Jump to content
Dogomania

MiaDevlin

Members
  • Posts

    14
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by MiaDevlin

  1. Porozmawiam jutro z Mamą nt. Selinki - to ciężki orzech do zgryzienia, ale spróbuję. W takim razie zaczynam zbierać na te trzy sterylki :)
  2. Missieek - ile potrzeba na sterylki dla dziewczyn? Ja i Gabi (dawna Teri) przyłączymy się do zbiórki :))) Strasznie się cieszę, że wzięłam Teri, to taki przekochany plastuś jest, moja sunieczka, śpi ze mną i na krok mnie nie odstępuje :) Byłyśmy ostatnio na wizycie u weta i pan doktor stwierdził, że chyba jej dobrze u mnie, bo ma o 2kg za dużo i zalecił odchudzanie ;) Selinka mi się strasznie podoba z maluchów, ale nie wiem czy moja Mama zgodziłaby się na trzeciego psa ;) Daj znać proszę, ile trzeba uzbierać :) Nietoperz w swym ulubionym miejscu (w moim łóżku) :) [URL=http://imageshack.us/photo/my-images/849/2012010612m.jpg/][IMG]http://img849.imageshack.us/img849/8973/2012010612m.jpg[/IMG][/URL] Uploaded with [URL=http://imageshack.us]ImageShack.us[/URL]
  3. Dziękuję :) Nie sądziłam, że z Niej takie diabolo będzie, po nieśmiałości i strachu nie ma śladu, teraz to jest mały piesek z silniczkiem w pupie, biega, bawi się, zaczepia i je za dwoje :) Cieszę się, że kolejne małe Coś ma w sobie radość i swój ciepły, kochający dom :)
  4. Zdjęcia Gabi (Teri) z nowego domu - kanapy, łóżka, to Jej królestwo :) [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/338/gabi3am.jpg/"][IMG]http://img338.imageshack.us/img338/9987/gabi3am.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/510/gabi4m.jpg/"][IMG]http://img510.imageshack.us/img510/1995/gabi4m.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://imageshack.us/photo/my-images/88/gabi5m.jpg/"][IMG]http://img88.imageshack.us/img88/4475/gabi5m.jpg[/IMG][/URL] [U][URL=http://imageshack.us/photo/my-images/21/gabimm.jpg/][IMG]http://img21.imageshack.us/img21/2672/gabimm.jpg[/IMG][/URL] Uploaded with [URL=http://imageshack.us]ImageShack.us[/URL] [/U]
  5. Tak, zgadza się Teri ma już domek w Krakowie :) Teraz nazywa się Gabi i już dokazuje ze swoją przybraną siostrą - Sonią. To psinka, która zaliże człowieka i wyprzytula za wsze czasy :) Wniosła mnóstwo energii do mojego domku, choć na początku była mocno przestraszona. Umie już chodzić na smyczy i pomału uczy się zachowywać czystość :) Miała być Gusia, ponieważ ja uwielbiam duże psiaki i aktywne, ale została wybrana Teri - ujęła moją Mamę za serce i nie było zmiłuj się, mnie też zdobyła w kilka minut ;) Postaram się wrzucić jakieś zdjęcia z nowego otoczenia. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie ! :)
  6. Proszę o pw (z nr konta i danymi), chciałabym zapłacić za kastrację Gapcia oraz troszkę informacji na jego temat, postaram się popytać znajomych czy ktoś takiego ślicznego chłopaczka nie zechce :)
  7. Tak bardzo się cieszyłam, że będzie miała dom, miłość, swojego człowieka :( Biegaj kochana i szczekaj z radości [']
  8. Mam pytanie, czy Mustafa toleruje inne psy, a w szczególności suczki? I czy jest wykastrowany? :)
  9. Mam pytanie, czy Tosia (jamniczkowata) została adoptowana? Jest wypisz-wymaluj jak sunia, którą straciłam 2mce temu, na wylew :( Czy pod Wasza opieką są jeszcze takie pieski w typie Tosi? Serdeczności!
  10. Gosierra, dziękuję, że mi odpisałaś. Ból po stracie przyjaciela jest ogromny :( Ja dziękuję Jej za to, że oszczędziła mi decyzji o uśpieniu, nie potrafiłabym odebrać Jej życia. Ciężko jest myśleć o nowym psie, mam jeszcze jednego, sunię, która jest z nami od 2 lat i tamta psina była dla niej jak matka, ale i tak wciąż myślę o tej, którą utraciłam, była wyjątkowym psem. Wiem, że na pewno przygarnę jeszcze jakiegoś psiaka ze schroniska, ale za jakiś czas, dzisiaj, każdy kąt, każde miejsce przypomina mi o ukochanej suni. Ona na szczęście już nie cierpi i mam nadzieję, że biega sobie teraz radosna za Tęczowym Mostem. Serdeczności!
  11. Dołączę i swoją opinię - niestety odradzam leczenie w Amavecie, przy ul. Centralnej. Moja psina umarła tam ledwie trzy dni temu - bez diagnozy, z leczeniem po łebkach, bez jakichkolwiek badań. Leczyłam tam już swojego pierwszego psa i również odszedł bez diagnozy i po leczeniu tak chaotycznym, że nawet mnie laika, zaczęło to zastanawiać, czy to aby na pewno można nazwać leczeniem. Chaos, pacjenci w dużej ilości, niezdecydowanie lekarzy i niestety brak sensownego podejścia i zainteresowania się psem, tzn: jeśli przyjmuje mnie Pani A, to jeśli jest i następnego dnia w pracy, to powinna mnie też przyjąć bo najlepiej zna sprawę i stan psa i powinna chociaż spróbować dotrzeć do sedna, co też psu dolega. A tak, trzech lekarzy i jeden technik i zero informacji i diagnozy. Nie potrafią przeprowadzić wywiadu z właścicielem, musiałam sama im mówić od A-Z co się działo, a z ich strony tylko wzruszenie ramion i brak jakichkolwiek prób zdiagnozowania choroby, brak pytań o stan psa. Gdybym po raz 5ty nie przypomniała lekarce, że pies nie wypróżniał się 2 dni, to bez cewnikowania nerki mojego psa by kompletnie przestały działać. Zlecają badania, po czym ich nie wykonują, a w rezultacie psa leczy 4 lekarzy i żaden nie wykonuje zaplanowanych badań i tak naprawdę nie wie, co psu dolega. Lakoniczne informacje, bez ładu i składu i tylko właściciel ma się dopytywać i domyślać, co to ma oznaczać. Moja sunia była okazem zdrowia, radosna, na nic nie chorowała. Nie wiem co ją zabiło w zaledwie cztery dni. Na przedostatniej wizycie usłyszałam, że pies z tego wyjdzie w 100% (tylko ani ja, ani lekarz tak naprawdę nie wiedzieliśmy, z czego ma wyjść), że to tylko kwestia czasu, a dziś, psa już nie ma. Właściciel z psem w ciężkim stanie i tak musi odczekać swoje w kolejce, w poczekalni - mój pies ledwo oddychał, charczał i ziajał, ale i tak właściciele lecznicy (by nie wymieniać z nazwiska) przechodzili obok mnie i psa obojętnie, a na moje pytanie, czy mogliby nas przyjąć, usłyszałam, że są inni pacjenci. Owszem byli, cztery psy do szczepienia, które mogło zaczekać te przysłowiowe 15 minut... Bez komentarza pozostawię poziom empatii pracujących tam lekarzy, rozumiem, że dla ich zdrowia psychicznego nie mogą przeżywać każdego przypadku, ale mogliby przynajmniej znaleźć w sobie odrobinę taktu i nie traktować zwierząt i ich właścicieli oschle i gburowato, tak jakby życie ukochanego zwierzęcia było nic niewarte.
  12. Moja najlepsza Przyjaciółka, Noreczka, która dzielnie wspierała mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia odeszła nagle i niespodziewanie. Jeszcze tydzień temu biegała ze mną na spacerze, pełna życia, szczęścia i miłości do ludzi i swojej współtowarzyszki, Soni. Pozostawiła pustkę i ciszę, której nic nie jest w stanie wypełnić... :( W całym żalu i smutku po Jej stracie cieszę się, że mogłam ją wyrwać ze schroniskowego życia i choć na chwilę uszczęśliwić i pokochać całym sercem. Kocham Cię Maleńka, dziękuję za te cudowne 7 lat razem... Śpi spokojnie, mój Aniołku :* [IMG]http://img851.imageshack.us/img851/1641/noreczka.jpg[/IMG] [IMG]http://%3Ca%20href=http://imageshack.us/photo/my-images/13/nora2p.jpg/%20target=_blank%3E[IMG]http://img13.imageshack.us/img13/7046/nora2p.jpg[/IMG][U][IMG]http://www.dogomania.pl/%3Ca%20href=http://imageshack.us/photo/my-images/11/nora2.jpg/%20target=_blank%3E[IMG]http://img11.imageshack.us/img11/2734/nora2.jpg[/IMG][IMG]http://www.dogomania.pl/%3Ca%20href=http://imageshack.us/photo/my-images/11/nora2.jpg/%20target=_blank%3E[IMG]http://img11.imageshack.us/img11/2734/nora2.th.jpg[/IMG][IMG]http://www.dogomania.pl/%3Ca%20href=http://imageshack.us/photo/my-images/11/nora2.jpg/%20target=_blank%3E[IMG]http://img11.imageshack.us/img11/2734/nora2.th.jpg[/IMG][/U][IMG]http://naforum.zapodaj.net/5305fa2f0561.jpg.html[/IMG] [IMG]http://www.dogomania.pl/%3Ca%20href=http://imageshack.us/photo/my-images/13/nora2p.jpg/%20target=_blank%3E[IMG]http://img13.imageshack.us/img13/7046/nora2p.th.jpg[/IMG]
  13. Witam serdecznie, Piszę do Was, z nadzieją, że mnie zrozumiecie bardziej niż ktokolwiek inny. Od trzech dni (od śmierci mojej ukochanej suni) żyję jakby w letargu - to była niespodziewana śmierć, zaledwie 8letniego, zdrowego psa, nie potrafię się z tą sytuacją pogodzić. Nie jestem w stanie wytłumaczyć tej straty (nie tylko w sferze emocji, ale również w kwestii medycznej). Zacznę może od początku - z nadzieją, że ktokolwiek z Was, może znajdzie się wśród dogomaniaków jakiś lekarz weterynarii - będzie potrafił ulżyć mojemu sumieniu i rozumowi i pomoże mi to wszystko racjonalnie pojąć. Zacznę od początku: moja sunia była okazem zdrowia (miała dwa razy ciąże urojone i raz przeziębienie stawów tylnych łapek, po 2 dniach i leku przeciwzapalnym doszła do siebie), na nic przewlekle nie chorowała, miała apetyt, była zaszczepiona i wysterylizowana; w poniedziałek (15.08) pół dnia spędziła na zabawie z moim drugim psem w ogrodzie, a później tradycyjnie na popołudniowej drzemce. We wtorek (16.08) rano zaczęła mieć problemy z chodzeniem, od czasu do czasu przysiadała i miała problemy ze wstawaniem, zdecydowałam, że nie będę czekać i od razu pojechałam do lecznicy. Pani doktor zbadała ją palpacyjnie, zmierzyła temperaturę - była w normie, sprawdziła odruchy neurologiczne - również poprawne, jedyną zauważalną "dolegliwością" był niedowład tylnych łapek i problem z utrzymaniem główki. Zaaplikowała jej środek przeciwbólowy i przeciwzapalny - niestety, nie jestem w stanie odczytać pisma lekarki i kazała być następnego dnia. Jeszcze tego samego dnia pojawiły się objawy niedowładu przednich kończyn i problem z unoszeniem głowy, trudność w oddychaniu, sunia nie mogła się wypróżnić, bo po prostu cała rozpłaszczała się na podłodze, nie jadła, nie miała ochoty pić, jednak machała jeszcze ogonkiem i była ożywiona, próbowała się poruszać - wyglądało to jak poruszanie się węża, takie zygzakowate ruchy. Natychmiast pojechałam do lecznicy - wykonano badanie EKG, wszystko było w normie za wyjątkiem załamań przedsionków, ale lekarka stwierdziła, że mogło to być wywołane złą tolerancją leków podanych kilka godzin wcześniej. Psina mocno się śliniła i ziajała, jakby na dworze było niewiarygodnie gorąco. Pani doktor zaaplikowała mojej suni Rapidexon, Calcium i Betamox i odesłała nas do domu. W nocy trudności z oddychaniem się nasiliły i sunia przestała unosić głowę i merdanie ogonkiem ustało. Z samego rana (w środę 17.08) pojechałam znów do lecznicy - psiną zajęła się inna pani doktor, która chyba w natłoku wizyt (w lecznicy był ogromny ruch), nie bardzo zwracała uwagę na to, co do niej mówię. Stan psa był gorszy, niż dzień wcześniej, psina charczała i miała ogromne problemy z oddychaniem. Otrzymała: Vecort, glukozę 75 mg domięśniowo, Furosemid i jeszcze jeden lek, ale nazwy nie mogę nijak odczytać. Kazała nam zaczekać, żeby zobaczyć czy sunia nie będzie miała alergii na któryś z leków. Po 30 minutach spędzonych w poczekalni, zapytała mnie czy pies oddawał mocz (na samym początku wizyty mówiłam jej trzy razy, że od 2 dni pies się nie mógł wypróżnić), zaordynowała cewnikowanie - pies leżąc najpierw na boku, a później na plecach zaczął strasznie charczeć i miał wyraźne problemy z oddychaniem. Jednak nie wzbudziło to zainteresowania lekarki, która zajęta innymi pacjentami zleciła wykonanie cewnikowania innemu lekarzowi. Po całym zabiegu, sunia była troszkę spokojniejsza, choć nadal mocno ziajała. Pani doktor kazała przyjść następnego dnia na pobranie krwi. Noc był najgorsza - pies miał ogromne problemy z oddychaniem, nie pił, o jedzeniu nie było mowy, tylko ruszała oczkami, głowy nie mogła utrzymać, momentalnie "leciała" jej na boki. Rano we czwartek (18.08) zjawiłam się punktualnie na pobranie krwi, znów przyjęła nas inna lekarka i w rezultacie nie pobrała krwi, tylko zaordynowała RTG. Wciąż nie wiedziałam co jest mojemu psiakowi i jakie są podejrzenia lekarzy. Zdjęcie wykonano (wykonał je znów inny lekarz, który następnie się nami zajął - pani doktor poszła przyjmować innych pacjentów); znów opowiedziałam całą historię choroby, objawy, etc. - lekarz badał odruchy neurologiczne, wszystkie były poprawne za wyjątkiem zginania łapek (pies po prostu, kolokwialnie rzecz ujmując "przelewał się" przez ręce i na łapach w ogóle nie stawał) były w porządku. Nasiliło się ślinienie i znów pies miał problemy z oddychaniem. Zdjęcie rtg wykazało delikatnie powiększone serduszko, czyste płuca i troszkę powietrza w żołądku - zapewne z powodu ciągłego ziajania. Lekarz poprosił o konsultację drugiego, starszego doktora, ten rzucił okiem na rtg i stwierdził: "to objaw neurologiczny, kręgosłup bez urazów" i poszedł. Czekałam ok 20 minut przy stole rtg, aż ktokolwiek wróci i powie mi co się dzieje. W tym czasie wszyscy lekarze przyjmowali pozostałych pacjentów. Pies coraz trudniej oddychał. Po pół godzinie poprosiłam lekarza o informację, czy nadal mam czekać, czy mój pies dostanie jakieś leki. Zaaplikował jej: Betamox, drugi lek na C (ale jest on nie do odczytania - catosol lub coś podobnego), Dexafort oraz Furosemid i zalecenie by jej nie poić i zgłosić się za dwa dni do kontroli. Na moje pytanie, co właściwie jej dolega, stwierdził, że najprawdopodobniej jakiś mikrowylew,ale że nie jest pewien, ale pies wyjdzie z tego w 100%, że to tylko kwestia czasu - zależy jak sunia zareaguje na sterydy. Uspokojona wróciłam do domu - pies czuł się dobrze, problemy z oddychaniem ustały, była ożywiona, machała ogonem, choć nadal dokuczał jej paraliż łapek przednich i tylnych. Noc z czwartku na piątek przyniosła radykalne pogorszenie stanu psa, ciężko łapała oddech, ziajała, śliniła się niesamowicie i nie była w stanie już nawet głowy podnieść. Czekałam do 14ej następnego dnia z nadzieją, że będzie lepiej (lekarz kazał nam być dopiero w sobotę), ale pies zaczął mi sinieć (dziąsła i język) i mocno się wysilał by złapać oddech, a z pyska dosłownie jej się ślina wylewała. Natychmiast pojechałam do lecznicy - po 5 minutach w poczekalni wniosłam psa i jak się okazało, była w stanie przedagonalnym, wodziła za mną wzrokiem, ale ledwo łapała oddech; po kilku chwilach serduszko stanęło, dostała zastrzyk z adrenaliny, lekarka wykonywała masaż serca, psina otrzymała jeszcze jakiś lek (wtarty bezpośrednio do śluzówki pyska), ale to nic nie dało. Całe dziąsła i język miała zsiniałe, wręcz czarne. Po 3 minutach lekarka zauważyła mocz na stole i stwierdziła, że pies nie żyje :( Podniosła ją pyskiem od dołu by sprawdzić, czy nie było wody w płucach - nie było, a następnie zapytała czy ją biorę, czy zostawiam. Oczywiście, wzięłam, by pochować ją w ogródku, gdzie leży mój pierwszy pies. Do dzisiaj jestem w szoku - nie potrafię się pozbierać, nie spodziewałabym się nigdy czegoś takiego - co mogło zabić mi psa w ciągu zaledwie czterech dni?! Była wesołym, zdrowym psem, a cztery dni później już nie żyła. Była rasą mix, ze schroniska, okazem zdrowia i pełnią szczęścia :( Dodam, iż pies nie miał ani temperatury, ani nie wymiotował, nie stwierdzono wody w płucach, ani obrzęku, infekcji, ani też cukrzycy. Czy ktoś z Was może mi to wytłumaczyć? Czy spotkaliście się z podobnym przypadkiem? Czytałam w internecie o wylewach u psów i teraz (po tych kilku dniach) wiem, że już we wtorek (w trakcie pierwszej wizyty) moja sunia miała wszystkie objawy wylewu, ale diagnozy wtedy nie postawiono. Dlaczego rtg zlecono dopiero po 3 dniach od pierwszej wizyty? I czy fakt, że pies miał trudności z oddychaniem i delikatnie powiększone serduszko nie powinien był zwrócić pilniejszej uwagi weterynarzy? Obwiniam się za to, że wystarczająco jej nie pomogłam, wiem, że psy, nawet starsze, wychodzą bez szwanku z wylewów, a moja psina nie żyje :( Nic poważnego jej w trakcie tych 8 lat nie dolegało, dlatego nie potrafię pojąć tego, co się stało i jaka była przyczyna. Od trzech dni żyję bez najlepszego przyjaciela i nadal nie wiem, co ją zabiło :(
×
×
  • Create New...