Jump to content
Dogomania

AngelsDream

Members
  • Posts

    4810
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by AngelsDream

  1. Posty przeskoczyły, zaraz będzie bałagan.

    Nie mam wilczarza i nigdy nie miałam, nie zamierzam mieć. Skoro wszyscy wiedzą, to nie myl ras, proszę.

    Mogłabym odpisać w podobnym tonie, że ktoś ma pudla, a ktoś inny ONka i wszyscy to wiedzą na forum. W końcu to forum o psach, trudno, żeby nie pisać o tym, jakie ma się psy i do tego nie odnosić, ale widać, że jak nie można się przyczepić do czegoś, to najlepiej zacząć dziecinadę.

    W tym wątku odbywa się trochę nagonka. Szkoda, że nie dostrzegacie długofalowych jej efektów.

    A może chodzi właśnie o to, by nikt spoza 'kręgu' nie miał ani pudla, ani psa w typie pudla? Zaczynam się nad tym zastanawiać bardzo serio. Może to taka źle pojęta, ale jednak opiekuńczość, bo to psy wybitne i szczególne pod wieloma względami. Nikt nie patrzy na to, że ta opinia dotyczy niemal każdej rasy.

    Mi Tonik przypomina Celara. Celar też był wycofany, przestraszony, ale szybko przełamywał granice, a CSów nauczył się właśnie od Baaja. Toniś pięknie CSował, Baaj na to odpowiadał, to są pozytywy dla psa, który boi się psów, bo prawidłowa komunikacja ze swoim gatunkiem pozwoli mu na spokojniejsze spacery i ogólnie życie.

  2. [quote name='mshume']Dla mnie najbardziej wymowne jest zdjęcie na ręku u pani. Mowa ciała.[/QUOTE]

    Pomyślałaś przez moment, że to jakiś wyrywek sytuacji czy już skazałaś Szurę na krzesło elektryczne?

    Napisałaś, że ogon ma wszędzie opuszczony, nie ma! Pokazałam to, ale nie przeprosiłaś, idziesz w zaparte, zastanawiam się tylko czemu?

    Mój pies, a mam go ponad dwa lata, do dziś zesztywnieje w moich rękach, bo po prostu boi się podnoszenia i ma lęk wysokości. Tonik pozwolił się wziąć na ręce mojemu Michałowi i nie panikował, cały czas łapał kontakt z nami, z Anią, z psami - z każdym inaczej, wyszedł na wspólny spacer z moim wilczakiem - Ania prowadziła Tonika, Baaja mój M. Dużo się wokół niego działo, ale cały czas ktoś miał oko na rozwój sytuacji. Moje psy, choć były na swoim, zostały lekko zepchnięte z piedestału gospodarzy, żeby Tonik czuł się lepiej, ale nie... Widać z ludźmi od niektórych ras lepiej rozmowy nie zaczynać, bo sprowadzą do swojego poziomu i pokonają doświadczeniem. Przykre.

  3. [QUOTE]Takie akcje jak ta zniechęcą skutecznie do dawania DT i DS z dogo.[/QUOTE]

    A na pewno do tego, by cokolwiek pisać na temat psa w nowym domu. Może tego nie widzicie, ale z boku wygląda to trochę jak niesprawiedliwy osąd kilku ludzi, którzy się wzajemnie nakręcają i do których nie docierają informacje. Jestem ciekawa, czy mshume dopatrzyła się już na ilu zdjęciach Tonik patrzył na człowieka i się skupiał, czy obejrzała zdjęcie, na którym mój wilczak kładzie się na boku w stronę Tonika, a Tonio tylko robi mu miejsce i wcale nie chowa przy tym ogona.

  4. [quote name='mshume']Jakoś na tych zdjęciach Tonic nie tryska szczęściem, wszędzie ogon spuszczony, na rękach sztywny i spięty. Tak nie wygląda szczęśliwy pudel, mówię to jako właścicielka 2 pudlowatych i DT dla pudli i kudłatych. Ja najpierw uczę psa wyluzowania się, spania w łóżku a potem reszty. To nie ast ;)[/QUOTE]

    Niebiosa, jest w nowym miejscu, z dużym psem... Nie umierał ze strachu, pies w głębokim stresie nie jadłby od niemal obcej osoby. Zaczynam się bać - ludzi od DT i ludzi od pudli.

    Kłopoty z oczami? [B][QUOTE]wszędzie ogon spuszczony[/QUOTE][/B]

    [url]http://i842.photobucket.com/albums/zz344/beriet_baaj_2/2010_12_25%20Psy/2010-12-25-017.jpg[/url]

    [url]http://i842.photobucket.com/albums/zz344/beriet_baaj_2/2010_12_25%20Psy/2010-12-25-020.jpg[/url]

    Swojego przerażonego kundelka zabrałam w sobotę ze schroniska, w niedzielę był ze mną na Polu Mokotowskim. Bał się? Bał, oczywiście, ale od początku zyskiwał pewność i z perspektywy czasu dziękuję opatrzności, że nikt nie pozwolił mi go włożyć do szklanej bańki, bo to pies po przejściach.

    Za chwilę Sylwester, psy różnej maści Tonik spotyka na spacerach, czy Szura ma go nosić w kieszeni? W torbie?
    Pytam serio. Mam wrażenie, że część ludzi od pudli wydelikaca je na siłę. Kiedy patrzę na te sportowe, to są wymiatacze, psy pewne i odważne. I to nie chodzi nawet o ich pochodzenie, ale właśnie o podejście właściciela.

    Zdjęcia nie oddają wszystkiego. Nie pokazały np. tego, że Tonik siedział na klatce Baaja, kiedy Baaj wszedł do środka i ten spięty, zestresowany pies tak się zaciekawił, że zaczął odkrywać koce i próbował zajrzeć do swojego sześć razy cięższego kolegi przez dach. Nie widać, jak przyszedł do mnie na kolana albo spał przy mojej lewej nodze, kiedy przy prawej spał Celar. Nie ma na nich tych kilkudziesięciu przejść obok Baaja, kiedy Tonik sam z siebie przełamywał własne ograniczenia i był za to chwalony.

  5. A potem będzie, że biedny, mały pudelek kontra zły i niedobry wilczak? ;)

    Tonik mnie osobiście zauroczył, nie było problemu, żeby do mnie podszedł, siedział mi na kolanach, chętnie podchodził też do mojego Michała, a to facet z brodą, dosyć zdystansowany, więc pies miał prawo mieć wątpliwości, nie miał.

    Na wilczysko trochę kłapał, ale wilczysko wprawione w bojach, odporne i akurat pod tym kątem cierpliwe, więc panowie ustalili sobie granice i się ich obaj trzymali dzielnie i honorowo. Problemem był Celar, bo Baaj się spinał na każdy kontakt Celar-Tonik, ale i nad tym dało się panować. Tonik wyglądał na zadowolonego z miejscówki na Baajowym transporterze, a kiedy Baaj położył się w środku, dzielny pudel postanowił go odkopać. ^^

    Strasznie fajny, kontaktowy pies. Nie widziałam też, żeby Szura jakoś specjalnie go męczyła, za to byłam zadowolona, że nie histeryzuje nad psami, bo to akurat na ograniczonej przestrzeni i przy takim zestawie mogłoby tylko skrzywić sytuację. A tak było pozytywnie i Tonik podłapał już moim zdaniem, że nie każdy pies, który nie jest super kumplem, musi też być wrogiem. Są pozycje pomiędzy, które można zapełnić.

  6. [quote name='Pies Pustyni']Bordery, belgi i szetlandy nie istnialyby, gdyby nie pomagaly przy owcach lub bydle. To jest ta roznica.
    Bokser i wyzel tez sa nastawione na prace. Czy to robi z nich owczarki?[/QUOTE]

    Wiem, że Ty czytasz bardzo wybiórczo, ale żeby aż tak?!

    Chodzi o typ nastawienia na pracę i typ trybu pracy, a nie samą pracę, chociaż ta też jest kluczowa.

  7. [quote name='Pies Pustyni']Przeciez nikt nie kwestionuje tego, ze wilczak to PIES. Mowa byla o wilczaku-OWCZARKU. Proby moze i byly, ale to raczej dla zabawy i pewnie sprawdzaly sie osobniki, ktore mialy wiecej z ON. Prawdopodobnie bardziej nadaje sie do tej pracy rottweiler niz wilczak.
    A to, ze wilczak sie w sluzbach nie sprawdzil, to przeciez nie moja wina.
    Dlaczego saarloos to inna bajka? Jest w 1 grupie wiec wg waszego rozumowania tez jest owczarkiem.[/QUOTE]

    Oczywiście, że jest owczarkiem.

    Ale chyba widać różnice między borderem, belgiem, a choćby szetlandem. Wszystkie są nastawione na pracę, mają podobny tryb pracy, ale nie są identyczne.

  8. Tryb pracy u owczarków to nie tylko pasienie, ale z pełną radością mogę donieść, że były próby, aby wilczaki wypasały i oczywiście nie wszystkie, co zresztą dotyczy wszystkich owczarków, ale niektóre i wcale nie tak rzadko robiły to chętnie i instynktownie, aczkolwiek ze względu na ich rozmiar, lepiej, aby dotyczyło to bydła. Co nie zmienia faktu, że wiele osób z przerośniętym ego i kompleksami woli zwłaszcza w czechosłowackich wilczakach dostrzegać wilka i przedłużenie... smyczy...

    Naśmiewajcie się dalej, sobie tylko wystawiacie wizytówkę.

    Ja teraz pójdę pobawić się z tym moim nieszczęsnym wilczakiem w turlanie na komendę.
    Biedny wilczak, ktoś mu oferuje sztuczki, a to przecież poniżej jego wilczej, dzikiej godności... Kurczę, a ja jednak uparcie dostrzegam w nim chętnie współpracującego z człowiekiem psa, który z tytułu swojego nastawienia na konkretnych przewodników w służbach raczej jeszcze długo się nie sprawdzi.

    A Saarloos to kompletnie inna bajka.

  9. [quote name='rekus']Angeldream -
    1. widziec na AnimalPlanet, a obserwowac i zyc wsrod to wielka roznica. twoj wilczak to ćeskoslvensky vlćak ? po pierwsze, jeden pies to nie stado. a po drugie to od kiedy wilczak jest owczarkiem?!
    2. Alez czlonkowie stada nie zabija sie wzajemnie, nawet nie kalecza, stad te stopniowanie srodkow, postawa, spojzenie, warkot, wejscie w strefe, szturchniecie w szyje itd.itd. psy sie w stadzie nie zagryzaja sie. chcialabys zyc w tak uporzadkowanym swiecie.- C.M tez ich nie zabija nie kaleczy podobnie stopnuje srodki. podobne relacje i srodki sa rowniez u innych gatunkow zyjacych w stadach zebry, koniki sarenki itd zawsze jest Szef ktory kopie najmocniej, ma najwieksze rogi. szturchniecie w szyje jest skrajnoscia?
    3. a czym ten tygrys tak wzbudzil Twoj szacunek? zdobił doktorat czy siedmicentymetrowe kly?
    4. :) nie mam.[/QUOTE]

    Tak, mam czechosłowackiego wilczaka - z rodowodem i z hodowli, żeby zaraz nie było kolejnych głupich pytań. Jest owczarkiem tak samo, jak i inne psy o podobnej psychice z pierwszej grupy FCI, jak patrzy się na tryb pracy tych psów, to widać znaczące podobieństwa. I mam na myśli różne wilczaki, nie tylko mojego.

    Nie, szturchnięcie w szyję nie jest skrajnością dla mojego wilczaka, ale mojego kundelka ze schroniska mogłoby na dłuższą chwilę pozbawić ochoty podchodzenia do człowieka, dlatego metody Cesara powinno się stosować z głową i nie promować ich tak na siłę jako idealnie uniwersalne.

    Szanuję tygrysa, moje psy, szczury i wiele innych żyjących istot za to, że są dokładnie tym, czym są. Z ludźmi to już nie takie proste, bo raz po raz spotykam człowieka, który nie zasługuje na nic, a robi się z niego autorytet.

  10. [quote name='understandme']Kto woli Victorię ten woli Victorię, a kto Cesara ten woli Cesara. Tego tematu nie da się pogodzić.To jakby ktoś kto słucha rapu jechał kogoś za to że słucha np rocka. Każdy upiera się przy swoim. ;)[/QUOTE]

    Kaliber 44 - Plus i minus, Czesław Śpiewa - W sam raz, Drowning Pool - Bodies...

    Jak ktoś chce, może być różnorodny. Nikt tego nie zabrania. A metody szkolenia dobrze jest łączyć tak, by dobrać je do psa, a nie do swojego widzimisię.

  11. [quote name='rekus']1. jeden wilczak to nie stado wilczakow, kup drugiego a zaczniesz zuwazac ich typowe zachowania.
    2. dokladnie robia to co cesar, patrza, dominuja postawa,strasza,szturchaja, trykaja,przepychaja sie, wchodza w strefe, przeracaja, podduszaja.
    3. sprobuj szturchnac tygrysa.
    4."nowoczesny" to oczywiscie twoj warszawski.[/QUOTE]

    1. Widziałam wilczaki w stadzie. Nadal twierdzę, że mimo widocznych cech dzikiego przodka to również, a może przede wszystkim psy, w dodatku owczarki. O dużej potrzebie pracy z człowiekiem. Współpracy opierającej się nie tylko na autorytecie, ale głównie na zaufaniu. Zastrasz wilczaka, a zabijesz w nim wszystko to, co w tej rasie piękne. Jak w każdym psie zresztą.

    2. Gdyby wilki albo nawet psy na wszystko reagowały skrajnie, to chyba nie mielibyśmy już żadnych psowatych. Ktoś chce stosować metody Millana, niech stosuje, ale niech nie dopisuje teoryjek o wilkach, bo te stosują również np. CSy. A stado wymaga obecności pary alfa, bety, osobników pośrednich, ale także omegi, która równoważy konflikty. Podobnie stadne są również szczury, te łatwiej obserwować w grupie w warunkach domowych.

    3. Gdybym miała pracować z tygrysem, wybrałabym metody wzmacniania pozytywnego. I nie dlatego, że szturchanie go byłoby niebezpieczne, a z szacunku dla zwierzęcia. Szanuję także swoje psy. I głupio mi, wstyd wręcz, bo czasem nie starcz cierpliwości. [B]I tutaj 100% racji dla Cesara, że praca z psem powinna być zawsze spokojna i wyważona.[/B] Aczkolwiek nie on jeden o tym mówi.

    4. Nie, nie mój warszawski. Masz jakiś kompleks związany z miejscem zamieszkania innych osób? Miałam na myśli ogrody zoologiczne pokazywane m.in. na AnimalPlanet. W części tych placówek współpracuje się ze zwierzętami, żeby ułatwić opiekę nad nimi, a także po to, by sami podopieczni mniej się stresowali koniecznymi zabiegami.

  12. [QUOTE]On stosuje takie metody, jakie stosuja wobec siebie wilki na wolności![/QUOTE]

    Oczywiście! [Kiwa poważnie głową i uśmiecha się pobłażliwie...]

    Może ze względu na obcowanie z wilczakiem, może z tytułu posiadanej wiedzy, ale mam wybitnie dość argumentowania pewnych spraw szkoleniowych tym, że tak robią wilki! Tak - znaczy jak? Korzystają z dławików? Trykają się po żebrach? Odpychają nogą? Szarpią na smyczy?

    Czemu w takim razie zwierzęta dzikie są szkolone wzmocnieniem pozytywnym? Oczywiście, kiedy mówimy o nowoczesnych ogrodach zoologicznych, a nie zapyziałych dziurach.

    Wilki to nie owieczki, to jest fakt. Ale psy to nie wilki.

  13. [quote name='Abrakadabra']Nie mam idealnego psa (cokolwiek to znaczy) i nie mieszkam w idealnej okolicy (cokolwiek to znaczy)
    Mam za to dość wysoki poziom inteligencji emocjonalnej , czego i Wam życzę :)[/QUOTE]

    Empatia i wyrozumiałość pozwoliły mi na to, że żadna z osób, które wymieniłam nie została przeze mnie obrażona, skrzyczana, nawet nie podniosłam głosu, nie komentowałam, przechodziłam przez park z psem, po prostu. Mam prawo przejść w spokoju. Agresywna suka została odsunięta nogą, dla wielu osób jest to kopnięcie, okej. Szczerzyła zęby i nie miała zamiaru się odwołać, obawiałam się, że przy próbie odejścia rzuci się na plecy mojego psa.

    Rozumiem, że znasz Baaja na wylot, Abra. Szkoliłaś go, wychowywałaś, zjadłaś zęby na pracy z nim i pozwalasz sobie na złośliwe i nieadekwatne uwagi pod ogólnym i osobistym adresem, ponieważ widziałaś opisywane przeze mnie sytuacje i widzisz, że to wina mojego podejścia?

    Czy ktoś może mi wyjaśnić, co takiego złego jest w tym, że moje psy nie bawią się z innymi, ponieważ są przeze mnie nakierowywane na pracę, na ludzi, na posłuszeństwo? Mam wrażenie, że część osób jednak tego nie pojmuje, a ja nie pojmuję, co takiego złego jest w tym, że chcę iść dowolnie wybraną przeze mnie trasą i nie życzę sobie, by cudze (w dodatku agresywne) zwierzęta zaczepiały i prowokowały mojego psa. Z drugiej strony, jak się zdarzy łagodny, spokojny 'podbiegacz', nie mam z tym problemów, utrwalam po prostu skupienie na mnie i ew. ładne CSy. Bo z tego, że Baaj do dziś CSuje wyraziście jestem bardzo dumna - nawet u wilczaka można to zepsuć. Zwłaszcza przy dużej ilości 'nieczytelnych' psów, które w taki czy inny sposób atakują na spacerach.

  14. Ja tego parku nie lubię, nie zawsze jest tam tak źle, ale ilość osób, które mają wszystko w poważaniu jednak odstrasza. Domyślam się, że część psów podchodzi do Baaja, bo to właśnie Baaj - duże, pewne siebie psisko, które czujnie patrzy, ale nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla takiego zachowania. Zwłaszcza w przypadku matki z dzieckiem i tą suką. Tak jak napisała evel, nad psem trzeba panować, przede wszystkim.

    Inna sprawa, że moje psy nie bawią się z innymi, więc nie szukam spacerów pod tytułem - kto pobiega z moim wilczakiem, a w większości przypadków takie właśnie obserwowałam w tym parku. Baaj jest do psów nastawiony pokojowo, do samca szetlanda wyraźnie i czysto się cieszył, pomimo tego, że chwilę wcześniej był atakowany i do szelciaków nie miałam nic, w zasadzie najbardziej uderzyła mnie sytuacja właśnie z suką, a potem dwa małe jazgoto-kłapacze pod sklepem.

  15. [quote name='hecia13'][B]AngelsDream[/B], gdzie ty mieszkasz? Żebym tam przypadkiem kiedyś nie trafiła... Bo u mnie jest duuużo spokojniej :)[/QUOTE]

    Park Bródnowski polecam w takim razie omijać, bo w tym oto się działy opisane przeze mnie sceny.

    evel, chciałam Ci pokazać Baaja w codziennej wersji, bez popisów, nie sądziłam, że 'pokaz' będzie tak barwny.

  16. Tak, do piekła wybrukowanego ludzką głupotą, nieodpowiedzialnością i wiarą w to, że "on nic nie zrobi, on się tylko przywita".

    Wczoraj odwiedziła nas jedna z dogomaniaczek z innego miasta. Wyszliśmy po nią na przystanek, żeby się nie zgubiła. Baaja ubraliśmy bardzo zapobiegawczo, uznając, że tak po prostu jest lepiej - wobec cioci kaganiec okazał się zbędny, a potem trzeba było go zdjąć, żeby pies przeszedł przez park w jednym kawałku.

    Zaczęło się od łeścika, który próbował zjeść jorka, a gdy jorek został wzięty na ręce, łeścik skakał sobie po pani, która bezradnie stała i czekała na zbawienie. Łeścik zmienił target na nas. Zaczął wściekle szczekać, kłapiąc zębami. Baaj stał spokojnie, właściciel znalazł się nagle na moje:

    - Zdejmij mu kaganiec.

    Okazał się panem rozmawiającym przez telefon. Zgarnął psa ręką, przekazał córce, dziewczynce i skręcili w bok. Smyczy nie mieli, więc dziewczyna prawie czołgała się po śniegu.

    Dosłownie parę metrów później z bocznej alejki wypadła na nas spora suka. Naprawdę spora, bo wielkości Baaja. Baaj był na smyczy i w kagańcu, a suka nie wyglądała na przyjazną. Nasz pies CS-ował, ona spinała się, podczas gdy stojąca na końcu tej bocznej alejki matka z wózkiem usiłowała ją przywołać, bezskutecznie. Suka zaczęła się spinać mocniej, napierając na naszego psa. M. sprawnie zdjął Baajowi kaganiec, podał mi go do tyłu. Właścicielka suki zaczęła histeryzować, ale nie podeszła, bo przecież ma wózek, a w nim dziecko. Suka wyszczerzyła zęby, kłapnęła. Baaj odskoczył do tyłu. W tym momencie mój M. już nie wytrzymał. Psu kazał się wycofać za siebie i odsunął sukę nogą. W tym momencie właścicielka już prawie się wydzierała. Suka odpuściła, ale nie po to, żeby wrócić do pani, po prostu spostrzegła kolejne psy i pobiegła robić zamieszanie tam. Była agresywna, luzem, bez kagańca, w za luźnej kolczatce, sama podbiegała do innych psów. Ona odeszła, podbiegł szetland. Samiec. Baaj kocha szelciaki. I ten okazał się cudownie normalny. Chwała niebios. Panowie się powąchali, Baaj zachował się odpowiednio delikatnie, mogliśmy spokojnie odejść, nie bojąc się, że nastąpi atak na naszego psa odwróconego tyłem - przy niezrównoważonych psach to częsta opcja. Wtedy zauważyliśmy, że za panem z szetlandem podążała jeszcze sunia, która na widok Baaja sztywno zamarła. Ominęliśmy ją szerokim łukiem, żeby spokojnie mogła podreptać za swoim 'stadem'. Chwilę później na cały park rozległ się agresywny jazgot. Czarna suka wpadła między szetlandy, ale już nawet nie chciało się nam zawracać, robić czegokolwiek. Następnym razem Baaj po prostu będzie miał kamerkę na kagańcu i uświadomię właścicielkę, że to się nagrało i trafi na policję.

    Myślicie, że to koniec? Nie, oczywiście, że nie. Warszawa musiała się pokazać w pełnej krasie. Był więc niewielki pies, który mijał nas, dyndając na smyczy. Były dwa małe psy, któraś z ras ozdobnych, zostawione pod sklepem same. Jeden przywiązany, drugi luzem. Oba jazgotały, rzucały się z zębami do psa i nogawek. Innej drogi nie było, a obok sklepu był potrzebny gościowi bankomat. Widać, patrząc na wypowiedzi PP, powinnam fruwać ze swoim psem albo przepraszać innych, że idę chodnikiem. Baaj zachowywał się wzorowo, jak na takie sytuacje. Dopiero, kiedy musieliśmy wrócić między tymi psami, kłapnął na tego przywiązanego, próbując go uciszyć. I wcale się nie dziwię, bo jazgot był nieprzerwany i paskudny.

    Na deser był jeszcze sąsiad pod naszą klatką. Jego pies rzucił się z daleka na Baaja, ale został ładnie ściągnięty na smyczy. Szkoda, że usłyszał esej na temat tego, że jest głupi, zamiast jasnych wskazówek, co ma, a czego nie ma robić.

    Oto zwykły dzień. Oto ludzie. Oto ich psy.

    I mój wilczak, który nie jest kuloodporny i też może zostać pogryziony, który mimo setki takich doświadczeń nadal próbuje CS-ować i ucinać konflikty, z którego jestem za wczoraj dumna. I cieszę się, że Celarek został wtedy w domu. Takie spacery dla niego to jeszcze za dużo, a znając życie, ludzie nie zabieraliby od niego psów, rzadko zabierają, chyba że widzą Baaja i to, że zdejmujemy mu kaganiec albo rozpinamy smycz na dłuższą. Smutne, smutna ludzka bezmyślność.

  17. [quote name='Jaga.']jak dla mnie jest różnica między stosowaniem ziół i akupunktury jako wspomagania leczenia konwencjonalnego a uśpieniem psa.
    przez cały czas jak czytałam tą książkę chodziła mi po głowie jedna myśl... [B]czemu ten pies do cholery jasnej nie nosił kagańca????[/B]

    smutna, bezsensowna śmierć....

    i żeby nie było... Katz to jeden z moich ulubionych pisarzy...[/QUOTE]


    Bo od pewnego momentu musiałby go nosić stale? Nie każdy chce takiego życia dla swojego psa. Ja bardziej szanuję osobę, która chroni otoczenie, siebie i w praktyce również psa niż kogoś, kto maskuje problem, zamiata go pod dywan, a potem rozkłada bezradnie ręce. Nie wiem, czy zrobiłabym tak samo, pewnie nie, ale mi prosto mówić, nie ta skala rzeczywistości. Żaden mój pies nie próbował zabić człowieka...

  18. Pisałam to Ewie, ale napiszę też tutaj. Większość psich poradników lansuje sytuacje, w których oświecony właściciel natychmiast radzi sobie ze szczeniakiem. Parę godzin, ba, nierzadko parę minut i oto mamy ułożonego psa. Papier jest cierpliwy i wiele zniesie, rzeczywistość nie jest już tak kolorowa. Szczeniaka trzeba przede wszystkim nauczyć wyciszania się, załatwianie na zewnątrz też nie przychodzi samo, a tu jeszcze zabawa, chodzenie na smyczy, przywołanie, witanie się z ludźmi, psami - ogrom rzeczy i nad wszystkim trzeba pracować.

    Naprawdę żałuję, że nie mogę tym ludziom choćby na moment pożyczyć Baaja - koniecznie niewybieganego i czymś pobudzonego - może wtedy dotarłoby do nich, że wiedza to tylko początek drogi.

  19. Znam trzy książki tego autora i w wielu sprawach się z nim zgadzam, w wielu mogłabym polemizować, na co zresztą sam Katz pozostawia miejsce, twierdząc, że nikt nie ma prawa dyktować nam, co i jak mamy robić z naszym psem, nie poświęciwszy uprzednio czasu na poznanie tego, jak żyjemy. Nie uważam jego książek za poradniki, nie są nimi. To raczej wnioski spisane w określony sposób. Błędy? Popełnił ich mnóstwo, zwłaszcza z labradorką już ich unikał, ale... Ale bardziej wierzę w niego i jego błędy, niż idealnych szkoleniowców/trenerów/psiarzy, którym wszystko i zawsze wychodzi, a jeden telefon potrafi przekreślić wielki autorytet o teoretycznie uznanej pozycji.

    Dzięki Katzowi zaczęłam inaczej pracować z moim psem. Również dlatego, że dotarło do mnie, iż ścieżka Orsona wcale nie jest tak odległa i niedostępna, przeciwnie. Łatwo wepchnąć na nią psa, trudniej go z niej zdjąć.

    Trzeba też mieć na uwadze, że to jednak inne państwo, inne realia, nie wszystko da się przełożyć na nasze warunki. Na pewno Katz nie jest dla mnie jakimś bohaterem, wielkim wojownikiem - to nerwus, choleryk i osoba, która na pewnym etapie bardzo się pogubiła. Szanuję go jednak za to, że się do tego przyznał.

    Próbował ziół, szamanów - nie widzę w tym nic złego. Sama pomagałam swojemu psu przy pomocy reiki. Ktoś w to nie wierzy, nie musi korzystać, tradycyjne metody są i nikt ich na kłódkę nie zamyka tylko z powodu alternatywnych rozwiązań.

    Jest bardzo kontrowersyjny, na pewno nie wzbudza sympatii i nie musi. Jeśli jego książki zachęcają do myślenia, wyciągania wniosków, spełniają swoją rolę.

  20. [quote name='gops']to zle zrozumialas calkowicie
    nie to mialam na mysli
    moj pies chodzi w kagancu ! ale nie z powody kotow , i tylko i wylacznie jak ide gdzies daleko lub puszczam ja ze smyczy , nie widze potzreby zamykania jej w kagancu na kazdy spacer[/QUOTE]

    To akurat rozumiem, moje też nie chodzą w kagańcach wszędzie. Sądzę, że Twój dobór słów i nieszczęsne emotki powodują, że ludzie odbierają wypowiedzi Twojego autorstwa kompletnie opacznie. Kotu ani wróblom życia nic nie przywróci. Myślę, że wyciągnęłaś wnioski i jesteś ostrożniejsza. Tym bardziej, że za wróbelka możesz zapłacić naprawdę wysoki mandat, jeśli ktoś by się uparł. Fajnie, że chce Ci się pracować z psem. Wiem, że trudny pies to wyzwanie, a świat zwykle nie pomaga, warto jednak się nie poddawać i przeć do przodu. A koty mają swoje "miejscówki" - można je omijać.

×
×
  • Create New...