Jump to content
Dogomania

tangerine74

Members
  • Posts

    181
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by tangerine74

  1. A ja porozmawiałam o trymowaniu ze znajomą, właścicielką suni wystawowej sznaucerka mini, i nastepnego dnia dostałam od niej pełną instrukcję trymowania z małym pokazem oraz pożyczony trymerek. W związku z tym weekend z trymerem w ręku przede mną. Zobaczymy jak mi to pójdzie. Trochę mi żal miękkiego futerka Gimlego, bo jest dzięki temu jeszcze bardziej przytulny, ale zaczyna się ono mocno falować i wolę już teraz zapobiegać, niż później doprowadzać zniszczoną sierść do porządku. Trzymajcie kciuki za moje początki trymerskie.
  2. Przebrnęłam przez wątek od początku... ufff... :D Zdjęcia przed i po są fantastyczne :multi: Mój Gimli to 2 letni sznaucer mini, który nigdy nie był trymowany. Znam już Wasze poglądy na temat trymowania, więc nie musimy do tego wracać. Bardzo dziękuję za ich wyrażenie i uświadomienie mi problemu. Niestety od żadnego fryzjera nie usłyszałam dotąd tyle, ile doczytałam tutaj. Gimli ma nadal piękną gęstą czarną okrywę, ale zaczyna się ona wyraźnie falować. W związku z tym na pewno zmienię szampom z "ogólnego" na "szorściuchowy" i zaczynam rozglądać się za fryzjerem, z którym rozważę trymowanie Gimlego. Widziałam już w Bydgoszczy sznaucery "wytrymowane" z powydzieranymi łysymi plackami :( oraz zwyczajnie ostrzyżone pod pozorem trymowania :( Mam kłopot ze znalezieniem fryzjera z prawdziwego zdarzenia. Pomocy!!! Może znacie kogoś w swoim fryzjerskim fachu w Bydgoszczy, z kim mogłabym omówić sprawę?
  3. Ha, czyli jednak nie doczytałam dobrze wątku ;) Ale cieszę się, że Kazio juz ma dom i że zdrowieje :D Oczywiście przeglądam inne psiaki i zaraz zajrzę w baner Kasie. Jeśli chodzi o dogadanie się ze staruszkiem ONkiem to sie nim nie martwię. ON tylko "strasznie" wygląda, ale mądre z niego psisko i dogaduje się dobrze z innymi. Mnie bardziej martwi ów jamnik, który czasem przyjeżdża z domu do pracy z kuzynem. Red jest szalony i jeśli jemu nie uda sie dogadać z nowym psem to może być jatka :( Na szczęście Red nie musi jeździć "do pracy", bywa tam raz na tydzień-dwa i może być "zamknięty" w budynku. Kuzyn bedzie wówczas musiał zadbać o to, żeby uniknąć starcia. Ze względu na charakter Reda ma już w tym wprawę, czyli ogólnie widzę to pozytywnie. Sprawę kojca przedyskutuję z kuzynem - obiecuję. A z tego co wiem łańcuch jest baaaaaaaardzo długi ;) Inaczej pies nie byłby dla złodzieja dobrym straszakiem (oto Polska właśnie). Jesli wpadnie Wam w oko taki duży psi stróż to podrzućcie linka (może na PW, żeby Kaziowego wątku nie zaśmiecać). Im bliżej Bydgoszczy i im młodszy - tym łatwiej będzie z transportem i zaaklimatyzowaniem psiaka w nowym miejscu. A ja szukam dalej :) Co do pseudohodowli, to mam już wyrobione zdanie - szkoda słów. Dodatkowo napatrzyłam się ostatnio na psią szczenięcą biedę na Zakopiańskich Krupówkach... psiaki piękne i puchate... a jak dotkniesz, to sprawdzasz czy właśnie nie przebiłaś takiemu palcem skóry na żebrach sterczących potwornie... w uszach świerzb... brzuszki zarobaczone... a "hodowca" radośnie zalany wmawia jaki to będzie mały/duży/stróżujący/kanapowiec* (*niepotrzbne skreślić) i wyciąga ręce po 200-800 zł. Nawet nie wiem jakim słowem to podsumować... Katastrofa to za mało, paranoja nie oddaje grozy sytuacji... ;(
  4. Mój kuzyn poszukuje psa-stróża. Zależy mu na dużych gabarytach psa, więc tutaj Kaziu nadawałby się doskonale. Do zaoferowania Kaziowi (lub innemu dużemu psisku) ma: -duże podwórze z wycieploną budą, -towarzystwo 12 letniego ONka, po którym czas już przejąć obowiązki pilnowania hurtowni-sklepu z materiałami budowlanymi, -czasami towarzystwo 9 letniego jamnika - dość ostrego i bardzo pewnego siebie, -codzienne towarzystwo ludzi przez ok. 9 godzin: w tym czasie pies byłby na uwięzi, bo brama jest otwarta, a ulica w pobliżu, -przez resztę doby cały teren posesji. Co myslicie o tej propozycji? Jakie są szanse dostarczenia Kazia w okolice Bydgoszczy? Zachęcać kuzyna do przygarnięcia Kazia czy wymaga on lepszych warunków? Na razie udało mi sie wybić kuzynowi z głowy kupienie owczarka z rozmnażarni... Próbował już przygarnąć psa ze schroniska, ale usłyszał, że "nie dostanie psa na zmarnowanie do budy" :( Zdaję sobie sprawę, że nie są to "domowe poduchy i wielka miłość", ale chyba nie jest to zła oferta w porównaniu ze schronem?
  5. Wrzaskun ;) dalej się drze, śpiewa, tańczy, recytuje ;) Po ciemku wieczorami problem szczekania na inne psy znów się nasila :( Pisałam o tym na yahoo - walczymy z tym problemem na poważnie. Pisałam tam też o grzybicy w łapce i uchu Gimlego :( i o sucesikach szkoleniowych (nie ciągnięcie na smyczy, przywołanie, patrz, kulaj się) :D Bardzo Cie tu pełno :D i ja tez powoli zaczynam się tu panoszyć ;) Dorota.
  6. Łoooo, matko pojedyncza ;) Wiem, że mi łatwo mówić, bo mam małego psa (sznaucerek mini), ale ja również nie wyobrażam sobie oduczania czegokolwiek biciem. Gimli wykonuje ruchy kopulacyjne tylko w jednym przypadku: gdy jest wytęskniony i nie radzi sobie z emocjami. Zdarza się to po dłuższej nieobecności mojej i męża jednocześnie, czyli po 5 dniach pod opieką kogo innego. Problem znika po 2 dniach spędzonych z nami, w naszym domu, czyli gdy psiak sie ustabilizuje emocjonalnie. Względem innych psów Gimli nie miewa takich zapędów. Nawet jeśli "wchodzi" na psa, to nie "kopuluje", a najczęściej po prostu zakłada łapki na pysk, żeby przyjaźnie wylizać uszy :D Na co dzień mam kontakt z drugim sznaucerkiem Frodem, rówieśnikiem Gimlego. Frodo jest zupełnie inny - ma niezniszczalny "instynkt gwałciciela". Wspina się i "kopuluje" na wszystkim i wszystkich. Nie robi mu różnicy czy to zabawka, poduszka, łydka pani, pies, suczka, itp. Byłam świadkiem sytuacji, w której Frodo wspiął sie na 3 miesięczna buldożkę i tak mocno trzymał łapkami, ze jego pan podniósł go razem z buldożką <lol2> Właściciele Froda poradzili sobie z problemem następująco: - nie pozwalali wspinac się na ludzi, czyli po prostu odsuwali psiaka i zajmowali go czymś innym (rzut zabawką lub smakołykiem) - zapewnili mu zabawki, na których w domu mógł rozładowywać tą potrzebę, - w odpowiednim wieku pozwolili mu pokryć suczkę (bardzo dyskusyjne, moim zdaniem, ale pomogło rozładować psiaka), - pozwolili psu spać w ich łóżku, czyli zaspokoili jego potrzebę bliskości. Frodo nadal ma poduchy "do gwałcenia" w domu i juz na stałe sypia z właścicielami, a problem w zasadzie zniknął. Trudno ocenić jednoznacznie czy po prostu wyrósł z okresu "popędu nastolatka", czy się wyciszył, czy problem leżał w psich tęsknotach. Teraz inne psy po prostu mu na to nie pozwalają (licencja szczeniaka juz dawno mu sie skończyła), a ludzie "zaproponowali" rozładowanie napięcia i problemu już prawie nie ma. Myslę, że u Froda problem był tak nasilony również ze względu na to, że psiak o ogromnym temperamencie miał mało ruchu. Podsumowując: TAK, dawać zabawki "na gwałt" ;) TAK, przytulać psa i rozpieszczać dotykiem, TAK, zapewnić ruch, TAK, delikatnie przekierowywać "kopulowanie" na zabawę (rzut zabawką, gonitwa, szarpanie sznurkiem) ZAMIAST karcenia. Takie postępowanie u nas przyniosło szybkie i trwałe efekty. Tangerine
  7. U nas też 1 żółtko w tygodniu (psiak ma 7 kg) w ciągu 1,5 miesięca zmieniło sierść na cudnie błyszczącą.
  8. Potwierdzam na postawie naszych domowych doświadczeń: niejadkom dobrze robi podgrzany posiłek - nawet w formie suchej karmy zalanej wrzątkiem i odstawionej do ostygnięcia. Jest bardziej aromatyczny, na co psy nie potrafią byc obojetne. Oczywiście temperatura posiłku nie może parzyć psiego pyszczka. Stosuję tez ciepły posiłek, gdy wracamy z długiego spaceru, na którym dopadł nas deszcz albo w bardzo mroźne dni - jako profilaktykę przeziębień. Tangerine i Gimli PS. Marto i Wiko ! ściskamy Was serdecznie
  9. Witajcie :) To mój zupełnie pierwszy post na dogomanii, więc najpierw się przedstawię. Mam ciut ponad 30 latek i od 1,5 roku pierwszego w moim życiu psa. Do jego wychowywania podchodzę aż nadto poważnie i niewątpliwie mam tendencje do rozpieszczania go i nadmiernego troszczenia się o niego. Gimli, sznaucerek mini, maści czarno-srebrnej, ma 1 rok i 8 miesięcy i JEST NIEJADKIEM. Walczę z problemem odmawiania jedzenia od 8 tygodnia życia Gimlego. I jedno juz wiem na pewno: Gimli tak ma. Stąd sądzę, że Cerber tez moze po prostu tak mieć. Gimli potrafi nagle zacząć odmawiać jedzenia i nie jeść przez 2-3 doby. Oczywiście niepokoją mnie te momenty i dlatego wypracowałam sobie metody zachęcajace Gimlego do jedzenia. Po pierwsze: miska stoi w porze posiłku maksymalnie 20 minut, jeśli Gimli podchodzi do niej i odchodzi, to po 3 odejsciach ją zabieram. Po drugie: mam zawsze 2 rodzaje karmy (najlepiej u niego sprawdza się zestaw Eukanuba zwykła, czyli na bazie drobiu i Purina z łososiem); staram się mu je podawać na zmianę, ale tak, żeby nie wyrobić schematu, który pies zna, np. 2 posiłki Eukanuga, 3 Purina, 1 eukanuba, 2 Purina itd. Po trzecie: Gimli o wiele chętniej je karmę lekko zwilżoną ciepłą wodą - wtedy jest ona bardziej aromatyczna i "ciasteczkowata". Po czwarte: do karmy dodaję jakiś pyszny drobiazd: żółty serek, twaróg, łyżkę jogurtu, odrobinę gotowanej rozdrobnionej ryby, bo te rzeczy Gimli uznaje za smakołyk. Po piąte: w sytuacji, gdy Gimli już mocno schudł i stracił 1/5 masy ciała i odporność na choroby (często sie przeziebiał) podawałam mu Scanomune - preparat wzmacniajacy odporność, którego ubocznym efektem działania jest wzmozenie apetytu; teraz ze zwględu na zbliżające się przesilenie jesienne, też podaję ten preparat i już po 3 dniach widzę znaczną poprawę apetytu (jako efekt uboczny). Zastosowanie tego wszystkiego jednocześnie u nas przyniosło sukces: Gimli teraz odmawia jednego posiłku w tygodniu (1 na 14). Przytył do wagi, która jest dla niego dobra, chociaż w towarzystwie swych pobratymców uchodzi za szczuplaka. Ale za to biega, jak żaden inny znany mi sznaucerek mini i ma dużo bardziej sportową sylwetkę, a weterynarz bardzo chwali jego linię ;) Żeby ten weterynarz wiedział, ile mnie utrzymanie tej linii kosztowało nerwów ;) Moim zdaniem musisz przełamać w sobie problem troski o jego głód. Dla mnie to było bardzo trudne, ale gdy przestałam się mocno przejmować i zabiegać o to, żeby Gimli jadł, on zaczał być mniej grymaśny nad miską. No a kwestia urozmaicenia mu jedzenia wyszła później jakoś sama i ustabilizowała sytuację. Skoro weterynarz potwierdza, że cerber jest zdrowy, przyjmij do wiadomości pewniaki :D : 1.Cerber się nie zagłodzi, najwyżej zrobi sobie kolejną głodówkę. 2.Głodny pies jest chętniejszy do współpracy z człowiekiem - możesz to wykozystać na przykład przy nauce najprostszych psich zachowań, na których Ci zależy. Trzymam kciuki, za kolejne zjadane posiłki. Tangerine
×
×
  • Create New...