Cześć, od dłuższego czasu czytałem ten wątek, jednak dopiero dziś postanowiłem napisać. Bo Cushinga chyba da się pokonać. U naszej około 6 letniej boksiołki Bambi Cushing został zdiagnozowany na początku roku.
Na razie udało się go okiełznać. Od naszej zaprzyjaźnionej doktorki dostaliśmy propozycję dwóch rodzajów leczenia - Vetorylem i Lysodrenem (mitotan), zresztą tu też o tym pisano. Nasza vetka preferowała ten drugi. Po około 1,5 miesięcznych poszukiwaniach udało nam się go ściągnąć z Węgier, niestety trzeba było kupić całe opakowanie, a lek jest cholernie drogi (3tys bez kilku złotych kosztował), ale czego się nie robi dla ukochanego przyjaciela. Bambi brała 3 tabletki dziennie przez około tydzień. Na razie już prawie dwa miesiące bez leków. Objawy Cushinga ustąpiły. Choć była obawa, że przesadziliśmy w drugą stronę, bo przez chwilę zupełnie straciła apetyt i bardzo mało piła. Ale to było przejściowe, trwało ze 3-4 dni. Potem już było OK. Dziś miała pobieraną krew na test cushingowy. Wyników jeszcze nie ma ale doktorka jest dobrej myśli.
Jak to wygląda dziś? Skończyło się rzucanie na jedzenie, zdarza się nawet, że nie dojada wszystkiego - kiedyś ciągle by jadła. Picie wody spadło z 3-4l na dobę do około 0,7-1L. Jak wychodziliśmy do pracy i zostawała w domu na 7-8h zdarzało jej się nasikać. Teraz bez żadnych problemów wytrzymuje. Odstawiliśmy zupełnie Propalin, bo mała popuszczała mocz w czasie snu. Teraz jesteśmy w trakcie zmniejszania Eutyroxu (początkowo leczyliśmy ją na tarczycę, o Cushingu nikt nie myślał, dopiero jak zwapnienia się pojawiły to dało do myślenia). Doktorka jest dobrej myśli i ma nadzieję, że i Eutyrox uda się odstawić, bo starszliwie niski poziom hormonu tarczycy to mogło być pokłosie Cushinga. No i w końcu zaczęła małej odrastać sierść na łapach (miała zupełnie łyse), na głowie - bo skronie i skóra na czole tez praktycznie łyse były. Na grzbiecie, gdzie wyłysiała bo zbierały się grudki wapnia też zaczyna odrastać sierść. Na zwapnienia stosowaliśmy jakiś specjalny DMSO żel (vety chyba będą wiedzieć o co chodzi jakby ktoś pytał) i praktycznie wszystko się wykruszyło, choć zdarzało się, że po odpadnięciu grudek skóra podkrwawiała, ale nie sprawiało to bólu, bo nie była w ogóle zainteresowana grzbietem. Wyraźnie też poprawił się jej nastrój, oczka zrobiły się żywsze, zaczyna na spacerach podbiegać (choć tu też jest problem, bo po rezonansie ma zdiagnozowany ucisk na odcinku lędźwiowo/krzyżowym i musimy ograniczać jej ruch - ma zakaz skakania i chodzenia po schodach). Oby tak dalej, cushing chyba okiełznany :)
Zostało nam sporo tabletek. Zostawiamy sobie 20szt gdyby trzeba było jakieś dawki przypominające dać, ale jak ktoś szuka to wrzuciłem ogłoszenie do wątku z lekarstwami.