Jump to content
Dogomania

ola-haran

Members
  • Posts

    46
  • Joined

  • Last visited

About ola-haran

  • Birthday 03/20/1993

Profile Information

  • Gender
    Female
  • Location
    Olsztyn/Kraków
  • Interests
    Medycyna

Recent Profile Visitors

764 profile views

ola-haran's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

0

Reputation

  1. Beatrx, dokładnie te samo rady słyszałam od ostatniego behawiorysty (tego którego pomoc najwięcej nam dała) i dokładnie się do tego stosuję już od dłuższego czasu. Pies idzie tylko koło nogi i mówię do niego równaj, stosuję korekty gdy mnie wyprzedza, w trakcie spacerów robi siad gdy jest zbyt pobudzony, luz dostaje tylko w określonym miejscu (wcześniej tylko robi siku), nie pozwalam mu obsikiwać co drugiego krzaczka, nie pozwalam pchać się przede mnie w przejściu, przed spacerem staram się by był spokojny i zazwyczaj tak jest (pies nakręca się głównie w nowych sytuacjach, przy nowych ludziach, przy zwierzętach, na spacerach, w domu z nami jest raczej spokojny od czasu pracy z behawiorystą- swoją drogą ten behawiorysta to Marcin Kędryna stronka psibrat.pl, on nam pomógł najbardziej, piszę bo pytała Maghda :) ), na spacerach zawracam, zatrzymuję się, wszystko to już stosuję. A problem jest w tym że pies czasem nie gotuje się widząc psa z daleka a innym razem gotuje się gdy inny pies pojawi się na horyzoncie i ja go ledwo widzę, czasem jest spokojny aż do momentu gdy ma się minąć z psem na chodniku, a czasem jest spokojny do momentu aż pies już go minie i nagle się odwraca. I czasem myślę już że będzie dobrze, pilnuję go właśnie na "równaj" a ten nagle wyskakuje z zębami. O ile z daleka widzę że np zaczyna się jeżyć, burczeć pod nosem, ale niekoniecznie wpada w szał o tyle czasem robi to bardzo nieprzewidywalnie, ciężko to tak opisać, kiedyś profilaktycznie przy każdym mijaniu się z psem kazałam mu robić siad, próbowałam odwrócić (nie bardzo teraz jestem w stanie utrzymać go w odwróconej pozycji) i jego i jego uwagę ale i tak nie nauczył się ignorować psów. Większość spacerów przejął mój chłopak lub wychodzimy razem. Żarcie u niego też nie przynosi efektów, piłka ani gryzak też nie są atrakcyjne w starciu z innym psem. A to co robiliśmy żeby przestał szczekać ? No cóż, na poczatku były wszystkie kongi, klatka, zagłuszanie dźwięków z zewnątrz (nasz pies bardzo łatwo się nakręca na różne bodźce typu ludzie chodzący po klatce), wiele innych sposobów i wszystko było na nic. Pies przestał szczekać wtedy gdy ochłodziliśmy z nim stosunki, w domu zapanował kompletny brak zabawy (nie mówię o komendach ale zero przeciągania się zabawkami, pobudzania go itd, zabawki były wyciągane tylko na nasze wyjścia), częściej "musztrowaliśmy psa", może zabrzmi to śmiesznie ale nasypując mu karmy najpierw symulujemy że sami ją jemy (tak nam zalecił pan Kędryna), gdy pies leży w przejściu szturchamy go żeby przeszedł a nie obchodzimy go, nie pozwalamy pchać się w przejściu, nie pozwalamy obisikiwać każdego krzaczka (to podobno wzmacnia terytorializm), ma kategoryczny zakaz wchodzenia na nas, gdy się narzucał był odsyłany do siebie (czyli do klatki), zabawy i pieszczoty były raczej na spacerze (wiadomo, gdy był grzeczny), w domu był głaskany tylko wtedy gdy był bardzo spokojny i opanowany i kolejna rzecz - zaczęliśmy raczej tak planować wyjścia by nie wychodzić w tym samym momencie tylko raczej jedna osoba a za jakiś czas druga, zwracamy uwagę by być spokojni w obecności psa, nawet gdy zezłościmy się na niego wszystko robić z pewnością siebie ale ze spokojem. Generalnie behawiorysta nam doradził że trzeba psa zostawiać w bardzo spokojnym stanie umysłu i musimy ustawić dobrze hierarchię i trochę go zdominować. To faktycznie zadziałało bo pies się uspokoił gdy jest z nami , choć dalej jest mega wesoły i przestał szczekać. Ale tak jak mówię - demoluje dalej a nawet bardziej i w ogóle jego zachowanie się pogarsza jeśi chodzi o nowe sytuacje i inne psy więc nie chcę tu za bardzo być w roli osoby doradzającej cokolwiek.
  2. Dziękuję bardzo za rady, empatię i za wyrozumiałość
  3. Nie potrafię temu zapobiegać, to prawda. Behwioryści na spacerach też nie potrafili zapobiegać tym atakom ale myślałam że po prostu za krótko z nim przebywali żeby wiedzieć kiedy ten moment nastąpi. Mam też wrażenie że u niego nie ma pewnych schematów, czasem jest tak że gdy z daleka widzi psa to już się cały " gotuje" a czasem wygląda jakby tego psa ignorował, a wybucha nagle gdy jest już blisko, innym razem przechodzi poburkując pod nosem ale bez większych awantur aż nagle odwraca się za psem i wtedy się zaczyna akcja. Po prostu staram się zauważyć innego psa jako pierwsza i skręcam w innym kierunku. Bardzo się boję, że gdybym go oddała to będzie bity bo ktoś nie wytrzyma nerwowo tych zniszczeń i tej niesubordynacji lub zostanie ponownie oddany lub co gorsza gdzieś porzucony. Bardzo cierpimy wraz z moim chłopakiem, nie chcę żeby ktoś na forum odbierał to tak, że jestesmy nieodpowiedzialni i staramy się "pozbyć problemu". Weterynarz stwierdził, że leki to nie jest żadne rozwiązanie długofalowe a tylko takich rozwiązań trzeba szukać u tego psa. A czy takie fundacje prowadzą jakieś zamknięte szkolenia że biorą psa na jakiś czas do siebie i uspokajają go ? Czy coś takiego nie ma sensu bo gdy pies do nas wróci to problemy znów zaczną się te same ? Może my robimy coś nie tak a gdyby ktoś inny jakiś czas się nim zajmował to umialby go inaczej "ustawić" ?
  4. Absolutnie nie odbieram tego jako atak. Masz rację. Boję się tego że pies przewróci mnie na spacerze, bo już tak się w przeszłości zdarzało a teraz nie jestem na tych spacerach przecież sama tylko noszę w sobie delikatne życie, boję się tego co zastanę wracając do (wynajętego) mieszkania (ostatnio była to zerwana podłoga w kuchni i w przedpokoju), boję się tego że nie utrzymam psa gdy on do kogoś skoczy. Doszło do tego, że żeby spuścić go ze smyczy wychodziliśmy z nim w nocy, bywało że i o 2 nad ranem by nikogo nie spotkać(teraz znaleźliśmy miejsce gdzie możemy spokojnie go spuścić ze smyczy). Staram się zrozumieć tego psa, przeczytałam już wiele poradników, konsultowałam się z behawiorystami, z ludźmi z forum. To nie jest tak że ja nie odczytuję jego emocji - wiem kiedy jest radosny, kiedy jest nerwowy a kiedy przestraszony, komendy łapie w 5 min, wiem co sprawia mu przyjemność a za czym nie przepada ale nie potrafię go uspokoić gdy nas nie ma lub gdy jesteśmy w nowej sytuacji. Nie boję się że pies mnie ugryzie, nie boję się moich kontaktów z nim ale boję wszystkiego co tyczy się naszej wspólnej przyszłości. Bardzo kocham tego psa i nie wiem jak do niego dotrzeć. Nie chcę brać pod uwagę oddania go (do schroniska nigdy bym go nie oddała) bo kto weźmie nadpobudliwego psa który wykazuje agresję i bardzo demoluje ?
  5. Byłam w innej szkole niż hitt dogg, bo do hitt dog nie mogłam się dodzwonić a jak się dodzwoniłam to nie mogłam się dogadać z facetem. Zajęcia i tak przypominały zajęcia z behawiorystą bo pies nie mogł być w towarzystwie innych psów. Korekty nic nie dają, pies jest w szale. Do opanowania jest wtedy gdy widzi małego psa, sukę. Jeśli na horyzoncie jest inny pies jego gabarytów - ciągnie, warczy, jeży się, szczeka, rzuca się, żadne komendy, odwracanie psa i jego uwagi od bodźca, nic nie daje. Nie zważa wtedy nawet na to że jest na kolczatce i ciągnąc sprawia sobie ból. Na spacerach ćwiczymy komendy, aportujemy, biegamy razem. Mimo wydłużenia czasu spaceru jest coraz gorzej. Nie interesują go zabawki, kongi, nie męczą długie spacery. Nie mam nikogo ze znajomych, rodziny czy sąsiadów kto mógłby poświęcić mu czas pod naszą nieobecność.
  6. Nie mogę z psem jeździć na rowerze bo by zabił mnie lub mojego partnera bo nie biegłby spokojnie przy rowerze tylko rzuciłby się na pierwszego lepszego psa, gołębia, kota itd. Był u nas kolejny behawiorysta, psia szkoła również nie pomogła. Po wizycie behawiorysty i jego radach zmieniła się 1 rzecz - pies nie szczeka pod naszą nieobecność (ale bardziej niszczy mieszkanie). Jest też trochę spokojniejszy przy nas ale w nowych sytuacjach dalej jest nie do opanowania. Od 2,5 miesięca (mniej więcej od waszych porad które chciałam sprawdzić) wychodzi rano na 45 min, w południe na 30 min i wieczorem na godzinę. Nie zmieniło się nic. Demoluje mieszkanie jeszcze bardziej. Jest do psów agresywny coraz bardziej. Zaczyna też warczeć na ludzi. W weekendy wychodzi jeszcze częściej i na dłużej. Bywa że jeździmy do moich rodziców czasem na weekend i tam spędza na podwórku i 6 godzin, sam i w towarzystwie, aportując i bawiąc się i robiąc komendy i nie ma żadnej zmiany choćby tego samego dnia w jego zachowaniu więc nie chodzi o brak ruchu bo nawet gdy się zmęczy to dalej gdy zostanie sam zdemoluje mieszkanie lub gdy zobaczy jakiegoś psa jest nie do opanowania. W domu ćwiczymy komendy, doskonalimy sztuczki codziennie. Nikt z moich znajomych nie poświęca psu tyle czasu co my więc naprawdę nie mówcie mi, że tu leży problem bo od dzieciństwa miałam już kilka psów, znajomi mieli różne psy i naprawdę dajemy mu tyle czasu i uwagi ile tylko możemy. Nie wiem ile jest osób z normalną rodziną, pracą, szkołą, musi zrobić zakupy, posprzątać, zawieźć/odebrać dzieci i z nimi się pobawić, ugotować coś, a wychodzi z psem na 5 godzin dziennie na spacery a potem jeszcze 2 godziny w domu siedzi i tłucze komendy, dajcie spokój, to nie powinno tak wyglądać. Pies naprawdę nie leży cały dzień sam i nie robi tego wszystkiego z nudów, nie jest zaniedbywany. Nie był też naszą fanaberią, wzięliśmy go ze schroniska chcąc zrobić coś dobrego, idąc tym tokiem myślenia na psa może pozwolić sobie tylko ktoś na emeryturze, nieaktywny zawodowo, nie uczący się, bezdzietny i z ogromnym podwórkiem oraz latami doświadczenia w pracy ze zwierzętami. Nie rozumiem go bo od małego był przyzwyczajany do pozostawania samemu, był wciąż wyprowadzany z innymi psami, socjalizowany, nigdy nie doznał traumy ze strony innego psa, był zabierany w wiele miejsc, wiele nowych sytuacji, ludzi, podróży itd. Jestem zdesperowana bo spacery robią się dla mnie niebezpieczne (jestem już w 5 miesiącu) i obawiam się o przyszłość, że pies skoczy mi na dziecko lub będę jego więźniem bo dopóki nie zabezpieczę całego mieszkania (a z małym dzieckiem raczej cieżko codziennie chować kołyskę, wózek, łóżeczko, zabawki, wszystkie rzeczy) to nie pójdę na spacer z dzieckiem czy chocby do sklepu. Co jeszcze mogę zrobić ? Błagam o jakieś rady, nie chcę oddawać psa.
  7. Szczekanie zacznie się od razu po zamknięciu drzwi. Spacery różnie, rano koło 15 minut, po południu pół godziny-godzinę (choć bywa tak że się śpieszę bo jestem między zajęciami, wtedy 20 min), wieczorem też 15-20 min. Gdy idziemy sami na spacer to przez połowę czasu pies węszy sam, biega, a przez połowę czasu ja biegam z nim, coś mu rzucam. W domu codziennie ćwiczymy komendy. Dla psa sygnałem mojego wyjścia jest umieszczenie smakołyku w klatce, to się stało rytuałem, nawet gdy jej potem nie zamykam.
  8. Tak z Krakowa. Spaceruje i na smyczy i luzem, ćwiczymy komendy, rzucam mu zabawki na spacerze które chętnie przynosi, biegamy razem, czasem organizuję mu spacery ze znanymi mu psami i wtedy nawet jak biega przez godzinę i bawi się ze swoją psią koleżanką to jeśli wyjdę później dalej jest dramat, mimo że jest bardzo wymęczony. Klatkę lubił od razu, od razu po rozłożeniu jej kładł się do niej sam, najpierw zamykałam go na trochę w ciągu dnia jak byłam w domu, później na noc, później zostawiałam tam smakołyk, jakieś ubranie i wychodziłam najpierw na krócej potem na dłużej. Pies bardzo lubi klatkę tylko nie chce być w niej zamknięty na nasze wyjścia. Rozumie komendę idź do siebie, zawsze wchodzi do klatki bez problemu. Klatka stoi w kącie a od góry jest przykryta kocem. Behawiorystka zalecała by z psem się nie witać, żeby w ogóle wyjścia były " jak gdyby nigdy nic" , tak samo powroty, żeby wejść do domu i wrócić do normalnej aktywności dlatego tak też robiłam.
  9. Witam, jestem właścicielką prawie półtorarocznego kundelka w typie owczarka niemieckiego. Od dawna ma on problemy z zostawaniem samemu (od początku był do tego przyzwyczajany i nigdy się nie przyzwyczaił). Szczeka, wyje, kiedyś również defekował co od kilku mcy się nie zdarzyło i czasem demolował mieszkanie, teraz okazjonalnie dorwie buta czy gazetę. Zaczęłam terapię z jednym behawiorystą. Nic. Z drugim behawiorystą. Nic. Jestem konsekwentna w działaniu, zostawiam psu konga, zabawki jak wychodzę, nie żegnam się, nie witam, wyprowadzam na długie spacery, w domu go wyciszam, jak wychodzę zostawiam smakołyk, w ciągu dnia zakładam kurtkę, biorę torebkę czy klucze i potem tak chodzę. Gdy wracam do domu wyczekuję momentu pod klatką gdy nie szczeka i dopiero wchodzę żeby nie kojarzył że jego wrzaski przynoszą efekty. Nic. Zero efektu. Nie mogę wyjść na uczelnię czy do pracy. Pies w ciągu dnia lubi wylegiwać się w swojej klatce i podjęłam próby zamykania go w niej na noc (OK), w ciągu dnia (OK), przy wyjściu (po uwczesnym uwarunkowaniu że w klatce jest coś pysznego przy wyjściu itd) - nie ma opcji, wracam a pies ma żywe rany na pysku gdyż próbował się wydostać. Pies generalnie śpi w osobnym pomieszczeniu niż ja i mój partner (nie dobija się do nas, przesypia grzecznie całą noc sam w salonie gdy my jestesmy zamknięci w sypialni, mimo to nie ma opcji by nawet na minutę wyjść z domu). Jestem załamana. Dostaję pogróżki od sąsiadów. Jestem w ciąży i nie wyobrażam sobie że ktoś wywali mnie z mieszkania. Podaję od jakiegoś czasu psu preparat z aminokwasami, suplement na uspokojenie dla psów. Zero efektu. Pies jest kastrowany. Jak wracam do domu to jest jak obłąkany, bardzo cierpi i nic nie pomaga. Co mogę jeszcze zrobić ? jak mu pomóc ? Czy mogę gdzieś dostać jakieś silne leki ? Nawet jeśli wcześniej siądzie mu wątroba to sądzę że i tak będzie to lepsze niż jak stracę mieszkanie a pies oszaleje. Błagam o pomoc !!!
  10. Witam, mam pewien problem. Mam 7 miesięcznego szczeniaka kundelka, drugim właścicielem jest mój chłopak. Psa mamy odkąd skończył ok 6 tyg, więc bardzo wcześnie do nas trafił. Jest do nas bardzo mocno przywiązany, mieszkamy jeszcze ze współlokatorem ale to my uczyliśmy psa komend, bawiliśmy się z nim, karmimy go i wychodzimy na spacery, wspólokator robił to bardzo bardzo rzadko, w wyjątkowych sytuacjach (oczywiście bawią się czasem lub go głaszcze ale chwilę, nie spędzają razem czasu raczej). Pies ma jasno okreslonych właścicieli, śpi ze mną, najwięcej czasu spędza ze mną. I tu się pojawia problem. Za tydzień wyjeżdżam na miesiąc do rodzinnego miasta na praktykę, nie mogę wziąć psa ze sobą, zostaje z moim chłopakiem i współlokatorem. Z psem przez ten miesiąc będę się widziała może raz czy dwa razy na weekend. Później spędzę z nim 3 tygodnie i znów nie będzie mnie miesiąc, również będę widziała go raz czy dwa na kilka dni. Czy pies może przestać traktować mnie jako właściciela? Czy może bardziej przywiązać się do naszego współlokatora zastępując mnie nim ? Nie jest już takim małym szczeniakiem, w końcu ma już 7 miesięcy, kawał z niego faceta (25 kg), podnosi nogę, zachowuje się już raczej jak starszy psiak, chłopak mówi żebym się nie martwiła ale ja boję się że pies straci ze mną taką więź. Jak myślicie ?
  11. Mojego już kiedyś wstawiałam ale teraz znacznie zmężniał i się bardzo zmienił więc wstawię jeszcze raz :D. Jak dla mnie trochę owczarek francuski beauceron (podwójny wilczy pazur) tylko te uszy nie pasują :D 7 miesięcy 25 kg 61 cm w kłębie :)
  12. Chyba najbardziej bullmastiff wg mnie tylko Twój jest chyba mniej masywny. A może trochę cane corso, dog de bordeaux, bokser ? :D
  13. Chciałam tylko zauktualizować i podziękować za rady. Maluch rozwija się super, ma prawie 7 miesięcy i waży 25 kg :) (choć Isabelle wróżyła mu ok 10, weterynarz max 20 docelowo - kundelki potrafią zaskoczyć ! pewnie zatrzyma się przy 30-35 kg, zaczął troszkę zwalniać ). W kłębie ma ok 61 cm. Ze stawami wszystko ok, dostawał suplementy których już nie dostaje, jesteśmy na TOTW (wcześniej rożne karmy a nawet barf przez chwilę). Dołączam zdjęcie maluszka :D
  14. Dziękuję za odpowiedzi ;) polecacie jakieś konkretne produkty, dodatki które warto dodać do diety szczeniaka ? Widziałam że sporo osób dodaje sproszkowane algi czy wodorosty, ale czy warto to robić jeśli pies dostaje raz na jakiś czas ryby morskie ? (rozumiem, że chodzi głównie o dostarczenie jodu a nie antyoksydantów) Porównanie jak piesek zmienił się w przeciągu 2 miesięcy (ciężko zrobić dobrze pokazujące sylwetkę zdjęcie, bo jak wszystkie szczeniaki- ciągle w biegu) ma lekkie zgrubienia nadgarstków, wet mówił że to przejściowa krzywica bo to tej pory bardzo szybko rósł, ma też lekką postawę francuską - łapki na zewnątrz. Czy jedzenie kości powinno skorygować jego postawę ?
  15. Może powiem przykładowo jak dziś sobie pojadł ;) Rano : 300 g szyja indycza, 80 g buraka, południe: udko z indyka 450 g, wieczór: serca i żołądki drobiowe 250 g, pół jabłka. Często dostaje też: pierś z indyka, szponder wołowy, jadł też surowe śledzie, pierś z kurczaka (wiem, tu ostrożnie, bo pakowane hormonami najbardziej) i kilka innych rodzajów mięs. Podroby czyli żołądki czy serca dostaje 2-3 w tyg w nieprzeważającej ilości, dostaje też jajka, różne warzywa i owoce (marchewka, pomidor, trochę banana, trochę papryki, szpinak). Nie ważę dokładnie kości, bo jest to niemożliwe, nie dostaje samych kości tylko właśnie z udkiem, z szyją, szponder. Myślę że kości jest nie więcej niż 20 % nie w całej diecie a w pokarmie mięsnym, bo w ciągu dnia najczęściej z 3 posiłków 1 max 2 zawierają mięso z kością, częściej jest tak że 2 posiłki są bez kości, a 1 to właśnie jakieś udko itd. No i na spacerze jakieś przysmaki, suszone mięsko, dostaje też żwacze wołowe suszone, gryzaki cielęce itd
×
×
  • Create New...