Jump to content
Dogomania

guzik z kotem boleslawem

Members
  • Posts

    30
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by guzik z kotem boleslawem

  1. [quote name='kkasiiiar'][B]MAX powrót z adopcji - chciałam napisac sprostowanie do sytuacji powrotu Maxa z nieudanej adopcji- Max pojechał do domu gdzie był kot, ze względu ze trudno było okreslic jak psiak sie bedzie zachowywał w stosunku do kota ustaliłysmy ze Max zostaje na warunkach Domu Tymczasowego i czas pokaze czy z kotem sie dogada. Po jedym dniu okazało sie ze pies ogolnie nie pasuje i ze nadal nie umie chodzic po schodach- to nam wystarczyło, Max szuka nadal domu najlepiej z ogrodem Cytuje " [/B]Bidny, bidny własciwie nie dano mu nawet szansy, psy ze schronisk potrzebują troche czasu, ludzie tez są rozni i dlatego jeszcze np nie powstał album ze zdjeciami z nowych domów bo czekamy czy sie wszyskie zaaklimatyzują. Mamy stały kontakt z nowymi włascicielami ale musimy czekac.Np. Biały piesek pojechał do ciepłego domu prosto z łąńcucha, szok w samochodzie, szok nowi ludzie, nowe miejsce....."[/QUOTE] przepraszam, czy ktoś w ogóle sprawdza, gdzie te psy mają trafić, czy wydawane są jakkolwiek, gdziekolwiek i komukolwiek? Jak można zaakceptować powrót psa z adopcji po [B]jednym dniu[/B], w którym nie nauczył się chodzić po schodach?! Wożenie tych psów po świecie niewątpliwie im nie pomaga.
  2. hej, za moment minie termin zgłaszania kandydatów do ankiety wewnętrznej w sprawie konkursu krakvetu!
  3. Temido droga, czego mamy się domagać? Ja chętnie napiszę parę słów do miłych państwa, tylko poproszę o wskazówki, co jest aktualnie najważniejsze :)
  4. Kwestia zbierania podpisów pod petycją/listem otwartym przez FB jest do rozważenia. Można prosić o przesłanie podpisu mailem, można skorzystać ze skryptu na petycje.pl - w tym drugim przypadku zostaje kwestia odsiewania podpisów Kubusiów Puchatków, Jezusów z Nazaretu i kompatybilnych. Nie wiem, jak skrypt na petycjach działa; tę metodę testowałam na stronie napisanej przez znajomego. Wyczyszczenie 10 tysięcy podpisów to kilka czy kilkanaście godzin roboty. Natomiast optowałabym za tradycyjnym listem otwartym, posłanym pani prezydentce czy komu tam trzeba i mediom. Obok listu [nie zamiast] - wydarzenie na FB. Ale o czym, o czym? Dziewczyny, wypunktowujcie!
  5. Może zamierzają zatrudnić dwóch weterynarzy. Czy leci z nami prawnik? Petycję zawsze można napisać. Ustalmy jednak najpierw, czego chcemy się domagać za pomocą tejże. To trzeba dobrze przemyśleć, żeby nie zmarnować tego środka. I jeszcze jedno - z doświadczenia wiem, że duże media zlewają masowość podpisu [takiej, której by nie zlały, nie osiągniemy i tyle], natomiast chętnie łykają petycje podpisane przez znanych i lubianych, czyli gwiazdy wszelakie. Na tym froncie trzeba by ogłosić mobilizację. Piszemy?
  6. [quote name='Temida']Odbyło się głosowanie nad skargą, za obecności mojej mamy były dwa, w ostatnim skarga została przyjęta przez radnych, ale co się działo dalej... [COLOR=red][B]Później odbyło się jeszcze trzecie głosowanie i SKARGA ZOSTAŁA ODRZUCONA. [/B][/COLOR] [B][COLOR=red]Z informacji najważniejszych Został Ogłoszony Konkurs na Nowego Weterynarza!!! Co wiąże się ze zwolnieniem p. Marka. P. Marek nie otrzymał też wynagrodzenia za kwiecień w terminie. [/COLOR] Jest to pierwszy krok do pozbycia się osób niewygodnych. Jeśli będzie trzeba będę Was prosić o pomoc w organizacji pikiety.[/B][/QUOTE] Trzy razy głosowano nad tym samym? Warto by to sprawdzić proceduralnie. W sprawie wynagrodzenia - sąd. Szlag człowieka trafia, jak o takich rzeczach czyta. Czy Inspekcja Weterynaryjna może coś zrobić? Trzeba też sprzedać temat mediom, ogólnopolskim. I trzeba podkreślać zaangażowanie w sprawę organizacji i internautów. W sumie to, w pewnym sensie, wzięliśmy te psy na utrzymanie... Jeśli chodzi o pikiety, demonstracje, listy protestacyjne i inne takie - zorganizowałam tego w życiu trochę, więc służę wszelkim know-how i pomocą w zakresie, w jakim mogę służyć z Łodzi.
  7. [quote name='faith35']930 kg??!![/QUOTE] Ano 930 kilogramów. 870 dla psów i 60 dla kotów. Całkiem przyzwoitego żarcia ze średniej półki. Nie udałoby się jednak zrobić tych zakupów, gdybyśmy się nie umiały dogadać. Jest problem do rozwiązania czy zadanie do zrealizowania - więc trzeba rozwiązać i realizować [B]wspólnie[/B].Coś ustalić na początek, a później się tego trzymać. I powtórzę - nie trzeba by teraz urządzać tych składek, gdybyśmy wszystkie tu obecne potrafiły myśleć w kategoriach wspólnotowych. Co rozwadze poddaję w kontekście wszystkich krakvetowych przepychanek, które przecież się nie skończyły magicznie ani nawet nie przycichły.
  8. Melduję, że właśnie złożyłam zamówienie ze zbiórki forum miau - szczegóły tu: [url]http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=126200&start=90[/url]. Razem 930 kilogramów karmy dla psów [w znakomitej większości] i kotów. Na razie pewnie moment potrwają kwestie formalne - zbieraliśmy na konto fundacji, więc przelanie pieniędzy wymaga trochę więcej zachodu. Jak karma będzie gotowa do drogi, będę raportować dalej. Chciałabym też odnieść się do głosów sprzed momentu tyczących głosowania w Krakvecie - gdyby wszyscy zachowali się solidarnie, niniejszych zbiórek z oczywistych względów by nie było. Nawoływanie do kolejnego popisu łamania dżentelmeńskich umów wydaje mi się co najmniej nie na miejscu - warto zatem sprostować tę kwestię, by nikt nie popędził w szczerym odruchu i by znów jaj nie było.
  9. na miau zbiórka trwa. Wieści ze spotkania umiarkowanie nieoptymistyczne - ale też trzeba wziąć pod uwagę, że panie z TOZu mogły zobaczyć zapas karmy dla zwierząt. Tylko dyskretnie przemilczały jej pochodzenie... :/ Trzymam kciuki i wytrwałości życzę!
  10. jestem z lodzi, chetnie pomoge. co mam robic? pzdr guzik
  11. witajcie:) guzik sie cieszy z wami od wczoraj, od kiedy dostal esemesa, ze sendi ma dom:) genialnie:) i slowo wyjasnienia: po dluzszej rozmowie z brazowa doszlysmy do wniosku, ze sendi, ktora miewa mizantropijne nastroje, moze niekoniecznie dobrze czuc sie w sytuacji 'worka kartofli' - czyli zwiedzajac domu moich przyjaciol, jak ja bede w podrozy do poznania, ze bedzie sie denerwowac, czuc porzucona etc. - psica bez jej doswiadczen znosilaby to zapewne lepiej. i ze poczekamy do zimy, czyli sytuacji, w ktorej nie moze byc gorzej. tak sobie pomyslalam, troche wbrew rozsadkowi, ze przeciez sendi moze zaadoptuje ktos, kto bedzie mial bardziej unormowany tryb zycia. ha! i w sumie ciesze sie bardzo, ze postanowilysmy zaczekac. ale! gdyby trzeba bylo przetransportowac psa na trasie lodz-poznan, dajcie znak, mniej wiecej dwa razy w miesiacu tam jezdze. no i gdybym lokalnie w lodzi mogla sie do czegos przydac, tez:) znacie juz moje dosc ograniczone mozliwosci, zawsze moge zaoferowac tymczas, ale raczej psu, ktory zniesie przemieszczanie sie. w razie co - jestem do dyspozycji. pzdr guzik
  12. czesc wykopalam sie spod ziemi. plany podroznicze ustalilam, tzn, wyjezdzam w sobote /jutro, czyli dzis, zalezy jak liczyc/. nie tylko ode mnie to zalezalo, mielismy wyjechac we wtorek, srode, czwartek, wreszcie piatek. przyznam, ze glupio mi bylo pisac, skoro plany zmienialy sie dynamicznie codziennie - a tez rozpaczliwie konczylam artykul, i spedzalam czas raczej na bezmyslnym gapieniu sie w ekran. dodatkowo, do ostatniej mojej wizyty tutaj forum mi 'mejlowalo' zbiorczo, co zostalo napisane, a ze w jakims momencie przestalo mejlowac, uznalam, ze nie ma do mnie wiadomosci. zle uznalam. moze cos zle ustawilam w przegladarce. zdania nie zmienilam, wprawdzie nabieram przekonania, ze to dosc karkolomna decyzja, ale nic to, damy rade, o ile oczywiscie rudolfina mnie polubi, a wy nie utluczecie mnie przy pierwszym spotkaniu /na co zapewne zasluguje/. nie chcialabym, no naprawde, nie chcialabym zawiesc rudolfiny - z doswiadczenia z kotami wiem, ze dokladnie rozumieja, co im sie obiecuje. wiec jak juz dowloke sie do gdanska, dam znac. jesli ktoras z was ma ochote na mnie nawrzeszczec, z pokora przyjme: 606 203627. w kazdym razie przepraszam. lyso mi. jesli mnie zdyskwalifikujecie, sklonna jestem partycypowac w sciepie na hotel dla rudolfiny. pzdr guzik z kotem boleslawem /ktory zrobil sie zaborczy juz na sama wiesc o nowej kolezance, i spi na mnie dzielnie od dni kilku/
  13. czesc przepraszam, wyjechalam na kilka dni od kompa swego, a jak juz maszyny dopadlam, to okazalo sie, ze zapomnialam hasla do forum. w trojmiescie bede we wtorek, planujemy ze znajomym zostac trzy dni jakies. trudno mi okreslic godzine, bo do trojmiasta wybieramy sie stopem - pewnie poznym popoludniem. chcialabym was poznac, no i wy tez musicie mnie zlustrowac, wiec jakos moze przez privmsg wymienmy sie telefonami? pzdr guzik
  14. czesc alez ja pytam najzupelniej serio, bo jak mialam do wydania w cywilizowane rece psy lub koty, przeprowadzalam szczegolowe sledztwo, oraz okresowe inspekcje. jak chyba pisalam, jestem nauczycielka akademicka, chwilowo mocno na rozdrozu zawodowym, niemniej odpowiedzialna finansowo. rudolfina bedzie skazana na jedzenie puszek lub innych rzeczy, ktore nie wymagaja kontaktu organoleptycznego, bo jako wegetarianka od lat dwunastu brzydze sie miesem. no i na czeste podroze, po lodzi i okolicy, bo lubie sie przemieszczac, a majac psice bede musiala przemieszczac sie z psica:) z rzeczy, wydaje mi sie, waznych. od lat osmiu wszystkie zwierzeta moje i moich rodzicow sa pod opieka swietnego weterynarza, ktory wyleczyl je juz niejeden raz w sytuacji, w ktorej inni weterynarze mowili, ze to juz tylko 'uspienie'. jestem w pelni przekonana, ze podejmuje wlasciwe decyzje od kiedy z osiem lat temu obejrzawszy sunie moich rodzicow, postawil sprawe tak: to moze byc to, to albo to, zeby dokladnie zdiagnozowac trzeba by zrobic takie a takie badania, ale pies umrze zanim beda wyniki, kroimy, zobaczymy co wyjme. i pokroil psice. okazalo sie, ze psica miala ropomacicze, od razu schudla dosyc sporo po operacji, czyli wyjeciu owej ropy z narzadem. z miesiac czy dwa wczesniej psica byla w lecznicy calodobowej, bo zaczelo byc z nia zle nagle wieczorem, postawili jakas odczapna i nieprawdopodobna diagnoze i zaproponowali 'uspienie', rodzice sie nie zgodzili, poszli nastepnego dnia do 'naszego' weterynarza, ktory zaczal psice leczyc i zaordynowal badania, w wyniku ktorych leczyl ja na trzystke, bo idiota od usg nie zauwazyl problemow z macica. po miesiacu nagle sie pogorszylo, i - jak napisalam wyzej. psica przezyla w dobrym zdrowiu jeszcze z siedem lat, przez ostatni rok bylo juz gorzej, nowotwor kosci z przezutami. kota klemensa wyleczyl z kalcywirozy, ktora nie wiedziec czemu klemens poduszkowiec nagle zaposiadal nie wychodzac z domu. stan byl wyjatkowo marny. leczyl go tez dlugo z mocznicy, z powodu ktorej klemens zostal w koncu, wobec wizji smierci z glodu, pragnienia i bolu - nie mogl jesc ani pic, ewentualnosc podawania do smierci w meczarniach kroplowek i srodkow przeciwbolowych - 'uspiony'. pisze to w cudzyslowiu, bo caly czas mam wrazenie, ze to taki eufemizm na zatarcie wyrzutow sumienia. ja tam je mam do tej pory. no i jeszcze to, ze nie wpadlismy, ze jak kot sie 'zawiesza' wpatrujac w jakis punkt, to to jest oznaka mocznicy - dowiedzielismy sie, jak juz choroba byla bardzo zaawansowana. jedno dobre, ze teraz juz wiem:/ ostatnio kot boleslaw byl usypiany, teraz bez cudzyslowu, bo mam na mysli narkoze przed wyjeciem sprochnialego zeba. zab zostal wyjety, kot zazastrzykowany antybiotykiem i srodkami przeciwbolowymi, zatargany do rodzicow - w razie gdyby cos bylo nie tak, latwiej z samochodem, noszeniem etc. i czekamy. kot pod kocykiem. godzina, dwie, trzy - nic. szczytem aktywnosci kota bylo strzyzenie uchem. po czterech godzinach zaczelam panikowac, ze cos jest nie tak, dzwonie do lekarza, on do mnie: spokojnie, to jest normalne, daj mu spac, sprawdz, czy reaguje jak mu dmuchniesz w oko, a teraz dmuchnij w ucho etc. zadzwon do mnie za poltorej godziny czy dwie /tak gdzies o polnocy to by wypadalo/. poniewaz kot boleslaw zdecydowal sie wstac i buszowac /oj, jak to smiesznie wyglada, jak kot boleslaw potyka sie o wlasne nogi i powietrze:)/, nie dzwonilam. nastepnego dnia po poludniu telefon - 'moj' weterynarz pyta, czy wszystko w porzadku:D. wiec opieke lekarska rudolfina bedzie miala dobra bardzo /gdyby ktos z lodzi potrzebowal dobrego weterynarza, dam namiary:)/. jesli bedzie trzeba podejmowac wazne decyzje odnosnie leczenia, zglosze problem do konsultacji. smutne opowiesci nagle mi wyszly, choc z optymistycznym, jak mi sie wydaje, moralem. lekarz jest fantastyczny, stawia trafne diagnozy i podejmuje leczenie, jesli sa jakiekolwiek, najmniejsze nawet, szanse na wyleczenie. i nie owija w bawelne, co dla mnie jest nader istotne. poniewaz, nie wiedziec czemu, darzy mnie duza sympatia, w razie potrzeby kredytuje:D, co w mojej dosc plynnej momentami sytuacji finansowej bylo niezwykle wazne. w zasadzie nie wiem, co jeszcze napisac, wiec czekam na pytania ewentualne:) pzdr guzik
  15. czesc proponowalabym przyszly weekend - we wtorek i czwartek musze byc w lodzi, a wydaje mi sie, ze dobrze byloby sprawdzic, co rudolfina o mnie mysli i troche ja z nowa ciotka oswoic, czyt. odwiedzic dwa czy trzy razy, zanim zatarga sie ja do pociagu:) mam nadzieje, ze psica mnie polubi:) i dla odmiany, co chcecie wiedziec o mnie, zebyscie byly przekonane, ze psica trafia w cywilizowane rece? pzdr guzik
  16. [quote name='akucha']:lol: Tak miło czyta się opowiadania o Bolesławie, chcę zobaczyc jego zdjęcie!!! [/quote] hm... mam fote boleslawa w telu, ale nie mam kabelka, zeby wyekspediowac do komp, wiec moge poslac wiadomosc obrazkowa, jesli ktoras z was mi poda numer telefonu:) [quote name='akucha'] A schody i Ruda/Sendi/Rudolfina (dogomaniackie imię :lol:):hmmmm: Pewnie potrafi po nich chodzić... Jest mała, to trochę sama, trochę na rączkach, jakby co... Byle do domu!!!! [/quote] dlatego pytam, ile wazy i czy bedzie na tyle spokojna, ze da sie zniesc. psica moich rodzicow, z powodu raka kosci, ktory zaatakowal przednia lape, nie mogla chodzic po schodach, wiec ja targalismy, ale u mnie sie dziewucha denerwowala /nie mieszkam z rodzicami, wiec psica darzyla mnie ograniczonym zaufaniem/, ja tez sie denerwowalam, w koncu opracowalam metode /u mnie spokojna w miare byla, jak ja niczym worek pod pache bralam, u rodzicow - zupelnie inaczej/, no ale i tak bylo ciezko. a czy psica moze pojechac pociagiem? jesli bede nad morzem, to przyjade pociagiem, samochodem nie dysponuje. jesli nie, to czy macie jakies pomysly? dzieki za informacje o psicy, poprosze jeszcze o jakies szczegoly zdrowotne. jak bedziecie u rudolfiny, to ja podrapcie za uchem od ciotki z lodzi:) pzdr guzik
  17. czesc, wywiedzcie sie, jak rudolfina z kotami, bo ze kot boleslaw jak jakos zaakceptuje to sie spodziewam, jeszcze mi niemilej niespodzianki nie zrobil. instynkt macierzynski ma silny, kiedys przechowywaly sie u mnie dwa malutkie koty /dostalam je dzien przed obrona:) znajomi sie rozstali znienacka, i tam, gdzie wyprowadzila sie wlascicielka, czyli moja serdeczna kolezanka, mieszkala dziewczyna z okrutna alergia na koty, wiec trzeba bylo zestaw bronka + kleofas z zuza wydac/. ze dwa dni chodzil i ogladal toto dziwo, balam sie troche, ale koty byly razne i dawaly rade. uspokoilam sie, jak zobaczylam, jak boleslaw reaguje, gdy ktores piszczy albo sie niepokoi - pedzi z drugiego konca mieszkania, pilnuje. poniewaz koty byly swiezo zabrane od mamy, mialy zwyczaj zasypiania wtulone w boleslawa, a scislej, 'przy piersi', tak dla uspokojenia sobie ciamkaly. i boleslaw chodzil z podrapanym i pogryzionym brzuchem. pozwalal zuzie i kleofasowi wchodzic do wlasnej miski /hobby kota boleslawa jest jedzenie/, z lapami zreszta, tylko patrzyl smutnym wzrokiem, ze mu grzebia. ale najbardziej to byl smutny, jak koty sie wyprowadzily, zwinal sie w klebek w kompletnej rozpaczy. instynkt macierzynski objawia sie tez wobec dzieci, ktorych nie podrapie ani nie pogryzie, nawet jak mu ewidentna krzywde z glupoty robia. bywa obrazony, ale nigdy agresywny, fuka, prycha, ale nie drapie. bo to poczciwe kociszcze. tyle gwoli wyjasnienia, bo rozumiem, instyntka macierzynskie kota boleslawa moga wydawac sie dziwne:) jeszcze jedno, moze byc wazne: mieszkam w bloku na czwartym pietrze, dowcipnie bez windy. rudolfina daje sobie rade z chodzeniem po schodach? jesli nie, to jest na tyle spokojna, i lekka, zeby dac sie zniesc? pzdr guzik ps: ja nie artystka, ja teoretyczka, ucze przedmiotu teoretycznego:)
  18. czesc jak sie nikt nie znajdzie do pazdziernika, to bedzie maniana czyli kombinowanie. problem jest, jak napisalam: mieszkam sama, a poniewaz ucze w poznaniu, to co dwa tygodnie przez poltorej doby mnie nie ma. kot boleslaw, z milosci do cioteczki, jakos to znosi, ja pozniej robie porzadki przeklinajac pod nosem wredote kota, natomiast z psem bedzie problem wychodzenia - nie sadze, zeby w pokojach goscinnych asp zaakceptowali guzika z psem... wiec zacznie sie kombinowanie, co zrobic, zeby pies mial z kim wyjsc. bede szukac znajomych, ktorym mozna psa powierzyc chociaz na ten dzien, mam nadzieje, ze sie uda. no a przede wszystkim, mam nadzieje, ze znajdzie sie ktos, kto bedzie chcial mieszkac z taka slodka ruda psioscia:) kot boleslaw jest przyjazny ludziom i zwierzetom /objawia tez silnie rozwiniety instynkt macierzynski:)/, wiec mam nadzieje, ze sie polubia jakos. wiec bedzie tylko problem logistyczny, kto moze pokochac psa na jeden dzien. wybieram sie jakos nad morze niedlugo, wybrac nie moge od kilku juz lat, wiec moze bede miala dodatkowo motywacje. czekam na wiesci, jak sie sprawa rozwija:) pzdr guzik
  19. witajcie, na forum trafilam, b w komentarzach do bloga daniela passenta przeczytalam o pewnej masakrze. mieszkam w lodzi, mam 28 lat, jestem nauczycielka akademicka. jesli bede mogla pomoc, jestem sklonna zaopiekowac sie ruda, raczej tymczasowo, do pazdziernika - z przyczyn zawodowych czesto wyjezdzam, kot przyzwyczail sie, ze z pelna miska siedzi sobie dzien i czeka /w miedzy czasie sprzata:)/, z psem bedzie trudno. niemniej, tymczasowy dom moge zaoferowac. dajcie znac, jesli moge pomoc. pzdr guzik
×
×
  • Create New...