Jump to content
Dogomania

Boycio

Members
  • Posts

    41
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Boycio

  1. A mo[COLOR=#000000]że tam rzeczywi[/COLOR][COLOR=#000000]ście[/COLOR][COLOR=#000000] jest ok[/COLOR][COLOR=#000000]?[/COLOR]
  2. Alexa77 z rzeczowych dyskusji na różnych forach moze wyniknąć bardzo wiele. Dobrze przeprowadzone inicjatywy obywatelskie mogą być nader skuteczne. Najlepszy przykład to dyskusja nad projektem „Stuttgart21“ w Badenii-Wirtembergii, która wprawdzie nie ma żadnego związku z psami ale ukazuje skuteczność obywatelskiego protestu. Jak na pewno wiesz, projekt nowego dworca w Stuttgarcie i nowej trasy dla szybkiej kolei spotkał się z masowymi protestami mieszkańców miasta i nie tylko. W wyniku demonstracji i szerokiej dyskusji prowadzonej w całej Badenii-Wirtembergii (nowe media odegrały tu niemałą rolę) doszło do rzeczy bezprecedensowej, a mianowicie do ogłoszenia krajowego referendum, w którym wszyscy obywatele landu mogli się wypowiedzieć, czy chcą kontynuowania projektu czy nie. Większość oddała głos na „tak“. Społeczeństwo to my. Na dogomanię przychodzą ludzie aktywni, rzeczowa dyskusja na tym forum ma szansę puścić w ruch całą maszynerię. Ale wymaga to przedyskutowania i skoordynowania działań, no i przyłączenia się do takiego projektu jak największej ilości osób, które należałoby zjednywać do wspólnego działania a nie zniechęcać.
  3. [quote name='Ada-jeje']Owszem czasami dyskusja na dogo przyjmuje nieprzyjemny ton, a pwodem tego jest ze kilka osob nie obchodzi co kto pisze, ale zna faktyczne realia w panujacych pseudoschroniskach do ktorych naleza Wojtyszki. Nie wystarczy napisac na dogo zeby to org. rozwiazaly problem bezdomnych psow w Wojtyszkach i innych przybytkach, bo to nie nalezy do org. jest to obowiazek gmin. Swoim uporem probujemy egzekwowac przestrzeganie ustaw, rozporzadzen od tych do ktorych ten obowiazek nalezy. Nie wystarczy byc milosnikiem zwierzat, do tego trzeba jeszcze znac [B]obywatelski obowiazek, [/B]napewno wtedy nie bylo by na watkach udawadniania sobie kto ma racje.[B] Poprzez pisanie na dogo[/B] i szukanie tutaj proby wyjscia z problemu bezdomnosci zwierzat [B]NIC NIE DA. [/B][/QUOTE] Ada-jeje pozwolę sobie zacytować tutaj twój wpis z paralelnego wątku w sprawie wywózek psów do Niemiec [quote name='Ada-jeje']A nie uwazasz ze to samo dzieje sie w Polsce? Org. zamiast egzekwowac przestrzegania prawa od poszczegolnych urzednikow, nie zaleznie od tego na jakim stolku siedza, zwalniaja z odpowiedzialnosci tychze. Wylapuja zwierzeta, oszczedzajac kase samorzadow, wyciagajac ja od spnsorow do ratowania bezdomniakow. Wiemy o tym doskonale ze [B][SIZE="3"]w Polsce jest zapewne kilkaset org. prozwierzecych, gdyby kazda z nich dobrala sie choc do jednego powiatu i probowala go rozpracowac od poczatku do konca[/SIZE][/B], zapewne nie mialy by takiego pozywienia nieuczciwe org. zachodnie. Chyba Ty wiesz ile org. zrozumialo to i walczy z ta patologia, ale niestety mozna ich zliczyc na palcach jednej reki. Ja osobiscie jestem tym faktem bardzo oburzona i juz od dawna zadaje sobie pytanie po co powstaja org. pro zwierzece? Pomimo ze org. przybywa z roku na rok to bezdomnosc zwierzat tez ciagle wzrasta a nie maleje.[/QUOTE] Sama tu napisałaś, jak można by zmusić gminy do właściwego wypełniania ich obowiązków. [B]Rzeczowa dyskusja na dogomanii mogłaby pomóc wypracować wspólną strategię, jak do tego doprowadzić. [/B] Moim zdaniem należy zaatakować każdą gminę osobno, to ogromna praca, ale są ludzie, którzy byliby w stanie się w to zaangażować, już się angażują, każdy z osobna lub w grupach skupionych w poszczególnych organizacjach. Istnieją gminy, w których wspiera się sterylizację/kastrację zwierząt i współdziała z organizacjami prozwierzęcymi. Np.: Wadowice - wspominane na tym wątku, mają punkt przetrzymań, urzędnicy i Straż Miejska są aktywne, niestety psy nie wydane od razu do adopcji lądują w schronisku w Nowym Targu. Aleksandrów Łódzki – o gotowości wspólfinansowania strylizacji i kastracji pisze prezes Medora. Historia tego, jak Aleksandrów próbował (bardzo niezręcznie) zabrać swoje psy z Wojtyszek opisana jest tu szczegółowo na wątku. Kłopot w tym, że pani wiceburmistrz pojechała załatwiać sprawę urzędową w asekuracji siekierek zamiast policji i w rezultacie policję wezwał właściciel Wojtyszek. Poza tm Medor, który ma w zamyśle przejąć te psy, musi dopiero uzyskać status schroniska. Grodzisk Mazowiecki – Aniela Roher chwali ich działania. Na pewno jest takich gmin i miast dużo więcej, trzeba je promować i w skoordynowany sposób naciskać na pozostałe. Inicjatywy obywatelskie mogą być bardzo skuteczne, trzeba je jednak przeprowadzać w sposób przemyślany, a to wymaga konstruktywnych dyskusji, choćby na dogomanii.
  4. Pozwolę sobie tu na tym wątku na króciutką gościnną wypowiedź. Wywożenie bezdomnych psów za granicę wymaga dokładnego prześledzenia. Dla mnie każda adopcja na odległość, bez możliwości uprzedniego poznania psa przez osoby adoptujące, jest wielkim ryzykiem. Mimo to jestem otwarta na argumenty osób takich jak em, Draugia czy choćby Odi, które dopuszczają tego typu adopcje, uważając, że mimo wszystko w wielu przypadkach jest to lepsze, niż pozostawienie psów ich dotychczasowemu losowi. Niestety dyskutanci skupiają się obecnie na personalnych atakach na em, pomijając całkowicie bardzo ważny konstruktywny element, który wyłonił się w jej dyskusji z Draugią. Zarówno em jak i Draugia reprezentują wspólne przekonanie, że przy przeprowadzaniu adopcji zagranicznych (które siłą rzeczy są jeszcze trudniejsze do skontrolowania niż adopcje w obrębie Polski) konieczne jest wypracowanie przejrzystych procedur (posty 2025, 2026, 2036, 2038 ). Jedynym merytorycznym odniesieniem się do tego wniosku jest komentarz Faro (post 2073), która kwituje go stwierdzeniem, nie róbmy na razie nic w tym zakresie, bo wdrażanie nowych procedur jedynie pochłania czas a psy są wywożone teraz, tak jakby nie można było działać dwutorowo. [quote name='Faro'] Nie wiem dlaczego tak trudno jest zrozumieć jedną podstawową rzecz : wszelkie zasady, procedury, przepisy aby była możliwość ich egzekwowania muszą mieć umocowania prawne (choć w wielu przypadkach nawet obowiązujące już prawo nie jest przestrzegane). A to niestety wiąże się z upływem czasu (ścieżka legislacyjna niestety pochłania czas). Ile w tym czasie zostanie wywiezionych nie wiadomo gdzie psów?? Ten proceder należy natychmiast zatrzymać !!!! aż będa ustalone i wdrożone w tym zakresie stosowne procedury chroniące psy !!!! [/QUOTE] Reszta dyskusji rozmywa się, bo uwaga dyskutantów skierowana jest na sprawy uboczne a dyskutanci wzywani do ignorowania em, także przez cytowaną Faro. Sposób w jaki potraktowano tu em (poniższy post jest ukoronowaniem tych niewybrednych ataków) [quote name='Leila52']Em jak nie masz pieniedzy zeby pomoc psom przed zima to wez sie sama za szycie i dzierganie dla nich kubraczkow.Bo z tego co tu wypisujesz to jestem coraz mocniej przekonana ze ty naprawde jestes na prochach i nie dociera do ciebie ze na tym watku jestes zbyteczna.[/QUOTE] przekonuje mnie jedynie, że dogomania jako forum dyskusyjne jest terenem dzialania ludzi, z którymi nie chcę mieć nic do czynienia, niestety nawet dla dobra psów.
  5. Drodzy Jedynie Prawdziwi Obrońcy Zwierząt pokroju Alison i Psa Wolnego, przyznaję się sama, zostałam przez was całkowicie pobita, wręcz sromotnie rozniesiona w pył. Ustępuję pola (Psie Wolny, dla ułatwienia podaję, że to ma pewien związek z przyłbicą). W istocie kompletną głupotą było włączenie się do tej dyskusji i próba jakiejkolwiek wymiany argumentów na tym forum. Niestety waszym celem nie jest poszukiwanie realistycznych i skutecznych sposobów sprawowania opieki nad bezdomnymi psami lecz jedynie dążenie do rozwalenia wszystkiego, co istnieje i zniszczenia osób, które ośmielą się mieć odmienne poglądy. Niby walczycie o dobro bezdomnych psów, a w gruncie rzeczy traktujecie je jako kartę przetargową w personalnej rozgrywce. Niejaka Alison rzuciła tu znakomity pomysł – zorganizować wspólną akcję i wezwać ludzi z całej Polski do pozabierania psów z Wojtyszek. Ups, okazuje się, że to jej się jedynie wypsnęło, teraz nabrała wody w usta, bo przecież taka akcja pomogłaby nie tylko psom! Coś takiego pośrednio wsparłoby same Wojtyszki, a do tego za żadną cenę nie wolno dopuścić, nawet za cenę dobra psów z Wojtyszek. Na wątku [U]List do premiera RP w sprawie odwoł. Głów. Lek.Wet.oraz wywózek psów do Niemiec[/U] em w poscie 2106 odpowiadając na atak Psa Wolnego zauważyła: [I]Bo wrogosc, brak wspoldzialania, otwarcia na innych, agresja, kompleksy i postawy roszczeniowe srodowisk prozwierzecych sa zastraszajacych rozmiarow. Nie nadrzedny cel jest wazny, nie wspolpraca, na rzecz zwierzat, - nie ma po prostu tej umiejetnosci, chocby za cene zrewidowania jakichs swoich pogladow czy nawet lekkiego ustapienia, rozwazenia akceptowalnych wspolnych rozwiazan. A przeciez tylko zmasowane – obywatelskie - dzialania tych srodowisk, w skali mikro i makro, moglyby wg mnie wplynac na zmiany. Jak tak czytam twoje posty, polegajace glownie na doraznym wyeliminowaniu oponentow, a nie na szukaniu rozwiazan, to widze symbol tych srodowisk. To nie o efektywne dzialania chodzi, ale o “wykoszenie przeciwnika” (choc wcale przeciwnikiem prawdziwym nie musi byc). Szabelka wazna, a nie poletko. Nie zzymaj sie na to, ze to udawane panstwo udawanego prawa. Ty je np. stanowisz tu symbolicznie na dogo. Ot, taka praca od podstaw. Domagajac sie od innych tego, czego sam od siebie nie wymagasz. Dlatego ludzie uciekaja od takiej “wspolpracy”. [/I] Całkowicie się z nią zgadzam. Właściciel przedsiębiorstwa w Wojtyszkach, Longin Siemiński nie jest moim pryncypałem ani nawet znajomym i nie mam osobistego interesu w dalszym istnieniu bądź nieistnieniu psiego imperium w Wojtyszkach. Niestety w tej chwili nie widzę żadnej alternatywy dla tego schroniska ani nawet perspektyw na wypracowanie alternatywnych rozwiązań, bo przynajmniej na tym forum dyskutantom na tym w ogóle nie zależy. W miłości do zwierząt nie wystarczy pisanie o Psach Wojtyszkowych, Mieleckich czy Korabiewickich z dużej litery. Niezgoda na obecny stan rzeczy to pierwszy krok. Trzeba też zrobić drugi – dyskutować nad drogami, które pozwolą osiągnąć stan, jakiego prawdopodobnie wszyscy sobie życzymy – zbudowania przez gminy sieci niewielkich, dobrze funkcjonujących schronisk. Ale to wymaga ochłonięcia, choćby na jakiś czas, z zacietrzewienia i podjęcia rzeczowej dyskusji bez wzajemnego obrzucania się błotem. Takiej gotowości tu nie widzę. A zatem szanowni Jedyni Obrońcy Zwierząt z pewnością nadal będziecie się dobrze bawić we własnym gronie, bez przeszkód obrzucając inwektywami wszystkich i wszystko włączając w to również struktry państwowe. Nie zapominajcie, tu ponownie powołam się na em, że wy jako obywatele też składacie się na to państwo. Jacy obywatele – takie państwo. Demokracja jest sztuką dyskusji i wypracowywania kompromisów, które możliwe są do przyjęcia przez większość. Tego trzeba się długo uczyć.
  6. [quote name='Alison']Oj gdybyś ty widziała ,,rzucanie mięsem'' w wykonaniu pryncypała swego L.S i jego ekipy to byś bzdur nie wypisywała.[/QUOTE] Coś nielogiczna ta odpowiedź, jeśli to jest mój pryncypał, to skąd ten tryb przypuszczający „gdybyś ty widziała“? A co do wypisywania bzdur, to droga Alison, niektóre "osoby" nie są w stanie mnie obrazić. Nauczono mnie, że dzieci bez kindersztuby należy traktować pobłażliwie.
  7. Ktoś usiłował mnie przekonać, że upodobanie do rzucania mięsem mają jedynie ludzie z Wojtyszek, ich pracownicy, poplecznicy, zausznicy i tym podobne „elementy“…
  8. Xxxx52 ty jesteś przekonana, że żyjąc w Niemczech mieszkasz w lepszym ze światów i popatrujesz z góry na Polaków. Ja jestem tu od dwudziestu lat i w ogóle nie chcę wdawać się w rozważania nad lepszością lub gorszością, ja mieszkam jedynie w innej okolicy. Tu niektóre sprawy wyglądają inaczej albo patrzy się na nie z innego punktu widzenia. Nawet w obrębie samych Niemiec można zauważyć duże różnice. Nie na darmo Wirtemberczycy powiadają „in Bayern gehen die Uhren anders“ czyli „w Bawarii zegarki chodzą inaczej“. Ten temat lepiej rzeczywiście zakończyć. Przepraszam za OFFa.
  9. xxxx52 [B]Niemieckie przepisy pozwalają na trzymanie psów na uwięzi.[/B] Ograniczenia czasowego nie ma. Łańcuch pownien ślizgać się swobodnie na drucie (mowa o Laufvorrichtung) o długości co najmniej 6m i pozwalać psu odbiec na bok na przynajmniej 5m. Być może tam drut jest, tylko z daleka widać sam łańcuch. Ten pies i tak zawsze siedzi przed budą przy wejściu do obory. Oborę z pewnością regularnie odwiedza weterynarz. Masz rację, mogę zapytać, ale ten pies siedzi na tym łańcuchu prawdopodobnie całkowicie zgodnie z przepisami… zajrzyj do § 7 Anforderungen an die Anbindehaltung [url]http://www.gesetze-im-internet.de/tierschhuv/__7.html[/url]
  10. xxxx52 mieszkam w niemieckiej wsi, zostało w niej jeszcze kilka gospodarstw rolnych. Chodząc z Boyem na spacery co i rusz przechodzę obok jednego z nich. Przed wielką oborą stoi buda psa, a do niej niej przyczepiepiony łańcuchem (na oko 4-5 m) wielki pies. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby biegał luzem choć teren jest ogrodzony. 700 m dalej stoi szkoła podstawowa. Kilkanaście kilometrów dalej stoi schronisko dla zwierząt. Niby boryka się z kłopotami. Wczoraj w gabinecie lekarskim znalazłam pięknie lśniący, kolorowy magazyn pt. "Tierschutz" (Ochrona zwierząt) wydany przez to schronisko. Wszyscy tu tak kochają zwierzątka a tego psa na łańcuchu nikt nie widzi? W oświeconych Niemczech „tradycji trzymania psów na łańcuchu“ nie ma, ale psy na łańcuchach też są. Kara śmierci? W Niemczech kary śmierci nie ma. Skazany na dożywocie przestępca może wyjść po 15 latach z więzienia. Cóż za postępowy kraj! A znasz termin "Sicherungsverwahrung" (nie jestem prawnikiem, ale to odpowiada chyba "aresztowi prewencyjnemu")? Tych, którzy według sądu nawet po odbyciu kary ciągle jeszcze mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa, można nadal przetrzymywać w więzieniu, tak prewencyjnie, bo lepiej izolować ich od społeczeństwa. Ta regulacja prawna została wprowadzona w roku 1933 (!). Ogłoszono memorandum do końca roku, trwa dyskusja co z tym fantem zrobić. Nie wszyscy chcą natychmiastowego zlikwidowania tej możliwości, tu ludzie też boją się przestępców. Lepiej rozmawiajmy na temat psów, zamiast kłócić się o wszystko. PS Koszerne rzeźnie dla świń??? Ortodoksyjni Żydzi nie jedzą w ogóle wieprzowiny, sądzę że nawet z koszernie zabitych świń by nie jedli.
  11. Epe, to, co robią w Wadowicach, to już jest coś, mają jakiś sensownie zorganizowany punkt przetrzymań, urząd i straż są aktywne. Potrzebne jest jeszcze stosunkowo niewielkie, dobrze zorganizowane schronisko w pobliżu, które obsługuje (np. jak proponuje xxxx52) tylko 3-4 gminy. Wadowice pierwszy krok już zrobiły.
  12. Xxxx52, na razie znalazłam tylko ten artykulik. Ja też nie wiem, jak to funkcjonuje w praktyce i czy rzeczywiście we wszystkich przypadkach tak świetnie zdaje egzamin. Można się dowiedzieć, jak to jest zorganizowane. Na pewno potrzeba dobrej woli ze strony urzędników, straży miejskiej i współpracujących lekarzy weterynarii. W Rzgowie pod Łodzią jest niewielkie przytulisko gminne, pies – rasowy mudi, który tam trafił, przepadł bez wieści. Pani doktor weterynarii, która go oglądała nie umiała zauważyć tatuażu ani nie chciało jej się sprawdzić, czy pies ma chipa. Na brak dobrej woli i głupotę nie ma rady. Z artykułu wynika, że w Wadowicach wypracowano jakiś sposób postępowania z bezpańskimi psami, w którym aktywny jest także Urząd Gminny i Straż Miejska. Można się temu przyjrzeć. Dlaczego od razu się krzywisz i mówisz, to nie może funkcjonować? Tekst p. Żebrak jest krótki, opisuje tylko historię jednego pieska. Informacji w nim jest mało, więc ich poszukajmy na własną rękę, zamiast od razu to skreślać. Z pewnością istnieje przynajmniej kilka gmin w Polsce, które próbują poradzić sobie z problemem bezdomnych zwierząt i szukają rozwiązań. W szeroko pojętym regionie łódzkim niemal 100 gmin uchyliło się od odpowiedzialności i podpisało umowę z jednym przedsiębiorcą. Powstał moloch, w którym przebywa ponad 3,5 tys. psów. Uważasz, że to właściwe podejście ze strony tych urzędów gminnych?
  13. [quote name='xxxx52']Gdyby to moze byla straz dla zwierzat . Wiesz adoptowac to mozna ,ale nie liczy sie statystyka adopcjyjna tylko jakosc adopcji.Nie mama zaufania do tykich adopcji . Tak sie zastanawiam ,a co sie dzieje, kiedy psow wiecej przjdzie do tej przechowalni ,miejsc zabraknie ,a nikt nie zaadoptuje psow? bardzo pochlebne jest ,ze gmina finasuje szczepienia ,bad.wet,kastracje .Tak powinno byc ,to po latach populacja psow by znacznie spadla no i smiertelnosc.[/QUOTE] Zgadzam się z twoim brakiem zaufania do statystyk, gdzieś przeczytałam, że gdyby opierać się na statystykach, to przeciętny człowiek miałby po jednej piersi i jednym jądrze. Mimo wszystko widzę tu modelowe rozwiązanie. Gmina Wadowice sama zajmuje się bezdomnymi psami. Strażnicy miejscy nie udają, że bezpańskich psów nie ma. To był przecież powód, dla którego prezes Medora popsuła sobie stosunki ze swoim Urzędem Miasta. Zwróć uwagę na fragment: [I]Straż miejska posiada dwa kojce, w których tymczasowo przebywają zwierzęta. W tym czasie [B]urzędnicy i strażacy [/B]poszukują dla nich domu. [/I] W atrykule nie ma mowy o tym czy adopcje są kontrolowane i w jaki sposób. Przypuszczam jednak, że nie oddają psów bez bacznego przyjrzenia się osobie adoptującej, bo wiedzą, że jak pies znowu znajdzie się na ulicy, to do nich wróci. Z pewnością są otwarci na pomoc ze strony wolontariuszy i organizacji pozarządowych. Artykuł jest krótki, nie napisano, co dzieje się z psami, dla których mimo wszelkich starań przez długi czas nie udało się znaleźć domu. Jasne, schronisk nie da się uniknąć, niektóre „nieadopcyjne - niesocjalne“ psy wymagają pracy z trenerem i poszukiwanie dla nich odpowiedzialnego domu trwa odpowiednio długo. Chore psy trzeba leczyć i izolować itd. Dwa kojce to mało, akurat tyle, żeby przetrzymać kilka psów przez krótki czas. Przede wszystkim jednak gmina nie spycha problemu na inną jednostkę. Kto mieszka na terenie gminy Wadowice i może zrelacjonować jak to działa?
  14. Rozwiązanie stosowane w Gminie Wadowice: (cytat z artykułu Eweliny Żebrak z Gazety Krakowskiej) [B]Wadowice to jedna z nielicznych gmin w Polsce, gdzie strażnicy miejscy pełnią dodatkowo rolę "poszukiwaczy adopcyjnych rodziców" dla bezdomnych psów. - W tym roku mieliśmy już około 40 bezdomnych psiaków - mówi Tadeusz Frasunek. - Dla 30 znaleźliśmy dom. W ten sposób działamy nieprzerwanie już od ośmiu lat. Straż miejska posiada dwa kojce, w których tymczasowo przebywają zwierzęta. W tym czasie urzędnicy i strażacy poszukują dla nich domu. - Wszystkie koszty, czyli szczepienia, odrobaczania czy sterylizacji pokrywane są z budżetu gminnego - mówi Frasunek. - Uważamy, że oddanie psa do schroniska nie załatwia problemu, dlatego wzięliśmy to na swoje barki. Strażnicy decyzji nie żałują. Mimo że doszły im przez to dodatkowe obowiązki, wiedzą, że działają w słusznej sprawie[/B] [I]Babica, powiat wadowicki: porzucony Dżeki nie ruszał się z miejsca przez dwa tygodnie[/I] Ewelina Żebrak, Polska Gazeta Krakowska, aktualizacja: 2011-11-19 00:24 [url]http://wadowice.naszemiasto.pl/artykul/1167229,babica-powiat-wadowicki-porzucony-dzeki-nie-ruszal-sie-z,id,t.html[/url]
  15. [quote name='ostatniaszansa']Czyli przedsiębiorstwo bierze pieniądze, a prywatne osoby sponsorują psy? No na to bym nie wpadła... /Agnieszka[/QUOTE] Schroniska komunalne i rozmaite fundacje żyjące z odpisu też to robią. Mam pytanie ogólne do szanownych dyskutantów: Czy wy przychodzicie na to forum, żeby sobie ponarzekać, jak to w tych Wojtyszkach jest źle i poodprawiać egzorcyzmy nad Siemińskim jako wcieleniem szatana, czy też chcecie szukać rozwiązań, które byłyby do zaakceptowania i jeszcze przyniosły korzyść innym?
  16. [quote name='ostatniaszansa']boycio , odpiórkuj się proszę od podopiecznych ostatniej szansy i nie przyrównuj nas do Wojtyszek ! a już porównywanie do Korabiewic ... proponuję :wallbash: Idź i bierz te mietłe , i rób sobie porządki. xxxxxxx52 a niby to dlaczego osoby prywatne mają zakupywać budy dla psów z Wojtyszek , co ???!!! społeczeństwo ma sponsorować przedsiębiorstwo ? Ewa[/QUOTE] ostatniasszansa, niezręcznie się wyraziłam, nie chciałam nikogo z nikim porównywać, w żaden sposób. Chciałam powiedzieć, że jak najbardziej popieram hasło dania domów wszystkim psom z Wojtyszek. To byłoby najlepsze rozwiązanie problemu. A czy uważasz, że inne psy w innych schroniskach nie zasługują na to, aby im dać domy? Przepraszam, jeśli cię uraziłam zestawieniem nazw, nie to było moją intencją. Przecież ty też walczysz o adopcje! Tzw. opinia publiczna jest poruszona. Trzeba to wykorzystać i skierować we właściwym kierunku. Jeżeli udałoby się rozruszać adopcje, to taka fala mogłaby objąć też inne schroniska, nie tylko te uważane za koszmary. Nawet najlepiej prowadzone schronisko nie jest idealnym miejscem dla psa! Mogę przeredagować wpis. Nie mam z tym problemu. OK?
  17. To się nazywa nieoczekiwany zwrot akcji! Wreszcie sensowny i wykonalny pomysł! [B]Rozpędzić sfory Siemińskiego na cztery wiatry po całej Polsce!!![/B] Z tym zgodzą się chyba dyskutanci zza obu stron barykady – najlepiej będzie, jeśli psy z Wojtyszek zaczną szczekać ludziom po podwórkach. Wykreowana przez Odi nowa rasa Psów Wojtyszkowych może z dnia na dzień okazać się bardzo modna. Z całego serca im tego życzę. Akcja mogłaby się właśnie tak nazywać [B]“Pozabierajmy psy z Wojtyszek!” [/B]A co z innymi bezdomnymi psami? Na przykład z psami z Korabiewic, albo podopiecznymi innych placówek? Myślę, że i dla nich pojawiłaby się odrobina nadziei, przecież nie wszyscy poruszeni takim apelem będą mogli albo chcieli udać się na pielgrzymkę do miejsca cudu pod Sieradz. Można ich skierować do najbliższego schroniska. Wszystkie potrzebują pomocy. Manifestanci z Placu Wojewódzkiego do roboty! Dysponujecie ogromną siłą medialną, wykorzystajcie wasze umiejętności i możliwości, żeby ruszyć z ogólnopolską akcją [B]“Zróbmy coś dla tych psów, pozabierajmy je do naszych domów!”[/B] Żadnych tam takich “Przygarnij psa” – to branie ludzi na litość. Dobre hasła muszą budzić pozytywne skojarzenia. [B]“Daj psu dom!”[/B] albo [B]“Zabierz przyjaciela do domu!”[/B] Bitwa o Wojtyszki wywołuje coraz więcej szumu. Teraz znowu zrobiło się głośno o Korabiewicach. Trzeba to wykorzystać w propagowaniu sterylizacji / kastracji oraz w walce z pseudohodowcami zanim temat w mediach przycichnie a ludzie zajmą się ciekawszymi sprawami takimi jak np. przygotowywanie dekoracji świątecznych pod kierunkiem pań z telewizji i kolorowych czasopism. [quote name='mac_lodz'] Gdyby każdy krzykacz z tego wątku wziął się do roboty i założył schronisko na 20 psów [B](choćby kopiując schemat działania Siemińskiego)[/B], problem bezdomności zwierząt byłby w znacznym stopniu ograniczony. [/QUOTE] mac_lodz, tu wolałabym być bardziej ostrożna. Naśladowanie Siemińskiego nie jest takie proste. Jeśli ktoś nieodpowiedzialny zabrałby się za coś takiego – mogłoby dojść do tragedii. Dobranie i umiejętność prowadzenia sfory to sztuka. Wymaga ogromnej wiedzy o psach. Sfory psów myśliwskich odeszły w niepamięć a z nimi wiedza o ich prowadzeniu. A ta opierała się na rozumieniu zasad, na jakich funkcjonuje stado drapieżników pochodzących od wilków. W codziennym obcowaniu z psami zbytnio je antropomorfizujemy i stąd bierze się wiele kłopotów. Psy to udomowione drapieżniki, nawet jeśli ich ulubionym miejscem w naszych domach jest fotel czy kanapa. To, co robi Siemiński to nie tylko eksperyment w sposobie prowadzenia schroniska dla psów. To także projekt społeczny. Daje bezdomnym pracę i dach nad głową. Ktoś tu nazwał pracujących u niego ludzi zakapiorami. Może i niektórzy z nich rzeczywiście nimi są, ale z pewnością nie wszyscy. Znowu czegoś nie rozumiem w postawie Jedynie Prawdziwych Obrońców Zwierząt – według Was każdy bezdomny pies, choćby najbardziej agresywny zasługuje na swoją szansę, natomiast bezdomny człowiek już nie? Nie chce mi się tu dalej moralizować, ale taka postawa wyraźnie trąci hipokryzją. A teraz jak już się nawymądrzałam, biorę moją miotłę i idę na podwórko, bo znowu trzeba pozamiatać kupy, ptasie zresztą. Ptaszydła powiły sobie gniazda w poszyciu dachu i pstrzą mi na moje mikroskopijne podwórko. Chyba się przeniosę na jakąś ptakomanię, żeby dowiedzieć się jak gadziny nauczyć moresu. Wasza niezmiennie pańcia Boycia
  18. [quote name='Alison']A ty co robisz ? Konkrety, bo branie ludzi na huki i opowiadanie co było by najlepsze już na tym wątku przerabialiśmy.Ciekawe czy gdyby[B] ludzie się skrzyknęli z całej Polski (a jest to do zrealizowania) i porozbierali zwierzęta z Wojtyszek[/B] p.L.S został by bezrobotny.Pytanie tylko czy oddał by psy?[/QUOTE] Alison, to jest kapitalny pomysł!!!! Ja sądzę, że S. by je oddał, już je oddaje (za darmo zresztą). To można sprawdzić robiąc taką akcję!
  19. [quote name='azyllodz']Boyciu, bardzo dziekuję za te wszystkie miłe słowa. Dla nas najważniejsze jest, ze nasz psiak trafił do takiego domu, jak Wasz. Mam nadzieje, że inne nasze psiaki też będą miały tyle szczęścia. Jeśli chodzi o adopcję Kazia przez Kame202, to opiszę Ci całą historie dotyczącą tej nieszczęsnej adopcji i historii finansowej z tym związanej w wiadomości prywatnej, bo sprawa przeciw tej osobie nadal toczy sie w prokuraturze i nie chciałabym publicznie zdradzac zbyt wielu szczegółów. Niestety cała historia spowodowała, że po raz kolejny zrewidowałam moja ufnośc w dobre intencje ludzi i ich uczciwośc. Na nazywanie mnie "czymś" nie zamierzam reagowac, bo tego typu wypowiedzi świadczą chyba najlepiej o samym autorze. Szkoda mi na to czasu. W koło jest tyle do zrobienia. Uściski dla Boycia i całej rodzinki.[/QUOTE] Dziękuję za pozdrowienia, ale proszę mi nie przysyłać wiadomości na PW w sprawie Kazia. Obserwuję to, co dzieje się na płaszczyźnie publicznej i mam ogromny szacunek dla obu stron zaangażowanych w ratowanie tego psiaka. Ufam w pani wiedzę o psach i dlatego, kiedy przeczytałam, że pani popiera metody stosowane przez Siemińskiego zaczęłam szczegółowo analizować dochodzące do mnie wiadomości o Wojtyszkach. Nie wierzę jednak, że Kama202 w jakikolwiek sposób świadomie działała na niekorzyść Kazia. Na tym wątku wywlekane są różne sprawy, bo chodzi o wiarygodność osób zajmujących przeciwne stanowiska w sporze o Wojtyszki. Pomyje leją się z obu stron. Inwektywy, pomówienia i co kto tylko chce. Materiału do pójścia do sądu aż nadto. Miejmy jednak litość nad przywalonymi stosami akt sądowych przedstawicielami sądownictwa, oni biedni już ledwo zipią przysypywani kolejnymi lawinami papierów. Może spróbujmy wsłuchać się w argumenty drugiej strony i szukać polubownych rozwiązań. Tu chodzi o Wojtyszki - surrealna wielkość tego przedsiębiorstwa obrazuje skalę problemu bezdomności psów w Polsce. Psie imperium ciągle rośnie, trafiają tam kolejne psy. I dobrze, że zrobiło się wokół tego tyle szumu, bo ciągle potrzeba sensowniejszych rozwiązań systemowych. Z tego piszą dyskutanci na wątku o nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt wynika, że nadal jest w niej pełno luk prawnych. Celem dalekosiężnym jest ograniczenie bezdomności zwierząt, bo całkowite zlikwidowanie tego zjawiska jest moim zdaniem utopią. Spróbujmy szukać płaszczyzn porozumienia. Stworzyć program, pod którym będą mogli podpisać się wszyscy i ci z lewa i ci z prawa. Padło tu sformułowanie „rozmnażanie psiego nieszczęścia“. Co myślicie o plakatach/bannerach [B]„Nie rozmnażajmy psiego nieszczęścia! Sterylizujmy i kastrujmy nasze zwierzęta!“[/B] Trzeba ruszyć z jakąś szeroko zakrojoną akcją uświadamiającą, bo większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z wagi problemu, tak jak ja do momentu zdecydowania się na adopcję bezdomnego psa przed dwoma laty. Koty i psy moich znajomych są wykastrowane, ale kiedy słyszą oni, że ja ciągle łażę po internecie i przyglądam się co się dzieje w schroniskach, na dogomanii itd., to wzruszają ramionami – mają ważniejsze i ciekawsze sprawy na głowie, im na to szkoda energii. Dlatego darzę szacunkiem wszystkich ludzi z dogomanii, którym chce się walczyć o te zwierzaki. No a walka idzie na noże…
  20. [quote name='Kama202']Boycio Czemu bronisz Wojtyszek i Azylu, skoro NIE BYŁAŚ W TYCH MIEJSCACH! Bo do Azylu też Cię nie wpuszczono! Dano Ci psa SPRZED DOMU!!![/QUOTE] Kama, poniżej opisałam moje własne doświadczenia pochodzące z czasu przygotowywania się do adopcji psa: neutralne – rozmowę telefoniczną z Marmurową negatywne - rozmowę telefoniczną z Medorem pozytywne – rozmowę z Azylem i szczegółowy przebieg adopcji Boya. Ty widzisz państwa J. i panią Andrzejewską z innej perspektywy i też masz do tego powody. Tylko postacie z papieru są albo jednoznacznie czarne albo jednoznacznie biale. W jednym ze swoich wcześniejszych postów Lizzy napisała, że tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów i ma w tym absolutną rację. To ostatnie to bylo też do Psa Wolnego, jeśli to czyta. Mnie już przeszło, a tobie? Wyciągam rękę na zgodę. Wszystko Dla Psów! PS. Zauważyliście, że Adam Wajrak zaczął obserwować stronę Wojtyszek na Fb? Dla mnie on jest autorytetem, od lat zajmuje się wilkami. Rut Kurkiewicz z FaunaPlanet TV właśnie była w Wojtyszkach, jestem bardzo ciekawa jej opinii i filmu. [SIZE="1"]Dwa lata temu syn wymusił na nas wzięcie do domu psa. Zdecydowaliśmy, że będzie to pies bezdomny z Polski. Trzeba było dobrze przygotować tę adopcję, bo przyjazd do Łodzi był zaplanowany na Święta Bożego Narodzenia a czasu między Wigilią a Nowym Rokiem niewiele. Chodziłam po stronach internetowych (przede wszystkim Marmurowej i Medora), czytałam porady. Psów mnóstwo a opisy skąpe. A ja potrzebowałam więcej informacji i możliwości dłuższego kontaktu z wybranym psem, bo nie wyobrażałam sobie, że wyciągniemy zwierzaka z prosto z boksu, wsadzimy do samochodu i wyruszymy z nim w 14-godzinną podróż do Niemiec. To mogłoby się skończyć katastrofą. Trzeba było ustalić, że będziemy mogli najpierw zabrać psa na kilka spacerów i poobserwować. Zadzwoniłam na Marmurową, spytałam o konkretnego psa . Młody człowiek po drugiej stronie był podejrzliwy, paniusia z Niemiec pieska chce. Najpierw trzeba przyjechać, osobiście wybrać, potem poczekać aż wykastrują i dopiero zabrać ze schroniska, a do Niemiec, o to dużo formalności, kłopoty z dokumentami. Od kogo dowiem się więcej o psie, czy możliwy jest kontakt z pielęgniarzem, który zajmuje się tym boksem? Niestety, pielęgniarze się zmieniają, o poszczególnych psach nic nie potrafią powiedzieć, może będę miała szczęście, że trafię na wolontariusza, który zna psa. Próbny spacer z psem? No tak, ale trzeba się parę dni wcześniej umówić. A w ogóle między Świętami a Nowym Rokiem to niemożliwe. Generalnie musiałam przyznać chłopakowi rację. Telefon do Medora. Miła panienka w telefonie. Chyba tak, między Świętami a Nowym Rokiem pewno będzie można przyjść, ale lepiej najpierw zadzwonić. Dobrze. Kilkakrotny spacer z psem? Tak, oczywiście. Pytanie o konkretnego psa, charakter itd. – zero informacji poza tym, że milutki. Czy mogliby go zarezerwować i zatrzymać do czasu naszego przyjazdu? No nie, zima idzie, pieski marzną, jak się zgłosi domek to lepiej szybko wydać. Absolutna racja. I nagle propozycja: Ale jeśli pani by się na psa od razu zdecydowała, to my możemy psa do Niemiec przesłać. Co, psa przesłać, jak paczkę pocztą??? No tak, możemy zorganizować transport do Niemiec. Naprawdę taki kawał drogi? Tak, da radę. Ale przecież ja będę w Łodzi, chcę psa poznać, na spacery z nim pochodzić i sama do Niemiec zabrać. Zaczęłam się wycofywać, powiedziałam, że zadzwonię, jak już będę w Łodzi. Wyszło na to, że to ja nie jestem zdecydowana na adopcję. Owszem, taką “przesyłkową” to na pewno nie. Dalej chodziłam po stronach schronisk i oglądałam zdjęcia psów. Syn i mąż chcieli dużego, ja małego itd. Tydzień czy dwa póżniej w pod jedną z wizytówek psa do adopcji na stronie Medora znalazłam wpis „zarezerwowany do Niemiec“, potem jeszcze jeden czy dwa takie wpisy. Za jakiś czas wpisy pod paroma zdjęciami „pojechał do Niemiec“. To oznaczało, że są jednak ludzie, którzy decydują się na zamówienie psa przez internet jakby to był artykuł przemysłowy. I kupujący też ma gwarancję zwrotu??? Psa, jak nie pasuje z powrotem się odsyła??? Medor tak adopcje przeprowadza??? Według mnie adopcja na odległość zawsze jest wielkim ryzykiem. Nawet jeżeli pies trafia od razu do domu stałego. Pies nieznany, schroniskowy, straumatyzowany wielogodzinną podróżą, wystawiony na ciągłe zmiany otoczenia może zareagować w sposób nieprzewidywalny. Większość z adoptujących nie ma doświadczenia jak postępować z takimi psami. Może im zabraknąć cierpliwości.To ja jakaś tam pańcia z Niemiec zdaję sobie z tego sprawę, a pani z Medora nie? Z Azylem pierwszy kontakt podjęła moja siostra i umówiła nas na telefon, gdy już będziemy w Łodzi. Gdy się zgłosiliśmy natychmiast mogliśmy na obejrzeć kilku kandydatów. Rzeczywiście psy wyprowadzano nam przed posesję, ale nie widziałam potrzeby, aby wchodzić nieznanym mi ludziom na ich prywatny teren, bo zwłaszcza w Święta Bożego Narodzenia czułabym się jak intruz. Jeszcze raz wypytano nas szczegółowo o nasze preferencje i warunki, a potem pokazano nam z dziesięć psów i pozwolono zabrać wybrane trzy na spacer, każdy z nas prowadził na smyczy własnego zwierzaka. Jeden z tych trzech psów jeden właściwie nie wchodził w rachubę, bo za duży i za włochaty (ja upierałam się przy średnim psie i krótkowłosym). Zabraliśy go na spacer tylko dlatego że stał taki smutny, a J. bardzo go zachwalali. Następnego dnia (były Święta!) wyszliśmy ponownie na próbny spacer dobierając innych kandydatów ale w rezultacie zdecydowaliśmy się na tego za dużego i za włochatego. Kiedy już dokonaliśmy wyboru pies został w Azylu a my jedynie go odwiedzaliśmy. Dopiero w samego Sylwestra (!) czyli w przeddzień podróży powrotnej do Niemiec zabraliśmy psa do siostry. Na wszystkie te nasze „wymagania“ J. przystawali bez szemrania, bo fakt, ze jestesmy zdecydowani wziąć do domu jednego z ich psów był dla nich najważniejszy. Opisuję wszystko tak szczegółowo, bo doświadczenie i dobra wola państwa J. wzbudziły mój szacunek. Jedyny kontakt, jaki z nimi obecnie utrzymuję polega na tym, że co kilka miesięcy wysyłam im trochę zdjęć Boya i piszę, co u niego słychać. Mam nadzieję, że Medor obecnie staranniej przygotowuje adopcje i nie wysyła już psów do Niemiec, nawet prosto do domu stałego. Pies to nie pozycja katalogowa. Nie chcę dociekać i jątrzyć, ale pani Andrzejewska sama nie zawsze była taka niezkazitelna.[/SIZE] To są moje własne doświadczenia. Ty masz zupełnie inne i rozumiem twoją gorycz, bo ratowanie Kazia wymagało wiele serca, wysiłku i czasu no i pieniędzy, a te ostatnie potrafią ludzi strasznie poróżnić. Mimo to trzeba rzeczy wyjaśniać, rozmawiać i szukać jakieś płaszczyzny porozumienia, jak się pozagryzamy nawzajem, to bezdomnym psom nic z tego nie przyjdzie. Nasze kłótnie nie posuwają sprawy naprzód. Pozdrawiam
  21. [quote name='Kama202']Boycio Czemu bronisz Wojtyszek i Azylu, skoro NIE BYŁAŚ W TYCH MIEJSCACH! Bo do Azylu też Cię nie wpuszczono! Dano Ci psa SPRZED DOMU!!![/QUOTE] Kama202, ty sama w Wojtyszkach też nie byłaś i też wiesz jak tam jest. Dla ciebie bardziej wiarygodni są przeciwnicy Wojtyszek a dla mnie zwolennicy. Nie twierdzę, że to jest psi raj na ziemi, zresztą żadne schronisko nim nie będzie, ale widzę w tym jakiś sens. Siemiński przynajmniej coś robi, inni tylko skamlą. To przedsiębiorstwo urosło do niewyobrażalnych rozmiarów i nadal się rozrasta. Można to rozwalić, tylko co dalej? Jak na razie nie zauważyłam, żeby choć jeden z przeciwników miał sensowny alternatywny pomysł na natychmiastowe rozwiązanie tej, zgadzam się, absolutnie chorej sytuacji. Budowę schronisk gminnych trzeba dopiero wymusić, sterylizacja/kastracja da wymierne efekty dopiero w długiej perspektywie czasowej, a na razie bezpańskich psów w gminach jedynie przybywa i coś z nimi robić trzeba. Można by psy, które obecnie lądują w Wojtyszkach odławiać i wysyłać gdzie indziej, tylko gdzie jest to gdzie indziej, na księżycu? Medor może przejąć tylko część tych psów, ale dopiero jak sam pokona własne trudności ze statusem, co z pewnością trochę potrwa. A dlaczego mam większe zaufanie do ludzi z Azylu na Polnej niż do Medora opowiem ci w następnym poście, bo teraz idę z psem na spacer.
  22. [quote name='Kaja i Aza'] Boycio, nie rozsmieszaj mnie prosze. Z lektur w internecie wyrobilas sobie jedynie prawdziwy obraz sytuacji i wiesz napewno, ze w Wojtyszkach psom nie dzieje sie krzywda, a ja ci powiem znajac polskie realia, ze niemozliwoscia jest utrzymanie takiej ilosci psow w dobrej kondycji, karmienie, sterylizowanie, leczenie i co tam jeszcze bo po prostu nie wystarczy na to pieniedzy. Przetrzymywanie psow w duzych stadach bez bliskiego kontaktu z czlowiekiem samo w sobie jest naganne, bo powoduje, ze psy dziczeja.[/QUOTE] Wcale nie twierdzę, że wiem wszystko, wręcz przeciwnie. Czytam i oglądam informacje pochodzące jedynie z ogólnie dostępnych źródeł i zastanawiam się nad ich wiarygodnością. I z takiej z perspektywy oceniam sprawy. Manifestanci z Sieradza też nie pojechali do Wojtyszek, większość z uczestników tej dyskusji też tam nie była, a i tak przecież te osoby wiedzą najlepiej jak tam jest. Co za różnica czy jest się w odległości 40, 150, 400 czy 1000 km? Albo się pojedzie na miejsce i zobaczy samemu, albo trzeba się zastanowić jakie źródła wiadomości uważa się za najbardziej wiarygodne. Ci, co są blisko też nie wiedzą wszystkiego. Najzagorzalsi uczestnicy tej dyskusji mieszkający w Polsce omal miesiąc po odnalezieniu się reszty psów z Aleksandrowa Łódzkiego (a znalazły się one już następnego dnia po wyprawie pani burmistrz i Medora do Wojtyszek) jeszcze się o tym fakcie nie zdołali dowiedzieć (patrz posty 63, 83 i mój post 151). Bywa, że najciemniej jest pod latarnią. A co do rozśmieszania, to nie mam nic przeciwko.
  23. Historia mojego nawrócenia się na prawdziwą Wojtyszkową wiarę Nadszedł najwyższy czas, abym przedstawiła się państwu i opowiedziała, jak się tu znalazłam. Pochodzę z Łodzi. Od dwudziestu lat mieszkam na południu Niemiec. W Łodzi i okolicach osobiście bywam stosunkowo rzadko, ale staram się być w miarę na bieżąco z wydarzeniami. Z wyksztalcenia jestem filologiem polskim. Moje hobby to czytanie wszystkiego co wpadnie mi w oko i bładzenie po meandrach internetu. Jak już tu wspominałam dwa lata temu zaadoptowałam psa z Fundacji Azyl w Łodzi. Jak to się odbyło, napisałam już wcześniej (post 58 ). Dopiero kontakty z państwem J. i przewędrowanie przez ileś schroniskowych stron internetowych w trakcie przygotowywania się do adopcji, uświadomiły mi skalę problemu bezdomnych psów w Polsce. Nasz piesio, Boy, zamieszkał już z nami a ja ciągle z maniackim uporem wracałam na strony łódzkich i podłódzkich schronisk. Dzięki interntowi wiedziałam (raczej mniej niż więcej), co dzieje się na Marmurowej, w Azylu i w Medorze. O sposobie sposobie funkcjonowania hotelu na Kosodrzewiny z internetu wówczas niewiele można było wyczytać, natomiast o schronisku w Wojtyszkach w ogóle nic nie było wiadomo. Z uprzednio wymienionych schronisk najmniej podobał mi się Medor. Na stronie www ciągle pojawiały się pisane dość fantazyjną polszczyzną i najeżone wykrzyknikami wpisy skierowane a to przeciwko urzędnikom miejskim, a to prezydentowi m. Zgierza, a to firmie sąsiada, a to komuś tam innemu. W ktorymś momencie pojawił się tam mało klarowny tekst o obozie koncentracyjnym dla psów w Wojtyszkach. Wtedy po raz pierwszy przeczytałam nazwę tej wsi. Sprawa przedstawiała się dziwnie, taki koszmar a nikt nic nie wie, pewno następna umieralnia. Potem pojawił się dziwaczny wpis o ludziach co sobie psy w lesie pod Zgierzem zakopują, którego już kompletnie nie można było zrozumieć i na który nie zwróciłam większej uwagi. Dopiero podczas lektury internetowego wydania “Polityki” trafiłam ponownie na nazwę Wojtyszki. Nazwano to miejsce “Fabryką psów”. Czytam i widzę, że tytuł tekstu demagogiczny – właściciel wprawdzie mało życzliwie w tekście się prezentuje, ale psów sam nie rozmnaża, czyli nie produkuje. Bezpańskie psy mnożą się same po gminach a właściciel schroniska odławia je i przetrzymuje w ogromnych stadach. Ilość psów ogromna, psie imperium nie przymierzając. Czysty surrealizm. Zanurzyłam się więc w otmęty internetu i zaczęłam czytać wszystko, co mogłam znaleźć o Wojtyszkach i ich kłótni z Medorem. Artykuły z gazet, filmy powrzucane na youtube, facebook, strony www i oczywiście wątek na dogomanii. Na to forum przychodziłam już wcześniej. Uwielbiam mojego psa, sama mogę o nim opowiadać na okrągło i lubię opowieści innych psiarzy, szukam też porad, jak postępować psem, jaka karma jest najlepsza itp. Zaglądałam na różne wątki, wczytywałam się w wpisy, oczywiście także z działu psy w potrzebie, wszystko jedynie jako czytelnik z zewnątrz. Drodzy dogomaniacy, żywię do Was szczery podziw za ogrom pracy, jaką większość z was wykonuje całkowicie bezinteresownie, finansując z własnej kieszeni leczenie, operacje, kastracje, sterylizacje, karmę, przewozy psów i kotów i tysiąc innych niezbędnych rzeczy. Wymaga to ogromnego wysiłku, bo poza organizowaniem pomocy dla potrzebujących zwierzaków, każdy ma przecież swoją pracę, dom, rodzinę, własne sprawy i kłopoty. Wszyscy są sfrustrowani, bo choć to wszystko przynosi bardzo wymierne efekty, to jest to kropla w morzu potrzeb. Bezdomnych i potrzebujących zwierząt tylko przybywa. Dlatego więc, jeśli gdziekolwiek pojawią się jakieś uzbierane, społeczne pieniądze i choćby tylko cień podejrzenia choćby przez nienatychmiastowe nierozliczenie wpływów z wpłat i wydatków, od razu pojawiają się kwasy. A cóż dopiero, kiedy w grę wchodzą wielkie kwoty asygnowane przez gminy na utrzymanie bezdomnych zwierząt. Przeczytałam wcześniejsze wpisy na pierwotnym wątku Wojtyszek. Uczestnicy wątku podzielili się na zajadłch zwolenników i równie zajadłych przeciwników tego przedsiębiorstwa. Kiedy do dyskusji wchodził ktoś, kto chciał zachować bezstronność, to natychmiast zostawał przez przeciwników spychany do roli obrońcy psiego imperium. Dyskutanci obrzucali się inwektywami, zarzucali sobie wzajemnie kompletny brak rozeznania w temacie i wręcz głupotę, co prowadziło do wyłączania kolejnych osób z dyskusji przez moderatora. Przyglądałam się wszystkiemu z daleka i uważnie śledziłam rozwój wydarzeń. Najpierw oczywiście byłam sercem po stronie przeciwników schroniska. Skonfrontowałam wiadomości z różnych stron www i spróbowałam zrekonstruować wydarzenia. Niestety postawa pani Andrzejewskiej z Medora zupełnie mi się nie spodobała. Ja tego typu osób nie lubię, liczba psów w Wojtyszkach być może rzeczywiście się nie zgadza, ale pani prezes sama ma psie trupy pod płotem. Takie odkrycia nie dodają wiarygodności. Potem wydarzenia zaczęły toczyć się szybciej. Nad Wojtyszkami pojawił się człowiek na paralotni. Kapitalny pomysł, rodem jak z Pomarańczowej Alternatywy. Tylko, że facet potraktował swoją rolę zbyt poważnie, zachowywał się jak profesjonalny szpieg, a odkrył jedynie, że są tam ogromne wybiegi i wielka ilość psów, czyli to, o czym już wszyscy wiedzieli. Witany na wątku jak wielki bohater. Zabawne. Potem pod schronisko podkradł się następny facet z aparatem fotograficznym. Sfotografował bramę, której nie sforsował i podobno jakąś parę w samochodzie za płotem. Tym drugim zdjęciem niepomiernie się cieszył i oferował przesłanie zainteresowanym na PW. Oniemiałam, walka o dobrostan Psów Wojtyszkowych takimi metodami? Obrońcy – podglądacze? To był strzał w kolano. Wyjątkowo niesmaczne. Ale na dogomanii ludzie świetnie się bawili. Następnie obrońca zwierząt zszedł z paralotni zaczął zwoływać kolesiów na zadymę. Powiało grozą. Gdy pod bramę Wojtyszek nadciągnęła krucjata pani wiceburmistrz Aleksandrowa w asyście prasy, Medora i zadymiarzy, zjednoczeni z Medorem młodzieńcy z siekierkami powitani zostali przez grupę uzbrojoną w kije. Nie dziwię się, np. Stanach w takim wypadku wolno użyć proni palnej. Na dogomanii święte oburzenie, bo Wojtyszkach „pałkarze“ z kijami „gości„ witają. Tylko dzięki przybyciu policji do bijatyki nie doszło. A na dogomanii obrońcy zwierząt biją brawa z zachwytu. Szaleńcy, to już drugi strzał w kolano. Nawet o najbardziej słuszną sprawę nie walczy się przy pomocy siekierek. Niestety tu już nie mogę utrzymać powagi. Ludzie, ile wy macie tych kolan? A potem kolejny gromko oklaskiwany na forum dogomanii atak na osobę, którą znam i cenię wyprowadził mnie z równowagi. Zapałałam Świętym Oburzeniem i też rzuciłam się w wir potyczki. Ruszyłam jako neutralna harcowniczka pod Sztandarami Godności Człowieka. Probowałam namówić was do opamiętania się, a rezultacie wylądowałam w obozie wroga. Moje próby mediacji dały jedynie taki efekt, że obrońcy zwierząt obrazili się na mnie śmiertelnie i przenieśli się do innej piaskownicy. No cóż, jeszcze raz zwracam się do wszystkich słowami Philippa Röslera wicekanclerza Niemiec, który kilka dni temu, 13 listopada br. na zjeździe FDP we Frankfurcie wezwał zebranych do czynu okrzykiem: [B]“Moi Państwo, koniec z żałobą, koniec z płaczem! Nadszedł czas, żeby pochować chusteczki do nosa!”[/B] Wasza ES, błądząca po otchłaniach internetu pańcia Boycia z zapadłej południowoniemieckiej wsi
  24. [quote name='Pies Wolny']Przezabawne. To Ty robisz ze mnie postrach na dogo, to Ty przyznajesz, że twoim powodem pisania tu jest wyłącznie złość na nas, czyli tych którzy odważyli się podjąć temat Wojtyszek, nota bene ten temat żyje wśród społeczności psiarzy w Polsce od wielu lat. Przedtem był to tylko hotel i niewiele można było dla psów ugrać, od września ub. roku jest to obiekt dozorowany - jeśli wiesz co to znaczy. Ciekaw jestem o czym Ty myślałaś cytując mój post dot. Twojego męża - ja świntuszek ? To Ty masz nieprzyzwoite skojarzenia. Co mi do tego co robisz ze swoim mężem - posuwasz się za daleko. Pytałem czy nakrył Cię razem z Twoim komputerkiem kocem żebyś mogła stukać w klawisze i poszedł spać, czy też odkrył to czego się bałaś - to pisałaś sama - WIĘC O CI CHODZI KOBIETO ??? :shake: Na czym Twoim zdaniem polega otwartość przyłbicy SALUX ? I proszę Cię nie pisz, że jesteś obijaną żoną, bo jak się Twój mąż dowie ..... no chyba, że nie jesteś Jego żoną, ale ja tego zupełnie nie rozumiem. [/QUOTE] Dobrze Psie Wolny wyłożę ci powolutku, o co chodzi z tą otwartą przyłbicą SALUX. Z tym zaszyfrowanym obijaniem, czyli WPD, dajmy sobie spokój, mac_lodz bawił się już używanymi przez ciebie kodami, w tym go nie przebiję. Naprawdę, słowem bym się nie odezwała na ten temat, gdybyś po raz drugi nie szarpnął SALUX i to naprawdę wyjątkowo, no jakby to powiedzieć, brzydko. Najpierw był post 102, a potem powtórzenie tych samych zarzutów w poście 183. [B]Cyt.[/B] “co tu jest atakiem ? czy to ,że ja nie oceniam Ciebie i nie wypisuję że jesteś tylko prostą hodowczynią, twórcą kolejnych być może bezdomniaków”. SALUX też znam jedynie z tego forum, wrzuciłam kiedyś ten nick w google i okazało się, że to konkretna firma w Sieradzu, ona zresztą tego nie ukrywa. To, że pojechała do Wojtyszek, żeby na własne oczy przekonać się, jak tam jest i odtąd otwarcie broni tego miejsca, może ją sporo kosztować. Ale ty jej [B]nie atakujesz i wcale nie piszesz, że…[/B] itd. Osoba, której nick jest nazwą firmy, jest odważna, bo to wymaga odwagi bronić Wojtyszek na tym forum i podpisywać się się pod tym bardzo czytelnie. To określa się mianem walki z otwartą przyłbicą, co to jest ta przyłbica łatwo sprawdzić. Jasne? SALUX mi zaimponowała, dlatego nie wytrzymałam i warknęłam drogi Wirtualny Postrachu Dogomanii. Dobranoc, tym razem idę spać.
  25. [quote name='Pies Wolny'] Rajcuje mnie to , że masz cykora .... WPD ?? :-o - a ..... jak tam mąż ? nakrył czy odkrył ? :evil_lol: [/QUOTE] Drogi Psie Wolny, na powyższy wpis mogłabym zareagować w tym stylu: „Oj świntuszek, świntuszek z ciebie, podglądać to się lubi. Pewno kolejną fotkę zza płota chciałbyś strzelić i znajomym na PW zaproponować. Cykor obijanych żon cię rajcuje...„ (nad tym WPD to musiałam pomyśleć), itd. itd. Mogłabym też napisać zupełnie inaczej, np. tak: "Jak mąż rano na śniadanie przyszedł, to ramionami jedynie wzruszył, z pobłażliwością po główce mnie pogłaskał, i jak do dziecka przemówił, że jeśli na cudze podwórko chodzę, z dziećmi bez kindersztuby w jednej piaskownicy się bawię, to mam się nie dziwić, co i rusz jakieś łopatką albo wiaderkiem wymachiwać zaczyna i na oślep razy rozdziela. Rozsądny człowiek, a do tego wyspany." Mogłabym, ale najlepiej będzie, jeśli nie napiszę nic, tak jak ty nie napisałeś nic o SALUX, która ma odwagę występować tutaj z otwartą przyłbicą. A jak to się ma do sprawy psów z Wojtyszek? Ano nijak. Jak wiele innych wpisów. Przepraszam za OFFa i wracam do czytania.
×
×
  • Create New...