Jump to content
Dogomania

Kazik

Members
  • Posts

    47
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by Kazik

  1. Ja także jestem bullomaniakiem, a zakup kolejnego psa jest tylko kwestią czasu (pomimo złych doświadczeń z Chojrakiem). Nie oznacza to jednak, że nie dostrzegam wielu negatywów rzutujących na zdrowotność polskich bullterrierów. Przede wszystkim reformy wymagają przepisy hodowlane. Zadziwiający dla mnie jest fakt, że bule (często trapione rozlicznymi przypadłościami dziedzicznymi) podlegają jedynie wystawowej weryfikacji przydatności do hodowli. Zupełnie tak samo, jak pinczery miniaturowe. Różnica polega „jedynie” na tym, że nie są znane żadne charakterystyczne dla pinczerków choroby, a największym genetycznym defektem występującym u tej rasy jest brak pierwszego zęba przedtrzonowego szczęki. Osobiście najbardziej ubolewam nad faktem, że nikt w ZK nie gromadzi informacji o przypadkach chorób dziedzicznych, które wystąpiły u konkretnych bullterrierów (przynajmniej nic mi o tym niewiadomo). Nie sądzę także, aby robił to ktokolwiek inny - choćby nieformalnie (do tej pory nikt nie poprosił mnie o przesłanie rodowodu cierpiącego na zwichnięcie rzepki Chojraka – a występuje w nim kilka znanych psów). Zastanawiam się więc, na podstawie jakich danych hodowcy dokonują tzw. analizy rodowodów pod kątem zdrowotności poszczególnych linii. Możliwości są dwie: albo opierają się na informacjach przekazywanych pocztą pantoflową, albo takowej analizy nie robią wcale. Wprowadzenie tak radykalnych (i skutecznych zarazem) rozwiązań jak te, o których pisałem w moim poprzednim poście jest raczej mało prawdopodobne. Na pewno służyłoby to rasie, ale już nie koniecznie hodowcom (szczególnie tym, co forsę przede wszystkim rozmnażają), gdyż mogłoby się nagle okazać, że połowa populacji nie spełnia tak surowych kryteriów.
  2. Jeszcze parę słów o sędziowaniu bullterrierów (korzystając z przerwy w meczu). Do tej pory nikt nie wspomniał o (według mnie) „najdziwniejszej” decyzji pana Jendrasiaka. Po prawdzie rzecz dotyczy miniatur, których rywalizację z uwagą oglądało już niewielu widzów (ja sam dostrzegłem „dziwy” dopiero podczas oglądania filmiku z wystawy w domu). Właściciel pokrzywdzonego psa nie ma niestety przyjaciół (czy choćby znajomych), którzy stanęliby w jego obronie na tym forum (gdyż jest obcokrajowcem), więc ja postanowiłem wcielić się w tę rolę. A było to tak. Wychodząc z wystawy napotkałem człowieka prowadzącego do samochodu przepiękną miniaturową suczkę. Była to Mł.Ch. GBF, Mł.Ch. Eur. BETTY Hard und Smart (jak sprawdziłem później w katalogu), a jej właściciel to obywatel Niemiec, pan Jens Markiewicz. Pomimo polsko-brzmiącego nazwiska, zapomniał on już niestety mowy ojców, więc nasza „pogawędka” sprowadziła się jedynie do prośby o zdjęcie (mój niemiecki jest więcej niż zły). W pierwszej chwili pomyślałem, że Betty w ogóle nie była wystawiana, ponieważ kojarzyłem wszystkie psy z finałowej konkurencji (BOB), a jej tam nie widziałem. Jakież było moje zdziwienie, kiedy (już w domu) zobaczyłem na filmie jak Betty przegrywa w klasie pośredniej z najsłabszą miniaturą z całej stawki (zresztą nie tylko w mojej opinii). Choć jestem zwykłym amatorem, zaryzykuję twierdzenie, że ta niemiecka suczka była co najmniej o klasę lepsza od każdego z wystawianych w finale psów. Postanowiłem poszukać więcej informacji o Betty w Sieci. Okazało się, że wygrywała wystawy niemalże seryjnie (oczywiście w tej bardziej cywilizowanej części Europy). Nie sądzę, aby w przyszłości pan Jens Markiewicz zdecydował się ponownie wystawiać swą sukę w naszym pięknym kraju, gdyż w Poznaniu został ewidentnie skrzywdzony. BETTY Hard und Smart Kiedy jeszcze przed wystawą przeglądałem ten topik, nie traktowałem poważnie niepochlebnych opinii o panu Jendrasiaku. Zawsze bardzo go ceniłem jako autora i znanego hodowcę. No a teraz na tym wizerunku pojawiła się głęboka rysa…
  3. Nie zamierzałem zabierać już głosu w tym temacie, lecz jedna bardzo ważna (i bardzo trafna) wypowiedź przeszła zupełnie bez żadnego odzewu (po części także z mojej winy). Pozwolę sobie w całości ją zacytować: Zgadzam się ze wszystkim, co napisała Mgd_a. Także jestem zdania, że z hodowli należałoby eliminować nie tylko chorego psa, lecz także jego rodziców i rodzeństwo. Nie są to jedynie szalone pomysły „sfrustrowanych” posiadaczy chorych bulików, ale rzeczywista konieczność. Wiele chorób dziedzicznych (a także agresja) często występuje u osobników, których rodzice są całkowicie normalni i zdrowi, gdyż za przekazywanie niekorzystnych cech odpowiedzialne są geny recesywne. Rodzice ułomnych zwierząt są heterozygotami recesywnymi (pod względem genów warunkujących wystąpienie wady). Zważywszy na pewną przypadkowość podziału redukcyjnego, wśród potomstwa heterozygotycznej pary pojawią się osobniki zdrowe, chore, a także podobne do rodziców (heterozygotyczni nosiciele „wadliwych” alleli). Na obecną chwilę nie ma niestety żadnej możliwości określenia, do której kategorii należeć będą poszczególne szczenięta. Przepisy hodowlane w Polsce są bardzo liberalne, co nie wychodzi rasie na zdrowie. Bezwzględne wykluczanie z hodowli nosicieli „złych” genów zdecydowanie podniosłoby zdrowotność całej populacji. Każdy miot, w którym pojawia się chore zwierzę, dostarcza cennych informacji o nosicielstwie (lub jego podejrzeniu) u konkretnych psów. A czy hodowcy z nich korzystają? To już zależy od tego (jak napisała Mgd_a) co hodują - psy, czy pieniądze…
  4. Tom666, chyba faktycznie każdy tu nawija na inny temat. Staram się wypowiadać w miarę precyzyjnie, nie pozostawiając dużego pola do dowolnych interpretacji moich słów. Widzę jednak, że to jest wciąż za mało. Nigdzie nie napisałem, że wymagam od jakiegokolwiek hodowcy, aby 100% jego psów było zdrowych (a jeśli tak nie jest, to wyłącznie jego wina). Powiem więcej, omijałbym szerokim łukiem hodowcę, który chwaliłby się, że na sto odchowanych szczeniąt, cała setka wyrosła na zdrowe i piękne psy. Nie napisałem także, że linia Jedi ma problemy z nerkami, tym bardziej więc nie starałem się czegokolwiek w ten sposób udowodnić. Szczerze mówiąc, to znam tylko jednego psa (konkretnie suczkę) z Jedi, o którym mógłbym cokolwiek powiedzieć (gdyż właścicielka jest moją koleżanką), lecz nie cierpi on bynajmniej z powodu chorych nerek. Nie mam więc dużych kompetencji do wypowiadania się o zdrowotności linii Jedi (a nawet gdybym miał, to i tak bym tego nie zrobił), czego wyraz dawałem także w moich poprzednich postach. „Ściema” ze strony Jedi polegała na tym, że publicznie wypowiedziała się w sposób mogący sugerować laikom nieuprawnione wnioski. Widocznie uznała, że na forum zaglądają sami wyjadacze. Natomiast w smutnej sprawie miotowego brata Twojego Barnaby jest jedna budująca rzecz – hodowca nie próbował ukrywać, że pojawił się u niego agresywny pies (bo przecież żadna w tym jego wina). Sam przecież nie wykluczyłeś, że pies mógł być zły za sprawą genów (pomimo myśli, z którą mnie zostawiłeś). Jedi, podejrzewam, że cierpisz na jakąś manię prześladowczą. Wszyscy Cię atakują, wszyscy chcą Cię opluć. Myślę jednak, że w większości przypadków to Ty reagujesz zbyt nerwowo. Uwierz, nie jestem frustratem pragnącym zguby wszystkich polskich hodowców (bo przejechałem się na Heniu). Od kogo bym wówczas kupił następnego bula (choć teraz pytanie powinno chyba brzmieć: kto sprzeda mi kolejnego bula?)? Może Cię zdziwię, ale nadal uważam Twoją hodowlę za jedną z najlepszych w tym kraju. Nie zobowiązuje mnie to jednak w żaden sposób do „lizania” Cię po czterech literach. Nie nazywam się co prawda Kazik Staszewski, ale od dawna kumple tak na mnie „wołają”, gdyż jestem zagorzałym fanem Kultu (jak i Kazika solo).
  5. Jedi, nie wiem kto i w jaki sposób odebrał Twój przekaz. Mogę Ci natomiast powiedzieć, jak ja bym go odebrał jeszcze kilkanaście miesięcy temu, kiedy to (będąc kompletnym laikiem) chciałem kupić szczeniaka. Otóż pomyślałbym, że nabyty u Ciebie bulik będzie się cieszył doskonałym zdrowiem (tak samo jak Twoje psy). Podobnie myślałem kupując od Henia mojego Chojraka (syna obojga zdrowych rodziców) i sparzyłem się okrutnie. Czy i w Twoim przypadku taki wniosek byłby fałszywy – tego nie wiem. Wiem jedynie, że byłby wielce pochopny. Gdyby to jakiś „szary” posiadacz bullterrierów (zupełnie pozbawiony ambicji hodowlanych) napisał, że jego psy są zdrowe, to bym mu tylko przyklasnął i cieszył się jego szczęściem. Natomiast Ty jako hodowca (skoro już poruszasz ten temat), powinnaś także wspomnieć o dotychczas wyhodowanych psach, gdyż one chyba najlepiej świadczą o zdrowotności Twojej linii (jeśli można tak powiedzieć). W przeciwnym razie możesz choćby przypadkowo wprowadzić w błąd ludzi takich jak ja, którzy nie mają większego pojęcia o chorobach genetycznych oraz zasadach ich dziedziczenia. Dlatego dzisiaj (mając pewien bagaż doświadczeń z Chojrakiem), takie „przekazy” jak Twój odbieram w kategoriach „ściemy”. Jeśli nie wiesz kto to jest pan Henio, to poczytaj dokładniej mój topik o hodowli złych bullterrierów (obecnie „Duży problem z dominującym bullterrierem” – pozdrawiam cię Dag), na którym zresztą sama nieźle dawałaś „czadu”.
  6. Jedi, bez urazy, ale ograniczanie się tylko do chorób nerek i tylko u własnych psów odebrałem jako lekką „ściemę” z twojej strony. Jako hodowca powinnaś raczej wypowiadać się o zdrowotności wszystkich psów z Twoim przydomkiem. Nie chcę tu oczywiście sugerować, że bule z twojej hodowli chorują, bo nie mam o tym (prawie) żadnych, pewnych informacji. Nie budziłoby natomiast moich wątpliwości, gdybyś napisała na przykład tak: „Wszystkie bule w mojej hodowli lub z moim przydomkiem są zdrowe, zdrowe. Dzięki, dzięki!”, lub tak: „Taki to, a taki bulik z moim przydomkiem jest chory, chory. Sorry, sorry!” Wiem, że ta druga wersja (o ile byłaby uzasadniona) wymagałaby wzniesienia się na wyżyny etyki hodowlanej. Ale czy są w tym kraju hodowcy, których byłoby stać na coś podobnego? To już jest temat na inne opowiadanie... Przyszło mi właśnie do głowy, że nawet pan Henio (kierując się logiką Jedi) mógłby napisać o swojej bullterrierce: „Zdrowa, zdrowa. Dzięki, dzięki!” I nie skłamałby! Natomiast fakt, że jej syn (mój Chojrak) cierpi na zwichnięcie rzepek kolanowych to już najlepiej pominąć milczeniem!!! Zastanawiam się, czy nie założyć aby nowego topiku, poświęconego (tak dla równowagi) chorym bullterrierom. Myślę, że byłby znacznie ciekawszy i pożyteczniejszy od tego.
  7. W związku z tym, co tu się ostatnio „wyprawiało”, naszła mnie pewna refleksja. Otóż gdyby hodowcy nie robili wstydliwego tabu ze swoich hodowlanych niepowodzeń, to nie byłoby także pożywki dla wszelkiej maści „obrabiaczy”. Porażka nie jest przecież tożsama z winą hodowcy, gdyż zdarzają się rzeczy, których przewidzieć nie sposób. Poza tym merytoryczna analiza takich przypadków byłaby cenną wiedzą dla innych. (a tak każdy od początku musi uczyć się tylko na własnych błędach). Właśnie dlatego staram się poznać pierwotne przyczyny problemów z moim własnym bulkiem (szkoda tylko, że pan Henio się jakoś słabo stara). Patka, Chojrak to oczywiście imię z mojej (i Twojej) ulubionej kreskówki (mam dzieci, to i z bajami jestem na bieżąco). Dag, fotki już z powrotem wkleiłem, więc śpij sobie smacznie…
  8. Kilka postów wcześniej Dingo pytał mnie, czemu Chojrak nie zżarł Funi. Otóż nie zżarł jej, ponieważ na świeżym powietrzu (a jakiś czas temu zamieszkał w budzie) to jest naprawdę kochany piesek. Agresję przejawiał w zasadzie tylko w domu i innych zamkniętych przestrzeniach, a tam Funię parę razy uratował kaganiec (na pysku Chojraka oczywiście). Twoje pytanie skłoniło mnie jednakże, do uporządkowania znanych mi faktów w tej sprawie (z którymi polemizować nie można), a także wyciągniętych przeze mnie wniosków co do przyczyn agresji Chojraka i jego rodzeństwa. Każdy ma prawo się z mini nie zgodzić i wysnuć własne wnioski (a z każdą odmienną opinią chętnie się zapoznam). Osobiście nadal podtrzymuję tezę, że główną przyczyną problemów z tymi psami było niewłaściwe środowisko, w którym spędziły pierwsze (najważniejsze) tygodnie życia. Zacznę jednak od początku. Hodowla pana Henia mieści się w małym mieszkaniu w bloku. Kiedy kupowałem Chojraka, były tam trzy dorosłe psy ras bojowych (a podobnież teraz jest ich jeszcze więcej). Pan Henio pokazał mi je wszystkie, ale po kolei. Kiedy przyprowadził jednego, to drugi był w innym pomieszczeniu, a trzeci na balkonie. I tak na zmianę. Choć są to jedynie poszlaki, to można przypuszczać, że mogło dochodzić do konfliktów między nimi. Ponadto z wypowiedzi na tym forum dowiedziałem się, że czołowy pies z tej hodowli był wykluczany z wystaw za agresję. Nie byłoby więc żadnej możliwości , aby całkowicie odseparować szczenięta (na niewielkiej powierzchni mieszkania pana Henia) od potencjalnie agresywnych i dominujących dorosłych psów. A mój Chojrak przez pierwsze trzy miesiące swojego życia ani razu nie opuścił tego mieszkania… Może właśnie dlatego agresję przejawiał tylko w domu. Ograniczona ścianami przestrzeń była dla niego naturalnym polem walki o przywództwo, bo właśnie takie wzorce zachowań przyswoił sobie we wczesnym szczenięctwie. Również „zły” piesek z ostatniego miotu (ten, którego chciała uratować Julka_Bullka) wykazywał agresję tylko w mieszkaniu. Nie przekonuje mnie teoria o genetycznym podłożu agresji tych psów. Po pierwsze, bule z ostatniego miotu są z innego skojarzenia niż mój Chojrak, a po drugie, psy o wrodzonej agresji raczej nie wybierają sobie miejsca jej okazywania. Po wielu miesiącach bezowocnej „walki” z Chojraczkiem doszedłem do wniosku, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem (pominąwszy eutanazję) jest „wyprowadzka” psa do budy przy domu. Na szczęście miałem taką możliwość, bo raczej ciężko byłoby postawić budę na skwerku przed blokiem. Od tamtej pory Chojrak zachowuje się poprawnie, a co najważniejsze nikomu już nie zagraża. Jedi, mam pytanie: czy śledzisz ten temat od początku, czy znasz jedynie treść ostatnich kilku postów? Twierdzenie, że wszystkie psy (o których mi coś wiadomo) z miotu Chojraka miały pecha i trafiły wyłącznie do niekompetentnych ludzi jest co najmniej wielce ryzykowne (a tak rozumiem twoją teorię „niezapisanej ksiegi”). Poza tym, jak wytłumaczysz fakt, że Frida - nasza wspólna znajoma - nie poradziła sobie z bratem mojego chojraka, a z suczką pochodzącą z Twojej własnej hodowli nie ma najmniejszych kłopotów (przynajmniej jeśli o charakter chodzi)?
  9. Tufi, byłem w Szamotułach i widziałem tą suczkę. To chyba o niej opowiadała mi niegdyś w rozmowie telefonicznej małżonka pana Henia (były z nią spore problemy i dlatego musiała zmienić właściciela). Niewiadomo, w jakim stopniu i w jaki sposób zapanował nad nią nowy właściciel. Nie znam człowieka i nie chciałbym go absolutnie posądzać o chęć zarobienia kasy, ale ja na jego miejscu byłbym wielce ostrożny w kwestii rozmnażania tej bulki (o ile może on nie znać innych przypadków agresywnych buli z tego miotu, to musi przecież wiedzieć, że jego suka przysporzyła dużych kłopotów poprzednim właścicielom). Nie będzie też żadnej straty dla ogólnego poziomu eksterieru rasy, jeśli ta sunia pozostanie bezpotomna. W Szamotułach zajęła ostatnie miejsce w swojej klasie (jeśli mnie pamięć nie myli), choć – jako że to siostra mojego Chojraka – ściskałem za nią kciuki (bo Chojraczek – pominąwszy nawet jego niedostatki - jest już niewystawialny choćby z powodu obcięcia „klejnotów”).
  10. W końcu zrozumiałem, dlaczego nie wyświetliło się zdjęcie, które chciałem zamieścić w jednym z moich wcześniejszych postów. Pomogła mi w tym Manu - wielkie dzięki. Wreszcie się udało. Funia i Chojrak.
  11. Dag, błagam… litości! Nie prowokuj mnie, abym znów czarno na białym wytykał po kolei wszystkie twoje niekonsekwencje, sprzeczności i nadinterpretacje (a wiedz, że łapska mnie świerzbią okrutnie). Musisz się ze mną zgodzić, że rozpowszechnianie prawdziwej wiedzy o rzeczywistych problemach niektórych buli z Rzymskich Legionów, służy dobrej sprawie (może ktoś zastanowi się dwa razy przed pochopnym zakupem, a może i Pan Henio we własnej osobie wyciągnie w końcu jakieś wnioski – przecież sama nie wykluczyłaś winy Henia). Z faktami nie można polemizować. Niech każdy ma szansę samodzielnie wyciągać z nich wnioski. Nikomu przecież nie przykładam pistoletu do głowy i nie każę zgadzać się z moimi. „Walczę” z Tobą o przywrócenie pierwotnego tytułu topiku tylko i wyłącznie w celu zwiększenia poczytności mojego tematu. Poza tym, naprawdę nie ma w nim żadnego nadużycia (wyciągaj tylko takie wnioski, jakie faktycznie wynikają z jego treści i żadne ponadto!). Droga Dag, przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i popełniamy błędy (ja sam na tym forum przepraszałem już parę razy). Proszę, przywróć oryginalny tytuł mojemu topikowi i zakopmy w końcu wojenny toporek. Myślę, że „urośniesz” wówczas w oczach wielu ludzi. P.S. Chciałem zamieścić zdjęcie Funi i Chojraka, lecz pojawił się tylko nieaktywny link. Dopomóż, jeśli możesz… P.S. bis. Dingo, niebawem odniosę się także do postawionych przez ciebie pytań.
  12. Dag, proszę cię, bądź bardziej obiektywna. Nie interpretuj regulaminu w sposób swobodny, aby uargumentować swoje racje. Z każdego zdania można wyciągać tylko takie wnioski, które wynikają bezpośrednio z jego treści (kierując się przy tym elementarnymi zasadami logiki). W przeciwnym razie, jakakolwiek merytoryczna dyskusja nie będzie możliwa. Tak więc po kolei… Nie zidentyfikowałem hodowcy jednoznacznie. Nie podałem imienia, nazwiska ani adresu hodowli (czyli podstawowych atrybutów pełnej nazwy). Jeśli się z tym nie zgadzasz, to już dawno temu powinnaś była skasować mojego pierwszego posta, ucinając tym samym łeb sprawie (ale chyba cię rozumiem – znów „przysnęłaś”). Zauważ ponadto, że i ja uchyliłem rąbka swojej prywatności podając np. numer telefonu. Gdybym chciał pozostać zupełnie anonimowy, to na pewno bym tego nie zrobił. Poza tym droga Dag, nasz spór dotyczy przecież tytułu topiku, a w nim nie użyłem nawet przydomku hodowli… Zasadność i sens brzmienia tego tytułu wyjaśniałem już szerzej w moim poście z 28 września. Na pewno nie ma tam nic o przesądzaniu winy czy skazywaniu kogokolwiek. Jest tylko pozbawiona komentarza prawda - dla mnie bolesna, a dla Henia (i kilku innych osób) niewygodna. Pozostała jeszcze kwestia rzucania oskarżeń… Wszystkie fakty, jakie kiedykolwiek przedstawiałem na tym forum są prawdziwe, a swój komentarz do nich formułowałem zawsze w trybie przypuszczającym (mając świadomość własnej omylności). Do tej pory sądziłem, że istotą forum jest właśnie wymiana różnych, często kontrowersyjnych, lecz opartych na własnym doświadczeniu poglądów. Natomiast jeśli chodzi o punkt 8 regulaminu… cóż, faktycznie lekko go „naginam”, lecz powaga tej sprawy (złe psy, pogryzieni ludzie itd.) troszkę mnie usprawiedliwia. Poza tym, nie do końca zgadzam się z zapisami punktu 8, bo niby dlaczego Moderator nie miałby ponosić konsekwencji swoich czynów (o ile kilka cierpkich słówek można nazwać konsekwencjami). P.S. Nazywam się Andrzej Kaminski, mam 29 lat, żonę Wiolę, dwie córki Blankę i Polę, "złego" bulka Chojraka, kochaną pinczerkę miniaturową Funię, trzydziestoletniego Merca……
  13. Dingo, jesteś chyba zbyt wielkim pesymistą. Oczywiście nic nie zmienia się od razu, ale każda kropla drąży skałę. Przesadziłeś pisząc, że nikt nie słyszy mojego „krzyku” - przecież Ty go usłyszałeś. Co więcej, nawet mi „odkrzyknąłeś” (po prawdzie – nie obraź się za to porównanie – słabiutkim falsetem, ale jednak). Zwróć także uwagę na statystyki popularności mojego tematu. Liczba wszystkich wyświetleń jest dość imponująca, a w przeciągu ostatnich 24 godzin jeszcze znacząco wzrosła. A właśnie dalsze rozpowszechnianie wiedzy o przypadkach złych bullterrierów z Rzymskich Legionów było głównym powodem, dla którego zdecydowałem się ponownie zabrać głos na tym forum. Może w przyszłości dzięki temu ktoś uniknie dużych kłopotów. I jeszcze parę słów do Dag. Specjalnie dla Ciebie dwukrotnie przeczytałem dzisiaj regulamin Forum, i nie za bardzo rozumiem, w jaki sposób go złamałem (bo chyba to sugerowałaś). Rzekłbym nawet, że w świetle punktu 5 tegoż regulaminu, tytuł mojego topiku był niemalże wzorcowy (czyli krótki, jasny i na temat). Proszę cię Dag, oświeć mnie, w którym miejscu naruszyłem regulamin albo przyznaj się do błędu i przywróć mojemu topikowi pierwotny tytuł. Podejrzany jest również fakt, że potrzebowałaś aż kilku tygodni na to, aby zauważyć moje rzekome przewinienie. Refleks godny szachisty. A może były jakieś naciski z zewnątrz?
  14. Ze smutkiem i gorzką satysfakcją przyjąłem wiadomość, że moje spostrzeżenia i wnioski, które prezentowałem niegdyś na tym forum, a dotyczące hodowli Z Rzymskich Legionów, znalazły jeszcze jedno potwierdzenie w postaci kolejnego miotu agresywnych bulterierów. Gwoli ścisłości – dotychczas z całą pewnością ujawnił się jeden agresywny piesek (to o nim pisała Julka Bulka), o innym natomiast mam pobieżne relacje z trzeciej ręki. Obawiam się jednak, że pozostałe bule z tego miotu również mogą przysparzać większych bądź mniejszych problemów swym właścicielom (ale tego być może nigdy się nie dowiemy). Muszę w tym miejscu przypomnieć, że w poprzednim miocie wszystkie psy o których miałem jakiekolwiek informacje były agresywne (a było ich cztery). Nie chciałbym ponownie przedstawiać moich argumentów i szczegółowo ich uzasadniać, gdyż – jak pokazała praktyka - nie miałoby to większego sensu. Nie sposób prowadzić poważną, merytoryczną dyskusję z nieobiektywnymi i mocno stronniczymi adwersarzami. Sporo też było wypowiedzi wielce autorytatywnych, lecz poziom wiedzy autorów był często odwrotnie proporcjonalny do ich pewności siebie. W takich postach lwią część stanowiły ikonki emocji i gdyby je odrzucić, to pozostałyby tylko wyzute z sensu strzępki zdań pisanych łamaną polszczyzną. Smutne to, lecz prawdziwe. Oczywiście kilka wypowiedzi było bardzo rzeczowych, lecz stanowiły one ledwie parę procent wszystkich postów. Patrząc na to z pewnej perspektywy, jedynym pozytywnym aspektem wydaje się być tylko nagłośnienie całej sprawy (choć i tak w nie dość szerokim zakresie). W tym co do tej pory napisałem, jest wielka nuta żalu do wszystkich, którzy nie zważając na fakty „trzymali” stronę Pana Henia, w pośredni sposób przyczyniając się do tego, że spełniły się moje najgorsze obawy. Oto Pan Henio „wyhodował” kolejną generację „agresorków”, gdyż nie wyciągnął żadnych wniosków z totalnej porażki jaką był niewątpliwie miot U (począwszy od eksterieru tych psów, a na psychice i chorobach genetycznych skończywszy – mój bulik cierpi bowiem na patella luxation i przeszedł już dwie operacje). Doskonale wiem, w jakim stresie żyją teraz ci państwo z Elbląga (właściciele pieska, którego chce uratować przed eutanazją Julka Bulka). Powrócę jeszcze do informacyjnego wydźwięku dyskusji na forum i zaryzykuję postawienie tezy, że niestety także Moderator wykonał spory kawałek „kreciej roboty” (poprzez wrodzone chyba zamiłowanie do cenzury). O ile usunięcie kilku nie związanych z tematem postów można łatwo wybaczyć (choć stworzyło to niebezpieczny precedens i obnażyło niekonsekwencję Moderatora, bo nie związanych z tematem postów było znacznie więcej), o tyle zmiana tytułu topiku jest dla mnie kompletnie nie zrozumiała (dla tych, którzy nie pamiętają, przypomnę pierwotne brzmienie tytułu: „Hodowla złych bullterrierów”). W chwili, kiedy wymyślałem ten tytuł, znałem dwa tak bardzo złe bullterriery z tej hodowli, że dla większości ludzi nigdy nie będzie dane obcować z tak agresywnymi zwierzętami (i całe szczęście). Agresja tych buli nie była taka, jak u wilczura biegającego za płotem z tabliczką „UWAGA! ZŁY PIES!”. Była nieprzewidywalna, a najbardziej zatrważało błyskawiczne przejście od wesołego merdania ogonkiem po frontalny atak. Nie skłamałem zatem pisząc w tytule o złych bullterrierach pochodzących z jednej hodowli. Nie obraziłem też nikogo (chyba, że prawda jest dla kogoś obraźliwa). Miałem pełne prawo do takiego sformułowania tytułu. W najkrótszy z możliwych sposobów scharakteryzowałem istotę sprawy. Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że oryginalny tytuł topiku znacznie bardziej przykuwał uwagę, co miało znaczący wpływ na rozpowszechnienie wiedzy o tych przypadkach. Może właśnie dlatego, droga Dag, że tak swawolnie zmieniłaś pierwotny tytuł mojego topiku, ci nieszczęśnicy z Elbląga nie dowiedzieli się o kłopotach, które spotkały mnie (jak również parę innych osób) i w błogiej nieświadomości zakupili psa od Pana Henia. Dag, skoro zdecydowałaś się „reanimować” ten temat, to przywróć mu także oryginalny tytuł. Jest jeszcze jedna kwestia, która mnie nurtuje. Otóż Pan Henio dowodził w swych postach, że wszystkie problemy z psami jego chowu mają swe źródło tylko i wyłącznie w niekompetencji nowych właścicieli. Pozwolę sobie zapytać: co robi dobry hodowca, gdy dowiaduje się, że jego pies trafił do złych ludzi? Odpowiadam: robi wszystko, aby wykupić szczenię z łap zwyrodnialców. A co robi Pan Henio? Umywa ręce. No chyba, że się mylę. W takim razie proszę niniejszym Pana Henia (skoro sam jeszcze na to nie wpadł), aby odkupił swojego psa od tych nieszczęśników (w przekonaniu Henia zapewne nieudaczników) z Elbląga. Kazik.
  15. Na początku muszę przeprosić wszystkich użytkowników forum, gdyż to co za chwilę napiszę, adresowane jest w zasadzie do jednej osoby, a z głównym tematem związane będzie jedynie pośrednio. Chciałbym mianowicie odnieść się do ostatniej wypowiedzi Astani. Po raz kolejny udowodniłaś droga Astaniu, że merytoryczna dyskusja oparta na rzetelnych faktach jest dla Ciebie czystą abstrakcją. Nie dążysz do poznania prawdziwych przyczyn wystąpienia problemów z co najmniej kilkoma psami z tego miotu. Myślę, że nikt naprawdę obiektywny (choćby nawet nie zgadzał się z moimi poglądami) nie mógłby w świetle opisanych przeze mnie zdarzeń całkowicie wykluczyć, że pieski te mogły być w jakiś sposób obciążone. Natomiast Ty bronisz jedynie (z porażającą wręcz zaciętością) interesów twojego dobrego znajomego – hodowcy. Nie chcę nawet myśleć co by było, gdyby psy z twojej hodowli dziedziczyły temperament po tobie. Najbardziej jednak zasmuciła mnie jawna manipulacja, której się dopuściłaś (podobnie zresztą jak hodowca w swojej wypowiedzi) przedstawiając zupełnie nieznanego Ci człowieka (tego, który miał podobne problemy z psem do moich), jako niemalże seryjnego mordercę bulterierów. Wszyscy, którzy nieco dokładniej od Ciebie przeczytali to, co o nim wcześniej napisałem, doskonale wiedzą, że nie uśpił on swojego bulika, lecz go oddał (pies zginął u któregoś z kolejnych właścicieli). A dla twojej wiadomości, to przedostatni bull tego człowieka faktycznie został uśpiony, lecz zdecydował o tym weterynarz, gdyż stan jego zdrowia nie rokował żadnych nadziei. Pozostałych twoich fałszerstw nie mam już sił ni ochoty komentować. Jeszcze tylko jedna sprawa. Napisałaś mianowicie, że udało Ci się mnie podpuścić. Ujawniłaś tym samym swoją prawdziwą naturę. Jesteś po prostu zwykłą intrygantką. Wygłaszając celowo (na forum publicznym) opinie z którymi sama się naprawdę nie zgadzasz, wykazałaś totalny brak szacunku dla wszystkich, którzy choćby z boku śledzili tę dyskusję. Poza tym droga Astaniu pochlebiasz sobie twierdząc, że udało Ci się mnie podejść, gdyż wszystko to, co dotychczas napisałem jest całkowicie zgodne z moim własnym przekonaniem i nie miałaś na to żadnego wpływu. Pozdrawiam Cię – Kazik.
  16. Na wstępie chciałbym powrócić do tematu mojego przedostatniego posta, czyli dlaczego po wystąpieniu problemów z psem, nie skontaktowałem się z hodowcą. To co wtedy napisałem, podyktowane było emocjami i mogło urazić wszystkich dobrych hodowców, którzy to przeczytali. Wybaczcie. Pocieszam się jedynie faktem (choć marne to pocieszenie), że w moim przypadku była to tylko jednorazowa wpadka. Niektórzy bywalcy forum znacznie częściej przyprawiają niestrawnymi emocjami swoje wypowiedzi (taki styl na pewno może wzbudzić (AS)tani poklask, ponadto doskonale maskuje nielogiczną argumentację). Pozwolę sobie zatem jeszcze raz nawiązać do tej kwestii. Prawdopodobnie nie skontaktowałem się wcześniej z hodowcą, ponieważ ... nie wpadłem na ten pomysł. Kiedy spotykają mnie w życiu niepowodzenia (do których niestety zalicza się także mój bulik), poszukiwanie ich przyczyn zaczynam od siebie samego. Początkowo sądziłem, że to właśnie ja robię z bulem coś nie tak. Dla tego nie pomyślałem nawet, by zwrócić się do hodowcy. Na miejscu korzystałem z fachowej pomocy, a także intensywnie zgłębiałem własną wiedzę w zakresie trudnych przypadków (bo żaden z moich poprzednich psów mnie do tego nie zmusił). Dopiero po kastracji bula, kiedy zupełnie przypadkowo dowiedziałem się o smutnym losie innego pieska z tego samego miotu zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno cała wina leży po mojej stronie. Zapewne nie uniknąłem wielu błędów (bo pominąwszy Cyklona, to chyba nikt nie jest doskonały), ale żeby od razu wychować taką bestię? Dlatego postanowiłem zebrać jak najwięcej informacji o innych psach z tego miotu. Nie chodziło mi jednak o to, aby później móc z czystym sumieniem „zlinczować” hodowcę. Nie dążę również do unieważnienia transakcji zakupu psa, gdyż po tym co sam z min przeszedłem, na pewno nikomu bym go nie oddał. Chcę jedynie poznać prawdopodobne przyczyny wystąpienia anormalnych zachowań u co najmniej kilku psów w tym miocie. Zlekceważenie tej wiedzy potwierdzałoby tylko prawdziwość przysłowia, że Polak i po szkodzie pozostaje głupi. Hodowcę należałoby natomiast „zlinczować” tylko w przypadku, gdyby w pełni świadomie i z premedytacją dopuścił się zaniedbań odbijających się negatywnie na szczeniętach (ale tego zarzutu hodowcy nie stawiam). W niedzielę rozmawiałem z właścicielką hodowli i tak naprawdę, to niewiele z tego wynikło. Opowiedziałem o moich wszystkich problemach z psem. Podzieliłem się również moją wiedzą o znanych mi losach innych buli z tego miotu, a także o moich przypuszczeniach, że chyba ten miot najwyraźniej nie należał do udanych. Właścicielka hodowli była najmniej przekonana do mojej teorii o dominującej suce i jej „spięciach” z pozostałymi w hodowli psami. Stwierdziła, że wszystkie jej psy żyją ze sobą bardzo zgodnie. Nie mam poważnych argumentów (choć mniej poważne mam), aby się przeciwstawić temu twierdzeniu. Założywszy zatem, ze socjalizacja szczeniąt z psami, jak również z ludźmi przebiegała prawidłowo, to najbardziej prawdopodobną przyczyną problemów wydaje się być defekt genetyczny. Może pokrycie suki tym konkretnym reproduktorem (skądinąd miłym i nie wykazującym agresji psem) uaktywniło jakieś geny odpowiedzialne za nadmierną skłonność do dominacji? Mam wielką nadzieję, że właścicielka hodowli choć przez chwilę się nad tym zastanowi, zanim ponownie skojarzy tę parę. Z kolei ja zapytałem, czy jest jej cokolwiek wiadomo o innych szczeniętach z tego miotu (a było ich dziewięć – sam zostałem niedawno wprowadzony w błąd w tej sprawie). Okazało się, że wie ona także o problemach z jedną z suczek. Konieczna była zmiana właściciela, ale teraz podobno jest OK. Dwa psy znalazły posiadaczy poprzez właścicielkę reproduktora, a pozostałe wywieziono za granicę. Poza osobami, które sam odszukałem właścicielka hodowli podała mi telefon do jeszcze jednego człowieka, który nabył u niej psa. Lecz kiedy do niego zadzwoniłem okazało się, że psa i owszem kupił, ale amstafa i to parę lat temu. Nieporozumienie to kładę na karb roztargnienia hodowczyni, nie doszukując się tu celowego działania. Nie widzę większego sensu w dalszych poszukiwaniach, bo i tak raczej nie zmienię swojego zdania na temat tego miotu. Choć z faktami nie sposób polemizować, to wnioski każdy ma prawo wyciągać własne. W moim odczuciu najwięcej do przemyślenia ma w tej sprawie hodowca. Natomiast ja nigdy więcej nie kupię bulteriera nie sprawdziwszy dokładnie hodowli (minimum kilkukrotne odwiedziny), łącznie z poprzednimi miotami suki od której szczenię będzie pochodzić. Myślę, że właśnie w tym miejscu popełniłem największy błąd, bo sam rodowód niczego nie gwarantuje. Pozdrawiam – Kazik.
  17. Moje zarzuty wobec hodowli są jedynie hipotezą na którą szukam potwierdzenia (ewentualnie zaprzeczenia), a zdarzenia które opisałem są w 100% prawdziwe. Dlatego nie uważam, abym był nie w porządku wobec hodowcy. Przedstawiłem fakty, a wnioski niech każdy wyciągnie sobie sam. Hodowca rzeczywiście jest kimś na kształt osoby publicznej i musi liczyć się z tym, że jego „działalność” będzie w środowisku komentowana. Ponadto uważam, że każda wiedza (nawet ta pochodząca ode mnie) poszerza obraz otaczającej nas rzeczywistości. Gdybym planował kupno psa, bardzo cenna byłaby dla mnie prawdziwa informacja o wcześniejszych problemach w danej hodowli. Może więc dzięki mnie, ktoś nie „wpakuje” się w przyszłości w kłopoty, które stały się moim udziałem. Zatem pozytywnie oceniam informacyjny charakter całej sprawy. Muszę się jednak zgodzić z argumentacją, że kontakt z hodowcą mógłby okazać się pomocny chociażby w odnalezieniu ostatniego pieska z miotu. Myślę, że miarą uczciwości hodowcy będzie to, czy dobrowolnie poda mi dane właściciela tego psiaka. Zadzwonię więc do hodowcy, a co z tego wynikło dowiecie się w następnym odcinku...
  18. Sorry, że nie nawiązałem do kilku jasno postawionych pytań, lecz ostatniego posta wysłałem „na szybkiego”, nie analizując przedtem szczegółowo kilkudziesięciu nadesłanych odpowiedzi. Ale jak widzę, na najważniejszą kwestię wyrosła sprawa mojego kontaktu z hodowcą. Moja odpowiedź brzmi : nie. Nie kontaktowałem się z hodowcą. Być może jest to mój błąd (niektórzy napiszą pewnie, że było to moje karygodne zaniedbanie), a być może brak złudzeń co do ludzkiej natury. Postaram się jednak jak najprościej przedstawić moje cokolwiek mętne w tej sprawie rozumowanie (założywszy przedtem wygodnie, że nie ja jestem winny nienormalnego zachowania się mojego psa) w postaci kilku pytań retorycznych. Czy ktokolwiek zna hodowcę, który przyznałby się do winy, czy ktokolwiek zna hodowcę, który sam podważyłby swoją wiedzę i kompetencje, czy ktokolwiek zna hodowcę, który w tak niezręcznej sytuacji wziąłby mnie na stronę i powiedział: Kaziu, dałem ciała, weź z powrotem swoje tysiąc pięćset? Myślę, że nie znajdzie się nikt tak naiwny, aby odpowiedzieć twierdząco na którekolwiek z tych pytań. Dlatego sam postanowiłem zebrać niepodważalne dowody w tej sprawie (jeśli takowe istnieją). Jeśli nadejdzie dzień, w którym będę miał pewność co do słuszności mojej tezy, hodowca będzie pierwszą osobą z którą się skontaktuję. Pozdrawiam - Kazik
  19. Dyskusja wywołana moim postem zaczyna powoli przypominać telenowelę produkcji południowoamerykańskiej. Żyje własnym życiem i ma chyba także liczne grono wielbicieli. Lecz jeśli kogokolwiek jeszcze interesuje meritum sprawy, to spieszę donieść, że zdobyłem trochę nowych informacji i spostrzeżeń. Na początek małe sprostowanie. Miot z którego pochodzi mój bulik liczył nie dziewięć (jak poprzednio pisałem), lecz pięć szczeniąt (trzy pieski i dwie suczki). Zasadniczo zmienia to proporcję między hipotetycznie „normalnymi” bulami (3), a tymi „trafionymi” co do których mam pewność (2). Wiem, że zaraz podniosą się głosy, że te „trafione” są „trafione” bo trafiły do mnie (a właściwie tylko jeden z nich). Muszę więc wspomnieć, że drugi z „trafionych” trafił do człowieka, który miał przedtem trzy bulteriery, człowieka który kochał te psy i nigdy nie miał z nimi najmniejszych kłopotów. A kiedy któryś z jego buli odchodził do Krainy Wiecznych Łowów, to cała rodzina okrywała się żałobą. Z ostatnim bulem nie poradził sobie (bo według mnie nie było to możliwe) i go oddał. Pies zmieniał właściciela jeszcze parę razy, by u ostatniego z nich dokonać żywota w tragicznych okolicznościach. Teraz nieco weselsza wiadomość. Dzisiaj widziałem się z posiadaczami jednej z suczek z interesującego mnie (Was?) miotu. Nie podzielę się z Wami moimi wszystkimi spostrzeżeniami z tego spotkania, gdyż nie chciałbym narażać tych miłych i sympatycznych ludzi na ryzyko oceny ich poczynań na forum publicznym. Powiem jedynie, że według mnie należąca do nich bulka także obarczona jest ponadprzeciętnym potencjałem zachowań dominacyjnych. Jej poprawne zachowanie jest w głównej mierze zasługą ogromnej wiedzy i doświadczenia właścicieli. Nie wolno przy tym zapominać, że generalnie suki są dużo łagodniejsze od psów (poza nielicznymi wyjątkami potwierdzającymi tylko regułę). Myślę, że bardzo istotnych informacji rzutujących na obraz tego miotu mogłaby dostarczyć osoba, znająca losy trzeciego psiaka. Zatem jeśli ktokolwiek miałby wiedzę na ten temat to proszę o kontakt. Pozdrawiam wszystkich - Kazik
  20. Jestem mocno zaskoczony żywą dyskusją wywołaną moimi postami tym bardziej, że głównym (a wręcz jedynym) mym celem było nawiązanie kontaktu z posiadaczami psów z teko samego miotu co mój bulik. Moje zarzuty wobec hodowli wyraziłem w formie hipotezy, na którą właśnie szukam potwierdzenia (lub zaprzeczenia). Nie mogę wiec zgodzić się ze zdaniem, że obsmarowuję komukolwiek tyłek. Tym niemniej, dwa „problematyczne” buliki (nie wnikając nawet w przyczyny) na dziewięć urodzonych w miocie daje mocno do myślenia. Gdybym miał pewność, że zawinił hodowca, to uczyniłbym wszystko, aby Związek Kynologiczny usunął go ze swego łona (aby nie było więcej tak nieszczęśliwych psiaków jak mój). Lecz pewności nie mam. Nikomu też nie każę zgadzać się z moimi poglądami w niektórych kwestiach, które poruszyłem. Osobiście bardzo szanuję ludzi o odmiennym zdaniu, a rozsądne argumenty z ich strony często powodują, że zmieniam własne. Lecz nie chciałbym polemizować z kimkolwiek na forum, bo mam nieodparte wrażenie, że i tak zbyt daleko odszedłem od mojego pierwotnego celu. Zresztą już ktoś przytomnie zauważył, że przez internet na pewno mojemu psu nie da się pomóc. Jednakże szacunek dla tych , którzy pytali nakazuje mi odpowiedzieć na kilka postawionych kwestii. Więc może po kolei. Psa kupiłem w wieku dwunastu tygodni, wykastrowałem kiedy miał pół roku, a wczoraj skończył osiem miesięcy. Chociaż pies nie odbył oficjalnie żadnego szkolenia (akcentuję tu słowo oficjalnie), wielokrotnie konsultowałem się z weterynarzami i treserami. Nie brałem czynnego udziału w dyskusji, ponieważ tylko w nocy mam trochę czasu aby usiąść przy komputerze. Co do zdjęcia w moim emblemacie, to rzeczywiście domalowałem w Photoshopie ściekającą bulowi z pyska stróżkę krwi. Miało to miejsce jakiś czas temu, po tym jak bulik chapnął moją żonę (siedem szwów na prawej dłoni). Ktoś może się oburzać na mój wisielczy humorek, lecz gdybym był śmiertelnie poważny, to ten pies na pewno by już nie żył. Przepraszam wszystkich, których nie usatysfakcjonowałem. Pozdrawiam - Kazek
  21. Celem mojego poprzedniego posta było nawiązanie kontaktu z osobami posiadającymi (lub znającymi) psy z miotu, z którego pochodzi także mój bull. Jeśli okazałoby się, że nie tylko ja mam problemy (a wiem, że nie tylko ja, bo znam smutną historię drugiego beznadziejnie dominującego bulla z tego miotu), należałoby wnioskować, że mamy do czynienia ze złą hodowlą. W przeciwnym wypadku zachowanie mojego psa trzeba by było potraktować jako „wybryk natury” lub efekt mojej „działalności” wychowawczej. Nie mogę wykluczyć żadnej z tych możliwości (bo przecież nikt nie jest doskonały), lecz tę ostatnią uważam za najmniej prawdopodobną. W tym miejscu powinienem zakończyć me wynurzenia, lecz dość duży odzew na mój pierwszy post (niestety, w większości nie na temat, a co gorsza, ujawniający sporą niewiedzę na temat dominacyjnych zachowań psów), skłonił mnie do napisania jeszcze kilku zdań. Po pierwsze, pies dominujący wykazuje agresję przede wszystkim w stosunku do członków własnego stada (czyli ludzi), gdyż w ten sposób chce przejąć nad nim kontrolę. Pies agresywny wobec nieznajomych nie musi być dominantem, najczęściej po prostu nie ufa obcym. Sprawa druga. Aby rozpocząć szkolenie psa, ten musi być w pełni podporządkowany przewodnikowi. Z psem dominującym nie ma możliwości nawiązania jakiejkolwiek współpracy. Najpierw należy ustalić właściwą hierarchię, dopiero potem można myśleć o układaniu czworonoga. Mój problem polega na niemożności przyjacielskiego podporządkowania sobie psa (jeśli bull wyczuwa moją przewagę, to reaguje strachem). I jeszcze jedna rzecz. Pierwsze tygodnie życia szczeniąt i zdobyte wówczas doświadczenia mają zasadniczy wpływ na ich późniejszy rozwój (nieco mniejsze znaczenie ma jedynie pierwszy okres rozwoju psiaków, kiedy są głuche i ślepe). Człowiek także przyswaja sobie najwięcej za młodu. Pozdrawiam wszystkich.
  22. Poszukuję kontaktu z ludźmi, którzy kupili bulla w hodowli Z Rzymskich Legionów w Wąbrzeźnie, lub osobami mających jakąkolwiek wiedzę o psach pochodzących z tej hodowli. Najbardziej interesują mnie losy psiaków z miotu U, gdyż sam jestem posiadaczem bulla z tego właśnie miotu. Niestety, mój piesek swoim zachowaniem zasadniczo odbiega od norm przewidzianych dla psa domowego. Jest to najbardziej dominujący pies z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia. Po trzech miesiącach bezowocnej „walki” z tym zwierzęciem doszedłem do wniosku, że pomóc może jedynie kastracja. Nie pomogła. Na dzisiaj sytuacja wygląda następująco: w domu bull respektuje tylko moją osobę (lecz niema tu mowy o jakimkolwiek przyjacielskim współżyciu, a wręcz przeciwnie – pies wyczuwając moją mentalną przewagę reaguje strachem), natomiast innych domowników próbuje sobie podporządkować warcząc i kąsając. Aby zapewnić minimum bezpieczeństwa rodzinie, ściągam bullowi kaganiec tylko w celu karmienia. Nikogo więc chyba nie zadziwię wyznaniem, że coraz częściej myślę o eutanazji nieszczęsnego zwierzaka. Mój pesymizm w tej kwestii pogłębia znajomość smutnych losów innego bullika z tego miotu. Piesek ten również wykazywał niemożliwy do okiełznania dominujący charakter (nie bez przyczyny piszę o nim już w czasie przeszłym). Moja diagnoza tego stanu rzeczy jest następująca: przemożny wpływ na psychikę tych psiaków miała w pierwszych (najważniejszych) tygodniach życia zła, dominująca suka, jak również chore „klimaty” pomiędzy innymi dorosłymi psami w hodowli (ciągła walka o przywództwo). Znaczenie tych rzeczy uświadomiłem sobie dopiero – jak to zwykle bywa – po fakcie. Gdyby okazało się, że również pozostałe psy z tego miotu (a może także wcześniejszych) wykazują znaczące odchylenia od normy w kwestiach behawioralnych, to należałoby oficjalnie zbadać tą sprawę. Dlatego jeszcze raz proszę o kontakt wszystkich, którzy cokolwiek wiedzą o psach pochodzących z tej hodowli. Aby ułatwić szybki kontakt podaję także numer komórki: 0 698 512 188
×
×
  • Create New...