Dwa tygodnie temu miała miejsce sytuacja, która bardzo mnie zasmuciła. Jak co sobotę przyjechałam do przytuliska, a tam... nie ma Tonga. Zosia mówiła żebym się cieszyła, bo pewnie znalazł dom, ale czułam, że coś może być nie tak. Agnieszka wzięła od Pana zajmującego się schroniskiem adres człowieka, który dzień wcześniej zabrał Tonguska z przytuliska. Pojechałyśmy na miejsce. Nie mogłyśmy tego adresu znaleźć, w końcu pytając okolicznych mieszkańców dowiedziałyśmy się, który Pan przywiózł nowego psa. Okazało się, że to stary pijak, który potrzebował nowego kundla do kojca, bo poprzedni mu padł. Kiedy go zapytałyśmy jak pies się miewa, usłyszałyśmy, że: on go nie chce, bo spier*dolił mu już trzy razy i on go szukać potem nie będzie i, że chce go oddać. Od razu zabrałam psa do samochodu i co miałam zrobić? Zawiozłam znów do przytuliska...
Proszę, zainteresujcie się Tongiem. Nie pozwólmy na to, by ten cudowny pies spędził swoje życie pod opieką, a raczej jej brakiem, kogoś nieodpowiedzialnego, zamknięty w ciasnym kojcu. Proszę o pomoc! Ten pies jest cudowny!