Jump to content
Dogomania

shnooreck

Members
  • Posts

    194
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by shnooreck

  1. Jeszcze jedna rzecz, bo dzisiaj miałam stosowną ilustrację dla przykładu przed oczami 🙂 Dla nas-ludzi, określenie obcych ma nie wpuszczać jest jednoznaczne- kogo znam to wpuszczę. Dla psa- nie. Pies może dać sie pogłaskać na spacerze każdemu, może w obecności właścicieli pozwolić wejść każdemu na posesję ALE jak nie ma właściciela to niektóre psy nie wpuszczą nikogo. Nie pozwolą sie dotknąć i będą ujadać na -wydawałoby się-dobrze znanych ludzi. To nie jest tak, ze raz psu sie pokaże, że ten człowiek jest "swój" i tak już zostanie. Ktoś już pewny siebie, bo psa pomiział, wchodzi na działke i....może być różnie. Niektórzy są do tego stopnia dziwni, ze wchodzą sobie bezpardonowo do domu, gdzie są nieznane im psy - bo przecież są rodziną dla właściciela i pies powinien (???) to wiedzieć. To wielka odpowiedzialność mieć psa-urodzonego stróża, który naprawdę sam podejmuje decyzje pod nieobecność właściciela.
  2. Wiele psów ma pod ogonem obecność kotów, jeśli dorosły pies nie reaguje na obecność kotów (olewa je) to one szybciej sią zaadoptują. Może na początku szczeniak będzie fajtłapowatą kluską, ale b. krótko. Szczeniak raczej będzie przechodził etap "gonię i kotka i jest super!" wiec nie wiem gdzie tu plus...? Nie lepiej wziąć jakiegoś dorosłego stoika, którego obecność innego futrzaka nie rusza i to wiadomo od samego początku? Co do alarmu- oczywiście jest skuteczniejszy od psa.
  3. Generalnie nie oczekiwałabym bycia oazą spokoju od asta 🙂 tamten psiak był raczej wyjątkiem niz regułą. "gdy atakują nie wysyłają wczesniej wyraźnych sygnałów jak inne rasy" - jeśli zdecyduje się na atak to robi to szybko i bez zbędnej gadaniny. Piesek dla ludzi z refleksem 🙂
  4. Mam mieszańca, w dodatku nie miałam go od szczeniora więc nie wiem jakie błędy popełnił poprzedni właściciel. Mordercą mojej suczy bym nie nazwała 🙂 ale w kontaktach z psami zachowuje sie jak burak czasem, gdyby nie mój pierwszy pies, który się pięknie komunikuje nie miałaby kumpli, a tak nauczyła się co nieco, ale nie zawsze jej wyjdzie. Przykład z wczoraj- podbiega do nas mały samiec, bardzo przyjazny. Moja sucz zamiast spokojnie do niego podejść to leciiii na pełnej petradzie, na całą długość smyczy. Tamten zgłupiał widząc wariata i pomimo jej przyjaznych zamiarów nie zdecydował sie na kontakt, bo widział, że ona jakaś stuknięta. Gdyby ten pies był suczka nie pozwoliłabym na kontakt- za duże ryzyko. Gdyby to był jork albo inny mini-pieseczek to tym bardziej- nie lubi ich bardzo (doświadczenie z poprzedniego miejsca?) .Ludzi kocha bardzo, ceni sobie bardziej towarzystwo człowieka niż innego psa- dla człowieków wesoła, serdeczna . Potrafi zając się sobą. Trudne zwierzątko w tresurze, w końcu to terier, ale mam porównanie tylko z dwoma poprzednimi psami. Wrażliwa na zimno- jak nie akceptujesz ubierania psa zima w kubraczki wybierz inną rasę 🙂 Potrzebuje dużego zaangażowania i ruchu - moja biega ze mną i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa. Silny instynkt gonienia czegoś co ucieka.
  5. No nie wiem czy to faktycznie tak źle wygląda. 10 godzin x2 dni plus 3x dni wolnego, tak? Czyli mały pies i kuweta. Osobiście nie widzę w tym nic strasznego, że pies ma możliwość korzystania z kuwety. Dla niego to żadna ujma na honorze. Za to nie podoba mi się taki trochę brak określenia - ile czasu właściwie zajmuje praca- raz , że 10 12h za chwilę że 10 h tylko 5 min i już w domu....Maraton ma sie do 2 km rekreacyjnie jak robot kuchenny do terminatora. W dodatku na samej górze jest bardzo długi, przyklejony wątek o wyborze rasy. Widzę tu możliwy brak konsekwencji i określenia priorytetów- rudzielcu przyznaj, że jesteś ciut roztrzepana ;) Oby to nie był słomiany zapał.... Mam też alergię na hasło "dom z gródkiem to się pies wybiegał". Możliwe, że poprzedni psiak po prostu sobie był i tyle. Mieszkając w mieszkaniu trzeba psa sporo nauczyć - więcej niz zapłotowego szczekacza, który nie wychodzi poza posesję. Za to inna sprawa- czas poświęcony psu gdy jest taka możliwość. 3 dni wolnego można super wykorzystać a te 2 km z chłopakiem pobiegnie każdy pies w dobrym zdrowiu i odpowiednim wieku. Widzę u Was adopcję mniejszego, spokojnego zwierza, raczej dorosłego, raczej z DT.....i dużo samozaparcia w realizacji planów.
  6. Nie spodziewałąbym sie też spokoju po terierze zanim nie skonczy 10 lat ;P Yorki wyjątkowo dobrze radzą sobie z ludźmi ustawiając ich wg swojego uznania. W dodatku terier to pełny łańcuch łowiecki, kotka, nawet swojego, chętnie pogoni (nawet jeśli z nim jest w przyjacielkich stosunkach i sobie nawzajem wylizują pyski).
  7. Jak najmniejszy pies to nie znaczy najmniejszy kłopot :) Małe psy mogą również nie nabyć w Twoim domu dobrych doswiadczeń z dziećmi bo będą każde nieostrożne zachowanie się dziecka mocniej odczuwać i reagowac potem zębami. Moim zdaniem malutki, delikatny i do tego długowłosy psiak to nie jest najlepszy pomysł. Widziałąbym tu coś bardziej pancernego jak staffik, labek czy bokser. Zarówno dziecko jak i pies lepiej zniesie nadepnięcie na łapę, popchnięcie, skakanie itp. gdy zwierzak nie będzie miniaturowy. W domu z dziećmi warto (ba, powinno to być obowiązkowe moim zdaniem...) zapoznanie się z syganłami uspokającymi wysyłanymi przez psy- czyli z sygnałąmi jakie daje pies ZANIM zacznie warczeć i gryźć. To pozwala na zażegnanie konfliktu w zarodku oraz na uniknięcie sytuacji, w której pies przestaje takie sygnały wysyłać , uznając, ze i tak są one olewane przez ludzi. Tak rodza się prawdziwe problemy. Moim zdaniem każdego psa można nauczyć zostawania w domu i są jedynie rasy które lepiej lub gorzej znosza warunki dłuższego przebywania na dworze. Żaden pies nie rodzi się ze zdolnością spokojnego zostawania samotnie, ale każdego mozna tego nauczyć. Paradoksalnie po 2-3 latach przebywania non-stop z właścicielem może być to trudniejsze niż z nowym psem. Bardzo dużo mówi się teraz o socjalizacji i dobrych doświadczeniach w pierwszym etapie życia i tak, jest to ważne. Ale pies to też nie jest jakaś durna maszynka, w ktorej jak raz wgrano program to się nie zmieni na wieki wieków. Żeby takie cos się udało to w wwarunkach laboratoryjnych izolowano szczeniaki, ciężka sprawa w normalnym świecie. Naprawdę jest wiele psów, które radzą sobie w nowych sytuacjach, które nie reagują od razu agresją. W schroniskach mi znanych mniejsze pieski wyprowadzaja właśnie dzieci, bo duże są zbyt silne, te psy są doskonale obyte z dzieciernią i żadna czerwona szmatka nie ma nic do rzeczy. Nie zmuszam do adopcji, jednak mam dzieci=muszę mieć rasowego psa to jednak chyba nie to. Papillon i pomeranian należą ponadto do dość drogich ras i piesek z rodowodem może słono kosztować- trzeba to również uwzględnić. Sheltie osobiście bardzo, bardzo lubię, ale tak są wymagające- praca umysłowa to dla pastuchów mus i ilość syfu znoszonego do domu na małym w sumie zwierzaku jest naprawdę spora. Obecnie wychodzę rano na długi spacer- bo jest jasno, po południu są wygłupy i sztuczki, ciągnięcie szarpaka, wbrew pozorom trochę sie trzeba nameczyć, żeby pies padł po czymś takim.
  8. I jeszcze wychodzenie jednocześnie z dzieckiem i z psem: https://bialyjack.pl/5-historii-i-dziecko-na-spacerze-to-zle-polaczenie/ Czyli-nie mówię, ze zawsze i że akurat w przypadku konkretnej osoby się nie uda- ale jednak nie zawsze się da, warto przemyśleć niezależnie od wieku dziecka. Może być nawet starsze dziecko, które jest tak absorbujące, że na psa zwyczajnie nie starczy cierpliwości. Bieganie z psem -temat mi bardzo bliski. osobiscie polecam jednak mierzyć w dół, a nie w górę tzn. nawet mały wypierdek pobiegnie godzinę (czy każdy z przyjemnością-inna kwestia) z panem, ale już rasy wymagajace duzo ruchu potrzebują go naprawdę dużo. Codziennie, niezależnie od pogody. Do monotonnego biegania nadają sie rasy psów gończych u Was widziałabym beagle -małe, przyjazne, lubi po prostu biec, ale może sprawiać kłopoty w szkoleniu. Małe teriery również super daja radę- małe rozmiary, ale dużo energii i samozaparcia do biegu przed siebie. Ostatnio spotkałam w lesie biegacza z sznaucerem mini, to naprawdę fajny kompan na takie +/- godzinne trasy. Na pewno nie pasterskie i nie husky- co to godzina aktywności dla husky? No i czy te bieganie 4x w tygodniu to jest tak z ręką na serdu realne? Wrzesień/październik to super czas -dość długo jasno, dobra temperatura, człowiekowi apetyt na sport rośnie,ale np. w styczniu już nie jest tak wesoło. I co wtedy z psem o wyższej aktywności? Mnie najpoważniejsza kontuzja spotkała właśnie na początku roku, problemy z kolanem odzywają się jeszcze czasem, co wtedy z psem gdy ciemno, zimno i nogi odmawiają wspólpracy? Gdy pies jest mniej aktywny idzie się na basen, na siłownie (biegacz powinien również ćwiczyć siłowo, potwierdzam własnym doświadczeniem, samo truchtanie to tylko miłe spędzanie czasu). Aha i covid się skończy, a pies będzie jeszcze za mały na długie trasy- ze szczeniorem się nie biega- mogą wystąpić problemy ze stawami, czyli scenariusz pt. biorę pieska i w trasę może nie wypalić. Generalnie kop w tyłek do biegania w postaci psa to nie jest dobry pomysł. Bo jak się nie uda to potem sa wymówki- dziś nie, to mnie boli, zimno, ciemno....A potem biega sie czasem w niedzielę jak jest ładna pogoda. Człowiek musi sam chcieć, sam wyjść i biegać, pies moze tylko towarzyszyć osobie, która naprawdę to lubi i robi (a niekoniecznie- chce robić, kiedyś nawet się podobało). Biegam z psem o dużych możliwościach (mix teriera w ogólności, wysokołapy) i niskopodłogowy aktywny piesek, ale już nie najmłodszy, z którego nadwagą sie borykam od momentu adopcji. Obydwa daja radę bez problemu godzinę zasuwać ze mną, ale terierowaty ma z tego większy fun i większe mozliwości gdy jest śnieg, upał itp. Adopcja psa z domu tymczasowego jest dla osoby, która dotąd nie miała psa bardzo dobrym pomysłem, ale warto się do tego zabrać z kimś, kto się naprawdę zna na temacie. Fundacja powinna być dość duza i znana (by było z czego wybierać) i mieć dobre opinie. Trudne, ale nie niewykonalne. Miałam raz kota z fundacji, który miał być fajny i towarzyski. Był nadzwyczaj urodziwy, ale chrakter miał bardzo niezależny. W schronisku lepiej mi dobrali kota charakterem, ale tam zwierząt było dużo, dużo wiecej i trafiłam na fajną osobę, która znała swoich podopiecznych. Ale juz psy ze schroniska nieco inaczej zachowywały się w schronie, a nieco inaczej w domu. zmiana nie była diametralna, ale osoba z małym doświadczeniem może się potężnie zdziwić. Stawiam w waszym przypadku na adopcję sprawdzonego psa w typie teriera/sznaucera/małego gończego z fundacji lub po prostu aktywnego kundelka o wysokich łapkach (jeśli z tym bieganiem to nie tylko dobre chęci...). Lub dobrą hodowlę i szkolenie - jeśli chcecie szczylka.
  9. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich to dotyczy, że na początku pies wymaga więcej uwagi niż gdy się ustatkuje, ale "mam czas bo jest Covid" mnie nie przekonuje. Poniżej zamieszczam tekst, który mnie osobiście poruszył. https://pl-pl.facebook.com/groups/816989155041055/ PANDEMICZNE SZCZENIĘTA. Zakładamy, że nie wiecie Państwo co oznacza to pojęcie. Nic w tym dziwnego, gdyż jeszcze do niedawna nikt o nim nie słyszał. Pojawiło się w środowisku hodowców psów wraz z początkiem izolacji większości społeczeństwa w związku z wirusem COVID-19. Co wirus ma wspólnego ze szczeniętami? Ano to, że po narzuconej nam izolacji, nastąpiło NIEWYOBRAŻALNE zainteresowanie zakupem szczeniąt. Podkreślamy – NIEWYOBRAŻALNE!!! Moglibyśmy posłużyć się wieloma przykładami np. tzw. grup na FB, gdzie wcześniej w tygodniu pojawiały się 2 – 3 zapytania o szczenięta danej rasy, a obecnie jest 12 – 13 dziennie, ale sądzimy że lepiej będzie posłużyć się przykładami własnymi. Nie będziemy bawić się tu w fałszywą skromność. Jesteśmy hodowlą znaną, odnoszącą sukcesy, nasze szczenięta mieszkają na czterech kontynentach, a znaczną część ich nabywców stanowią hodowcy z zagranicy. Nigdy nie narzekaliśmy na brak zainteresowania naszymi maluchami, a co z tym związane byliśmy przyzwyczajeni do licznych zapytań czy to telefonicznych, czy mailowych. Generalnie, ilość zainteresowanych była u nas zawsze większa niźli ilość szczeniąt, które mieliśmy do zaoferowania. Zważywszy na to, że hodujemy już ponad 10 lat, można powiedzieć, że dysponujemy pokaźnym bagażem doświadczeń w tym zakresie i nic nie powinno nas zaskoczyć. A jednak zaskoczyło! W marcu i kwietniu tego roku dostaliśmy więcej zapytań o szczenięta nigdzie ich nie ogłaszając, niż łącznie na przestrzeni roku 2018 i 2019, kiedy to czasami dawaliśmy ogłoszenia o szczeniakach. Na początku maja był lekki spadek, zapewne spowodowany długim weekendem, ale chwilę potem wszystko wróciło do „normy”. Wczoraj 13 zapytań, nie licząc sms-ów… Postronny Czytelnik, może się w tym miejscu zdziwić. Ale o co chodzi? Przecież to chyba dobrze! Byłoby dobrze, gdybyśmy oferowali w sprzedaży np. pietruszkę lub buty. Wtedy sprzedaż kilkanaście razy większej ilości worków, czy też par niźli w latach poprzednich, z pewnością by nas cieszyła. No, ale my nie sprzedajemy ani pietruszki, ani butów… Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Trudno powiedzieć. Jedni twierdzą, że zamknięcie całych rodzin pod jednym dachem i brak możliwości „ucieczki” przed prośbami dzieci o pieska, inni że swoboda wychodzenia na spacery, a jeszcze inni, że informacje o tym, iż posiadanie psa lub kota minimalizuje groźbę zakażenia wirusem. Być może są jeszcze jakieś powody tu nie wymienione, ale naszym zdaniem nie ma to znaczenia. Znaczenie ma natomiast fakt, iż poszukujących szczeniąt nie interesuje w zasadzie nic poza natychmiastową dostępnością malucha. Szczeniak MA BYĆ NA JUŻ, a reszta jest nieważna! Nawet takie kryteria, którymi dotychczas w pierwszej kolejności zainteresowanych było 80% nabywców, jak cena, czy umaszczenie przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Niemal nikogo nie interesuje w jakim stowarzyszeniu jest zarejestrowana nasza hodowla, kim będą rodzice planowanego miotu, czy badamy nasze psy na choroby występujące w rasie, jak wygląda u nas rezerwacja szczenięcia i zakup, jaką pomoc świadczymy nabywcom po wydaniu malucha itd. Prawie nikt nie zadaje pytań o rasę, o jej cechy i wymagania, a proszę nam wybaczyć ale nie wierzymy, że tych lekką ręką licząc 500 osób zgłębiło dokładnie dostępną literaturę na temat hawańczyków. Zakładamy, że zapoznali się jedynie z krótkimi wzmiankami, z których pewnie wynika, że jest „fajna” i „dla dzieci”. Mało tego, w opisywanym okresie nikt nie zadał niezwykle powszechnego pytania o to, czy prawdą jest że hawańczyki są psami dla alergików? W zamian słyszymy: „jak są to biorę, nieważne piesek czy suczka” lub „mogę być u Was za godzinę i dać 500 więcej niż ci co zarezerwowali”, "nie, wrzesień to za późno". To jednak nie wszystko. W momencie kiedy piszę te słowa, dostępnych szczeniąt hawańczyka nigdzie nie ma. Nie ma ich nawet u tzw. pseudohodowców oferujących hawańczykopodobne stwory. Jeśli ktoś myśli, że opisywani powyżej nabywcy, cierpliwie czekają na kolejne mioty, które jesienią mogą się pojawić w hodowlach hawańczyków, to może być w błędzie. Pierwszy z brzegu przykład. Osoba X nie mogąc zakupić hawańczyka, zaczęła poszukiwania popularnej rasy terierów, a gdy i ten zakup nie wypalił, obecnie poszukuje szczeniaka pewnego psa pasterskiego. Takich przykładów znamy już wiele. Wbrew temu co się może niektórym wydawać, hodowcy nie żyją w szklanych kulach, odcięci od internetu… Do wszystkich poszukujących obecnie szczeniąt hawańczyka, mam gorącą prośbę, aby zadali sobie tych kilka poniższych pytań i postarali się na nie odpowiedzieć w zaciszu domowym: 1. Czy akceptuję fakt dość długiej nauki czystości u hawańczyka (wyjątki się zdarzają), podobnie jak i innych ras małych? 2. Czy akceptuję fakt, że choroba lokomocyjna jest bardzo powszechna w tej rasie? 3. Czy akceptuję fakt, że rasa wymaga wielu zabiegów pielęgnacyjnych? 4. Czy akceptuję fakt, że rasa jest cieniem człowieka i ciężko od niej „odpocząć”? 5. Czy akceptuję fakt, że rasa nie jest stricte „kanapowa” i hawańczyk potrzebuje także dłuższych spacerów, a tym samym poświęcenia mu więcej czasu? 6. Czy akceptuję fakt, że nie jest to rasa dla alergika, gdyż po prostu nie ma rasy dla alergików? 7. Czy mam świadomość, że hawańczyk, buldog francuski, jack russel terier, huski (tu można dopisać dowolne rasy) to nie jest jedna i ta sama rasa, a zatem różne są cechy charakteru, wymagania, potrzeby itd.? Szanowni Państwo, bądźcie świadomymi nabywcami kupując przyjaciela na kilkanaście lat. To nie jest zabawka, której można się pozbyć gdy się znudzi. Nie ulegajcie jakiemuś dziwnemu i niepokojącemu trendowi nabywania pandemicznych szczeniąt. Wybierajcie rasę rozsądnie. Nie każda rasa nadaje się dla każdego, a w zasadzie takich ras po prostu nie ma. Zastanówcie się, czy naprawdę hawańczyk jest rasą dla Was. Miejcie też świadomość tego, że poza nielicznymi przypadkami, szczeniaka nie kupuje się „od ręki”. W dobrych hodowlach trzeba poczekać na szczeniaka! Hodowla to nie całodobowy sklep monopolowy, gdzie można zaspokoić swoje oczekiwania „od ręki”. Na zakończenie chcemy dodać, że siłą rzeczy w tym tekście dopuściliśmy się pewnych uogólnień. W opisywanym okresie mieliśmy przyjemność rozmawiać także ze świadomymi nabywcami, którzy zadawali nam wiele pytań na temat rasy i bardzo mile te rozmowy wspominamy, pozostając z niektórymi z tych osób w kontakcie. Z przykrością musimy jednak stwierdzić, że takie osoby stanowiły niewielki odsetek naszych rozmówców. 25
  10. Psia fryzjerka z ochotą podjęłąby się groomingu, więc może być stwór do tego. Hodowczyni, z którą rozmawiałam mówiałą, że w warunkach "bezwystawowych" - a takie planuję- można raz trymować, a raz maszynką oblecieć i efekt powinien być znośny. Prawda li to? Temat szczekania przemyslalam i mi wyszło, że żaden z psów u nas nie był uczony stróżowania (więc w ogrodzie/na balkonie zawsze spokój, przy każdym psie jaki był, a było ich razem z tymi co teraz są 5 sztuk) a i odgłosy nie są jakieś zachęcające- ot spokojna osada. To jednak nie klatka schodowa w bloku, tu mniej się dzieje, psy wymęczone to i nie mają powodów do rozładowywania energii darciem japy. Więc powinno być znośnie. Znalazłam artykuł https://www.psy.pl/zanim-kupisz-sznaucera-sredniego/ Może sie ktoś zorientowany w temacie do niego odnieść?
  11. Hmmm nie jestem jakimś super specem, ale albo sie tu coś zmieszało (lab/golden + terrier) albo nie uznane przez FCI. Mnie najbardziej kojarzy sie z https://www.psy.pl/rasa/curly-coated-retriever/ - flaty, z tej samej grupy- rodzą się czasem beżowe i są wówczas niehodowlane.
  12. Cóż nie wystarczy po prostu wyjść z psem bez smyczy, do tego trzeba szkolenia i raczej stoickiego charakteru samego psa. Bez smyczy może wyjsć na spacer kazdy debil,co zresztą potwierdza się w przykładach :) . Grupa o której mowa- czyli ogarnięci, jest niewielka, nie wszyscy bezsmyczowcy też chodzą codziennie Marszałkowską :) Podsumowując- trudne, żmudne, często niemozliwe.... Mnie strategia "nie zwracam na niego uwagi" BARDZO pomogła, jeśli nie ma na horyzoncie sarny ("polowanie"- zwykle bez rezulatu oczywiście- na polne myszy/żaby, kopanie dziury już moze być) to moje psy trzymaja sie mnie bardzo ładnie, a ja celowo się im gubię, zawracam, chowam, zmieniam kierunek, odbiegam- nie wydaję przy tym żadnych komend słownych. Nauczyły sie mnie pilnować, a jak wiadomo najlepszą metodą kontroli jest samokontrola. Jestem przewodnikiem :))) Bez tego sucz nie mogłaby być w ogóle spuszczana. Oczywiście wyżej opisana metoda z dala od cywilizacji. uxmal nie brzmi to najgorzej, puszcze sobie jakiegoś audiobooka :). Niestety spędzam sporo czasu na sprzataniu (2 psy, 2 koty, biała podłoga....) i 30 minut raz na tydzień brzmi ok. Na pewno mniej niz ciągłe jeżdżenie na mopie. Odkurzacz, który by za mnie to robił w planach, niestety stary musi się zepsuć, a mój mąż kupił przemysłowy i chyba bym musiałą go cichcem sabotować, nie ma zamiaru wyzionąć ducha. Z hodowczynią jakos nie umiem sie jakoś połączyć, ale tez mi sie nie pali więc jak sie uda to dam znać. Czy sama uczyłas sie trymowania? Czy najpierw byłaś w jakims psim salonie piękności, podpatrzyłaś itp.? Dziś wyszło, że mojego małża szczekanie psów sasiadów jednak wnerwia (jakoś tak sam z siebie zaczął....ale też jeden psiur potrafi naprawdę długo- z godzinę, w wysokim tonie, spędzamy teraz więcej czasu na dworze to i więcej mamy z tym do czynienia) . Muszę więc i do tego tematu się przybliżyć. Moje psy dzis miały zamiast wieczornego spaceru kilkugodzinny pobyt na działce, pomimo zabawy szarpakiem, pluszakiem i szukaniem kolacji w trawie i krzaczorach z ulgą powitały powrót do domu. Za długo i za mało sie działo. Nie wiem jak wytrzymuja to te ozdoby trawnikowe....
  13. I żeby nie wyszło, ze mam coś do mieszkańców bloków, przeciwnie. Gdybym była hodowcą nie miałabym oporu sprzedać psa do bloku. Zreszta mieszkałam kiedys, na studiach i jedyny przerazający przypadek to zatuczony haszczak, ledwo poruszający łapami. W bloku ludzie chcą mieć psa, bo chcą psa, w domkach psy się ma =maja je wszyscy, czyli również przypadkowi ludzie.
  14. O dziękuję za głos w dyskusji. Takie psy istnieją, mało ich, bardzo mało, ale SOM. Nie wiem jak podejść do "teraz", ale na pewno wiele osób nie miałoby psa gdyby nie pseudohodowle, ten wrzód na pupie psiego świata. Rodowodowego by nie kupili, bo za drogo, kundla nie ma po co brać, ale "rasowego" już tak - tanio, a poszpanować można. I niestety bardzo upowszechnił się wraz z powszechną budową domków jednorodzinnych statystyczny obraz rodziny, rodzice, dwoje dzieci, kotek, piesek, domek ze spadzistym daszkiem. Do bloku by ci ludzie psa nie wzięli, bo się męczy, ale do ogródka wsadzą, a co, luksusy takie. A ze pieskowi sam ogródek nie wystarczy? Że trzeba czasem z nim wyjść, a on nieznośny? Głupi pies i tyle. Czesto ci świeżo wybudowani nie mają za sobą w ogóle żadnych doświadczeń z psami, czasem przenoszą stary obraz w nowe ramy (pies=buda) a nawet wejscie do internetu boli.
  15. A tak wracjąc do wątku jak w praktyce wychodzi trymowanie (koszty, czas, częstotliwość...)? I jak wtedy wygląda biała podłoga w domu z czarnym psem?
  16. " A w razie czego w ostateczności -to ona stawia sierść na sztorc, wysuwa zęby, marszczy nos - i taka pokazówka wystarcza nawet na duże psy. Najprościej jest ją zasłonić -jeśli atakujący pies jest luzem, ale czasem jestem za daleko. i widać wtedy jak ona myśli najpierw, potem stawia sierść na irokeza, jakby się przebierała w inny kostium -wygląda wtedy jak wściekły pies z plakatów, a potem, jak już jest efekt, pies odgoniony, znowu się przebiera w swój zwykły strój, uśmiech na pysku-zadziałało ; zadowolona jest z siebie bardzo" Gratuluję jej doskonałej komunikacji wenatrzgatunkowej, tak to właśnie powinno wyglądać. Nie chcę cię=spadaj, nie masz czego szukać. Ale cię nie zjem bez potrzeby, chyba, ze będę bardzo głodna :) Mój samiec jeśli już, bardzo rzadko, musi tak zrobić to nawet potrafi. Ale najpierw wysyła swą miłość w świat, zwykle (99%) działa.
  17. No to u mnie nie ma takich wynalazków, jak sie pojedzie wcześnie rano albo poźno wieczorem zwykle daje radę bez problemu. Taka sytuacja z podbiegaczem zdarzyła mi sie jak pojechałam zaraz po pracy, czyli w godzinach szczytu. Nie ma raczej zbyt wielkich kolejek, można mieć czasem pecha i dłużej poczekać, nie sądzę, zeby opłacało sie usprawniać system, nie ma aż tylu pacjentów. Choć sam pomysł dobry, osobne strefy- ja żeby mieć spokój wolałabym siedzieć w kociej, w końcu kotki to fajni kumple. znowu nielegalnie i znowu pod górkę :) A i koty niekoniecznie musiałyby być zachwycone towarzystwem.
  18. Hehe pamiętam jak szliśmy koło stadniny pierwszy raz (to nie jest nasza stała trasa, takie z braku laku) i zobaczyły konia :) Oczy wielkie jak 5 zł :) Generalnie inne zwierzątka im niezbyt przeszkadzają, jak nie ucieka w siną dal tylko sobie stoi i patrzy to one podziwią sie jakie to teraz, panie, na świecie dziwolągi i juz. Wyjątek- plastikowy żubr co się patrzy spode łba. Zawsze obszczekany, ale też nie tak często oglądany. Ale inne psy to inna bajka, niestety. Przez płot pozwalam wąchać, potem już wiem który przyjaciel, który wróg i czyj. Bez tego nie miałyby w ogóle kontaktu ze swoim gatunkiem. Jedna pani, której coś-jak-pekińczyk nie wychodzi nigdy poza ogrodzenie, piszczał żeby się przywitać opieprzyła mnie, że ona sobie nie życzy. No trudno, ona nie chce, to ja nie mogę, przeprosiłam, ale jej pies już zdziczał- nie piszczy, ale ujada strachliwie gdy idzie inny pies.
  19. Z kotami mieszkaja, od początku były na przyjaznej stopie (warunek adopcji). Na drób już nawet nie patrzą (a czego nie widza to przeciez nie istnieje :P) bo ja się wkurzam i koryguję, pierzaki się rozbestwiły i siadały na ścieżce to klaskałam, żeby poszły sobie. Teraz nam schodza z drogi, psy na smyczy mimo wszystko. Spuszczam sucz ostrożnie, na razie ciągnie za sobą sznurek na łąkach, niech nie myśli, ze nie mam nad nią kontroli. Latem ch... sarenki siedzą w lesie, jest spoko, ale jesienią znowu się zacznie. Wybieram sie na szkolenie odczulające (pewnie bez OE się nie obędzie). Staram sie w miarę mozliwosci zapenić im kontakty z innymi psami, już się nam lepiej chodzi w cywilizacji, ale to jak jest płot+pies, bo to jest im znane. Jak po prostu inny pies na spacerze (prawie jak ufo...) to w zbyt dużym zagęszczeniu mam parę głupoli, jeden chce miłości i przyjaźni, drugi udowodnić, że królowa jest tylko jedna. Gdyby je tak porównać do ludzi to samiec byłby kudłatym hippsem (peace and love), któremu zadne luksusy do życia nie są potrzebne (najchętniej śpi na gołych płytkach, je wszystko) a sucz dresiara w różowych kozaczkach, co to chodzi z chłopakami na piwo i siłkę, a dziewczyn pyta sie na dyskotece czy mają jakiś problem.
  20. A u mnie codziennością są bażanty, wolnołażące kury, kaczki, gęsi i koty :) z tym luz. I chol***ne sarenki, z nimi sucz nie ma luzu. Psów raptem kilka w bliskim sąsedztwie i to odizolowanych, drących japę (płot). Widzę zresztą, ze jak ich nie zabieram do cywilizacji choćby tydzień to potem mam dwa rozemocjonowane przygłupy. Chyba dziś pójde po południu na osiedle :)
  21. Moje niestety maja z tym pewien problem, samiec jest najgrzeczniejszym i najbardziej posłusznym psiurem jakiego miałam, mogę go odwołać od biegnacej sarny, zająca, rowerzyści obojętni, dzieci mogą ściskać i całować, w restauracji spokojnie śpi.....aaaleee kilka lat w schronisku sprawiło, że bardzo mu teraz brak psiego towarzystwa. I każdego psa chce przywitać jak najserdeczniej i jak najszybciej, inna sprawa, że na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje, kiedy nie dogadał się z innym psem, nawet takim agresorem, co to szczeka za prętami płota. Zwykle takie głupieją widząc zatwardziałego optymiste, zaniechają szczekania i po chwili się wąchają. Sucz doprowadziłam do etapu (no, nie własnoręcznie, samiec pomógł w tym BARDZO), w którym przywita nieagresywnego psa, nawet takiego co lata dokołą niej jak poparzony, ale suki muszą być spokojne i bardzo komunikatywne (lub być szczeniakami) by zezwoliła na chwilowy kontakt. A to przecież pseudoast, chodząca bomba zegarowa. Jednak mała suczka podbiegacz=utylizacja. Ale jak juz wspomniałam rzadko w ogóle spotykamy inne psy, zwłaszcza jak nie idę przez osiedle, a nie musiałabym nawet całymi tygodniami, nie robie tak jednak bo mi potem dostają głupawki wychodząc do cywilizacji.
  22. Patmol staram sie jak mogę :) naprawdę :) ale kazdemu zdarza sie zagapić, zamyslec, a nagle otwarte drzwi wpuszczają małego potworka i juz po herbacie. Taka była ta sytuacja. A moja suka nawet nie zareagowała złościa, po prostu chwyciła to w pysk uznajac, ze takie cuś nie ma prawa chodzić po matce ziemi i ona to posprząta. Staram się nauczyc moje dwa głupole spokojnego mijania psów na spacerach- w tym celu nawet jeżdżę na spacery od czasu do czasu do miasta, zwykle zimą, bo u mnie z rzadka można kogoś spotkać, a jak już to całę hordy (patrz niedzielny wieczór) co jest dla nich juz za dużo, a tamte spotkane psy też nie reagują neutralnie, bo zwykle nie widzą innych psów na spacerach (jak i moje). Więc jesteśmy na etapie zdobywania sprawnosci lewel 1, spokojne olewanie podbiegajacego szczekacza to lewel 2, dla nas jeszcze niedostępny. sowie pewnie chodziło o to, ze się przychodzi na konkretna godzinę -według numerka To by na pewno wprowadziło nieco ładu, ale w praktyce marnie to widzę. "To przecież tylko pies tylko" że zacytuję klasyka. Osobiscie też wolę jechać kiedy mi pasuje, a nie najpierw losować numerek itp. suczy zawsze moge kaganiec założyć, będzie wyglądała poważniej :P no i jeśli pani fafika nie weźmie tego pod uwagę to sucz nie uszkodzi fafika - tak teraz robie, poza tym wybieram w miarę mozliwości niepopularne godziny.
  23. Ale jakie godziny przyjęć ? Dla nieogarniętych właścicieli 12-17? Dla właśćicieli suk 9-12? Dla właścicieli samców 17-21? Musiałabym z moimi chodzić na te ostatnie, suka woli towarzystwo chłopaków i łamalabym prawo :P A jak już pisałam, miła dla tej laski nie byłam, w mojej wypowiedzi jak najbardziej znalazły się takie słowa jak "narażać" "niebezpieczeństwo" "smycz". Ale jej idea zakupu nie powstała jakoś w głowie, a bez portfela nikt do weta nie idzie, na takiego malucha moze 20 zł by stykło. Mój samiec dogadałby sie pewnie nawet z nosorożcem, ale jak tu z nim ćwiczyć zachowanie spokoju w sytuacji, gdy coś samo przylatuje?
  24. Ooo tak, to jest masakra. Byłam z moimi w weterynarii, która ma w poczekalni sklep. Drzwi sie otwarły, weszła pańcia z małym fafikiem, 20 cm od ziemi, kolor biały, nie miał nawet obroży, bo po co. Wbił sie prawie w paszczę Irdy, która uznała go za obiekt do utylizacji. No nie powiem, ze byłam miła. Czy pańcia kupiła coś dla fafika, skoro już i tak stała obok akcesorów typu smycze, obroze? Nie, bo po co- fafik na rączki, wydziera sie dalej na moje psy. Kto ma niewychowane potwory? Ano ja, bo jak mozna chcieć zrobić krzywdę takiemu słodziaczkowi....
  25. Patmol tu sie zgadzam- w mieście pies obowiązkowo na smyczy, nie chodziło mi o propagowanie takiego właśnie stylu, ale o przewodnictwo i utrzymywanie psiej uwagi :) I taki właśnie cel przyświecał osobie, która nagrała i wrzuciła ten filmik. Jest mozliwe doprowadzenie tego do poziomu nie wymagającego smyczy, ale nie jest to sport dla mnie i dla 99,99 posiadaczy psów też raczej nie :) Moj jamnik miasta nie oglądał właściwie wcale poza wizytami u weta, gdzie wysiadał z auta na trawniku pod lecznicą. Na smyczy, bo nie wiadomo co zaraz wyjdzie przez drzwi tegoż przybytku i jakie uczucia w nim wzbudzi (zwykle negatywne, po co rydzykować).
×
×
  • Create New...