Jump to content
Dogomania

basia2202

Members
  • Posts

    2194
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by basia2202

  1. Alu.... :( zobaczyłam na FB i nie mogłam uwierzyć... a dopiero co rozmawiałyśmy o Ozzulku... strasznie mi przykro :( tak bardzo rozumiem, jaka pustka w sercu pozostaje... trzymaj się Alu! Dla Ozzulka [ ' ] [ ' ] [ ' ] - był cudownym Słoneczkiem... Biegaj Kochany za TM i bądź szczęśliwy z innymi pieskami! P.S. Alu... jak dasz radę mówić o Ozzim, napisz proszę choć krótko, co się stało :( Bardzo współczuję i sercem jestem z Tobą!
  2. wybaczcie, że dopiero teraz napisałam, ale wcześniej nie byłam w stanie tu zajrzeć :( zbyt wiele tu wspomnień... za bardzo to boli... Agata - dziękuję za te piękne słowa... oczywiście się poryczałam jak głupia :( Alu - ja wiem, że Ty sercem zawsze byłaś z nami... będziemy w kontakcie na FB Jeszcze kilka słów o Zuzi na koniec... :( Nowotwór kości niestety wygrał - choć paradoksalnie nie on był główną przyczyną odejścia Zuzi. Po amputacji nóżki jakiś czas było ok., ale w połowie lipca pojawiły się przerzuty w płucach - najpierw 2 guzki, a potem na początku sierpnia 2 kolejne... Rokowania były wówczas na około 2 m-ce we względnie dobrym samopoczuciu. Ale okazało się, że Zuzia miała też zwyrodnienie kręgosłupa, które wcześniej nie dawało żadnych sygnałów. Coś uciskało na nerw, Zuzia dostała niedowładu tylnych nóżek - nic z tyłu nie czuła, nie mogła chodzić, ani załatwić się, leki jakie dostała niestety nie pomogły :( Stan Zuzi się szybko się pogorszył - wszystko stało się nagle - w ciągu około 3 dni. Pani doktor powiedziała, że zrobiliśmy wszystko, co było można i czas podjąć decyzję :( Że w kontekście przerzutów w płuckach, trzeba dać Zuzi odejść w spokoju, zanim zaczną się problemy z oddychaniem :( Zuzia odeszła w spokoju i zdaniem lekarzy bez bólu :( Mam nadzieję, że biega teraz z innymi pieskami z TM... Tak strasznie pusto bez naszej Mordki... :( [ ' ] [ ' ] [ ' ]
  3. Z ogromnym żalem i bólem w sercu informuję, że 11 sierpnia 2015 około godz. 19stej, po ponad półrocznej przegranej walce z nowotworem, naszą Kochaną Zuzię, Słonko nasze, mordkę naszą najpiękniejszą psie anioły zabrały za Tęczowy Most :( :( :( :( :( "Bądź szczęśliwa w tęczowej krainie, ja swą miłość Ci czasem podeślę, - zbieraj ją, gdy do Ciebie dopłynie, ale czasem odwiedź, choć we śnie." Zuzieńko - na zawsze pozostaniesz w naszym sercu, taką Cię zapamiętamy...
  4. a myślałam, że już nikt tu do nas nie zagląda... :| odezwę się na FB - jakoś po weekendzie pewnie (choć też bywam tam rzadko) ja zaglądam do Ciebie i Ali - ale chyba nie będziesz się już pojawiać tutaj? ja ostatnio znowu mniej czasu miałam... u Zuzi - całkiem nieźle :) super sobie radzi na 3 nóżkach - co prawda szybko się męczy jak tak sobie dłużej poskika... ale pomagamy jej tylko po schodach i przy wchodzeniu do auta i wychodzeniu po nowej chemii, po 1 sesji z 1,5 tyg. była bardzo otępiała, radości było niewiele, choć widać było że próbuje się cieszyć ogonkiem... teraz widać że naprawdę odżyła :) i dupka się cieszy i wita nas jak z pracy wracamy, i niezmiernie szczęśliwa jak może się wytarzać w trawie w ogródku :) aniołki robi na trawie po 1 chemii trochę nam spadły białe krwinki, ale ostatnie wyniki dobre całkiem, więc dzisiaj kolejna chemia (o ile tylko Zuzia będzie miała dobrą temperaturę) co prawda surowica jest lipemiczna i np. kreatyniny nie można było oznaczyć (a to dość istotne pod kątem nerek, więc być może badania będą powtórzone), ale poza tym całkiem ok. zobaczymy jak będzie po 2 sesji chemii - podobno ta druga jest najtrudniejsza dla psiaków posiedzę z Zuzią do poniedziałku włącznie i będę obserwować, miejmy nadzieję, że będzie dobrze
  5. oj Alu... to dobre wieści, że już lepiej z Tobą cieszę się bardzo :) a Ozzulkowi się nie dziwię... pogody takie...zmienne czasem.... i ciepło teraz... ma prawo chłopak czuć dyskomfort ja dziś w domu - bo z Zuzią dziś znowu do lecznicy ale korzystając z okazji zabrałam ją na dwór na trochę dłużej, zanim się gorąc zrobił jaaaka była szczęśliwa, jak się mogła w chłodnej trawce wytarzać :) a teraz w domu też leży jak z diabła skóra... choć okna zamknięte, rolety zasłonięte, wiatrak chodzi - to Zuzia i tak w połowie leży na chłodnej jeszcze odrobinę podłodze to co tu się Ozzulkowi dziwić?
  6. ech... nie ma to jak mieć "super" szefa... i do tego "super" mądrego... jedyna pociecha, że byle do urlopu wytrzymać... a że siedlisko zarazków... to się nie dziwię - teraz wiele mam jest najmądrzejszych doczekaliśmy takich czasów, że nauczyciel prawie nic nie znaczy jak coś powie, to na pewno jego wina, przedszkola, szkoły... ale na pewno nie dziecka, a już broń Boże rodziców... a najgorzej to przyzwyczaić innych, że mają wszystko i mogą wszystko... a Ty musisz sobie flaki wypruwać... to nie to co kiedyś - dawniej nauczyciel budził respekt, szacunek... a teraz..... :| współczuję Alu kuruj się i nie daj chorobie :)
  7. no to masz niezłe ziółko :) taki "mały" ;) gagatek z młodej trzymam kciuki, żeby udało się ją ułożyć - wiele pewnie już zrobiłaś i pewnie jeszcze wiele pracy przed Tobą oby się udało :) u nas Zuzia zawsze miała dominujący charakter i też lubi porządzić do ludzi na szczęście zawsze była miła, do psów już niekoniecznie ale... my za mało czasu jej poświęciliśmy, jeśli chodzi o socjalizację i nie miała też innych psiaków w domu u Ciebie to inna sytuacja i na pewno się uda :) Venus jest jeszcze młoda, także wszystko przed Wami ;) no a poza tym to jest przecudna!! jeszcze raz mogę powtórzyć, że ja bym ją ukradła ;)
  8. o matko... Ty znowu chora? :( coś Ci ostatnio te choróbska nie dają spokoju... zdrówka Aluś!! :*
  9. dzięki za ciepłe słowa! :* no walka o łapkę się nie udała.... trochę kasy też poszło... ale trudno... próbowaliśmy... teraz tak myślę, że można było zaoszczędzić Zuzi jednej operacji ale... była nadzieja, że będzie mogła z tej łapki korzystać... też mam nadzieję, że nigdzie dalej to dziadostwo się nie przedostanie - dzisiaj będziemy wiedzieć, jak się mają organy w brzuszku wiem, że pieski radzą sobie z 3ma nóżkami, ale z uwagi na masę Zuzi, mieliśmy obawy na szczęście niepotrzebne teraz malutka dochodzi do siebie... gdzieś za tydzień na zdjęcie szwów pojedziemy i oby na tym skończyły się atrakcje...
  10. no to mnie uspokoiłaś... uff... cieszy mnie bardzo, że z Etnusią lepiej :) czyli jednak musi się dziewczynka oszczędzać... w środku czuje pewnie, że by poszalała, ale organizm już nie pierwszej młodości po prostu jakbym o Zuzi czytała - jak miała pierwszą operację, to ledwo chodziła, ale po jakimś tygodniu widziałam, że tyłek by już popędził hen hen... więc w środku też ją ponosiło... i świetnie, że może nadal pływać - bo miejsce znalazłyście naprawdę urocze :) akurat na szybkie taplanko w bajorku :) i to całkiem sporym bajorku... super!! mam nadzieję, że niedługo też będę mogła takie zdjęcia wstawić bo na razie to mamy głównie zdjęcia leżące... jeszcze raz mnóóóóóóstwo zdrówka dla Etnusi :)
  11. dopiero doczytałam do końca... bardzo bardzo współczuję :( nawet nie wiesz, jak dobrze Cię rozumiem... my z Zuzią też przechodzimy trudne chwile... a jakie są w ogóle opinie lekarzy? czy Etna przy regularnym braniu leków będzie mogła normalnie funkcjonować? bez tych okropnych duszności? a matko... i jeszcze siusianie do tego... :( nam się raz tylko zdarzyło, jak Zuzia po kroplówkach nie wiedziała nawet kiedy się z niej wylało... a jak Wy tak macie ciągle, to Etna musi czuć się strasznie :( chciałaby pewnie wyjść normalnie się załatwić, a to dzieje się samo niezależnie od niej i jeszcze majty na pupie... pewnie myśli, że za karę... :( biedna dziewczynka - współczuję, naprawdę... starość jest do kitu trzymam mocno kciuki, żeby poprawiło się z jej zdrówkiem - i z siusianiem i z dusznościami rewelacyjne te zabawy nad morzem! aż zazdroszczę :) a to zdjęcie najbardziej urocze - Etna wszystkim język pokazała:)
  12. trochę nie zaglądałam... nasze kłopoty wróciły... współczuję, że Etna nie może już tak szaleć - choróbska u psiaków to straszna sprawa, kiedy przez nie tracą to, co daje im radość... :( mam nadzieję, że będzie lepiej :) choć muszę przyznać, że mimo wieku - Etna jest naprawdę prawdziwie pancernym psem :) dzielna dziewczyna!! i jeszcze nie skarży się, że coś boli - tylko podziwiać :) zdjęcia świetne! a to powinnaś wstawiać z podpisem : "znajdź 3 szczegóły" :D https://lh5.googleus...no/IMG_2795.JPG
  13. Aluś - nawet nie wiesz jak zazdroszczę tych kąpieli w stawie... żeby Zuzia tak jeszcze mogła - wiele bym oddała, żeby to jeszcze zobaczyć... to witaj w klubie :D ja lubię lato, ale jak jest maks. 24 stopnie - przy wyższej temperaturze mózg mi nie działa... a 30 stopni.... o nieee... no chyba, że gdzieś w ciepłych krajach nad morzem, to może bym dała radę jeszcze hehe... z Zuzią też tak było do wanny ją zagnać, to zaprze się tak, że 2 razy cięższa się robi... (jakim cudem?? :D) ale jak staw zobaczy czy inną wodę, to normalnie drgawek dostaje, byle tylko się wyplumkać :) no ba! wątpiłaś? :P
  14. oj... współczuję Ozzulkowi... pewnie się chłopak umęczył i już nie dał rady :( a Tobie współczuję sprzątania... nam się raz zdarzyło, jak Zuzi przytrafiła się jelitówka... no to było straszne - a jeszcze była wtedy sama w domu, zamknięta w kennelu - posłanie prawie całe było zabrudzone.... a przy jelitówce to wiadomo - leci ciurkiem... :| koce Zuzi do wyrzucenia, a klatkę szorowałam ze 3 razy, zanim smrodek uleciał... a ona biedna siedziała w ostatnim narożniku klatki, który pozostał nie skażony, bo nie było gdzie się położyć :( i pełna podziwu dla niej byłam, że sama się nie wypaprała... u nas Zuzia też już nie pierwszej młodości.... sobota i niedziela teraz ponad 30 stopni było Zuzia też się umęczyła - mimo wiatraka...
  15. Alu - Twoje kciukasy okazały się bezcenne :) ;) witaj witaj Wyjątkowa :)
  16. No i to tyle, co u nas... Później postaram się wstawić parę zdjęć - dziś lub jutro, zobaczę jak wyrobię czasowo...
  17. Nasz onkolog umówił innego chirurga ortopedę - operacja była w ten piątek wieczorem (5go czerwca) i Zuzia jest już bez nóżki :( Wygląda to strasznieeee :( ale... muszę powiedzieć, że jestem pełna podziwu dla niej, bo tak pięknie sobie radzi na 3 nóżkach!!! Co prawda ostatnio i tak prawie w ogóle nie używała tej nóżki, ale jednak wspierała się na niej - baliśmy się, czy sobie poradzi. Wiem, że psiaki na 3 nóżkach śmigają, ale mniejszy problem jest u mniejszych czy lżejszych psów - Zuzia to jednak masa... 50 kilo ciałka... Ale o dziwo - radzi sobie super! Praktycznie w ogóle nie potrzebuje pomocy przy wstawaniu, siada też sama i kładzie się :) Więc tu na mej paszczy pojawia się uśmiech, że jest taka dzielna i zaradna :) Dostaje teraz leki - przeciwbólowe / przeciwzapalne, antybiotyk i osłonowe. Dziś i jutro mogą być najtrudniejsze dni - najbardziej może odczuwać skutki operacji, czuć szwy i w ogóle... Ale dużo też śpi, więc może to jakoś przetrwa. Na razie siedzę z nią w domu - musimy pilnować, żeby nie próbowała drapać sobie rany tylną nogą, ale na razie nie widzę takiego zainteresowania. Lizać też nie próbuje - choć jak na chwilę spuszczam ją z oka, to zakładamy kołnierz dla bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Najważniejsze, że w płuckach nic nie było widać - powtarzaliśmy badanie 2go czerwca i było czysto. Dziś wieczór jedziemy jeszcze na usg brzuszka i wszystkich organów, żeby sprawdzić, czy tam też nic się nie dzieje. Przerzutom mówimy stanowcze NIE!! A jutro... znowu ciężki dzień dla Zuzi... Od rana jesteśmy umówieni w Łodzi w firmie rehabilitacyjnej. Będziemy robić Zuzi nosidło, żeby pomóc jej w chodzeniu po schodach - bo niestety szelki już nie zdają egzaminu. Jeszcze sobie jakoś z nimi radzimy, ale to zdecydowanie mniej wygodne. Będziemy robić takie nosidło na wymiar - zabudowane pod klatką piersiową i w miejscu uciętej nóżki, a na grzbiecie będą "uszy" żebyśmy mogli ją łatwo przytrzymać. No i do tego jeszcze wizyta u onkologa jutro - po południu lub wieczorem. Zuzia będzie dostawać kolejną chemię - tylko tym razem inną - nie wiem tylko, czy też 5 sesji, jak poprzednio... Boję się, bo ta druga chemia wpływać może z kolei na serduszko... :( Po tej pierwszej nerki nam zaszwankowały, ale dzięki Bogu wyleczyliśmy... oby teraz nie zadziało się nic z sercem. Zuzia miała robione wcześniej echo serca i było wszystko super - teraz będziemy pewnie powtarzać częściej to badanie...
  18. Witajcie Kochani Niestety u nas nie działo się dobrze... Nie odzywaliśmy się trochę... bo z Zuzią ciągle jakieś kłopoty były... Najpierw zapalenie pęcherza, potem okrężnicy, potem jeszcze zrobił nam się odczyn na karku po zastrzykach i kroplówkach i goiło się to parę tyg. - więc ciągle antybiotyki, okłady i inne leki... A potem... na kontrolnym RTG po ostatniej już chemii okazało się, że nowotwór prawdopodobnie wrócił. Kość promieniowa ta z wszczepionym implantem wyglądała ok., ale na zdjęciu wyszło, że taka mała kosteczka pod nadgarstkiem zanika - czyli prawdopodobnie została zjedzona przez nowotwór. Istniało jeszcze nikłe prawdopodobieństwo, że to zakażenie (jakiś stan zapalny) od implantu, co się czasem zdarza - i to mogłoby dawać podobny obraz na zdjęciu - ale jakoś się nie łudziłam... Umówiliśmy się na biopsję - jeszcze onkolog powiedział, że pobrany wycinek kości jest miękkawy - więc złudzenia zmalały prawie że do zera... Czekaliśmy ok. 10 dni na wynik - 2 czerwca potwierdziło się... osteosarcoma - kostniako-mięsak :( nowotwór wrócił... mimo wybranej całej chemii... A od ostatniej chemii Zuzia też prawie w ogóle nie używała tej operowanej nóżki, więc pewnie bolało (dostawała zresztą leki). Chodziła na niej tylko w ogródku i w klinice, ale w domu kuśtykała na trzech, czasem się tylko na tej łapce wspierała... No i cóż... jedyna decyzja w tej sytuacji - amputacja nogi :( A 3 miesiące było już tak dobrze z tą nóżką.... Jeszcze niefart, że nasz doktor ortopeda wyjechał 3go czerwca i wraca dopiero 17go... Mogliśmy czekać - ale po konsultacji z innymi lekarzami podjęliśmy decyzję, że nie ma na co i trzeba ucinać nóżkę jak najszybciej, jeśli Zuzia ma jeszcze pożyć. Zwłaszcza, że 2 tyg. wcześniej było już widać, że kość jest zjadana, w międzyczasie czekaliśmy na wynik biopsji, a nowotwór musiał wrócić zapewne wcześniej, skoro proces niszczenia w tej małej kostce był już na zdjęciu widoczny. Czekać kolejne 2 tygodnie...? - za duże ryzyko.
  19. Alu, wysłałam Ci wszystkie namiary na PW :) Zerknij sobie i daj znać tylko, czy dotarło. U nas... tak średnio.... bo Zuzi sporo spadły białe krwinki + przyplątało nam się najprawdopodobniej zapalenie okrężnicy (to te problemy z qpą). Sam Dicoflor na odbudowę flory bakteryjnej nie pomógł i Zuzia dostała kolejny antybiotyk... taki na 3 - max.5 dni - też w zastrzykach. To ma pomóc już konkretnie na tą okrężnicę. Dzisiaj jedziemy powtórzyć krew no i zobaczymy też, jak tym razem białe krwinki się mają - oby lepiej. Ostatnia chemia miała być wczoraj w sobotę, ale z uwagi na wyniki i problemy z jelitkami, chemia została o parę dni przełożona. Mam nadzieję, że wyniki będą wieczorem... Jeśli będzie wszystko ok, a taką mam nadzieję, to w tygodniu jakoś będzie ostatnia chemia. A poza tym chyba nieźle - na nodze Zuzia chodzi - ostatni rtg był ładny, widać że kość zaczyna się odbudowywać i porastać implant. Kolejna wizyta u ortopedy zapewne w środę za 1,5 tyg.
  20. aaa... i dziękujemy za wszystkie dobre myśli, wiarę, całusy i zaciskane łapki :) :) bo z tego wszystkiego chyba zapomniałam wcześniej podziękować... Alu - pamiętaj o mailu ;) wszystko mam dla Ciebie przygotowane, czekam tylko na info z Twojej strony :)
  21. To teraz trochę dobrych wieści :) Dzięki Bogu okazało się, że nowotwór w nodze nie wrócił - choć takie były podejrzenia po poprzednim RTG. Nasz ortopeda skonsultował się jeszcze z profesorem z SGW i ten powiedział, że wg niego wygląda to dobrze, że zmiany widoczne na RTG to reakcja kości na implant i że zaczyna się to porastać okostną. Na dzisiejszym RTG na szczęście to się potwierdziło, widać jeszcze lepiej, że implant zaczyna obrastać kością, także bardzo się cieszymy. Zuzia na nóżce chodzi i teraz co 1-2 tygodnie zmieniamy gips na nowy - zaglądamy, jak to wszystko wygląda, jak odleżyny i sama noga. Jeśli jest w porządku, to robimy nowy gips. W całym gipsie Zuzia bez porównania lepiej chodzi (w łupkach miała problem i poprzednio w ogóle nie chciała używać tej operowanej nóżki). Dziś sprawdziliśmy odleżyny - są, ale wyglądają lepiej niż ostatnio - generalnie nie ma tragedii. Natomiast nóżka w miejscu gdzie jest implant jest trochę napuchnięta - pan doktor wymacał Zuzi tą nóżkę i Zuzię zabolało, trochę pokłapała na pana doktora zębami. Ale stan bólowy i obrzmienie nogi to raczej efekt gojenia w środku. Wg lekarza nic niepokojącego nie widać. Pod kątem nowotworu - ostatnio jak robiliśmy płucka, niecały miesiąc temu, to było czysto. W wynikach krwi też jest ładnie, więc wygląda, że też nic się nie dzieje. Zobaczymy jeszcze po dzisiejszym pobraniu krwi - jutro mają być wyniki. Około soboty 9go maja mamy planowaną ostatnią już 5tą chemię - mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i chemia się odbędzie. A poza tym ostatnio mieliśmy trochę sensacji z Zuzią, bo spadła jej odporność, miała dość wysoką temperaturę + z dróg moczowych wydzielina lekko zabarwiona krwią. Okazało się, że zapalenie pęcherza - dostała antybiotyk w zastrzykach na 10 dni, wczoraj właśnie skończyliśmy + leki przeciwzapalne. Wydaje się, że jest ok., ale przed samą chemią skonsultujemy się jeszcze pewnie z internistą. A teraz mamy trochę problemów z odchodami - to co Zuzia z siebie wydala wygląda, jakby zjadła wielkiego ślimaka i nie przetrawiła do końca. Jest ogromna ilość śluzu (w życiu czegoś takiego nie widziałam) - to prawdopodobnie wyjałowienie organizmu - na razie dostaje Dicoflor na odbudowę flory bakteryjnej i obserwujemy. Ostatni antybiotyk był w zastrzykach, więc omijał żołądek, ale pani doktor powiedziała, że antybiotyk i tak niszczy bakterie i złe i dobre, także to wyjałowienie może być efektem bo lekach. Jak się nie poprawi, to pewnie oddamy próbkę do badania. Tak więc u nas ciągle jakieś "atrakcje", ale nic to w porównaniu z główną chorobą. Dopóki z nogą jest ok. i dopóki nie ma przerzutów (i oby nigdy się nie pojawiły) - to z resztą jakoś sobie poradzimy - nie przez takie rzeczy Zuzia już przechodziła i dała radę. A teraz spać, bo padam na pysk. Odezwę się w weekend z informacją jak tam wyniki. I jakieś zdjęcia powstawiam :)
  22. Aluś.... podaj mi jakieś inne namiary do siebie... maila może? chciałam Ci wysłać te namiary na weta, a nie można wysłać PW do Ciebie bokserki Umy niestety nie kojarzę - gdybyś podała mi linka do nich, to chętnie zajrzę przykre to strasznie :( jak ten cholerny rak się rozprzestrzenia :( najgorsze dziadostwo.... mój mąż czytał ostatnio, że statystyki mówią, że co 4ta osoba na świecie będzie miała raka - strasznie dołujące :( a wczoraj się dowiedziałam, że moja przyjaciółka pożegnała się właśnie z kotką równe 15 lat z nimi była i zostawiła mnóstwo wspomnień niespodziewanie zachorowała, nie wiadomo było co jej jest jest, zaczynała lecieć przez ręce, nie jadła, pić też nie chciała potem było trochę lepiej, ale generalnie widać było, że kotka ma się kiepsko biegali z nią po lekarzach, żaden nie mógł dojść co jej jest aż w końcu trafili na jakąś dobrą lekarkę, która powiedziała, że jakaś choroba autoimmunologiczna, prawdopodobnie białaczka rokowania były bardzo krótkie - może kilka tygodni... wszystko stało się nagle no i wczoraj Figa odeszła za TM pocieszające w tym wszystkim to, że prawdopodobnie nie cierpiała, nie bolało ją jakoś... z niedotlenienia organizmu po prostu zasnęła można było oczywiście robić transfuzję, ale stan był taki, że może kilka dni więcej by żyła, lekarka powiedziała, że nie ma sensu jej męczyć, że nic już nie można zrobić... straszne to wszystko :(
×
×
  • Create New...