Jump to content
Dogomania

Sandersonia

Members
  • Posts

    24
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Sandersonia

  1. Witajcie wszyscy sympatycy Szaka, Szakulaka:) To już dwa lata, [U]DWA LATA[/U]!!! Szakuś żyje sobie spokojnie choć trochę swawolnie dając nam przy tym naprawdę dużo, dużo radości - jest moim oczkiem w głowie. Niestety ostatnio miał bardzo przykry wypadek - został poturbowany przez dzika. Szaku jest myśliwym, to jego największa pasja życiowa a nad jego myśliwskimi zapędami nie potrafię zapanować. Nieważne co spotka na swojej drodze - trzeba to upolować i już. I tak wyglądało właśnie tragiczne dla niego spotkanie z dzikiem. Dobrze, że w nie ma tu nosorożców bo im też by nie przepuścił:( Dzik wyrwał mu kawał ciała z boku i prawie cały bok oskalpował:( Od zdarzenia do momentu gdy został położony na stole operacyjnym nie minęła godzina. Nasz weterynarz, szczęśliwie jest chirurgiem - po prostu cudotwórca. Operacja trwała 5 godzin, potem codzienne zmiany opatrunków, mycie, zastrzyki, naświetlania. Spałam przy nim, był pilnowany 24/h bo pomimo kołnierza znajdował sposoby by się otrzeć czy podrapać. To było 2,5mies. temu. Dziś już bez kołnierza, została mu co prawda paskudna blizna ale wrócił do formy:multi: Połamał 6 kołnierzy:razz: [CENTER][IMG]http://img854.imageshack.us/img854/542/29122011199.jpg[/IMG] Modny trykocik: [IMG]http://img29.imageshack.us/img29/6637/08012012216.jpg[/IMG] Ostatni bastion, czyli moje łóżko -zdobyty! [IMG]http://img6.imageshack.us/img6/8689/07012012215.jpg[/IMG] I trzeba żyć dalej: [IMG]http://img341.imageshack.us/img341/618/p1140060.jpg[/IMG] [IMG]http://img213.imageshack.us/img213/6344/19012012253.jpg[/IMG] [/CENTER]
  2. Słodkie są wszystkie, nie tylko Srulek:lol: Co do jego choroby to niezwykle prozaiczna rzecz- alergia na pchły. Więc szczęśliwie dla wszystkich (nie jest zaraźliwa) dobra karma, zabezpieczenie przed pasożytami, intensywna pielęgnacja skóry i naprawdę szybko z tego wyszedł. A że uwielbia kąpiele, smarowania i masaże więc jego pielęgnacja to sama przyjemność:lol: Po wczorajszym przyjaznym spotkaniu Szakanka i Srulka zaczynam się zastanawiać czy Srulka oddać do nowego domu:oops: Trudno mi sobie wyobrazić dom bez niego.
  3. Poznajecie go? [U] [IMG]http://img693.imageshack.us/img693/2549/2010041952.jpg[/IMG] [/U] [U][IMG]http://img16.imageshack.us/img16/5097/2010041927.jpg[/IMG][/U] [U][IMG]http://img594.imageshack.us/img594/8238/2010041941.jpg[/IMG][/U] [U][IMG]http://img11.imageshack.us/img11/9656/2010041922.jpg[/IMG][/U] [URL="http://img651.imageshack.us/i/2010041921.jpg/"][IMG]http://img651.imageshack.us/img651/3669/2010041921.jpg[/IMG][/URL] Srulek był wczoraj "w gościach". Cywilizuję go skoro ma pójść do ludzi. Prawda, że się zmienił? Największa niespodzianka spotkała mnie dziś: wzięłam Szakanka na dół do Srulka (Szakanek z Jasmin, Rudolfikiem i kotami mieszka na górze). Nie widzieli się nawet przelotnie od półtora miesiąca - pilnowałam żeby się nie pozabijali. I wiecie co się stało?... Nic:crazyeye:. Powąchali się, obeszli ostrożnie i nic. Zasiadłam przed komputerem, jeden ulożył się z prawej, drugi z lewej i spokój. Tak było prawie przez godzinę. Potem trochę sielankę zaburzył niepokój Szakanka, ponieważ uznał, że Srulek leży za blisko mojej nogi więc próbował go odpędzić nieco. Ale jak? Grzecznie, spokojnie, łagodnie. Nie poznaję go! Chyba ktoś mi podmienił psa;) Ach te moje kochane psiska:loveu: nigdy nie przestaną mnie zaskakiwać:roll:. I jak tu ich nie kochać?
  4. Pamiętacie jeszcze tego pana? [IMG]http://img137.imageshack.us/img137/8322/p1210003.jpg[/IMG] [IMG]http://img90.imageshack.us/img90/7364/201002079.jpg[/IMG] [IMG]http://img72.imageshack.us/img72/6534/201002076.jpg[/IMG] [IMG]http://img515.imageshack.us/img515/6269/2010020717.jpg[/IMG] [IMG]http://img705.imageshack.us/img705/1387/2010020915.jpg[/IMG] Tu jeszcze zimową porą w za dużym kubraczku. Nie mogłam go wziąć na przymiarkę bo wyglądał zbyt makabrycznie i kupiłam "na oko". Ale wygląda cudnie;)
  5. A to najświezsze fotki - z dziś. Szakanek wśród swoich oblubienic: [URL="http://img196.imageshack.us/i/13452993.png/"][IMG]http://img196.imageshack.us/img196/7831/13452993.png[/IMG][/URL] Tu wszystkie trzy się pasą, trawa pod tą sosenką była wyjątkowo smaczna. Rudolfika ledwo widać zza Szakanka. [URL="http://img210.imageshack.us/i/88149296.png/"][IMG]http://img210.imageshack.us/img210/1322/88149296.png[/IMG][/URL] Szakanek i Rudolfik. [URL="http://img265.imageshack.us/i/98808138.png/"][IMG]http://img265.imageshack.us/img265/2267/98808138.png[/IMG][/URL] Jasmin w akcji. [URL="http://img535.imageshack.us/i/19077216.png/"][IMG]http://img535.imageshack.us/img535/7729/19077216.png[/IMG][/URL] Pędzący Szakanek [URL="http://img519.imageshack.us/i/25189153.png/"][IMG]http://img519.imageshack.us/img519/2601/25189153.png[/IMG][/URL] Dalej pędzi [URL="http://img705.imageshack.us/i/74348737.png/"][IMG]http://img705.imageshack.us/img705/9883/74348737.png[/IMG][/URL] Spaceruje [URL="http://img96.imageshack.us/i/90078788.png/"][IMG]http://img96.imageshack.us/img96/1539/90078788.png[/IMG][/URL] Po spacerku padły, choć Szakanek miał jeszcze ochotę na brykanie. Tak machał głową - jak widać;) Szakanek jest bardzo posłusznym pieskiem. Jestem naprawdę pod wrażeniem, jak bardzo jest zaangażowany we współpracę, jak bardzo się stara. Jeszcze nie zaczęłam z nim regularnej nauki posłuszeństwa, mam wrażenie, że z natury jest uległy człowiekowi. Swojemu oczywiście. W stadzie ostatecznie zajął miejsce po Jasmin, przed Rudolfikiem. Choć Rudolfikowi też jego pojawienie się wyszło na zdrowie, stała się pewniejsza siebie i nie pozwala już Jasmin tak się maltretować. Szakankowi bez problemu mogę zabrać wszystko - nawet kość. Uwielbia jazdę samochodem - jak tylko drzwi są uchylone wsiada i czeka na kierowcę;) U weterynarza - anioł nie pies. Dwa razy byliśmy w poważniejszych sprawach - kastracja i ostatnio zrobił mu się ropień na grzbiecie - trzeba było oczyścic. Widać na zdjęciach, że ma wygolony grzbiet. Bardzo dzielny - grzeczny, spokojny, i mam wrażenie, że niesłychanie odporny na ból. Koty wciąż są przedmiotem jego zrywów. Wciąż szuka pomysłów by zakraść się do sypialni i napaść na kotunie. Ostatnio jego ataki stały się rzadsze i jakby spokojniejsze. Tak jakby samo zerwanie sie na widok kota było silniejsze od niego, ale jak już do niego dobiega to sam hamuje. Raz dostał porządnie po gębie, aż został mu wbity pazur na policzku. Jednak wie, że do sypialni mu nie wolno wchodzić - staje tylko w drzwich i nie przekracza linii progu. No, chyba że mnie nie ma w poblizu:diabloti: Acha, i wciąż się "śmieje". Nie każdy piesek potrafi się śmiać, ale on jest z tych śmiejących.
  6. [URL="http://img707.imageshack.us/i/2010020748.jpg/"][IMG]http://img707.imageshack.us/img707/2015/2010020748.jpg[/IMG][/URL] To zdjęcia jakoś sprzed miesiąca [URL="http://img525.imageshack.us/i/2010020719.jpg/"][IMG]http://img525.imageshack.us/img525/3987/2010020719.jpg[/IMG][/URL] Prawda, że piękna mordeczka? [URL="http://img202.imageshack.us/i/2010020728.jpg/"][IMG]http://img202.imageshack.us/img202/2882/2010020728.jpg[/IMG][/URL] [URL="http://img402.imageshack.us/i/2010020738.jpg/"][IMG]http://img402.imageshack.us/img402/1286/2010020738.jpg[/IMG][/URL] Takie królewiątko [URL="http://img517.imageshack.us/i/2010020732.jpg/"][IMG]http://img517.imageshack.us/img517/1676/2010020732.jpg[/IMG][/URL] Każdy medytuje jak umie...
  7. Dzień dobry, dzień dobry:) Szakanek jest szczęśliwy (jak się domyślam). Od dnia kiedy pojawił się u mnie przytył 7kg. Wygląda już naprawdę dobrze, ma fajną, lśniącą sierść. Z suczkami w najlepszej komitywie, natomiast z małym Szczurkiem, którego imię ewaluowało aż oficjalnie został Srulkiem niestety nie. Na razie dałam sobie spokój z oswajaniem ich, ponieważ wygląda na to, że Srulek w najbliższych dniach trafi do domu zastępczego. Bardzo, bardzo mnie to cieszy, choć zdążyłam już go pokochać, ale będę blisko i będę go odwiedzać. Obaj, i Szakanek i Srulek już są po kastracji. Szakanek zniósł to tak, że podejrzewam, że...nic nie zauważył. Tylko kołnierz go wkurzał. Mocno wkurzał - następnego dnia już był w strzępach:)
  8. Szczurek - jamniczek, jak tylko został ogrzany, nakarmiony i wykąpany zaczął swoje rządy. Kiedy porównuję go z pierwszych dni i dziś to myślę, że faktycznie wtedy był bliski śmierci. Dziś - wojownik, choć mu kości sterczą. Ale ten błysk w oku...:evil_lol: Dziś rano napadł na Szakania. Kiedy wchodziłam do łazienki - izolatki, a robię to bardzo ostrożnie, zasłaniając sobą całe wejście by żadne stworzenie nie mogło się przemknąć - ten drań czmychnął błyskawicznie i zaatakował Szakania gryząc go w pyszczek. Było przy tym mnóstwo ujadania, bulgotu i wściekłości. No cóż - kolejny Wielki Duch w malutkim ciałku. Będę bardziej ostrożna w przyszłości. Szczurek jest kąpany, smarowany, dostaje biotynę na porost sierści, tran i witaminki. Bo sierść ma, jak podejrzewam długą, choć teraz nie ma jej wcale - jest pokryty wyłącznie podszerstkiem - oczywiście tylko tam gdzie nie jest łysy. Ma np łysy, szczurzy ogon - stąd Szczurek. Więc siedzi w izolatce i ma za zadanie zrobić się pięknym, urzekającym, długowłosym jamnikiem. Zrobił się bardzo radosny, jest niezwykle kontaktowy - lgnie do człowieka (czyli do mnie), uwielbia zabiegi czyli kąpanie, smarowanie, czyszczenie, szczotkowanie. No i patrzy w oczy... Zdjęcia, filmiki będą, będą:lol:, jestem bardzo dumna z postępów jakie robią:multi:.
  9. To naprawdę proste - Jasmin ma czarną plamkę na końcu ogonka a Szakanio białą;)
  10. Filmik z rodzącej się przyjaźni: [URL="http://http//www.youtube.com/watch?v=iEP-JgREDGw"]http://http://www.youtube.com/watch?v=iEP-JgREDGw[/URL] Fatalnej jakości - wybaczcie, ale to była ich pierwsza wspólna zabawa, a pod ręką miałam tylko telefon. Muszę przyznać, że rozczuliłam się;), po tylu dniach obchodzenia się na sztywnych nogach, wyraźnego dystansu - pierwsza, spontaniczna zabawa:multi:. Zarówno Jasmin jak i Szakal były wciąż do siebie nastawione konfrontacyjnie, ale teraz, gdy już oswoiły się ze sobą, nie czują ze swojej strony zagrożenia - wygląda na to, że Szakal uznał rządy suczki:crazyeye:. Jeszcze się czasem ścinają, ale już rzadziej i zdecydowanie łagodniej. Szakal odpuszcza, już w większości sytuacji uznaje pierwszeństwo suczki. Na filmiku nie widać jak dorodny i piękny jest Szakanio (jego imię trochę ewaluowało:oops:). Chcę odczekać jeszcze kilka dni zanim zrobię mu piękną sesję w plenerze, na razie psisko nie chce wychodzić bo mu łapki marzną w tym mrozie. Właściwie z całego towarzystwa tylko Jasmin chce trochę dłużej hasać, reszta tylko błyskawiczne siusiu, kupka i do domu.
  11. Filmik z rodzącej się przyjaźni: [URL="http://http//www.youtube.com/watch?v=iEP-JgREDGw"]http://http://www.youtube.com/watch?v=iEP-JgREDGw[/URL] Fatalnej jakości - wybaczcie, ale to była ich pierwsza wspólna zabawa, a pod ręką miałam tylko telefon. Muszę przyznać, że rozczuliłam się;), po tylu dniach obchodzenia się na sztywnych nogach, wyraźnego dystansu - pierwsza, spontaniczna zabawa:multi:. Zarówno Jasmin jak i Szakal były wciąż do siebie nastawione konfrontacyjnie, ale teraz, gdy już oswoiły się ze sobą, nie czują ze swojej strony zagrożenia - wygląda na to, że Szakal uznał rządy suczki:crazyeye:. Jeszcze się czasem ścinają, ale już rzadziej i zdecydowanie łagodniej. Szakal odpuszcza, już w większości sytuacji uznaje pierwszeństwo suczki. Na filmiku nie widać jak dorodny i piękny jest Szakanio (jego imię trochę ewaluowało:oops:). Chcę odczekać jeszcze kilka dni zanim zrobię mu piękną sesję w plenerze, na razie psisko nie chce wychodzić bo mu łapki marzną w tym mrozie. Właściwie z całego towarzystwa tylko Jasmin chce trochę dłużej hasać, reszta tylko błyskawiczne siusiu, kupka i do domu.
  12. Dziękuję za dobre słowa:) Cieszę się, że jest miejsce w którym nie patrzy się na mnie jak na dziwaczkę. Co do tego wyłysiałego malucha to już nikomu się nie przyznałam, ani rodzinie ani znajomym. Co prawda i tak mają stanowczy zakaz komentowania moich działań, ale i tak te westchnięcia i przewracanie oczami mają swoją wymowę:angryy:
  13. Oczywiście zaopiekowałam się. Byłam już z nim u weterynarza. Póki co zostaje u mnie. W izolatce (łazience).
  14. Wczorajszy spacerek nad rzeczkę: [CENTER][IMG]http://img204.imageshack.us/img204/3386/p1200015.jpg[/IMG] Nad rzeczką jest superfajnie i ciekawie. Jest całe mnóstwo dziwacznych, fascynujących zapachów - sarenek, zajęcy, lisów, bobrów i nie wiem czego jeszcze. [IMG]http://img64.imageshack.us/img64/6133/p1200028.jpg[/IMG] Tu już było przyjazne machanie ogonkami: [IMG]http://img33.imageshack.us/img33/3913/p1200035.jpg[/IMG] Po spacerku pychota - kość cielęca:multi: [IMG]http://img690.imageshack.us/img690/3079/p1200051.jpg[/IMG] Szakal uwielbia być szczotkowany. Wczoraj go pięknie wyczesałam. Wyciąga się przy tym jak kot. Był zachwycony, ja również, ponieważ to pierwszy mój pies który lubi szczotkowanie. Stwierdziłam przy tym, że na zabliźnionych rankach pięknie mu odrasta sierść. Myślałam, że będzie już do końca życia poorany łysymi bliznami po bójkach. Ponadto już naprawdę widać jak nabiera ciała, niemal z dnia na dzień robi się mocniejszy. Z Rudolfikiem ma bardzo przyjazne relacje, z Jasmin powoli, powoli też... Niespodzianka mnie spotkała wczoraj wieczorem, ponieważ... Szakal nie zjadł kolacji:crazyeye: Najwidoczniej kość którą dostał po obiedzie go nasyciła i już nie rzuca się na wszystko jak leci:multi:. Po 22 poszliśmy na wieczorny spacer. Gdy wracaliśmy, zobaczyłam, że pod schodami coś się rusza. Początkowo myślałam że to Rudolfek, ale Rudolfek szła koło mnie. Ponieważ to zupełnie nieoświetlona część przy domu, widać było tylko poruszający się kształt. Zamknęłam szybko psy i...to była druga wczorajsza wieczorna niespodzianka jaka mnie spotkała. A wyglądała tak: [IMG]http://img137.imageshack.us/img137/8322/p1210003.jpg[/IMG] Podobny do jamnika, prawie łysy, prawie szkielet, lekki jak piórko i ledwie żywy z głodu i zimna:( Klęska urodzaju?:shake: Mam jeszcze cichą nadzieję, że skoro ma ślady leczenia fioletem to może odnajdę właściciela...w okolicy...ale obawiam się, że prawie łysy pies nie spaceruje z własnej woli w ponad 10 stopniowym mrozie:placz:... [/CENTER]
  15. [CENTER]Mam!!!:multi: Pierwszy dzień po przyjeździe: [IMG]http://www.dogomania.pl/%3Ca%20href=http://img697.imageshack.us/i/img0027x.png/%20target=_blank%3E[IMG]http://img697.imageshack.us/img697/6219/img0027x.png[/IMG][IMG]http://img697.imageshack.us/img697/6219/img0027x.png[/IMG] Moje piranie: [IMG]http://img706.imageshack.us/img706/132/img0013.png[/IMG] [SIZE=2]Drugi dzień:[/SIZE] Szakal jak widać jest dżentelmenem i oddaje wygodniejsze posłanie damie;): [IMG]http://img706.imageshack.us/img706/8010/20100119089.png[/IMG] Poniżej bardzo, bardzo ważny moment w życiu sfory. W obliczu straszliwego niebezpieczeństwa jakim był szmer za oknem, psiska zawiązały koalicję. Jasmin po raz pierwszy zamachała do Szakala ogonkiem: [IMG]http://img195.imageshack.us/img195/3696/20100119091.png[/IMG] Tu popołudniowy spacerek nad rzeczkę: [IMG]http://img521.imageshack.us/img521/9009/p119001111.jpg[/IMG] Ciężko przez zaspy się przedzierać: [IMG]http://img42.imageshack.us/img42/2464/p1190013.png[/IMG] Ślizgawka: [IMG]http://img195.imageshack.us/img195/3629/p1190008.png[/IMG] Podwieczorek: [IMG]http://img195.imageshack.us/img195/4183/p1190016.png[/IMG] [LEFT]To tak na szybko, potem dorzucę więcej. Kolejna noc minęła nam znów spokojnie, Szakal chrapie co muszę przyznać działa na mnie bardzo kojąco. Dino, mój pies z czasów dzieciństwa też chrapał więc chrapanie psa kojarzy mi się ze spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Trochę jak kołysanka. Szakalek trzeba przyznać ma w sobie wiele dumy. Jasmin wciąż za nim chodzi, obserwuje, pilnuje go, z kolei on raczej nie zwraca na nią uwagi. Ignoruje ją. Reaguje wyłącznie wtedy gdy Jasmin za głośno mamrocze albo nie chce go gdzieś wpuścić. Widać, że wzbudza to w niej respekt. Szakalowi zdecydowanie łatwiej nawiązać więź z człowiekiem niż z psem. Myślę, że do tej pory drugi pies oznaczał zagrożenie i walkę o jedzenie a nie zabawę. Dla Jasmin to też trudne chwile - do tej pory jej tron był niezachwiany:lol:. Szakal uczy ją więc pokory. Wczoraj wieczorem była bardzo ciekawa sytuacja - Szakal rzucił się w kierunku kota (oczywiście kot był bezpieczny, poza jego zasięgiem), Jasmin natomiast rzuciła się w jego kierunku wyraźnie w obronie kota. Zdumiało mnie to, ponieważ wcześniej nie byli hmmm...przyjaciółmi. Szakalowi na widok kota drżą fafle, po chwili cały zaczyna się trząść. Ewidentnie kot w jego głowie to wróg. [/LEFT] [/CENTER]
  16. Namęczyłam się, żeby dodać fotki, ale nie udało mi się:( No nic, poduczę się jeszcze i dołączę później - mam nadzieję. Teraz trochę o Szakalku. Psiak jest po prostu uroczy. Jest bardzo złakniony pieszczot i towarzystwa człowieka. Podchodzi wciąż, wtula głowę i prosi o pieszczoty. Nawet chce wchodzić na kolana:) Choć wciąż na jego liście rankingowej najważniejszych rzeczy na świecie jest jedzenie. Na jedzenie rzuca się tak, jakby nigdy nie jadł. Widać że pełna miska to dla niego wciąż nowe zjawisko. Karmię go 3xdziennie, aby szybciej przyzwyczaił się do stanu sytości i pewności że następny posiłek będzie - na pewno będzie. Po wizycie u weta - Szakal jest wynędzniały ale zdrowy. Waży 23kg. Jest bardzo pokiereszowany, licznymi ale drobnymi rankami - część zagojona, część w fazie strupków. Widać, że musiał walczyć o przetrwanie w schronisku. Teraz tylko dom i porządna karma będą stawiały go na nogi. Z psicami już powoli się dogaduje, Jasmin jeszcze burczy na niego, ale coraz rzadziej, a dziś nawet merdała ogonkiem jak się wąchały. Rudolfek za to trzyma ewidentnie stronę Szakala, chyba liczy na uwolnienie spod rządów Jasmin - tyranki. Dziś na dłuższym spacerku byłam z Szakalem i Jasmin - Rudolfek nie chciał iść. Szakal już coraz żywszy, weselszy, brykał w śniegu jak szczeniak, próbował gonić Jasmin, ale niestety biedulek jeszcze nie ma szans. To był krótki spacer, ale nawet taki jeszcze szybko go męczy, jest jeszcze słaby i tych mięśni na chudzinie niewiele. Ale to się szybko zmieni - mam nadzieję. Dziś było pierwsze spotkanie z kotuniami - i nad tym będziemy pracować, bo bardzo był podekscytowany i zachowywał się tak, jakby chciał ruszyć w pościg i upolować kotka. Ale nie martwi mnie to, jest jeszcze czas na naukę szacunku dla członków stada (nawet jeśli to koty) - nie takich rzeczy pieski można nauczyć:) To na razie tyle, jeszcze popracuję nad fotkami. [IMG]http://yfrog.com/ehp119001111j[/IMG]
  17. [img]http://www.dogomania.pl/[url=http://img69.imageshack.us/i/20100119089.png/][img]http://img69.imageshack.us/img69/8010/20100119089.png[/img][/url][/img]
  18. Czytam i ryczę, jak większosć tutaj zresztą. Jak chyba każdy, nawet średnio wrażliwy człowiek. To wstrząsająca historia. Ryczeć mi się chce również z powodu natrętnych refleksji, jakie się nasuwają po przeczytaniu o bestialstwie i okrucieństwie ludzkim. Tyle słyszy się historii o znęcaniu nad zwierzętami, głodzeniu, biciu, porzuceniu. Jednak jestem przekonana, że przypadki ŚWIADOMEGO I CELOWEGO zadawania zwierzętom cierpień, to przypadki marginalne. To faktycznie patologia, która powinna być zwalczana i surowo karana. Ale to margines ze wszystkich przypadków znęcania się nad zwierzętami. Nie mogę się oprzeć przeświadczeniu, że ogromna większość podobnych historii jak ta są autorstwem ludzi spośród nas, tych zwykłych, może nie zagorzałych miłośników zwierząt, ale po prostu - naszych znajomych z pracy, ze szkoły, kursów tzw. normalnych obywateli. Dlaczego? Dlatego, że nie mają wyobraźni i wrażliwości, a często nawet wierzą, że porzucenie psiaka z dala od domu jest humanitarne, bo "on przecież taki ładny, że na pewno ktoś go przygarnie". Czy kiedykolwiek ktoś z Was miał okazję rozmawiać z osobą, która porzuciła psa w lesie? I posłuchać dlaczego to zrobiła? Nikt dorosły sie do tego nie przyzna. O tym mogą opowiedzieć tylko dzieci, które "kiedyś miały pieska, ale był bardzo niedobry bo wszystko niszczył, więc rodzice zawieźli go do wujka na wieś. Którego wujka? Nie wiem..." Ja jakoś nie mogę sobie wyobrazić człowieka ziejącego nienawiścią do takiego stworzenia i wyobrażającego sobie jego powolną śmierć w męczarniach i konwulsjach, z głodu, pragnienia zimna i chorób, i odczuwającego przyjemnosć i zadowolenie z tego powodu. To zabrzmi makabrycznie, ale ci odczuwający przyjemność z czyjegoś cierpienia nie przywiązywaliby i nie zostawiali psów w lesie, tylko zrobiliby tym psom coś innego. Jestem przekonana, że przyczyna takich zachowań leży nie w chęci celowego zadania zwierzęciu cierpienia, ale w przedmiotowym traktowaniu zwierząt, braku wrażliwości właśnie, oraz braku WYOBRAŹNI. Sądzę, że porzucający swoje psy, nie sa w stanie wyobrazić sobie ich cierpień, zarówno psychicznych i fizycznych, brak im empatii, ale to nie są ludzie z gruntu źli. To po prostu GŁUPCY, ktorzy nie są w stanie zrozumieć i przewidzieć, że skutki ich działań mogą przyczynić się do śmierci zwierzęcia (a niedawno przyjaciela) w okrutnych męczarniach. Może wierzą, że zaraz pojawi się rodzina mająca dom z wielkim ogrodem, i ucieszy się z takiego podarunku od losu jakim jest przywiązany do drzewa pies? Ich wyobraźnia nie sięga już dalej? Co będzie jak nikt nie pojawi się? Wiem, teraz spadną gromy na moją głowę. Nie wolno usprawiedliwiać takich działań, ale też ich nie usprawiedliwiam. Chcielibyśmy myśleć, że tylko bestia wykrzywiona okrutnym grymasem jak z horrorów, zwyrodnialec a nie człowiek może coś takiego zrobić, niestety, obawiam sie, ze to był przeciętny obywatel. Moze ten z którym wymieniamy "Dzień dobry, co słychać" w sklepie osiedlowym, ten który ma uzdolnioną córkę grającą na skrzypcach, ten obok którego siedzimy w kościele w kazdą niedzielę?... Karać? Tak, karać i to surowo, bo doprowadzenie zwierzęcia do śmierci w tak okrutnych męczarniach zasługuje na karę, ale też UCZYĆ I WYCHOWYWAĆ! Kogo? Ano dzieci! Bo to z domu wynosi się wrażliwość na krzywdę słabszych, w domu uczymy się opiekować, być odpowiedzialnym za coś albo kogoś. Co wpłyneło na moje poglądy? 1.Miałam ok. 7 lat kiedy opowiadała mi starsza o 3 lata koleżanka o tym jak okociła się jej w domu kotka. Więc "trzeba było kociaki potopić, a tata był taki fajny, że tylko wrzucił je do wiadra z woda, a patykiem pozwolił je własnie jej topić. One tak fajnie piszczały, a kotkę musieli wynieść do innego pokoju bo tak sie darła, że nie mogli wytrzymać". Wróciłam wtedy wstrząśnięta z płaczem do domu. Agata skonczyła ekonomię, pracuje na wysokim stanowisku w międzynarodowej firmie, ma męża, troje dzieci, jest szanowaną obywatelką w swojej miejscowości. Czego uczy swoich dzieci? Acha, ma też psa, yorka, wcześniej owczarka niem. przez 2 lata. 2.W podstawówce opowiadała mi koleżanka o swoim psie, który niszczył wszystko jak nie było ich w domu. Więc tata wywiózł Kamę do lasu, bo tam będzie miała dobrze i będzie mogła się wyszaleć, a u nich przecież nie ma warunków. A może ją ktoś znajdzie, kto ma ogród? Na pewno ma lepiej. Rodzice oboje wyższe wykształcenie, tata dyrektor, mama księgowa. Bardzo lubią teatr. 3.Rok temu znajoma opowiadała o niesfornym króliku miniaturowym, który był "jakiś nienormalny, bo gryzł męża jak tylko wchodził do pokoju dziecka. Więc mąż, nie mając innego wyjścia zawiózł go do lasu, tam sobie na pewno poradzi". Jaką wersję zna ich dziecko? I niezliczone przypadki wyrzucania w mojej miejscowości na moich wręcz oczach psa z samochodu odjeżdżającego na pełnym gazie (jeden z nieszczęśników mieszka u mojej mamy, no teraz to już szczęściarz.) W jednym z samochodów widziałam dziecko... To moja teoria. W jej świetle uważam, że działania edukacyjne skierowane do dzieci w szkołach, uczące je wrażliwości i odpowiedzialności za słabsze istoty, spotkania edukacyjne w schroniskach mogą przynieść naprawdę wymierne efekty. Może tu należałoby skierować swoje działania? Nie wiem czy suczki padły ofiarą celowego okrucieństwa. Teraz są za TM.['][']['] Ice pozdrawiam.
  19. Genia, niestety nie będzie. Ma dysplazję, więc nie było sensu go wystawiać. Potem postanowiłam go wykastrować, bo ze względu na dysplazję nie mogłby użyć swoich instrumentów, a przy dominacyjnym z natury charakterze kaukaza mogło to jedynie wyjść na dobre. Dla mnie oczywiście jest najpiękniejszy, ale to normalne. Na wystawy jeżdżę sama jako obserwator aby stwierdzić, ze jest bezkonkurencyjny :lol: Cathedral, tak to najlepsze dla mnie i moich zwierzaków (Ben nie jest jedynym futerkowcem w moim domu). Burzy się we mnie jednak krew na myśl o nieprofesjonalnych poczynaniach tak młodej vetki. Chcę podkreslić, że rozumiem to, ze popełniła błąd. Każdy z nas ma prawo, choć konsekwencje błędu lekarza sa innego kalibru, niż konsekwencje błędu stolarza. Zdawałam sobie sprawę z jej młodego wieku, więc nawet jeśli była najlepszą studentka, i wiedza jaką na studiach zdobyła jest ogromna, to nie może mieć doświadczenia, i głupotą byłoby mieć do niej o to żal. Ale skierowanie na podanie przeterminowanych leków i nieprzyjmowanie do wiadomości tego, że popełniło się błąd, to wykracza daleko za moje wyobrażenia o lekarzu zwierząt. Cóż, chyba dalej przemawiają przeza mnie emocje, bo nie jestem typem społecznika - rewolucjonisty aby walczyć o czyjeś etyczne postępowanie.
  20. Diękuje za odpowiedzi, MateuszCCs - to co napisałeś brzmi okropnie, ale też nie chodzi mi o zadośćuczynienie finansowe. Ben jest moim pierwszym psem za którego zapłaciłam pieniądze, tak bardzo chciałam mieć kaukaza. Wszystkie moje poprzednie psy to znajdy, przybłędy i schroniskowce. Postawię sprawę tak: mojemu psu bardziej jest potrzebne zdrowie i święty spokój niż mnie pieniadze które wydałam na jego leczenie. eve66 - to prawda, oprócz dowodu na to, ze czwarty raz, czyli w grudniu pies nie miał na pewno babesziozy, nie mogę być pewna czy wcześniej jej nie miał. Mogę jedynie przypuszczać. Na podanie przeterminowanego leku też nie mam dowodu, ponieważ dowiedziałam się o tym post factum. Dlatego w świetle braku dowodów, uważam, że podanie nazwiska lekarki byłoby nieetyczne. Jeszcze raz zwracam uwagę, bo moje przesłania jak widzę były mało czytelne, na leki jakie trafiaja do organizmów naszych psów. Ja dopiero po tej historii zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy sprawdzić co weterynarz ma w strzykawce. Teraz wiem, że zasada ograniczonego zaufania obowiazuje nie tylko na drodze. Pozdrawiam.
  21. Witam wszystkich. Chciałabym opowiedzieć o leczeniu mojego psa, i zapytać o poradę, bo od dwóch miesiecy miotam się, i nie wiem co w tej sytuacji będzie najlepsze. Milczeć, czy podzielić się doświadczeniem. Przejdę do rzeczy: Ben jest owczarkiem kaukaskim, ma w tej chwili 16 miesięcy. Był pod opieką bardzo młodej weterynarz, jak sądzę świeżo po studiach, która samodzielnie prowadzi własny gabinet jako filię przychodni z innej miejscowości. W marcu 2005, miał wtedy 5 miesięcy zawiozłam go do veta (czyli do niej) ponieważ był osowiały, nnie miał żadnych innych objawów. Vetka pobrała mu krew z ucha, zmierzyła temperaturę (39 st.) obejrzała wymaz pod mikroskopem i zdiagnozowała babesziozę. Dostał Imizol. Ja z kolei dostałam porcję informacji o tej groźnej chorobie, oraz o jej rozpowszechnieniu w okolicach W-wy, otóż jak stwierdziła: PRAWIE KAŻDY pies który do niej trafia ma babeszię. Od tego czasu, czyli marca do grudnia jeszcze 3 razy, czyli w sumie 4 miał diagnozowaną babesziozę. Za każdym razem jechałam tam, bo pies był osowiały i nieswój. Byłam bardzo czujna wiedząc jak podstępa jest to choroba, a co ważniejsze jak rozpowszechnina w mojej okolicy. Przez cały ten czas był chroniony środkami na kleszcze. Kiedy vetka stwierdziła po raz trzeci babesziozę, a był to listopad, wysłała mnie z psem na zastrzyk skuteczniejszego leku do owej przychodni z innej miejscowości, której jako filię prowadzi swój gabinet. Dostał Fatrybanil, który nie jest zarejestrowany w Polsce, o czym wiedziałam. Po niecałym miesiącu, w grudniu pies znów był osowiały, znów trafiliśmy u naszej vetki na diagnozę: babeszioza. Tym razem dostał lek Carbesia na miejscu u vetki , ale wysłała nas na morfologię do ww przychodni. Tam lekarz, który nie wiedział, że Ben już miesiąc wcześniej dostał u nich zastrzyk Fatrybanilu, pocieszył mnie, że mają jeszcze bardzo silny lek, co prawda nie zarejestrowany w Polsce i [U]przeterminowany, ale jako, że jeszcze nie zmienił koloru, to podają go[/U] psom w uporczywych przypadkach babeszii. Zapytałam jaki? Fatrybanil. Nazajutrz zawiozłam psa do kliniki do W-wy, gdzie został zbadany przez cały zastęp lekarzy, miał zrobione RTG, stwierdzono jednogłośnie zapalenie żołądka i ciało obce w jamie brzusznej. Dostał leki (po dwóch dniach ciało obce wyszło drogą naturalną, okazało się pokażną torbą foliową). Wróciłam do vetki, poprosiłam o preparat z wymazem krwi mojego Bena (na szczęście nie wyrzuciła go), zawiozłam spowrotem do kliniki, tam w laboratorium, na podstawie tego samego wymazu [U][COLOR=black]nie stwierdzono[/COLOR] obecności babesziozy![/U] Dwie diagnozy jeden pacjent, to się zdarza, więc aby mieć pewność zawiozłam ten wymaz do innego zupełnie przypadkowego gabinetu. Tam odmówiono mi diagnozy, informując, że taką diagnozę może wystawić tylko specjalista w laboratorium. Tak było też w następnym, też losowo wybranym gabinecie. Zawiozłam więc preparat do laboratorium dużej przychodni. Tam postawiono diagnozę - nie ma babesziozy! Poinformowałam o tych badaniach vetkę, skwitowała krótko: oni tak mają, a ona jest pewna swojego. Tak więc ja z kolei jestem pewna dwóch rzeczy: [LIST=1] [*]Pies w grudniu, czyli za czwartym razem nie miał babesziozy; [*]Pies dostał przeterminowane leki, za które zapłaciłam, a o tym, że są przeterminowane dowiedziałam się przypadkiem. [*]Pies w okresie największego wzrostu, w wieku od 5 do 14 miesięcy otrzymał 4 razy dawkę trucizny, bo leki na babeszię są jak chemioterapia, trują cały organizm trując jednocześnie babeszię.[/LIST]Co do czwartej rzeczy, która się nasuwa sama nie mogę mieć pewności: czy Ben kiedykolwiek był chory na babeszię. A w związku z tym, czy te wszyskie psy z okolicy też miały babeszię? Czy tyko ten "prawie każdy" ma po prostu pecha że do niej trafia. Mam pytanie do dogomaniaków. Czy w waszych okolicach, szczególnie w okolicy W-wy aż tak grasuje babeszia, ze prawie każdy pies na nią choruje? Czy kiedy trafiacie do weterynarza kiedykolwiek pomyśleliście o tym, aby poprosić go o to, aby pokazał butelkę z której napełnia strzykawkę i sprawdzić co to jest i jaką ma datę trwałości zanim wbije ją w waszego chorego pupila? A trzecie pytanie, czy wiecie jak jest z odpowiedzialnością zawodową weterynarzy? Czy i co wiąże się z popełnieniem błędu w sztuce? Od tej historii minęły 2 miesiące, pies jest zdrowy, szukam innego weterynarza. Nie byłam u vetki od tamtej pory bo jeszcze nie ochłonęłam, i wizyta mogłaby się przerodzić w niepotrzebna eksplozję moich emocji - Ben jest moim oczkiem w głowie. Czy puścić to w niepamięć i życzyć jej pacjentom dużo szczęścia, czy pomyśleć o zbliżającym się sezonie kleszczowym i prawie kazdym psie który dostanie porcję trucizny jako lek na osowiałość. A może niepotrzebnie biję pianę?
×
×
  • Create New...