Jump to content
Dogomania

krystek

Members
  • Posts

    34
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by krystek

  1. Witam. Z wielkim bólem informuję Was, że Julka odeszła od nas 8 czerwca. Wszystkie dolegliwości, które jej dokuczały to był agresywny nowotwór. W ostatnich dniach choroba dosłownie w oczach zabierała nam najlepszego przyjaciela. Przytulałam Julkę do końca, byłam przy ostatnim badaniu w klinice. Lekarz zrobił sekcję, która pokazała jakie spustoszenie w ciele psiaka zrobiła choroba. Stwierdził, że nic ponad to co zrobiliśmy, nie mogliśmy więcej zrobić. Leczenie tylko spowolniało przebieg choroby ale nie zatrzymało. W domu panuje żałoba. Jest nam ciężko i strasznie pusto bez kochanego futrzaka.
  2. Witam. Bardzo długo nie odwiedzałam Forum, byliśmy szczęśliwi z naszą sunią. Teraz z płaczem błagam Was o pomoc. Od lipca Julka ma problemy z oddawaniem moczu. Nie wypróżniała się do końca, widać było, że to sprawia jej ból. Na początku wydawało się że to sprawa pęcherza. Przeszła operację ponieważ było podejrzenie guza. Jednak na w wyniku operacji niczego takiego nie stwierdzono. Weterynarz stwierdził stan zapalny.Sunia przeszła kurację antybiotykową. Wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Na początku listopada znowu zaczęły się problemy i to poważne.Mocz całkowicie się zatrzymał. Z powodu nieobecności weterynarza, który miał Julkę pod opieką, pojechaliśmy do innego. Sunia była cewnikowana. Została na noc w szpitalu na obserwacji. Julka dostała serię leków, i znowu wydawało się że będzie dobrze, chociaż Weterynarz już wtedy wyraził obawę, że problem leży na zewnątrz cewki moczowej, ponieważ cewka jest drożna, ale coś na nią naciska i to blokuje wydalanie moczu. Wczoraj sytuacja powtórzyła się. Pies nie mógł się opróżnić i widać było, że cierpi. Znowu zawieźliśmy ją do szpitala, była cewnikowana, ale nie widać poprawy. Samodzielne wypróżnianie sprawia jej problem i ból. Lekarz sugeruje operację. Płaczę pisząc to, bo lekarz nie ukrywa, że podczas operacji może okazać się, że Julka będzie nie do wybudzenia, Nie mogę patrzeć w oczy Julce. Nie wiem komu mam zaufać, czy w ogóle robi się takie zabiegi u małych suczek. Proszę pomóżcie mi podjąć właściwą decyzję. Przeżyliśmy z Julką ponad osiem wspaniałych lat. jak mam jej teraz pomóc.O 12.00 umówiłam się z weterynarzem, boję się tej wizyty. Wiem, że to wątek na Forum urologii, nie potrafię jego przenieść. Pomóżcie mi
  3. Serdecznie pozdrawiamy wszystkich. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzymy zdrowia, spełnienia marzeń i planów oraz wytrwałości i pomyślności w nadchodzącym Nowym Roku. Julka ma się bardzo dobrze, chociaż teraz czeka ją trudny okres ze względu na petardy. Ale damy radę. Szczególne pozdrowienia dla Isadory. Pamiętamy .
  4. Dzięki za miłe słowa, ale one należą się Wam, bo dzięki Wam my zdobyliśmy przyjaciela. Szkoda, że nie mogłyście widzieć, z jaka radością Julka witała nas po trzydniowej rozłące. Istny obłęd. Całuję Was mocno
  5. Szczeka, w ogóle nie lubi być sama. Trudno powiedzieć jak to wygląda jak nas nie ma, nie dopytuję się. Kiedy wracam po pracy widzę ślady warowania pod drzwiami. Mam ciągle wrażenie że Julka podczas naszej nieobecności cały czas śledzi i reaguje na ruch na schodach i dopiero gdy któreś z nas jest już w domu - odpręża się i nawet zasypia. Jednak wie, że szczekać nie wolno, przy nas ten szczek dusi w sobie. To tak śmiesznie wygląda. Tak jakby głośno skarżyła się a nawet z kimś kłóciła. JEst mądra, dużo rozumie tylko ma słabych nauczycieli. Ma, szczególnie na działce momenty zupełnej szczęśliwości. Do tego potrzebny jest Krzysiek, ja i świeżo skoszona trawa. Wtedy odbywaja się szaleńcze biegi i tarzania. Inna sprawa że z upraw nici.
  6. Witaj Isadoro. Serdecznie dziękujemy za pozdrowienia. Cieszę się że odezwałaś się do nas, w końcu Julka jest też trochę "Twoja". Czasem myślę, że to jest nasza wina że Julka stała się takim tchórzem. Przecież w schonisku musiała sama dawać sobie radę. Teraz, gdy się czegoś boi, wręcz przykleja sie do nas. Faktem jest że Krzysiek rozpieszczcza ją, przemawia jak do małego dziecka. Przed nami kolejny wyjazd. Julka musi zostać u znajomych, ale to tylko 3 dni. Jesteśmy rozdarci pomiędzy Krakowem - Warszawą - a Julką, tzn. domem.
  7. No i już po urlopie, zaczął sie kołowrotek. A oto wrażenia pourlopowe. Julka bardzo przeżywała pakowanie. Była mocno zdenerwowana, uspokoiła się dopiero w samochodzie, kiedy na tylnym siedzeniu ułożyliśmy jej koszyk i i ruszyliśmy w drogę. Pakowania ubiegłorocznego nie przeżywała aż tak mocno. Cały pobyt była bardzo grzeczna. Klimat morski jej służy. Zauważyłam, że zrobiła się bardzo wrażliwym psem. Jak juz mówiłam, boi się much, burzy. Przybiega wtedy do nas i mocno się wtula. Dzisiejszej nocy mieliśmy burzę ,Krzysiek musiał spać z ręką w koszyku, tzn. tulić Julkę. Po śmierci Żaby obiecałam sobie że nie będziemy robili Julce zdjęć,bo potem sercer pęka z żalu. Jednak Krzysiek trochę cykał, jeśli można i jeśli mi się uda to prześlę do Erazm. Pozdrawiamy
  8. Witamy Dogomanię. Julka macha ogonem, cieszy się, bo niedługo rozpoczynamy wyczekiwany urlop i będziemy ze sobą 24 godziny na dobę. Piaski czekają już na nas. Julka zrobiła się bardzo przylepna i wyciszona. gdy jest sama jest trochę inaczej. Poza tym zrobiła się tchórzem. Boi sie much, hałasu. Jest zakochana w Krzyśku, chociaż, gdy mnie nie było kilka dni jadła niechętnie. Pozdrawiamy serdecznie.
  9. Witamy. Nikt nas nie odwiedza, a jutro mija już rok od kiedy Julka jest z nami. Pierwszy rok z Julką, drugi bez Żaby. Ciągle nie mogę pogodzić się z jej śmiercią, męczy mnie że nie potrafiłam jej pomóc. Julka miała być "balsamem na rany", okazała się dużym wyzwaniem ale dajemy radę. Pozdrawiamy serdecznie.
  10. [B][I]Na Boże Narodzenie,[/I][/B] [B][I]na Nowy Dobry Rok[/I][/B] [B][I]przyjmijcie te życzenia:[/I][/B] [B][I]szczęścia i żadnych trosk.[/I][/B] [B][I]Czas opłatkiem się podzielić,[/I][/B] [B][I]życzeń złożyć moc[/I][/B] [B][I]gdy szampana korek strzeli[/I][/B] [B][I]w Sylwestrową Noc.[/I][/B] [B][/B] Proszę, przyjmijcie te życzenia od Julki i jej rodziny. Wspólnie, szczerze życzymy Wam zdrowia i wytrwałości w tym co robicie. Czasem, gdy jest mi ciężko podczytuę Was i od razu patrzę na moje kłopoty inaczej. Przesłałam do Erazm zdjęcia, ale chyba nie udało mi się. Może córka jak będzie w domu zrobi to.
  11. Witaj, też mielismy takiego pieska po ciężkich przejściach. Przygarnelismy sunię z ulicy, zagłodzoną, zabiedzoną, cieżko przestraszoną. Była tak jakby w ciżkiej depresji. Przez prawie dwa tygodnie nie chciała jeść i pić. Lekarz sugerował podanie leków uspokajających, jednak sunia w końcu sama przełamała się. Jadła, ale nadal bała sie wszystkiego, burzy, deszczu, hałasu samochodów. Chyba ze strachu nie wydawała z siebie żadnych dźwięków. Nie dawaliśmy jej powodów do lęku. W domu musiało być cicho i spokój. Gdy po ok. 2 latach pobytu u nas zaczęła cicho szczekać byl to dla nas wielki sukces. Jednak co roku najgorszy był dla nas grudzień ze względu na huk petard. Sunia dostawała ze strachu drgawek. w pierszym roku zmuszeni bylismy podać jej leki uspokajające, potem staraliśmy sie sami ją wyciszać. Były kłopoty z opróżnianiem. Trzeba było wyprowadzać sunie w środku nocy, bo wtedy było cicho. Wiosna ubiegłego roku stralilismy sunie w cieżki ataku padaczki. Przeżyłam koszmar, który do tej pory budzi mnie w śroku nocy. Nie potrafie tego zapomnieć. Straciłam sunię, która mimo tego, że potrzbowała naszej pomocy, była dla mnie podporą w trudnych dla mnie chwilach. Rok po smierci Żaby przygarneliśmy sunię ze schroniska. Jest to zupełne przeciwieńswo Żaby. Sunia jest wesoła, żywiołowa. Mieliśmy z nia pewne problemy, mamy je nadal, ale stramy sie radzić sobie sami. Uważam, że dla suni tak mocno przestraszonej, po przejściach spotkanie ze szkoleniowcem może być dodatkowym stresem. Czasem lepiej posłuchać własnego serca, zdać sie na własną intuicję. Pozdrawiam
  12. Isadoro, siedzę przed komputerem i płaczę. Jest mi strasznie przykro, wiem jak mozna się czuć po stracie psa. Myślę, że ona była już Twoim ukochanym psem. Trzymaj się.
  13. W prawym oku zaczęła pojawiac się taka radka ropka. Przemywamy je swietlikiem. Wczoraj w lesie Julka szalała z zaprzyjaźnioną (z nami) suczką tak zupełnie na luzie. Chyba pierwszy raz obyło się bez zgrzytów. Po wysciu przyjaciół z domu piszczała za nimi, a to znaczy że jest juz prawie oswojona. (Erazm, chyba nie popełniłam gafy mówiąc że wolę psy wielorasowe od tych rasowych. Jeśli tak że przepraszam wszystkie ).
  14. Dziękuję Erazm za umieszczenie zdjęć. Julka wyszła trochę śmiesznie nieproporcjnalnie. Ona w rzeczywistości ma małą główkę. Chyba dlatego że zdjęcie było robione z bliska.
  15. Witajcie. To się chyba nazywa telepatia. Doszlismy do wniosku że Julka jest typowo miejskim psem. Wczoraj zabralismy ją na grzyby do takiego prawdziwego lasu. Była bardzo spłoszona. Na widok krów pędem zwiewała. Była cały czas na lince ale i tak pilnowała się nas. Bardzo lubi wizyty u dzieci. Odbywa sie wtedy szaleństwo dokładne. Julka w chwilach radości zamienia się w tornado. Od czasu noclegu Julki u naszych przyjaciół w ich łóżku, zauważyłam po naszych powrotach z pracy legowisko na naszym łóżku zrobione przez nią. To znaczy że podczas naszej nieobecności poleguje sobie na nim. Nie mogę jej strofować bo nigdy nie robi tego przy nas. Z drugiej strony wolę jak leży w pokoju, niż jak waruje przy drzwiach wejściowych i obszczekuje sąsiadów. Martwia mnie jej oczy. Niby są czyste, nie zaropiałe, a Julka często pociera łebkiem, a właściwie oczami o dywan. Tak jakby coś jej przeszkadzało. a może to tylko taki nawyk nabyty przed operacją. Pozdrawiam
  16. Jeszcze jedno, Julka nie lubi naszych sąsiadów, którzy nam dokuczali. Chyba cos to znaczy, prawda?
  17. Witajcie. Muszę pozhwalić naszą Julkę. Mimo tego że jest suńką szaloną, ma zarazem wyczucie sytuacji. Ostatnio wyjeżdżaliśmy z nią prawie w każdy weekend. Julka bardzo polubiła te wyjazdy, jednak w ostatni piatek spotkało ja wielkie rozczarowanie, nie mogliśmy jej zabrać ze sobą. Musiała trzy dni spędzic u przyjaciół, którzy też mają suczkę, która bardzo lubiła naszą Żabę, z Julką zaś nie bardzo się dogadują. Jednak nie mieliśmy innego wyjścia. W piątek, gdy Julka zobaczyła, że pakujemy torbę, jej koszyk i zabawki - była bardzo szczęśliwa, jeszcze w samochodzie była bardzo zadowolona. Na jej pyszczku było wielkie zdziwienie, gdy kazaliśmy jej zostać u przyjaciół. Wyobraźcie sobie, że była bardzo grzeczna, tak grzeczna, że prrzyjaciele pozwolili jej wejść do łóżka (a może dlatego była grzeczna).Suczki za bardzo nie dokuczały sobie nawzajem. Gdy Julka zobaczyła nas po powrocie szalała z radości. Obleciała całe mieszkanie, sprawdziła swoje zabawki i poszła spać - do koszyka. Bałam sie tego wyjazdu, ale wyszło wszystko dobrze. Pozdrawiamy Was serdecznie, Erazm, Isadoro, często myślimy o Was.
  18. Właśnie teraz oboje są najedzeni i mają sjestę na dwóch fotelach. Mnie zostały talerze do zmywania, no i przygotowanie deserku. A jutro znowu będzie się gryzła. Na pociechę dostanie koszyk orzechów do gryzienia.
  19. Fakt, jest rozpieszczona jak niejeden jedynak. Bo czy to jest normalne, że pies zasypia w swoim koszyku z łapką w ludzkiej ręce. Pod głowę ma podkładany jasiek bo tak lubi. Albo ma fundowane przejażdżki bo lubi jazdę samochodem. Deserki też lubi i ma je codziennie. Jak mocno grzmiało Julka była utulona, głaskana, dopiero wtedy zasnęła. Czasem myślę że Krzyśkowi coś odbiło. Ja w tym układzie jestem ta gorsza bo nie pozwalam przekarmiać ani czule sie żegnać i witać. Chyba mam lęk przed takim mocnym zżyciem się bo wiem jak potwornie boli strata zwierzaka. (To taka weekendowo-burzowa refleksja).
  20. Julka zabieg zniosła bardzo dobrze. Gorzej było z nami. Strach nas ogarnął i chcieliśmy uciec sprzed drzwi gabinetu. Ale jak się ma nad sobą Anioła w postaci Erazm to szybko staje się do pionu. Julka jest pieskiem zywym jak iskra. Potrafi sama zdjąć sobie szelki, kaganiec to i poradziła sobie z kołnierzem. Walczyła z nim strasznie ale udało się. Próbowała lizać ranę. Wychodziłam z nią na długie spacery bez kołnierza, dopiero wtedy uspokajała się. Miała szew kosmetyczny, tylko jedną nitkę na zewnątrz, po tygodniu była zdjęta. Teraz szaleje jak szczenior. Niestety, jedyne co się nie zmieniło to nie toleruje samotności. Byłam z nią cały lipiec i chyba Julka uważała że tak będzie zawsze. Teraz oboje pracujemy a ona to przeżywa. Szczeka, wyszarpuje sierść z łapek. Ciągle mam nadzieję, że w końcu zaakceptuje ta samotność.
  21. Witajcie. Tak jak napisała Erazm, byliśmy z Sisi/Julką nad morzem. Ten wyjazd zrobił dobrze nam wszystkim (sąsiadom też). Przejeżdżając przez Elbląg pomachaliśmy łapkami Rybci. Dopiero tam zobaczyłam w Julce naprawdę szczęśliwego psa. Miała nas oboje praktycznie przez całą dobę. Robiliśmy razem codziennie masę kilometrów plażą i lasem. Na plaży Julka szalała luzem, w lesie na lince. Wieczorem padała zmeczona ale pysk miała uśmiechnięty. Wozimy ze sobą jej koszyk do spania i Julka wie do czego ona służy. Układa się w nim nawet w samochodzie. Gdy pływaliśmy nie spuszczała z nas oczu. Siedziała na brzegu. Pod koniec pobytu była już tak zmęczona że nie zwracała uwagi na dziki. Teraz chodzimy na działkę, ja pielę, Julka kopie doły. Martwię się trochę na zapas, co będzie jak skończy mi się urlop i Julka znowu będzie musiała zostawać sama. Na razie prze nami sterylka - w środę o 11. Boję się, na samo słowo zabieg, narkoza mięknę w kolanach. Trzymajcie kciuki. Pozdrawiam serdecznie.
  22. Witajcie. Julka jest z nami już 3 miesiąca. Ona jest naprawdę wesolutka. Niestety, nadal nie lubi zostawać sama. Już chyba sto razy brałam telefon do ręki i chciałam prosić Erazm o pomoc w szukaniu innego domku. Coś mnie jednak powstrzymuje. Bo - z jednej strony mam niezadowolonych i pogniewanych sąsiadów, z drugiej zaś codziennie po pracy wita nas uśmiechnięty pies. Tylko ślady na podłodze dowodzą tego, że spokojnie nie było. Nawet sąsiadka, którą uważałam za życzliwą przestała mnie odwiedzać. Chcieliśmy odwrócić uwagę Julki od drzwi wejściowych i zaczęliśmy zostawiać na cały dzień otwarty balkon. Skutek marny bo koncert przeniósł się na balkon. No i znowu dąsy. Poza tym Julka jest mądrym i karnym psem. Wie kiedy robi coś nie tak. Coraz częściej spuszczamy ją ze smyczy, przybiega bez problemu na zawołanie, a taka jest wtedy z siebie zadowolona. Na widok dzieci aż piszczy z radości. Na inne psy reaguje już normalnie, tzn. spokojnie wita się i idzie dalej. Nawet spokojnie zareagowała na kota. W mieszkaniu porządek. Gdyby nie to szczekanie byłoby idealnie. Może osądzicie mnie źle, ale na podawanie leków uspokajających nie zdecyduję się. Mam złe wspomnienia po Żabie, a one wciąż tak strasznie bolą.
  23. Będziemy starali się naprawdę karać Julkę, narazie delikatnie, może to poskutkuje. Na wieczornym spacerze zaczęliśmy wspominać Żabę. Ona prawie dwa lata nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Była niemym psem. Chodziłam z nią do weterynarza, myślałam że ma chore gardło, struny głosowe. On twierdził że to wynik stresu i przeżyć, kazał czekać. Jak w końcu zaszczekała, prawie zamarliśmy z wrażenia. Był to dziwny szczek. Teraz mamy w ogóle inną sytuację. Dziękuję że nie jestem sama. Pozdrawiam Was.
  24. Próbowałam zakładać kaganiec ale tylko gdy byliśmy w domu. Mamy taki tekstylny po Żabie (w ogóle nie używany). Dla Julki zdjąć kaganiec to kwestia kilku sekund. Nie wiem jak wygląda obroża antyszczekowa. Idąc z pracy zajrzę do sklepu - zapytam. Chyba jedynym wyjściem będzie stanowcze podejście do zachowania Julki, jej karanie. Ja będę potrafiła to zrobić,sąsiedzi naprawdę mi dopiekli. Za Krzyśka nie ręczę. On wymięka przy zwierzętach.
  25. My tak radykalnie nie potrafimy karać psa. Owszem, reagujemy na szczekanie w naszej obecności, najwyżej chwytamy za kapeć i głośniej mówimy, wtedy suńka patrzy w oczy i koniec z nami. Gdy nas nie ma jesteśmy bezradni, a nie ma nas ponad 8 godzin. Wczoraj Krzysiek przyjechał do domu w godzinach i usłyszał to szczekanie. Wszedł do mieszkania przemówił do psiego rozsądku, gdy wyszedł ciąg dalszy nastąpił. Wolałabym uniknąć stosowania chemii, bo ona nie usuwa przyczyny a tylko skutek. Chyba jesteśmy trudnym przypadkiem, aż mi głupio.
×
×
  • Create New...