Jump to content
Dogomania

Krysiowe

Members
  • Posts

    67
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Krysiowe

  1. Ostatnio, w sobotę, jak Zera zraniła się w łapę szkłem posylwestrowym z rozbitych butelek na naszej łące spacerowej (eh..), musiałam pojechać do innego weta niż nasz "rodzinny" bo babka była sama na 2h otwarcia w sobotę a nie mogła zamknąć gabinetu żeby zszyć łapkę, ale powiedziała, że to ranka idealna na zszycie właśnie cyt. "aż się prosi o zszycie" - który nawiasem mówiąc, jest na Chełmie i jest rewelacyjny - i pojechaliśmy na Łąkowej niedaleko Śródmieścia. Chcieliśmy żeby zszyto Zerze łapkę, bo to dość głębokie rozcięcie. Na Łąkowej powiedzieli, że rekomendują nie szyć ranki, tylko normalnie smarować etc. Za te rekomendację zapłaciliśmy 180zł (w tym 5 mililitrów maści...). Także nie dość że drodzy to spieszyli się do domu w sobotę za bardzo żeby psa zszyć (nawiasem mówiąc to za zszycie ranki 1,5cm chcieli 400zł). Koniec końców, ranka jej nie przeszkadza - w ogóle sie nią nie interesuje, więc pakujemy w bandaż oddychający i smarujemy maściami, które nam dali. Jednocześnie psiak dostaje wszystkie poprzednie leki - antybiotyk i przeciwzapalne + ProlactiNO. Wczoraj zauważyłam u niej dziwne zachowanie - mlaska, przełyka i się oblizuje, jakby chciała wymiotować, ale tego nie robi. Odkąd zaczęła brać antybiotyki, wymiotowała 2x, zawsze ok 2h od zażycia leków. Nie wiem czy to właśnie wina leków - mam zaprzestać..? - czy może zupełnie czegoś innego - w wieczór kiedy się zacięła szkłem, dość dużo biegała, powiedziałabym wybiegaliśmy ją do wyczerpania prawie, bo dawno nie miała okazji się pomęczyć a był śnieg i dość zimno i może zwyczajnie sie przeziębiła lekko? Prewencyjnie od 2 posiłków rozmaczam jej karmę w rosołku i daję jej witaminę C.. wydaje mi się, że jest lepiej. Oblizuje się jakby mniej. No i nie wymiotowała od dwóch dni jakoś. Na spacerach szuka trawy. Może powinnam jej dawać też węgiel, na żołądek? Jakieś pomysły? Rano będę dzwonić do weta, żeby się poradzić. EDIT: Byłam u weta, łapka nie by szyta, bo wet powiedział, że już ziarninuje i szkoda. Ale wrzucił łapkę w bardzo ciasny opatrunek - waciki pomiędzy paliczki, potem taki puszysty bandaż jakby watopodobny i na to taki jakby samoprzylepny plaster, który sam jak na rzepy się przykleja do łapy. .Zrobione to było ciasno, pytałam pięć razy weta czy NA PEWNO nie za ciasno będzie i wet mówiła że 100% nie ma szans, żeby było odcięcie krwi żeby napuchła łapa przy takiej ilości tego watopodobnego bandaża. Zera jednak podnosi łapkę, często liże miejsce gdzie bandaż się zaczyna, swoją sierść tuż przed no i kuleje chodząc. Zapewniono mnie że to tylko dyskomfort i to że całość jest ciężka. Nie wiem. Jutro mamy iść na kontrole, wtedy to ściągną.. EDIT poranny: Dobra. Byłam u weta. Ranka ładnie ziarninuje. Wet powiedziała, że bandaż musi być ciasny i że może po prostu psu wpadło trochę potu z łapy do ranki i bolalo... średnio mi się chce wierzyć, żeby pies z ogonem pod siebie i trzęsący się cały z łapką podgiętą i brzuchem do góry piszcząc robił to bo się łapa spociła... no ale trudno. Nic nie udowodnie, wetem nie jestem. Na szczęście dziś była ta wet która umie dobrze wiązać żeby nie uciskało za mocno. Więc jest różnica, nawet w tym jak bandaż się układa - nie jest prosto i sztywno jak fiolka alchemiczna (najlepsze porównanie xD) ale jest zgodnie z kierunkami zgięcia łapki ale sztywne też. No i Zera chodzi normalnie, nie piszczy, nie ma problemu. Kolejna wizyta w poniedziałek. Na końcówkę zapalenia listwy mlecznej dostała antybioryki i przeciwzapalne na kilka dni, jednej strony już wszystko jest ładna, z drugiej dalej wygląda średnio - ale dużo lepiej niż tydzień temu.
  2. Byłam wczoraj u weta - okazało się, że w cyckach już mleka nie ma, ale jest stan zapalny gruczołu. Dostałam antybiotyk w tabletkach na parę dni + przeciwzapalne + ProlactiNO dalej Ale właśnie siedzę ubrana przy kompie bo czekam aż będzie 9:25 i będę wychodzić znów z nią do weta. Rozcięła sobie łapę wczoraj o 22:30 na spacerze. Pudszkę w poziomie i to głęboko. Ehhhhhhhhhhhhh........
  3. Tak! Dostawałam 5 dni syropek do pyszczka a aż do jutra dostaje po 1,5 tabletki ProlactiNO (mam buteleczkę przed sobą, faktycznie taka nazwa). Niestety ale dalej ma cycuchy napuchnięte lekko. Z jednej strony ma nierówno pod skórą jakby.. nie wiem, ale coś jej się tam zrobiło albo może to gruczoł jest taki nierówny? Nie wiem.. Jutro wet.
  4. Niestety, ale jeszcze ma tę ciążę urojoną :/ Cały czas ma! Już myślałam, że się zmieniło na lepsze, ale wciąż ma mleko. 4.01 mamy kontrolę u weta, ale już nie wiem co robić.. hormony skończyła, miała 5 dni pierwszych, cały czas ma Prolactinum 1,5 tabletki dziennie ale nic nie daje.
  5. Uaktualnienie: Blizna zagoiła się WSPANIALE wręcz po zdjęciu szwów. Jeszcze ma maluteńkie strupki ma na rance, cieniutkie jak papier do pienieczenia (dziwne porównanie, no ale.. :P) i tyle. ALE... 3 dni temu byłam z nią u weta bo myślałam, że coś w psie się rozeszło bo wszystko spuchnięte od srodka było. Okazało się, że to cycki jej napuchły i ma laktację. Tak, ciąża urojona. Eh. Także, obecnie dostaje hormony i antylaktacyjne. Także .. zobaczymy.
  6. Dziękuję Ci za tę odpowiedź. : ) : )
  7. Mimo, że czuję się, jakbym gadała do siebie głównie, nie licząc pomocy bou (dziękuje!) to i tak uploadnę. Drugi dzień smarujemy i psikamy. Zdjęcie po obmyciu Octaniseptem i przed położeniem Solceserylu.
  8. OK, byłam dziś u naszego weta. Nie wiedziałam co będzie, ale wet mi powiedziała, że blizna już jest, więc można szwy zdjąć. No to zdjęliśmy. Na tę chwilę jest okej, nie krwawi etc. W dalszym ciągu mamy obmywać Octaniseptem, spryskiwać Neomycinum oraz smarować Solcoserylem raz dziennie. Na razie wygląda to dalej tragicznie, ale przynajmniej nie rozerwało się wszystko. Dalej się martwię.
  9. Mam tylko nadzieję, że do świąt się zagoi całkowicie wszystko, bo na święta mamy w planach jechać do rodziny mojego TŻ, a tam jest psiak i na pewno będą razem się bawić i skakać etc, a to średnio bezpieczne ze szwami. Na pewno uaktualnię ten temat jutro po wizycie u weta. Na razie staram się opanować mdłości ze stresu. Strasznie kocham tego czworołapa.
  10. To nie jest dzieło naszego "rodzinnego" weterynarza z Gdańska. To jest dzieło weterynarza z Elbląga "AGRO-JAR" klinika, na al. Grunwaldzkiej 108 (wejście od szczytu, bo są tam dwa gabinety wet!). Dostałam do niego skierowanie ze schroniska z Elbląga, skąd mam moją sunię, bo w ramach umowy adopcyjnej, sterylizacja miała być darmowa ze skierowaniem. I była. Niestety nikt mnie nie ostrzegł, że to taki partacz, a okazuje się teraz - z grupy na Fb ludzi którzy adoptowali zwierzaka z tego schroniska - że to praktycznie rzeźnik, który wygrał przetarg z Urzędu Miasta.. a nie polecany wet. Nikt mnie w żaden sposób nie ostrzegł, nie zaproponował alternatywy w schronisku. Nic. Gdyby przy wypisywaniu skierowania ktoś szepnął cokolwiek.. nie zrobiłabym tego tam. Odczekałabym miesiąc, uzbierała pieniądze i poszła do naszego idealnego weterynarza (ul. Biegańskiego 37, Gdańsk Chełm, SDDZ). Eh, tak czy inaczej... jutro mam na 12.00 wizytę u mojego weta (SDDZ) żeby zobaczyć co z tym dalej robić. Bardzo się boję o Zerę. Stres mnie zjada, mimo że mój TŻ mówi, żebym się ogarnęła i nie panikowała - pies macha ogonem, bawi się, je dobrze, nie ma problemów z wypróżnianiem etc. Ale co z tego, skoro to co widać na zdjęciu wróży infekcję i długie gojenie rany o ile się w ogóle to zagoi i nie trzeba będzie ucinać skóry i nowe szwy robić... Eh..
  11. Po nocy jest jeszcze gorzej, mimo że miała psikanie i sprejowane... Jutro definitywnie do weta naszego idziemy.
  12. Oby. Właśnie przed chwilą robiłam pielęgnację. Czyszczenie Octaniseptem + Spray. To jest zdjęcie tuż przed pielęgnacją.
  13. Łatwo mówić, to psisko jest dla mnie ważne okropnie. Smutna dziś siedzi bo ma kołnierz na sobie i mieć będzie aż do zdjęcia szwów za 5 dni max.
  14. No i masz... a tak się cieszyłam, że ładnie się goi! Dziś zauważyłam (a często oglądam ten szew) że pojawiły się jakby rozcięcia po obu stronach drugiego szwa. Spanikowałam, że szew pęka i pobiegłam do weterynarza z psiakiem. Okazało się, że to pęknięcie skóry od odparzeń. Weterynarz powiedziała, że musi zdjąć wałek dziś ale nie szwy, bo coś się dzieje pod wałkiem. Jak mi to zdjęła to polała się krew z ranki, zobaczyłam odparzenia, ropę, brud.. ten wałek był siedliskiem bakterii... Obmyła całość, zdezinfekowała i kazała 3x dziennie oczyszczać oktaniseptem i 3x dziennie potem dalej spray stosować. Rana nie wyglądała na zainfekowaną więc wstrzymała się od zastrzyku z antybiotykiem, na razie chce miejscowo to ogarniać. Zdjęcie szwów przesunęło się z poniedziałku na +3--5 dni, gdyż rana nie wygląda na taka, która by się utrzymała sama zamknięta po zdjęciu szwów teraz. Prawie zawału dostałam u weta.
  15. Okej, zdjęcie aktualne sprzed chwili. W poniedziałek ściągamy szwy. W międzyczasie u Zery wystąpiły odparzenia od wałka (pewnie dlatego te metoda jest nieczęsto już stosowana) więc dostaliśmy przypisany spray żeby psikać dookoła szwu dwa razy na dobę. Zdjęcie po 1,5 dni używania tego (bo ropa się pojawiła na odparzeniu) i od razu po wizycie u weta (wet psikał też czymś białym w sprayu) wszystko brzydkie zniknęło raczej.
  16. w Gdańsku, ale nie stać mnie na trenera obecnie.. https://www.youtube.com/watch?v=uDMFln4tl7w Jakąś konkretną czy po prostu obróżkę? Bo mojej obroża nic nie robi, dusi się i ciągnie dalej.
  17. Chętnie zmienię temat ; ) Dzięki, moja żabka jest cudna i naprawdę ładny psiak z niej wyrósł a właściwie wyrasta, ma dopiero 11 miesięcy. Jeszcze dosłownie chwilę będzie rosła. Wiesz, Flexi dla mnie jest wygodna, bo nim pociągnie ma nieco odległości, ale fakt, to lenistwo z mojej strony nieco. Kwestia tego, że jak jest smycz krótka i stała (w sensie tradycyjna) to Zera ma więcej możliwości ciągnięcia i chodzenie z nią trwa długo, bo zatrzymuję się gdy ciągnie, idę gdy smycz się poluzuje ale ktoś mi dziś wspomniał, że to nie jest dobra metoda (na "drzewo"). Ktoś doradził zmianę kierunku, żeby obserwowała mnie i chyba na tej metodzie się skoncentruję, bo zauważyłam, że lepiej na to reaguje choć wciąż nie idealnie. Poczekam aż przyjdzie easy walk, szelki, które dziś zamówiłam. No i po sterylizacji musi się jej wszystko zagoić, a to mój największy stres teraz, bo żaba lubi biegać, skakać i nie przerywa tego z racji sterylizacji niestety.
  18. Okej, postaram się olewać, bo myśl o tym, że ktoś taki zawodowo się zajmuje psami aż przyprawia mnie o dreszcze. Tym bardziej, że moja sunia jest strasznie kochanym stworzeniem, kocha wszystkich ludzi i jeszcze nigdy, nigdy nie naszczekała na żadnego psa. Ba, nawet kotów nie gania, bo mieszka z dwoma i śpi z jednym codziennie. Myśl o tego typu wychowaniu, którym "zawodowo" zajmuje się Sjette, jest po prostu niemożliwa.
  19. A, okej. Mam tylko nadzieję, że to wirtualny troll a nie człowiek ze zwierzęciem żywym, bo to co przeczytałam w Sjete dwóch postach tutaj mnie przyprawiło o mdłości. Nie żartuję.
  20. Zera nie umie chodzić na smyczy, jeszcze, ale będę ją uczyć, bo wiem, że moja więź z tym stworzeniem jest mocniejszym fundamentem niż strach - a na tym ma sie opierać metoda Sjette.. Nie wyobrażam sobie sytuacji żebym miała choćby pomyśleć o zrobieniu krzywdy mojej suni. Ba, spowodowanie jej dyskomfortu sprawia MI dyskomfort! Znam człowieka, który ma sunię w bloku obok i uczy ją wszystkiego poprzez przemoc i jest to najbardziej znerwicowany i posłuszny pies jakiego znam. Ale nie merda ogonem, nie cieszy się na nic, tylko ze strachem patrzy na właściciela. Sorry, ale to nie jest metoda na życie z przyjacielem.
  21. Okej, to w takim razie olewam metodę drzewa, przed chwilą z nią byłam na spacerze i ona zupełnie nie rozumie idei drzewka, mimo że próbowałam wielokrotnie tą metodą. Natomiast próbowałam też zmian kierunków, ale do tej pory zmieniałam jak napina, widać błąd z mojej strony. Teraz spróbuję nim będzie napięte. Jedyny problem, to to, że jak ona odbiega do przodu na jakieś 2 metry ode mnie (ok 3m smyczy) i niedługo się kończy, to jak zawracam to ona nie idzie po konkretnej stronie mojej osoby, tylko randomowo zupełnie po jednej albo drugiej (w sensie idziemy, zawracam a ona mnie nie obchodzi zgodnie z kierunkiem zwrotu, tylko randomowo z jednej lub drugiej strony) a kiedyś ją uczyłam z której strony powinna ale widać, że nie łapie tego jak jest dalej ode mnie niż tuż przy nodze. Ogólnie nie zależy mi na tym, żeby stricte przy nodze szła, tylko, żeby nie ciągnęła. A zmiana kierunku to po prostu szamotanie sie w lewo i w prawo, bo co pójdę to od razu nadgania zmianę kierunku truchtem i ciągnie.
  22. Sunia jest u mnie od 1.03.2018, odkąd ją przywiozłam ze schroniska, wychodzi na spacery od czerwca jakoś. I od początku ją uczyłam własnie spokojnego chodzenia, nie ciągnięcia. Próbowałam zatrzymywania się i czekania aż smycz się poluzuje, zmieniania kierunku etc. I tak, w pierwszym wypadku, mój pies obecnie się wycwanił - ja się zatrzymuję, ona podbiega z powrotem do moich nóg, ja ruszam, ona biegnie szybko znów na max długość smyczy i znów ciągnie. Ostatnio w ramach treningu konsekwencji, stawałam za każdym razem. Przejście odcinka 25 metrów trwało 1h 27min. :P :D Drugi sposób, odwracania się - nie przeszliśmy więcej niż 4m. Bo cały czas gdy zaczynała ciągnąć, powinnam sie odwracać i iść w drugim kierunku. Tak tez robiłam. :P 2m w te, 2m z powrotem. Razy tysiąc. Do tej pory używam raczej smyczy rozwijanej na normalne spacery - bo wygodniej. Blokuję ją na dlugości 3-4m i traktuję ją jak zwykłą smycz albo zostawiam full luz (10m) i po prostu staję gdy dobiega do 10m i ciągnie mocno do przodu. Podczas nauki używam normalnej 5m smyczy taśmowej. Może powinnam się przerzucić całkowicie na zwykłą smycz? Dla konsekwencji? Dziś zamawiam szelki do szkolenia, czyli te z zapięciem z przodu, zobaczymy czy to pomoże nam w wyrobieniu jakiejś dyscypliny. Przyjmę pomysły osób, których pies na dzień dobry nie był wspaniale podatny na naukę.
  23. Zdjęcie sprzed 5 min. Powoli do przodu.
  24. U nas wyglądało to tak: przychodzi 2,5/3-miesięczny szczeniak cuchnący schroniskiem i siuśkami. Psiak idzie zjeść ciumciaka w wannie z ręki TŻ a ja w tym czasie powolutku i delikatnie ją myję. W międzyczasie Dru (białe kocisko, samiec, 2 lata) obserwuje uważnie kąpiel zza moich pleców a Mała (czarno-biała, samica, 3 lata) ze szczytu szafki w łazience. Psiak wysuszony ręcznikiem i wpuszczony do dużego pokoju poszedł zwiedzać a kilka kroków za nim dwa koty przypłaszczone do ziemi, slow-motion ruchy. Szczeniak widzi koty i biegnie nieporadnie do nich. Mała skacze na szafę, Dru nieruchomieje i daje się obwąchać. Szczeniak od razu podskakuje i merda ogonem, Dru zwiewa. Minęło od tego pierwszego dnia 9 miesięcy. Mała nie kocha Zery do dziś, ale toleruję i to coraz bardziej toleruje, czasem sama podejdzie i powącha ale zniesmaczona psią radością odchodzi na drapak. Druś z kolei psiaka lubi, chętnie sie z nim bawi ale wciąż nie wie jak się zachować jak pies odwzajemnia miłość lizaniem i bieganiem. Nie jest to historia miłości od pierwszego wejrzenia, jest to raczej historia powolnego dogadywania się. Myślę, że za jakieś 3 miesiące, będzie dużo lepiej, ponieważ z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc docierają się wszyscy coraz bardziej. Załączam zdjęcie sprzed 5 minut temu:)
×
×
  • Create New...