Jump to content
Dogomania

volwerin2010

New members
  • Posts

    14
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by volwerin2010

  1. Guz jej znika tylko leci trochę wody nie ropy bo ropa śmierdzi. Leczę ją robiąc okłady z rumianku i maści antybakteryjną z apteki. 7 weterynarzy i siedmiu to konowały. Zupełnie jak z naszymi lekarzami. Miała robioną biopsje dwukrotnie i materiał był badany, na zapleczu klinik. Niby to jest Jad ! Od 2 miesięcy? Moja siostra ma kotkę która ma biegunki od 8 lat. Wszystkie badania miała robione kupę kasy na to poszło. I co? I nic. Żeby człowiek musiał na własną rękę jak nie sam się leczyć to zwierzaka też. Swój samochód też sam naprawiam, bo przez partacza mechanika rok temu bym zginął. Powiem tak Polska to kraj partaczy i naciągaczy pod każdym względem. U tego byłem co pisałem o nim. Dał mojej psinie inną serię zastrzyków nie poinformował o tym i pies zmarł. Wet Słodki z Bydgoszczy znany i ostatnio coraz mniej lubiany. Moja mama ma kota 8 letniego. Zaczął mieć problemy z chodzeniem aż go całkowicie sparaliżowało. 9 weterynarzy w tym Słodki robili badania prześwietlenie etc. Werdykt guz rak na kręgosłupie czyli Oponiak. Gdzieś na forum wyczytałem o przypadku podobnym, gdzie kobitka robiła 2krotnie rezonans kotu i nic nie wykazało. Dopiero specjalistyczne badanie poprzez wprowadzenie kamerki koło kręgosłupa . Wykazało dyskopatie i przesunięty krąg który naciskał na nerw. Mamy kotek po 6 miesiącach doszedł sam do siebie. Teraz co prawda chodzi chwiejnym krokiem ale chodzi ! Na jego badania wydałem 2 tysiące zł. I g..wno dały one. A leki jakie podawali weterynarze prawie do piachu go wpędziły.
  2. Te forum też jest martwe szkoda czasu.
  3. I to co jej wycieka to nie ropa tylko woda z krwią.
  4. Dostałem psa rasy Shih tzu wcisnęła mi ją siostra rok temu. To suczka 5 letnia. Od miesiąca robi jej się wrzód pod brodą na szyi z boku. Była robiona biopsja i badanie mikroskopijne wykazało że jest to jakiś jad. Dostała antybiotyki ale nie wiele pomogły wrzód zaczął rosnąć. Pojechałem do kolejnego inne weterynarza który stwierdził tak samo że że to od ugryzienia przepisał lekki które psa osłabiły i nie pomogły. Trzeci weterynarz spuścił ze wrzodu 100 ml ropy z krwią i przepisał kolejne antybiotyki. Węzeł chłonny czy ślinianka to nie jest według nich ale nie wiedzą od czego ten wrzód powstaje. Dzisiaj zauważyłem że znowu zaczął rosnąc a pies jest bardzo apatyczny. Jestem dosłownie załamany niekompetentnością konowałów. Tak samo gdy miałem 1,5 roku temu z moją suczką która umarła przez cushinga i rozległy nowotwór nie zdiagnozowany przez 5 weterynarzy. Czy istnieję w Polsce jakiś specjalista czy tylko banda konowałów?
  5. Piszę to po czasie ale ona miała wielkie guzy nowotworowe na wątrobie, śledzionie i trzustce. Obawy były żeby nie pękły i zawartość nie wylała się. Na Bełzy miała 2 razy w miesiącu USG które nic nie wykazywało? Dopiero na ostatniej wizycie młoda weterynarz z nieznanego mi powodu postanowiła zrobić jej za darmo USG. W szoku była że wszędzie są guzy nowotworowe. Jak wskazałem sutek który miała nabrzmiały to tez stwierdziła że to rak i nie myliła się. Pierwszą wizytę jaką tam miała moja mama pokazała brzuch Pimpy mojego spa i spytała się co dzieje sie z nim że jest taki napuchnięty. To wet stwierdził że pewnie zadrapał sobie gdzieś go. Miała tyle bada robionych i nic nie pokazał że ma raka? Nie oni liczyli na zysk ze sprzedaży vetorylu a obawiali sie że ja uśpimy gdy dowiemy się że ma raka dlatego to przemilczeli. A co do kliniki owego Słodkiego to tfu na niego. Na ostatniej wizycie podali jej jakieś zastrzyk po którym dostała ataku w samochodzie na parkingu przychodni. Ona tam mi konała i przyleciała pomoc weterynarza i w przychodni ja położyli w lodzie i robili masaż serca. Przyznała sie że Pimpa dostała jakiś nowy zastrzyk i dlatego tak zareagowała. Mnie przy tym nie było, bo bym łeb jej urwała że dała jej nowy lek a nawet nie spytała się o zgodę. Wieczorem w domu ponownie dostała atak i całą noc moja mam siedziała z nią. Rano już pojechała w ostatnią podróż. Opieka medyczna dla ludzi czy zwierząt w tym kraju to porażka ! To zwykli konowały i nieuki ! Nie potrafili nawet powiedzieć jaką dietę ma mieć pod czas brania Vetyrolu. Gdzie oni studia kończyli w lesie? Kto im dał dyplomy i za ile?
  6. On był w takim szoku po zrobieniu jej usg, że zadzwonił na Bełzy o co kaman? Dlaczego nic nie widzieli. Nie wiem co tam usłyszał od nich ale chyba coś nie miłego. Zwłaszcza że sam pracował u nich. Zrobił im świetną renomę ale miał widocznie dosyć i odszedł otwierając swój własny gabinet. Klientów ma tylu że szok ! To jest facet na prawdę z sercem.
  7. Po miesiącu brania ventyrolu poziom kortyzonu powinien spaść do bezpiecznego poziomu. A spadł zaledwie o 40% Zamiast zwiększyć jej dawkę nie zrobili tego. Spytałem sie dlaczego tak jest, to odpowiedział że musi minąć więcej czasu. Tak aż umarła od tego oczekiwania. Nigdy nie wydali badań jakie jej robili min krwi.
  8. Ona miała już nabrzmiały sutek podczas pierwszej wizyty. Moja mama pytała się czy to nie jest czasem rak, bo nigdy sie nie szczeniła. To baba weterynarz stwierdziła że to nic poważnego. Później miała robione kilkakrotnie usg i nigdy nie wspomnieli o raku. Że wszystko jest ok że wyniki są celujące i optymistyczne. Dopiero gdy miała ostatnią wizytę, to zrobiła jej jakaś młoda weterynarz za darmo usg i w szoku była że my nic nie wiemy że ma pełno guzów nowotworowych w jamie brzusznej. Wtedy zdecydowaliśmy pojechać do Słodkiego, jak na dole napisałem. Tak oni wiedzieli o raku ale postanowili jak najdłużej doić z kasy nie informując nas o tym. A byśmy czasem psa nie uśpili a źródełko by wyschło. Gościowi który wystawił im negatywną opinię w Google, odgrażali sie procesem sądowym. Wiem że pies i tak by mi umarł ale szokuję mnie ich bezwzględność. Ale karma wróci do każdego z nich. Oby spotkała ich taka sama opieka lekarska jaką zapewnili mojej psinie. Dzisiaj byłem w miejscu gdzie jest pochowana i znowu sie poryczałem. Słodki twierdził że gdyby ją miał z 5 miesięcy wcześniej, to by ja może wyciągnął z tego.
  9. Dzięki za wsparcie bo to była najlepsza przyjaciółka i moja jedyna. Rodzaj tego raka jest nie wyleczalny. Ale wet stwierdził że 5 miesięcy wcześniej, usunął by śledzionę od której to sie zaczęło i pies by żył. Wiem ze cushing i tak by ja zabrał. Ale z dwa lata dłużej by pożyła.
  10. Mojej suczce poziom tego spadł zaledwie o 40% I to jest dziwne że tak mało a wet nie zalecił większej dawki do samego końca. Duża część wet to zwykli rakarze, zero empatii. Skoro lekarz potrafi działać na szkodę pacjenta to dlaczego by nie miał tego robić rakarz? Przypadków umyślnego wywoływania chorób u pacjentów jest bez liku w necie. Sam jestem niedoszłą ofiarą tego I zero odpowiedzialności karnej dla tej kasty. Polecam robić badania u różnych weterynarzy nie mówić że wcześniej sie gdzieś było. Po konsultują się że sobą dając te same wyniki badań. Tak to jest klika, kruk krukowi oka nie wykole. Nie hejtuje tylko osztrzegam.
  11. Sorry że post pod postem. Ale wydaje mi się że ona już 6,7 lat temu miała podobne objawy jak przy cushinga. I te mrużenie oczu, zawsze tak robiła jak miała gorsze samopoczucie. Śmierć mojego ojca rok temu tak nie przeżywałem jak jej.
  12. Ale oni w dużej części są winni że robią jej regularnie usg. Stwierdzili guzy nowotworowe dopiero miesiąc przed jej śmiercią. Dlatego nie dali wyników badań, tylko je zatrzymali. Bo podług badania krwi i poziomu leukocytów, można było już wnioskować że ma raka. Ale oni postanowili dydać kasę do końca z jej niby leczenia. Inny weterynarz dr Słodki bardzo znany, który pracował kiedyś dla nich. stwierdził że powinni to widzieć 6 miesięcy wcześniej! Sprawę im bym wytoczył, ale jestem pewny że dokumentacja przebiegu jej choroby pewnie już dawno została zniszczona. Za późno w Google przeczytałem o nich opinię. Wiem że i tak by z tego nie wyszła, ale chodzi o sam fakt. Może dłużej by pożyła. 13 lat temu jak mi ją kobita przyniosła z ogłoszenia do domu. To już miałem ta myśl, jak będę przeżywał jej śmierć. Odeszła bez bólu, ciężko mi jak cholera. Nawet moja mama płaczę ciągle. Połowę emerytury oddawała na jej leczenia, bo ja nie miałem skąd.
  13. Moja kochana suczka dostała to we wrześniu ubiegłego roku. Miała podawany ventoryl i jakiś badziewny lek na osłonę wątroby. Który nie ochraniał wątroby wcale. Wywiązał się z tego po 5 miesiącach, nowotwór wątroby z przerzutami na śledzionę a nawet na sutek. Dowiedziałem się o tym w styczniu od weterynarza który robił jej ponownie usg. Pojechałem do innej kliniki i tam dowiedziałem się, żeby tak 5 miesięcy wcześniej zdiagnozowali raka, to by była szansa na jej uratowanie. Partactwo kliniki na Bełzy w Bydgoszczy woła o pomstę do nieba. To była najdroższa mi istota i dzisiaj musiałem ją uśpić. Widać było że cierpi i dostaję ataków spazmu. Była całkowicie kontaktowa ale na spacer musiałem nosić ją po schodach na rękach. W nocy miała cały czas te dziwne ataki. Weterynarz w rozmowie telefonicznej stwierdził że to wątroba zatruwa cały organizm i ze bardzo ona cierpi. Od 40 minut już jej niema. Serce mi pęka ryczę jak baba.
×
×
  • Create New...