Jump to content
Dogomania

and17

Members
  • Posts

    5
  • Joined

  • Last visited

and17's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Na pewno będzie tak samo kochany ale nie dlatego, że zapomnisz. To będzie [U]następny, jeszcze jeden[/U] z Twoich najlepszych przyjaciół Tylko dla Ciebie to może być (kiedyś później) drugie, kolejne traumatyczne przeżycie, gdy trzeba będzie się znowu pożegnać. Moje kolejne psiaki (wszystkich chyba już z 7) nigdy nie były zadnym na nic lekarstwem. Tak się też złożyło, że nigdy nie zostawały moimi współtowarzyszami wnet po sobie. Poza jednym wyjątkiem nigdy tez nie było to celem samym w sobie: chcę mieć! Raczej był to troche przypadek, splot okoliczności, walka z samym sobą - kończace się konkluzją: on jest wart tego, by go nie zostawić samego.
  2. Tylko trochę na temat: przygotowałem się starannie i zaopatrzyłem ale niestety nie zdążyłem pomóc mojej psicy i została mi insulina Lente-Wos-S 80. Mogłaby się może komuś przydać ale jakoś nie znajduję sposobu by o niej zawiadomić. Może w ten sposób...?
  3. Straszne! Oby nigdy żadne stworzenie nie czuło się tak wobec człowieka, któremu zaufało.
  4. Straszne! Ale przecież nie powinno być możliwe. choć czasem moją bezradność on/ona może tak odbierać. Czy moja Sushi też napisałaby taki list jak list Aresa? [COLOR=darkorchid][B]Przyjaciółka [/B][Wspomnienie - Dwanaście Lat…][/COLOR] [COLOR=darkorchid][B]wtorek, 21 grudnia 2010, o świcie[/B][/COLOR] [COLOR=darkorchid]Lśniące czarne gładkie futerko. Sympatyczna, zgrabna mordka, rozumne spojrzenie, ruchliwy czuły nosek, uszy stroszone najlżejszym szelestem. Długi, zwinny ogonek, wahadełko zadowolenia, szczęścia, zachęty do zabawy, rankiem jak kamerton opukujący miarowo meble poranną dla mnie pobudką, cierpliwą wpierw i spokojną, przechodzącą w szaloną radość, gdy już mogliśmy się przywitać.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]30 kilogramów sprężystych mięśni. Ruchliwa jak żywe srebro, sprawna, skoczna, zwinna, gibka, skora do zabawy i popisów, niemal niezmordowana.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Zawsze serdecznie i wylewnie witała się i wdzięczyła, wciąż od nowa, wciąż chciała być blisko nas, w bezpośrednim kontakcie i wykorzystywała do tego każdą okazję..[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Nawet kiedy odbiegła, to tylko na chwilę, zaraz wracała z powrotem, by się dać przytulić (czasem to raczej ona nas przytulała). Albo wzywała do siebie, przypadając w zabawnym skłonie „pół-waruj” parę kroków przed, prosząc o pochwałę za pięknie aportowaną piłkę lub patyk lub sprawdzając z wielkim zainteresowaniem i zaciekawieniem w pięknych wielkich oczach, czy idziemy do niej, czy włączymy się do zabawy. Chyba nawet potrafiła się dyskretnie uśmiechać.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Pięknym gestem psiego ciała wspaniale wyrażała swoją dla nas przyjaźń i wszystkie swoje radości.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Smutniała trochę, gdy zbyt długo nie było okazji do wspólnego działania. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Szczęśliwa z chwytanych w locie jej ulubionych smakołyków. I na spacerach poza posesję, z utęsknieniem co wieczór oczekiwanych. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Wpychając mordkę pod ramię albo zagarniając łapką nasze dłonie domagała się – aż natrętnie – pieszczoty. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Zawsze serdeczna i wesoła, nigdy nie skarżyła się, nie miała humorów ani fochów. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Mądra, rozumna. Czasem wydawało się, że chwyta każde słowo, każdy gest, albo, że zaraz do nas zagada, opowie nam o swoich przemyśleniach. Czasem zostawiona samej sobie, siedziała zamyślona nad czymś tak mądrze, poważnie, zapatrzona dalekim wzrokiem w te swoje marzenia – ale natychmiast je porzucała dostrzegając okazję by wtulić się pod rękę albo otrzeć o nogę. Zawstydzona, gdy trafił się jakiś moment krytyki.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Posłuszna i grzeczna. Jedynie trochę przekory, by wejść, skąd ją wyganiają, ale tylko wtedy, gdy nas tam znajdowała. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Niesamowicie zainteresowana otoczeniem, penetrowała wszystko wokół niesłychanie intensywnie. Podglądała osoby, rzeczy, zdarzenia, zjawiska skupionym, uważnym spojrzeniem. Nie wolno jej było swobodnie poruszać się po całym wnętrzu więc cierpliwie czekała na granicy strefy zakazanej, usiłując wśliznąć się dyskretnie a niepostrzeżenie poza nią. [Miałem zamiar kiedyś - wbrew zakazowi – pozwolić jej pobuszować tam choć raz bez ograniczeń , poznać do końca te zakamarki, które wciąż były dla niej intrygującą tajemnicą. Miałem zamiar…].[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Troszkę ostatnio tu i ówdzie posiwiała, troszkę straciła swej krotochwilności, spoważniała. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Parę ostatnich dni - ale jeszcze przed jakimkolwiek znacznikiem kryzysu – dziwne, nigdzie już się nie oddalała, wciąż szła tuż przy nodze, można się było potknąć, siadała tuż obok, układała się jak tylko można najbliżej.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Dwanaście lat. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Kilkanaście dni temu![/COLOR] [COLOR=darkorchid]Nie wiadomo skąd – pierwszy (w całym dotychczasowym życiu) kłopot ze zdrowiem: cukier. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Porady, konsultacje, diagnozy. Próby, przymiarki, ustalenia.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Będzie trudno, ale mamy szansę. My - i Ona, przecież jakoś sobie poradzimy. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Klika dni temu![/COLOR] [COLOR=darkorchid]Nagle, niespodziewanie, gwałtownie. - drugi kłopot ze zdrowiem: trzustka. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Stan nieciekawy, można rzec – ciężki. Intensywne próby lecznicze, antybiotyki, specyfiki i osłony, głodówka i potężne, całodobowe dawki kroplówek.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Dzień, dwa, trzy – lekkie poprawy, nadzieja… [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Czwarty dzień – pogorszenie. Z dnia na dzień – do dna! Już nie szuka nikogo, nie poznaje, trwa w jakiejś nirwanie, przepada świadomość, postrzeganie, kojarzenie, zamiera sprawność kończyn, potężny bezwład ciała, ledwie czasem głowa nieco w górę. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Smutny, cichutki, delikatny, wręcz ukradkowy płacz bezradnego stworzenia, smutne, niewidzące, odchodzące piękne oczy.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Beznadzieja – ale może jutro stanie się coś dobrego?[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Nie stało się. Diagnoza: lepiej nie będzie, gorzej – z pewnością! Decyzja?![/COLOR] [COLOR=darkorchid]Dwanaście lat. Kilkanaście dni. Decyzja. W ostatniej chwili próbowała jeszcze się wyrwać z dławiącego chwytu przeznaczenia, było już za późno.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Koniec. [/COLOR] [COLOR=darkorchid]Nie udało się dać jej jeszcze paru chwil, na które przecież całkowicie zasługiwała.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Byłaś najmniejszym z domowników, nie całkiem samodzielnym, ale jakże ważnym. Przez tyle lat byłaś jedyną żywą istotą stale, wciąż, bez chwili przerwy, nieodłącznie obecną i uczestniczącą we wszystkich momentach, ważnych i mniej, w całej mojej codzienności i w każdym święcie. Zawsze, gdziekolwiek się ruszyłem, byłaś przy mnie, tuż obok, podglądając dyskretnie co robię, gdziebym nie skierował wzrok, zawsze widziałem Cię, czuwającą , trwającą przy mnie przyjaciółkę. Aż dziwiła mnie czasem Twoja determinacja ale to było piękną wartością mojego życia.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Teraz rozglądam się niestety już na darmo.[/COLOR] [COLOR=darkorchid]Żegnaj [B]Sushi[/B]. [/COLOR]
×
×
  • Create New...