Jump to content
Dogomania

green_ivy

Members
  • Posts

    3
  • Joined

  • Last visited

green_ivy's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Przeczytałam ostatnie strony wątku i to wystarczyło by poczuć wielką przyjaźń i wyjątkową więź.Wzruszyłam się...Straszliwie współczuję....życzę wiele siły....Bardzo dobrze rozumiem te walki o życie o każdy dzień,chwilę czy minutę,przechodziłam to z Maksiem.
  2. Dziękuję Dorot131. W kilku słowach nie da się opisać jak wspaniały to był przyjaciel,napisałam co dyktowało mi serce-tak w mega skrócie. Dziś znów łzy-mama dokładnie mi opisała ostatnie chwile Maksia. Gdy trzymała jego łepek i głaskała go razem z tatą,na chwilę przed ...Maksiowi popłynęły łzy i odszedł,ale spokojny...o rany,tak mnie to wzruszyło...siedziałyśmy dziś obie i ryczałyśmy jak bobry-kurcze dwie dorosłe kobiety :-(. Dorot131 -tak starość nadchodzi szybko-nagle tak z dnia na dzień zauważa się,że przyjaciel jest już jakby inny.Niestety psie życie jest porównując z naszym boleśnie krótkie , za krótkie.Niestety taki los ludzko-psiej przyjaźni.Bezcennej przyjaźni. Życzę Wam jeszcze wielu wspólnych i radosnych chwil.
  3. Witam wszystkich przyjaciół czworonogów. Nigdy tu nie pisałam,ale teraz czuję,że muszę-to takie zacne miejsce do wspomnienia swojego przyjaciela,tutaj wszyscy rozumieją ,co znaczy stracić psinę.:-( Przyjaźń...9 lat,razem,w radości,w spokoju,w trudach w walce o zdrowie ,o życie... Pozwólcie,że napiszę o moim,o naszym członku rodziny ,o naszym kochanym przyjacielu Maksie.Muszę bo cierpię okrutnie,ta strata,ten smutek,żal,tęsknota tak dokucza niebywale... Maks piękny owczarek niemiecki- ktoś te 9 lat temu-2005r,porzucił wspaniałego i mądrego zwierzaka,zimą,okrutnie i bezmyślnie.Psina zrobiła sobie ''gniazdo''w zaspie na naszym polu.Mój tata pierwszy go zauważył na naszej nieogrodzonej działce.Wtedy jeszcze bezimienny biegał ulicami w okolicy,zaprzyjaźnił się z innym wolnym duchem-tyle,że tamten miał gdzie wracać.Ach jaka to była wspaniała psia przyjaźń,wspólne wygłupy,szaleństwa-pięknie,że wtedy miał bratnią duszę. Potem tata zaczął nosić mu jedzenie,przekonywał do nas,zaczął budować zaufanie psiaka-hmm dorosłego już i dość dużego, pieknego psa.Chwilę to trwało,potem coraz więcej odwagi,zaufanie,podchodzenie coraz bliżej domu.Mieliśmy budę do której go zachęcaliśmy .Wolnośc tyle,że w swoim kąciku-Maks przekonał się,budę zaakceptował i pomieszkiwał w niej.Nie było łańcucha,ogrodzenia-wolny duch,gdy chciał to spał tam,miał swoją michę,a gdy chciał to leciał szukać...swojego pana,który go tak bezdusznie porzucił.Z czasem wszystko się zmieniło,zaakceptował nas,pokazał jak jest wspaniałym zwierzem,wesołym ,kochanym,oddanym. Niebywale mądre psisko-nie wybiegał na ulicę,tylko pilnował swego miejsca-gdy ktoś wchodził na jego teren szczekał.Potem zaczęła sie cudowna i wyjatkowa przyjaźń.Budę zamienił na nasz dom,poczuł się tu dobrze i tak mijały wspaniałe lata-wszyscy odżyliśmy :).To nasz pierwszy pies domowy :).Jestem jedynaczką,wyszłam za mąż,za nim się wyprowadziłam na swoje mieszkałam z mężem u rodziców przez jakis czas.Mój mąż facet o trudnym charakterze(wtedy) też nawiązał z Maksiem wspaniłą więź-to była para do gry w piłkę,Maks uwielbiał z moim mężem grać-ach ile to było smiechu i radości.Potem wyprowadzilismy się na ''swoje'',a ja miałam wielką ulgę,że rodzice mają takiego przyjaciela.2 koty zaakceptowały go natychmiast-z jednym z nich,a właściwie nią-pies zaprzyjaźnił się pięknie.Och jak wzruszające momentami było gdy spali razem albo kicia lizała go po pyszczku lub łapie-piekny obrazek.Nie jestem w stanie wszystkiego opisać bo się nie da.Pies mądry-wiedział,że nie może się załatwiać obok domu tylko w sadzie-gdy sam wybiegał,kierował się zaraz tam.Zwierz bezproblematyczny,kochany,ciepły,pieszczoch straszliwy. Przez pierwsze lata wspaniale,jedynie marny wet źle zadbał o jego ucho i od tamtej pory był kłapouchym :)-dzięki temu też trafiliśmy do naszego wspaniałego weta,który od tamtej pory zajął się Maksem aż do końca... Było wspaniale poznawać go każdego dnia,funkcjonować razem-na początku bywał sam ,bo wszyscy pracowalismy,dzielny był,czysty ,nigdy nie nabrudził w domu.Potem choroba babci,ja zrezygnowałam z pracy i dzień w dzień oprócz wyjazdów czy urlopu bywałam w domu.Nawet nie wiem kiedy zżylismy się z nim okrutnie.Dawał tyle ciepła,radości,zajęcia,psiego oddania. Nawet nie wiemy ile miał właściwie lat-nawet lekarz nie umial stweirdzić. Dwa lata temu guz na jelicie-operacja,udało się.Opiekowalismy się nim-w dzień ja,która boję się igieł i krwi-dawałam mu kroplówki,wyprowadzałam,zmieniałam ubranka pooperacyjne-wspaniałe i zbliżające dośwaidczenie.Wydobrzał,radość wróciła,ale też zobaczyliśmy,że powoli nadchodzi starość.Potem problemy ze stawami,z wstawaniem-na szczęście lekarz czuwał i znów pies dawał radę.Nie wspomnę o tym,że kilka razy odratował Maksia po kleszczu.Koniec zeszłego roku bardzo uwidocził starość kochanego futrzaka,ale on nie tarcił radośći itego swojego błysku w oczach.Okazało się,że rak zaatakował mu jądro-lekarz stwierdził,że już za stary na operację więc ratował inaczej.Przełom roku był ciężki-ale znów postawił psinę na nogi-jednak rak nie odpuścił...Mieliśmy chwilę na przygotownie się do pożegnania-ale to tylko się tak mówi..., Piesek nie chciał jeść od czwartku za bardzo,w piątek wieczorem powoli zaczęło się cierpienie, lekarz zaczął go ratować,ulżył mu w bóli miał nadzieję,że znów się uda...jednak tym razem nie udało się...Maksio odszedł spokojny na rękach moich rodziców w sobotę.Ja dowiedziałam się w niedzielę- i to było dla mnie szokiem,jest nadal.A przecież wiedziałam,że to nie podlotek,że poważnie chory-ale na przełomie roku tak pięknie polepszyło mu się i to dawało nadzieję... Teraz jest tak pusto,nie powitał mnie dziś rano,nie zamerdał,nie rzucił mi tych swoich niebywale mądrych spojrzeń.Puste miejsce,aż wieje z niego chłodem ... Pękło mi serce,nie sądziłam,że aż tak bardzo można się zżyć ze zwierzakiem... Wszyscy cierpimy i wcale się nie wstydzimy tego ,bo to przecież był członek naszej rodziny,który dał nam tyle szczęścia... Pozdrawiam wszystkich cierpiących po stracie,ale i tych cieszących się swoimi pupilami-korzystajcie z każdej wspólnej chwili bo to sprawia,że świat jest piekniejszy a i człowiek staję się lepszy i nawet nie wie ile od czworonoga dostaje. P.S: Przepraszam za nieskładne pisanie,ale to ogromne emocje...:( i czemu to tak boli...
×
×
  • Create New...