Jump to content
Dogomania

myszkach

Members
  • Posts

    10
  • Joined

  • Last visited

Contact Methods

  • AIM
    2718435

myszkach's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

10

Reputation

  1. Nie bylo mnie tutaj kolka lat. W tym czasie zmienilo sie sporo w moim zyciu ale zawsze pamietalam moje poczatki na dogomanii. Zaczynalam od sledzenia z zapartym tchem historii Buni. Jakiz jest moj smutek widzac teraz ze niestety Bunia dolaczyla do mojej Kory za TM. Bawcie sie tam razem. Koreczka - ja za Toba bardz tęsknie i czekaj na mnie. Kiedys znowu razem sie pobawimy.
  2. Aga tak mi przykro. Wczoraj jak zobaczyłam informację na temat nowych ataków to aż sie popłakałam. Nie chciałam nic pisać bo jak czytałam zachowanie Wegi po atakach to tak jakbym znowu Korę widziała. Tak mi przykro. Chciałam, bardzo chciałam aby Wedze się udało. Teraz jedynie moge Ciebie wesprzeć bo wiem co przeżywasz. Przepraszam ale wiecej już w tej chwili pisać nie mogę. Jestem w tej chwili w pracy i muszę jakoś opanować płacz. Aga mam prośbę. Jak już będziesz miała na tyle sił to napisz jak to się stało.
  3. Jak moge dolaczyc swojego faflunka do Teczowego Mostu? Dostalam adres mailowy ale kazda wiadomosc wraca. Pozdrawiam
  4. Zagląda, zagląda. Ja swoje czlonkostwo na forum rozpoczelam od sledzenia losow Buni. Ciesze sie bardzo, ze znalazla tyle szczescia i tak oddanych ludzi, ktorzy praktycznie wtrwali ja z objec smierci. Tylko od czasu jak znalazla dom tak sluch o niej zagonal. Mam nadzieje, ze wszystko u niej jest OK.
  5. Ciesze sie bardzo za Ciebie i za pieska. Mam nadzieje, ze byla to sytuacja przejsciowa. Serce mi sie raduje kiedy widze, ze kolejnemu pieskowi udalo sie przezwyciezyc chorobe.
  6. Tak, ten piesek na avatarze to moja Kora, ktora odeszla ponad miesiac temu. Najgorsze w calej tej sytuacji byla moja bezsilnosc i to ze moglam tylko stac i patrzec jak moj pies sie wykancza. Rok temu jak miala ropomacicze to przerwalam swoj urlop nad morzem i wracalam w nocy na cito przez pol Polski ( nie baczac na ciaze ) aby rano zabrac ja na operacje. Wtedy wiedzialam ze moge jej pomoc. W tym przypadku bylam bezradna i to mnie bardzo meczy, ze nie potrafilam uratowac psa, ktory uratowal zycie mojej mamy. Kora spedzila z nami 11 wspanialych lat.
  7. Dzwonilam nawet ostatnio do swojego weta bo mialam jeszcze jedno pytanie w zwiazku z choroba i smiercia psa. Sam powiedzial mi ze poszedl do swojego profesora z uczelni i poprosil o opinie w tej sprawie ( a ponoc dobry fachowiec ). Profesor stwierdzil ze stanowczoscia ze byl to guz mozgu do ktorego jeszcze dolaczyl sie wylew. ALe opinia lekarza, ktory zalatwial na moja prosbe tomograf dla pieska stwierdzil, ze ze wzgledu na czas z jaka choroba sie rozwinela stawial na obrzek mozgu, z ktorego mozna psa wyciagnac. Nie zrobilam suni sekcji wiec do konca nie bede wiedziala co bylo przyczyna jej choroby. Nasz wet stwierdzil, ze klasyczne ataki padaczki wygladaja zupelnie inaczej niz ten co widzial u mojego psa. Dla niego byl to ewidentny ucisk mozgu. Fakt rok wczesniej odeszla na guza mozgu przyjaciolka mojego psa i raz bylam swiadkiem takiego ataku. Tamta sunia miala zdiagnozowanego guza poprzez tomograf. Dokladnie wygladalo to tak jak tutaj. Cokolwiek by to nie bylo wiem, ze mam na sumieniu zycie swojej najwiekszej przyjaciolki.
  8. Dramat mojej suni zaczal sie dokladnie 13.09.2006. Pierwszy atak miala o 2.30 w nocy. Nastepny zas o 7 rano. Po drugim ataku pojechalam z nia do naszego weta. Byla wtedy jeszcze radosna i z radoscia go przywitala ( zawsze lubila do niego jezdzic). Nie miala problemow ze wzrokiem oraz sluchem. Po badaniach stwierdzil, ze moze to byc reakcja na toksyny robakow ( byla odrobaczana 6 miesiecy wczesniej ) lub awitominoza. Dal tabletke na robaki i zestaw witami. I nic wiecej. Mam do niego o to zal. Powinien dac jakis lek przeciwpadaczkowy a tu nic. Do godz. 17-tej bylo OK. Pies spal i odpoczywal. O 17 tej nastapil kolejny atak. Lecz nie bylo to jeszcze apogeum. Najgorsze bylo jeszcze przed nami. Od godz. 20-tej nastepowal atak za atakiem co 30 min praktycznie. Na drugi dzien to byl juz tylko cien psa z dnia poprzedniego. Od godz. 2 w nocy do 14.00 miala ich 10. Przy ktoryms z kolei mama zobaczyla jak sunia plakala prawdziwymi lzami choc byla praktycznie nieprzytomna. Serce kroilo sie na sam widok. Po ostatnim ataku w domu zawiozlam sunie do lekarza ( juz w kocu ) i jeszcze staralismy sie ja ratowac. Rece mi opadly jak dostala nastepnego ataku bedac pod kroplowka i w glebokim snie. Lekarz byl przerazony tym co widzial. Myslal ze my przesadzamy w naszych relacjach. Nie mial pojecia ze te ataki tak wygladaja i tak dlugo trwaja. Fakt sunia od kilku lat miala guza na sutku. Po wielu wizytach u wetow wszyscy mowili aby tego nie ruszac bo moze to tylko przyspieszyc proces nowotworowy. W miedzyczasie sunia miala ropomacicze i bardzo ladnie z tego wyszla. Teraz mysle ze operacja ta mogla uaktywnic raka. NIestety zdawalam sobie sprawe z tego ze po tylu atakach w tak krotkim czasie sunia nie ma szans na przezycie najblizszej nocy. Z ciezkim sercem i duzymi wyrzutami sumienia podjelam tak bolesna dla mnie decyzje. I zaluje jej bardzo bo w tej chwili juz z pewnoscia walczylabym do konca.
  9. Trzymam kciuki za Twoją psinkę. Ja niestey nie miałam nawet cienia szansy uratować swojej suni ( 11 lat ). Od pierwszego ataku padaczki do jej zejścia minęło zaledwie 36 godzin. W tym czasie miała 20 ataków padaczki. Była tak wykończona, że nic do niej nie docierało. Nie jadła, nie piła, stała w koncie i czekała na następny atak. Potem juz nawet nie miała siły stać. Ratując ją miałam wyrzuty sumienia że to robie, zamiast pozwolić jej odejść. Jak ja błagałam Boga aby zabrał ją przy następnym ataku, bo wiedziałam, że nie ma już dla niej ratunku a nie chciałam brać takiej decyzji na własne sumienie. Niestety, moje prośby nie zostały wysłuchane. Do końca swoich dni będę żyła z tą świadomością, że uśmieciłam największego swojego przyjaciela. Życzę Ci abyście tą walke wygrały.
×
×
  • Create New...