U mojego 1,5 rocznego boksia wczoraj zauważyłam to samo :/ Tzn wielkości grochu różowy bąbelek na łapce w okolicy stawu łokciowego, którego psiak starannie wylizywał... Generalnie zależy mi na moim Najlepszym Przyjacielu, dlatego staram się nic nie bagatelizować. Poszłam do wet nr 1, który nie wiedział co to jest, przepisał jakiś antybiotyk (nie znam nazwy bo dał w jakiejś torebce mówiąc po prostu, że to antybiotyk) oraz Encorton 5 mg, informując, że jeśli w ciągu tygodnia brodawka (tak ją nazwał z braku wiedzy) nie zniknie to trzeba psiaka pod nóż... Poszłam do wet nr 2, niezaspokojona psychicznie diagnozą weta nr 1 ( nie lubię, gdy lekarz nie potrafi powiedzieć, co pacjentowi dolega...) Wet nr 2 zdiagnozował narośl jako ziarniniak histocytarny, który generalnie nie wymaga jako takiego leczenia farmakologicznego, po 2 mcach znika sam, trzeba jedynie zapobiegać wylizywaniu, antybiotyk zostawiła, mówiąc, że nie zaszkodzi, natomiast Encorton kazała natychmiast odstawić!!! Ponoć to bardzo silny steryd, którego mi kazała głęboko schować z nadzieją, ze nigdy w życiu się nie przyda. Łapkę muszę jedynie opatrywać żeby nie lizał, żadnej chirurgii, żadnego smarowania maścmi. Podobno to odpowiedź układu immunologicznego na stres u psiaka. Jeśli ktoś mieszka w okolicach Zawiercia, polecam Panią Rynkowską. Najlepszy Wet jakiego znam.