Jump to content
Dogomania

ver

Members
  • Posts

    110
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by ver

  1. Kolejna noc za nami i minęła spokojnie:lol: Vera spała mocno już od około 8-ej. Nawet na wieczorne siku jej nie budziłam i czuwaliśmy,że jakby co, to sama poprosi,ale spała do rana. To dobrze, bo w dzień najwyżej zdrzemnęła się,a sen potrzebny. Szew wygląda na razie bardzo dobrze. Z rany sączy się naprawdę minimalnie-doktor mówil,że moze się sączyć, bo to tego typu rana i spodziewałam się więcej,a tu tyci tyci. Tak myslę,że dziś może być trudny dla niej dzień, bo z oraganizmu wszystkie leki,jakie dostała w dniu operacji już wypłukane i pozostał tylko antybiotyk i przeciwbólowy, który jej daję. Osioł olewa z reguły moje materace z wygotowanymi poszewkami:roll: Marcin stwierdził,że je dla siebie przygotowałam przezornie, bo faktycznie zalegałam na nich wczoraj, kiedy tylko mogłam, pilnując Jasioli i dochodząc do siebie:evil_lol: Fajnie się lezy, super pachną:grin: Poza tym odwaliła mi numer wczoraj w ogrodzie, bo chciała się wytarzać w trawie kołami do góry:eek: :bye:
  2. Noo, na razie naprawdę jest dobrze chyba, bo przed chwilą zostałam ochrzaniona przez Osła jej stałym zwyczajem:motz: /to okrutna pyskownica/. Na talerzu kolejną porcyjkę podac bidusi chciałam pod pysio,a ona na mnie wyskoczyła,że tak nagle,że nie w ten sposób,albo zawołaj i trzymaj talerz,albo postaw go do cholery,a nie strasz psów po operacji:oops: Moja Jasiola wróciła:loveu: Jak brak mi było jej pyskowania i tych oczysk,które moga przerazic nieznających mojego Osła:evil_lol: Doktor wczoraj moje,że nie chcę,aby ją bolało i chcę przeciwbólowe długo i duzo/oczywiście bezpieczne/, skwitował,że on chce, aby ją bolało i uśmiechnął się. Miał rację niestety, pies byłby zbyt żywy- już to widzimy po niej i mógłby sobie tylko zaszkodzić. Ma środki przeciwbólowe i z tego, co widzę chyba nieźle na nią działają, bo rano widzielismy,że ja boli,a potem znacznie żywsza się stała. Jakby ją szprycowac przez cały czas do zdjęcia szwów, to mogłoby to być niebezpieczne, choć musi dostawac, bo nikt nie dochodzi do siebie dobrze i szybko, jak boli go. Wszystko jednak z umiarem. :Rose:
  3. Hallo:lol: Jak na razie chyba dobrze. W nocy Verusia nie mogła za bardzo zasnąć, ale w końcu usłyszalam miarwy oddech-Osioł spała. Patrzyłam tak na nią i odleciałam nie wiedząc nawet kiedy. Obudziłam się o 8-ej. Było spokojnie, bo czułabym śpiąc przy niej,jakby cos się działo. Rano siku, reszta kupala z jelit, potem przeciwbólwy i antybiotyk,a potem odrobina kuraka z ryżem i marchewką. Ma ochotę jeść, pić,ale niestety mam nakaz po odrobinie dawać. Potem jeszcze raz chciała wyjsć i był maly sik. To wszytsko świadczy,że jest dobrze, bo sikanie ważne bardzo, apetyt tez dobrze świadczy. Tak?? Przed chwilą przyszedł sąsiad i obszczekała go:lol: Interesuje ją wszystko, co się dzieje. Trochę mnie martwi to,że niby dba o siebie, jest ostrożna,ale jak dla mnie za bardzo potrafi się zerwać i podnieść. Chodzi też szybko. No,ale to już chyba mój schiz, bo ona najlepiej czuje,na ile może sobie pozwolić.No i jeszcze,że kładzie się w kuchni,a nie na materacach,które zajmują teraz caly nieomal pokój, bo przeciez nie wiadomo,gdzie Osioł ułoży swoje szanowne cielsko:lol: Dla niej to,że ją zostawilismy było z tego wszystkiego chyba najgorsze. Pilnuje nas jak nigdy. Moja Jasiolka, tak bardzo nas kocha:iloveyou: Dziewczyny, jak ona bardzo była szczęśliwa wczoraj,że jesteśmy już,jak ciagnęła do samochodu, jak witała koty, dom. Widzieliśmy,że powoli opadał z niej stres. Była u siebie w domku:multi: Ślemy Wszystkim pozdrowienia ver i Jasiolka czyli Osioł zielony
  4. Jesteście tu wszystkie:multi: Dziękuję! Verson wysikala sie przed chwila i zrobiła kupę:lol: Ułożyła sie koło mnie na materacach, przytuliła do mojej kołdry i śpi chyba. Czujnie,bo sprawdza, gdzie jestem,ale już spokojnie. Wie,że jest w domu:multi: Długa noc przed nami,a jak się do niej przytulę,to odpadnę, bo mi stres naprawdę spadł. Nie do końca,ale duużo ubyło. Zalecenia do żywienia mamy-malutkie porcje lekkostrawnego, małe porcje wody. Ma chodzić,ale tylko tyle,ile chce. Naprawdę jestem pod wrażeniem doktora Derkowskiego po dzisiejszym dniu! Bylismy juz u niego z kotami,ale nie było to nic powaznego,tak też nie miałam okazji poznac go w takiej naprawdę akcji. Super facet i dostał nawet buziaka z tego wszystkiego:oops: Pewnie pomyślał,że jestem niespełna rozumu,ale co tam, należało mu się;) Hehe,nie mam 18 lat a ździebko więcej:evil_lol: Kciuki nadal potrzebne oczywiście, niech mi się dziewczyna goi,a te parszywce z sutek mają być niegroźne. Ps. tej wetki z forum nie pytalam o to,co robić,a podłączyłam się tylko pod temat innej osoby o gojeniu po mastektomii. No,ale tak mi odpisała,a efekt był porażający u nas tego jej postu:smhair2: :wallbash: :eek2: :flaming: :olympic: :agrue: :help1: :x :shocked!: :modla: :mdleje: :krach: :eek: :pissed: :???:
  5. Jesteśmy w domu od dawna. Doktor świetny!! Miałby w nosie moje sugesteie,gdyby według niego trzeba było usuwac inaczej. Vera miała dwa guzy, jak się okazalo z dwóch pakietów,więc musial wyciąc obydwa i pachwinowy węzeł. Mógłby ewentualnie zostawić sutek pierwszy,ale było to już bez sensu. Verka jest wyjątkowa, bo ona miała z tej lewej strony sześć,a nie pięć sutków. Ten dodatkowy był takim niedorozwojem pomiędzy pierwszym a drugim sutkiem. Oprócz tego miała cysty na jajniku. Wet nie jest, jak już Toska pisała takim,który daje złudne nadzieje, czy gdyba,ale mówi,że podejrzewa ze względu na te cysty i zaburzenia w cieczce gruczolaki na tle hormonalnym,ale czekamy na badanie HP guzów. Super opieka, jak podjechaliśmy zobaczyłam Osła na spacerku z panem. Okazalo się,że doktor przyjechal o tej 18-tej specjalnie do VEry, bo już był w domu. Osioł nie chciała się wysikać i martwił się tym,bo to wążne. Zrobił jej usg i widział,ze wszystko gra, pęcherz pełny. Zaczął podejrzewać,że to problem natury psychologicznej i kazal nam przyjechac. Od razu,jak zaczął mówić, powiedzieliśmy,że ona się wysika zaraz i wysikala się przy Marcinie. Marcin stwierdził,że nie wysikała wszystkiego i miał ację,reszta poszła już w ogrodzie. Prócz tego wet mówił,że jest w bardzo kondycji i zdrowa procz tych guzów i cyst. Mamy leki, wskazania, 24h na dobę można dzwonić lub w razie potzreby przyjechac z nią. Ma zalożony wenflon w razie, jakby coś się działo, by natychmaist po przyjeździe podac jej leki,kroplówkę. Ubrali ją w gustowne zielone wdzianko i jest już z anmi, w domku:multi: W domu miałam jej podawać pić,ale tyle ile na ręce jednorazowo. Osioł wypiła. Tam podczas rozmowy z doktorem, spadl mi kamien z serca, bo rozstroiłam się zupełnie. Jak na razie mogłabym samej sobie życzyć takiego podejścia lekarza i takiej opieki. Niestety trudno o to. A mnie boli szyja, to nerwy chyba, bo nagle mnie chwyciło od barku do głowy:evil_lol: Aha, pypcie też poszły i nie było to nic groźnego. Dziś spię z nią,a raczej leżę obok i czuwam. Toska,jak dobrze,że wtedy tak szybko odezwałas się:buzi: Mąż mi się uspokoił, nie tylko ja;)
  6. Mówił na poczatku-że nie wie, co i ile wytnie. Ale ja dziś naprawdę wyraźnie sugerowałam... Więc w sumie klient chce, to można, bo np.pies w dobrej kondycji i absolutnie nie chcę powiedziec,że doktor Derkowski leczy czy operuje pod dyktando właścicieli, czy dla zarobku. Po prostu, robi się mastektomię całej listwy czasem, Verka dobre wyniki, a własciciele sugerują całą, więc jak mozna, to zrobił. No, mógł się zasugerowac moimi prośbami przecież. Pogubiłam się,a mąż mnie chyba nienawidzi teraz, bo kocha Verkę bardzo mocno. Czuję się,jakbym ją skazała na cierpienie,a tak dobrze wiem,co znaczy koszmarny ból i nikomu bym go zadac nie chciala,a juz na pewno nie bezbronnej Jasiolce. Wiem,że wetka z forum chciała dobrze,ale rozbiła mnie zupelnie i do tego napisała po czasie.
  7. Przed chwilą przeczytałam na forum weterynaryjnym,że nie powinnam poddawać psicy takiej ogromnej operacji,że cała listwa i sterylizacja zarazem to ogromny ból dla psa i koszmarna trauma! Jestem przerażona, ryczę,mąż się na mnie wkurza,że zawsze jestem najmądrzejsza i że sugerowałam chirurgowi wycięcie całej listwy nawet dziś. Jak źle zrobiłam,to sobie chybę łeb odrąbię u nasady. Już nie wiem,co mam myśleć zupełnie, komu i w co wierzyć. Pewnie jeszcze,jak będziemy w klinice chirurga nie będzie, bo od rana operował.
  8. Verson juz po operacji. Rtg był czyściutki,więc doktor operował. Poszła cała listwa i sterylka była oczywiście. Po 13-tej doktor dzwonił,że właśnie skończył operować dziewczynę i obyło się bez komplikacji. O 15-tej dowiedziałam się tylko,że dopiero zaczyna dochodzić do siebie i ma podawane kroplówki. Mam dzwonić o 18-tej. Dziś wet ją rano całą wymacał dokładnie od szyjki po dupkę i prócz dwóch 'pypci', które ma już jakiś czas i które guzami nie są, nie ma nic ponoć. Miał się nimi przy okazji operacji zająć,ale nawet z tego wszystkiego o 'pypcie' podczas rozmowy tel.nie spytałam. Ja teraz mam taki schiz,że wszędzie czuję jakies guzki. Marcinowi spokojnemu nad wyraz cały czas nerwy puściły,jak wet powiedział,że ją zabiera i musimy wyjśc, bo Osioł nie miała najmniejszej ochoty iść z obcym facetem, choć bardzo miłym dla niej. Niesamowicie bolesna chwila-oddawać ukochaną psicę w ręce lekarzy i móc tylko mieć nadzieję i ufać,że te ręce będą dla niej uzdawiające. No i nadal czekamy, pijąc n-tą kawę.
  9. Wyniki Jasiolki bez zarzutu, ekg-norma:multi: Tak więc pierwszy etap za nami. Pani wet bała się odrobinę Verkowego pysia przy pobieraniu krwi,ale Jasiol nie zapomniała tych wszystkich staz zakładanych i dożylnych zastrzyków z dzieciństwa i młodości i wszystko odbyło się, jak mówił jej nieżyjący wet-pokazowo:lol:
  10. Dziś o 16-tej badania Jasiolindy. O :kciuki: bardzo prosimy. Nastawiłam budzik na trzecią,aby dać jej cos zjeśc, bo byłaby głodna cały dzień i nie zadzwonił. Jakis:angel: mnie obudził o czwartej i dałam śniadanko. Była zdziwiona, co też ja wyczniam o tej porze, popatrzyła dziwnie,ale zjadła i poszła spać dalej. Pozytywną energię zgarniamy całą, żeby nie...:mdleje: i na razie trzymamy się w pionie:)
  11. Do soboty chłodniej,ale od niedzieli upały znowu. Niedobrze:lookarou: Dałam Verce wczoraj kefirek bez konserwantów . Wprawdzie drontal,to nie antybiotyk,ale nie zaszkodzą żywe kultury bakterii, a będzie się dobrze trawiło:eviltong: Nie za bardzo jej pasował, więc dodałam łyżeczkę gerberka dla najmniejszej koty i tak długo szukała w misce zatopionego gerberka aż wychliptała cały kefirek:evil_lol: Po tym odrobaczaniu nic nie wylazło z niej procz normalnego i terminowego:p koopska, w którym na oko nic nie było. Dla wielorybków ochłodzenie też dobre:lol:
  12. Uff, bo głupio mi się zrobiło bardzo,że taka gapa jestem. Wyobrażam sobie,ile Cię to musiało kosztować:-(
  13. Bardziej zakręconej baby nie ma z pewnością w tym momencie we wszechświecie:shake: Rudolfina jest przeciez w linku,a ja rozmawiam z Tobą już od kilku dni. Wybacz! W innej sytacji, tak nie byłoby. Staffiki lubicie:-) Rzadko mozna je spotkać, ludzie chyba boją się ich:evil_lol: Kociaste też wspaniałe. Dom pełen zwierząt, jak u nas:-) A historię chciałabym usłyszeć,choć wiem,że smutna i ciężko Ci. Tym bardziej doceniam,że nam pomagasz! Na pewno czuwa dziewczynka:-( bo sama to przeszła i wie.
  14. Wiem,że nie planowałaś tego,ale liczy się efekt:-) Miałam spokojniejszy sobotni wieczór i niedzielę. Rudolfina to kto? Drontal podany wczoraj. Wet zadecydował,że należy odrobaczyć przed operacją psa. Próby wątrobowe mogą wyjść przez to lekko podniesione,ale nie ma to większego znaczenia. Tak mówił wet z Arki i pani wet z forum Weterynaria potwierdza. Gdyby było więcej czasu zrobiałbym badanie koopy,ale niestety,więc dostała drontal jako trzyskładnikowy.
  15. Patka, udało Ci się wczoraj coś naprawdę wielkiego-wyluzowałaś mnie trochę i śmialiśmy się z TŻtem, że jestem bardzo zapobiegliwa, spanikowana i w sumie chciałam dla niej pokój przemeblować/chciałam czy nadal chcę:p /, a u Was koci włos był i nic się nie działo. :klacz: i wielki:buzi: dla Ciebie. A moja Jasiolnica chyba czuje, że coś się wokół niej dzieje, bo próbuje zachowań, na które jej nie pozwalamy i robi to z taką słodką minką. Cwaniara moja zawsze próbuje wykorzystać sytuację:knuje: Przypomniałam sobie o odrobaczaniu-planowane było na początek lipca, ale teraz dobrze byłoby przed operacją. Dzwoniłam do Arki, czy można jeszcze jej podać i jakiś wet na dyżurze mi powiedział,że mozna i nie będzie to mialo wpływu na wyniki i faktycznie dobrze ją odrobaczyć. No,ale czy na pewno? W końcu to trucizna,a jej robią próby wątrobowe już w środę. Kurcze,ale paranoja z tym wszystkim:roll:
  16. Mówisz, że przeginam, noo może rzeczywiście. Ale i tak postaram się,aby było czysto jak nigdy, koty zakaz wstępu do Verki będą miały. A co:lol: i pewnie wygotuję te podkłady i tak:-P Aaa jeszcze jej firanki wypiorę. Będzie dużo w domu siedzieć, to musi mieć dobry widok:lol:
  17. Patka, GRATULUJĘ BRZUSZKA:Cool!: I sorry. Rano myślałam o Verce i napisało się bez zamiaru, by brzmiało łzawo, czy szczególnie wzruszająco. Ulvhedinn, nam wetka mówiła, że może nawet dobrze byłoby po usunięciu pierwszej listwy za jakieś 7,8 miesięcy profilaktycznie usunąć drugą. Podobno tak się robi:hmmmm: Mam nadzieję,że nic suni nie urośnie i będzie już cieszyć się pełnym zdrowiem, bo jeśli hormony wyciszyły się,to faktycznie nie muszą pojawić się nowe guzy. Super,że tak się goiła ładnie:-) Zdałam sobie sprawę, że ostatnia cieczka Very zaskoczyła mnie, bo pojawiła się wcześniej niż powinna. Po raz pierwszy tak było. Nawet wetowi jeszcze nie mówiłam,bo dziś mnie oświeciło.Suka niby ma inaczej niż my baby,ale z wiekiem zmiany także zachodzą. Możliwe, że coś hormony poszalały i przyczyniły się do powstania guza w połowie następnego cyklu. Jakaś zbieżność jest. I pytanie praktyczne, czy podkłady wystarczy wygotować w pralce,ale nastawię na max 90stopni, czy też trzeba matodą tradycyją w garze? Chyba w garze,ale upewniam się.
  18. Derkowski także twierdzi, że raczej nie ma problemów z gojeniem. Verka wie, że ma pancię znerwicowaną, więc mam nadzieję, że nie skojarzy teraz moich schizów z sobą, bo naprawdę trudno mi być spokojną, ale wiem,że muszę próbować-ona zawsze jak czuje się niepewnie, patrzy na mnie tymi swoimi sarnimi oczami i jej reakcja zależy od mojej. Jak ja cierpiałam/choruję na rzadkie i trudne choróbsko/,ona leżała u moich stóp i nawet nie chciała wyjśc siku. Czuła, że nie dam rady, bo inaczej sobie tego nie wytłumaczę, że nie prosiła, choć było rano i zawsze chce wyjśc i pokazuje to,pospiesza mnie. Czekała nieraz i 7h nie dając poznać po sobie,że jej pęcherz na pewno rozrywa, nie mówiąc już o sniadaniu, o które też się dopomina, jakbym zwlekała. Ona była ze mną w najgorszych momentach w moim życiu, patrząc smutno na mnie i nie odstępując na krok.W jej oczach widzialam więcej zrozumienia niż u wszystkich ludzi wtedy mnie otaczających, którzy zresztą pojęcia nie mieli,jak cierpię i na co choruję w ogóle. Ja też wtedy nie wiedziałam co mi jest. Ja będę z nią teraz i będę cierpiec razem z nią. Kocham ją tak strasznie mocno i nie wyobrażam sobie życia bez niej, domu bez jej pysia, mądrych oczu. To wspaniały pies, rozumiem się z nią bez słów, a i za ich pomocą, patrzymy na siebie i obydwie wiemy, co druga czuje, myśli, jak się zachowa. Zrobimy z TŻ-tem wszystko,aby ją ratować. Musi być dobrze. Miesiąc temu straciłam ukochaną kotę, tę najbliższą mi po Verce. A teraz choroba Very. Naprawdę mam dość i pewnie dlatego tak bardzo się boję o nią. Tak że za wszystkie słowa otuchy,za kciuki, za Waszą pomoc jestem niezwykle wdzięczna, bo najgorzej jest zostać samemu ze swoim lękiem, wątpliowściami, pytaniami. Dogo podczytywałam,ale przyzam, że nie spodziewałam się, że są tu aż tak wspaniali ludzie!
  19. Sterylka oczywiście jest. Wet też mówił,że to może być podłoże hormonalne i bez niej ani rusz. Widzę,jak one się łączą i też chcę całej listwy-mówiłam mu o tym. Wierzę,że Derkowski jest dobrym chirurgiem-inaczej nie dałabym tam Verki. W Arce wykonują mnóstwo operacji rożnego typu,więc chyba nie zrobi czegoś źle. Jak rtg zły wyjdzie, nie operują. Ale Verki płucka będą czyściutkie! No muszą być,prawda?:-( Kładę się, ten stres mnie wyczerpuje.
  20. Jesteśmy po wizycie i wieści nie są zbyt dobre:cry: Guz jest brzydki-zwarty, przylegający do podłoża, nieregularny i duży. Reszta cycorków wolna od narośli wg.weta. Oczywiście do natychmiastowego wycięcia. Termin badań Versonik ma na środę o 18-tej, a jeśli okaże się, że wszystko ok zabieg w piątek o 9-tej rano. Osłuchał jej serducho i bije normalnie,ale zobaczymy, co pokaże ekg. Robimy tez dokładnie krew. Usg wg. weta nie jest potrzebne w tym momencie, bo jak twierdzi guzy sutków rzadko dają przerzuty do jamy, a przynajmniej taki, jak ma ona. Rtg jak już Verka będzie przed operacją wyciszona. Wet jeszcze nie wie, czy będzie usuwał całą listwę! I ja tu palców nie maczałam, bo szczerze mówiąc nawet nie zdążyłam powiedzieć słowa o moich obawach, jak on zaczął mówić. Wnioskuję z tego, co i jak mówił,że najchętniej on sam podejmuje decyzje i to nierzadko już na stole operacyjnym w trakcie, jak się przyjrzy. Sama nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Jestem pewna jednego- bierze na siebie dużą odpowiedzialnośc i zdaje sobie z tego sprawę chyba. Reszta ustaleń dokładnych po badaniach, czyli z nakoza z kardiologiem itd. Moje obiekcje co do tego guza po przeczytaniu wątków podanych przez Ciebie Patka, były słuszne. Tak wyglądający guz jest brzydki:-( [B]Warto dokładnie czytać wątki polecone i dt. danego tematu!![/B] A na mnie słowa weta podziałały jak zimny prysznic albo kop w zadek. Pierwszy raz usłyszałam,że guz jest brzydki i to bardzo. Wiem, że damy radę nawet jeśli będzie to cała listwa i co więcej, jeśli ten guz jest tak paskudny, to lepiej niech będzie cała. Nawet zaczęłam mu sugerować, że lepiej całą! Strach przed złośliwym nowotworem jest silniejszy od moich wszelakich innych obaw.Liczy się życie i zdrowie Jasiolindy. Ruszam z przygotowaniami, gotowaniem podkładów itd. No to dzięki,że pozwalacie mi gadać. Czuję,że pomęczę zdrowo i do tego będę robić to bezkarnie, bo za pozwoleniem:p
  21. Klinika jest całodobowa, zwierza odbiera się tylko wybudzone.Wszystko zapisane na kartce. Vetservis poszedł na pierwszy rzut, jak wyczułam ten cholerny guz. Swoją drogą, to przerażające, że właściciele czekają, aż guz osiągnie takie monstrualne rozmiary:crazyeye: A wetka nam mówiła, że niestety tak bywa. 'Przeciekający pies' - mam na plecach ciary, a włosy mi się jeżą wszędzie. I ból, bo wiem, co znaczy ból aż nazbyt dobrze.Przy tym ten niezbadany jeszcze guz. Panikarą jestem to fakt, działam mimo to zawsze, ale to mnie przerasta chyba. Nie wiem, czemu tak jest.TŻ znając mnie przecież już dziwnie na patrzy i doprowadza do pionu, a raczej usiłuje;) Dziwne, że człowiek, który z sobą raczej się nie cacka, przy chorobach swoich zwierzów umiera ze strachu. Verson już mnie dość w życiu nastraszyła. Do tego stopnia,że wet, który ją leczył/nie żyje biedak:-( /, prowadził Verkę a zarazem moją psychoterpię i namęczył się Kochany doktor trochę z nami obiema:grin: Gadam jak najęta i to nie na temat. Mózg mi się lasuje od tego wszystkiego. Boże, jak dobrze,że nie jestem sama. Dziewczyny:calus:
  22. Tosia rzeczywiście kwitnąco wygląda:bigcool: Ona ma taką spokojną i dobrą 'twarz':kiss_2: Dziś wieczorem wizyta u weta. Nie przepraszaj, bo ja także jestem zdania, że trzeba być przygotowanym i jak się okazuje dowiaduję się coraz to nowszych rzeczy, które mogą/oby nie/ być przydatne. Szew materacowy jest jedną z nich. A więc nie bez powodu obawiam się rozejścia tych szwów. Modelki zwiewnej niestety nie mam. Mam na kartce przygotowane pytania do weta, ale na co zwrócić szczególną uwagę przy ustaleniach odnośnie operacji i działań przedoperacyjnych? Mało ufna jestem teraz chyba:roll: Sobą nie martwiłabym się tak, ale Vera to po prostu moja Jasiolka:iloveyou:
  23. Dziś umówię się na wizytę u chiruruga, który ma się Verką zająć i jeszcze raz porozmawiamy. Resuruss witaj:multi: Cieszę się, że tu jesteś, bo nie ukrywam, że to właśnie Wasza operacja mnie przeraziła:smhair2: Czytałam dwa razy historię Tosi i albo płakałam, albo drżałam ze strachu na myśl o tym, co nas czeka. Tym bardziej cieszę się,że Tosia ma się dobrze, bo się z Wami wirtualnie zdążyłam już zżyć:-) Pytanie pierwsze jeśli pozwolisz:-) Verka jest duża, ale zachowujemy linię/była leczona ponad 1,5 roku na krzywicę i nóżki są takie sobie, więc niech nie muszą dźwigać jakiegoś ogromiastego cielska/, jednak nie jest pies mający grację w ruchach. Uwala się jak kłoda, wstaje po spanku też jakoś niezbyt elegancko/tak ma od małego/ i patrząc na nią, zastanawiam się, na ile jej ociężałe ruchy są groźne dla rany po listwie-czy sobie nie będzie naciągać, czy przez same ruchy nie porozrywa szwów? Aha, Verson biega ślicznie, niczym hmm sarenka. No prawie:p Ulvhedinn, czy Twoja sunia miala tylko sterylizację czy również mastektomię? Jak sądzę po sterylce nie leje się raczej z rany nic/o ile jest wszystko dobrze zrobione/, ale właśnie po mastektomii dzieją się często/?/ niemiłe bardzo rzeczy. Pozdrawiam ciepło
  24. Patka, ja już wiem:-( Bardzo, bardzo mi przykro:-(
×
×
  • Create New...