Jump to content
Dogomania

coccolinka

Members
  • Posts

    5
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

439 profile views

coccolinka's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Hej, W sumie zatrzymało się obecnie na Bostonach. Obserwuję grupy staffikowe na fb i ta rasa jednak dla nas odpada. Miałam do czynienia z rasami typu bull w schronisku, w którym pracowałam. Wiadomo, psy są różne, ale jednak problemy, z którymi zmierzają się osoby posiadające staffiki są bardzo podobne do tych, które my mieliśmy w schronie. A nie chcę w domu tykającej bomby. Wiem, że każdego psa można wychować, ale geny to geny. Boję się ryzyka i tego, że nie podołam tresurze i żelaznemu rygorowi. Tutaj nie ma miejsca na błędy. Mały boston z pewnością poczyniłby mniejsze szkody niż staffik w przypadku ewentualnego ugryzienia. Jeśli chodzi o beagle'a, urocze są i pasowałyby nam, mam jednak obawy co do nadaktywności. Weryfikując swój czas i planując "dzień z psem" w różnych scenariuszach, wychodzi mi, że mogą być dni, kiedy spacer powyżej godziny, mógłby nastąpić raczej późnym popołudniem. Biorąc pod uwagę ich poziom aktywności i problemy zgłaszane na forach, psiak tej rasy będzie się męczył i być może zamęczał sąsiadów :) Pozostałe rasy odpadły w konfrontacji z Bostonem. Rasa ta ukazała nam się jako pieski żywiołowe, ale jednocześnie rodzinne, łagodne, rzadko szczekające. Zdajemy sobie sprawę, że to rasa "krótkopyszczna", ale znamy to ryzyko. Widzieliśmy doniesienia o Bostonach aktywnych, mamy nadzieję utrzymywać psa w dobrej kondycji od początku, zwiększając stopniowo jego wydolność przez przemyślane treningi. Jeśliby okazało się, że piesek nie będzie w stanie biec całą trasę, będziemy uzbrojeni w koszyk na rower. Chcemy suczkę z typu lżejszego. Miałam przyjemność poznać dotąd dwa Bostony. Z narzeczonym jesteśmy już zakochani w rasie. Obecnie bardzo wstępnie poszukujemy hodowli, która sprzedaje pety, lub pieski z obowiązkiem kastracji. Chcemy suczkę rodowodową, niekoniecznie wystawową, którą planujemy wykastrować - nie ukrywam, że chodzi tutaj również o względy ekonomiczne (planujemy wydać nie więcej niż 3kPLN), aczkolwiek jest to na końcu dość długiej listy "wymagań" co do hodowli i może ulec zmianie, jeśli trafimy na "tę jedyną". I na koniec: przyjęcie nowego członka naszej rodziny planujemy zorganizować na wiosnę/lato przyszłego roku. Wówczas chcemy zaplanować również dłuższy urlop, żeby przygotować ją do naszego kocura i odwrotnie, klatki kennelowej i chociażby wstępnie pozostawania w samotności przez jakiś czas. Dziękuję Wam za pomoc.
  2. Dziękuję za dotychczasowe odpowiedzi. Nie jestem przekonana co do beagle'a. Znam kilka psów i wszystkie zrobiły przemeblowanie w domu swoich właścicieli :) U nas problem polega na tym, że w miesiącach zimowych, sport uprawiamy głównie pod dachem, ja mam problemy z kolanami, więc bieganie na lodzie kategorycznie odpada a boję się, że taki piesek jak staffik albo beagle nie "dostosuje się" do zmniejszonej aktywności mimo zimna i brzydkiej pogody. Chyba jednak pozostanę przy grzywaczu (łysa odmiana). Będziemy pakować się do koszyka. Zmieniłam też zdanie na temat chihuahua. Znajomy mi przedstawił swojego chi i wzięłam pod uwagę również tę rasę. Biorąc pod uwagę naszą wysoką aktywność (okresową) i dużą mobilność, częste wyjazdy, pikniki, spotkania ze znajomymi, rodziną, chi może być dobrym wyborem ze względu na swoje gabaryty. Kwestia szczekliwości jest też kwestią wychowania. A bez względu na to jaki będzie to pies, chcemy go szkolić. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam, Mała aktualizacja: W gąszczu poszukiwań natknęłam się na niemal zapomnianą przeze mnie rasę Boston Terrier. Miałam w życiu raz do czynienia z przedstawicielem tej rasy. W oparciu o opisy charakteru w internecie oraz wypowiedzi właścicieli tych piesków, rasa ta wydaje się dla nas idealna. Może macie coś do dodania, doradzenia lub odradzenia w kwestii tej rasy?
  3. Witajcie, Jaką rasę doradzilibyście dla rodziny poniżej: - Rodzina składa się z dwóch dorosłych osób i kota (dorosły, łagodny, psolubny kastrat), dzieci są w planach na najbliższe 5 lat. - Oboje pracujemy, ale maksymalny czas na ogół, jaki pies będzie zostawał w domu sam to 5 godzin (chcemy stosować w tym czasie kennel klatkę) - U mnie w rodzinie zawsze były psy, zwykle kundelki, zawsze układane przez mnie, dla narzeczonego to pierwszy pies - W tygodniu pracujemy, weekendy spędzamy raczej aktywnie (rowery, bieganie, wędrówki po górach, wyjazdy). Pies powinien móc nam towarzyszyć w wyprawach (nieraz wielogodzinnych) jako aktywny użytkownik lub w koszyku na rowerze - Rozmiar psa raczej mały lub średni, wszelkie wakacje, wyjazdy itp. planujemy z psem i tak będzie nam po prostu wygodniej - Jeśli chodzi o pielęgnację sierści/włosa, to możliwie jak najmniej wymagająca - Pies musi być przyjazny do dzieci, nie chcemy też psa obronnego ani jazgotliwego Rasy, które rozpatruję to: 1. staffordshire bullterrier - tutaj mam wątpliwości co do ilości ruchu (uprawiam sport przed pracą, jestem w stanie zapewnić mu wybieganie się około 30 minut rano oraz dłuższe po południu) oraz mam obawy czy nie lepiej byłoby poczekać z takim psiakiem aż zdecydujemy się na dziecko, żeby przyzwyczajać szczenię do dziecka. Ponadto na 50km+ przejażdżkę rowerem byłoby ryzykowne branie takiego ciężkiego psiaka (stawy). 2. grzywacz chiński - wątpliwość: często słyszy się, że nie lubią dzieci, ale obecnie jest najczęściej "na tapecie", myślę, że odpowiednią socjalizacją można to załatwić. I zmieści się w koszyku kiedy zmęczy się biegiem. 3. boston terrier 4. pudel miniaturowy(strzyżenie u fryzjera na krótko) Z powyższych, spotkałam na żywo tylko grzywacza i bostona, staffik i pudel znane są mi jedynie z opisów. Rasy, które wykluczam, z różnych względów: york, buldog francuski, shih-tzu, buldog amerykański, shar-pei, chihuahua Na ostateczną decyzję planujemy sobie dać czas minimum do końca obecnego roku a realnie do przyszłorocznych wakacji, jednocześnie przygotowując się merytorycznie na przyjęcie nowego członka rodziny. Jestem otwarta również na inne propozycje. Zanim ostatecznie wybierzemy rasę, chcemy odwiedzić wystawy i/lub hodowle, żeby lepiej ją poznać. Z góry dziękuję za pomoc.
  4. Furie, dziękuję za odpowiedź. Od poprzedniego postu minęło trochę czasu. Zaczęłam lekturę forum, poczytałam o teorii dominacji i widzę, że w jego przypadku dominacja nie ma nic do rzeczy. Obecnie psiak jest coraz "lepszy". Są to bardzo subtelne różnice, "coś " zmienia się każdego dnia. Miewamy też porażki (wczoraj znów ugryzł, po niemal miesięcznej przerwie ale byliśmy w obcym miejscu, pies był zestresowany, siedział u mnie na kolanach i narzeczony go chciał dotknąć). Podejrzewamy, że pies był bity, bardzo nie lubi jak daje mu się rękę koło pyszczka. Ale to też się zmienia, teraz daje się głaskać i dotykać po pyszczku, raczej przelotnie, "przy okazji", bo jeśli chcemy majstrować specjalnie (np. obciąć włosy przy pyszczku) to warczy albo wysyła sygnały uspokajające, ale obcięcie pyszczka nie jest niewykonalne. Odkąd u nas jest przytył kilogram (ważył 4 kg jak go wzięliśmy, był zakołtuniony i wychudzony) teraz waży 5 kg. Jesteśmy z okolić Wałbrzycha, Wrocławia. Co ciekawe, potrafi zaatakować jak ktoś obcy da mu smakołyk i spróbuje pogłaskać. Smakołyk zje ze smakiem, macha ogonkiem, wygląda, że cieszy się idąc do osoby ze smakołykiem, jak już weźmie smakołyk zmienia się jego stan, lekko sztywnieje i jeśli nastąpi próba dotknięcia - atakuje. Podejrzewamy, że po "przewinieniach" był wyciągany ze swoich kryjówek smakołykami a potem bity. Im dłużej u nas jest, tym więcej widzimy prawidłowości. I tym więcej wiemy o nim i możliwych sposobach postępowania z jego lękiem. Częstokroć słyszeliśmy, że to agresja lękowa na podstawie traumatycznych przeżyć. Być może nigdy nie uda się go zrehabilitować. Ja jednak wierzę, że czas leczy rany. Dobrze spożytkowany czas leczy rany. Furie: odpowiadając na Twoje pytanie- na niepożądane zachowania reagujemy słowem "fe" i natychmiastowym zatrzymaniem sytuacji. Jeśli na przykład zaprosimy go na wersalkę w salonie i głaszczemy go a on zaczyna warczeć to przestajemy go głaskać, mówimy "fe" i zejdź. Za jakiś czas zapraszamy go znowu i wtedy już zazwyczaj nie warczy. To w sumie jedyna sytuacja kiedy tak reagujemy. Bywa, że warczy przy misce, wtedy biorę smakołyki, siadam koło miski i daję mu smakołyk, a drugi w tym czasie wrzucam do miski, żeby widział, że czyjaś obecność koło miski to nie zagrożenie. Obecnie daje odebrać sobie miskę (czego nie robimy, bo nie po to dostaje jeść, żeby mu zabrać:) ) Reakcja zawsze jest uzależniona od sytuacji.
  5. Posiadamy psa bez rodowodu w typie shih-tzu. Psa wzięliśmy od poprzednich właścicieli, którzy oddali go ze względu na agresję (a kupili z paskudnej pseudohodowli). Pies ma 5 lat, od ponad 4 sprawia problemy z agresją. Część moich informacji jest od poprzednich właścicieli, część ode mnie. Wszystkie potwierdzone: 1. Pies atakuje, kąsa lub chwyta i przytrzymuje. Wyrywamy się z jego uścisku. 2. Atakuje domowników, ale i obcych próbujących go dotknąć, wielokrotnie ugryzł dziecko poprzednich właścicieli (dlatego został oddany). 3. Psy unika, ale jeśli jest jakaś "zawierucha" to staje w pierwszym rzędzie warcząc i szczekając. 4. Przed atakiem nie ostrzega, nie warczy. Ułamek sekundy przed atakiem robi się spięty i gryzie 5. Atakuje podczas czesania, głaskania - wszelkie choroby, ból itp zostały wyeliminowane, psiak został przebadany chyba już "na wszystkie strony" Do problemu było wzywanych 3 trenerów-behawiorystów, nic się niestety nie zmieniło (lub niewiele). Zapisujemy wszystkie incydenty. W ciągu tego miesiąca ugryzł 7 razy, w tym 6 bardzo mocno, do krwi. Według weterynarzy z mózgiem jest podobno ok. Stosujemy się do zasad: 1. jedzenie było dawane z miski/tylko z ręki/raz dziennie/dwa razy dziennie/, teraz jemy dwa razy dziennie w misce 2. przechodzimy przez drzwi pierwsi 3. pies śpi tylko na swoim miejscu lub na wersalce (na którą wchodzi na pozwolenie i schodzi gdy dostanie polecenie) 4. na spacerach chodzi koło nogi dopóki nie zostanie spuszczony i nie dostanie pozwolenia. 5. jest wyprowadzany 3 razy dziennie (w tym 2x30 minut i raz minimum godzina) 6. zawsze podczas bezpośredniego kontaktu z nim (czesanie, głaskanie, czyszczenie oczu) zostawiamy mu drogę ucieczki, nie osaczamy, pozwalamy odejść gdy tylko ma ochotę Mogłabym tak pisać godzinami. Próbowaliśmy wzmacniania pozytywnego (umie wiele sztuczek), teorii dominacji, zasad książki "Okiem psa" Fischera. Przeczytałam również milion książek na temat wychowania psów, problemów behawioralnych. Piszę, ponieważ już nie wiem co robić. Pies znowu zaatakował podczas gdy leżał z nami i go głaskaliśmy. Żadnego ostrzeżenia, warknięcia, nic. Nieraz warczy (żebyście nie myśleli, że nie umie), ale zwykle wtedy gdy ktoś idzie po klatce to warknie raz czy dwa. Absolutnie nie jest terytorialny, wszelkie zapędy dominacyjne są tłumione. Dostaje od nas mnóstwo miłości, bardzo go kochamy. Niby znamy go na wylot, tyle z nim pracujemy, a nigdy nie wiemy kiedy ugryzie. Poza tymi incydentami bywa kochany, przytula się. Jeden z weterynarzy (konsultowaliśmy u kilku) proponował nawet uśpienie psa jako aspołecznej jednostki. Zaczynam się go coraz poważniej bać. Obawiam się, czy mnie nie ugryzie kiedy cokolwiek chcę koło niego zrobić. Co ja mam zrobić? Może macie jakieś sposoby, których nie znali behawioryści? Czy możliwe, że pies jest chory umysłowo?
×
×
  • Create New...