Jump to content
Dogomania

derczy

Members
  • Posts

    6
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

derczy's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Cześć wam, od pewnego czasu wychowuje w raz z narzeczoną labradora. Zaraz pyknie mu już 6 miesięcy i do tej pory nie było z nim większych problemów, choć jest to mały diabeł a słowo mały ( nawet jak na ten wiek ) należy brać z przymrużeniem oka. Narzeczona stwierdziła, że przydałby mu się jakiś towarzysz lub towarzyszka. Co prawda, brak mu jakiś rówieśników wokół. Znaleźliśmy pewne ogłoszenie i póki co rozmyślamy je, choć rozmawialiśmy już wstępnie z właścicielką a posiada ona kilka szczeniąt pit bull - red nose. Ona doradziła nam sukę, ponieważ jest mniej aktywna, a samiec rzadko toleruje inne psy, tym bardziej że labrador to bardzo delikatna rasa. Mamy małe dziecko, także również szukamy bardziej spokojnych psów, abyśmy nie mieli dodatkowych problemów związanych z nietolerancją drugiego psa lub agresją wobec dziecka czy innych ludzi ( oczywiście, jest to głównie genetyka i sposób wychowania ). I teraz nakłada się pytania, czy mały pitbull dałby radę uchować się z takim 6 miesięczny labradorem, który jednak ma już swoją wagę i we wszystkim widzi zabawę. Główną kwestią jest tutaj agresja, ponieważ nie mieliśmy nigdy psa z tej rasy, a wiele się czyta, czy jest to ciężki pies w wychowaniu? Hodowla szczeniaka wygląda w porządku, Pani miła. Szczeniak jest do oddania, widzieliśmy mniej więcej na zdjęciach ojca i matkę, wyglądają dobrze. Matka ponoć bardzo spokojna, ojciec natomiast nie toleruję nieznajomych psów.
  2. Witam, mam pytanie czy dla szczeniaka w wieku 3 miesiecy jest odpowiedni tran? A jeśli tak, to jak dobrać dawkowanie? Pytam, ponieważ taką radę otrzymałem od hodowcy, który zalecił podwać tran kilka razy w tygodniu, ponieważ w karmie może z reugły brakować jakiś witamin. Kupiłem taki najzwyklejszy z apteki ( bodajże firma GAL ). Szczeniak rasy labrador, karmiony karmą Jossera Kids, 3 razy dziennie.
  3. Witam, od tygodnia posiadam w domu szczeniaka rasy Labrador, obecnie wchodzi w 3 miesiąc. Dawno nie zajmowałem się szczeniakami oraz jakimkolwiek szkoleniem psa, ostatnim psem był rodzinny kundel, który był z nami około 16 lat a w tamtych latach, nikt nie przykładał wagi do jego prawidłowego żywienia czy szkolenia. W tym przypadku chciałbym to całkowicie zmienić, zacząłem dużo czytać na ten temat, próbować własnych sił w wychowaniu psa ale jak to bywa, mam kilka pytań i wątpliwości. Labek ma na imię Jagger, urodzony 11 grudnia. Od hodowcy otrzymaliśmy wyprawkę karmy Jossera - Kids, była to taki nie typowy karton, bo paczki były pakowane po 90 gram i po za nimi znalazła się jeszcze jakieś inna w worku. Do tej pory karmiliśmy ją nią, próbowałem dostosowywać się do dawkowania producenta ( 90-120+ g dziennie na 3 posiłki ). Karma smakowała, zajadł się dobrze. Znalazłem wiele pozytywnych opinii, więc nie mam do niej zastrzeżeń. Jednak już dziś karma się skończyła a dostawa w zoologiczny bedzię dopiero w poniedziałek, więc skoczyłem i kupiłem mu w zastęptwie na weekend 1kg Puriny dla szczeniąt ( bodajże Dog Chow Puppy, polecona przez właścicielke ). Wiem, że od takiej zmiany pies może przechodzić jakieś rewolucje, no ale nie miałem innego wyjścia. Dawkowanie jakie znalazłem dla tej karmy to 110-280g ( 3ms, pies 6-12 kg ). Teraz mam pytanie czy to się jakoś dodatkowo nie odbije na psie? Jeśli zmienie mu znów karmę w poniedziałek? Mam także wątpliwości czy czasem on nie zjada za mało, ponieważ wydaje mi się, że ciągle jest głodny. Choć pewnie jeśli wsypałbym mu cały kilogram to i jego zjadłby, ale schudł nam trochę w oczach. Oczywiście, może to być spowodowane, że u nas ma troszkę więcej ruchy, ale pierwszego dnia wydawał się nieco bardziej puszysty ( ponoć szczeniaki mają być chude, tak czytałem ). Druga sprawa, szkolenie. Zamówiłem kliker, ponieważ z tego co widziałem to przydatna rzecz w szkoleniu. Próbowałem już i bez niego, nauczyłem go takich podstawowych komend jak siad i lezeć. Wychodzi całkiem nieźle. Uczymy się dalej, mamy jeszcze dużo do zrobienia. Ale pies nie potrafi utrzymać czystości i z tym mamy problem. Próbujemy go uczyć załatwiania swoich potrzeb na zewnątrz, nagradzamy jak to zrobi. Mamy podwórko, więc często jest na dworze, ale tam rzadko to robi, cześciej mu się zdarza w domu, nawet po samym wejściu z dworu. Kolejna kwestia, strasznie podgryza a wręcz gryzie, rozumiem, że on to trakuje jako zabawa, ale nie można go nawet czasami dotknąć bo łapie wszystko co widzi, póki się nie uspokoi. Mamy małe dziecko, więc trzymamy ich póki co z daleka, ponieważ pies często chce się z nim "pobawić". I chyba już ostatni temat, labek jest bardzo bojażliwy. Hodowca mówił, że nie szczeniak nic praktycznie nie zna, nawet dotyku. I faktycznie w pierwszych dniach było trudno, pies strasznie uciekał. Potrafił przespać koło nas całe popołudnie, ale gdy wstawałem czy wracałem z łazienki to uciekał i się chował. Dziś jest już zupełnie inaczej, lata po domu i się chce bawić z każdym. Wszystkich zaczepia i wszystko co widzi. Jedynie martwi mnie jeszcze kwestia na spacerach, gdyż ciężko z nim jest gdzieś wyjśc. Głównie wieczorami, bo po prostu się boi. Może to kwestia szelek, że nie jest jeszcze przyzwyczajony do nich, bo w dzień jak go puscimy bez nich to lata koło nogi. Z nimi to często siądze i się nie rusza, bądź ucieka jak usłyszy psa lub jakieś niepojące go dzwięki. Jak sobie z tym poradzić? Jakieś pomocne porady? Nie są to jakieś poważne problemy i zdaję sobie z tego sprawę, tym bardziej że jest szczeniakiem i może to być jedynie przejściowe. Ale jak wspomniałem na początku, dawno nie wychowywałem małego psa, dlatego nie wiem jak do tego podejśc. Dla kogoś to wszystko może być normalne. Nie chciałbym także popełnić jakiś znacznych błędów, dlatego proszę wasz o jakieś porady.
  4. Dziekuję za pomoc, sądzę, że się to przydało. Nasz staruszek przeżył dobrze ten czas u nas, nie było już takich problemów. Może trochę przywykł już do naszego otoczenia, wcześniejsza przeprowadzka była taką na szybko w stresie i pewnie też, to na niego zadziałało. Podczas jego pobytu miał tylko jeden atak, więc oceniam to na bardzo dobrze. Staraliśmy też dawać mniejsze porcję jedzenia lub czasem i go nawet karmić, tak aby jego nie zwracał. W sobotę ( wigilię ), nasz psiak wrócił do rodziców i swojego domu. Do dziś miał 3 ataki, często według mnie one pojawiały się na tle stresowym, gdy było więcej ludzi np. Po wigilii. Niestety, ostatni atak był dla niego śmiertelny i wczoraj, około północy zmarł ( to był już drugi tego dnia, choć krótkie i mało bolesne ). Mój brat był przy całej sytuacji, po ataku próbował wziąć jeszcze 3 głebokie oddechy i zasnął. Zdążyłem się z nim jeszcze wcześniej pożegnać, ponieważ przeczuwałem coś złego, ale nikt na to nie był przygotowany. Jestem obecnie w wielkiej załamce, trudno mi sobie wyrobrazić jego brak. Dla całej mojej rodzinny to wielkie przeżycie i tragedia na koniec tego roku. Psiak żył około 16 lat, więc swojego doświadczył. Dał nam dużo szcześcia i był członkiem naszej rodziny. Ciężko bedzię wypełnić pustkę po nim.. Umarł na łóżko, wśród swoich bliskich. Oddany przyjaciel, poczekał aż wszyscy z kim dane było mu się wychowywać, zjadą się do domu, aby przeżyć z nami ostatnie święta. Wszyscy wspólnie, jak kiedyś za dziecka. Nie był pierwszy psem w naszym rodzinnym domu, ale dażyłem do niego wielkie uczucia i był moim przyjacielem, najmłodszym bratem. :( Noc była bardzo ciężka i nie wiedziliśmy, gdzie ma zostać pochowany. Swojej posesji ani działki ( nawet nie zwracając uwagi na przepisy ) nie posiadamy a las, dla każdego z nas odpadał. Nikt nie chciał, aby został pochowany sam, bo na to nie zasługiwał. Zdecydowaliśmy się rano pojechać 30 km i pochować go na cmentarzu dla zwierząt. To chyba była najlepsza z dostępnych możliwości, aby był pochowany wśród swoich. Za niedługo planujemy się już tam wybrać, mam kilka pomysłów co do jego pochówka. Jego rzeczy i pozostałe jedzenie oraz smakołyki, postanowiłem oddać do pobliskiego schroniska. Nie mieliśmy gdzie to trzymać a nie chciałem także, aby mojej rodzinie przypominało to ten ciężki okres a tym bardziej tego wyrzucać ( żałuje jedynie, że oddałem obrożę. Chciałem zostawić ją na pochówku, jednak zostały jeszcze miski ). No, cóż.. Dla innych może wydać się to śmieszne, jak ktoś traktuję "zwierzęta", ale dla mnie każdy psiak, którego miałem zaszczyt wychowywać znaczył bardzo wiele i rozstanie z nim, jest bardzo trudne. Często powtarzałem, że zrobiłbym dla niego więcej niż dla drugiego człowieka i dalej jestem tego pewien. Jak na ironię w tygodniu zostałem ojcem i ciężko mi obecnie pogodzić te dwa różne rodzaje emocji ( szczeście i rozpacz ). Niestety nasz staruszek nie zdążył się poznać z moim synkiem, zanim on wrócił ze szpitala, ale wierze, że czuł go przez całą ciąże mojej narzeczonej. Wielu mi powtarza, że "Bóg coś dał, coś odebrał", "Coś się kończy, coś zaczyna" i ze perspektywy czasu zaczynam rozumieć tego wartość. Może ten post jest zbędny, ale dobrze, tak się czasem wygadać. Nawet jeśli nikt tego nie czyta.
  5. Byliśmy już u kilku, przyjmował już wcześniej wiele leków ale zazwczyaj jak występowały jakieś dodatkowe objawy. My też niestety nie mamy tutaj możliwości na miejscu wykonania żadnych specjalistycznych badań, niezbędny jest wyjazd co także wiąże się z dużymi kosztami. Ale przedyskutujemy ten temat jeszcze z właścicelem jak wróci. Jak na razie jest spokój, pies zachowuje się normalnie i rzadko płaczę. Odżywia się także bez zmian, ale też nie dajemy mu zbyt dużych porcji aby nie było problemu z zwracaniem tego w tym przypadku. Dużo śpi, jak w domu. W nocy także, jak zaśnie to wstaje dopiero z nami. Jeśli chodzi o trochę inne zasady, to pies zostawia trochę sierści za którą moja narzeczona nie przepada, ale także nie jest to jakaś sporna kwestia, choć z tego powodu np. Nie śpi z nami i nie może z reguły wchodzić do nas na łóżko, ale często i ona mu na to pozwala ( bez nocnego spania na nim ). W domu raczej był nauczony, że wchodzi gdzie chcę. Temat z krótką przeprowadzką także był poruszany wsród rodziny, Pies bardzo nie lubi być samotny, często szczeka i ujada jak zostaje sam, na co często i sąsiedzi się skarżą ( jeśli mowa o mieszkaniu w bloku, u nas nie ma z tym problemu ). Najlepszym rozwiążaniem byłaby przeprowadzka na jakiś czas, ale niestety nie mamy takiej możliwości z wielu powodów, więc byliśmy zmuszeni zostać z nim tutaj. Może od czasu do czasu przejść się tam z nim? Czy to raczej nie jest dobry pomysł? Wspomniałaś jeszcze o naszym psie, na przyszłość. Więc krótko mówiąc i jest taki, choć bardziej jest on psem mojej narzeczonej, ale już od dawna chcieliśmy aby zamieszkał z nami, ponieważ na chwilę dzisiejszą jest z jej rodzinną. Powód prosty, pies nie chcę zmienić otoczenia, wręcz nie umię. A jeśli już jesteśmy przy otoczeniu dla psa to i poruszę ten temat, ponieważ z nim także mamy mały problem. Pies to 2 letni York, od początku wychowywał się praktycznie z narzeczoną i ze mną, często się nim opiekowałem jak był mały ale wtedy to pies praktycznie nie sprawiał żadnych problemów. Kontakt mamy stały, wszyscy. Narzeczona codzień praktycznie bywa u rodziców i się nim dodatkowo tam zajmuję. On często bywa u nas, ale gdy zostaję już dłużej to wariuję. Był u nas kilka nocy, kilka wieczorów które nie skończyły się nocą i zawsze to wyglądało tak samo. Nawet jak bywało, że na wieczór braliśmy go w zupełnie inne otoczenie z sobą. Pies jest niespokojny, wręcz wymusza na narzeczonej powrót do domu. Z każdym jej słowem patrzy się na nią i nie spuszcza wzroku, ale wszyscy wiemy o co chodzi. Często dostaje takich wybuchów gorąca i zadyszki, gdy przebywa dłużej. Biega od kąta do kąta, od drzwi do drzwi. Wstaje za każdym odgłosem a w nocy, nawet jeśli śpi przy nas to często się budzi i biega po domu ( aa.. I staje na mnie i mnie liże po twarzy, budząc mnie przy okazji ). Za każdym razem próbowaliśmy jej poświecić jak najwięcej czasu, rozpieszczać ją, bawić się. Ale za każdym razem gdy przychodzi już "ten czas", to już kompletnie niczym nie można jej zająć, uprze się i tyle. Teraz zajmuję się ją ciągle matka narzeczonej i przebywa z tamtą rodziną, my mieszkamy osobno od kilku miesięcy, więc wątpie, aby pies zmienił po prostu właściciela z tym, że ona jest tam codzień. Więc mam nadzieję, że chodzi właśnie o tą zmianę otoczenia z której nie mówiąc, nie możemy sobie poradzić.
  6. Cześć wszystkim. Od kilku dni opiekuję się znowu swoim "rodzinnym psem" i jest to już drugi raz w moim domu. Miesiąć temu zajmowałem się nim przez około 30 dni, teraz bedą to jedynie 3 tygodnie. Z psem się wychowałem, jesteśmy bardzo żrzyci i z chęcia zawsze go przyjmuję - nie mam z tym problemu. Przy każdej nieobecności domowników zawsze to ja zostawałem z nim i sobie we dwójkę żyliśmy. jednakże to było u mnie w domu a od nie dawna mieszkam zupełnie gdzie indziej z narzeczoną i trochę mnie martwi nowe otoczenie dla niego. Oczywiście, dom nie jest mu obcy, ponieważ często w nim bywał ( jest kilka ulic dalej od tego rodzinnego ), to samo jeśli chodzi o narzeczoną, bardzo ją lubi i zna. Jednakże tutaj mamy troszkę inne zasady a piesek jest stary, ma już około 15 lat ( kundelek ). Jak na swój wiek bardzo dobrze się trzyma, ale jak wiadomo starość nie radość. Od już pewnego czasu ma napady padaczki, jednakże były one zawsze rzadkie, dlatego weterynarz stwierdził, że nie ma potrzeby leczyć. Zawsze atak trwa 30-60s i wszystko wraca do normy, ale podczas ostatniego pobytu u nas ataki się nasiliły i oto znów się martwię. Gdy właściciel wrócił ( moja mama ) w raz z psem do swojego domu to jakby reką odjął, od tamtej pory nic. Wiem, że to może być wszystko na tle nerwowym i z pewnej tęsknoty, dlatego chciałbym się dowiedzieć jak temu zapobiec? Pies toleruję przeważnie ludzi i inne psy, już jak nawet jak na swoje lata to praktycznie je olewa. Wychował się na podwórku w domu w raz jego matką, ale następnie doświadczył dwie przeprowadzki po mieszkaniach blokowych, które o dziwo zniósł dobrze. Na codzień mieszka więc w bloku, ja zamieszkuję dom z podwórkiem, więc krótko mówiąc ma tu po częśći lepiej ( swój teren, bez smyczy, brak schodów a z jego wiekem zazwczaj już go wnosiliśmy, bo mieszkanie jest wysoko ). Martwią mnie jego ataki, bo nie chcę przechodzić tego samego co ostatnio, jestem już wyczulony trochę na to, ponieważ tak naprawdę, przy każdej jego chorobie/ataku, byłem praktycznie sam. I często bardziej panikuję niż pies, ponieważ jest stary i myślę, że to już może być koniec. Pies u nas zachowuję się normalnie, ale przy za pierwszym razem praktycznie po każdym posiłku wymiotował ( i to także tak, że praktycznie nie mógł tego wyduśić i często nawet się przewracał podczas tej czynności, to także mnie martwi ). Poza tym jadł zwyczajnie, pił zwyczajnie. Na dworze tak samo się zachowywał. Proszę mi także powiedzieć, czy był to dobry pomysł aby zostawić mu kilka rzeczy z zapachem właściciela?
×
×
  • Create New...