Jump to content
Dogomania

aniawis39

Members
  • Posts

    35
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by aniawis39

  1. [B]andzia21[/B] - podejrzewam, że większość osób wystraszyłoby się tak samo, jak ja czy Ty widząc tak śpiącą skoczycę. :eviltong: Po za tym - witamy w galerii! :loveu: Dla spragnionych zdjęć - mam ich kilka! :multi: [IMG]http://img707.imageshack.us/img707/3505/dsc01448gz.jpg[/IMG] [IMG]http://img17.imageshack.us/img17/3309/dsc01438a.jpg[/IMG] [IMG]http://img844.imageshack.us/img844/3510/dsc01398m.jpg[/IMG] Podobamy się? :cool3:
  2. Goldeny i Laby śliczne. :loveu: Zapytam się w tym wątku mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje. :razz: Kiedyś tam, w przyszłości chciałabym zostać hodowcą. I teraz chciałabym się zapytać, jaką wiedzę (z jakich dziedzin) trzeba mniej, więcej ogarnąć? Oraz czy jest jakiś "limit" ras, które można hodować (to pytanie z czystej ciekawości)? Za wszelakie odpowiedzi dziękuję. :p
  3. Jaki duuuuzi brzusio! :loveu: Lubię duzie brzusie, a w szczególności ich zawartość. :loveu:
  4. Gratulacje dla ciężarówek, Mamuś i położnych oczywiście. :evil_lol: Tatusiom cierpliwości, a maluszkom dużo zdrówka i superaśnych domków. :p Pzdr. Ania
  5. No oczywiście, bo przecież każdy amstaff, pitbull, doberman itp. to istny zabójca żądny krwi! ;) Seterka nie ma prawa wstępu do domu, mieszka w kotłowni lub czymś podobnym - tylko nazwy zapomniałam. Jest wypuszczana na ogród, dobrze żywiona jest, ale jak dla mnie to ta rodzina psów mieć nie powinna. :mad: Matka psa do domu wpuścić nie chce, bo jej kanapę zakudłaczy, a jej 3-letni synuś kłaczkiem się zakrztusi. W ogóle oni trochę nienormalni są, ale pewnie gdyby widzieli moją Mamę czy Ciocią z moim Śp. psem daliby nam kasę na lekarza. :evil_lol: Mają sąsiadów - Muzułmanów. Sąsiedzi mają suczkę, a'la JRT. Mieszkam 15 minut od nich. Umówiłam się z koleżankami na rowery, niedaleko domu tejże suczki. Wyruszam z domu, patrzę i co - Meggy biega sobie wesoło za jakimś facetem. :roll: Oczywiście bez obroży, a jak... Rozpoznałam ją od razu, podjechałam do niej. Znała mnie, więc mi zaufała. Wołając ją przez 15 minut doprowadziłam ją do koleżanek, a jedna z nich (ta od seterki) zaprowadziła Meggy do swoich państwa. Jak można być takim nieodpowiedzialnym to ja nie wiem. :angryy: "Prowadząc" Meggy przez ulicę, najadłam się strachu, bo sunia na ulicę musiała sobie wylecieć. Dziwię się, że mi gardło nie pękło. ;)
  6. Z tego co wiem to w Lesznie pies musi być na smyczy, a puszczany luzem może być, ale na pysku musi mieć kaganiec. ;) Chociaż chwilami nawet pies w kagańcu może być niebezpieczny. Walnę historyję. :cool3: Moja koleżanka mieszka na końcu miasta, wychodzi z domu i psa może swobodnie spuścić, bo są pola. To znaczy mogłaby go spuścić, bo sunia niezbyt słucha. Jednak nawet gdyby była usłuchana, wytresowana to koleżanka po wydarzeniach sprzed roku na pewno, by jej nie puściła. Wyszła z sunią na spacer, Teea na smyczy. Gdy już wracała do domu, podleciał do nich amstaff lub pitbull w kagańcu. Koleżanka w sumie niezbyt tym się przejęła, bo jej seterka nie leci innym psiakom do gardeł. Poszła kilka kroków, a tamten wyswobodził się z kagańca i dopadł sunię. :-( Mało brakowało, a seterka byłaby uduszona. Na szczęście rana szybko się zagoiła i w ogóle, ale po tym zdarzeniu koleżanka nabrała zdania iż każdego pitbulla czy amstaffa należałoby zastrzelić. :shake: Po prostu, jak to usłyszałam zrobiłam takie oczy: :crazyeye:. Dodam, że ani koleżanka, ani jej rodzice nie zadzwonili do straży miejskiej czy policji, bo uważali, że wielkiego odszkodowania nie dostaną. :angryy:
  7. Od kilku tygodni ciągnie mnie do kuchni, ale kuchni wyłącznie dla zwierzaków - podejrzewam, że ludzi bym potruła. :lol: W domu mam dwa myszoskoczki i od roku w planach mam zrobienie im sałatki na jeden dzień (czyli jeden posiłek), ale nie mogę się pozbierać do kupy i tego wszystkiego ogarnąć. ;) Może w przyszłym roku... W każdym bądź razie. Zakupiłam dziś nowy numer "Mojego psa", w którym to jest ciekawy artykuł o domowym jedzeniu, a właściwie jego składnikach. Chodzi tu o składniki, które na "coś" działają np. dobry wzrok. I teraz. Kiedyś, kiedyś, kiedyś pojawi się w moim domu pinczer miniaturka (etap: rozmowy z Mamą i namawianie na malca). Do większości składników mam dostęp "darmowy", bo rosną w moim ogródku i nie będzie problemu z ich zdobyciem. Wątek założyłam właściwie po to, by dowiedzieć się, jakie składniki zmiksować, by uzyskać dobry posiłek dla psa (chodzi mi tu o to, by nie przedobrzyć). Co mam? Jajka (kupowane), orzechy włoskie, marchewka, kalafior (kupny), agrest, porzeczki (nie wiem czy w ciągu najbliższych 5 lat nie zostaną wywalone z ogródka), natka pietruszki. To wszystko. Co z czym połączyć? Dodam również, że mogłabym mu to robić, bo ja wiem - co dwa tygodnie? Oczywiście jeżeli nie jest to za często. Raz na jakiś czas do karmy dostawałby jogurt. Karma będzie na co dzień, cóż szkoła nie pozwalałaby mi na gotowanie dla psa, dzień w dzień, a Mama chodzi do pracy. ;) Więc "normalnie" byłby "skazany" na karmę kupną. Także takowe, domowe posiłki dostawałby raz na jakiś czas, najpewniej w weekendy. Czekam na odpowiedzi. :cool3:
  8. Z postu [B]ajeczki[/B] wywnioskowałam iż burki do Rudego i suczki nie podeszły, a Rudy poleciał za burkami. Oczywiście, że prawo obowiązuje wszystkich, ale chodziło mi o to co napisała teraz [B]beatrx[/B]. Mi również nie byłoby miło, gdyby jakiś pies leciał za moimi. W sumie to można się tu ciągnąć za ogony, bo sytuacja jest taka, że i burki i Rudy były luzem. Jednak burki nie podeszły, a Rudy za nimi poleciał. ;)
  9. Właściwie to chamstwo widać z... Twojej strony... :mad: Pozwalasz psu biegać za innymi? To co z tego, że jest mały. Skoro nie reaguje na odwoływanie (w sumie to Ty go nawet nie odwołałaś) to nie powinien być spuszczany ze smyczy. Nie zdziwiłabym się, gdyby jeden z właścicieli tych burków przyszedł do Ciebie i porządnie na Ciebie nakrzyczał. Na wsi są inne realia, tam pies sąsiada jest praktycznie Twoim psem. Skąd wiem? Jeżdżę na wakacje do wiochy, w której nic nie ma, ale psy są. I tam dla takowych burków kupuje się kiełbasę by im dać. :p Więc również bym się nie zdziwiła, gdyby cała wieś: "Co on robi z Burkiem Nowaka?". A jeżeli Twój pies, by oberwał to wcale bym się nie zdziwiła. W takiej sytuacji leciałabym za psem ile sił w nogach, wołała i wołała, aż nie będzie przy mej nodze i na smyczy. I gdyby coś psu się stało nie miałabym pretensji do innych tylko do siebie, do samej siebie. Ps. No wyskakuj z tekstem, że ja małolata itp. :cool3:
  10. Bardzo dziękuję za zaproszenie. :loveu: Do stycznia w domu miałam podróbę pinczerka miniaturki, była ślepa, bez treningu - można, by rzec pies klęska. Jednak dała mi się trochę poznać na charakterku tych małych diabłów. ;) Nie wiedziałam, że te maluchy nadają się, aż do tylu dyscyplin. :crazyeye: Najbardziej jednak interesuje mnie agility, przez dłuugi okres czasu myślałam o ONku, ale potem zdałam sobie sprawę, że nie utrzymam takiego dużego byka. Zostaje on moim marzeniem, bo przecież za 5 czy 10 lat będę jeszcze dręczyć ten świat, a ONy nie zaginą. ;) Drugim psiakiem właśnie był pinczer. Aktualnie jestem na etapie rozmów z Mamą, która nie mogła się pogodzić ze stratą Mai (pseudo-pinczera), która odeszła za szybko i niespodziewanie. Wtedy, jak wspominałam o psie to Mama, by mi najchętniej głowę urwała (:lol:), a teraz gdy "oznajmiłam" jej iż najbardziej myślę teraz o pinczerze - nie strzepała mi skóry. Także sama myślę, że Mamie zaczyna brakować psiego towarzysza. ;) Także zakładam wersję optymistyczną, że jeszcze w tym roku się zgodzi, ale zapewnić nie mogę. Wtedy być może skorzystamy z zaproszenia - niestety Mama nie jest jeszcze skłonna do długich podróży samochodem, w zeszłym roku umarł Tata, który zawsze kierował na dalsze trasy... :-( W tym roku Mama pojechała 120km, ale wątpię, by pojechała dalej, a poza tym - im krótsza podróż tym dla malca lepiej.
  11. Wybrałam pinczerka, JRT był brany pod uwagę. ;) Co do szkolenia... Gdy tylko szczyl osiągnąłby odpowiedni wiek (to są chyba trzy miesiące nie?) to gnamy do oddziału ZKwP, by dali nas do jakiegoś psiego przedszkola (z czym w naszej okolicy ciężko). Później chciałabym z nim iść na PT, ale tu słyszałam różne opinie o tym kursie, więc pewna nie jestem. ;)
  12. W sumie ja już się nad wszystkim zastanowiłam i wybrałam rasę, ale wolę jeszcze się dowiedzieć co Wy byście mi przypisali. ;) Przypomnę, że zacznę naukę w gimnazjum. Zależy mi na psie z pazurem, charakterem. Osobiście wybrałam pinczera miniaturowego, bo jest mały (tylko takie psy mogę brać pod uwagę) oraz to taki doberman w mniejszym "wydaniu". Zastanawiałam się również nad JRT. Bardzo chciałabym z psiakiem brać udział w agility. Cóż za bardzo nie wiem co tu jeszcze powiedzieć. :smile: W każdym bądź razie, jeżeli macie jakieś pytania to proszę napiszcie. Zapomniałabym. Mieszkam w domu jednorodzinnym z ogrodem, niedaleko są pola. W domu jestem ja, moja Mama, Babcia, Ciocia oraz myszoskoczki. Dwa, trzy razy w roku przyjeżdża również do mnie kuzyn z żoną i dziećmi (6 lat, 4 lata, kilka miesięcy). Co sądzicie o moim wyborze, albo jaką rasę byście mi "przypisali"? :razz: Pozdrawiam [I]Ania[/I]
  13. Zaradne, sprytne i wredne. :lol: Wiedzą, gdzie nie wolno wchodzić (np. na wybiegu), ale będą tam pchać się z tyłkiem, aż nie dotrą w miejsce zakazane. :diabloti: Zdjęcia będą niedługo, jak tylko modelki zdecydują się ruszyć dupeczki i pozować. ;)
  14. Współczuję śmierci zwierzaka. :-( Tymczasem Bubie powróciła miłość do kołowrotka. :evil_lol: Non stop w nim siedzi, a jak nie to idzie coś wszamać, przespać się i znów do kołowrotka. No chyba, że Tośka jest chętna na chwilę czułości to jest dłuższy postój. :lol: Tosia się wspina po siatce dosyć często (na upały dostały "wentylację"). Cieszymy się strasznie, bo w Lesznie jest w miarę chłodno, porównując do ostatniego tygodnia. :multi:
  15. Mamy pierwszego gościa w galerii! :multi: Dziękujemy. Gdy ją tak pierwszy raz zobaczyłam to myślałam, że nie żyje. :oops: Ile ona mi wtedy strachu narobiła. Potem wstała i ziewała i udawała głupią. :eviltong: Ale i tak te moje bestie kocham. :loveu:
  16. U mnie też pasek w domu był, ale nigdy nim nie oberwałam. Jednak, jak któryś z rodziców wypowiedział słowo "nie" (szczególnie Śp. Tata) to już wiadomo było, że koniec rozmowy. Jak Mama powie na coś "nie" to jeszcze jest to: "Ale Mamo". :lol: W maju wracałam ze spaceru z koleżanką i jej psem w typie Collie - Sarą. Obok nas babka przechodziła ze szczeniakiem, słodkim rudzielcem. Zapytałyśmy się z koleżanką czy możemy pogłaskać psiaka, ale powiedziała, że nie. Trochę się zdziwiłam, to fakt, ale zaraz przypomniała mi się sytuacja z Oliwią i zrozumiałam babkę. ;) Jak jakiś piesek mi się spodoba to nie ukrywam, że się zapytam czy można pogłaskać, ale jeżeli ktoś powie "nie" to trzeba się "pogodzić z tym okropnym losem" (ironia) i idę dalej. U mnie w rodzinie, mój kuzyn ma 3 dzieci, chłopcy. Nie krzyczą na nich, ale jeżeli któremuś powie się, stanowczo, że nie ma tak robić to nie robi. Chłopacy przyjeżdżają do nas 2-3 razy w roku, a wtedy największą atrakcją są moje myszoskoczki. Grzecznie się pytają czy mogą dać słonecznik itp., jak nie mogą to nie biorą i tyle. :p Z nimi nie ma problemu w kontekście "głaskanie psa", ponieważ ich się boją. :-( Pewnie, by je kochali, ale ich Mama (żona mojego kuzyna) po prostu tak ich nastawiła. Jedynymi zwierzakami z jakimi mogą obcować to moje myszoskoczki i kot teściów mojego kuzyna. :angryy: A i zapomniałam o tych za kratami - w zoo... :roll:
  17. Nikt nie komentuje. :-( Oto, jak się śpi, według mojej Buby. [IMG]http://img40.imageshack.us/img40/8919/dsc01078hy.jpg[/IMG] Co Wy o tym sądzicie? :lol:
  18. Sama jestem jeszcze dzieckiem, może nie 6-letnim, ale dzieckiem. ;) Sama miałam sytuację, że mój pies był napastowany przez jedną dziewczynkę 7-letnią mieszkającą niedaleko nas. Gdy tylko wyszłam na spacer z Mają ta już była przy nas. Głaskała ją i głaskała i mówiła mi co mam robić z własnym psem (nie idź tak tylko tak... :roll:). Tylko czekałam, aż Maja się wkurzy. Gdy ktoś mi się pytał czy może pogłaskać odpowiadałam: "Może ugryźć". Ale Oliwia (bo tak miała na imię ta dziewczynka) tego nie rozumiała. O dziwo Maja nigdy jej nie dziabła, ale kto wie... Chwilami miałam wrażenie, że ona mnie prześladuje. :lol: W końcu się przeprowadziła także Maja miała już święty spokój. Z dzieciakami nie warto zadzierać, krótko mówiąc. Więc może zastrasz trochę dzieciaka? Że, jak piesek urośnie to może go nie lubić itp.? Może coś takiego zadziała. Tym bardziej, że matka chłopca jest, jaka jest. Plotkara. Więc jeżeli powiesz, że pies ma np. robaki - ona zaraz opowie to całemu osiedlu. Współczuję takich sąsiadów. I w sumie to takie "przekupywanie" to według mnie nie najlepszy sposób. Dzieciak dostanie powiedzmy batona, ale na następny dzień znów będzie maltretować psa... Równie dobrze Protonowi może się kiedyś skończyć cierpliwość do tego chłopca. Eh... Życzę powodzenia! ;)
  19. Chciałam dać tylko jedno sprostowanie do tej całej sytuacji z yorkiem. Gdy jakikolwiek pies się zbliżał, Maja zawsze była przy mojej nodze! Nigdy nie było tak, że szła sobie z przodu i zaczynała się na jakiegoś psa! W sytuacji z yorkiem posunęłam się z Mają tak, że stałam przy krzakach, sunia stała przy mojej nodze, a wtedy york do nas podleciał. Jednak na co moje tłumaczenia, jak wszyscy są mądrzejsi ode mnie... Nie dziwię się, że opinie o dogo krążą, jakie krążą. :shake:
  20. [quote name='aniawis39']W 99% mam ten numer u siebie. :) Niestety nie mam możliwości zeskanowania, ale jeżeli tylko chcesz - z wielką chęcią przepiszę. ;)[/QUOTE] Numer odnaleziony. Jutro będę mogła przepisać, ale po południu. Mam Ci wysłać na PW, na e-maila?
  21. [B]Fly [/B]- chyba źle mnie zrozumiałaś... Mój pies był agresywny to fakt, ale się nie zaczynał. Maja wierciła się, pokazywała ząbki, york cały czas ją obwąchiwał, a facet patrzył na tą całą sytuację i nic... :roll: Nie przywołał psa, nawet nie raczył podejść czy coś.
  22. W 99% mam ten numer u siebie. :) Niestety nie mam możliwości zeskanowania, ale jeżeli tylko chcesz - z wielką chęcią przepiszę. ;)
  23. [B]omry [/B]- dziękuję za wsparcie. :) Gdy Maja przybyła do mojego domu to miałam 5-6 lat i nie za bardzo miałam ją, jak szkolić. Przez pierwsze miesiące nic z nią nie robiliśmy pod kątem szkolenia, a gdy miała około 6 miesięcy - niespodziewanie nam oślepła. :-( Więc automatycznie były nici z szkolenia. Mówię, że gdy miałam te 5-6 lat to nie za bardzo miałam, jak ją wychować, bo wtedy to nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego, jak psie przedszkole czy ZKwP. :-( Ale co tam moje tłumaczenia, rzucajcie się dalej...
  24. Nigdy nie zapomnę 2 komentarzy/sytuacji na temat mojej Mai ( [*]). [CENTER]***** [/CENTER] Przez pierwsze 2 lata mieszkaliśmy z Mają w blokach. Wszyscy prawie wszystkich znali, wiedzieli co się u innych dzieje. Raz bawiłam się na pobliskim placu zabaw. Rozmawiałam z jakąś babką, teraz nawet nie wiem dlaczego (:oops:) i w pewnym momencie powiedziałam, że mam roczną suczkę i że wabi się Maja. Niby normalne, że 6/7 letnie dziecko coś takiego mówi nie? Jednak dla tej babki nie było to normalne. Wybuchła na mnie z tekstem: "Jak mogłaś dać takie imię swojemu psu, [U]moje[/U] dziecko ma tak na imię! Jak tak można?!". Jak na mnie nakrzyczała. Nie pamiętam czy "powiedziała" dokładnie to co napisałam, ale wiem, że chodziło o to iż mój pies ma takie samo imię, jak jej dziecko. :crazyeye: Babka sobie poszła, a ja zostałam otępiała na piaskownicy...[CENTER]***** [/CENTER] Od urodzenia, co roku jeżdżę na wakacje do Niesulic. Majka była tam może 2-3 razy. Jeszcze na starym ośrodku (aktualnie jeździmy do innego ośrodka niż 3-4 lata temu) wydarzyła się bardzo dziwna sytuacja. Wuja postanowił pójść po coś do kierownika ośrodka, a Maja miała akurat porę spaceru. Zabrałam ją więc na smycz (flexi) i ruszyłam z Wujkiem w drogę. Z psem raczej nie wypadało odwiedzić kierownika (na marginesie - ciekawe jaką, by miał minę :diabloti:). Usiadłam na ławeczce, przed domkiem kierownika. Maja grzecznie siedziała przy moich nogach - zdarzało się to bardzo, bardzo rzadko. Byłam zadowolona - sunia spokojna, leży sobie - nie ma co się martwić. :p Nagle z domku wyszła babka (lalunia, różowa mini, szpile 8cm :roll:), Maja się wyrwała (była bez kagańca) i na babkę. Wyrwała się tak "bojowo", ale z nią to nigdy nie było wiadomo. Baba o mało się nie przewróciła o krawężnik ze strachu (:diabloti:), a chwilę potem wyskoczyła na mnie: "Jak można takiego niebezpiecznego psa bez kagańca trzymać! [U]On mógł mnie ugryźć![/U]". Patrzyłam na nią, jak na ufoludka. Psa trzymałam, cudem przyprowadziłam ją do normalności (smycz się zepsuła, ale Maja po 5 minutach od rwania się znowu się usiadła :multi:), a ona dalej patrzyła to na psa, to na mnie. Po chwili takiego patrzenia poszła. Trochę chciało mi się śmiać szczerze mówiąc. No, bo błagam - pies w typie pinczera miniaturki ma być "tak niebezpieczny". Potem został zakupiony kaganiec, którego Maja i tak nienawidziła i nie nosiła - bo nie było potrzeby. Po za tym co poradzę, jak smycz mi się nieoczekiwanie zepsuła, a psa mam jakiego mam? :shake: Jednak po za tą sytuacją smycz nigdy nas nie zawiodła. ;)
  25. Mojej Majki wprawdzie już nie ma, ale pozostały wspomnienia, m.in: dziwne sytuacje itp. Wracałam z Mają ze spaceru. Ona z przodu, jak zwykle niezbyt się mną przejmuję (ach te błędy wychowawcze :roll:). Nasz ukochany, cieplutki domek już blisko. Nagle, jakby spod ziemi pojawił się facet z yorkiem. Modliłam się, żebym doszła do domu i nie spotkała się z tym yorkiem, który oczywiście bez smyczy, albo na flexi - dokładnie teraz nie pamiętam - szedł sobie środkiem chodnika. Miałam pecha i 10m od furtki do domu trzeba było minąć się z tym psem. Maja była strasznie agresywna w stosunku do psów, była ślepa, brak socjalizacji... York szedł przed swoim właścicielem. Doleciał do Mai, zaczął obwąchiwanie. Maja warczała, wykręcała się na wszystkie strony, byleby tylko nie mieć kontaktu z tym psem. Właściciel szedł z tyłu, wszystko widział jednak nie przywołał psa. Mimo, że moja suńka była ledwie 10kg, ale gdy się wkurzyła ciągnęła, jak pies 30kg. Ręka mi już odpadała, gdy właściciel w jakiś tam sposób (nie pamiętam jaki) poszedł z psem dalej, a ja w końcu bezpiecznie dotarłam do furtki. Stojąc przy furtce i wpuszczając Maję na podwórko, patrzę na tego gościa, a on co - gada sobie przez komórkę. :angryy: I nie wyglądało to na rozmowę służbową, ważną. Facet gadał zupełnie na luzie, a po za tym był z rodzaju "dresów". Krew mnie wtedy zalała. Ogólnie na moim "osiedlu" dużo psów jest puszczanych na "spacer". Najczęściej są to samce. I potem uciekaj przed takim. Na całe szczęście są to zazwyczaj psy do 25 - 30cm, takie małe kurduple. Ale znając charakter Mai musiałam zawsze przed nimi wiać. :roll: Ech...
×
×
  • Create New...