Jump to content
Dogomania

Tiara i ja

Members
  • Posts

    7
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Tiara i ja

  1. @Sowa cieczka w czerwcu, obie sytuacje wykluczam. Co do wieczornego spaceru - niedawno się przeziębiła więc jest to dość świeże zalecenie weta, więc do niego nie mam zastrzeżeń. Kiedy ja proponuję aportowanie - biegnie za aportem i się bawimy. Nie klepię po głowie. Co do podchodzenia - nie chodzi o to, że idę sobie tak po prostu bo mam kaprys. Chodzi o sytuacje, kiedy to ona przychodzi, niby zachęca a późnej, kiedy wyciąga rękę - kuli się.
  2. Zrozumiałam Twoją merytorykę, nie martw się. Później chodziło mi o całą otoczkę, którą dodałeś.
  3. @Ryss, Kolego, że pozwolę sobie się tak do Ciebie zwrócić - jeśli nie podoba Ci się słowo "karma" to na nie nie patrz. Nie przyszłam na to forum po to, by kłócić się o Twoje osobiste odczucia na temat "mojego słowa karma", w którym podobno czai się zło. Nie wiem jakie zło w tym widzisz ale nie zamierzam dociekać. Oczekuję wyłącznie merytorycznych informacji, nic więcej.
  4. @Ryss, strasznie agresywna odpowiedź. Dla jasności - daję Brit Premium Junior i Rocco. I nie widzę nic złego w słowie "karma".
  5. @wronka a czy nie podawanie nic pomiędzy oznacza też, że mam jej nie dawać smaków podczas treningu? Bo w takim razie w ogóle nie mogłabym z nią ćwiczyc.
  6. Cześć popełniłam błąd sądząc, że dla psa najlepiej będzie, gdy będzie miał stały dostęp do karmy -pies stał się mega niejadkiem. Stąd moje pytanie - czy jest to możliwe w ogóle i w jaki sposób przestawić psa na karmienie o konkretnych porach przy nie zagłodzeniu psa. Czy zadziała tu zasada "jak zgłodnieje to w końcu się nauczy, że jak dostaje jedzenie to ma je zjeść"?
  7. Cześć wszystkim! :) na samym początku chciałbym się przywitać - jestem tu nowa a to jest mój pierwszy post. Nie wiem, czy dobrze wybrałam kategorię, porawcię jeśli nie. I z góry przepraszam za tak dłuuuugi post ale mam ogromny problem, z którym myslałam, że jakoś sobie poradzę ale jednak nie do końca mi to wychodzi. 6 miesięcy temu wraz z chłopakiem adoptowaliśmy psa - kundelek Tiara. Od zawsze była przyjazna do ludzi, dawała się głaskać, cieszyła sę na każdy kontakt. Z psami było trochę gorzej - zapoznanie od zawsze wyglądało tak, że psy obwąchiwały się po pyskach po tym obcy pies chciał przejsć na tyły a Tiara zawijała ogon pod siebie i uciekała. Kiedy obcy pies tracił zainteresowanie i odchodził, Tiara nieśmiało podchodziła do obcego psa, próbując go obwąchać. Obcy pies wracał, ponownie próbował obwąchać - i historia się zapętlała. Przed nami mieszkała w domu tymczasowym z bratem i 2-letnia suką. Kiedy mieliśmy wyzytę przedadocyjną to wesoło bawiła się z psem. Kontakty mieliśmy z nia bardzo dobre, przyjazne, słuchała sę obojga z nas. Spędzaliśmy z nią czas,uczyliśmy sztuczek - UMIAŁA (nie bez powodu podkreślam to słowo) siad, leżeć, łapa, zostań, zostaw, chodziła ładnie na luźne smyczy, zostawała ładnie w domu bez wycia i jęków, reagowała na imię, utrzymywała kontakt wzrokowy, powoli już nawet przychodziła na komendę "do mnie", trzymała się nogi po smuszczeniu ze smyczy. No właśnie,UMIAŁA. Wszystko zmieniło się diametralnie ok.tydzień temu chociaż początki miały miejsce też podczas wyjazdu. ALe po kolei. Sytuacje, które miały miejsce a które mogły wywołać stres u psa: 1. Wyprowadził się nam współlokator. (3 miesiace temu) 2. Chłopak "wyszedł i więcej nie wrócił" - przynajmnej z perspektywy psa (miesiąc temu) 3. Wyjechałam z psem na wakacje na wieś - nowe miejsce,nowi ludzie, nowe psy. ( tydzień po wyjeździe chłopaka) Podczas wyjazdu zauważyłam, że Tiara zaczęła zachowywac się bardziej agresywne w stosunku do ludzi. Wcześniej nigdy nie zdażało jej się wyrywać na przechodnia nawet gdy była spuszczona ze smyczy i biegała po polance w parku. Nie szczekała na ludzi. Podczas wyjazdu zaczęła, nie na wszystkich (na tych, od których nawet ja czułam alkohol, czemu się nie dziwię, ale też na losowe osoby, takie po prostu). Codziennie ćwiczyłam z nią komendy a ona codziennie jakby coraz mniej zaczynała się słuchać. Wreszcie wróciłam do domu i zaczęło się piekło. Pies ujadał pomoim wyjściu przez cały dzień (podczas wyjazdu zostawiałam ją na jakiś czas, żeby nie zapomniała, że czasami musi zostać i, że nie zawsze jestem w domu).Właściwie nawet zamknięcie jej w pokoju, żeby umyć podłogę w reszcie mieszkania kończy się piskami (wcześniej nie było takiego probemu). Przestała reagować na imie,,z potrafi odejść nawet gdy do niej mówię (takie "wypchaj się człowiek"), wyegzekwowanie jakichkolwiek sztuczek graniczy z cudem (no chyba, że w reku masz smaka ale wtedy wygląda to tak, że pies skupia się jedynie na nim. Nawet jak zrobi komendę bez smaka w ręku to jej wzrok od razu leci na miejsce, skąd je wyjmuję. Nie ma smaka - nie ma sztuczki. Po skonczeniu treningu pies jeszcze przez 5 minut chodzi z nosem w podłodze i szuka smaków) Nie przychodzi na zawołanie, ciągnie na smyczy a jak chcę iść dalej to się zapiera stoi jak kamień wptrując się we mnie spode łba ze smutnymi oczami. Jest ciągle zestresowana, mam wrażenie,że się mnie boli ( kiedy podchoodzę, żeby ją pogłaskać to zaczyna się kulić), podczas głaskania już nie merda ogonem. Przestala się bawić sama - ciągle przychodzi, kłądzie się i jęczy, dosłownie jest to jęk. Potrafi wejść pod łóżko i jęczeć do momentu aż nie zejdę i nie spróbuję jej pogłaskać pod tym łóżkiem a czasami nawet głaskanie nic nie daje (mimo, że jest najedzona, po spacerze, wybawiona).Bawię się z nią ale w pewnym momence przestaję (coś w domu musze zrobić), pies przychodzi, siada przde mną i jęczy, zaczyna stukać łapą (a czasami tylko patrzy) i jęczy. Pójdę się z nią bawić dalej. I historia się powtarza. A najlepsze jest to, że potrafi przyjść, jęczeć jęczeć, głaszczę ją a ona potrafi mnie totalnie olać i sobie pójść 3 metry dalej i znowu patrzeć się na mnie i zacząć jęczeć. 3 razy zdażyło się, ze zaczela " ujeżdżać" mi nogę, kilka razy się do mnie " uśmiechnęła" ale nie ugryzła. Byłam z nią u weterynarza - jest w pełni zdrowa, nic jej nie boli. Stąd moje pytanie - czy możliwe jest, że jest to tylko i aż okres buntu (którego jeszcze nie miała), który minie i który trzeba przecierpieć i przepracować z psem, cofnąć się do nauk podstawowych komend, czy jest to jednak coś "większego". Może ktoś z Was miał podobne doświadczenia. Trudno jest mi ocenić co tak naprawdę miało wływ bo nie ukrywam, działo się wiele. Możliwe, że wszystko. Dodatkowo chciałabym Was prosić o radę - jak reagować na te jej jęki? A może w ogóle nie reagować. Boję się, że wzmocnię je w niej kiedy zobaczy, że działają i przychodzę. Z drugiej strony serce mi się kraja kiedy to wszystko słyszę, Druga sprawa - jak reagowac na jej "uśmiechy" i na rzucanie mi zabawek pod nogi po czym zabieranie ich (czytałam w książce "Jak rozmawiać z psem", że to jest "pozwolenie" od psa na zabawę z nim a to nie jest dobre). Bo powiem szczerze - odnoszę wrażenie, że Tiara próbuje narzucić mi nowy porządek w mieszkaniu. I jeszcze kilka informacji, które widziałam, że albo się pojawiają w kazdym wątku albo później o nie pytacie - mamy minimum 3 spacery dzienne, pierwszy jest szybki, przed pracą, drugi jest najdłuższy, koło godziny, czasami więcej z treningiem, bieganiem, szaleństwem, trzeci jest nieco krótszy wg zaleceń weterynarza (żeby się pies nie przeziębił). Jeszcze nie jest wysterylizowana, zabieg jest dopiero za miesiąc. Prócz tego po powrocie z pracy jeszcze ćwiczę z nią w domu sztuczki, biegam, szarpię się zabawkami,skaczę przez drążek, głaszczę i robię co tylko mogę, żeby jej jakoś zrekompensować nieobecność podczas pracy.
×
×
  • Create New...