Jump to content
Dogomania

fragile0987

Members
  • Posts

    33
  • Joined

  • Last visited

fragile0987's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Hej, mam taką sprawę. Jestem posiadaczką 2 samców- 5 letniego sznaucera mini i ok 5 miesięcznego chłopaczka w typie owczarka (znajdek, matka "dzika", szczeniory urodzone gdzieś w krzakach...). Mój sznaucer ogólnie mówiąc za samcami nigdy nie przepadał, zazwyczaj go atakowały, wolał się bawić z suczkami. Młody został wzięty z ulicy, jak się okazało w stanie tragicznym (pokleszczówka, ledwo odratowany). Starszy w pierwszym momencie okazał radosne zainteresowanie, później gdy młodziak (miał wtedy ok. 2 miesiące) był w trakcie leczenia on schodził mu z drogi, nie zaczepiał, nie podchodził. Gdy młody wrócił do formy starszy też jakoś szczególnie nie wykazywał agresji, terytorium (czyli łóżko mamy:P) bronił od początku, miski też, ale wydaje mi się, że to norma. Od początku wspólnie wychodzili na spacery (do tego stopnia, że młody bał się wychodzić sam, przez co zaczęły chodzić oddzielnie przynajmniej na jeden spacer). Teraz maluszek (obecnie ok. 5 miesięcy - zęby dopiero zaczęły wypadać :P ) troszeczkę staruszka przerósł (to sarkazm, przerósł już dawno i to zdecydowanie), i jak wiadomo jest pełny energii, starszy "ustawia go do pionu" trochę powarkując, czy przez niegroźne kąśnięcia. Lecz od wczoraj zauważyłam, że mały podejrzanie "traci" sierść na pycholku, z tej strony, z której zawsze się podstawia do zabawy, ma jedno takie jakby przetarcie, jakby nosił kaganiec czy coś takiego (a nie nosi), a niżej ma już większy "kawałek" bez sierści i trochę leci krew, tak jakby zerwał się strup (niedawno przemyłam wodą utlenioną, bo zakrwawiło się trochę mocniej). Nie wiem co robić, to nie tak, że chłopcy się nie lubią, na podwórku jeden drugiego broni, zachowują się jak bliźniacy, mimo że podobieństwo zerowe. W domu też tak na prawdę nie ma większych problemów, chłopcy najczęściej są w oddzielnych pokojach wtedy, gdy starszemu przychodzi pora na drzemkę, młodziaka też uczymy "pokory" o ile tak to można nazwać, czyli spokojnego zachowywania się w domu. Trochę mnie to przeraża, bo młody wygląda jak 7 nieszczęść, a starszy wygląda na jakiegoś potwora zagryzacza... Co robić?
  2. Zapraszamy do zapoznania się z nową akcją:)

    Tym razem to nie bazarek.Coś nowego!

    Akcja nie wymagająca zbierania pieniędzy.

    http://www.dogomania.pl/forum/threads/231626-stream-dla-psiaków-Pomysł-na-akcję-BEZ-ZBIERANIA-PIENIĘDZY!

    Pozdrawiamy!

    Mela i Krzysztof (jeśli nie życzysz sobie tego typu wiadomości przepraszamy za spam)

  3. witam,Przepraszam, za śmiałość. Aramis przebywa w punkcie przetrzymań w Pszczynie, niestety, to nie jest Jego miejsce docelowe, jeśli punkt się przepełni trafi do schroniska o bardzo złej renomie tj. do Mysłowic, a tam z powodu etykiety „agresywny” trafi pod igłę.

    Bardzo chcemy pomóc Aramisowi, jeśli możesz zaglądnij na Jego wątek, przyda nam się i Twoja wizyta, zaangażowanie, oraz najmniejsza deklaracja.Marzymy o tym, aby Aramis mógł popracować z behawiorystą;http://www.dogomania.pl/forum/thread...2agamy-o-pomoc

    ZAPRASZAMY NA BAZAREK DLA MAŃKA

    http://www.dogomania.pl/forum/threads/231253-Dla-MAŃKA-od-Fifiego-)-do-02-09-12-20-00

    z poważaniem nk

  4. witam,Przepraszam, za śmiałość. Aramis przebywa w punkcie przetrzymań w Pszczynie, niestety, to nie jest Jego miejsce docelowe, jeśli punkt się przepełni trafi do schroniska o bardzo złej renomie tj. do Mysłowic, a tam z powodu etykiety „agresywny” trafi pod igłę.

    Bardzo chcemy pomóc Aramisowi, jeśli możesz zaglądnij na Jego wątek, przyda nam się i Twoja wizyta, zaangażowanie, oraz najmniejsza deklaracja.Marzymy o tym, aby Aramis mógł popracować z behawiorystą;http://www.dogomania.pl/forum/thread...2agamy-o-pomoc

    ZAPRASZAMY NA BAZAREK DLA MAŃKA

    http://www.dogomania.pl/forum/threads/231253-Dla-MA%C5%83KA-od-Fifiego-%29-do-02-09-12-20-00

    z poważaniem nk

  5. wczoraj rano Czwartek (tak mial na imie) odszedl... podobno z samego rana obszedl cale podworko, popatrzyl co sie dzieje za bramka, chodzil wyraznie lepiej i wygladal zdrowiej, pozniej znalezli go schowanego (na prawde nie wiem gdzie, z tego co kolezanka opowiadala to ciezko bylo go znalezc, w ogole nie bylo go widac...) i juz martwego... chcialam zauwazyc ze pani weterynarz ok tydzien temu stwierdzila ze pies jest w dobrym stanie ogolnym, zdrowe serce, nerki, pelny zdrowy zoladek, brak guzow, jedynie dysplazja stawow (duzy pies, mix sznaucera ollbrzyma) i niedocznynnosc tarczycy przez co pol jego ciala byla kompletnie wylysiala, skora wygladala jakby miala peknac, widac mu bylo wszystkie kregi w kregoslupie blizej ogona... dala zastrzyki i leki a on ciagle w nocy lezal i stekal, twierdze ze to bylo celowe wykorzystanie rodziny finansowo, bo jak widac zadne leki nie pomogly, a przyjechala na prosbe rodziny by go uspic i ulzyc mu w cierpieniu. widocznie wetka nie uspila go z premedytacja, bo wtedy zapewne ona musialaby cos zrobic ze zwlokami. nie wiem... smutno strasznie, lubilam tego staruszka...Czwartek odszedl w czwartek, w momencie gdy wszyscy domownicy byli w domu... niech spi spokojnie...
  6. [COLOR=#222222][FONT=Times New Roman]witajcie. mojej przyjaciolki pies jest juz strasznie stary, apatyczny, brak siersci od polowy tulowia do ogona, ogolnie wyglada jakby przyszedl juz na niego czas... kilka dni temu przyszla wetka, mysleli o uspieniu bo widac bylo ze sie meczy, stanowczo odmowila mowiac, ze pies jest w dobrej kondycji, zdrowy, jedynie cierpi na niedoczynnosc tarczycy stad taki wyglad itp. ale mnie niepokoi jedno... ciagle lezy i straszliwie jeczy... nie da rady chodzic za duzo wiec zwykle lezy, przechodzac obook niego on stara sie kazdego dotkac chociaz nosem, polizac i patrzy smutnymi oczami i jeczy. wczoraj bedac u kolezanki zauwazylam ze go nie ma, wystraszona pytam sie gdzie pies, nikt nie wiedzial. jej babcia poszla wieczorem z latarka szukac go po calym osiedlu, nigdzie go nie bylo... w nocy podobno znalezli go w stosie drewna opalowego, nie mial jak wyjsc wiec musieli go wyciagnac na sile. myslicie ze on moze "czuc" swoj koniec i temu schowal sie tak zeby nie mogli go znalezc? dodam tylko ze wierze w "nadprzyrodzone" zdolnosci psow, ogolnie w wieksza inteligencje psow (wierze po prostu ze sa znacznie czulsze w odbieraniu bodzcow, bo skoro pies potrafi przeczuc ataki cukrzycowe u czlowieka i wyczuc raka to coz...), ale chcialam opowiedziec historie mojej szczurzynki... wyprowadzilam sie z domu, malenka zostala u mojej mamy, codziennie dostawalam telefon ze to juz koniec, ze wyglada coraz gorzej, ze nie je i nie pije, ze chodzi juz coraz mniej, codziennie czekalam na telefon od mamy ze to koniec... po jakims czasie (ok. miesiaca) zasmialam sie do mamy ze ona moze czeka na mnie i mojego (owczesnego) chlopaka, a jej pana (kochal ja najmocniej, byla tylko jego, on ja wybral, on ja z calej 5 lubil najbardziej). na drugi dzien przyjechalismy w odwiedziny. malenka jakby odzyla, jadla biegala w miare sil, bo jednak starosc to nic przyjemnego... po tygodniu moj facet wyjechal a ja jeszcze zostalam pare dni dluzej. na drugi dzien po jego wyjezdzie odeszla... nie wiem czy na prawde "czekala" na nas zeby sie "pozegnac", ale wiem ze jak mama zobaczyla jej lepsze (moze tylko pozornie) samopoczucie to byla bardzo zdziwiona, a po tygodniu jak gdyby nigdy nic zasnela i sie nie obudzila... slyszalam wlasnie ze niektore psy czujac swoj koniec chca odejsc jak najdalej od domu, zeby nikt nie widzial, gdzie bedzie cisza i spokoj zeby po prostu odejsc. myslicie ze pies mojej kolezanki wlasnie tez szuka swojego spokojnego miejsca zeby odejsc? wiem tylko ze jego jeki jak jest w domu sa przerazajace, potrafi jeczec cala noc... dodam jeszcze ze mieszkaja w domu z ogrodem, bramka zawsze zamknieta, a schowac sie tak na terenie domu ze nikt, kompletnie nikt nie mogl go znalezc...[/FONT][/COLOR]
  7. tak, "żreć" tyczy się zwierząt, ale kto mówi że jego zwierzę żre? ... prawda jest taka, że słowniki były pisane dawno temu, przez jakichś ludzi o jakichś poglądach, też mogłabym napisać swój bo czemu by nie, i tak na dobrą sprawę jedyna ingerencja w słowniki polega na ewentualnym dopisywaniu nowo powstałych / przyjętych słow a nie na zmianie / nadaniu nowych znaczeń poszczególnym wyrazom. ja do swojego mówię "świnko", " łajzo", "padalcu" czasem jak mnie zdenerwuje, bądz jeszcze gorszymi słowami, których na forum nie powinno się używać:P co nie zmienia faktu, że go kocham...
  8. [QUOTE]Czasami tak się może zdarzyć, jestem w stanie to zrozumieć;-)[/QUOTE] ja też, dlatego nie mam nic przeciwko, w innym przypadku dostały by burę :diabloti: ja rozumiem, że czasem można chcieć chwili odpoczynku, ja ze swoim maluchem siedzę 24/h, bez niego praktycznie się nie ruszam bo ma zapędy niszczycielskie jak zostaje sam, nie pamietam już kiedy oboje pojechaliśmy na głupie zakupy (pamiętam, ostatnio jak była u nas siostra z psem to została z dwoma, ale to wypad na czas heh, a tak to jak miał jakieś 3 miesiące...) też mam czasem ochotę wyjść tylko we dwoje, gdzieś, gdziekolwiek, bez psa, ale truuuudno. zdecydowaliśmy się na psa, obowiązek jest głównie mój to nie marudzę tylko uczę go zostawania, a jak chce na spacer po starówce to biorę darmozjada, torebki na kupki i tyle mnie widać... ale na wakacje nie wyobrażam sobie jechać bez psa, z psem na prawdę jest o wiele ciekawiej.
  9. co to znaczy pies rodzinny? ze w rubryce "właściciel" masz wypisane całe drzewo genealogiczne? raczej nie. a jak pies pod opieką twojej mamy kogoś zaatakuje? kto jest za to odpowiedzialny? czy twoja mama zna twojego, tfu waszego psa tak dobrze jak ty będąc z nim na co dzień? potrafi go uspokoić, przywołać do porządku? czy twój pies się słucha twojej mamy jak ciebie? bo po avatarze widzę że mały piesio to nie jest, sama mam 7 miesięcznego psa i wiem jak potrafi być nieprzewidywalny, i moja mama nie wyprowadzi go na spacer bo nie ma takiej siły, wychodzi siostra. a co powiesz o wyjazdach np służbowych? to jest uzasadnione. ale jeżeli jadę na wakacje z całą rodziną (mąż, dzieci) to wezmę i psa i będę szukała takiego miejsca na zatrzymanie się żeby można tam było przebywać z psem. kavala wyjazd mojej mamy to akurat nie widzimisię to wyjazd zorganizowany z pracy, wyjazd obowiązkowy niestety, a żeby miała wybór to na pewno by nie pojechała, a już na pewno bez psa, bierze moją siostrę bo jedno miejsce ma dla osoby towarzyszącej, a w czasach kiedy stanowiska trzeba trzymać się nogami i rękoma innego wyjścia nie ma... poza tym jej pies to mój pies, mój pierwszy pies jakiego miałam, to ja go dostałam na 18 urodziny, to ja jestem zapisana jako pierwszy właściciel w książeczce, to ja go uczyłam wszystkiego co potrafi, dzięki mnie jest jaki jest, moja ciężka trzyletnia praca nad nim, ale niestety jak postanowiłam się wyprowadzić to mama za żadne skarby nie chciała mi go oddać i się z nim rozstać, co nie zmienia faktu, że nadal jest po części mój, więc jak muszę z nim posiedzieć to nie robie z tego wielkiego halo bo to mój pies, a mój drugi pies jest mój i mojego faceta, nie mojej mamy dlatego czasem sumienia nie mam jej prosić o zajęcie się nim wiedząc że nie ma na niego siły.
  10. stroosia83 i mnie się to podoba. biorąc psa trzeba takie rzeczy niestety uwzględniać a nie komukolwiek podrzucać bo się chce wyjechać, rozumiem tylko sytuacje kiedy możliwość wzięcia psa jest niemożliwa (ale nie z widzimisię bo chcę akurat pojechać tam). jak pisałam wcześniej za miesiąc jadę popilnować psa mamy bo chce wyjechać z siostrą na dwa dni, ale na wycieczkę grupową, zorganizowaną, dlatego się zgodziłam.we wrześniu mam dwa wesela, oba niestety w tym samym dniu i oba poza miejskie, i już wiem że na ślub ciotecznej siostry nie pojadę, bo w rodzinnym gronie nawet na takiej imprezie czuję się jak na stypie, zostaje możliwość ślubu znajomych. i też będzie mały problem bo jak mama i siostra zdecydują się na ślub kuzynki jechać, to ja ich psem muszę się zająć, chyba że pojedzie tylko jedna z nich to istnieje możliwość że pójdziemy z moim facetem na ślub znajomych. ale jak nie wyjdzie to nie wyjdzie, rozpaczać nie będę bo z takimi sytuacjami liczyć się trzeba, a psa na pewno nie zostawię na tyle czasu samego w domu, a obcych ludzi o zaglądanie do niego też nie będę prosić bo dla mnie to czysta głupota. wakacje? jest tyle miejsc i na mazurach i nad morzem i w gorach gdzie można spokojnie zabrać psa i nie widzę tu żadnego problemu, jak się uprzesz to i samolotem z psem polecisz bo to w tych czasach też nie problem...
  11. elves, do licha kto ma do ciebie o to pretensje? właśnie widać komu bardziej przeszkadza wyrażanie swoich opinii na temat nazewnictwa psiej śmierci... chyba na forum ja mam prawo i wielu innych mających zdanie takie lub podobne jak moje oraz ci o odmiennym mówić o swoich odczuciach i poglądach czyż nie? i tu nie chodzi o słownikową poprawność stwierdzeń tylko o odczucia ludzi opiekujących się swoimi psami na tą właśnie kwestię. i widzę, że bardziej narażone na krytykę są osoby dla których zwierzęta umierają, bo reszta którym się takie nazewnictwo nie podoba będą dawać przykłady ze słownika i pokazywać jaka to wielka różnica. żeby każdy mówiłby zgodnie ze słownikiem to nikt by nie powiedział że pies się "zesrał" albo się "nażarł" albo dostał "żarcie"... lekarz też ci powie, że nastąpił zgon, a nie że człowiek umarł... jeszcze raz powtarzam, że mi nie chodzi o poprawność słownikową ale o poprawność indywidualną.
  12. Kochani, rozumiem, że niektórym nie chce się czytać całości tekstu, wyciągać wniosków, czytać z uwagą, ale skoro napisałam słowo poprawność w cudzysłowie to chyba coś znaczy prawda? Dla mnie poprawnie = z szacunkiem, choć tyle razy było tu wałkowane, że nawet kochając i szanując psa można mówić, że zdechł. ok, spoko mówcie jak chcecie, DLA MNIE poprawnie jest umarł, padł, odszedł, zszedł, dla was nie musi. i nikomu nie narzucam MOJEJ POPRAWNOŚCI JĘZYKOWEJ. dla jednych poprawnie jest mówić "kołdra" dla innych "kordła", dla jednych "szlauch" dla innych "szlauf", i co z tego że nawet pisząc to tu nieprawidłowe formy podkreślone są na czerwono jak i tak wielu ludzi tak mówi i dla nich tak jest poprawnie. [QUOTE] Podsumowując, gdybym miała wybierać między psem a moją mamą, wybrałabym psa, ale dzięki temu, że między nami jest uczucie, prawdziwe, nie muszę wybiera [/QUOTE] ja wszystko rozumiem, ale w tym wątku dużo się pisało w formie "gdyby", więc czy gdyby twoja mama nie tolerowała psów, a mieszkałabyś pod jednym dachem, to czy aby na pewno wybrałabyś psa? widzisz, ja jestem inna i to, że nie mieszkam już z mamą jest powodem, że o zdanie nie muszę jej pytać, a szczególnie o pozwolenie, oczywiście pomoc się przydaje i to jest często nieuniknione. ja w roku szkolnym średnio co dwa tyg. śmigam z psem pociągiem do domu, bo uczę się w mieście rodzinnym a mieszkam gdzie indziej, i z racji tego, że mój maleńki piesek jeszcze się nie nauczył zostawania (choć dziś został sam na 30 min i nic nie zdemolował) ciągam go ze sobą, jak jestem w szkole zajmuje się nim mama i siostra, i mimo że ten gówniarz na prawdę bywa wnerwiający to znoszą to, bo jak one muszą na dłużej zostawić swojego psa w domu, to też dzwonią do mnie żebym specjalnie przyjechała go popilnować. i to nie jest kwestia uczuć tylko wzajemnej pomocy, ja im one mnie. a nawet dobre relacje czy silne uczucie nie jest powodem, żebym się pytała mamę czy w swoim domu mogę mieć psa... że się tak zapytam, to czy możesz zajść w ciążę też pytałaś mamę bo czasem z dzieckiem trzeba będzie posiedzieć?
  13. Np ja:) związałam się z facetem, który nie cierpi małych psów a takiego właśnie miałam jak się poznaliśmy, nie cierpiał wręcz nienawidził małych gryzoni, miałam wówczas szczura i powiedział, że jak chcę z nim być to mam się go pozbyć, albo on upiecze ją na grillu. nie upiekł a dokupił mi jeszcze 3 po czym nie pozwolił mi się nimi zajmować bo były jego, walczę jeszcze z jego nienawiścią do kotów i królików, które chętnie by kupił ale na pasztet. teraz mamy własnego psa, a jak wyremontujemy swój dom to wiem że będą kolejne, minimum jeden. ja nikogo nie skreślam na wstępie, chyba że przekonywanie kogoś nie ma sensu i po prostu nie działa. to jest trochę tak jak z hobby, jeżeli kochasz jazdę na rowerze i poznasz osobę która nigdy na rower nie siądzie to najpierw pokazujesz jej dlaczego to sprawia ci taka przyjemność, a jak mimo wszystko twej miłości do roweru nie odwzajemni, to się skreśla. może akurat rower to słaby przykład ale takich przykładów jest wiele i można sobie wybrać inny.
  14. pa-ttti prosty przykład: twoja mama nie trawi twoich brzdąców (psy), a mieszkacie przykładowo na jednym podwórku, czy rezygnujesz ze swojej miłości pasji do psów bo mamie przeszkadzają? to jest przykład wyboru matki albo psa. kolejny przykład: masz małego psa, poznajesz wspaniałego faceta, który nie trawi psów a tych małych szczególnie, rezygnujesz z psa na rzecz miłości, która może nie przetrwać próby czasu? a jeszcze inny przykład wyboru: masz męża a twoja matka go nie lubi i ciągle wszczyna z nim awantury, po której stronie stoisz? zawsze matki? zawsze męża? ja mam koleżanki które panicznie boją się amstaffów, wszystkich psów w ich typie, a amstaff to moje największe marzenie, i jak moja sytuacja bytowa sie poprawi na pewno psa tej rasy będę posiadać mimo, że koleżanki dały mi do zrozumienia, że wspólnych spacerów nie będzie, że nie będą mnie odwiedzać jak takiego psa będę miała bo są groźne, niebezpieczne i brzydkie. i mam wybrać wizyty koleżanek, czy psa rasy którą kocham? oczywiście, że psa, i albo je przekonam do tego psa, albo nie będą mnie odwiedzać, a ja będę odwiedzała je bez psa. każdy człowiek podejmuje decyzje i w jakimś stopniu wybiera, ja wyprowadzając się z domu wybrałam faceta, nie mamę i jakoś muszę z tym żyć :P
  15. elves ty zdecydowanie przeginasz z "wyrażaniem" swoich opinii i najeżdżaniem na ludzi. po pierwsze nie musisz wrzeszczeć, więc ogranicz może wykrzykniki, po drugie z tego co mi wiadomo to nikt w tym wątku nie obraża konkretnych forumowiczów, i nikt tobie niczego nie narzuca ani nie zarzuca... chyba każdy ma prawo do wyrażania swoich opinii ale to nie oznacza, że twoja musi być taka sama. mój pies też jest tylko psem, nie "syneczkiem" nie "dzidziusiem" nie jestem jego "mamusia" , ale mimo że jest psem jest członkiem mojej rodziny, dlatego pozwolę mu wejść czasem na łóżko, jest traktowany jak każdy inny domownik, ale to że jest psem nie upoważnia mnie żebym nazwała jego śmierć obrzydliwym słowem jakim jest dla mnie słowo "zdechł". ale nikomu nie narzucam "poprawności" językowej, bo każdy ma prawo mówić jak chcę i koniec. ale to, że mi się kojarzy słowo zdechł ze złym traktowaniem zwierząt nie oznacza w rzeczywistości że tak w każdym przypadku jest, ale fakt faktem w pseudohodowlach raczej nikt nie powie, że mu zmarł pies... i nie generalizuję w tym momencie, że każdy kto używa tego zwrotu jest pseudohodowcą, żeby była jasność bo znając uwielbienie co po niektórych forumowiczów do czepiania się jak rzep psiego ogona każdego słowa zaraz byłby kolejny "najazd kozaków"...
×
×
  • Create New...