Jump to content
Dogomania

no_rehearsal

Members
  • Posts

    26
  • Joined

  • Last visited

About no_rehearsal

  • Birthday 12/09/1987

Converted

  • Location
    Łódź
  • Interests
    Piesy:), historia, Hiszpania
  • Occupation
    Studentka

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

no_rehearsal's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Hej hej, może mi doradzicie... Duży to mix ON, 50 kg wagi, ukończone szkolenie posłuszeństwa gdy miał rok, w wieku ok 2,5 lat coś mu się odkleiło i postanowił zdziczeć...:mad: Zrobił się dominacyjnym potworem, który kociły każdego spotkanego psa, na spacerach doskakuje mi nawet do suki wielkości 3 kilo, żeby tylko pokazać gdzie jej miejsce. Jak już się zetnie z psem, to po małym ustawieniu pełnym warczenia, jest względny spokój. Najgorzej, jak pies się go boi, to go nakręca. Co ciekawe - mam drugiego psa - suńkę, z którą Duży dogaduje się wzorowo. Nie bawią się może jakoś super delikatnie, ale to za obopólną zgodą :lol: Spacery to jakiś dramat, co chwila mi sztywnieje bo ktoś idzie. Mam dość już nerwowo. Co pogarsza sprawę - pies nie umie się skupić, od zawsze, a do zerowej koncentracji dochodzi jeszcze zerowe odczytywanie emocji człowieka, zero poczucia winy, zero rozpoznawania, że coś robi źle. Gdy krzyknę na Dużego, to moja suńka się boi, a nie on. I na dodatek - nie jest łakomy. Szczerze mówiąc, potrzebuję szkoleniowca twardego i z charakterem, nie mówię o biciu, ale o żelaznej stanowczości. Bieganie z ciasteczkami i uśmiechem na twarzy dało mi tyle, co mam dzisiaj. Przychodzi Wam do głowy ktoś taki? Najlepiej po bałuckiej stronie miasta. Może ktoś się zetknął z takim młodym chłopakiem z ZKwP, który prowadzi IPO na stadionie Budowlanych? Nie pamiętam imienia, chyba Marcin.
  2. mam 2 psy, 30 kg zżerają w 5 tygodni, i te 50 zł więcej to dla mnie dużo, bez opłat i standardowego jedzenia (mieszkam z rodzicami) studiując dorabiam ok 500zł miesięcznie, z tego muszę opłacić karmę, veta, siebie, książki na uczelnię i wszystko inne. Spróbujemy może z Dog Chowem (np. Adult Light), Joserą Solido i Arionem, cena podobna ale bez dodatków na stawy i trochę gorzej z wydajnością bo to już ponad pół kilo karmy dla psa 50kg, a ja mojemu zawyżam i zamiast przepisowych 430g Brita daję ok 550g i osiągnęłam raptem tyle, że nie chudnie.
  3. bardzo chciałabym wierzyć, że będą oba rodzaje, ale na allegro zostały ze 3 sklepy z tą karmą, a jej cena skoczyła w ciągu kilku miesięcy o 20 zł, pewnie nieprzypadkowo, bo sprzedawcy wiedzą, że karmę wycofują, a chętnych dużo. W sklepach internetowych też coraz większe pustki. Dla mnie w tym wypadku lepsze jest wrogiem dobrego, i przez najbliższe tygodnie będę jeździć po mieście w poszukiwaniu małych paczek karm na próbę, próbując wybrać taką, po której mój mordek nie będzie miał permanentnej biegunki. A jak pamiętam z przed-britowych czasów, każda karma powyżej 12% tłuszczu wywoływała kiepskie kupska i zepsutą sierść.
  4. a ja mam problem z nową karmą ;/ kupowałam swojemu trzustkowscowi Brit Adult Large Breed, bo miała mało tłuszczu (9%), a sporo białka i substancje chroniące stawy. A nowa karma tłuszczu ma 16%! Nie chcę kupować dla niego light & senior bo psiak jest jeszcze młody i ma bardzo dużo ruchu. Na dodatek ostatnio moja sytuacja finansowa się pogorszyła i szczerze mówiąc nie stać mnie na kupowanie podwójnego worka 50zł drożej. póki co wyskrobałam oszczędności i kupiłam dodatkowy stary dwupak, ale nie mam pojęcia co będzie jak mi się skończy :( Potrzebuję w miarę taniej karmy bytowej o niskiej zawartości tłuszczu dla 3,5 letniego psa powyżej 50kg o sporej aktywności. Macie jakieś pomysły??
  5. Ja jego odchyły w zachowaniu jakoś przeżyję. Ale po ostatnim psie, który chory był na wszystko (nużyca półtoraroczna, reumatyzm, stawy, prostata, trzustka, skręty żołądka, wątroba, popuszczanie moczu od 7 roku życia (żył 11,5), a finalnie białaczka) mam lekką traumę i chcę wybrać [U]zdrowotnie bezpieczniejsze[/U] rozwiązanie, które jak najmniej będzie się na mnie mścić w przyszłości. I jeśli miałabym co pół roku wydawać te 150zł na Ypozane, a uniknąć innych kłopotów, to nie ma sprawy. Moja posterylna sucza nie trzyma moczu, od czasu do czasu na Propalinie jedzie, plus jest OKROPNA z jedzeniem, kradnie, zbiera na spacerach, przez co zdarzały jej się zatrucia. Nie chcę po prostu przez kastrację psa 'zamienić siekierki na kijek', a potem jeszcze słuchać w domu "a nie mówiłam!".
  6. I mnie dopadł dylemat kastrować / nie kastrować... w necie wyczytałam już sporo informacji ten temat, z Dogo również (np. [URL="http://www.dogomania.pl/threads/200060-Kastracja-psa?p=16271910#post16271910"]http://www.dogomania.pl/threads/200060-Kastracja-psa?p=16271910#post16271910[/URL]) część oczywiście sprzecznych, i już zupełnie nie wiem co robić. Mój psiak - ten ze zdjęcia :loveu: - ponad 50 kg 3,5-letniego lekkiego ADHD ma przerost prostaty i niedawno znaleziono jakąś torbiel. Dostał antybiotyki, i vet przedstawił mi 2 opcje dalszego leczenia: 1. podajemy lek ( nazwa na I..., ale szczerze mówiąc nie pamiętam), którego dawka 7-dniowa, działająca 5 miesięcy, spowoduje obkurczenie prostaty, ale nie wiadomo na jak długo, a koszt jednej takiej kuracji dla jego wagi to ok 130-150 zł. 2. kastracja - w ramach akcji-sterylizacji wyniesie mnie 170zł i wydaje się opcją na załatwienie problemu 'raz, a dobrze'. Dodam, że psiak może nie świruje na punkcie suk (nie ma piszczenia w domu, kopulacji), ale robi się coraz bardziej agresywny wobec innych samców, szczególnie na spacerach wspólnych ze swoją domową (sterylizowaną) sunią i powoli nie do zniesienia jest jego lizanie trawnika i siłowanie się nim żeby oderwał pysia, 'fe' działa na wszystko poza siuśkami innych (chyba tylko...) suczek. O co zapytać veta przy kolejnej wizycie? Czy u psa można jakoś sprawdzić czy w prostacie wystąpiły zmiany nowotworowe? do tej pory mieliśmy tylko usg, plus ogólne badanie krwi, moczu. Potrzebuję też jakoś przekonać rodziców... Niby wg. książeczki pies jest mój, ale emocjonalnie związany jest bardziej z mamą, która podnosi wielkie larum, że jak można tak psa krzywdzić, że przytyje (biorąc pod uwagę problemy z trzustką typowe dla ON, całkiem mu się przyda trochę ciałka..), że będzie sikał, itd.. Ojciec oczywiście w pół godziny stał się specjalistą od zabiegów na psach i karmi małżonkę informacjami rodem z epoki jaskiniowej. Trochę mi ręce opadają, bo z jednej strony koszty leczenia spadają na mnie, z drugiej, jak zrobię przeciwko nim, to nie będę mieć w domu życia. Dzięki za pomoc!
  7. owszem, próbowałam, bo to zadziałało na mojego drugiego psiaka (strachliwe 50kg mięsa, dosłownie panikuje jak się oddalam...) a z Małą mogę się drzeć, uciekać, chować, ale sucza zarejestruje mnie dopiero po zatrzymaniu się na mecie, a wtedy i owszem, natychmiast wróci... Jak już się puści pędem, to nie ma mowy żeby się obejrzała... stratuje wszystko po drodze, po nogach komuś przeleci, byle do celu. Mam wrażenie, że to jakiś myśliwski odruch - coś bestia ma z łowcy - i stójkę zrobi, i znieruchomieje na minutę albo lepiej, gdy 'poluje' na swojego kumpla, przeprowadzając 'cichy atak', nie przepuści żadnemu ruchowi w krzakach czy fruwającej reklamówce. Wg mnie dominuje u niej zmysł wzroku, a koło takiego charta to ona nawet nie leżała... I nie wiem jak przebić się przez to komendami słownymi :shake: Może gwizdek ultradźwiękowy? Stosował ktoś? Wg Jacka Gałuszki daje świetne rezultaty, ale nie jestem gigantyczną wielbicielką i jego opinia mi nie wystarcza :evil_lol:
  8. przepraszam za podpięcie się pod temat, ale problem podobny - co zrobić z psem, który na 'do mnie' lub 'stój' głuchnie tylko i wyłącznie w tym krótkim momencie między wystartowaniem do innego psa, a zatrzymaniem się obok niego? Suczę odwołam od psa bez problemu, ale w żaden sposób nie mogę jej zastopować gdy do tego psa leci. A leci nie truchcikiem, tylko w pełnym galopie, mało łap nie pogubi... Oczywiście z tego powodu chodzi cały czas na długiej lince, a wtedy ani myśli nawet ruszyć do któregoś, cwaniara wie, że i tak ją sięgnę :p Po kilku miesiącach linkowej nauki poprosiłam koleżankę z dobrze wychowaną, totalnie olewającą inne stworzenia seterką, o przetestowanie mojej panny bez sznurka. I d*pa. Dalej gna jak szalona, zupełnie głucha, sekundę po tym jak zarejestrowała obecność psa na horyzoncie, nawet się na mnie nie obejrzy. Wygrywam z aportem, z kiełbachą rzucaną na trawnik dla pokusy, z innymi ludźmi, którzy ją wołają, a z psami i kotami rady nie daję. Jeśli nie zdążę usadzić jej w miejscu zanim się rozpędzi, mogę odwołać dopiero po osiągnięciu celu, który bywa i o 100m od niej oddalony :mad: Trochę zazdroszczę ludziom którzy spacerują po parku z czworołapami, które obecność innych psów ignorują bez faszerowania ich smakołykami ;) a to moje szalone kocha inne zwierzęta do granic możliwości i małpiego rozumu dostaje... :shake: Tylko proszę, nie mówcie, że psu się ze mną nudzi - Malutka niby kundelka niepodobna do nikogo, ale bardzo aktywna, inteligentna, a wręcz sprytna - biegamy razem, ćwiczymy obedience, aportujemy, szukamy skarbów schowanych w krzakach, ma 'własnego' psa do towarzystwa na spacerze, a podbiegactwa wyplenić mi się nie udało (suńka znaleźna, nawyk dostałam w pakiecie). Pewnie to moja wina, ale nie wiem gdzie zrobiłam błąd :oops:
  9. Niestety kuzyn z bernem niedługo wyprowadzają się za miasto - duży pies właśnie na tą okazję był kupowany, będę widywać go rzadko. Swoją drogą, nie wiem czy bym chciała... Bo kuzyn ma pomysł, że pies wychowa się sam, i z wiekiem mu przejdzie wszystko co złe... Wracając do moich, jeśli znam psa i wiem, że nie jest zagrożeniem, staram się odwracać uwagę moich komendami, warowanie, czekanie, wszystko od przebieżek przy nodze, po podawanie łapy i czołganie się. Niestety, to działa, poza skończoną liczbą sytuacji, kiedy nie działa. I staram się tak od ponad pół roku. Duży dobrnął do pewnej granicy dobrego zachowania, i za chiny ludowe nie mogę jej przekroczyć od tygodni... Ale! wpadłam na pomysł... może coś da.. Mam na osiedlu dwa domki z wściekle ujadającymi owczarkami... Jakby tak odczulić Dużego na ujadanie zza siatki gdy sunia przechodzi obok, może przestałby tak ruszać na inne psy. Wiem, że sytuacja trochę inna, ale w sumie dużo bardziej wkurzająca. Co myślicie? To jedyne prowizoryczne 'kontrolowane warunki' na jakie mogę sobie pozwolić. Szkoda tylko tych ujadaczy za ogrodzeniem... A co do szkolenia, tak jak pisałam, osobno psiak nie reaguje na samce, a jedyna pozytywna szkoła niedaleko mnie odmówiła mi jednoczesnego szkolenia dwóch psów. I serio nie ma opcji, żeby z nim jeździć - w życiu nie widziałam takiej choroby lokomocyjnej, jak u niego - każda podróż komunikacją miejską lub pks oznacza, że pies głoduje minimum 12h wcześniej, jest dokładnie odsikany, dostaje niewiele wody i solidną dawkę uspokajaczy - generalnie prowadzę go półprzytomnego, bo inaczej potrafi wymiotować śliną, wodą, żółcią, lub mieć 'suchy' odruch wymiotny całą podróż, to istny koszmar...
  10. 1. z całym szacunkiem, ale nie będę prowokować zazdrości lub nie daj Boże agresji w stosunku do mnie... Zresztą niby jak? Duży ma absolutnie w poważaniu moją zabawę z sunią, nie ma wobec niej zapędów dominacyjnych, jedzą obok siebie, Mała może mu z michy żarcie wybierać, a on jeszcze się odsunie żeby nie przeszkadzać. W życiu nie warknął na nią, nie próbował też rozdzielać jej od ludzi. W domu czy na spacerach, on ma swoją zabawkę, ona swoją. Przykładowo, na dworze raz Mała aportuje, a Duży spokojnie leży i obgryza jakiegoś patyka, później zmiana. W zasadzie powiedziałabym nawet, że sucza wchodzi mu na głowę. 2. czy wyprzedzaniem reakcji jest posadzenie psa trochę na uboczu w momencie mijania z innym psem? bo w taki sposób postępuję i w 7/10 przypadków to działa, te 3/10 to sytuacje gdy drugi właściciel nie panuje nad własnym psem i ten podchodzi za blisko. Cyrk się zaczyna gdy zbliża się pies biegający luzem, a takich u mnie na osiedlu sporo:/ wtedy Duży dostaje piany na pysku - szarpie się, burczy, szczeka (bez pokazywania zębów), a gdy pies jest już bardzo blisko, kłapie paszczą, żeby sięgnąć, chociaż większość z tych osiedlowych burków to kurduple. Kolejny przykład: w rodzinie mam półrocznego berneńczyka. Bez suni mogę obu wyprowadzić na równoległy spacer i jest spokój, ale gdy ja idę z moją parką, a kuzyn ze swoim bernem, Duży chce się wściec. 3. nie wiem, może sucza trochę prowokuje. To typ, który macha ogonem do wszystkiego co jest żywe. Pół roku pracowałam z jej hipermiłością do innych psów i ucieczkami, teraz grzecznie trzyma się mnie, co najwyżej popatrzy i machnie kitą. Plus jest taki, że żarłok z niej okrutny, na hasło 'ciasteczko' gubi kontakt z resztą świata i zapomina, że obok przechodzi inny pies. Ale powtarzam, Duży 'wychyla się' niezależnie od reakcji suni, odpala go zbytnie zainteresowanie ze strony obcego psa. 4. w 'gorących' sytuacjach to raczej bronię trzeciego psa przed atakiem mojego rozkrzyczanego i szarpiącego się samca, sucz ucieka z tego bałaganu sama... 5. ja wiem, że niby psa nie można być pewnym, ale nawet w największym amoku pies nie przekierował agresji na mnie. Zdarzyło mi się odciągać go ze starcia za ogon i nie odwinął się na mnie tylko pisnął bo zabolało i złożył uszy po sobie kładąc się przy nogach... taki on dzielny. I nie wierzę w siłę teatrzyku przy starciu testosteronów. Pomijam, że ciężko byłoby znaleźć wśród znajomych psów samca na tyle bezczelnie napierającego na moją sucz, żebym musiała jej bronić. Ale cóż, jeśli takiego znajdę, spróbuję, póki szkolenie nie wchodzi w grę, a innych pomysłów brak... Chociaż jego reakcja, gdy np. rozdzielamy się z mamą na spacerze, i każda bierze jedną mordę, to skomlenie i żałosny szczek, taki jaki wydobywał z siebie kiedyś gdy zostawał sam w domu. To samo jest gdy Mała bawi się z inną sunią (ma dwie koleżanki, do których Duży jest za duży i się go boją). Podejrzewam, że z samcem byłoby podobnie, histeria jak tylko zaczęłabym się od niego oddalać, nawet nie zdążyłabym dojść z suką do innego. Niestety z odległości go nie uciszę, a nikt z rodziny nie panuje nad nim na tyle. Mama trochę nawet boi się jego napadów, bo waży niecałe 5kg więcej niż on. (najgorsze, że to jest JEJ pies... tylko urósł za duży - dlatego poszedł na PT - ze mną, oczywiście, bo tak prościej ;/)
  11. Sunia z silnym lękiem separacyjnym!!! Potrzeba pomoc behawiorysty!!!! Dorzucisz złotówkę? Wspomożesz jakkolwiek? W kasie Blanki jest okrągłe zero.....

    http://www.dogomania.pl/threads/192538-Sunia-z-silnym-lękiem-separacyjnym!!!-Potrzeba-pomoc-behawiorysty!!!!-RADOM

  12. w sumie na odginanie nie wpadłam :oops: ale kaganiec był tylko użyczony do przymierzenia, chyba nie ośmieliłabym się majstrować. Zresztą, z tego co wyczytałam, Twój psiak ma ten rozmiar, a jak patrzę po zdjęciach, moje zwierzę ma łeb sporo większy, wątpię, żeby naginanie drutów pomogło, bo to nie była kwestia 0,5 cm, a tak z 1,5-2. Ja nie wiem skąd ja tą swoją poczwarę dorwałam :lol: czachę ma tak wielką, że mu się york na głowie spokojnie wyśpi (dał radę, słowo! :cool3:), a nochal wąziutki..
  13. [quote name='Patsi']Długo miałam spokój z psami atakującymi Cerbera. Dzisiaj niestety rzucił się na niego bokser (bez smyczy oczywiście!). Zaczął gryźć mojemu dupsko, mój był na smyczy, więc "powiesiłam" boksera za kolczatkę i czekałam sobie tak z tym bokserem w jednej, a Cerberem w drugiej ręce na właściciela. Facetowi było głupio, bo jego bokser zawsze dostawał szału na widok mojego psa ale zaczął mi głupstwa gadać, że on go spuszcza jak nikogo nie ma itp. Terefere - park przy blokach, godziny popołudniowe, nie trzeba być Buddą, żeby wiedzieć, że psiarze chodzą. Oglądnęłam Cerbera, widocznych ran nie było, więc sobie poszłam. Gdyby bokser zranił mi psa albo choćby wyszarpał mu futro, na pogaduszce by się nie skończyło. Psy nie muszą się lubić ale czy do jasnej ciasnej, facet tego boksera nie może puszczać w kagańcu? :angryy:[/QUOTE] cytuję, żeby mi nie wyszło zupełnie nie temat ;) co do psów na/bez smyczy, wychowanych lub nie. Przepisy zabraniające puszczania psów luzem są kiepskim odstraszaczem, biorąc pod uwagę marne konsekwencje ich złamania. Grunt to skuteczność prawa, ale Polska bierze się do tego trochę od d...y strony. Jakoś bardziej przekonuje mnie system któregoś z krajów skandynawskich (chyba Szwecji, ale ręki sobie uciąć nie dam...), gdzie nie ma ogólnych nakazów/zakazów co do smyczy i kagańca, natomiast jest nie do końca bezpośrednio wyrażony nakaz absolutnego panowania nad własnym czworołapem - po prostu za atak własnego pupila na innego psa, nie daj Boże człowieka, są nakładane wysokie kary finansowe. Perspektywa spłacania miesiącami odszkodowania za psią 'zaczepkę' zdaje się działa lepiej niż odgórne 'wszystkie psy zawsze na smyczach!!!'. A oni tam oporów z donoszeniem nie mają. Jeśli bredzę, proszę mnie zbesztać ;-) z innych ciekawostek europejskich - w Austrii jest prawny zakaz używania kolczatek :multi: można? można! a tak już zupełnie na temat... ostatnio dowiedziałam się od sąsiadki, że nie mam prawa wychodzić na spacer z psami o 2 w nocy bo... jej szurnięty olbrzymek ujada przy drzwiach balkonowych i ją obudził. Pomijam, że pies drze mordę na balkonie pół dnia na widok wszystkiego co są rusza, i to, że sąsiadka swoimi wrzaskami o tej godzinie obudziła chyba pół osiedla (cóż, wysokie dźwięki nieźle się niosą... :evil_lol:). A moje mordy nawet raz nie mruknęły w czasie całego spaceru. :diabloti: Ale biję się w pierś, i obiecuję, naprawdę PRZYSIĘGAM, przy następnej sraczce nie ma zmiłuj, korek w tyłek pójdzie bo stresuję inne pieseczki :lol:
  14. mam 2 cudowne psiury, wielkiego mixa owczarka niemieckiego :loveu: i znaleźną suńkę kundelkową, która poziomem miłości do świata dorównuje labradorom :lol: Duży jest po szkoleniu PT, w stosunku do ludzi totalnie łagodny, wręcz uległy, można zrobić z nim WSZYSTKO, na spacerach słuchał się pięknie, psy mogły warczeć, obszczekiwać, poza lekko zjeżonym grzbietem nie było żadnej reakcji. Do czasu. Niestety, gdy psiaki wychodzą razem, chłopak rzuca mi się do każdego samca wykazującego zainteresowanie sunią (na szczęście wysterylizowaną), mijanego na chodniku, czy spotkanego w parku, bez różnicy czy mowa o psie wielkości jamnika, czy doga, zdarza mu się ustawiać nawet sunie. Nie jest to atak w celu zjedzenia, raczej powala psa na ziemię, i kładzie się na nim pokazując zęby - takie pokazywanie miejsca w szeregu, jednak wygląda to mało wesoło bo pies ma 75cm w kłębie i waży ok 50kg.. Kiedyś dosłownie znikąd pojawił się na horyzoncie spory bezpański kundel i podbiegł do suczy, Duży natychmiast wpadł w swój amok :oops: Oba moje psiaki były na linkach 10-metrowych, więc kocioł trwał tylko kilka sekund. Intruzowi nic się nie stało, mój pies uspokoił się jak tylko złapałam go za obrożę, a tamten uciekł. Ale co się strachu najadłam, to moje... Do niedawna myślałam, że mam w pełni opanowanego psa, z każdej awantury dało się go odwołać bez problemu, sam do psów nie podbiegał, na smyczy chodzi jak anioł, na spacerach jedyne o czym myśli to aport. W towarzystwie suczy - wszystko się zmienia. Nie wiem jak go tego oduczyć bez kontaktu z innymi samcami pod kontrolą, w obecności których mogłabym robić korekty. Przecież nie będę w parku nachodzić Bogu ducha winnych psiaków i ich właścicieli. Szkoleniowiec nie pozwolił mi na powtórzenie kursu z dwoma psami, a tylko wtedy problem się pojawia. Innych szkół w mieście nie pytałam, bo chłopak ma gigantyczną chorobę lokomocyjną (problemy z błędnikiem), a nie mogę go trenować po końskich dawkach uspokajaczy. Czy ktoś z Was spotkał się z podobnym zachowaniem i znalazł rozwiązanie? Szkoda mi psów, bo razem pięknie się bawią. Na wspólnych spacerach ze strachu przestałam je puszczać nawet na linkach :-( Teoretycznie wyjście jest - nie wyprowadzać psów razem, albo chociaż Dużego nie puszczać. Jednak wolałabym problem rozwiązać, zamiast go unikać.. Żadna frajda mieć psa-agresora :(
  15. mierzyliśmy, w dobermanie też miażdży mu nocha, łeb to on ma dwa razy taki jak dobki.
×
×
  • Create New...