Jump to content
Dogomania

dydelfa

Members
  • Posts

    9
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by dydelfa

  1. Czytam i podnoszę, popytam, może ktoś się skusi. A wył- to mnie wzruszyło, bo tak myślę, że zaczynasz być dla niego Jego:) pozdrawiam ludzi o dobrych serduchach.
  2. Raczej nie wywieźli, zasięgam dalej języka. A o zaufaniu-mam plan. BO prędzej czy później pojawi się następny. To nie był ich pierwszy ani tym bardziej ostatni pies. A został "zniknięty", bo zerwał się i pogryzł ich córkę. Nie wiem,czy dotkliwie, czy tylko dziabnął.DObrze tak tym dzieciakom, chociaż i ich żal, bo tak zostały wychowane, w braku szacunku dla innych istot. TO nie pierwszy pies, który ich zaatakował. Któryś z poprzedników, wiem z relacji sąsiadów, został wywieziony do rodzinny i stamtąd wrócił i rzucił się na domowników. I nie nauczyło to towarzystwa ,ze pies na łańcuchu dziczeje. PRzecież nie tylko mnie to bolało, inni też zwracali im uwagę. NAstępny razem, chociaż mam nadzieję,że takiego nie będzie, będzie trzeba z grubej rury-tak jak radzicie. Zawsze tylko bałam się,ze w wy[U]padku [/U]zgłoszenia, taki pies, jako problem szybciej zniknie niż jego byt się poprawi, bo jak mi koleżanka powiedziała- to jest wieś, tu się nikt nie cacka...ALe wiem,ze jest tu też sporo ludzi porządnych, więc będzie na kim się oprzeć. MAsakra. Jutro jeszcze wypytam, bo będę w domu, może faktycznie go gdzieś wywieźli, bo chyba do licha nie zlikwidowali.......
  3. tak, wrzucałam info o przepisach i karach i ewentualnych kontrolach... już w zeszły roku, przy okazji akcji Zerwijmy łańcuchy...I skutek tego taki, że jasna cholera psa nie ma. Od dwóch dni go nie ma, miska zabrana, sąsiedzi nie wiedzą,co się stało... a z nimi jeszcze nie miałam okazji... Fak,żeby po polsku nie kląć. TZ mnie z kompa goni. więc dopiszę późńiej. JEśli na jego miejsce pojawi się nowy, to nie będę czekać! a FAk po prostu.
  4. DZięki za odzew, sama brałam pod uwagę wszystkie te rady i chyba będzie trzeba którąś z nich wybrać. Oj do bani z takim życiem. Najgorsze,że takich psiaków jest jeszcze mnóstwo,części nawet nie widzę, bo są gdzieś w głębi podwórza, przy stodołach. Na bydlęcą naturę naszeg gatunku, z calym szacunkiem dla bydła, nie ma sposobu...Będę działać ulotkowo- informacyjnie i chyba z sołtysem pogadam. Jakby coś trzeba było, to moje wczesniejsze info aktualne, na razie jestem trochę uziemniona,ale dam radę, jeśli będzie trzeba
  5. JEszcze jedno-żeby mnie nikt źle nie zrozumiał. Mam wrażenie, że łatwiej tu o pomoc niż w TOzie, bo nas tu więcej:) więcej głów, więcej możliwości Proszę i pozdrawiam
  6. Witam wszystkich i proszę o pomoc. Jest na mojej spacerowej trasie pies Ares. Pies ma dom i budę. I to wszystko. Dostaje coś jesc podobno, bo jak mówią właściciele, lubi o jedzenie bić się z jaskółkami, Jest wychudzony (żebra można liczyć z daleka) i przerażony. Na półtorametrowym łańcuchu, w upały bez wody - gar jest, ale zawsze pusty, do góry dnem, buda za mała (pies średniej wielkości w typie onka, ale prawie bez ogonka), z blaszanym dachem, co latem jest tragedią. Bywało,że tonął w bagnie odchodów i błota, teraz jest sucho, więc wygląda to dobrze, To tego bity (zeznania sąsiadów). Pies reaguje na inne psy rzucając się na łańcuchu aż do wyskoku, szarpiąc ciągle swój biedy kark, gdy się do niego odzywam, od razu się kuli - widać do diaska, że człowiek to dla niego gorszy stwór niż inne zwierzę. Pisałam do TOZu-zabranie psa wg nich nie rozwiąże sprawy, bo na jego miejsce pojawi się nowy...może i racja... Ale psa tam nie było z 4 lata, pojawił się 1,5roku temu i jest coraz gorzej- dziczeje na łańcuchu. Muszę mu jakoś pomóc, nie wiem jak. Boję się, że interwencja policji narobi więcej szkody (pies może "zniknąć"). Prosiłabym o przyjazd i próbę rozmowy, kogoś kto potrafi się tym zająć. NIe mam tyle odwagi, a mój TŻ chybaby mnie zlinczował. NOwa jestem w tej mojej "ŁSI" Czasem zagaduję, ale wszystko zbywane jest uśmiechem i lekceważone kompletnie. Żeby nie było- jakby się nie poprawiło po wizycie, a udało by się psa jakoś wydostać, zobowiązuję się szukać mu domu i dorzucać do utrzymania, choć mam swojego pożeracza mięsa i nie dużo do kasy mi wpada miesięcznie. Ares jest moim potwornym wyrzutem sumienia- boli mnie codziennie. JEst w tym cierpieniu sam. LEpiej by było, by był dziki i wałęsający się. Schronisko w Białym nie jest najstraszniejsze. JEśli ktoś by się podjął akcji, mogę pomóc przy jakiś działaniach.Przywieźć zwierzaka, podrzucić do weta, pochodzić po jakiś innych wioskach i uświadamiać , kogo trzeba, podrukować ulotki i poroznosić. Niestety, ze względów społecznych, finansowych i bezpieczeństwa, wolałabym aby ktoś pomógł mi na moim terenie, a ja zostałabym anonimowa (chociaż to bardzo źle mi brzmi) Podsumowując, wiem,że Ares to pewnie kolejny wiejski pies, ale przecież zmieniając los psa, nie zmienimy całego świata, ale zmienimy świat dla tego psa- proszę o odzew. Wiem,ze potraficie dużo, robicie czasem i szalone rzeczy, proszę chociaż o odzew.
  7. Podnoszę i żałuję, że nie moge wziąć...Moja bestyjka i tak pochłania za dużo czasu, którego nie ma i pieniędzy, których brakuje. Mam też pytanie do osoby, która założyła wątek- lub kogokolwiek- czy jest tu ktoś z bielska podlaskiego?
  8. Witam, W skrócie napiszę, bo przed chwilą się napociłam i całą moją epopeję komp wykasował. Na forum jestem zielona, ale problemy zwierząt spędzają mi sen z powiek. Niedaleko domu moich rodziców mieszka mały, czarny kundelek. Nie wiem nawet czy ma budę, ponieważ jego lokum jest we wnęce pod schodami. Nie spaceruje za wiele.....- mówiąc wprost jest to pies łańcuchowy niespuszczany... Przy tych mrozach sytuacja tego biedaka dręczy mnie jeszcze bardziej. Nie mam jak porozmawiać z ludźmi- nie znam ich, próbowałam zaczaić się pod bramką, że niby przypadkiem zagaję, że ładny ogródek a i piesek, a dlaczego na łańcuchu???Ale nie było mi dane. Babcia podobno rozmawiała z nimi nieco,ale słabo się wątek ciągnął. Policja średnio zaangażowana. A dyżury TOZu są dziwne. (kiedyś miałam już sprawę do zgłoszenia i zanim się dobiłam, problem się rozwiązał). Żal mi tego psa potwornie. mieszka w Klepaczach, podejrzewam,że jest tam jeszcze kilka w podobnej sytuacji... Proszę o pomoc, info, może jakąś pomocną dłoń, tel... może ktoś ma namiary na osoby z TOZu, mniej oficjalne, lub bardziej przyjazne...(w sensie dostępu) WIem, że miejsce zupełnie bez sensu, ale nie wiedziałam, w który wątek się wbić...
  9. No dobrze, tyle jest rozmów na ten temat, ale nie ma zbyt wielu pomysłów, co robić. Interwencje są na ogół w skrajnych sytuacjach... Sama od niedawna mieszkam na wsi i mam wyrzuty sumienia okrutne słysząc szczekanie psów łańcuchowych, czyli większości.... Myślałam o interwencji- i co, zadzwonię i powiem,że pies nie jest spuszczany i nikt z nim nie chodzi na spacery?! MA budę i michę - nie wygląda jak szkielet, czyli polska norma wiejska... a mi serce pęka za każdym razem, gdy idę z moim na spacer, bądź wracam z pracy i mijam te same biedactwa, stale w tych samych miejscach. MAło tego- mam znajomych trzymających psa w takich marnych warunkach i nie umiem na nich wpłynąć- inteligentni i mili ludzie, dwoje dzieci, matka nie pracuje, byłoby komu się psem zająć, a on tylko z daleka od domu leży w budzie na krótkim łańcuchu. A oni go kochają, ba- ostatnio usłyszałam,że on lubi być na łańcuchu. Bo jak się zerwie, to potem, jak juz poszaleje, to grzecznie wraca i daje się przypiąć.......ale zrywa się bardzo rzadko. eh. pomóżcie- nie potrafię iść do obcego człowieka i mu wygarnąć. poza edukacją i rozmową nie widzę innych możliwości. nie wiem, co robić.a czas dla tych wszystkich psów ucieka szybko
×
×
  • Create New...