Jump to content
Dogomania

bloondyna

Members
  • Posts

    9
  • Joined

  • Last visited

Converted

  • Location
    Wrocław

bloondyna's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Cóż, pies przywykł do tego, że chowa się za człowiekiem w sytuacjach, kiedy zaczyna się bać. Za sukami z cieczką nie lata, tego nie muszę się obawiać. :) Ja rozumiem, że temat psa chodzącego bez smyczy jest bardzo kontrowersyjny. O niebezpieczeństwach wiem, dlatego nie staję tuż na skraju chodnika gdzie styka się z ulicą. Wy jesteście przyzwyczajeni, że Wasze psy chodzą na smyczy. U mnie każde zwierzę chowało się w taki sposób, aby trzymać się człowieka, nawet szczury, które po plaży czy trawniku nie musiały chodzić na smyczy, aby wspinać mi się po nogawce. Po mieście z psem nie chodzę, a jeśli już, to tak - wtedy zakładam smycz, ale jest to bardziej kwestia tego, że bliżej centrum co krok można spotkać straż miejską. Z psem mam określone ścieżki, przede wszystkim łazimy po parku i naprawdę, nie widzę takiej potrzeby, aby używać smyczy. To kwestia psa. Jeśli wiedziałabym, że mam psa lecącego za sukami, za inną osobą czy bojącego się huku, to na pewno nie łaziłabym z nim samopas...
  2. [quote name='Fauka']Według Truid najszczęśliwsze muszą być te wszystkie burki biegające samopas, biegają gdzie chcą, wąchają ile wlezie, biegają do wszystkich psów i są wolne. Ale ja jakoś w tych psach nigdy nie dostrzegłam radości, jakieś takie smutne się wydają. [/QUOTE] Nie wiem czy mój pies jest burkiem, ja nazywam go brzydalem, ale muszę się do tego odnieść. Nie uogólniajmy. : ) Mój pies jest źle wychowany, nie mogę zaprzeczyć, bo to przekupna, uparta łajza bez żadnych specjalnych umiejętności (mam na myśli dawanie łapy, odwoływanie itp - no niestety, nie nauczyłam go, dopiero teraz się biorę za zabawy ze smakołykami) i jest wychowany... żyć bez smyczy. Wiem, że może to być trochę niebezpieczne, albo nawet i bardzo, jeśli pies biega za innymi i nie zwraca żadnej uwagi na człowieka. Mój brzydal ma pięć lat, od szczeniaka chodzi bez zapięcia - ale! Zawsze przed ulicą dochodzi do mnie, lub czeka na mnie. Nie przechodzi sam. Reaguje na jedną komendę, bez przekupstwa - STÓJ. : ) Nie ciągnie go do psów, nie lubi zabaw z innymi, lubi je podglądać z daleka i mijać łukiem. Ale nie mogę powiedzieć, że wygląda na nieszczęśliwego psa. Niucha sobie w trawie, co jakiś czas podbiega do mnie, żebym rzuciła mu patyk czy piłkę, za którym pobiegniemy razem (bo niestety łajza nie lubi poza domem przynosić aportu, wymaga tego ode mnie : ) ). Nieszczęśliwy jest na smyczy. Jest do niej przyzwyczajony, jednak zachowuje się na niej jak lękliwy dzikus. A kończąc offtop... hmmm... podczytując wypowiedzi i facebooka pani od kumatego owczarka dochodzę do wniosku, że jestem jednak gorszym właścicielem niż Ci, którzy chodzą ze swoimi psami na pięciominutowe spacery dookoła bloku. Trochę smutne jest takie uogólnianie. Pies też ma swój charakter.
  3. [B]yamayka[/B], zrobię tak... :) dzięki za rady, nad smyczą pomyślimy, ale postaram się być przy nim i go podbudowywać w jakiś, bliżej jeszcze nieokreślony sposób. Może rzeczywiście smakołyki będą najlepszym wyjściem. : ))))))) [B]Kajusza [/B], psa nie zamierzam do niczego takiego zmuszać, nie wiem w jaki sposób to wyczytałaś z mojej wypowiedzi, ale to nie o to mi chodzi : ) A przynajmniej nie o zmuszanie. Pies sam chce bawić się z innymi psami, ogląda się za nimi lub często na pewną odległość sam do nich podchodzi. Jednak wystarczy byle jaki szybszy ruch drugiego psa, albo, co gorsza, pies skupi na nim swoją uwagę i chce podejść... mój traci swoją pewność siebie i odchodzi. Podobnie rzecz ma się, kiedy już się zdecyduje do psa podejść. Dwa razy psa obskoczy żeby zachęcić do zabawy, po czym odchodzi bardzo niepewnie, jakby trochę przestraszony. I już sama nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Bo nawet jeśli drugi pies nie zrobi nic agresywnego, to mój na każdy szybszy ruch albo dłuższe obwąchiwanie reaguje albo ucieczką, albo zastygnięciem w bezruchu. Tu nie chodzi o to, że psa chcę do zabawy zmusić, nie, nie. Chodzi o to, że widzę, że czasem chce sam podejść, ale niemal za każdym razem jakiś dziwny lęk go przezwycięża... a to trochę przykre patrzeć w ten sposób na psa, który w normalnych warunkach zachowuje się zwyczajnie. Dodam też, bo warto chyba, że czasami(!, podkreślam, czasami) zdarza mu się w podobny sposób zachowywać, kiedy to człowiek zachowuje się gwałtowniej i wydaje dziwne dźwięki. Nie przypominam sobie, aby tak było wcześniej (o gesty i psy chodzi, dźwięków bał się odkąd wzięłam go od hodowcy). Przez rok w zasadzie nie byłam z nim na żadnym dłuższym spacerze, dopiero od miesiąca zajmuję się nim i wychodzę do parku, więc nie mogę określić dokładnie co się stało, że stał się tak lękliwy. Ojciec nic nie wie. I taka tutaj zgaduj-zgadula...
  4. Jest jedna rzecz, ważna chyba, której nie dopisałam. Pisząc o psie 'mój' nie miałam na myśli tego, iż jestem jego przewodnikiem, a to, że mieszka ze mną w domu. Przewodnikiem psa jest mój ojciec, który w tej chwili nie ma czasu zajmować się psem, dlatego też ja przejmuję tę rolę i zajmuję się nim, chociaż wcześniej miałam z nim bardzo mały kontakt, a teraz w wyniku studiów zaocznych i krótkich, elastycznych godzin pracy mogę sobie pozwolić na godzinę, dwie godzinny dziennie spaceru z psem. Piszesz, że pozwalam na sytuację narażającą mojego psa na niebezpieczeństwo. Nie podoba mi się to. Pies, jak wspomniałam, potrafi zastygnąć w bezruchu nawet do kilkunastu metrów przed innym zwierzęciem, niekoniecznie idącym do niego. Na tym, konkretnie polega problem. Na tym, że pies na inny ruchomy obiekt reaguje paraliżem i obserwuje z daleka, a jeśli pies nie podchodzi do niego, to mój omija go łukiem byleby nie skupić na sobie jego uwagi (chociaż nie jest to notoryczne, są psy, do których sam podchodzi i nie potrafię jeszcze tego zrozumieć). Ze smyczą jest jeszcze gorzej. Zwierzęta w moim domu zawsze były traktowane jako towarzysze i uczone były ... niechodzenia na smyczy. Zawsze fundamentem relacji, nie ważne kto był przewodnikiem, kto wychodził na spacer z psem, najważniejsze było zaufanie, że pies nie ucieknie - pies nigdy nie zawodził, nie uciekał, nawet za suką. I to akurat miałam z każdym zwierzęciem... smycz była ograniczeniem, a przez to ograniczenie 'moje futro' : ) właśnie staje się okropne w prowadzeniu. I ja również nie cierpię wyprowadzać psa na smyczy. Pies chodzi albo przy nodze, albo w odległości max metr ode mnie, jeśli mówimy o spacerowaniu. Dodam też, że oprócz wchodzenia psów na mojego (co nie jest codziennością, ale jednak się zdarza), nie dzieje się, dosłownie, nic innego. Psy się obwąchują i odchodzą. A jednak ten zwyczajny zabieg 'paraliżuje' mojego psa. A chciałabym, żeby chociaż raz spróbował się podjąć zabawy z trochę większym i żywszym psem...
  5. Od około roku lub półtorej mam problem ze swoim pięcioletnim sznaucerem miniaturowym. Nie jest to problem, który przeszkadza na spacerach, jednak szkoda mi patrzeć na tego mojego outsidera, gdy podczas spaceru bawiące się psy obserwuje z daleka i boi się podejść. Problem polega na tym, że mój pies na inne, zwłaszcza większe (chociaż w większości przypadków nie ma większej różnicy jakiej wielkości jest drugie zwierzę) reaguje zastyganiem w bezruchu przeważnie już w odległości kilku metrów lub omija je, dosłownie!, łukiem i wyraźnie spięty podbiega do mnie. Nie warczy, nie szczeka, po prostu stoi i czeka aż pies od niego odejdzie (i zazwyczaj nie ma tutaj zależności, czy to pies czy suka). Są trzy, może cztery psy, które zna od szczeniaka i tylko z nimi potrafi współpracować. Resztę traktuje jako niebezpieczeństwo i ten strach wydaje się go dosłownie paraliżować. Wydaje mi się, że czuje się tak dlatego, że niemal każdy pies próbuje na niego wsiąść. Mój jest psem spokojnym, szalonym tylko przy zabawie z człowiekiem, nieszczekliwym, lękliwym przy dzieciach - reaguje w podobny sposób jak do innych psów i nie zaczepnym. Zaczepiają go jednak inne psy i wtedy właśnie zazwyczaj kończy się na tym, że mój pies musi uciekać spod jakiegoś większego psa... lub czeka aż któryś skończy go obwąchiwać. I totalnie nie mam pojęcia, jak dodać mojemu psu odwagi. Wykluczenie psów jest raczej niemożliwe, bo spaceruję ze swoim w parku, a tam trudno o puste pole : ) Macie może jakieś pomysły? Czy może powinnam z psem chodzić na smyczy i tuptać nogą na każdego przechodzącego psa?
  6. Podbijam temat i wyślę pewnemu aktywnemu samotnemu panu linka. Może go zauroczy <3
  7. Spróbuję tego co podała ewtos, albo poszukam jakiegoś innego ziołowego szamponu. Kąpię go mniej więcej co 3-4 tygodnie.
  8. To tak. U weterynarza jesteśmy kontrolnie co pół roku lub w razie potrzeby. Na brzydki zapach po paru tygodniach zalecał ... po prostu kąpiele. Nie stwierdzono nigdy łojotoku, chociaż parę razy miał problemy skórne w postaci czerwonych plamek - wtedy dostawał maść i przechodziło. Badania hormonalne miał chyba tylko jak był szczeniakiem, więc zapiszę - przejdę się na takie cuś. Karmiony był na początku Eukanubą, później Royal Canin i Puriną. Jest strasznie wybredny i trzeba było często zmieniać karmy, a jedyną stałą karmą, którą zjada mniej więcej od roku, jest Cesar<?> z Rossmana. Taka z białym westem. Nie jestem do niej przekonana, ale to pies mojego ojca, więc to przede wszystkim on decyduje... Z kosmetyków - HERY TONUS POILS DURS lub Dorado do codziennej pielęgnacji.
  9. Sprawa dotyczy pięcioletniego sznaucera miniaturki, chłopaka. Problem tkwi w tym, że odkąd pamiętam, zawsze szybko przetłuszczał mu się włos i po niecałym miesiącu pies śmierdział już niemiłosiernie. Ostatnio kąpany był około dwa tygodnie temu i w tej chwili nawet po delikatnym pogłaskaniu go po głowie dłoń strasznie śmierdzi. Pies nie tarza się w żadnych zdechlakach, nie biega po żadnych bagnach i unika kałuż. Nie jest typem brudasa, bo w krzaczory nie wchodzi, z innymi psami raczej się nie ociera, więc nie wiem, skąd ten problem?
×
×
  • Create New...