Jump to content
Dogomania

Greven

Members
  • Posts

    7282
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by Greven

  1. Leia ma przepiękną figurę! Widać, że to zdrowy, wysportowany pies.
    Jestem pod wrażeniem.

    Jeżeli chodzi o komentarze przypadkowych osób, to ja też się nasłuchałem na temat mojej pół-charcicy, że "zagłodzona", "chyba chora, że taka chuda" i że dręczę psa, bo go nie karmię. No cóż...

  2. Ja od kilku lat jeżdżę ze swoimi zwierzętami wyłącznie do lecznicy przy ul. Szopena (Szczecin). Chyba, że jest szczególny przypadek i muszę dotrzeć do najbliższej... ale wtedy zwykle żałuję decyzji.

    Szczególnie cenię [b]dr Gugałę[/b] - chirurga ortopedę (i szefa), ale niestety ostatnio ma taki nawał zajęć, że próbuje robić trzy rzeczy na raz... Parokrotnie wyszedłem z pewnym niedosytem poznawczym ;) (po prostu nie miał czasu wyjaśnić mi pewnych rzeczy na tyle łopatologicznie, żebym zrozumiał, bo spieszył się np. do operacji) i od tej pory zapisuję zwierzęta do [b]dr Cichockiego[/b].
    To młody, bardzo spokojny człowiek z profesjonalnym podejściem i ogromną wiedzą. Neurolog okulista. Przyznam, że ufam mu niemal bezgranicznie, co nigdy nie zdażyło mi się w przypadku jakiegokolwiek lekarza ludzkiego ;) Od pewnego czasu jeździ również do koni (rutynowe szczepienia oraz oczywiście okulistyka) i jestem tym zachwycony. Przed koniem czuje respekt, ale nie strach i często radzi sobie z moimi bestjami lepiej, niż typowo koński wet.
    Trzeci z lekarzy do [b]dr Wróbel[/b]. Kompetentny, rzeczowy. Tak, jak dwaj pozostali wyczerpująco odpowiada na pytania, wyjaśnia co robi, jakie leki i dlaczego podaje. Nikogo nie trzeba ciągnąć za język, nie ma wymijających odpowiedzi (po których robię się podejrzliwy, że lekarz coś kręci, albo po prostu nie wie i nie chce się do tego przyznać).

    Są jeszcze młode panie doktor, których nazwisk nie pamiętam, bo po kilku "wpadkach" (niegroźnych na szczęście) raczej nie korzystam z ich usług, no chyba, że jest nagła sytuacja, a żadnego innego lekarza akurat nie ma.

    Cenię lekarzy z gabinetu przy ul. Szopena za profesjonalizm, pasję, traktowanie właściciela zwierzęcia poważnie, a zwierzęcia jak czującej istoty - nie kłopotliwego przedmiotu. Sznuję ich za to, że jak nie wiedzą co jest nie tak, to nie strzelają w ciemno, nie testują kolejnych leków, tylko szczerze mówią jak sytuacja się przedstawia, konsultują z innymi lekarzami (z tej samej lecznicy, lub telefonicznie), cały czas się dokształcają, nie wstydzą zajrzeć do literatury fachowej, gdy coś im umknie z pamięci i w razie niepewności - kierują na dodatkowe badania.

    Porady są darmowe. Można zadzwonić i również w ten sposób uzyskać informacje.
    Wszystko jest skomputeryzowane. Można płacić kartą. Dodzwonić też się zawsze da, najwyżej za drugim, trzecim razem. Jest nr komórkowy, dla nagłych przypadków w nocy i w święta.

    Minusy...
    Hm, pewnie cena - bo na to narzekają niektórzy. Ja, jako stały klient ;) mam liczone wg innej taryfy, a poza tym często przywożę zwierzęta "w czynie społecznym" i płacę tylko za materiały (np. w przypadku operacji), albo symbolicznie. Przede wszystkim są ludźmi i lekarzami, a dopiero później wyciągają rękę po zapłatę.

    Aha, miało być o minusach :evilbat:
    Na pewno za mało gabinetów (tylko dwa) i zdecydowanie za ciasna poczekalnia. W godzinach popołudniowego szczytu część zwierząt czeka wraz z właścicielami na zewnątrz. Wystarczą trzy duże psy, żeby zupełnie zabarykadować poczekalnię. Przychodzą pacjenci rejestrowani - do jednego gabinetu i nierejstrowani - do drugiego. Czasem, mimo umówionej godziny wizyty, trzeba czekać dłuuuugo dłużej, więc lepiej uzbroić się w cierpliwość, lub przychodzić - o ile to możliwe - koło południa. Wtedy są pustki.

    [b]Nr telefonu: (091) 454 18 06[/b]
    Lecznica jest czynna do godz. 20 w dni powszednie, w weekendy również, ale znacznie krócej.

  3. Ja mam 5-cio letnią sukę i czasem pomieszkuje u nas niespełna roczna suczka.
    Mała jest strasznie żywiołowa... Starsza lubi się bawić i biegać, ale szybko wyznaczyła małej granice. Czasem warczy na nią - i to tak warczy, że w życiu bym się nie spodziewał, że ten łagodny, spokojny pies tak potrafi ;) Pokazuje całe zęby wraz z dziąsłami, mruży oczy i wydaje głuchy dudniący warkot. Czasem mała odstępuje (i tak wróci za 15 sekund), a czasem dalej obskakuje starszą, wylizuje jej pysk, wspina się na grzbiet i głowę.
    Wtedy zwykle następuje "krótka piłka" - starsza suka z gardłowym warkotem rzuca się na małą, powala ją na łopatki i przygniata łapą do ziemi. Czasem nawet kłapnie jej zębami przy gardle. Wygląda to naprawdę groźnie, a kończy się najwyżej na oślinionej sierści. Młoda zrywa się z ziemi, gdy tylko zostanie puszczona i albo odbiega, bo coś ją gdzie indziej zainteresowało, ale podejmuje "bycie upierdliwą".
    I tak w kółko. Mała przekracza granice, a starsza wygląda czasem na zmęczoną tymi ciągłymi przepychankami.

    Tak, jak pisali przedmówcy - trzeba faworyzować psa, który był w domu pierwszy i umacniać tym samym jego wyższą pozycję w stadzie. Oczywiście młodszemu psu nie może zabraknąć pieszczot i bliskości, ale nigdy kosztem starszego. W "kłótnie" warto ingerować tylko w ostateczności, bo często to, co wygląda na groźne spięcie, jest po prostu rytualnym zachowaniem dwóch samic tego samego gatunku.

    Jeżeli chodzi o cieczkę, to starsza w dniach płodnych zaczęła dominować młodszą i przejawiać wobec niej zachowania seksualne, a później zmuszać ją, by robiła to samo. Tak "bawiły" się przez kilka dni i był spokój. Niestety, gdy starszej skończył się okres "chcicy" a mała chciała zrobić to, za co była przez nią do tej pory nagradzana (czyli wspiąć się i wykonywać ruchy, jakie wykonuje samiec), została owarczana i rzucona na łopatki. I wszystko wróciło do normy ;)

  4. O, jak miło :D
    Dziękuję Wam za pomoc, informacje i cierpliwość.

    Jeżeli chodzi o testy podane w linkach przez Asher, to robiłem coś podobnego, jak w pierwszym linku, ale nie były zachowane wszystkie wymagane warunki. Tak więc wynik nie będzie miarodajny, ale z wybranymi dwoma szczeniakami wyszło mi pomiędzy 2 a 3, czyli:

    [i]"W większości ocena 2
    Osobnik dominujący i pewny siebie. Może być łatwo sprowokowany do gryzienia ale jest w stanie łatwo zaakceptować przewodnictwo doświadczonego właściciela. Nie nadaje się dla osób niezdecydowanych, obawiających się podejmować decyzje. We właściwych rękach psy takie maja szansę na duże osiągnięcia w treningu i pracy. Mogą spełniać role psa domowego gdy właściciele posiadają wystarczającą wiedze na temat pracy z dominującym psem i dysponują czasem na trening i długie spacery z psem.

    W większości ocena 3
    Osobnik otwarty i przyjacielski, zdolny do przystosowania się do każdej sytuacji pod warunkiem, ze poddany zostanie regularnemu treningowi. Elastyczny temperament pozwoli na adaptacje do rożnych środowisk - pies musi być jednak szkolony przez doświadczonego właściciela lub pod okiem doświadczonego trenera. Może być zbyt trudny dla starszych wiekiem właścicieli lub rodzin z małymi dziećmi. Wymaga dużo czasu na prace i spacery."[/i]

    Jako, że nadal chyba jestem dla szczeniaków "osobą obcą", mam zamiar przy najbliższym spotkaniu zrobić test Campbella. A najbliższe spotkanie nastpi niedługo, bo już wpłaciłem zaliczkę ;)
    Tylko nadal nie mogę się zdecydować, którą z dwóch bestii wybrać: mniejszą, bardziej żywiołową i kontaktową (może aż nadto), czy większą, spokojniejszą, lekko zdystansowaną. Żadna nie przejawia agresji, ani nie jest strachliwa.
    To naprawdę BARDZO TRUDNA decyzja...

    [quote name='Flaire']Niestety, u ras zagrożonych dysplazją, tłuste szczeniaki zdecydowanie nie są pożądane, bo tusza i szybkie przybieranie na wadze już we wczesnym wieku szczenięcym jest skorelowane z rozwojem dysplazji.[/quote]
    One są po szczenięcemu tłuściutkie. W sensie, że nie zapasione, tylko takie... no nie wiem, kluskowate ;)
    Nie mają dorosłych kształtów, brzuszki są okrągłe, łapki grube, głowy trochę nieproporcjonalnie duże. Ale broń boże zapasione! Cały czas w ruchu, zwinne, bez nadmiaru tkanki tłuszczowej.
    Trochę mnie zmartwiłaś pisząc o tendencji do dysplazji... Więc może lepiej brać mniejszą, lżejszą suczkę...?

    [quote name='Patka']Ciekawe którą wybrał??[/quote]
    :D Przy najbliższej wizycie zrobię zdjęcia i wrzucę na forum.

  5. Dziękuję Wam bardzo! ;)

    Tak właśnie właściciel mówił - że jest pierwsza przy jedzeniu i warczeniem ustawia rodzeństwo. Więc nie ma wątpliwości, że dobrze się najadała... Wszystkie są jeszcze tłuściutkie (mają 3 m-ce), ale u niej rzuca się w oczy wyraźnie grubsza kość.
    Zależy mi, żeby jako dorosły pies była duża i mocna, żeby "wyglądała".

    Jeżeli chodzi o charakter, to wg słów właściciela, jest najspokojniejsza bo ma pewność swojej pozycji w hierarchii miotu. Obserwowałem pieski przez jakieś 30-40 minut i trzymała się z boku, nie brała udział w przepychankach, ale jak któreś z rodzeństwa próbowało ją zaczepić, to było od razu ustawiane. Gdy nagle ruszyła do furtki, reszta pobiegła za nią.

    Jako jedyna nie pchała się do ludzi - nie wiem, czy to dobrze?
    Podeszła, przywitała się, pomerdała i poszła. Gdy zachęcałem szczeniaki do podejścia, podbiegała również, chwytała smycz od kluczy, wspinała się na nogi, lizała, a po chwili traciła zainteresowanie i odchodziła na bok.
    Zupełnie nie mam doświadczenia, jeżeli chodzi o szczeniaki (oba moje psy pyły starsze, gdy do mnie trafiły) i nie wiem, czy to właściwe zachowanie. Cała reszta traktowała mnie jak ciekawostkę i doskonałą zabawkę, a ta miała taki trochę olewczy stosunek :roll:

  6. W miocie było kilkanaście (!) szczeniaków.
    Największy z miotu był samiec, który znalazł już nowy dom, ale została równie duża suczka, nad którą właśnie się zastanawiam. Podoba mi się, ale mogę wziąć innego szczeniaka z tego miotu...

    Mówi się, że dobrze brać największego, najsilniejszego szczeniaka z miotu. Ale ja mam pewne wątpliwości - czy piesek cięższy i szybciej rosnący niż "norma przewiduje" nie jest bardziej predystynowany do chorób stawów w przyszłości?

    Reszta rodzeństwa jest bardzo wyrównana, zarówno pod względem wzrostu, jak i wagi oraz "kościstości" (ta upatrzona przeze mnie suczka jest zdecydowanie bardziej grubokoścista - mocniejsze łapy, większa głowa).

    Laik prosi o opinie ;)

  7. [quote name='asher']A hodowca co na ten temat mowi? Skoro hoduje, to powinien być znawcą rasy...[/quote]
    Nie umiem ocenić jego "znawstwa" bo niestety mam małe pojęcie o pit bullach... o psach rasowych w ogóle.
    Nic nie mówił, bo go nie pytaliśmy. Po prostu nie wiedzieliśmy o co pytać.
    Jutro jadę obejrzeć szczeniaki w ich "środowisku naturalnym" i dopiero wtedy na spokojnie pogadam z hodowcą, który sprawia wrażenie człowieka w porządku. Myślę, że odpowie na większość moich pytań.
    A na razie robię wywiad, bo mam doświadczenie w handlu końmi i niestety nauczyłem się, że trzeba być baaardzo ostrożnym, mieć przyłowiowe "oczy dookoła głowy". Może psów to nie dotyczy... Oby.

  8. Nie widzieliśmy rodziców, bo właściciel przywiózł 3 małe na targi hodowlane.

    Dziękuję za link na tamto forum!
    Matka nazywa się Mona, to właśnie jej potomstwo:
    [url]http://amstaff.civ.pl/forum/viewtopic.php?t=3247&postdays=0&postorder=asc&start=0[/url]
    ... a ojciec Sybil, ale nie mogę nic o nim znaleźć.

  9. Dziękuję, Patka.

    Widziałem szczeniaki raz na żywo i na całym ciele miały porozrzucane takie drobne centki (ubytki sierści). Nie było tego dużo, po kilka na psie i nie były też do krwi. Pieski się nie drapały. Ale te zmiany mnie zaniepokoiły.

    Poza tym szczeniaki były odważne, bystre i kontaktowe. Wychowane w domu - nie w kojcu gdzieś na podwórzu - a dla mnie to ważne.
    Trochę mnie martwi, że pity nie są uznane, a więc i hodowla jest prowadzona w zasadzie bez kontroli. Widziałem zdjęcia rodziców - pięknie zbudowane, mocne psy. O psychice ojca nic nie wiem, a matka podobno b. łagodna... Cóż, muszę uwierzyć na słowo.

    Wiadomo, coś może wyjść z czasem, ryzyko istnieje.
    Myślę o zabraniu szczeniaka do weterynarza właśnie po to, żeby przyjrzał się zmianom na skórze. Może to jakaś błahostka i niepotrzebnie się martwię...

  10. Przeszukałem forum, poczytałem o tej chorobie.
    Mam mieszane uczucia - jedni piszą, że choroba trudno wyleczalna i kosztowna, inni że nic poważnego, zwłaszcza gdy ujawni się u młodego osobnika... Hm.

    Czy przy kupowaniu psa praktykuje się coś takiego, jak wpłata zaliczki właścicielowi szczeniaka i zabranie go do swojego zaufanego weterynarza?

×
×
  • Create New...