Na początku chciałam poprosić o nie obrzucanie mnie świniami, bo jak każdy z Was tutaj jestem tylko człowiekiem. Dziękuje.
Adoptowałam pieska, mieszaniec. Mieszka ze mną od roku. Od samego początku pracuje z dwoma behawiorystami, trenerem, weterynarzem, przeczytałam multum opracowań i książek dot. zdrowia psychicznego psów. Problem: bardzo silny lęk, nerwica. Behawiorysta i weterynarz twierdzą, że pies był wcześniej bity i nie przeszedł socjalizacji (nie wiadomo nic o jego pochodzeniu przed adopcją). Wypróbowane metody: terapia, szkolenie, feromony uspokajające, leki.
Pies dalej przejawia silnie nerwicowe zachowania szerokiego spektrum. Od wycia podczas bycia samemu, po gryzienie swojego ogona oraz gryzienie mnie gdy się czegoś przestraszy. A do przestraszenia czasami wystarczy że podniosę rękę po cukier ze stołu.
Pytanie: czy w przypadku silnie zakorzenionych lęków i nerwicy, których nie udało się załagodzić pozytywnymi metodami dopuszczalna jest humanitarna eutanazja psa?
pies ewidentnie się męczy każdego dnia ,nie ma apetytu po napadach nerwicy, zdarzało się mu nie jeść dwa dni, albo ja karmiłam go łyżką czy podawałam specjalne pasty do odżywiania psów. Teraz już boje się, że nie potrafie mu pomóc.
Wiem, że na tym forum jest dużo absolutnych przeciwników eutanazji i wierzących w nieograniczone możliwości pozytywnych metod.
Chciałam zapytać jednak osoby o bardziej umiarkowanych poglądach, co myślą? To jest niesamowicie ciężka sprawa - moralnie.