Jump to content
Dogomania

katrinko

Members
  • Posts

    173
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by katrinko

  1. Wygląda na to, że jest w dość dobrej formie po kastracji. Jak zwykle kiedy byłam szczekał ze sporą energią, aż się dziwię przy tej pogodzie! Na pyszczku nic nie ma, patrzyłam specjalnie.
    A pan, ktory się nim interesowal, mam nadzieję że więcej tam nie przyjdzie :angryy:
    Przy okazji rozmowy o innych psach ktore od ostatniej mojej wizyty opuściły schronisko wyszło, że pan wziął stąd innego psa, pięknego wielkiego Beja - i "zwrócił" go po kilku dniach. Tego Cezarowi naprawdę już nie trzeba :angryy:

  2. [URL="http://imageshack.us"][IMG]http://img244.imageshack.us/img244/7505/cz1yy4.jpg[/IMG][/URL]

    [URL="http://imageshack.us"][IMG]http://img129.imageshack.us/img129/8978/cz2rg7.jpg[/IMG][/URL]

    [URL="http://imageshack.us"][IMG]http://img246.imageshack.us/img246/9923/cz3lq5.jpg[/IMG][/URL]

  3. [U][URL="http://imageshack.us"][IMG]http://img230.imageshack.us/img230/6589/cezgj2.jpg[/IMG][/URL][/U]
    [U][URL=http://imageshack.us][IMG]http://img504.imageshack.us/img504/7381/cez1zv7.jpg[/IMG][/URL]
    [URL=http://imageshack.us][IMG]http://img123.imageshack.us/img123/9917/cez2ns3.jpg[/IMG][/URL]
    [/U] Nie najnowsze, bo sprzed ostatniej adopcji jeszcze, z zeszłego miesiąca, ale "niepublikowane" chyba.
    A Natalii nie znam i nie wiem gdzie był Dakar :)

  4. Nie było wyznaczonego terminu kiedy rozmawiałam z kierownikiem, nie wiem jeszcze. Będę namolnie się dopytywać w każdym razie.
    Nie wiem czy jest sens zakładać osobny wątek skoro tylko Cezar tu pozostał, poproszę Karilkę o zmianę tytułu.

  5. No to juz wiem - Cezar gryzie.
    Ostatniego opiekuna pogryzł dość dotkliwie, ugryzł już po powrocie pracownicę schronu, drugiego pracownika ugryzł czy też próbował.
    Ma zostać wykastrowany, wcześniej nie zostanie nikomu wydany (mam nadzieję że rzeczywiście). Jeżeli po kastracji nie uspokoi się, prawdopodobnie czeka go uśpienie.
    Odwiedza go jakiś pan, który chciałby go wziąć i twierdzi, że potrafi sobie z nim poradzić, ale wszyscy poprzedni też uważali że potrafią... zwłaszcza ze pan chciał, żeby nie kastrować, bez sensu.
    To tyle :(

  6. Nie wiem o co konkretnie chodziło, też o to pytałam, ale przyjmowala go inna osoba niż ta, z którą rozmawiałam. Jutro bedę w schronie, popytam. Pierwsza rzecz ktora przyszla mi do głowy to ucieczki.

  7. Cezar jest już w (kolejnym) nowym domku. Miejmy nadzieję, że tam dłużej zagrzeje miejsce.
    aha, Kazan II, czyli ON-ek też już został adoptowany, ponad miesiąc temu. Nie wiem czy to jakiś super domek, bo wzięto go na psa stróżujacego, ale mam nadzieję że nie jest mu tam źle.
    Ostatni raz już chyba edytuję :] Nie poznałam pierwszego Kazana na początku. Jego też już nie ma w schronie, też jakoś od miesiąca już. Nie miał lekko, po dwóch miesiącach po pierwszej adopcji odebrano go właścicielom ze względu na skandaliczne warunki, w jakich był trzymany. Podobno w schronisku odżył, o ile to w ogóle możliwe, więc wolę nie myśleć co tam się działo. Teraz mieszka w Pawłowiczkach. Piękny i kochany psiak :)

  8. Pani Basia, Treserka, która wahala się między Momo a Szarkiem i w końcu zdecydowala się wziąć Szarka, bardzo prosiła o kontakt. Szarek, moje maleństwo, trzy dni temu trafił jednak do innego domku tu, na miejscu, więc chce przygarnąć Momusa. Dzisiaj dzwoniła że nie ma internetu, zeby poprosić w jej imieniu; czy mógłby ktoś do niej zadzwonić? Widzę że nie wszystko tu chyba z nim w porządku :(
    W razie czego podam jej telefon na pw.

  9. Dzisiaj rozmawiałam z kierownikiem osobiście i rozmowa była całkiem inna. Okazałam zadowolenie i entuzjazm, ze jest leczony, dogadaliśmy się, że będzie można go wziąć niekoniecznie w niedzielę, ale i w sobotę, a nawet piątek.
    Jest leczony tylko "na chudość", czyli dostaje wysokoenergetyczną karmę i tabletki na przyrost mięśni. Może się zasugerowałam, ale dzisiaj zachowywał się już inaczej, wyszedł z budy i w ogóle wykazywał zainteresowanie tym ze ktoś przyszedł, wczesniej tego nie było.
    Pod koniec tygodnia trzeba bedzie się dowiadywac, czy nic się nie zmieniło i czy przypadkiem wet nie zechce przedłuzyć mu kuracji.

  10. Niepotrzebnie zwróciłam uwagę weta na Oskara i tyle. Kierownik powiedział dziś, że najwczesniej mozna bedzie go wziąć za tydzień, w nastepną niedzielę - no w sumie to nic dziwnego, że nie chce go wypuszczac przed końcem kuracji. Ja nie mówiłam o tym, co stwierdził tamten wet, u którego byliśmy, i o chorobach skóry nie bedę nawet wspominać żeby nic więcej im do głowy nie przyszło :/

  11. O Cezara raczej nikt nie pytał, chyba że zbiorczo "w jakim wieku są te psy".
    Muszę się przyzna, dzisiaj wyjscie z Oskarem zajelo mi tyle czasu (i energii), że nie dopełniłam swoich cotygodniowych obowiązków i nie zaglądałam do żadnych innych psów.
    Muszę powiedzieć, że Oskar był bardzo grzeczny, tak u weta jak i po drodze (a przeszliśmy na piechotę z pół miasta, bo nie miałam transportu). Obawiałam sie nieco zwłaszcza, że w schronie nie mieli kagańca dla boksera, ale obeszło sie całkowicie bez. Bez mrugnięcia okiem zniósł pobieranie krwi i zeskrobin, oglądanie, osłuchiwanie, macanie i wąchanie, tylko nie bardzo chciał dać się położyć na boku.
    Wet mówił, jaką karmę by sugerował, ale mam to zapisane w książeczce, której z wrażenia zapomniałam zabrać z gabinetu, odbiorę w tygodniu razem z fakturą.
    Zgadzam się, po tym co usłyszalam, że leczenie w schronisku nie ma sensu, trzeba go zabrać stąd jak najszybciej :(
    Trafiliśmy zresztą najpierw do schroniskowego weta, tzn do jego prywatnego gabinetu (bo są dwie lecznice na tej samej ulicy). Co prawda to dla mnie trochę bezsensowne, isć prywatnie do weterynarza, który powinien się psem w schronisku tak czy owak zająć, ale z drugiej strony jeśli prywatnie coś zapisze, to jest w stanie kurację przeprowadzić w schronisku. Niestety pan doktor tez uznał sytuację za bezsensowną i trudno mu było wytłumaczyć o co chodzi, w końcu powiedzial ze może przecież go zbadać i pobrać mu krew w poniedzialek w schronisku, wystawić książeczkę itd. (prywatnie oczywiście). Ja w poniedizalek po południu przyjść nie mogę, ani tym bardziej domyslać się o ktorej godzinie, więc wzięłam Oskara pod pachę i poszlimy do drugiej lecznicy parę numerów dalej, gdzie zrobiono wszystko od reki.

×
×
  • Create New...