Jump to content
Dogomania

Szamanka

Moderators
  • Posts

    2270
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    1

Szamanka last won the day on November 27 2009

Szamanka had the most liked content!

4 Followers

About Szamanka

Converted

  • Interests
    husky

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

Szamanka's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

28

Reputation

  1. Swietlik, ale Renalvet to tylko suplement, wspomagacz... Najważniejsza jest dieta, leczenie farmakologiczne - uzależnione od stanu zaawansowania choroby i bieżąca kontrola wyników badań... Sam suplement nie pomoże.
  2. Kropi, przede wszystkim nie lekceważ żadnych objawów, badaj psinkę regularnie, pilnuj diety i słuchaj zaleceń weta. Ale najważniejsze, co możesz zrobić to przytulaj futrzaka, baw się jak najwięcej i korzystaj jak najpełniej ze wspólnego czasu. Bo tak naprawdę nie wiadomo ile go zostało... PNN to koszmarnie podstępna choroba... jednego dnia nikt nie powiedziałby, że pies jest chory, a następnego jest w stanie prawie agonalnym... mnie dość długo wydawało się, że mam wszystko pod kontrolą, a tu BAM! chociaż minęło 15 miesięcy od tamtego koszmarnego dnia, nie pogodziłam się z tym. Ciągle wracają do mnie myśli, że Szaman miał tylko 11,5 roku, jeszcze mógł sobie pożyć... przez bite 4 miesiące nie było nocy, której bym nie przepłakała, przez wiele miesięcy cierpiałam na bezsenność, bo wyrzuty sumienia mnie zabijały po prostu... dziś jest trochę lepiej, choć pustka w sercu nadal ogromna... współczuję każdemu psiarzowi, którego podopieczny boryka się z tą chorobą...
  3. Cóż.... zapewne odezwą się tu zwolennicy dwóch szkół - ci, którzy karmią suchymi karmami nerkowymi i ci, którzy karmią jedzeniem gotowanym. Z resztą jeśli cofniesz się kilka stron wcześniej, to znajdziesz takie dane i dokładne opisy/przepisy. Ja jestem z tych, którzy podawali suchą karmę Royal Canin Renal - oprócz tego nie mógł nic. Kompletnie nic, zero smaczków, kostek itd. Absolutnie żadnego mięsa, bo to białko, które jeszcze bardziej uszkadza nerki... ale bez białka pies chudnie, bo przecież białko to budulec... więc sytuacja patowa... nie neguję żadnej z tych szkół... wiem po prostu, że na gotowanym jedzeniu mojemu psiakowi w błyskawicznym tempie wyniki pogorszyły się i to dwukrotnie.... dlatego wróciłam do karmy suchej....najważniejsze, to regularnie psa badać, żeby mieć parametry nerek pod kontrolą... i żeby we właściwym momencie podjąć szybkie działania.
  4. Mój Szaman nie bardzo chciał jeść karmę nerkową... za to miał ogromną chęć na wszystko inne... na spacerach trzeba było go bardzo pilnować, bo szedł jak odkurzacz.... a wiadomo, że nic mu nie było wolno, więc tym bardziej było mi go żal...
  5. Maghda, a ten cytat a propos czego? Moja koleżanka leczy swojego psa komórkami macierzystymi, ale ma przypadek ciężkiej dysplazji...
  6. Żenada... btw, u mnie kilka dni temu minęło 9 miesięcy odkąd nie ma Szamana... ciągle jestem niepogodzona z jego odejściem... póki co czas nie leczy ran... może trzeba go więcej...
  7. Rozumiem, że to nie było PNN, bo tego się wyleczyć nie da.... ta choroba to wyrok.
  8. Ja też nie znam tego leku. Myślę, że Dyzio jest w najlepszych rękach... po prostu - ciesz się wspólnym czasem i doceniaj każdą chwilę... życzę, by jego stan nie pogarszał się jak najdłużej..
  9. Pestko, cudna ta Wasza pocieszka :) 19 kg i 3 miesiące?? wow!!! toż to kolos będzie :)) mój Szaman w porywach ważył jakieś 25 - 26 kg. wierzę, że nowy psiak to najlepszy lek na złamane serce psiarza... gdyby to ode mnie zależało - już dawno miałabym nowego przyjaciela... niestety w moim przypadku to niemożliwe.. :( na pewno nie da się uniknąć porównań z Warim, robi się to odruchowo... poza tym to jednak dwa różne psy, dwa różne charaktery... jak u ludzi - każdy jest inny... niech się "maluch" ;) chowa zdrowo, bo to najważniejsze... mogę opowiadać o Szamanie, wspominać śmiejąc się przy tym, mogę oglądać jego /nasze zdjęcia. Nie potrafię jednak mówić o jego ostatnich dniach, tygodniach, a już na pewno nie o ostatnim poranku.... te wspomnienia są najżywsze i najbardziej bolą... niby świat kręci się dalej, ale jest inaczej... ciągle czuć pustkę... każdy husky automatycznie zatrzymuje mój wzrok.... a każda podobna mina, ruch, machnięcie ogona sprawia, że zaciska mi się gardło, a w oczach stają łzy..
  10. Marta, u mnie jest dokładnie tak samo... :( Mamy wiosnę, wszystko zbudziło się do życia.... ale wiosna nie cieszy tak, jak kiedyś... ostatnio byłam z mężem na spacerze, on zachwycał się zielenią, słońcem i stwierdził, że mamy piękną wiosnę.. odpowiedziałam tylko: "a Szamanek tego nie widzi.... nie doczekał"... smutno, strasznie smutno... nie wiem czy kiedyś przestanie boleć... tęsknię nieustannie... ;(
  11. A ja doskonale pamiętam ostatnią kroplówkę Szamana... gdy siedziałam z nim na zapleczu u weta, a w tle leciała piosenka, w której refren brzmiał "how deep is your love?".... siedziałam tam, patrzyłam na mojego przyjaciela, łzy kapały mi na spodnie, a w głowie coraz głośniej huczały właśnie te słowa... czy kocham go tak bardzo, by pozwolić mu odejść...
  12. Bou, coś w tym jest... ostatnio spotkałam się z sytuacją, gdy u znajomych trzeba było uśpić psa.... i nikt z domowników nie chciał z nim iść do weterynarza... rozmawiałam z właścicielką, ale było nieugięta, nie chciała i już... tak samo jej mąż i córka... tłumaczyłam, że to przecież członek ich rodziny, że są mu to winni... oczywiście oni go bardzo kochali, i chyba z tej miłości żadne z nich nie chciało iść do lecznicy... wysłali zięcia... którego ten pies się bał i czuł przed nim respekt... ale nawet zięć stchórzył i nie wszedł do gabinetu.... dla mnie to straszne... i choć koszmarny był dla mnie tamten dzień, cieszę się (o ile można tak powiedzieć), że Szaman odszedł w moich ramionach.... bou, wysłałam priv, miałam przepełnioną skrzynkę..
  13. Pestko, ja też bardzo często zastanawiam się co przegapiłam i kiedy tak naprawdę mój Szaman zachorował... przez lata do weta chodziliśmy tylko na szczepienia, zawsze się chwaliłam, że mój pies to okaz zdrowia... niestety, gdy miał jakoś 8-9 lat zaczął mieć krwotoki z dróg moczowych... nie jakieś tam nachlapanych kilka kropek, ale kałuże, które przyprawiały mnie o zawał serca.... natychmiast byliśmy u weta, okazało się, ze na prostacie ma cysty. Dostawał antybiotyk i inne leki, krwotoki znikały... ale przeważnie po niedługim czasie sytuacja się powtarzała. Potem była historia z odparzonymi jajkami... Szaman przysnął sobie na balkonie w słońcu i poparzył jądra... znowu wet, leki, maść do smarowania, okłady... niestety w jednym jądrze zrobił się wodniak i konieczna była kastracja. Wszystko ładnie się zagoiło, ale niestety po 3 miesiącach Szaman zaczął popuszczać mocz. Znowu weci, badania... okazało się, że jedyną rzeczą, która pomagała Szamanowi na nietrzymanie moczu były zastrzyki z testosteronu... żeby już go nie stresować ciągłymi wizytami u weta - nauczyłam się robić je sama. I jeszcze jedna rzecz - nie pamiętam od którego momentu, ale Szaman miał bardzo wysoki poziom białka w moczu. Hmmm...może zbadaliśmy to, gdy zaczął popuszczać? nie pamiętam.. :( cokolwiek byśmy nie robili - nie dawało się zbić tego białka. Próbowaliśmy leczyć to popuszczanie - i nagle po lekach przeciwzapalnych Szaman po prostu zemdlał mi na spacerze... ratowaliśmy go tydzień.... okazało się, że ma 1/3 parametrów krwi...po prostu wykrwawił się do środka - do żołądka... weci stwierdzili, że to cud, że żyje... nic po nim nie było widać, aż po prostu zemdlał... znowu leki, masa zastrzyków, transfuzja krwi... odzyskaliśmy go, ale wtedy było już wiadomo, że wyniki nerek są kiepskie... wtedy pierwszy raz usłyszałam o niewydolności nerek.... jednak weci dawali nadzieję, mówili, że najważniejsza jest dieta nerkowa, że jest szansa, że nie jest to przewlekła niewydolność... wyniki poprawiły się minimalnie.... ale wynik białka w moczu nie drgnął... nadal brakowało na niego skali... tak było do końca, mimo diety nerkowej... potem było tylko gorzej... reasumując: nie wiem czy na nerki wpłynęła narkoza podczas kastracji (miał wtedy 9,5 roku), czy może był to skutek tej "zapaści", którą miał po lekach przeciwzapalnych... nie wiem kiedy się to zaczęło. Nie pamiętam też czy kiedykolwiek wcześniej badałam mu kreatyninę i mocznik... nie mam siły zerknąć w jego książeczkę... Mam sobie bardzo dużo do zarzucenia, ale tak chyba ma każdy, kto czuje się odpowiedzialny za czyjeś życie... i śmierć... Z pacjenta, który bywał u weta raz do roku, Szaman stał się stałym bywalcem... czasem nawet mąż mówił mi, że chyba przesadzam, że ciągle wożę tam Szamana... cóż... sama przed sobą się usprawiedliwiam, że opiekowałam się nim naprawdę dobrze, a że finał był taki a nie inny... kto by to przewidział... zwłaszcza, że uważam, że jeździłam do najlepszych wetów w moim mieście i nie raz czekałam po 2 h w kolejce, żeby zbadali Szamana.. cóż... chyba muszę zaakceptować to, że myśl, że jednak nie zrobiłam wszystkiego już zawsze będzie mi towarzyszyć... a może z czasem to minie... na chwilę obecną tak właśnie myślę i każdą komórką odczuwam brak mojego psiego Przyjaciela...
  14. Od paru miesięcy nie mogę sobie poradzić z wyrzutami sumienia z powodu uśpienia Szamana... jednak gdy Was czytam, mam wrażenie, że oszczędziłam mojemu psiakowi wiele cierpienia... jemu, ale na pewno nie sobie... nie ma się co czarować - przewlekła niewydolność nerek to straszna choroba.... tak, jak już wspominałyśmy tu wszystkie: jednego dnia po psie nie widać, że jest chory, kolejnego wydaje się, że to koniec.... rzuty choroby są straszne i odbierają wszelką nadzieję... ja dałam się oszukać, bo przez dłuższy czas nic się nie działo.. myślałam, że mam wszystko pod kontrolą... tak jak wy - nigdy sobie nie wybaczę, że nie zareagowałam wcześniej, szybciej, konkretniej... do niedawna wyrzucałam sobie, że nie walczyłam dłużej, że trzeba było próbować kroplówek.... ale czytając Wasze historie stwierdzam, że być może poprawiłoby się na chwilę, dzień lub dwa, a koniec i tak by nadszedł... pustka w domu nadal jest straszna... cierpię na nadmiar czasu.... teraz dni coraz dłuższe, więc na siłę szukam sobie zajęć... z zazdrością zerkam na znajomych psiarzy, którzy jak co dzień każdego dnia spacerują ze swoimi podopiecznymi... w piątek pożegnała swojego psa moja przyjaciółka z pracy, bardzo to przeżywa, a mnie przed oczami stają wszystkie kadry z ostatnich chwil z Szamanem... ten wątek również jest świadectwem, że z PNN nie można wygrać... strasznie dużo naszych psich aniołów odeszło w ostatnim czasie... :(
  15. Pestko.... ;( strasznie, strasznie mi przykro... ;( pamiętaj, że zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy... na słowa przyjdzie czas.... trzymaj się...
×
×
  • Create New...