Jump to content
Dogomania

ayyo

New members
  • Posts

    6
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

ayyo's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

  • Week One Done Rare
  • One Month Later Rare
  • One Year In Rare

Recent Badges

1

Reputation

  1. Pew ie już nieaktualny temat ale w Warszawie najlepszy jest prof. Galanty.
  2. U nas nieco podobne objawy okazały się jednoznaczne - krążenie wrotno oboczne. W pierwszych latach swojego życia nasz Pako przeszedł dwie operacje. Później rehabilitacja i dieta niskobiałkowa. Najlepszą karmą okazała się w tym czasie Royal Canin Renal.
  3. Hej, i jak Ruda? Udało się? DAJ ZNAĆ! Jeśli masz ochotę możemy pogadać na ten temat na priv. U nas w porządku odpukać. Ale nie ma co, ZWO jest straszną chorobą. I może mi ktoś mówić, że na dziś dzień mój Pakosław jest zdrowy, nic mu nie dolega, badania wychodzą prawidłowe, ale mimo, że mija właśnie 2 rok od tych wydarzeń, od dwóch zabiegów, to ja wciąż to wszystko pamiętam jakby to było wczoraj co przeżyliśmy. Nasze łzy z bezsilności i jego cierpienie. Na co dzień zostały też konsekwencje choroby, czyli strach przed nieznanym, przed innymi psami, szczekanie na ludzi, niezostawanie samemu w domu. Tak - Pako nie zostaje sam w domu, na szczęście mój narzeczony prowadzi własną firmę w domu, ale są sytuacje, że musimy kombinować. To jest właśnie ten brak socjalizacji Pako, kiedy w dzieciństwie zamiast cieszyć się ze wszystkiego musiał zaznajomić się z wenflonem, zastrzykami i codzienną jazdą do kliniki weterynaryjnej. Panicznie boi się jazdy samochodem. Nie, nikt mi nie wmówi, że nie pamięta, że nie wie z czym taka jazda mu się kojarzy! Jest na swój sposób mądrym psem, wiele rzeczy rozumie ale skrzywienie psychiczne zostało.
  4. Minęło trochę czasu odkąd pisałyśmy o ZWO... czy od tamtego u waszych psiakow wszystko ok? U nas odpukać jest ok. Nie pamiętam czy pisałam, ale w tamtym czasie Pako przeszedł jeszcze drugą operacje zamknięcia patologicznego naczynia. Na stałe podajemy mu tylko Euthyrox na tarczyce, z którą od początku miał problemy. Z diety pokarmowej wyeliminowany został kurczak w każdej postaci(zwracamy szczególną uwagę czy aby nie znajduje się on w karmach), ryż i jabłka. Ogólnie przyjęte od tamtego żywienie to na śniadanie mokra karma-Dolina Noteci a na kolacje sucha Acana, żadne Brity, bo zawierają drób.
  5. Nie wiem czy temat aktualny ale my jesteśmy po operacji.
  6. Hej. Piszę na temat krążenia wrotno - obocznego, z którym i my z naszym Pakusiem zmagamy sie od kilku miesięcy, odkąd o nim się dowiedzielismy i zostało zdiagnozowane. Na dziś dzień Pako jest już ponad półtorej miesiąca po operacji wątroby. O tym jak się ma zaraz Wam napiszę. Nie mogę nie wspomnieć, że wszystkie objawy związane z chorobą Pako przebył oczywiście bardzo wyniszczająco (kroplówki, leki). Ale zanim w ogóle zdiagnozowano krążenie wrotno -oboczne jeździliśmy do kliniki, w której lekarze nie mieli pojęcia co mu jest. Rzucano hasła padaczka, nosówka neurologiczna drugiego stopnia, a czasem i "no cóż, psy tak czasem mają, może coś zjadł). Najgorszy był ten pierwszy atak pewnego wieczora chyba w kwietniu - Pako słabł z minuty na minutę, wymiotował, chował się po kątach, "płakał", aż następowało najgorsze - zanik widzenia, chodzenie przy ścianie i chwilowe omdlenia. Pojechaliśmy do kliniki, dostał dwie kroplówki, leki ( w tym sterydowe, o czym dowiedziałam się dopiero u obecnej pani weterynarz) i przechodziło do następnego razu. W domu nie zauważaliśmy niczego niepokojącego dla nas, Pako jadł normalnie, gotowałam mu ryż z kurczakiem i warzywami, rzadko karmę typu Pedigree, bo wydawało mi się, że jest mało wartościowa. Aż nastąpił kolejny atak. I tak mnie drgnęło żeby nie jechać do tej kliniki, do której od początku jeździliśmy. Pojechaliśmy do przychodni bliżej nas i jak się okazało to był dobry impuls. Pani doktor, zaskoczona niską wagą Pako ( w wieku 6 miesięcy ważył ledwie 3kg), jego ogólnym stanem fizycznym i brakiem badań morfologicznych z poprzedniej kliniki (pani doktor przeżyła szok, że ich w ogóle nie wykonano) od razu wykonała krew na biochemię, podała mu kroplówki, w tym ornitynę dożylnie, witaminę B12 też dożylnie i leki w tabletkach I kroplówki, które mieliśmy podawać w domu. Od razu skontaktowała się z lekarzem radiologiem we Wrocławiu, doktorem Wojciechem Kindą, do którego pojechaliśmy kilka dni później na tomografię komputerową (koszt 500zl). Podano małe znieczulenie i całe badanie trwało może jakieś 30 min. Dla nas to była cała wieczność! A przy tym informacja o możliwym niewybudzeniu po badaniu..Jednak wszystko poszło sprawnie, Pako się wybudzał, dostał kroplówkę a my potwierdzenie przypuszczalnej przez naszą panią doktor diagnozę - krążenie wrotno - oboczne. Doktor Kinda powiedział od razu o operacji i o co w niej w ogóle chodzi. Jeśli ją wykonamy jest duże prawdopodobieństwo, że wszystko będzie dobrze, jeśli się nie zdecydujemy Pako pożyje krócej. Zdecydowaliśmy się oczywiście na operację, którą przeprowadzono w przychodni u pani doktor. Koszt 1500zl. Trwała jakieś 2 godziny. Pako bardzo powoli dochodził po niej do siebie. Jak dobrze pamiętam to 24h po operacji dopiero zaczął być bardziej "obecny". Dostaliśmy leki - na czczo je Euthyrox, czyli lek na tarczycę, z którą tez ma problemy, potem pół godziny później sucha karma Hepatic Purrina+ mokra karma Royal Canin Renal, do której dodajemy nieco wody i rozkruszony Zentonil pół tabletki i Heparegen pół tabletki. Popołudniowy, składający się z tej samej kombinacji karmy posiłek musi być w połączeniu z pół łyżeczki proszku Hepa Merz (ornityna, którą po zabiegu podawaliśmy mu samodzielnie w domu w kroplówkach a teraz podajemy w ten sposób). Czasem Pako je niechętnie i kilka razy nawet podchodzi do miski ale w końcu je. A puszki RC Renal mógłby jeść same - tak je uwielbia. Szwy zagoiły mu się w tydzień. Chodził w bawełnianym kubraczku. Na tej diecie na pewno będzie jeszcze przez długi czas. We wrześniu czeka nas kastracja i ponowny wgląd w wątrobę żeby zobaczyć jak się ma zacisk i czy go ściągnąć i czy jest już pełne zbliznowacenie. Oczywiście po wszystkich tych przejściach każda wizyta u pani doktor to straszne nerwy. Przed operacją jeździliśmy na kroplówki, a zdarzyły się nawet sytuacje, że wszystkie łapki miał pokłute i z wenflonem, bo żyły nie dawały rady. Pako boi się każdego dotyku, no ale tyle co przeżył to nie ma co się dziwić. Reaguje więc bardzo nerwowo. Wczoraj byliśmy na wykonać badania kontrolne - kwasy żółciowe nieco się podniosły, reszta, nawet tarczyca w końcu jest w porządku. Leki i dieta nadal bez zmian. Staram się nie myśleć o tym, że gdybyśmy wiedzieli wcześniej o chorobie to już daaawno byłoby po operacji. Pako jest z nami od lutego. Wzieliśmy go ze schroniska (Miechów, za Krakowem). Jest pieskiem porzuconym w czarnym worku przy drodze. Pytałam czy schronisko jest w stanie w takich sytuacjach pomóc finansowo, jednak odpowiedź była negatywna. Gdyby było to schronisko w Krakowie to może mogliby pomóc. Z drugiej strony jak sobie przypomnę zachowanie lekarzy z kliniki, do której na samym początku jeździliśmy to aż mną trzepie. Tendencyjne, obojętne podejście, zaleczanie a nie leczenie. Zero zainteresowania albo i nawet nieznajomość przypadku.
×
×
  • Create New...