Dwa tygodnie temu adoptowałam rocznego, pięknego młodzieńca - Karo. Jest wspaniały, ale niestety podsikuje wybrane miejsca w domu - głównie framugi drzwi i jeszcze róg kanapy. Dziś rano, nie mając już sił do ciagłego latania ze szmatą, gdy karo zamierzał się podsikać tym razem róg story - a by;ismy tuz po porannym spacerze - nie wytrzamałam i głośno krzyknęłam "Karo, nie wolno!". Pożałowałam, bo Karo jest bardzo wrażliwy na krzyk, odskoczył z lękiem od razu się skulił i odchodząc z pokoju sprawiał wrażenie spodziewającego się lania (czego ode mnie nigdy nie zaznał, ale jak widać upoprzedniego właściciela tak). Tak bardzo się biedak zestresował, tak mi się go żal zrobiło :oops: . Póki co, nic dziś jeszcze nie "zmalował" (dpukać), ale czy taka metoda ma/maiła sens? Czy nie wysrtaszę go i nie zniechęcę do sikania w ogóle? W psich sprawach ciągle niestety jestem zielona - co krok to dokrywam ;) .
Ps. Dodatkowe informacje: spacery 3 razydziennie (m.w. co 8 godzin), stałe pory, minimum 15 minut