Jump to content
Dogomania

Marta E

Members
  • Posts

    24
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Marta E

  1. Pap Co mogę Ci zaproponować to skontaktowanie się z Panią Bogusławą Czarnowską - psim dietetykiem. Ułożenie diety na podstawie wyników, zaawansowania choroby, wieku będzie najbezpieczniejszym wyjściem. Koszt takiej usługi to 100zł przy stałym kontakcie mailowym. Ja skorzystałam z tych usług, ale niestety za późno:(. Namiar znajdziesz na necie.
  2. To prawda pnn to wyrok:( w niektórych przypadkach odciągnięty na trochę dłużej przy pomocy prawdziwych wetów, a nie konowałów, no i nas opiekunów. Nie ma tu również określenia wiekowego czy predyspozycji ras jak to uświadamiają w necie, a dobre geny?:) bzdura! , który z hodowców powie nam , że co cieczkę kryje swoją suczkę? że nie patrzy na to kto jest reproduktorem? ojciec, syn czy brat? Nie oszukujmy się, wszystko sprowadza do zdobywania jak największej kasy począwszy od hodowców po weterynarzy! Cierpią zwierzęta i my bo jesteśmy bezradni! Jeżeli chodzi o suche karmy faktycznie są one niewskazane dla nerkowców ponieważ do trawienia pobierana jest również woda z mięśni, a to w tym przypadku zakłóca całą gospodarkę wodną w organizmie. Nikt tak do końca nie wie jaka dieta jest lepsza. - ta sporządzana w domu czy ta kupowana, bo każdy organizm inaczej reaguje.
  3. Kesawe Nie podałaś jakie to są wyniki. Jaki jest mocznik, kreatynina , jakie ma RBC. Twój pupil jest słaby i chwiejny w wyniku utraty elektrolitów. Kroplówki powinny mu trochę pomóc. Może ma również anemię związaną być może z przewlekłą niewydolnością nerek, bo jak pisałaś Twój przyjaciel jest już leciwy a ta przypadłość jest u starszych piesków dość częsta. Jeżeli trafiłaś na fachowców wetów to trzymaj się ich zaleceń, ale bacznie ich kontroluj. Ja też myślałam, że mój skarbek leczony jest przez fachowców, a okazało się, że u konowałów ceniących tylko kasę, którzy doprowadzili go do śmierci :(. W przypadku pnn bardzo ważna jest jest dieta, czyli jedzonko przeznaczone dla nerkowców. Apetyt wróci, gdy poprawią się wyniki więc nie zmuszaj do jedzenia na siłę. Nie bój się czytać o chorobie. Ja też się bałam i teraz tego żałuję, bo na forach jest tylu wspaniałych ludzi, którzy z tym się zetknęli i służą szczerą pomocą. Wejdź na zwierzakowo tam jest Kar, która też walczy z mocznicą u swojego Niuniusia.
  4. Nie wiem co to jest Renvela. Ja mojemu Guciowi dawałam Lespewet. Najlepszy jest Azodyl, który zaleca dr Neska z Warszawy. Ja o pani doktor dowiedziałam się za późno , byłam u niej 3 dni przed śmiercią mojego maluszka, więc nic już się nie dało zrobić:( Pani doktor jest cudotwórczynią i każdemu ją będę polecać. Warto naprawdę warto do niej pojechać. Po wizycie można z nią mailować i w ten sposób daje zalecenia. Chyba stan Twojego Skarbka nie jest taki poważny skoro od stwierdzenia pnn minęło 2 lata?
  5. Pestka śliczny jest ten "maluszek" - jest 5 razy cięższy od mojego Gucia, kiedy był grubaskiem. Niech się zdrowo chowa. Szamanko U mnie tak samo myśli skupiają się na tych ostatnich dniach. Nie mogę o nich przestać myśleć. Dlaczego nie potrafię wspominać czasu kiedy było dobrze? Zadręczam się ciągle, a jak widzę na ulicy yorka to łzy spływają mi strumieniem. Nie chcę już innego, bo to był mój malutki synuś:( kiedy go tak wołałam zaraz przybiegał- nie mogę więc go zamienić na innego:,(
  6. U mnie dzisiaj mija 81 dni jak odeszło moje SZCZĘŚCIE. Mówi się - Czas leczy rany - nie prawda ,czas je pogłębia:( coraz gorsza jest ta cisza, a wróbelki, żabki, kwiatuszki mówią, że już nikt na nie nie reaguje:( nie pobiegnie za piłeczką i czule nie przywita:(
  7. Pestko , prawda- są weci z prawdziwego powołania, którym zależy na zdrowiu naszych pupili i na naszym i wykonują swoją pracę z wielkim sercem a nie z wielką kieszenią. My , którzy kochamy zwierzęta nie patrzymy na nie jak na przedmiot, tylko jak na najwierniejszych, oddanych nam przyjaciół .Nie liczymy się wtedy z pieniędzmi, bo miłości nie da się na nie przeliczać ,a to właśnie w nieuczciwy sposób jest wykorzystywane. Sama się o tym przekonałam i dlatego przestrzegam innych, żeby nie zostali tak omotani jak ja.
  8. Dziewczyny Z moim Guciem od szczeniaczka ciągle jeździłam do wera, ktory był kolegą mojego brata. To usuwanie mleczaków i przy okazji zauważona narośl na dziąśle, to częste sztywnienia całego ciała( wyglądało to jak objawy padaczkowe), które pojawiały się bardzo często. Wet myślał że to jakiś uraz po po jakimś upadku. Zrobiono Guciowi na moje polecenie wszystkie badania łącznie z prześwietleniem i okazało się że to niby depresja. Antydepresanty pomagały, brał je długo. Wet powiedział mojemu braty że jestem histeryczką źe z byle czym do niego przyjeżdżam. Później jakiś czas było dobrze, ale co dwa miesiące pojawiały się wymioty, boegunka. Wet znów że przesadzam. Mówiłam że Guciu więcej pije i bardzo dużo siusia, ale nie zrobił żadnych wyników, a ja myślałam że faktycznie jestem przewrażliwiona. Kiedy rok temu stan Gucia praktycznie z dnia na dzień zrobił się krytyczny zrobiono mu badania i było wiadomo że to pnn - a przecież mówiono mi że przesadzam. Udało się jednak wyprowadzić Gucia z tego na 10 miesięcy. W styczniu doszło zapalenie trzustki a potem zapalenie przyzębia (okropne). Jednego nie mogę sobie wybaczyć, że byłam tak głupia że postawiona przez weta pod "mur" , zgodziłam się na usunięcie ząbków w stanie w jakim był. Wet mi powiedział- chce pani żeby umarł z głodu- jak mogłam tego chcieć? Powiedziałam że jest za słaby i usłyszałam - jak pani tego nie zrobi to będzie słaby. Okłamano mnie zamiast narkozy wziewnej na jaką się umówiłam dostał infuzyjną. Po operacji wyziębili go tak że do śmierci nie unormowała mu temperatura. Poddali go wolniejszej eutanazji, a ja zgadzając się na tą operację też się do tego przyczyniłam. Nie dosyć, że cierpiał z powodu pnn to jeszcze taki ból po operacji. Nigdy sobie tego nie wybaczę , nie potrafię:,,,(
  9. LadyJi, Chciałabym też wspominać te radosne chwile, ale na razie jeszcze nie potrafię. Drugi Twój piesek to też york? Mam słabość do Yorków.
  10. LadyJi, właśnie mnie też:( Nie potrafię myśleć i wspominać naszego Tłustusia, bo tak go nazywaliśmy jak był taki grubiutki, jak był zdrowy, wesoły i z lśniącymi włoskami , a mam widok samych żeberek i łysych placków na bokach , na pupie i na pyszczku:,(. A czy Rosa też robiła czarne kupki?
  11. Dializa jest bardzo bardzo ryzykowna. Jak dzwoniłam do kliniki we Wrocławiu to powiedzieli mi, że może jej nie znieść. Guciu był malutkim grubaskiem , do początku stycznia ważył 3,8kg a w połowie lutego już tylko 2,4kg. Poza tym na kilka dni przed końcem strasznie wypadały mu włoski,aż miał łyse place na bokach, a na prawdę miał zawsze gęste i błyszczące. LadyJi , Rosie też była yorkiem, czy też jej wypadały włoski? Guciu w ostatni dzień nawet nie zareagował na transfuzję zaleconą przez dr Neskę :( Tyle rzeczy mnie męczy:(
  12. Pestko Prawda, pies to zesłany nam ANIOŁ , który uczy nas miłości, wierności i przemijania. LadyJi Mój Guciu to też york. Odszedł mając 8 lat. Walczyłam o niego 10 miesięcy. Za późno dowiedziałam się o dr Nesce, byłam u niej 4 dni przed jego śmiercią. Mój wet okazał się zwykłym konowałem(post na str 268). Nie wiem czy kiedykolwiek poradzę sobie z jego odejściem:(
  13. Lady Ji współczuję Ci bardzo. Wiem co to znaczy , bo 18 lutego odszedł mój najukochańszy maluszek. Długo , od rozpoznania choroby, żyła Rosie? Pytam, bo ciągle zadręczam się, że nie wszystko zrobiłam , że mój Guciu mógł jeszcze żyć :(.
  14. Oj Pestko tak się martwiłam, że nic nie piszesz. Na pewno Bary złagodzi cierpienie, odciągnie Wasze myśli, bo będzie wymagał poświęcania mu więcej czasu tak jak nasz Guciu ukoił ból po swoim poprzedniku. Ja już nie chcę, nie mogę , nie zniosłabym kolejnej straty:( Teraz pamiętaj o badaniach przynajmniej raz w roku , trzeba dmuchać na zimne. Życzę Wam wiele, wiele wspaniałym radosnych wspólnych lat. I pisz czasami o małym Niuńku.
  15. Witaj Izabello. Strasznie mi przykro :( Wiem jak się czujesz. Mój Guciu odszedł 18 lutego po 10 miesiącach walki. Powiedz jak udało Ci się utrzymać Zuzię 3 lata? za każdy dodatkowy miesiąc ba dzień oddałabym wszystko:( minęło dzisiaj 50 dni, a ja jestem w strasznej rozsypce nie daję już rady. Te 10 miesięcy w porównaniu z 50 dniami to istny koszmar, milion przebiegających przez głowę myśli co zrobiłam nie tak i wspomnienia....... :,,( nie daję po prostu rady
  16. Szamanko Mam tak samo i w tym roku nie posadzę żadnych kwiatów przed domem. Nie dam rady:( Guciu ze mną zawsze sadził, kopał swoimi malutkimi łapakami szczekając przy okazji na ćwierkające wróbelki. Ciągle przeglądam wszystkie wyniki opisy, sprawdzam podawane lekarstwa i patrzę co zrobiłam nie tak. Nie ma dnia żebym nie płakała, a ze stresu zaczęły mi wypadać włosy. Najdziwniejsza sytuacja zdarzyła mi się w poranek wielkanocny. Nie wiem może pomyślicie , że oszalałam, ale to co się stało było bardzo dziwne. Przyszłam z rezurekcji około godz. 8 rano. Zrobiłam sobie kawę, córka jeszcze na chwilkę się położyła , a ja usiadłam przy stole i sączyłam kawę. nie wiem czy na chwilkę przysnęłam ale na moich kolanach zobaczyłam Gucia leżał ,tak jak często to robił tylko, że nie odczuwałam jego ciężaru tylko go zobaczyłam. Wrzasnęłam wołając córkę i nagle nic nie było :( Wczoraj znowu córka znalazła na środku pokoju jakby odcięty pukielek włosków Gucia - nie strzygłyśmy go przez zimę i codziennie się odkurza . Nie wiem czy nasza rozpacz go przyciąga czy to już nasz obłęd:( Szamanko trzymaj się . Jak Ci będzie smutno to pomyśl o nas albo napisz. Też jestem ciekawa co u Diesel no i co z Warim, tak bym chciała bardzo żeby mu się udało
  17. Ojj Pestka to najlepsza nowina od bardzo długiego czasu, aż mi łzy same pociekły. Może będzie jeszcze długo długo dobrze. Wiem co to znaczy. U mnie mija 42 dni jak odszedł Guciu i powiem Ci , że zamiast troszeczkę lepiej to jest coraz gorzej. Nie ma dnia żebyśmy nie ryczeli:,( Wolałabym latać po wetach i na siłę wciskać choćby okruszki, żeby tylko był i żebym go mogła przytulić. Dlatego walcz o każdą wspólną chwilkę , bo później jest jeszcze gorzej. Proszę pisz co jakiś czas jak sytuacja. Całym sercem i myślami jestem z Wami i Warim. Trzymajcie się i walczcie.
  18. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo mi przykro;( Myślałam o Was w święta i płakałam za moim maluszkiem. Pestka a może transfuzja w Waszym przypadku pomoże? Ja nie zdecydowałam się na eutanazję. Wiem,że to samolubne, ale do ostatniej minutki miałam nadzieję - nadzieję na cud. A może skontaktujesz się z dr. Neską z Warszawy może coś poradzi. Ja u niej byłam , ale było już za późno :( A jakie ma wyniki? jak czerwone krwinki?
  19. Masz WIELKIE SERCE Disell. Życzę Was wiele wiele wspólnych radosnych lat. Pestka a co u Ciebie? Jest poprawa? Cały czas myślę o Was. Życzę Wszystkim (Wam i Waszym Niuńkom) spokojnych , a przede wszystkim zdrowych Świąt.
  20. Pestka@ wiem co czujesz i mam nadzieję, że spędzisz radosne święta ze swoim kochanym psiaczkiem. Nie wszyscy tak szybko przegrywają walkę. U nas bardzo postępowała anemia mimo podanych 15 dawek erytropoetyny (Aranesp) RBC spadało makabrycznie a kreatynina z dnia na dzień była coraz większa. Mocznik raptownie spadł nawet z pyszczka brzydko nie pachniało. Walka o przełknięcie chociażby malutkiego okruszka i kropelki wody, krwawe kupy i ten przeokropny strach:,, (( 2 transfuzje krwi :(( i zero poprawy:(( . Nie nie nie mogłabym przez to kolejny raz przechodzić (Pierwszy york zabił się w domu na moich oczach- chciał skoczyć na kanapę i zsunął się prosto na kant szklanej ławy i w jednej sekundzie już nie żył :(. Zaraz kupiliśmy Gucia bo przeraźliwa pustka psychicznie nas dobijała. I co ? po 8 latach następna tragedia:,, ( Już nigdy nie wezmę żadnego pieska bo chyba to nad nami wisi jakieś okropne fatum, które sprawia że tak cierpimy. Pestka jestem z Wami całym sercem i myślami. Musi Wam się udać!
  21. Jeżeli ktoś jest mocny psychicznie to oczywiście cudownym jest wzięcie pieska, pokochanie go takim jaki jest i opiekowanie się do końca jego dni. Z własnego doświadczenia wiem, że z tą chorobą się nie wygra. Ja osobiście wiem, że nie poradziłabym sobie z kolejnym rozstaniem. U mnie minął dopiero miesiąc a coraz bardziej brakuje mi mojego malutkiego syneczka :, (. Nie ma dnia zebym nie płakała, a dręczące myśli, że coś może nie tak zrobiłam nie dają mi spokoju. Do tej pory nie pochowałam legowiska, miseczek a piłeczki, ktore uwielbiał leżą tak jak Guciu je zostawił. Tak więc Disell mósisz to przemyśleć...czy dasz radę? bo ja tak jak Szamanka nie dałabym już rady.:, (
  22. Witam wszystkich którzy walczą, ale i tych którzy przegrali walkę o życie swojego pupila. Ja taką 11 miesięczną walkę przegrałam 18 lutego:,( Wszystko zaczęło się nagle tak jak to jest przy pnn - biegunka, wymioty, zachwianie równowagi, mocznikowy zapach z pyszczka. Przepłukiwania , dieta przyniosły wtedy rezultaty. Nawet anemię dzięki Aranespowi udało się uspokoić. Ciągła kontrola morfologii i biochemii, dieta nerkowa i witaminy pozwoliły Guciowi (york) normalnie funkcjonować. Załamanie nastąpiło początkiem stycznia. znowu pojawiła się biegunka i wymioty no i oczywiście brak apetytu. Lecz tym razem diagnoza była inna - zapalenie trzustki. Bezwzględna dieta, którą lekarz przedłużał do tygodnia sprawiała, że wygłodzony Guciu zaczął bardzo chudnąć. Już wydawało się, że jest poprawa, wrócił apetyt, aż tu za tydzień przeokropny zapach z pyszczka, mlaskanie i niechęć do jedzenia. Po wizycie okazało się, że to zapalenie przyzębia i bardzo szybko ząbki pokryły się kamieniem. Guciu dostał antybiotyk i lekarz nalegał na usunięcie ząbków ustalając od razu termin operacji. Nie chciałam tej operacji z racji pnn, ale wet powiedział, że zrobi mu narkozę wziewną i będzie ok. Wydawało mi się, Ze wszystko robione jest za szybko. Podanie antybiotyku tylko przez 2 dni przed operacją to było zbyt krótko. Stawiłam się na ustaloną operację w dniu 5 lutego i powiedziałam, że chcę jeszcze poczekać z zabiegiem, bo Guciu jest zbyt słaby a antybiotyk jeszcze nie złagodził zapalenia. Usłyszałam jednak od 2 wetów - " postanowiliśmy, że będziemy operować." I teraz myśląc o tym, że się zgodziłam mam ogromne wyrzuty sumienia , że to przeze mnie tak się stało:(. O godz.12 zadzwoniła do mnie Pani dr, że Guciu już jest po operacji nawet wyszła z nim na dwór żeby się wysiusiał i powiedziała żebym była po niego o godz.16 bo dostanie kroplówkę. Po operacji z Guciem było coraz gorzej . Był coraz słabszy, nie chciał jeść był jakiś zimny. Wtedy znalazłam namiar na Panią dr. Neske z Warszawy i umówiłam się na wizytę. Wzięłam historię choroby od mojego weta i pojechałam 500km do Warszawy.Guciu był bardzo słaby , robił czarne kupki i nic nie jadł. Niestety wyniki zrobione w Warszawie a które otrzymałam będąc już w domu, były tragiczne. Pani Neska kazała żeby miejscowy wet przetoczył krew, ale ten przetoczył tylko połowę zaleconej, twierdząc,że to nic nie pomoże. Po interwencji dr Neski przetoczona na drugi dzięń następną część krwi, nie podano mu leków które przywiozłam z Warszawy i Guciu odszedł:(. Parę dni po jego śmierci przeglądałam całą dokumentację i co się okazało? że Guciu nie dostał narkozy wziewnej tylko infuzyjną, a ta przechodzi przez nerki , wątrobę i tam jest metabolizowana a to w Gucia stanie było nie do przyjęcia. Poza tym wychodzenie zaraz po operacji na dwór spowodowało jego wychłodzenie. Jeżeli ktoś z forumowiczów może mnie upewnić jaka to narkoza ( otrzymał : Sedator, Propofol i Torbugestic) będę bardzo wdzięczna.Pozdrawiam wszystkich, walczących o życie swoich Pupili.
×
×
  • Create New...