Jump to content
Dogomania

betuana

Members
  • Posts

    102
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by betuana

  1. Dobrze, że u bulw dobrze i Bilbo wreszcie bezszwowy:evil_lol: A u nas... Nawet mi się pisać nie chce... O północy kolejne rozszerzenie... Futrzak jest bardzo słaby, nawet nie chce się podnieść... Boję się, cholernie się boję, że to już ten czas, że trzeba się będzie żegnać...
  2. Maupo, jak się miewają bulwy ze szczególnym uwzględnieniem tej rudej i kudłatej? Mnie właśnie chce szlag trafić - od powrotu z pracy do domu waruję przy komórce, czekając na info z kliniki czy futro dostanie na noc przepustkę do domu, a jak wreszcie zadzwonili to zdążyłam wcisnąć zieloną słuchawkę i w tym momencie wyłączyli mi zasięg. Zawsze mi to cholera robią jak czekam na ważny telefon, a w klinice cholera nikt nie odbiera... Ale wystarczyło zacząć pisać zażalenie i już wiem wszystko - futro zostaje na noc bo jest bardzo słabiutkie, ale doniesiono mi, że już i tak jest bardziej zainteresowany otoczeniem niż po południu.
  3. [quote name='Bila']Kurczę, betuana, a po karmie dla jelitowców też się zdarzały skręty?[/QUOTE] Przerobiliśmy Royala wtedy jeszcze nazywał się intestinal, potem był Hill's i/d. Teraz były różne sensitivy, a ostatnio Hill's d/d. Rozważam powrót do Royala, ewentualnie jest jeszcze Purina gastrointestinal. Może, cholera, wrócić do wersji mielonej i namaczanej? Bądź tu człowieku mądry i pisz wiersze...
  4. [quote name='Maupa4'] Poza tym - chociaz nie wiem co to znaczy że kurczak biegunka i cielęcina biegunka - taka prawdziwa cielęcina i taki prawdziwy kurczak z mięsnego czy te karmy z kurczakiem i cielęciną go "rozregulowywują" ?[/QUOTE] Po prawdziwych kościach cielęcych jedzonych w zamierzchłej przeszłości miał alergię - wylizywał łapy aż mu sierść brązowiała, po odstawieniu, przeszło jak ręką odjął. Dodatek gotowanej cielęciny do karmy kończył się baaardzo rzadką kupą. Jak chciałam mu zrobić dobrze i po którymś tegorocznym rozszerzeniu zapodałam mu gotowanego kurczaka, skończyło się regularną biegunką:shake: Ja wiem jakie są teorie dotyczące skrętu i w dużej mierze się z nimi zgadzam, ale one niestety również w dużej mierze nie pasują do futrzaka, np. próby wymiotów przy idealnie pustym żołądku, co jak dla mnie przesuwa problem poza żołądek czyli w jelita. Pewnie bym na to nie wpadła, gdyby nie to, że sama mam podobny problem - nadmierny wysiłek lub nadmierny stres lub kombinacja jednego i drugiego i jest mi niedobrze i jest to ewidentnie odjelitowe.
  5. Cieszę się strasznie, że u rudego buldoga lepiej:multi: A my jesteśmy w czarnej d..... Do dzisiaj rano było zarąbiście, futro wsuwało wszystko co miał w misce. W karmienie południowe coś mnie tknęło bo jedzenie już było beee, za to woda jak najbardziej i tak mi chodziło gdzieś w tyle głowy, czy coś przypadkiem nie ten teges... No i jak wróciłam z pracy to już było bardzo teges, kałuże spienionej śliny na podłodze, i nie pozostało mi nic innego jak gnać na sygnale do szpitala. Futrzak po raz dwudziesty któryś został wypłukany i na razie żyje, a mnie już opadło wszystko. Nasza pani doktor zastanawia się nad domowym jedzeniem, a ja mam spore obawy - kurczak biegunka, cielęcina biegunka:shake: Zastanawiam się nad powrotem do jedzonego dawno temu Royala gastrointestinal, ale czy to coś pomoże? Szlag by to wszystko...
  6. Maupo, dopiero teraz przeczytałam o Migośce. Cholera, że też musiało ją trafić takie paskudztwo. Trzymamy kciuki nieustająco i czekamy na wieści z frontu!
  7. [quote name='malawaszka']no własnie rozpuszczalne... obcięłam ten supełek z końcówką za zezwoleniem weta i mam nadzieję że się zagoi Ja tak miałam na własnym palcu po rekonstrukcji ścięgna - szyty szwami rozpuszczalnymi i wszystkie ładne się rozpuściły poza jednym, który rozpuścić się nie chciał i zaczął mi się wokół niego robić robić stan zapalny, ale po usunięciu go (własnoręcznie igłą) raz dwa się zagoiło
  8. [quote name='Bila']No ślepa i w dodatku analfabetka:diabloti::diabloti:. Ja, oczywiście. Przeczytałam: "Tłuczemy glizdę":oops:[/QUOTE] Bila, jak możesz - prawie oplułam monitor a siedzę jeszcze w pracy:lol: Gratulujemy wyniku hist-pat:multi:. Teraz tylko pilnuj Bilbiastego, żeby nie bawił się w chirurga i sam sobie szwów nie usuwał:mad:
  9. Dzięki za raport. My zwyczajowo trzymamy kciuki za całą bandę, żeby nawet jeśli czegoś nie da się opanować to żeby można z tym było żyć przynajmniej w miarę komfortowo. Czy leki chociaż trochę pomagają Grochowi? My jesteśmy na etapie tuczenia glizdy - 50,5 kg na bernardyna to zdecydowanie za mało, jak nic sąsiedzi doniosą do TOZ-u, że go głodzę:shake:
  10. Ale za to szpakowaci panowie mają powodzenie u płci przeciwnej - powiedział bardzo szpakowaty futrzak zmieniając pozycję na podłodze
  11. Meldujemy, że: - dynia dalej straszy u sąsiada na balkonie - kabaczek został skonsumowany w postaci placków - futro się regeneruje, co prawda lista zażywanych leków nam się powiększyła, ale kto by się przejmował takimi szczegółami:evil_lol:. Od środy glizda jest na sterydach i dzisiaj zaczął zdradzać zainteresowanie swoją super wypasioną suchą karmą, na którą do niedawna w ogóle nie chciał spojrzeć. Oczywiście karma jest z dodatkami, ale to i tak drobiazg w porównaniu z bernardynem jedzącym puszki Hillsa (prosta droga do bankructwa:mad:). Czy mnie się wydaje, czy moja ulubiona WBM dyskretnie siwieje na czarnej części fafli?
  12. Właśnie wróciłam z futrzastym ze spaceru - sąsiad na balkonie obok ma fantastyczną dynię więc ja już się nie będę męczyć i kabaczek zostanie na placki:multi:
  13. [quote name='Maupa4']A nie masz żadnej dyńki ... ? Nawet w okolicy ?[/QUOTE] A ja mam kabaczka... Może być?:-)
  14. Przed chwilą dzwoniłam, futro żyje i się trzyma, ale w myśl zasady, że jak nie urok to sraczka, to zameldowano mi, że miał dość solidną biegunkę, co stawia pod znakiem zapytania jutrzejsze wyjście do domu. Cholera, nie wiem czy to nie jest pokłosie wtorkowej biegunki, która teoretycznie ładnie mu przeszła po węglu, ale mogła osłabić i tak nadwrażliwe jelita i stąd to wszystko. U futrzaka rozszerzenia dzielą się na dwie kategorie: pierwsza, gdy coś się dzieje i układ pokarmowy staje, a ja zawożę go do szpitala w stanie jak ja to określam przedrozszerzeniowym, ale i tak mimo prób podania leków kończy się rozszerzeniem i druga, gdy jest mu niedobrze i próbuje bezskutecznie wymiotować napompowując się przy tym jak balonik (tak było teraz). Jak bardzo żałuję, że gad nie umie mówić i nie może powiedzieć co mu się dzieje w środku... Znowu czeka nas długa pogadanka z panią doktor i kombinacje co z tym fantem zrobić...
  15. Teraz po pierwsze należy się modlić, żeby nie rozszerzył się po raz kolejny, a nie raz mu się tak zdarzało, że mniej więcej po 24-godzinach rozszerzał się po raz kolejny. Jak znam życie to do poniedziałku posiedzi w szpitalu i niech siedzi, bo statystyki wskazują, że jak za szybko wychodzi to jeszcze szybciej wraca. Na pewno dostaje kroplówkę za kroplówką, bo przy rozszerzeniu o wstrząs nie trudno. W tym wszystkim dużym pozytywem jest to, że futrzak naprawdę lubi weterynarza i pobyt w szpitalu nie jest dla niego jakimś wielkim stresem. Problem polega na tym, że za bardzo nie wiadomo co z tym zrobić. Futrzak jest ewenementem na skalę światową - nie sądzę, żeby gdzieś jeszcze był pies, który przeżył skręt żołądka i dwadzieścia kilka rozszerzeń (straciłam rachubę, zwłaszcza że niektóre były podwójne). Z każdym takim incydentem niestety wiąże się narkoza i tu kolejny cud, że bernardyn po tylu narkozach jeszcze żyje. Dlatego razem z naszą panią doktor zrobiliśmy powrót do średniowiecza i powtórne rozszerzenia załatwiane bywają bez narkozy za pomocą drewienka z otworem przez który przechodzi rura pakowanym na żywca do paszczy - futrzak nie jest szczęśliwy ale daje sobie tak zrobić. Kombinujemy na wszelkie możliwe sposoby, ale niestety wiadomo, że im starszy tym będzie trudniej, a futrzak ma już 11 i pół.
  16. Właśnie dzwoniłam - futro wypłukane, jak to pan doktor stwierdził "kumate" leży pod kroplówką, mam nadzieję, że znów uda się przeżyć...
  17. U nas leje a ja właśnie odwiozłam futrzaka do naszej ulubionej kliniki weterynaryjnej z kolejnym rozszerzeniem i teraz chodzę po ścianach...
  18. [quote name='Maupa4']Po pierwsze zawsze jak juz wpadniesz to zaraz ... znikniesz :roll: Po drugie i a propos naszej "patronki" czyli matki barona to nie za dużo tych "dobrodziejstw" bierzecie na/dla siebie ? :hmmmm: A tak na serio - to mało fajnie :shake: Ja to uwielbiam - po prostu uwielbiam - jak do tego zyliona tego co jest to dochodzi jeszcze to i jeszcze to ... no i może jeszcze to ... "A w rezerwie trzymamy dla pani jeszcze ... to :diabloti:" ...[/QUOTE] Jestem cały czas, tylko ja taka niepiśmienna jestem:oops: W sumie to u nas tak jak u Was - w zasadzie to jesteśmy zdrowi, no bo mimo bardzo już podeszłego wieku jeszcze żyjemy, łazimy na spacery, a że leki nasercowe, wspomagające układ pokarmowy, Euthyrox na tarczycę, detreomycynka na gronkowca (tu może sobie podać łapkę z Grubą), wizyty co dwa tygodnie, a zwykle jeszcze częściej u weta to w zasadzie drobiazg. Zawsze twierdziłam, że ktoś się walnął w nazewnictwie i powinno być "dogaterapia" jako nazwa na to co my uprawiamy. Ale jak futro zwali się koło mnie i przytulone słodko zasypia, to jakoś tak mi się cieplutko na sercu robi...
  19. Fajne te torby, no ale mnie to chyba jednak trudno byłoby się lansować z futrzakiem w torbie. Dołączam do klubu tych z syndromem matki barona M - do długiej listy dolegliwości doszła nam niedoczynność tarczycy i futro nie dość że zdecydowanie wyliniałe to jeszcze cholera nie chce jeść i wygląda jak wyliniała glizda. A ja dostaję rozstroju nerwowego jak łajza przy posiłkach olewa zawartość miski i zdegustowany udaje się na łóżko...
  20. Witamy świątecznie wszystkie cztero i dwułapy:multi: Futrzak się ma i na wszelki wypadek więcej nie na piszę;) A ja po prośbie - pamiętam walkę z krwiakowym uchem Grubej i błagam o informację co Uszce pomogło zlikwidować to świństwo. Futrzakowa koleżanka bokserka od ponad miesiąca się męczy i na razie nie wygląda na to, żeby miało być lepiej, a jej wet grozi nacinaniem ucha w narkozie, na co nikt przy zdrowych zmysłach nie pójdzie w przypadku trzynastoletniej bokserki z chorym serduchem. Najprawdopodobniej wylądujemy u mojej pani wet na konsultacji, ale zawsze warto spytać doświadczonych w bojach
  21. Rozszerzenie - futrzak się nie skręca bo jest przyszyty, ale się rozszerza. Niestety ostatnio częstotliwość rozszerzeń się niepokojąco zwiększyła, a mnie kończą się pomysły. Na 99% problem leży w jelitach tylko zestaw możliwych do zastosowania leków też się kończy. W akcie desperacji zaczynam myśleć o antydepresantach - są stosowane u ludzi w zespole jelita drażliwego. Bardzo ładnie zareagował na Meteospasmyl (lek na zespół jd) tylko co z tego jak w poniedziałek u nas było na zewnątrz 38 stopni a ponad pół nocy trwała burza, co w połączeniu dało najpierw biegunkę a dzień później czyli wczoraj rozszerzenie. Ja stan przedrozszerzeniowy rozpoznaję bez problemu, tylko co z tego jak nie za bardzo jest wtedy jak zadziałać...
  22. A ja mam odwrotny problem - muszę "glizdę" podtuczyć. Co prawda znów udało nam się przeżyć, ale dwa dni głodówki i dwa kilo mniej, a teraz znowu jak nie urok to sraczka, i to dosłownie, i znowu będzie mniej:placz: Za to na nabieram coraz większej pewności, że rozszerzeniowe problemy futrzaka wynikają z zespołu jelita drażliwego...
  23. Nabyłam drogą kupna internetowego ustrojstwo chłodzące dla futra, ale zamiast chustki zwierzęcej kupiłam mu ludzką opaskę chłodzącą na szyję. Niestety muszę na to cudo poczekać do poniedziałku. Zobaczymy jak się spisze... Futrzak wczoraj wieczorem nudził masakrycznie. Bo on chce nas spacer, bo mu się nudzi, bo chodźmy już i nie ważne, że za oknem 30 stopni. Wytrzymałam z nim do 22-giej i poszliśmy. Jak wrócił to zamiast do kranowego wodopoju wlazł pod prysznic i to chyba jest jakiś pomysł na chłodzenie futra - wymoczenie mu łap w zimnej wodzie. Dzisiaj kolejny dzień z cyklu upalnego koszmaru - my stanowczo domagamy się powrotu zimy, albo chociaż jesieni...
×
×
  • Create New...