tak jak pisalam w drugiej emalii, ta milosc do ptakow jest o tyle problemem, że Diuna na weekendy wyjezdza na wies, gdzie u sasiadow mieszkaja szczesliwe kury i kaczki chodzace sobie po podworku :) Co prawda dom i ogrod Diuny jest ogrodzony, ale Diunka jako zgrabny szczuply piesek juz raz sie przeslizgnela i byla pogon za pieskiem co by kaczke uratowac :) Jak ona sie zmiescila w te 5 centymetrow przerwy pomiedzy siatka a podmurowka to ja nie wiem, ale jak widac zdolny pies :)
I teraz albo na smyczy w ciagu dnia nawet do ogrodu, albo dopiero po zmroku jak zamykaja sasiedzi ptactwo w kurnikach.
Na pewno zostanie poprawiona siatka, ale to trzeba poczekac jak sie zima skonczy. Dobrze byloby popracowac z psem zeby jakos tak opanowac te wszechogarniajace uczucia do kur i kaczek. W Krakowie nie ma problemu, bo chodzi na smyczy, ale na wsi moglaby na spacery poza dom juz bez, tym bardziej ze jest dosc usluchana. No chyba ze zobaczy ptactwo :) to wtedy amok totalny.
Diunka jest cudna i ta jej milosc do ptakow to taka drobnostka tyle ze dosc zabawna.
Piesio schrupal juz zabawke, ktora dostala od pani z hoteliku, potem miala niedzwiedzia, a teraz krolika obrabia :) na szczescie jest cala siatka maskotek, bedzie co gryzc.
Uwielbia biegac za zabawkami piszczacymi, strasznie jest ciekawa, nauczyla sie wskakiwac na parapety na prawie wszystkich oknach i calymi dniami obserwuje co sie dzieje na ulicy. Szyby tylko trzeba czesciej przecierac bo cale w sladach po nosku pieskowym :)
Jest przemadrym, przeslicznym, przecudownym pieskiem.
W glowie mi sie tylko nie miesci, ze mozna takiemu stworzeniu jak Diuna krzywde robic.
Od niedawna sasiad ze wsi ma nowego slicznego labradora. Jakis jelop przywiazal psa do drzewa w Ojcowskim Parku Narodowym (bo to te okolice). Przygarneli bo przeciez nie pozwola psu zdechnac z glodu. A widac ze pies zadbany, rasowy, zupelnie nieagresywny. Taka ciapa chodzaca. Zeby do schroniska nie oddac? nie poszukac jakiegos domu? nie rozumiem, ale moze ja glupia jestem