Jump to content
Dogomania

docha1

Members
  • Posts

    63
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by docha1

  1. Drugi dzień leżę w łóżku. Paskudna grypa albo coś w tym stylu, a psiaki nudzą się. Wychodzą tylko na ogród, tj. same wybiegają i wracają. Dyzio chyba coś chce, nie wiem ale wypuściłam je na podwórko. W przedpokoju ryczy znowu kot, no nie wyleżę się w spokoju ;)
  2. Już potwierdziłam. W ciągu tygodnia nie sprawdzałam konta. Mam spowolniony dostęp internetowy. tzn. wolno chodzi. Bardzo dziękuję Bogusiu za pieniążki wpłynęły 26.09.2016 na konto Dyzia, w kwocie 237,00 zł i to w zupełności pokryje zabieg kastracji. Zabieg jest wstępnie przyjęty na dzień 11.10br. u Baryluk, tj. w następny wtorek. Jeżeli poukłada mi się przyszły tydzień pozytywnie to będzie w poniedziałek. Mam tylko wcześniej zawiadomić wetkę. W przyszłym tygodniu mam duże obowiązki służbowe i nie dam rady czasowo pielęgnować Dyzia po zabiegu. U nas w zasadzie ciągle bez zmian. Psi dzień toczy się. Obserwuję kupsko i w zasadzie jest w porządku, z małymi odchyleniami, które wracają do normy już na następny dzień. Trochę taka wańka wstańka. Nie robiłam ostatnio zdjęć. W ostatnią niedzielę wybraliśmy się z trójką do lasu na grzyby. Grzybów nie ma. Odważyłam się Dyzia puścić luzem, ciągle bacząc za jego kitą. Tym razem biegał za Orlenem, który jest już spacerującym psem. Grzeczny był bardzo. W zasadzie przybiegał pierwszy na mój gwizd. W ogóle jest bardzo grzeczny. Tylko niestety szkodnik. I to mnie bardzo martwi.Wychodząc z domu staram się wszystko chować, dochodzi już, że zgryzł mi parę długopisów i ołówków, ale to jest drobiazg. Przedwczoraj zniszczył już trzecią ładowarkę telefoniczną, która leżała głęboko na szafce, ale chyba końcówka musiała wisieć albo ją kot opuścił, bo już mam ładowarkę bez niej. To jeszcze nic. Wczoraj zjadł mi dokument, który nawet nie wiem gdzie mógł go dorwać. W poniedziałek mogę te dokument odtworzyć.Martwię się teraz o psa, bo jak pójdzie do ludzi to mogą stracić cierpliwość i będzie bity. On wie że robi źle, bo gdy uniosę głos to pokornie idzie na swoje miejsce. Ostatnio już nawet nie mam siły krzyknąć i nic nie mówię, a on i tak chowa się do siebie jak widzi gdy zbieram resztki zniszczeń. I TO jest problem. Znajomy trochę żartem podpowiedział aby taką ładowarkę podłączyć do 24V , aby zadziałała jak pastuch i wtedy się oduczy. Może czymś posmarować to?. Jeszcze znajoma podpowiedziała, aby dać mu jak najwięcej zniszczonych kabli to się wreszcie nimi znudzi. Nie wiem jednak czy to jest dobry pomysł. Bo on jeszcze nie zabiera się za przedłużacze na podłodze czy kable wiszące przy telewizorze. Załączę jedno zdjęcie jakie mam Ja z Dyziem z niedzielnego spaceru po lesie. To była chwila na łące.
  3. Ostatniej nocy, czyli wczorajszej, miałam z Kudłatym problem. Wyglądał jakby umierał. O północy dostał szybkiego, płytkiego oddechu. Nos bardzo był ciepły i uszy. Ledwo machnął ogonkiem i miauknął pod nosem, podniósł tylną łapkę i wywalił brzuszek do góry. Brzuch był twardy. Masowałam kolistym ruchem do drugiej w nocy, aż parokrotnie usłyszałam lekki bulgot w jelitach. Dzisiaj już w porządku, natomiast narobił mi w kuchni kupsko rano, ogromne i niestety ciągle z resztkami tasiemcowatymi. Dzisiaj ponownie na wieczór zaaplikowałam mu cestal odłożony dla Orlena. Teraz ma nos suchy ciepławy i leży trochę osowiały. Co mogło wczoraj spowodować jego dolegliwość żołądkową? Myślę, że była to reakcja na podaną tabletkę na pchły Bravecto. Tabletkę podałam pozostalym również w jednym czasie. Orlen i Dosia nie miały problemów. Z Baryluk uzgodniłyśmy, że opłaca mi się wziąć jedna Bravecto w jednej tabletce dla psa do 40kg, którą podzieliłam matematycznie, proporcjonalnie na trzy pieski. Ta opcja była tańsza kosztowała mnie 100 zł a działanie jej jest na trzy miesiące. Natomiast trzy tabletki Nexgard wyniosłyby o 20 zł więcej i działają tylko miesiąc. Patrzę teraz na Dyzia i podsypia trochę smutnawy. Dzisiaj cały dzień u nas pada, więc psy zupełnie nie wybiegane, Dośka i Orlen nawet nie wyszły na nocny sik. Tylko Dyzio przed furtką puścił mocną Kaczawę, ale on sporo pije wody. Ciekawe jak to będzie teraz z kałem. To już trzecia dawka, jeżeli nie pomoże to będę musiała faktycznie zrobić badanie kału.
  4. Czegoś takiego jeszcze nie miałam. Wyskoczyła jakaś totalna inwazja zapchlenia. Ręce mi opadają. Znowu problem z qpą. Dyzio w nocy zrobił qpsko ( pierwszy raz od b.dawna) może to moja wina, bo wczorajszy ostatni spacer był chyba za wcześnie. Ale nie o tym. Qpsko było zupełnie przyzwoite, natomiast dzisiaj rano rzadka, śluzowata i to u wszystkich. Jutro idę do Baryluk po tabletki na odpchlenie i odrobaczenie w jednej tabletce. To jest Nexgard, działa tylko miesiąc, ale kosztuje mniej jak Bravecto działający 3 miesiące. Wszystkie te preparaty zawiesiny na skórę są u kudłaczy zupełnie nie wystarczające. Ich działanie kończy się po paru dniach. Wyrzucane pieniądze i żadnego efektu.
  5. Bogusiu, stan finansowy na dzień dzisiejszy , tj. 09.08.16 wynosi 60 zł. Uzupełniłam rozliczenie w poście 1. Bardzo dziękuję za wpłaty. Natomiast termin kastracji jest nieustalony. U Baryluk (tak jak już pisałam) zabieg może być umówiony z dnia na dzień. Koszt kastracji 200 zł
  6. Dziękuję Bogusiu, że uwzględniłyście Dyzia do bazarku.
  7. U DYzia bez zmian, qpa unormowana. Wolno chodzi mi internet, przekroczyłam limit, a z telefonu nie mam możliwości wejść na dogo. Zleciał ostatni tydzień. Do środy mam zasuw więc zdjęć nie dam rady wkleić. Wiem, że rodzina o której się rozpisywałam i b. chciałam aby wzięli Dyzia, niestety nie są chętni teraz na nowego psa.
  8. Dzisiaj też się zastanawiałam, że to wcale nie tak tanio, bo przypominam sobie kastrację Orlena za 180 zł chyba z pobytem w szpitaliku. Ale to było 4 lata wstecz. zadzwonię na Wrocławską zapytam.
  9. Opisywana sytuacja z furtką urealniła się u mnie, dzisiaj rano. Wyszłam z psami na ogród podgrabić liście. Jak zwykle szalały. Na chwilę pobiegły na przód domu. Słyszałam, że tam rozrabiają. Naraz Dosia i Orlen przybiegły do mnie, a Dyzia nie było. Pobiegłam przed dom, a furtka była uchylona, no i oczywiście Dyzio na chodniku z jakimś kolegą. Przybiegł błyskawicznie do mnie uradowany. W takich sytuacjach nie krzyczę. Chwalę, że wrócił. Furtka jest zatrzaskowa, na mocne pchnięcie. Musiał ten obcy pies ją pchnąć, chcąc wejść do naszych. Wydaje mi się, że moje przybiegły do mnie dać mi znać co się stało. Dyzio z dzisiaj z umorusanymi łapkami po szaleństwie w mokrej trawie, czeka na michę.
  10. Macie rację, teraz pomyślałam, że wykastrowany to pewnie będzie spokojniejszy i może nie będzie tak ciągnął do psów. W zasadzie to dla jego dobra.
  11. U Dyzia parę dni po przyjęciu go do domu, zauważyłam w kale robala w postaci glisty. Odrobacznie nie było natychmiastowe ze względu na ten mój nagły wyjazd, który się nieplanowanie przedłużył. Dehinal - dlatego, że po powrocie pobiegłam do osiedlowego weta Strumińskiego i on w tym dniu tylko miał Dehinal. 6 sierpnia u dr Waldeck kupiłam dla Dyzia środek p.pchelny jak i dla pozostałych oraz na odrobaczenie dla Dosi i Orlena. Z tymże Waldeck dała mi już zupełnie inne tabletki właśnie również na tasiemce za 8 zł/szt. i poinformowała mnie na co zwracać uwagę, na takie pesteczki w kale. Zaznaczając, że odrobaczenie należy przeprowadzić ponownie po 3 tyg. nawet jeśli kał jest czysty. Patrząc na datę odrobaczania Dyzia, to można zastosować ponowny strzał. Pojadę na Ogrodową i kupię na tasiemce. Pozostałe psy odorbaczę za tydzień, uwzględniając upływ trzech tygodni. Aniu,myślę, że szkoda teraz wydawać forsę na badania kału. I tak go trzeba skutecznie odrobaczyć. Wątpię aby miał problemy trzustkowe (oczywiście niewykluczone) ale dotychczas qpa była ładna. ------------------------------------------------------------------------------------- Kastracja. Gdyby ta rodzina chciała wziąć Dyzia to byłby dla niego dom ze złotymi klamkami. A ja oddałabym go z taką pewnością jak Tobie Aniu, czyli w ślepo, nawet bez kastracji znając twoje dobre intencje względem psa. To są takiego pokroju ludzie. Są w naszym wieku. Ona pracuje jako przedszkolanka. Wiem, że oczywiście różne sytuacje zdarzają się, których trudno przewidzieć i nawet jeśli bardzo dbamy o to aby zawsze bramka była zamknięta, to w najmniej oczekiwanym momencie będzie uchylona. Jak trzeba to kastrujemy. U Baryluk nie trzeba się umawiać na termin. Są pieniądze i przyjmuje. Powiedziała, że od ręki.
  12. Rozliczenie na dzień dzisiejszy podałam w pierwszym poście. W załączeniu kwit na środek p/pchelny Sabunol za 12 zł dla Dyzia. z dnia 6.08.16
  13. Wspominałam raz , że przyszła mi myśl pokazania Dyzia jednej pani, której niedawno odszedł jej ukochany biały szpic. Wiem, że ona, jak i jej mąż nie chcą teraz nawet myśleć o nowym psiaku, z żalu za tamtym. Jednak myślałam, że u nich Dyzio miałby jak w raju. Tym bardziej, że pamiętam jak raz na spacerze, gdy przyszedł do nas Orlen, bardzo podobało jej się umaszczenie Orlusia. Mimo, tych myśli nie zadziałałam, bo państwo mieszkają w bloku, a Dyzio z obserwacji potrzebuje się wybiegać. Na spacerach, przynajmniej teraz, musi być na długiej smyczy, to przynajmniej jakiś dom z ogrodem przydałby się. Jednak dzisiaj zaniosłam ulotkę do sklepiku mojej sąsiadki, w którym pani Danusia robi zakupy, aby Dyzio został jej pokazany. I dowiedziałam się, że państwo planują wyprowadzić się z miasta bo budują dom poza. No byłaby to sytuacja wyjątkowo korzystna dla Dyzia. Jakoś się pozytywnie nakręciłam. Może jest szansa, że zdecydowaliby się na niego. Jeżeli byliby chętni, to czy warto teraz go kastrować? Jestem pewna, że w te ręce można oddać go bez zabiegu, że jeżeli zdecydują to sami to zrobią. Głowę dam, że Dyzio nie byłby przeznaczony do jakiegoś rozpłodu. Oni są naszego pokroju. Bardzo empatyczni do zwierząt.
  14. Jeszcze zbiórki pieniężnej nie robiłyśmy. Ale powiem, że kiepsko ze mną finansowo teraz. Może bazarek? ale ja już tak wypadłam z rytmu, ciężko mi się pozbierać w tym. Najlepiej byłby bazarek.
  15. Takie pesteczki jak od truskawek w kale to ponoć świadczy o jajach tasiemca. On dostał tabletkę ( nie pamiętam jej nazwy ale jest w wątku) chyba Dehlin(?) na ogólne robale. Na tasiemca jest coś silniejszego. Kupię to tylko muszę spojrzeć na te dwa tygodnie od pierwszej tabletki. Koniecznie to muszę zrobić, bo to było przerażające. Jeszcze zbierając kupsko z trawnika ubrudziłam sobie rękę :( dobrze, że niedaleko domu.
  16. Na tym ostatnim wyszedł jakiś smutny, ale tak naprawdę jest bardzo żwawym psem i radosnym. Dzisiaj spojrzałam na jego zdjęcia z pierwszego dnia gdy przyszedł do mnie. Taki zlękniony był i wystraszony. Teraz jest mały cwaniak i szaleniec. Wita się mruczeniem, tzn. takim delikatnym wrrrrr....a ja mu odpowiadam tak samo wrrrr..... i tak sobie gadamy :) Już tylko sporadycznie zdarza mu się nabrudzić w domu, teraz nie obsikuje już mebli. Zaciągnie buta, coś w nim pomlaska ale też sporadycznie. Staramy się pamiętać aby je chować do szafki. Wszelkie ładowarki i coś wartościowego profilaktycznie chowamy. Nawet zaobserwowałam, że nie przeciska się pod bramą. Zrobiłam na bramie zator z siatki plastikowej, bo w ostateczności nie znalazłam żadnej drucianej, sztywnej. Próbował się przeciskać i przez nią.Przechodził. Teraz grzeczny biega na ogród z psami. mało go interesuje brama. Jak on pięknie szusuje. Rozpędza się wzdłuż ścieżki i na schody poziom wyżej wpada w podskoku szusem. Leci w powietrzu i potyka się tylnymi łapkami o ostatni stopień. I gna dalej.
  17. Matko, jakimś cudem wylogowałam się po ostatnim wejściu na dogo i jak zwykle zapodziałam hasła. trwało to ale musiałam odtworzyć nowe :(. Pies jeszcze żyje ;) i nawet ma się zdrowo. Wczoraj z przerażeniem zobaczyłam jaja w kale. To chyba tasiemcowe. Nie wiem na czym to polega, czy to są takie wypusty jaj, bo dzień wcześniej qpa była czysta i ładna. Mam problemy zdrowotne z Orlenkiem. Okulał na tylną łapkę. Byłam dzisiaj z nim na badaniach morfologicznych i na rtg. Kastracja u dr Baryluk na Ogrodowej kosztuje 200 zł bez kołnierza. I jest to chyba tanio. Pytałam u drugiej mojej doktorki, to wynosi bez kołnierza 220 zł. Dzwoniłam do pani z Opola z pytaniem czy jest jeszcze chętna na Dyzia, od wczoraj nie odbiera telefonu. Na zdjęciach Dyzio z Dosią wczoraj na łąkach. Muszę przyznać, że puściłam go ze smyczy. Wspaniale szalały obydwoje w trawie. Zaszczekał gdzieś z daleka pies i Dyzio dostał nagle przyspieszenia przed siebie. Zawołałam i wrócił na smycz, ale byłam trochę wystraszona. Potem wracając ponownie spróbowałam go puścić i wszystko było w porządku, aż znowu powtórka. Z dala niosło szczekanie jakiegoś psa. On jest łasy na psy. I to jest chyba jedyny mankament u niego, bo nie wyobrażam sobie ciągłego wyprowadzania go na smyczy. No przecież musi trochę poszaleć. Zastanawiałam się czy on nadawałby się do psiej szkoły? i w zasadzie mam wątpliwości, bo to jest psiak z ADHD. Być może wyrośnie z tego. :) a włazi w błoto zupełnie jak Orlen, czyli moczy się w nim. Zdjęcia są mało ciekawe. Akurat rozmawiałam prawie godzinę z rodzinką i cykałam tak jedną ręką, a potem baterie siadły zupełnie. Nie wiem czy te zdjęcia nie są za duże? Czy teraz dogo zwraca na to uwagę? W ogóle nie mogę się połapać w nowym systemie . Na ten wątek wchodzę jakoś przez skrzynkę odbiorczą. Nie wiem w jaki sposób teraz co się szuka. Zupełna abnegacja ze mnie się zrobiła.
×
×
  • Create New...