normy i tylko ciut podniesione leukocyty. Tak "dobrych" wyników nie mieliśmy od ponad 2 miesięcy. Jestem bardzo szczęśliwa. Może jednak będziemy jeszcze świętować 2-gie urodziny Buni, a i pierniczki z choinki też będą podkradane.:multi: :multi: :multi: :multi: :multi: A Wam dzięki za Astona. Temat nadal aktualny, jeśli tylko gdzieś natkniecie się na nasz przydomek. Właścicielka Carlosa nie odpowiedziała. Może poprostu nie zna żadnych namiarów. Pozdrawiam.
×
×
  • Create New...