Jump to content
Dogomania

klaragniezno

Members
  • Posts

    72
  • Joined

  • Last visited

klaragniezno's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

11

Reputation

  1. Nie będzie dobrych wieści. Dziś Ricksonik odszedł. Wszystkiego dobrego dla Was i Waszych psiaków. Trzymajcie się.
  2. Dziękuję za ciepłe myśli i kciuki. Niestety Rickson ma coraz mniej szans. Nieustające krwawienie pozbawia go sił. Lekarze bardzo się starają i poświęcają mu dużo czasu i uwagi, a on sam jest niesamowicie silny. Jutro kolejna konsultacja. Mamy szczęście, że w Gnieźnie są tak dobrzy lekarze.
  3. Poszłam wcześniej bo zachowanie Ricksona zmieniło się. Po krótkim czasie doszło krwawienie. Niestety rak się albo rozrasta albo jest kolejny przerzut (twór jest w pęcherzu, stąd podejrzenie, że urósł przenikając cienką ściankę pęcherza). Przez to doszły problemy z moczem (posikiwanie) i częściej oddaje mocz; niestety nadal z krwią do której doszły 'grudy', które wyglądają jak kawałki surowej wątroby (wydala je nawet przez sen). Leków sporo, pięć podań w ciągu dnia.
  4. Eve, to cieszy, że u Was tak dobrze i oby tak dalej :) Trzymam kciuki za wyniki krwi i USG. My tych terminów (wyznaczonych po operacji) nie doczekaliśmy, wszystko było przyspieszone i badanie krwi i USG :( Niestety jest przerzut. Teraz doszło jeszcze krwawienie (guz jest na prostacie i stąd krwawienie, choć podejrzenie też było, że nerki siadły. Na szczęście z nerkami OK). Walczymy, choć przy końskich dawkach wszelkich leków (w tym jeszcze zastrzyki) krwawienie nie ustaje. Doszła anemia. Trzustka nie zdążyła się zregenerować, chociaż wyniki są znacznie lepsze, a przerzut zdrowienie utrudnia. Ricksonik nie przybiera na wadze. Jak na jego stan jest dość pogodny, ale sił na dłuższe spacery brak. Organizm mocno osłabiony, ale nie ma żadnych objawów, które wskazywałyby na to, że odczuwa ból. Walczymy, dopóki on walczy, dopóki jest światełko w tunelu, dopóki nie cierpi .... Trzymajcie kciuki, żeby raczysko pokonać. Guz jest mały ale miesza okrótnie w osłabionym organiźmie mego przyjaciela. Trzymajcie się.
  5. Przyznam, że podchodzę ostrożnie do wszelkiego leczenia raka, czy to ludowego, naturalnego, farmakologicznego, ... Temat rzeka. A co u nas? Jest źle. Walczymy. Walczymy z choróbskiem, z czasem, z wyrzutami sumienia, .... Trzymajcie się. Muszę się pozbierać po dzisiejszej wizycie.
  6. O, dziękuję za podpowiedź. Poszukam, bo w tym się męczy. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że bez jakichkolwiek zabezpieczeń rozwali sobie ranę (która i tak jest lekko naruszona :( ) A kapsaicynę robi się samemu, z papryczek chili. Zdania, co do kuracji, są podzielone. Stosuje się ją u ludzi i zwierząt. My na razie czekamy aż wszystko ładnie się zagoi.
  7. Eve, to cieszy. Zazdroszczę tego etapu. Boli mnie stan mego psa i do tego ten 'klosz' ... Czy polecano Wam kapsaicynę jako naturalną chemioterapię?
  8. No właśnie, nasz miał tak samo z jedzeniem i piciem z miski. Teraz czasem sam podejdzie do miski, ale głównie wszystko mu podajemy. Coraz więcej chodzi. Od dziś niestety 'klosz' i przemywanie jednej rany (trochę ją rozlizał). Niesamowite, jak zmieniła mu się sierść (na plus) od operacji. Chciałbym aby dwa tygodnie minęły bezproblemowo i szybciej ;) Eve, jak Twój pies?
  9. Niedawno wróciliśmy z 'wyskoku na siusiu'. Zaskoczył mnie swoją sprawnością. W domu wypoczywa; nie rusza się z legowiska, a wodę mu podajemy. Jutro ma kontrolę. Podczas operacji usunęli mu też śledzionę, ale trzustka wyglądała lepiej niż wskazywały wyniki. Eve1804, muszę poszperać i doczytać o Twoim psiaku. Buziaki dla Waszych czworonogów. Pozdrawiam
  10. Raczysko wyłuszczone, kastracja zrobiona. Czekamy na wybudzenie. Ricksoniku, WALCZ!
  11. Dziękuję za ciepłe słowa. Operacja trwa. Niestety raczyska nie da się usunąć. Jest połączony ze śledzioną, trzustką, nerką, aortą i jest blisko kręgosłupa czy tak jakoś (weterynarz dzwonił w trakcie operacji, do tego moje skołowanie ...). Paskud jest ogromny, ma 18 cm! Próbują go wyłuskać (jeśli nie pokręciłam nazwy). Szansa na dalsze godne życie jest. Kiedy usypiał, powiedziałam mu "do zobaczenia". Nie wiem jak doszłam do domu. Dłoń, w której ściskałam smycz, była biała. Legowisko specjalnie przygotowane, by było mu wygodnie po operacji. Czekam. Serce wali jak oszalałe.
  12. Witam. Mój przyjaciel wkrótce skończy 10,5 roku (boser).Cały czas było dobrze (nie licząc alergii pokarmowej). Później pojawił się nadziąślak, który na szczęście nie naprzykrzał się. Niedawno, przy rutynowych badaniach, wyszło, że psiak ma dwa nowotwory i chorą trzustkę. Od tego momentu wszystko potoczyo się szybko, nawet nadziąślak się rozrósł. Zaczęliśmy od ratowania trzustki i na początku nawet troszkę wyniki poprawiły się. Niestety po kolejnej dawce antybiotyków wyniki są dużo gorsze, niż na początku leczenia, a nowotwory przez ten czas rozrosły się. Trzustka nie reaguje na leki. Nowotworów (jeden jest w okolicy śledziony, drugi w jądrach) nie da się leczyć sterydami, bo pies nie dożyje końca kuracji. Operacja jest ogromnym ryzykiem, pomimo zastosowania narkozy wziewnej. Sama operacja jest wielką niewiadomą, bo nie wiemy co dokładnie lekarz zastanie w środku. Jest szansa, że operacja się powiedzie, a pies przeżyje jeszcze kilka miesięcy w zdrowiu. Jednak może być też i tak, że w środku są zrosty, albo, że trzustka już jest w bardzo złym stanie i to nie przez sąsiadujący nowotwór. Boję się, że pies zejdzie podczas operacji. Ale boję się też tego, że nie wykorzystam jedynej szansy, która może mu dać jeszcze kilka miesięcy życia. Operacja w piątek.
  13. Będzie operacja. W piątek moje serce zatrzyma się na godzinę (tyle ma trwać operacja). Boję się, ale nie mogę bezczynnie patrzeć jak umiera. Zaciśnijcie proszę kciuki dla Ricksonika.
  14. Boksery to cudowne psy (to tak w skrócie, bo pisać o czworonożnych przyjacielach można długo), ale mają jedną wadę - żyją za krótko. Mój przyjaciel wkrótce skończy 10,5 roku. Cały czas było OK (można by rzec), nielicząc nadziąślaka, który na szczęście nie naprzykrzał się. Przy rutynowych badaniach wyszło, że psiak ma dwa nowotwory i chorą trzustkę. Od tego momentu wszystko potoczyo się szybko, nawet nadziąślak się rozrósł. Zaczęliśmy od ratowania trzustki i na początku nawet troszkę wyniki poprawiły się. Niestety po kolejnej dawce antybiotyków wyniki są dużo gorsze, niż na początku leczenia, a nowotwory rozrosły się. Wczoraj stanęłam na rozdrożu, wylałam tony łez, przeczytałam sporo materiałów, długo rozmawiałam z mężem, weterynarzem i przyjaciółmi. Do wieczora musimy podjąć decyzję. Trzustka nie reaguje na leki. Nowotwory (jeden jest w okolicy śledziony, drugi w jądrach) nie da się leczyć sterydami, bo pies nie dożyje końca kuracji. Operacja jest ogromnym ryzykiem, pomimo zastosowania narkozy wziewnej. Sama operacja jest wielką niewiadomą, bo nie wiemy co lekarz zastanie w środku. Jest szansa, że operacja się powiedzie, a pies przeżyje jeszcze kilka miesięcy w zdrowiu. Jednak może być też i tak, że w środku są zrosty, albo, że trzustka już jest w bardzo złym stanie i to nie przez sąsiadujący nowotwór (wtedy jego ostatnie dni będą pełne bólu i strachu). Boję się, że pies zejdzie podczas operacji. Boję się, jak zareaguje na to, że zostanie przed zabiegiem i tuż po, sam. Boję się, że w środku jest tak źle, że ostatnie swoje dni, spędzi leżąc i robiąc pod siebie. Boję się, że nie wykorzystam szansy, którą być może ma przed sobą. Chciałabym wiedzieć co robić, co będzie dla niego najlepsze i dla nas. Może lepiej spędzić te ostatnie tygodnie z nim tak jak co dzień, bawiąc się i spacerując jak zawsze. Życie w nim gaśnie, a mi serce pęka. Zegar tyka. Buziaki dla Waszych Bokserów i wszelkich innych zwierzęcych przyjaciół. Pozdrawiam.
×
×
  • Create New...