Jump to content
Dogomania

BoguśB

New members
  • Posts

    30
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by BoguśB

  1. Taki był całe życie jak na tym zdjęciu!!!! Zawsze uśmiechnięty. Nawet jak kogoś chapnął to również się uśmiechał. Przed chwilą niechcący nadepnąłem na jego zabwkę. Taką świnkę chrumczącą i łzy same płyną do oczu. Strasznie mi go brakuje. Nigdy nie sądziłem, że mnie tak trafi, że tak się załamię po śmierci Benka. Dwa lata temu zmarł mi ojciec. Palił namiętnie 40 lat po 40 papierosów dziennie , tak więc rak płuc go dopadł. Dlatego próbowałem sobie to jakoś wytłumaczyć. Dwa miesiące po nim odszedł jego ukochany pies i do tego dokładnie takiego samego dnia czyli 22 tylko dwa miesiące później. Miał 13 lat i był chory. Po śmierci ojca w ogóle podupadł na zdrowiu. Do tego zmarł mi na rękach. Pamiętam jak leżał na boku, było już z nim bardzo źle i nagle podniósł ogon i głowę i po chwili tak powoli zaczął ogon i głowa opadać. Straszny widok. Ale jakoś też starałem się to zrozumieć. Że był bardzo chory, miał 13 lat i był dużym psem i że tęsknota za ojcem już go totalnie dobiła. Weterynarz po śmierci stwierdził, że i tak się dziwi, żę tak długo żył bo po sekcji powiedział że w środku byla masakra. Ale zrozumieć dlaczego mój Benek odszedł nie potrafię. Że tego guza się przeoczyło nie mogę sobie wybaczyć. Około dwa lata temu też się potwornie rozchorował. Nie chciał jeść, pić, chodzić na spacery. Trwało to około miesiąca. Jeździliśmy z nim wszędzie. Do Wrocławia do kliniki gdzie mu kompleksówkę zrobili i nikt za bardzo nie wiedział co mu jest. Nawet do jakiegoś kręgarza pod Wrocław pojechaliśmy bo stwierdziliśmy, że może go kręgosłup boli. Ale jak go zaczął naciągać i wykręcać mu kark to zwariowałem i myślałem że mu chce głowę wyrwać. Szybciutko się zawinęliśmy do domu. Wreszcie skończyło się na sterydach po których zaczął fruwać i byliśmy szczęśliwi. Ale k....wa mać, że przez ten ostatni okres nikt z nas nie wpadł na to aby znów mu zrobić kompleksowe badania wybaczyć sobie nie mogę. Tylko, że nie dawał żadnych oznak. Nie raz chodził jakiś osowiały ale po chwili latał i japał i dlatego uśpiła się nasza czujność. Przepraszam Cię Przyjacielu!!!! Wybacz!!!!!
  2. W środę minęły dwa tygodnie od jego odejścia. A od poniedziałku siedzę w domu na urlopie zaległym bo w pracy nie mógłbym się na niczym skupić. Lecz siedząc w domu jeszcze bardziej wariuje. Przeglądam wszystkie zdjęcia z przeszłości. Segreguję latami i stwierdzam, że miał nieprzeciętne życie. Staraliśmy się mu wszystko zapewnić. Mógł wszystko. Spać w łóżku, japać całymi dniami przez okno bo ktoś szedł, stał bądź tylko on coś usłyszał. Gryźć rurę z odkurzacza bo go denerwowała, japać na suszarkę do włosów, drzeć pysk jak usłyszał dzwonek do drzwi w telewizorze, który mu przypominał stary (oczywiście rozmontowany aby nie denerwować), awanturować się do kosiarki do trawy bo coś też było z nią nie tak. Oczywiście próbował ją również pogryźć. Kopać dziur na działce nie wolno było bo tylko dzwoniły mu zęby jak próbował przegryźć szpadel w miejscu oczywiście metalowym Nawet teścia ostatnio ugryzł w kolano. Bo nie zapukał jak wszedł. Później dla pogodzenia przyniósł mu zabawkę aby nie robił afery tylko się z nim bawił. Gdy chciałeś się zbliżyć do żony bardziej niż na pogaduchy to musiał wędrować do garderoby bo również mogłeś być chapnięty. Ale w domu był kochany. Chciał całe życie się tylko bawić, tulić, latać i pomimo tego, że był małym 10 kg psem to serce miał olbrzymie.... Ciężko
  3. 24 stycznia odszedł mój ukochany przyjaciel. Miał na imię Benek, był cudownym kundelkiem. Cały czas o nim myślę. Okazało się, że miał jakiegoś guza w środku który nagle pękł i wywołał krwotok wewnętrzny. Po kilku godzinach od diagnozy leżał na stole operacyjnym. Wycieli mu guza, zatamowali krew i piesek się wybudził. Patrzył na nas gdy leżał na boku i gdy prosiłem czy można z nim zostać na noc w klinice weterynaryjnej to się nie zgodzono. Bo Nie. Pojechaliśmy do domu. Żona była dobrej myśli bo się wybudził. Ja natomiast czułem, że jest coś nie tak. Wiedziałem że nigdy nie zostawał w obcym towarzystwie i na pewno będzie się strasznie czuł. Po godzinie dostaliśmy telefon, że zmarł. Nie mogę sobie do tej pory wybaczyć, że z nim nie zostałem, że nie naciskałem bardziej na zostanie. Wydaje mi się, że pękło mu serce z żalu, że został sam. Weterynarze twierdzą, że po prostu umarł a mi się wydaje że tak gadają ale nie znali mojego psa. Nie wiedzieli, że on zawsze był z nami. W swoim 11 letnim życiu akceptował tylko kilka osób a resztę albo gryz w nogawki albo obszczekiwał. Był nieprzeciętnym wariatem ale był tak strasznie kochany, że jest to nie do opisania. Kilka lat temu znaleźliśmy małą suczkę w lesie i gdy ją przyprowadziliśmy do domu to od razu ją zaakceptował. Była schorowana a on jej przynosił swoje zabawki, tulił ją i przez kolejne lata byli nierozerwalną parą. On by wszystkich zagryzł, ona wszystkich by zalizała. On nienawidził wszystkich ludzi, psów, kotów nawet drzewa go denerwowały gdy szumiały ona za to kochała wszystkich. Taka Para. Teraz jest tak cholernie cicho w domu, że nie można wytrzymać. W dzień śmierci jeszcze latał rano po dworze jeszcze japał przez oko na ludzi a późnym wieczorem już go nie było. Cholernie Niesprawiedliwe. Nigdy sobie nie wybaczę, że wcześniej nie wykryłem mu tego guza i tego że z nim nie zostałem bo zawsze będę miał, żal że został sam gdy najbardziej mnie potrzebował. Nigdy również nie wybaczę tego, że nie pozwolono mi z nim zostać. Ktoś może powiedzieć, że serce nie stanie z żalu ale ja uważam inaczej. Cóż. Żegnaj stary przyjacielu. Mam nadzieję, że tam po tamtej stronie spotkamy się jeszcze abym mógł cię przytulić i chodzić na wieczne spacery. Benio byłeś naszym misiem malutkim. Pa. Żegnaj. Boguś
  4. 24 stycznia odszedł mój ukochany przyjaciel. Miał na imię Benek, był cudownym kundelkiem. Cały czas o nim myślę. Okazało się, że miał jakiegoś guza w środku który nagle pękł i wywołał krwotok wewnętrzny. Po kilku godzinach od diagnozy leżał na stole operacyjnym. Wycieli mu guza, zatamowali krew i piesek się wybudził. Patrzył na nas gdy leżał na boku i gdy prosiłem czy można z nim zostać na noc w klinice weterynaryjnej to się nie zgodzono. Bo Nie. Pojechaliśmy do domu. Żona była dobrej myśli bo się wybudził. Ja natomiast czułem, że jest coś nie tak. Wiedziałem że nigdy nie zostawał w obcym towarzystwie i na pewno będzie się strasznie czuł. Po godzinie dostaliśmy telefon, że zmarł. Nie mogę sobie do tej pory wybaczyć, że z nim nie zostałem, że nie naciskałem bardziej na zostanie. Wydaje mi się, że pękło mu serce z żalu, że został sam. Weterynarze twierdzą, że po prostu umarł a mi się wydaje że tak gadają ale nie znali mojego psa. Nie wiedzieli, że on zawsze był z nami. W swoim 11 letnim życiu akceptował tylko kilka osób a resztę albo gryz w nogawki albo obszczekiwał. Był nieprzeciętnym wariatem ale był tak strasznie kochany, że jest to nie do opisania. Kilka lat temu znaleźliśmy małą suczkę w lesie i gdy ją przyprowadziliśmy do domu to od razu ją zaakceptował. Była schorowana a on jej przynosił swoje zabawki, tulił ją i przez kolejne lata byli nierozerwalną parą. On by wszystkich zagryzł, ona wszystkich by zalizała. On nienawidził wszystkich ludzi, psów, kotów nawet drzewa go denerwowały gdy szumiały ona za to kochała wszystkich. Taka Para. Teraz jest tak cholernie cicho w domu, że nie można wytrzymać. W dzień śmierci jeszcze latał rano po dworze jeszcze japał przez oko na ludzi a późnym wieczorem już go nie było. Cholernie Niesprawiedliwe. Nigdy sobie nie wybaczę, że wcześniej nie wykryłem mu tego guza i tego że z nim nie zostałem bo zawsze będę miał, żal że został sam gdy najbardziej mnie potrzebował. Nigdy również nie wybaczę tego, że nie pozwolono mi z nim zostać. Ktoś może powiedzieć, że serce nie stanie z żalu ale ja uważam inaczej. Cóż. Żegnaj stary przyjacielu. Mam nadzieję, że tam po tamtej stronie spotkamy się jeszcze abym mógł cię przytulić i chodzić na wieczne spacery. Benio byłeś naszym misiem malutkim. Pa. Żegnaj. Boguś
×
×
  • Create New...