Jump to content
Dogomania

zeldo

Members
  • Posts

    25
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by zeldo

  1. Masz rację, że to się dzieje za często. Objawy rzeczywiście wskazują na to, że konieczna jest wizyta u lekarza wetrynarii: begunki, wymioty, ból. To może być np. trzustka - mój pies miał podobne objawy., ale i inne rzeczy, niestety niepokojące. Jeśli uda się chorobe wczesniej zdiagnozować, to zawsze łatwiej jest ją leczyć. Gdy się zdiagnozuje późno, to często nic już się nie da zrobić. Mój pies przeszedł ostre zapalenie trzystki prawei 3 lata temu, od tego czasu ma trzustkę w stanie zapalenia przewlekłego, ale jakoś ogarniamy sytuację. Bez diagnozy, już bym jej nie miała na pewno.
  2. Niestety we Wrocławiu, nie w Poznaniu. Też kiedyś próbowałam się dostać na UP i się nie udało, a teraz byłam w poradni Vetan 3: http://vetan.wroclaw.pl/o-nas/aktualnosci/a_45,poradnia-neurologiczna tel. 71 725 30 40, 603 998 897. Dzwoniłam w drugiej połowie marca, a najbliższy wolny termin to był koniec kwietnia tak więc około miesiąc oczekiwania na wizytę. Podano mi też adres e-mail doktora mówiąc, że ma w zwyczaju odpowiadać, ale nie dostałam odpowiedzi: [email protected]. Samą wizytę oceniam dobrze. Na stronie chyba nie ma informacji o tym, że doktor Wrzosek tam pracuje, ale dowiedziałam się o tym z Facebooka i naprawdę tam przyjmuje.
  3. Dzięki! Myślę też sobie o antybiotykach. Sama oczywiście nie podam jej antybiotyku, ale wolę się przygotować do rozmowy z lekarzem. Sprawdziłam sobie listę z grudniowego posiewu i te, na które bakteria wykazuje wrażliwość (S) lub odporność (R) albo umiarkowaną wrażliwość (I) to: Antibiotic Escherichia coli (haemolytic) Ampicillin S Amoxicillin S Amoxicillin + Clavulanate S Cefalexin R Cefalotin I Cefovecin S Ceftiofur S Cefpodoxim S Cefoperazone S Cefoperazone S Gentamicin S Tetracycline S Doxycycline S Enrofloxacin S Marbofloxacin S Pradofloxacin S Nitrofurantoin S Sulfamethox./Trim. S Chloramphenicol S Florfenico S Imipenem S Meropenem S Amikacin S Tobramycin S W 2016 i 2017 dostawała Ceporex i Cefalexim i jak widać bakteria się na to, czyli Cefalexin uodporniła. W 2016 roku, po zdiagnozowaniu zapalenia trzustki i przełyku dostała też Convenię (czyli chyba Cefovecin, na który jest niby jeszcze ta bakteria wrażliwa). Problem jest jednak taki, że jest teraz słabsza niż 2 lata temu i boję się trochę takiego antybiotyku, który utrzymuje się w organizmie tak długo (ponad 2 tygodnie), bo gdyby coś poszło nie tak, to nic się nie poradzi. Naczytałam się trochę w internecie o przypadkach śmiertelnych u kotów -stąd ten strach. Jej dawna lekarka prowadząca odradzała jakiś czas temu stosowanie takich leków, które długo działają, ale i zalecała Kolostynę, która obecna lekarka prowadząca odrzuciła z uwagi na nefrotoksyczność i neurotoksyczność. Moja psica miała po leczeniu Cefaleximem i Borgalem w 2017 roku problemy z nerkami (podwyższone przepływy, SDMA na poziomie 17-18, mocznik i kreatynina w normie) i przez około rok brała Semintrę - przepływy się nieco obniżyły i są w górnej granicy normy, podobnie jak SDMA (14). Tak wiec teraz się znów boję pogorszenia po antybiotyku ze strony nerek czy trzustki. Czy ktoś z Was słyszał może o jakichś negatywnych skutkach stosowania Convenii u psów?
  4. Sprawdziłam spis leków, jakie psica przyjmowała od czasu tej feralnej operacji (prowadziłam spis, bo stale jej się pogarszało i chciałam wiedzieć, czego nie może brać). Wygląda na to, że kilka razy dostała w zastrzyku No-spę i Papawerynę i nie widziałam po tym istotnego pogorszenia, ale tylko kilka razy jej to podawano.
  5. Niestety od nocy znów biegunka. Trzeci epizod w ciągu 2 tygodni, 7 raz od listopada 2018. Pies mi słabnie i nie czuje się dobrze, ale niestety prócz zlecania badań nic do tej pory nie wdrożono w związku z tymi biegunkami. Do tego mlaskanie, choć dostała Cerenię. Jej lekarka prowadząca jest do końca maja na urlopie, ale mam nadzieję, że uda się skontaktować mejlowo lub telefonicznie by pomogła zaplanować leczenie i wskazała kogoś, kto ją może leczyć w klinice w zastępstwie. Jestem dość mocno zestresowana, ale myślę sobie tak (uwagi i refleksje mile widziane): 1. Zbieram próbki kału na badanie pod kątem pasożytów. 2. Jutro wysyłam kał na posiew. Od dawna ma odporną na leczenie (antybiotyki, autoszczepionka) bakterię w jelicie (coli hemolotyczna). W posiewie z grudnia niestety wyszła odporność na Cefalexin, a to był jedyny antybiotyk podawany od czasu zapalenia trzustki i względnie go tolerowała. Nie wiem co się uda wybrać z pozostałych możliwych. Jeśli się ustabilizuje, to poczekam na wyniki nowego posiewu (teraz wyślę do Vetlabu, a nie IDEXX), a jak się pogorszy to jednak trzeba będzie chyba wdrożyć antybiotyk na podstawie posiewu z grudnia. Nie brała antybiotyków od wiosny 2017 roku. 3. Zrobię jej badania krwi znowu by sprawdzić czy się coś nie podziało (trzustka, nerki) plus badanie pod kątem chorób odkleszczowych na wszelki wypadek. Co ja jeszcze mogę zrobić? Najgorzej, jak się nie ma zaufanego lekarza i negatywne doświadczenia, bo pogorszenie to zły czas na szukanie nowego specjalisty.
  6. Daję znać, co u nas, może komuś się to przyda. 1. Doktor Wrzosek na podstawie badania i nagranych epizodów nietypowego zachowania orzekł, że to prawdopodobnie geriatryczny zespół kognitywny. Zalecił i rozpisał leki, które można spróbować wdrożyć, jeśli znów się pogorszy plus wskazał alternatywne. Jeśli to by nie pomogło, to mamy też wdrożyć leki antydepresyjne. Oprócz tego potrzymał zalecenie by małą posłać na lasery i/lub akupunkturę - wskazał, że ona może pomóc na ból. Odradza leki przeciwbólowe w jej stanie. Odradza też badania z zakresu neuroobrazowania obecnie z uwagi na zwiększone ryzyko skutków ubocznych sedacji w jej przypadku. 2. Na razie nie wdrożyłam nowych leków, bo nie ma tych epizodów pobudzenia. Jedyne, co zastosowałam (od razu, czyli ponad miesiąc temu) to dyfuzor Adaptil. Przez kilka dni nie było poprawy, ale potem mała się uspokoiła aż do pewnego dnia, gdy znów zaczęła się denerwować (dyszała i sapała, wycia jeszcze nie było) - sprawdziłam wtedy dyfuzor i okazało się, że się skończył. Po wymianie na nowy objawy ustąpiły więc jestem zdania, że to naprawdę działa. 3. Po wizycie u doktora Wrzoska (być może ze stresu) pogorszyło się z układem pokarmowym (biegunka), niestety po tygodniu znów pojawiła się biegunka - udało się ją powstrzymać (najlepiej działa u nas głodówka ponad 8 godzin i potem podawanie przez kilka dni po odrobinie karmy co godzinę, potem co dwie i w końcu co trzy, zwykle dopiero po około 5-7 dniach wracamy do puszki na dzień, co jest u niej standardem, plus podawanie barytu). To już 6 epizod biegunki od grudnia, czemu towarzyszy wzrost TLI >50 (nie da się oszacować dokładniej, badanie IDEXX) przy lipazie i specyficznie psiej lipazie w normie. Wcześniej przez 2 lata TLI wynosiło między 40 a 45, też poza normą, ale jednak mniej niż teraz. Lekarz prowadzący z Poznania stale zleca nam badania, ale nic z nich nie wynika więc szukam nowego. Zawiodłam się też na UCMW w Poznaniu, bo gdy mała była w złym stanie, to mimo że niby leczy się tam od 3 lat, kazano jej czekać 2 tygodnie na konsultację ortopedyczną, która nie trwała nawet 10 minut. Jeśli placówka chwali się współpracą między lekarzami, to chyba nie tak powinno to wyglądać.
  7. O Boże, jaka biedna! Jak wygląda sytuacja, czy coś się poprawiło?
  8. No dobra, dzisiaj byłam z psiną u lekarki prowadzącej i na usg. Znów zbadano mocz - ph jest trochę podwyższone i tyle. Usg takie jak wcześniejsze, poprosiłam o sprawdzenie wszystkiego, co się dało (dodatkowo przełyk, pachwiny itp) - nic nie wykazano oprócz jednej rzeczy - ma bardziej tkliwy kręgosłup niż we wcześniejszych badaniach. Może to ją boli? Dostała Cerenię i Solvertyl (mam jej sama podawać, na wypadek gdyby chodziło jednak o ukł. pokarmowy). Innych leków odmówiono z uwagi na duże ryzyko. Powiedzano, że może to być coś związanego jednak z OUN skoro przy zmianach pogody się pogarsza. Umówiłam ją do dr Wrzoska, ale termin jest za kilka tygodni. Dzisiaj dzwonię jeszcze do rehabilitantki, którą mi polecono i szukam akupunkturzysty w Poznaniu (lasery u niej podobno też odpadają u niej).
  9. Tak sobie myślę, że może źle to wyjaśniłam. Sytuacja wygląda tak, że: - wycie zastąpiło większość innych wokaliz, w szczególności szczekanie, które zawsze było dużo; - nasilone wycie "co chwila" występuje szczególnie po jedzeniu - zwykle trochę sobie pochodziła po jedzeniu, a potem szła spać, teraz nie może sobie znaleźć miejsca, tarza się, "kopie" w posłaniu, chodzi do różnych miejsc pokoju, co chwila wyje, po ok. 30 minutach zasypia i śpi spokojnie, najpierw zwinięta, ale potem już rozłożona na boku; - wycie pojawia się też teraz w okolicznościach umiarkowanie stresujących, jak: drgania spowodowane przez pralkę, to że weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi (zwykle stała pod drzwiami i drapała w nie, teraz też wyje), że ktoś inny wszedł do pokoju itp.; Oprócz tego jest więcej mlaskania, zawsze tak było na wiosnę i jesienią. Mlaskanie nasilało się, gdy pogoda się pogarszała (deszcz), ale podwójna dawka barytu dawała radę i prócz mlaskania mała nie dawała żadnych objawów dyskomfortu. Łączę mlaskanie z bólem, bo gdy jest niespokojna i pojawia się wycie, jest też mlaskanie.
  10. Dziękuję za odpowiedź. Jasne, poproszę o leki przeciwbólowe, bo to rzeczywiście wydaje się być bólem. Myślę też, że może trzeba będzie coś jednak znów spróbować wprowadzić na refluks. Piszę "wydaje się być bólem", bo jest ona też bardzo emocjonalna i ostatnio wydawało się, że to wszystko się dzieje ze stresu, bo doszło też do tego dyszenie i nadaktywność (były już kiedyś takie objawy, ale bez wycia i wtedy lekarze zdecydowali, ze to ze stresu, dlatego zmieniłam sposób wykonywania pracy na prawie w całości zdalny, by z nią jak najwięcej siedzieć w domu). Teraz jednak widzę, że też więcej mlaska i nie dam się już spławić "stresem". Sytuacja mojego psa jest naprawdę bardzo skomplikowana, opisywałam to zresztą na forum (2,5 roku temu wybudziła się głucha z narkozy, miała od razu problemy z ulewaniem, leczono ją na różne sposoby powodując pogorszenie i zapalenie trzustki, zmieniłam klinikę, zdiagnozowano u niej to zapalenie trzustki i do tego zapalenie przełyku, od tego czasu ma układ pokarmowy w stanie zapalenia przewlekłego i problemy z wpustem żołądka i odźwiernikiem. Co 3-6 m-cy jest na kontrolnym usg jamy brzusznej i przełyku, co 3-6 m-cy ma badania krwi szeroki panel geriatryczny plus dodatkowe, leczę ją teraz z Poznaniu w Uniwersyteckim Centrum Medycyny Weterynaryjnej plus konsultuję u dr Gójskiej (ona ją uratowała 2,5 roku temu) w Warszawie i u dr Neski, bo przez jakiś czas miała tez kłopoty z nerkami i trzeba to kontrolować. Jest pod opieką kardiologiczną, ale tu sytuacja była stabilna. Karmiona jest tylko RC gastro Intestinal Low Fat plus (6 razy dziennie małe porcje, podawane z lekkiego podwyższenia w kawałeczkach wielkości paznokcia) i okazjonalnie suplementy (ale je szybko zaczyna źle tolerować) plus Fortiflora plus Karsivan plus siemię lniane plus baryt osłonowo. Problem jest taki, że na większość leków źle reaguje, ma nietypowe reakcje na większość leków także te w iniekcjach, ma alergię na większość rzeczy. Może dostawać Cerenię i Solvertyl, Nospę, ale np. na refluks wszystko źle tolerowała, dlatego dr Gójska zdecydowała o podawaniu barytu, bo ten toleruje dobrze.
  11. Mam pieska po przejściach (komplikacje pooperacyjne), od 2,5 roku ma układ pokarmowy w stanie zapalenia przewlekłego, problemy z trzustką. Jest na karmie trzustkowej. To już starsza psina. Dwa tygodnie temu nagle zaczęła się gorzej czuć - była niespokojna, mlaskała więcej (niestety ma tak z uwagi na problemy gastro, na leki źle reaguje więc dostaje tylko siemię lniane i baryt), zmieniała stale miejsce, miała wzmożoną wokalizację i wyła często. Badania niczego nie wykazały (bez zmian, zrobiony szeroki panel geriatryczny w IDEXXie). Pogoda była wtedy niepokojąca (nagłe pogorszenie, grad itp), po kilku dniach się poprawiło. Niestety jednak znów wróciło wczoraj wieczorem (znów było pogorszenie pogody, ale dzisiaj już jest pogoda lepsza), dzisiaj wycie co chwila, niepokój, mlaskanie. Umawiam ją znów na usg układu pokarmowego plus znów na konsultację wet, ale chciałabym dopytać czy ktoś z Was zna może takie objawy z zachowania swojego psa?
  12. Nie wchodziłam tutaj dawno i nie widziałam, że pojawiły się tu informacje o kolejnych psinkach. Bardzo mi przykro, że Poluni także się to przydarzyło. Moja Esme nadal nie słyszy, nic się nie zmieniło pod tym względem. Do głuchoty się przyzwyczaiła, większy kłopot mamy z trzustką, nerkami i układem pokarmowym (w stanie przewlekłym zapalnym), co jest skutkiem nieprawidłowego leczenia po zabiegu. Zdecydowałam się napisać teraz, bo przeczytałam, że rozważacie psiego towarzysza. U nas się to bardzo sprawdza. Esme nie przepada za innymi psami (nie jest wroga, po prostu mało który pies jej pasuje do bliższego kontaktu). Od dłuższego czasu staram się spędzać więcej czasu w domu rodzinnym, nawet pracuję w większości zdalnie i przez to mała ma więcej okazji do kontaktu z sunią mojej mamy (słyszącą). Bardzo dobrze to na nią wpływa. Zauważyłam, ze czujnie ją obserwuje i jest mocno wyczulona na wszelkie jej sygnały i reaguje wtedy tak, jak ona (np. biegnie do drzwi itp.), Czuje się o wiele pewniej np. wychodzi z nią sama do ogrodu, nie boi się z nią zostawać sama. Naprawdę funkcjonuje o wiele lepiej (raźniej, weselej) niż wtedy, gdy jesteśmy same. Od wypadku stała się spora przylepą, nie czuje się pewnie beze mnie, a tutaj, z drugim psem, pozwala sobie na więcej swobody. Trzymajcie się ciepło!
  13. Ojej, bardzo mi przykro, że i Wam się to przytrafiło :( Bardzo współczuję, dla pieska to na pewno duży szok. Na pocieszenie powiem Tobie, że moja psinka dobrze poradziła sobie z nową sytuacją, choć nie słyszy prawie wcale (w lepsze dni słyszy nie tylko klucze, ale i np. spadające monety, mocne stuki, domofon, a także moje wołanie z bliska). Prócz mojego wołania nie różnicuje jednak dźwięków, na wszystko reaguje jak na domofon. Na początku była zdezorientowana i smutna, chowała się pod kanapę, nie chciała kontaktów z innymi ludźmi. Jednakże bardzo dobrze się przystosowała i już nie wydaje się tym martwić (myślę, że po miesiącu było już pod tym względem prawie ok), nie ma nawet problemów z kontaktami z innymi psami, to raczej ja jestem bardziej czujna, uważam też na nią bardziej na spacerach, szczególnie blisko ulicy. To psinka bardzo nieufna wobec ludzi i kiedyś aby się do kogoś przekonań potrzebowała spokojnego mówienia i smakołyków, po utracie słuchu bała się wszystkich "obcych", przykleiła się do mnie i nie chciała zostawać sama. Wraca to jednak do normy - nauczyła się zwracać uwagi na inne sygnały w kontaktach z ludźmi i o ile ktoś nie wykonuje gwałtownych gestów, pozwala się oswoić, odważnie eksploruje otoczenie (choć nadal bardzo się mnie trzyma, jeszcze bardziej niż wcześniej), nawet jest w stanie podróżować ze mną pociągiem. Naprawdę sobie radzi z tym prawie zerowym słuchem. Piszę to dla uspokojenia, abyś wiedziała, że nawet jeśli Maxiulek nie będzie słyszał, to nadal może być szczęśliwym psem, naprawdę. Tym bardziej, że już się adaptuje, jak piszesz. Miałam wcześniej pod swoją opieką psią staruszkę, która też straciła słuch (działo się to stopniowo), a do tego prawie nie widziała, a mimo to była bardzo wesoła i żywotna. Słuch nie jest chyba dla psów tak ważny jak węch. Mam jednak nadzieję, że u Twojego psiaka sytuacja się poprawi. Może to rzeczywiście po antybiotyku, tym bardziej, że nie ma innych objawów. U nas podziało się coś dziwnego, bo od razu było też ulewanie i w ogólnie różne bulgotanie, a potem jeszcze gorzej. Po mniej więcej dwóch tygodniach (to ten fragment, który pominęłam, bo skumulowały się skutki nieskoordynowanego leczenia w pierwszej klinice) pogorszył się jej stan z układem pokarmowym (do ulewania dołączyły wymioty, bolał ją brzuch), a równocześnie na kilka dni słuch prawie całkiem wrócił. Potem jednak znów się pogorszył. Tak więc wszystko jest bardzo dziwne. Daj proszę znać na forum za jakiś czas. Tym bardziej, że takie informacje mogą się przydać tez innym, których spotka taki pech. Gdy nam się to przydarzyło myślałam, że zwariuję ze strachu. Dziękuje też, że napisałaś o tych ultradźwiękach, bo jeden z lekarzy zalecił właśnie takie czyszczenie teraz (bez narkozy), a mogłoby to pogorszyć sytuację... Trzymam kciuki za Twojego pieska! Uzupełnienie: Jeszcze mi się przypomniało, że w jednej z klinik, gdzie przyjmował neurolog (dzwoniłam wszędzie, gdzie się dało i niestety nie pamiętam, w której) dowiedziałam się, że istnieje możliwość, że nawet jeśli ma to podłoże neurologiczne, to może dojść do poprawy, ale potrwać to może kilka miesięcy, dobrze zatem pewnie, że podajecie Karsivan. Byłabym też czujna czy nie dzieje się nic z uszami i czy nie pojawiają się jakiekolwiek niepokojące objawy neurologiczne (np. nierówne źrenice, przechylanie głowy, trudności z utrzymaniem równowagi), ale jeśli teraz nie ma, to pewnie się nie pojawią, piszę po prostu, bo mi się przypomniało.
  14. Dzień dobry, pomyślałam, że zaktualizuję watek: może komuś się przyda. Dużo się działo, dlatego pisze w punktach. 1. Niestety do tej pory nie jest wiadomo, co się dokładnie podziało podczas zabiegu, pieska nie można poddać narkozie, dlatego nie ma jak przeprowadzić porządnych badań neurologicznych. 2. Po kilku dniach od mojego ostatniego postu okazało się, że mamy jeszcze większy problem niż utrata słuchu: po wdrożeniu antybiotyku powróciło zwracanie pokarmu (zwracała też po wybudzeniu z narkozy), zwracanie pokarmu miało charakter ulewania, prawie wszystko, co zjadła było ulewane. Nie będę się rozpisywać o tym, jak lekarze z renomowanej kliniki, w której przeprowadzano zabieg kierowali leczeniem, bo nawet po 6 miesiącach czuję na nich złość za to, co się działo, dlatego część opisu pominę. 3. Po zmianie lekarza i kliniki zdiagnozowano zapalenie przełyku, żołądka i okolicznych węzłów chłonnych. Sunia była tygodniami na kroplówkach i antybiotykach. Wykluczono przełyk olbrzymi, ale i tak zalecono karmienie z podwyższenia po malutkich kawałkach (gdy je sama ulewanie się utrzymuje) i przez 30 minut utrzymywana w pozycji pionowej. Karma - RC Gastro Intestinal, potem z uwagi na podwyższoną lipazę - RC Gastro Intestinal Low Fat. Zaczęła się jakoś zbierać. 4. Wszystko to mocno ją osłabiło, ma leukopenię, ma podwyższony poziom bilirubiny (choć usg niczego nie wykazuje), na wiosnę nabawiła się infekcji bakteryjnej (biegunki, wymioty) - pierwszy posiew (Vetlab) wykazał szczep gronkowca odpornego na antybiotyku, drugi posiew (IDEXX) - pałeczkę coli. Dostała znów antybiotyk po pierwszej infekcji, ale z uwagi na to, że objawy (biegunki, wymioty) na razie ustąpiły nie wdrożono kolejnego leczenia. 5. Pojawiło się podejrzenie miastenii, ale na razie udało się ją wykluczyć. Kolejne pomiary nie wykazały też problemów z trzustką. Pojawiła się też mała zmiana skórna, ale biopsja pokazała, że jest łagodna. 6. Nadal przyjmuje Karsivan i są dni, że coś słyszy, a są takie, że nie słyszy prawie nic. Wydaje się, że ma to związek z pogodą, co zdaniem lekarza może wskazywać na problemy naczyniowe. Problemy ze słuchem zdają się współwystępować z problemami z ulewaniem i zgagą, co może wskazywać na neuronalne podłoże wszystkich tych problemów. 7. Jesienią przestała pić wodę i pije tylko tyle, ile jej zmieszam z jedzeniem. Karmiona jest nadal z podwyższenia i po kawałeczkach, ale już niższego i bez odstawania po karmieniu, je 4 razy dziennie w mniejszych porcjach. Przyjmuje RC Gastro Intestinal Low Fat mokrą (choć po jesieni żaden parametr trzustkowy nie był już podwyższony, podwyższona jest bilirubina, ale chyba lekarze nie za bardzo wiedzą, co z tym dalej zrobić). Mniej więcej co miesiąc ma badania kontrolne krwi i raz w miesiącu dostaje zastrzyk z witaminą B12. Próbuję włączyć do suplementacji kwas foliowy (ma niedobór), ale na razie zwiększa się po nim zgaga. W ogóle ze zgagą jest problem, ale źle reaguje na leki, które miałyby pomóc więc jedyne, co dostaje to baryt co wieczór (zalecenie lekarza). Dostaje też Fortiflorę i siemię lniane (kleik) do posiłków. Karmię ją po kawałeczku, bo gdy zje lub wychlipie więcej na raz, ma potem jakby rozpryskujące się ulewanie (zwracanie bez tłoczni brzusznej, ale nie po prostu ulanie, nie wiem, jak to lepiej napisać). Jeśli dr google nie kłamie, to może to oznaczać kłopoty z odźwiernikiem. Jest w miarę stabilnie - mała ma swoje małe przyjemności życiowe, ale nie wróciła do pełni formy :( W tym miesiącu ma mieć wizytę u ortopedy, bo jej chód zrobił się bardziej sztywny i czasami pobolewają ją tylne łapy (w stawach),. Na większość podawanych doustnie leków źle reaguje. Nie dostaje żadnych gryzaków ani kości (nie może nawet twardej karmy), nie mogę jej też myć zębów pastą do zębów, a przez pierwsze tygodnie po zachorowaniu w ogóle nie mogłam tego robić, bo kończyło się ulewaniem i pogorszeniem stanu. Próbuję czyścić jej ząbki czyścikiem z jonami srebra, gazą, ale nic to nie daje, takie mam wrażenie - odkłada się osad i kamień. Przy czyszczeniu szczoteczką pojawia się odruch wymiotny. Zastanawiam się nad kupieniem szczoteczki emmi-pet, ale nie wiem czy można ją stosować bez specjalistycznej pasty. Jeśli ktoś ma jakiś rady, co jeszcze można byłoby wypróbować, będę wdzięczna.
  15. Właśnie wyczyściłam pralkę, w której w dniu zabiegu prałam koce, które psina miała ze sobą w szpitalu i podczas podróży oraz w domu w pierwszych godzinach po zabiegu. No i znalazłam coś, co mi wygląda na psi ząb. który to mógłby być ząb? Nie mogę dodać załącznika więc wrzucę zdjęcie do absurdalnego ogłoszenia: http://www.olx.pl/oferta/zab-psi-do-kolekcji-CID767-IDhMPnf.html?action=show&id=262834941&utm_source=serviceletterManageAd&utm_medium=email&utm_campaign=diplayLink Nie wiem, czy takie sytuacje się zdarzają czy też - oczywiście jeśli to rzeczywiście ząb - być może zastosowano zbyt inwazyjne czyszczenie lub coś innego poszło źle podczas zabiegu? Na pewno trzeba jednak zęby małej obejrzeć bardzo dokładnie, może tam coś się dzieje.
  16. mch: bardzo mi przykro, że przydarzyło się to Twojemu psu. Mam nadzieję, że udało się w końcu poradzić sobie z tymi wszystkimi objawami. Takie nieprzewidziane sytuacje są straszne, tym bardziej jeśli decyzja o zabiegu zapadała w celu podniesienia komfortu psa, a nie ratowania życia. U naszego psa nie widzę na razie takich objawów, o jakich piszesz, ale będę czujna. Nie słyszy od dnia zabiegu, zastanawiam się jednak czy ten ból podczas badania ucha nie rozwinął się dopiero po kilku dniach (miała badanie po dwóch dniach i wydawało się, że jest ok, ale badanie było bardzo szybkie).
  17. Dziękuję za odpowiedzi, przez ostatnie dni nie mogłam się zalogować na forum. Przesyłam sprawozdanie z aktualnej sytuacji, minęła 6 doba po operacji: Mała nadal nie słyszy. Wydaje nam się, że w reakcji na bardzo głośne dźwięki (jak uderzanie łyżką o miskę aluminiową) obraca uszami, zdarza jej się też (nie zawsze) zareagować na dźwięk domofonu lub kogoś idącego klatką schodową. Po ostatniej wizycie i dołożeniu antybiotyku (piszę o tym niżej) doszły wymioty (dwa razy, tak jakby ulało się z niej), dlatego antybiotyk w tabletce zastąpiono takim w zastrzyku, ale niestety dzisiaj ponownie mała zwymiotowała raz, kawałek ugotowanej marchewki, który dostała po godzinie od posiłku (tak jakby ulało się jej, bez skurczów). Nie wiem skąd te wymioty. Nie wiem czy zwracanie pokarmu to objaw neurologiczny czy ze strony układy pokarmowego (je to, co wcześniej, ale jest ogólnie wrażliwa pokarmowo). Mała jest mniej energiczna, trochę wycofana, więcej śpi, wydaje mi sie, że słyszę więcej przelewania się w brzuszku, ale może mi się tylko wydaje, częściej wylizuje sobie łapy, ale nie widać u niej innych objawów neurologicznych ani innych zmian. Kilka razy drapała się w prawe ucho. W piątek miała kolejne badania w klinice: - otoskopowe nie wykazało nieprawidłowości, ale przy badaniu prawego ucha sunia czuła silny ból, przez to nie dało się dokładnie obejrzeć błony bębenkowej - podczas zabiegu wyrwano jej następujące zęby: złamany kieł szczęki po prawej stronie, ostatni przedtrzonowiec po prawej stronie, dwa trzonowce żuchwy po stronie lewej; z udzielonych mi informacji wynika, że lekarz podjął decyzję o usunięciu zębów z uwagi na odsłonięte szyjki zębowe (informacja od anestezjologa, na razie brak kontaktu z chirurgiem); miejsca po usunięciu goją się prawidłowo za wyjątkem przedtrzonowca - w miejscu po jego usunięciu nieznaczne zapalenie, ropień (czyli z prawej strony, tej samej, po której boli ucho). - temperatura 38,1 - ciśnienie po 40 minutach konsultacji sys 145 (mankiet 3), sys 163 (mankiet 2) - osłuchowo, jak przed zabiegiem - szmer lewostronny u podstawy słyszalny takze po prawej stronie, tt, 70-80/min, miarowe, na terenie płuc - fizjologiczny szmer pęcherzykowy. Decyzja lekarza: - utrzymanie leku dexaven (zastrzyki co 2 dni, dostała na razie 2 dawki, dzisiaj kolejna) - utrzymanie leku karsivan (2 razy dziennie) - antybiotyk podawany podskórnie (Synulox, dostała jedną dawkę) - wczoraj dostała pół tabletki clavaseptin, ale zwymiotowała i zamieniono to na Synolox - Solvertyl podskórnie (dostała 1 dawkę) - probiotyk dodawany do posiłku W poniedziałek idziemy na konsultację neurologiczną. Odmówiono nam zrobienia testu BAER tłumacząc, że stan małej jest przeciwskazaniem do znieczulenia koniecznego do zabiegu.
  18. Dziękuję. Dzwoniłam do nich, umówiłam się na wolny termin w przyszłym tygodniu. Badanie przebiega pod znieczuleniem (ale nie ogólnym) i trochę się boję interakcji z lekami, które mała bierze teraz. Mam przesłać do centrum diagnostyki słuchu wyniki badań serca, a lekarz zdecyduje czy mała kwalifikuje się do badania. Napiszę może, jak u nas wygląda teraz sytuacja, bo być może kiedyś komuś się to przyda: Zaczęła się 4 doba po zabiegu. 1. Od wczoraj lekarz zdecydował o odstawieniu antybiotyki Stomorgyl (podobno są jakieś przypadki pogorszenia słuchu u ludzi po nim, ale to chyba nie jest nasz przypadek, bo słuchu nie było prawdopodobnie już od wybudzenia z narkozy). 2. Od wczoraj przyjmuje lek przeciwzapalny DEXAVEN (zastrzyk co drugi dzień) i lek poprawiający krążenie w naczyniach mózgowych (KARSIVAN) codziennie. 3. Przeprowadzone w klinice badanie otoskopowe nie wykazało nieprawidłowości. 4. Doktor Sparks napisała mi, że istnieje możliwość, iż doszło do podrażnienia i spuchnięcia trąbki słuchowej. Jeśli tak, to gdy minie obrzęk słuch powinien zacząć powracać. Ciągle mam nadzieję, że to może być nasz przypadek. Na razie nie widzę poprawy.
  19. Dziękuję za odpowiedź. Tak zrobię. Jeśli chodzi o stan zębów: z wcześniejszych konsultacji wynikało, że ma jedynie "mierny kamień nazębny", ale w trakcie zabiegu nagle okazało się, że trzeba wyrwać aż cztery zęby, co lekarz zrobił. Było to dla nas zaskoczeniem, bo czyścimy jej zęby, dostaje tez gryzaki, a kontrole stomatologiczne miała w tym roku aż cztery (raz przy okazji badań kontrolnych, raz u okulisty i dwa razy w tej klinice przez zabiegiem) i za każdym razem wydawało się, że nie jest wcale tak źle. Najwidoczniej jednak było niedobrze, a i ból po wyrwaniu zębów jest nieznośny. Mała jest już starszym pieskiem, ma ponad 10 lat (nie wiemy dokładnie, 3 lata temu ją adoptowaliśmy), ale nie miała problemów ze słuchem ani z uszami. Jedyne zdiagnozowane dolegliwości to choroba zwyrodnieniowa zastawek o lekkim nasileniu i starcze rogowacenie soczewki oraz niskie ciśnienie oczne i łzawiące oczy. Ma też chorobę lokomocyjną. Nie wiem jednak czy to może mieć jakiś związek. Na szczęście kilka komend ćwiczyliśmy od razu w wersji słowo-gest (aby było łatwiej, gdy się zestarzeje) więc nie startujemy całkiem z niczym.
  20. Dzień dobry, wiem, że to stary post i piesek musiałby mieć bardzo dużo szczęścia, aby nadal być z Tobą, ale chciałam zapytać czy udało się poprawić stan pieska? Niestety mam nieco podobną sytuację - mój starszy piesek stracił słuch po operacji pod narkozą (zabieg stomatologiczny) i staram się znaleźć pomoc, a weterynarze niestety nie wiedzą, co się mogło stać.
  21. Dzień dobry, czy jest na forum ktoś, kto zetknął się z przypadkiem utraty u psa słuchu po leczeniu stomatologicznym pod narkozą? Niestety takie coś zdarzyło się mojej psince i nie wiemy, co robić, a W poniedziałek miała operację w warszawskiej klinice, oczyszczono jej zęby pod narkozą, kilka wyrwano, do tego wycięto brodawkę na skórze. W zabiegu asystował anestezjolog, powiedziano nam, że wszystko poszło dobrze. W poniedziałek i we wtorek dochodziła do siebie, była obolała i wycofana, prawdopodobnie już wtedy nie słyszała (nie reagowała na dzwonek, po operacji nie zareagowała na imię, ale kładłam to na karb efektów narkozy/leków przeciwbólowych i samego bólu). Drugą dobę po zabiegu zaczęła czuć się lepiej, więcej wstawać, wtedy zauważyliśmy, że nie reaguje na imię ani komendy. Niestety, okazało się, że nie słyszy nic za wyjątkiem dźwięku uderzających o siebie kluczy (piszę to, bo wciąż mam nadzieję, że skoro cokolwiek słyszy, to nie wszystko stracone). W klinice nikt nie wie, co się mogło stać. Nigdy nie zdarzył im się taki przypadek. Podobno bywa tak u kotów, gdy stosowany jest rozwieracz stomatologiczny, ale oni takiego nie stosują. Na polskich stronach internetowych nie znalazłam niczego, znalazłam jednak artykuł amerykańskich lekarzy, w którym przedstawiono takie przypadki. Niestety utrata słuchu jest w takim przypadku nieodwracalna. To ten tekst: Stevens‐Sparks, C. K., & Strain, G. M. (2010). Post‐anesthesia deafness in dogs and cats following dental and ear cleaning procedures. Veterinary anaesthesia and analgesia, 37(4), 347-351. Skontaktowałam się z doktor Sparks i wygląda na to, że pieskowi trzeba byłoby przeprowadzić test BAER. W lecznicy, w której leczymy psiaka nie przeprowadzają badań słuchu, podobno w całej Warszawie nie ma żadnego weterynarza specjalizującego się w laryngologii. Dostaliśmy dla małej zastrzyki przeciwzapalne i lek poprawiający krążenie krwi w naczyniach mózgowych, ale chciałabym poszukać innej pomocy. Patrząc na mojego smutnego, przestraszonego psa, którego świat stracił nagle jeden wymiar, trudno mi zachować bierność. Być może jest tu ktoś, kto słyszał o podobnym przypadku i mógłby coś doradzić?
  22. Dzień dobry, to mój pierwszy post na forum, choć nie pierwsza wizyta u Was. Obawiam się, że potrzebuję wsparcia... Nie chcę zanudzać Was całą historią, ale pisząc w skrócie: Kilka miesięcy temu przez przypadek zobaczyłam ogłoszenie pieska ze schroniska i choć w najbliższych latach nie planowałam podejmowania się opieki nad zwierzakiem (miałam ambitne plany życiowe) cos się we mnie uruchomiło i nie mogłam jej tak zostawić. Nie mogłam sama adoptować psinki (mieszkałam głównie za granicą, pracowałam w 3 różnych miastach i żyłam na walizkach) więc szukałam dla niej domu. Niestety różne ogłoszenia nic nie dały więc znalazłam pracę w Polsce, przeprowadziłam się i adoptowałam psinę. Mała jest u mnie od niecałego tygodnia, powoli się poznajemy i wyznaczamy reguły, ale niestety nie jest dobrze. Spodziewałam się różnych kłopotów ze zdrowiem, zważywszy na to, że suczka ma już około 7 lat i spędził w schronisku ponad 6 miesięcy, ale niestety okazało się, że jest naprawdę niedobrze. Wyczułam u Esme (tak ją nazwałam) guzy na listwie mlecznej. Udało nam się wczoraj wcisnąć na konsultację do doktora Jagielskiego i wiemy, że guzów jest aż 8 :( Niestety z uwagi na to, że była w sierpniu sterylizowana, a obecnie ma też inne kłopoty ze zdrowiem (wyłysienia ze zmianami skóry - czekam na wyniki badań; podejrzenie choroby układu moczowego - popuszcza trochę w domu i posikuje partiami na spacerach, tak po troszeczku, nawet pierwsze poranne oddawanie moczu jest skąpe i składa się z 3-5 posikiwań; do tego świąd, zgrubienia w różnych miejscach, łzawienie i katar oraz zły stan zębów) musimy czekać z zabiegiem. Mamy leczyć inne rzeczy i zgłosić się za miesiąc - wtedy dopiero zrobią jej RTG i sprawdzą czy nie ma przerzutów, a do tego inne badania i jeśli będzie się kwalifikowała na zabieg (oby tak było!) czeka ją wycięcie chyba wszystkich sutków (1 albo 2 zabiegi). Jest mi jej tak bardzo szkoda, widzę jak powoli zaczyna cieszyć się życiem, jak lubi spacery, szaleje z zabawkami i jak się otwiera przede mną i daje poznać. Czuję się bezsilna i przerażona. Staram się ją traktować jakby nic się nie działo i myśleć optymistycznie. Szkolę ją i wychowuję, wyznaczam też zasady i szukam dobrej karmy (różnie reaguje na jedzenie, ma sporo gazów i bulgotów w brzuchu po wszystkim), a do tego staram się zanadto nie uzależniać od siebie, co przychodzi mi z trudem. Ona pokazał mi za to np., że umie aportować :) Pewnie gdyby nie to, że mam ogólnie kiepski okres życiowy, dałabym sobie jakoś radę i po prostu starała się cieszyć tym, że mogę Esme dać lepsze życie i dobrą opiekę weterynaryjną, której nie miałaby w schronisku, ale niestety tak się składa, że psują się chyba wszystkie sfery mojego życia i po prostu jestem u progu załamania ze stresu. Dopiero od tygodnia mieszkam w Warszawie i nie mam tu żadnych bliskich ludzi (mam kilku znajomych, ale nie jestem w stanie się z nimi spotykać, bo musiałabym udawać, że mam się dobrze i wszystko jest ok), w nowej pracy mi się za bardzo nie układa, w rodzinie się nie układa, niespodziewane wysokie wydatki weterynaryjne znacznie mnie obciążyły, a do tego jestem tuż przed obroną doktoratu i powinnam tylko siedzieć i się uczyć, a nie dość, że od 2 tygodni nie mogę ustalić terminów egzaminów doktorskich (jest to trudne, bo mieszkam kilkaset kilometrów od mojej uczelni, a profesorowie mi nie odpisują), to jeszcze w każdej chwili mogę dostać drugą recenzję rozprawy i wyznaczą mi termin ostatniego egzaminu i obrony, a na naukę nie mam już ani czasu, ani sił. Poza tym nie wiem, na kiedy zapisać Esme na następną wizytę u doktora Jagielskiego (powinnam to zrobić jak najszybciej, bo potem nie ma terminów), bo nie znam terminu obrony (po prostu mi ją wyznaczą i nie będę miała wpływu na dzień ani godzinę). Nie mówiąc już o tym, że nie wiem, jak dam sobie radę z pracą i opieką nad Esme po zabiegu - nikt niestety nie da mi urlopu na opiekę nad psem, a obawiam się, że zabiegi pochłoną resztę moich oszczędności i na petsittera nie będzie mnie już stać. No to pomarudziłam ;) Wiem, że mam teraz chwilowe załamanie, bo zmagam się z tym wszystkim sama i jeśli coś się poprawi, to łatwiej mi będzie radzić sobie z resztą. Patrzę teraz na Esme machającą do mnie radośnie ogonkiem i chce mi się płakać, jak myślę o tym, co ją czeka :( Czy ktoś z Was słyszał a ogóle o tym, aby piesek z aż 8 guzami na sutkach przeżył?
×
×
  • Create New...