Jump to content
Dogomania

Pelococta

Members
  • Posts

    62
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Pelococta

  1. Odniosę się jeszcze do kwestii wskakiwania na sofę... Mamy taki schemat: 1. Cezar wskakuje na sofę. 2. Mówimy NA DÓŁ, wskazujemy podłogę (ze smakołykiem w ręce zawsze skutkuje), pies schodzi. Czasem to nie wystarcza i musimy go stawiać na ziemi. Oczywiście zaraz pies próbuje ponownie wskoczyć na sofę. Czasem zareaguje na NIE, czasem trzeba wstać i mu zablokować drogę. 3. Pojawiło się warczenie i próby gryzienia w momencie znoszenia psa na ziemię... co robić?? Help :x Wiem, że dużo tu piszę... ale nie chciałabym popełniać jakichś kardynalnych błędów w wychowaniu psa.
  2. Zakładam wątek związany z moim pięknym miastem, ponieważ w tej okolicy nie ma zbyt wielu hoteli, a jednak czasami życie zmusza do pozostawienia czworonoga pod czyjąś opieką :) Chociaż Cezar jest z nami naprawdę niedługo, musieliśmy go zostawić od opieką obcej osoby ze względu jednodniowy nagły wyjazd do miejsca oddalonego od nas o ponad 100 km. Skorzystaliśmy z usług szwagierki właścicielki hotelu Pieseczkowo (w Niechobrzu). Cezara zostawiliśmy tam jedynie na 14 godzin, jednak mogę spokojnie polecić to miejsce. Każdy pies ma osobny kojec w zadaszonym, ciepłym, ceglanym budynku. Każdy kojec posiada posłanie (Cezar skokrzystał z apartamentu VIP - zostało ostatnie miejsce, z materacem z prawdziwego zdarzenia :D), psy wyprowadzane są na solidny spacer 4 razy dziennie. Warto nadmienić, że Pani opiekująca się psami dba o ich komfort psychiczny - cierpliwie czeka, aż pies się zapozna z otoczeniem, pozwala właścicielowi do woli posiedzieć z psem i zamknąć bramkę za czworonogiem po raz pierwszy. Ze szczegółami wypytuje o żywienie, zabawki, nawyki i zwyczaje psa, podchodzi do niego z sercem i uśmiechem. Jest to miejsce "okazjonalne" - klient jest przekierowany do tej Pani, jeśli w Pieseczkowie nie ma już wolnych miejsc. Serdecznie polecam! :) Co do samego Pieseczkowa: niestety mogłam się mu przyjrzeć jedynie zza płotu. Wrażenie pozytywne - zadbane psy biegały sobie wesoło po ogrodzonym terenie, obszczekując przyjezdne osoby ;)
  3. Pelococta

    kliker

    Hm... czytam sobie i czytam, wpadła mi do głowy taka myśl: co by było, gdyby "chwalić" klikerem sikanie/kupanie na zewnątrz u szczeniaka? :) Oczywiście pod warunkiem, że najpierw poćwiczymy i on załapie samą ideę klikera. Czy to w ogóle ma sens? Nie jest to przegięcie?
  4. Udało mi się znaleźć chwilę czasu... :) praca, pies, praca, pies, choroba, praca, pies... Na szczęście dla mnie to sama przyjemność (pies, nie praca :P). Otóż żyjemy sobie już z Cezarem nieco spokojniej. 1. Załatwianie się - zakumał, że trzeba to robić na polu :) w nocy mamy spokój, chyba że przeoczymy czas po jedzeniu i Cezar stwierdzi że nie utrzyma kupy do rana... z sikaniem nie ma problemu (cofam to - jak pisałam ten post, zsikał się na panele... eh :D). Dzisiaj po raz pierwszy został sam aż na 8 godzin, i... sukces! :D na mieszkaniu czysto, nic nie poniszczył. Podsumowując: w nocy i gdy jest sam - zachowuje czystość nawet 9 godzin. Jak jesteśmy na mieszkaniu trzeba z nim wychodzić mniej więcej co 2,5-3 godziny :/ to jest zapewne kwestia tego, że przy nas więcej się rusza, czyż nie? 2. Codzienne "korby" (czyt. szał po sikaniu/jedzeniu) - powoli się uczy, że bawić należy się z umiarem, tzn. bez gryzienia po rękach jak popadnie. Gryzie swojego "skunksa" (piłka z ogonem, obita czymś na wzór pluszu), dobiera się do kostek ze skóry wędzonej, dzisiaj przedstawiłam mu pluszowego koleżkę z Konga, Snugga Wubba. 3. Inne sprawy. Ogarnia komendę "siad", aczkolwiek nie zawsze. Na komendę "spać" wieczorem wycofuje się na legowisko i kładzie się. Nie do końca, ale rozumie komendę "nie" - tutaj mamy największy problem :D nie chcemy, żeby wyskakiwał na sofę w salonie, ale skumanie tej sprawy trochę mu schodzi ;) Pozwoliliśmy mu za to wyskakiwać na parapet - niech ma coś od życia :)) Kupiliśmy klatkę - narazie jest cały czas otwarta, a w środku położyliśmy jego legowisko. Traumy póki co nie widać :) I to by było na tyle. Żyjemy sobie w coraz mniejszym stresie, chociaż zdaję sobie sprawę że minęło dopiero 9 dni - oby dalej, oby coraz spokojniej ;)
  5. Kurczę, a wczoraj byłam z wizytą u rodziców, mogłam zachachmęcić ze 3 stare pluszaki :) byłyby jak znalazł.
  6. Przygotowania do przyjęcia szczeniaka rozpoczęliśmy wiele tygodni temu. Z pełną świadomością konsekwencji, obowiązków oraz przyjemności z całego przedsięwzięcia zdecydowaliśmy się przygarnąć Cezara już teraz. Już widzę jeden duży błąd który popełniamy, dziękuję. Zabawa - od teraz tylko w mieszkaniu. Myślałam właśnie o kupnie "pluszaka". Cezar bardzo lubi poza tym memłać kość ze skóry wołowej, za szarpak i gumową piłeczkę chwyta się tylko od czasu do czasu. Postanowiłam wylać swoją frustrację właśnie tu, na forum - gdzieś moje emocje muszą znaleźć ujście, a przecież przy psie jest to niedozwolone :) Trzymam się w jego obecności raźno, jestem wobec niego pozytywnie nastawiona, a równocześnie spokojna i konsekwentna. Tutaj możecie być spokojni, na pewno nie wyleję swojej złości na psa :)
  7. Dzień dobry wszystkim obecnym! W innym dziale pisałam, że chciałabym zaadoptować psa. Udało się, maluch od soboty jest z nami :) Jest tylko pewien problem... Ma około 3 miesięcy. Był BARDZO rozpieszcany w domu tymczasowym: chodził wszedzie za Panią - nawet do toalety, spał z nią w łóżku na poduszce. Załatwiał się tylko w domu. Staramy się ignorować złe zachowanie, nagradzać go jak jest spokojny i dobrze się zachowuje. Obydwie noce do tej pory przespał spokojnie (pierwszą w naszej sypialni, drugą w korytarzu) - około 22 siadamy przy nim żeby się uspokoił, kiedy się rozluźni i położy nagradzamy go głaskaniem. Kilka minut popiszczy, potem się uspokaja i śpi do rana. W dzień to jest zupełnie inny pies. Wczoraj był meeega wybiegany, umęczony zabawą, udało się go "ogarnąć". Teraz siedzę w pracy, a psem zajmuje się mój narzeczony - niestety, Cezar nie chce biegać na polu, bawić się. Jedyne co mu w głowie to powrót na mieszkanie. A jak już wraca na mieszkanie... czym prędzej sika (dzisiaj zsikał się w legowisku :/), a następnie włącza mu się tryb "opętania". Szczeka, piszczy, chce zabawy - a zabawa to według niego gryzienie po rękach. Staramy się likwidować to gryzienie ("ignor", wstajemy, odchodzimy od niego), jednak rzadko kiedy w emocjach daje się przekonać do gryzienia np. swojej wołowej kostki (chociaż bardzo ją lubi). Czytałam wiele książek, publikacji, na temat wychowania szczeniaka. Ten jednak wydaje się być jakimś szatanem wcielonym... Bardzo Was proszę, doradźcie mi, jak możemy ułatwić sobie życie z Cezarem. Zwłaszcza w kwestii momentów, kiedy to mój narzeczony opiekuje się psem - boję się, że nie wytrzymamy nerwowo przy tym szatanie :/ Ja osobiście mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję z nerwów... Kupić klatkę kennelową i spróbować go przyzwyczajać? A może narazie skupić się na podstawowym posłuszeństwie (imię, puść, siad, zostań) i uzbroić się w cierpliwość? Kupić sobie dużą paczkę leków uspokajających i uzbroić się w cierpliwość....? Pewnie tak.
×
×
  • Create New...