Jump to content
Dogomania

mmiodek

Members
  • Posts

    78
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by mmiodek

  1. [quote name='Olele']No tak, ale ja załozyłam, że Herkules jest tak samo długi jak koń, a 2 razy niższy. Czyli i koń i pies są dla mnie prostopadłościanami i prostopadłościan-pies ma 2x niższą wysokość. wtedy chyba masa bedzie 2 razy mniejsza, czy się mylę ?[/quote] Musiałby jeszcze być tak samo szeroki. Czyli w prostopadłościanie zmniejszamy tylko jeden wymiar - wtedy faktycznie połowa wagi. OK?
  2. [quote name='Olele']przecie to fotomontaż:) Znalazłam stronę, gdzie wyjaśniają, że to wszytsko to jedna wielka internetowa fikcja. [URL]http://www.truthorfiction.com/rumors/h/hercules.htm[/URL] Najważniejsze z tego wszystkiego jest to: Po pierwsze Herkules jest mastiffem ANGIELSKIM! a na zdjęciu jest neapolitański !!! (dziwie sie ze nikt nie zauważył:P) Pies jest niemal w połowie tak duży jak koń- jeśli koń waży srednio 1000 funtów, to nasz Herkules musiałby ważyć 500. I do tego oczywiście wszystko to co powiedziała Karilka. Choć Herkules naprawde istnieje, i może nie jest tak olbrzymi, ale na pewno robi wrażenie:)[/quote] No nie! Jeśli coś zmniejszamy liniowo dwa razy, to masa zmniejsza się 8 razy! Jeśli ktos ma wątpliwości, to niech sobie wyobrazi sześcian o boku dwukrotnie mniejszym i ile takich sześcianów zmieści się w tym większym? Tak więc koń dwa razy niższy z zachowaniem proporcji byłby osiem razy lżejszy... To się jednak ma nijak do porównania psa ze zdjęcia do konia, bo mastino ma znacznie masywniejszą budowę. A w ogóle jak już wspomniano to fotomontaż. Ponieważ jednak podobno dawne wilczarze mialy około 1,3 metra wzrostu, można sobie o ogromnych psach pomarzyć... Natomiast ten prawdziwy mastif Herkules jest dość obrzydliwie gruby. Wolę już 110 kg kaukaza.
  3. Polecam książkę "Dusza zwierząt" Jeana Prieur tylko nie traktujcie jej bezkrytycznie. To bardzo bogate źródło różnych poglądów rozważań, faktów, faktów nieudokumentowanych, ciekawostek. Ale też być może nieraz jednostronne spojrzenie autora. Jest dość dużo przeciw kościołowi i przeciw ludziom w ogóle. Natomiast zaznaczam - w kwestii duszy zwierząt - nie chciałbym, żeby każdy komar szedł do nieba, czy gdzieś, nie widzę w tym sensu. Każda myszka. wróbelek itd. Natomiast zwierzęta związane z człowiekiem - tak. Te, które wytworzyły więzi.
  4. Podkreślam, że biorąc pod uwagą moje doświadczenie w wykonywaniu prac z instalacjami elektrycznymi prawdopodobieństwo, że przewody były pod napieciem jest znikome - co prawda zawsze trzeba zakładać, że mogą być i uważać na siebie i psa. Natomiast nieraz intrygowało mnie co innego: czasem widziałem latarnie zwłaszcza te stare z odkryta pokrywą na wysokości ok 0,5 m pod którą znajduja sie przewody i zabezpieczenia (bezpieczniki)... W dzień kiedy lampa nie swieci to jest wyłączone, ale w nocy... A to jest miejsce akurat do osikania dla większego psa. Zwróććie uwagę i napiszcie czy takich latarń jest wiecej bo ja teraz nie mam psa więc nie zwracam uwagi...
  5. No i "Bombon El Perro" Ciekawy film z naturszczykami, jak ktoś napisał: mechanik gra mechanika, treser gra tresera a pies gra psa... Sympatyczna fabuła, dar Losu w postaci Doga Argentyńskiego zmienia życie człowieka.
  6. [quote name='kingula']Byl jeszcze kiedys taki film z serii Disneya pt." Benji" (chyba jakos tak). Piekny film to rowniez "Wspaniala podroz" o powrocie do domu labradora, bullteriera i kota syjamskiego :jumpie: Moze ktos go pamieta?[/quote] Sądzę, że - jeśli dobrze kojarzę film - to był buldog amerykański a nie bullterier?
  7. Gerdzia: [B][B]Przyjaciele Bezdomnych Zwierząt ul.Urocza 9 95-100 Zgierz tel. 715-49-33 kom. 506-761-221 e-mail: [EMAIL="[email protected]"][email protected][/EMAIL] [/B][/B]
  8. Jako uprawniony inżynier elektryk podejrzewam, że te przewody nie były pod prądem a oznaczenie jest głównie po to, żeby jakis cwaniaczek nie ukradł po prostu tyle kabla ile mu się uda uciąć (miedź jest droga...). Tym niemniej różne są sytuacje w wykonwstwie i właściciel jest odpowiedzialny, żeby jego pies nie brał do pyska takich rzeczy jak przewody elektryczne. Sa kagańce i smycz i posłuszeństwo psa... Bardziej bałbym sie o dzieci... Nawiasem mówiąc wiele lat temu większość spacerow z moim psem (bokserem) odbywaliśmy w Parku Sienkiewicza przy ulicy Sienkiewicza w Łodzi... To moje tereny... Pozdrawiam!
  9. Osobiście uważam, że zbyt poważną rzeczą jest wiara w Boga, żeby uzależniać ja od stanowiska kościoła w kwestii zwierząt. Zbyt poważną rzeczą jest sam kościół, żeby o jego prawdziwości decydować na tejże podstawie. Myślę, że brak źródel, bo apokryfy w rodzaju jakiejś "ewangelii wyzwolenia" sa tylko apokryfami nie pozwala nam stwierdzić, czy zwierzęta maja duszę i czy będą w niebie. Czy wizja raju Izajasza, choć nie wiem, czy mówimy o raju? ze zwierzętami (lampart, jagnię itd.) jest realna? Czy to tylko symbol, jakich wiele w biblii. Ludzie nazbyt często tworza sobie Boga takiego jakiego pragną widzieć dla własnej wygody a nie szukaja i nie staraja sie poznać takiego jaki jest... jednak dla podyskutowania z księdzem można parę cytatów (oprócz już tu przytoczonych) z Pisma dorzucić: Apokalipsa Św. Jana 8;9 -" i wyginęła tzrecia część stworzeń w morzu -te które maja duszę-"!!! Prawdę mówiąc niebo pełne much i komarów może wydawać się mniej atrakcyjne, i ja bym poprzestał na pragnieniu ujrzenia tam zwierząt, które były związane uczuciowo z człowiekiem - tak jakby człowiek im duszę zaszczepił. Druga księga Samuela 12;1 do 12;6 mówi też o innym traktowaniu zwierzęcia do którego człowiek jest przywiązany. Bo przecież zabijanie owiec było na porządku dziennym, ale tej chowanej przez biedaka - było przestępstwem. Nie dlatego, że był on biedny - głównie dlatego że ta owieczka "była dla niego jak córka". Natomiast jako napomnienie traktuje słowa Jezusa wobec kobiety z innego narodu (przepraszam, nie mogę znaleźć cytatu) że "niedobrze jest chleb przeznaczony dla dzieci dawać psom"... I proszę miejcie to jednak na uwadze. Choć - "i szczenięta mogą najeść się okruchami z pańskiego stołu". Jest tu pewna hierarchia wartości. Jestem człowiekiem poszukującym. Nie jestem pewien czy zostanę (pozostanę?) Katolikiem ale tego nie wykluczam a juz na pewno nie będę o tym decydował na podstawie takich rozważań jak w tym wątku. Miałbym poczucie niepoważnego traktowania BOGA.
  10. To może ktoś sprawdzi ten namiar, ale to chyba nie w samej Łodzi tylko raczej okolice...: [url]http://www.tamarina.lap.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=32&Itemid=124[/url]
  11. O której szkole na Złotnie piszesz? Bo znam (znałem) dwie: przy Krakowskiej i gdzieś dalej przy jakiejś szkole?
  12. Na forum molosów był temat o szkoleniu w Łodzi. [url]http://forum.molosy.pl/showthread.php?t=2542&highlight=%B3odzi[/url] dodatkowo nie podany tam namiar na szkolenia tez na zdrowiu: Marek Zawadzki - 0-501-129-197 płacisz tylko raz - przychodzisz do skutku.
  13. Tak, może. Znam co najmniej dwa przypadki, gdzie zmiana karmy ze sztucznej na gotowaną samodzielnie zlikwidowała zmiany skórne. Sa na ten temat wypowiedzi, ale nie pamiętam gdzie. Niektórzy polecają dietę BARF (czy BRAF?).
  14. Nie zpominajcie też, że że zapach cieczki jest dla psa bardzo silnym bodźcem i w przypadku nieułożonego psa nie jest to najlepszy moment do rozpoczęcia ustalania przewag. Na przykład mówi się że ogier czując zapach grzejącej się klaczy będzie dążył do krycia chodźby za ceną uszkodzeń ciała. Dla psa to też jest potężny zew natury a nie jakieś widzimisię czy zachcianka jak obgryzanie mebli.
  15. Co ciekawe pacjentom Freuda śniły się sny freudowskie a pacjentom Junga - jungowskie (pasujące do teorii każdego z nich). Dlatego upowszechnienie pewnego wzorca, modelu jest ryzykowne i trudne do późniejszej modyfikacji. Być może gdybyśmy zamiast słowa dominacja używali hierarhizacja byłoby już nieco lepiej. Chciałbym przedstawić pewne psie zachowania do analizy. Mój bokser Ali był dobrze ułożony ale być może według niektórych nie do końca dobrze wychowany gdyż np.: żebrał przy stole podczas posiłków. Po prostu nikomu to nie przeszkadzało. Ale - kiedy jadł mój Ojciec, Ali nigdy nie próbował żebrać. Chociaż Ojciec wcale go nie karcił, nie wyrażał dezaprobaty, po prostu nie dawał mu kąsków ze stołu. Ale jestem przekonany, że niektórzy inni członkowie rodziny też nie dawali... Jeżeli chodzi o pozycję to być może wyczuwał że w tym domu Ojciec ma znaczącą pozycję, ale gdyby doszło do jakiejkolwiek sprzeczności w wydanych poleceniach posłuchałby na pewno mnie. Bo po prostu my byliśmy partnerami. To był mój osobisty pies. Ja poświęciłem mu dużo czasu (Mały Książę). Byłem przy nim zawsze w chorobie, u weta, ja go uczyłem praktycznie wszystkiego, chociaż zachowań socjalnych w rodzinie może bardziej moja Mama. Jedzenie głównie ja ale również Mama. No i znowu - był dość wybredny, często odmawiał posiłku, zjadał trochę, wybierał, i kiedyś miał zostać pod opieką Taty - bałem się. Po moim powrocie okazało się, że pies wcina nieomal suche bułki (no może z mlekiem). Ale to zaraz przeszło (a szkoda). Zachowania psa nie są proste. Spotkałem niedawno dziewczynę z chłopakiem i azjatą. To był jej pies. Pogadaliśmy, bo byłem ciekaw charakteru rasy, o której zdążyłem się naczytać. Pies był przy nas, dość obojętny i nie przejawiający mną zainteresowania. Sputałem czy jest taki łagodny i towarzyski? Usłyszałem od obojga, że to tylko dlatego, że ten chłopak tam był. Gdyby dziewczyna była sama z psem nie mógłbym podejść! I dotyczyło to podobno jakiegokolwiek mężczyzny z otoczenia tej dziewczyny (to scedowanie ochrony na niego). Kiedy nie ma mężczyzny - pies pilnuje, kiedy jest - toon ma pilnować, pies jest zwolniony. No i jak tu jest z hierarchią? Kto tu jest alfa? Trochę podobnie było z ONem, którego mieli moi rodzice. Chronił dzieci (nas) kiedy dorosłych nie było w pobliżu - ale to już prostsze. Rodzice-on-my. Ale tam? Każdy znajomy mężczyzna - pies - Pani? Taka kolejność? A jednocześnie zachowanie pozytywne chyba, no nie? Co ciekawe, mogę stwierdzić, że nawięcej znanych mi super ułożonych i takich charakterologicznie super psów to były psy kobiet. Pomijam psy szkoleniowców. Chodzi mi o takie psy, które idą obok swojej pani, nic innego dla nich nie istnieje, inne psy mogą ujadać na odległość 10 centymetrów od pyska, jego to nie rusza. Niestety nie znam mechanizmu tej prawidłowości. Może kobiety nie rozbudzały w żaden nawet nieświadomy sposób (np. formy zabawy) agresji? Może psy samorzutnie przyjmowały rolę opiekuna? Nie wiem. I kto tam był dominantem? Dodam,że obserwacje te pochodziły z czasów, kiedy o TD raczej się nie mówiło (ok. 30-25 lat temu). Swoją drogą ciekawe czy dawniej statystycznie ludzie lepiej "dogadywali się" z psami, czy też przeciwnie?
  16. Chyba rzeczywiście muszę w końcu poczytać, żeby podjąć bardziej konstruktywną dyskusję. Tymczasem polecam artykuł - Pies "zły", pies "dobry" http://www.molosy.pl/klubmolosa/modules.php?name=News&file=article&sid=84 plus komentarz: Suka nie zawsze dobrze wychowuje szczenięta. Nawiasem mówiąć ponieważ mam zwyczaj uogólniać myślę, że pewne nauki z tego artykułu dotyczą również kobiet i małych dzieci. Chodzi mi o wyzwalanie pewnych mechanizmów na pewnym etapie rozwoju, co potem jest już trudne do naprawienia. Nawiasem mówiąc mówi się, że ludzie, którzy jako dzieci nie zaakceptowali ojca jako autorytetu będą mieli problemy z uznaniem np. roli szefa w pracy. Po drugie myślę, że kontynuujemy proces uruchamiania mechanizmów (lub wstrzymywania) społecznych u szczeniaka. I to buntownicze nastawienie uruchomione przez matkę można jeszcze wyciszyć. Jeżeli nie - trzeba rzeczywiście podjąć grę o przewodnictwo. To jest wtedy potrzebne obu stronom. Postrzegam jednak jako zdecydowanie złe, jeżeli u psiaka o wrodzonym, czy nabytym we wczesnym etapie rozwoju "dobrym nastawieniu" przez naszą nadmierną ostrożność, bojaźliwość (?) czy błędne nastawienie wykształcimy mechanizmy rywalizacji, walki o przywództwo. Bo to niesie ryzyko prób współzawodnictwa, ustalania hierarchii a więc: owszem podporządkuję się Panu ale może znajdę kogoś kto jest słabszy ode mnie?. Dla mnie zachowania dominacyjne czyli walka o przywództwo w stadzie nie jest "obowiązująca". Nie każdy pies musi mieć takie skłonnaści. Wydaje mi się że nawet w naturze w dużym stadzie tylko kilka osobników rywalizuje ze sobą i pretenduje do roli przywódcy. I na koniec - ja nie chcę się wszystkiego "czepiać". Nie twierdzę też że "wiem lepiej". Nie lubię jednak bezkrytycznego przyjmowania nowych mód, i modeli wyjaśniających jakieś zjawiska, bo model to tylko model, nie jest na pewno pełnym odwzorowaniem rzeczywistości. Jakąś część zjawisk tłumaczy inną może równie dobrze zaciemniać. Argument szczęśliwych psów nie jest do końca wiarygodny choć przyznaję, że dał mi do myślenia. Szczególnie gdyby pies był wcześniej nieszczęśliwy lub na granicy decyzji o oddaniu, uśpieniu itd. Więc przyznaję, że być może jest to metoda na trudne psy. To ze psy trzeba rozumieć i wczuwać się w ich psychikę i zachowania nie zaliczam w ogóle do TD. Myślę, że jeżeli psy towarzyszą człowiekowi od tylu tysiącleci to widocznie umieli się zrozumieć. A psy łańcuchowe też bywają uważane za szczęśliwe przez swoich właścicieli, i okazują radość kiedy właściciel podchodzi, żeby pogłaskać, dać byle jaki kąsek itp. Mikroskop do tłuczenia orzechów. Trudne to wszystko. Ja nie mam recepty jak być powinno. Przede wszystkim nie jednakowo. Ani ludzie ani psy nie są jednakowi (-we).
  17. No dobrze, zgoda, nie mając psa nie czytałem literatury. Przyznaję się bez bicia. Z teorią dominacji zaznajamia mnie mój sąsiad, który kupił sobie CTR-a i stosuje zasady literaturowe - i stąd moje uwagi. Ale na razie nie wycofuję się. Proszę PATI o skonkretyzowanie co źle zrozumiałem, bo myślę, że jest o czym podyskutować. Sąsiad mając przesympatycznego psiaka, boi się co z niego wyrośnie, i przyjmuje, że musi zdobyć pozycję alfy - dla mnie pierwsze nieporozumienie. Nie potrzeba zdobywać czegoś co może przyjść niejako samo. Po drugie zasady, których przestrzega są następujące: pies nie może decydować kiedy jest czas na zabawę, na jedzenie, na pójście na spacer. Bo jeśli on ulegnie to odda przywództwo. I tu mamy te potrzeby które pies w końcu może sobie zaspokoić sam, bo jeśli zlekceważę jego konieczną potrzebę załatwienia się to w końcu nabrudzi w domu, i dojdzie do konfliktu, bo on nie będzie winien! A właściciel będzie miał pretensje. Pies kiedy przychodzi się pobawić z zabawkę nie może tu liczyć na żadną reakcję - bo byłaby to uległość! Wieczorem nie dostaje pić chociaż chce, bo mógłby w nocy piszczeć ze chce na dwór. I jeżeli powiecie ze to są skrajne przypadki stosowania reguł podanych dla ustawienia siebie w pozycji alfy, to zapytuję po co w ogóle takie reguły formułować? Może są celowe, jeżeli już mamy dominanta. Ale zaczynać tak ze szczeniakiem nie grożącym wlaścicielowi? (nie przejawiającym zachowań wymuszania). Bo co innego włażenie na głowę właścicielowi, który może to po prostu lubić lub tolerować co widać w wielu postach różnych właścicieli, a co innego wymuszanie czli używanie groźby i siły do osiągnięcia swoich celów. Nie godzenie się z zakazami. Ja o tym nie mówię. Mówię o działaniu polegającym na "dołowaniu" Bogu ducha winnego zwierzaka, który czeka na wasze przewodnictwo a nie jest mu niezbędna władza absolutna. On - mój sąsiad, uważa, że jeżeli nie wywalczymy pozycji alfy to pies po nią sięgnie. A ja mówię tylko że może ale nie jest to aż tak prawdopodobne. Z moim bokserem poszło mi bardzo dobrze i do dziś (zszedł w wieku 11 lat około 20 lat temu) jest żywą legendą w rodzinie psa idealnego. Zdałem z nim eksternistycznie PO z wynikami rzędu 190 pkt na 200 możliwych (i lepiej) psa obrończego mieliśmy też opanowanego tyle że wskutek błędu jednego z domowników zaczął panicznie bać się strzałów i nie mieliśmy co zdawać egzaminu. Zresztą posłuszeństwo to jedno, a dominacja drugie. On nigdy nie zbuntował się jeżeli chodzi o wykonanie polecenia, przyjęcie kary, itd. Przyznaję nie umiałem zapanować nad agresją w stosunku do psów, ale to naprawdę trudne i do dziś chętnie przyjmę rady jak z tym postępować. Trochę się chyba nie rozumiemy, bo Cally pisze że zgadza się z Pati, która zarzuca mi nie zrozumienie TD a ja zgadzam się z wypowiedzią Cally :roll: I moje zastrzeżenie do TD są tego rodzaju, że kiedy piszę że chcemy się opiekować psem, uczyć go itd to uważam,że przez to stajemy się jego Przewodnikiem a nie przez udowadnianie mu kto jest panem zganiając go z miejsca na którym leży czy nie reagując na jego sygnały o potrzebach. Wybaczcie dla mnie jest to trochę tak, jakbyście karali psa przed przewiną. Na razie dosyć, bo moje dzieci krzyczą na mnie że zabieram im czas komputerowy i wyśmiewają pisanie takich długich postów (chyba mnie zdominowały).
  18. No właśnie, dzięki Sylwia! I myślę, że gdyby Sylwii przeszkadzało spanie psów na łóżkach, to oduczyłaby je od tego i obyłoby się bez zgrzytów. Ale tak jest pod warunkiem, że kierujemy się nadal życzliwością, ciepłymi uczuciami, i robimy coś, bo tak trzeba, bo uważamy to za słuszne a nie dlatego żeby pokazać "kto tu rządzi". Nie kierujmy się zasadami "Bo jak im pozwolę to mi na głowę wlezą", ani "jak dorosną to mnie zagryzą". Nie zakładajmy, że pies (podobnie jak człowiek), jest z zasady zły. I ponownie podkreślam, to są zasady uniwersalne. Teraz uważasz, że musisz dominować nad psem, jutro stwierdzisz, że musisz dominować w związku z drugim człowiekiem. Nie będziesz umiał, (-a) a inaczej. A wychowane tak dzieci również nie będą wiedziały, że można inaczej. To jest jak epidemia. Przy okazji, jeśli zajrzy tu ktoś mądrzejszy i będzie wiedział, jak zatrzymać tę lawinę - niech napisze. Dostrzegam tu dwa mechanizmy: tworzenia wzorców i wchodzenia w role. Kojarzy mi się to z eksperymentem polegającym na podzieleniu grupy wolentariuszy na dwie podgrupy: więźniów i strażników- i narastające problemy, gdy każda z grup zaczęła przejawiać charakterystyczne dla danej roli zachowania (film "Eksperyment" oparty na rzeczywistych wydarzeniach). W starej książce Smyczyńskiego "Psy rasy i wychowanie" było napisane że na psach możemy uczyć się wychowywać dzieci. Zauważcie jak niektórzy ludzie, którzy pochodzą ze wsi i psa kojarzą z łańcuchem i budą mają głęboko zakorzenione pojęcie miejsca psa poza domem, mieszkaniem. I jak to zmienić? Jak wytłumaczyć, że my kreujemy tego psa i on będzie tym dla nas co z niego uczynimy. To wszystko jest bardzo rozległy temat.
  19. Witam wszystkich dogomaniaków! Niestety aktualnie jestem takim "platonicznym" miłośnikiem psów, czyli nie mam swojego. Mam takiego ulubieńca, którego buźkę spróbuję umieścić przy swoich postach. Jest to pewna informacja jakie psy lubię najbardziej, choć to nie do końca tak, bo naprawdę czasem jakieś zdarzenie, czy spojrzenie może postawić na naszej drodze kogoś (również czworonożnego) i staje się on dla nas ważny. To tytułem wstępu. Chciałbym włączyć się w pojawiające się czasem dyskusje na temat teorii dominacji deklarując się jako zasadniczo przeciwnik. Nie znaczy to, że zjawisko dominacji nie istnieje. Nie jest to jednak moim zdaniem jedyny ani główny model tłumaczący zachowania psa, ani też jedyny ani główny sposób z nim postępowania. Po pierwsze: psa podobnie jak dziecko wychowujemy. Podobnie jak z dzieckiem możemy nastawić się, że musimy nad nim "zapanować" - albo nastawić się na to, że go kochamy (może za duże słowo), że chcemy się nim opiekować, uczyć go, być PRZEWODNIKIEM. Jeżeli nastawiamy się na konfrontację (to znaczy musimy być górą) to moim zdaniem prawdopodobieństwo konfrontacji ogromnie rośnie. Myślę, że największe szanse na wykonanie ma polecenie które wydajemy bez cienia wątpliwości, że zostanie wykonane. Myślę, że nasza pozycja najlepiej kształtuje się jeżeli zaspokajamy rzeczywiste potrzeby naszego psa i wykazujemy zrozumienie jego potrzeb. Wtedy on nas potrzebuje. Jeżeli zmusimy go do konieczności zaspokajania swoich potrzeb poza nami lub wbrew nam to oczywiście pozycję tracimy. Teoria dominacji kojarzy mi się z "pruską dyscypliną". Dyscypliną dla samej dyscypliny. Pies pozytywnie wychowywany od szczeniaka uczy się że spełnianie naszych żądań jest przyjemnością. (kojarzy się z przyjemnością - nagradzanie). Ale to jest początek. Dalej jesteśmy dla niego kluczem do ciekawego świata, do zwiedzania, poznawania miejsc, ludzi, zachowań. To wszystko są nagrody. Tu uwaga - dla mnie pies przy budzie, na łańcuchu to jak przysłowiowe używanie mikroskopu do tłuczenia orzechów. Na drugim biegunie jest pies, który towarzyszy swojemu Panu i rodzinie wszędzie i w każdych sytuacjach. I w kontakcie z tym bardzo skomplikowanym światem Pan jest dla psa Przewodnikiem. I zauważcie o ile trudniej mu próbować przejmować przywództwo w tak skomplikowanym dla niego świecie. Do tego Przewodnik powinien starać się rozumieć psa. Ciągnięcie na smyczy? A cóż to dziwnego kiedy spacer jest wyjściem na tak pełen ciekawych bodźców świat i trwa tak krótko? A jeśli my tylko i zawsze ograniczamy jego potrzeby poznawania, doznawania, chcemy mieć bezwolną kukłę na krótkiej smyczy to czy dziwne, że się buntuje? Jeżeli dążycie do posiadania niewolnika lub sługi - to dominujcie. Jeżeli chcecie mieć przyjaciela - starajcie się dać mu coś od siebie. Niech się wybiega, niech pochodzi trochę na smyczy luźno, pospacerujcie czasem kilka godzin. I tylko trochę treningu chodzenia przy nodze dla zasady - wtedy w sytuacji kiedy jest to naprawdę potrzebne (pójście przy nodze) on was raczej nie zawiedzie. W ogóle wymagania poza nauką i treningiem tylko wtedy kiedy są rzeczywiście potrzebne. Z teorią dominacji tak przejaskrawiając to trochę tak jak podobno było ze Stalinem w byłym ZSRR - ludzie, którym Stalin zesłał syna na Sybir mieli portret Przywódcy i niemal się do niego modlili. Bo psychologicznie tłumaczył to ktoś tak - jeżeli On ma nad nami władzę życia i śmierci to jest prawie jak Bóg! I co? O to nam chodzi? Cały czas pokazywać kto tu rządzi? Przeczytałem kiedyś, że jeśli matka będzie mówiła do dziecka "ty łobuzie" - będzie miała łobuza, jeżeli będzie mówiła "mój Sokole" będzie miała Sokoła. Znowu za duże słowa ale to dlatego, że świat jest jeden, uczucia są podobne, jest pewien całokształt zjawisk myśli, nastawień, teorii. Feminizm i anty -, wychowanie dzieci, relacje w pracy i inne wszystko to jest w jednym kotle choć rządzi się innymi szczegółowymi regułami. A co z walką o przewodnictwo w stadzie? Przecież wiem, że to się zdarza. No cóż, zdarza ale rzadko. I można próbować różnych sposobów. Przede wszystkim myśleć o tym wcześniej ale działać dopiero kiedy taka sytuacja rzeczywiście się pojawia. Bo inaczej możemy ją po prostu "wyprodukować". Bo pewne mechanizmy psychiczne mogą pozostać nieuruchomione, nieuświadomione. A możemy obudzić śpiące licho. Poza tym dobrze jest mieć przekonanie, że w wypadku konfrontacji dalibyśmy sobie radę. Z tym, że nie trzeba o tym ciągle myśleć. Sam miałem boksera, rasę raczej łatwą, ale naopowiadano mi o konfrontacjach z bokserami chcącymi w pewnym momencie przejąć przewodnictwo, które to konfrontacje kończyły się krwawymi jatkami. I co czy miałem cały czas trzymać kij za plecami? Kiedy mój pies zachowywał się normalnie. Kochał mnie, czekał na mnie i na spacery ze mną. Lubił się uczyć, słuchał komend wydawanych cichym głosem (bo było to raczej porozumiewanie się a nie tresura). Nigdy nie podjął żadnej próby przejęcia władzy. A ja starałem się być Przewodnikiem. Nie pogromcą, nie władcą, niekoniecznie alfą. Kolejność przechodzenia przez drzwi nie miała znaczenia. Pamiętajcie że liczy się też co Wam przeszkadza a co nie. Mnie pies leżący na drodze nie przeszkadza. Przechodzę nad nim i koniec. Jeżeli wam przeszkadza - nauczcie go ustępować. Nie ma problemu. To wszystko jest dostępne. Dopiero kiedy widzicie, że z powodu wrodzonego charakteru, czy cech nabytych pies chce was zdominować - narzucić wam swoją wolę wbrew waszej wtedy myślcie jak zaradzić, możecie stosować metody związane z Teorią dominacji - ale na pewno nie są one jedyne. Ktoś opisał jak odzwyczaił rotka od agresji w stosunku do dziecka: dziecko dostało dużą porcję kiełbasy i kiedy pies zaczynał na nie warczeć dostawał od niego kawałek. Oczywiście akcja była kontrolowana przez przewodnika psa. Wydawałoby się skrajna bzdura - nagradzanie za złe zachowanie! Ale tak byłoby gdyby chwalił czy nagradzał Pan. Tymczasem po kilku sesjach i pętach kiełbasy pies zaczął łazić za dzieckiem potulnie dopraszając się kiełbasy. Nie wymuszając. I OK. Bo gdyby wymuszał, trzeba byłoby dalej kombinować. Z czasem bez kiełbasy na pewno pozostanie pozytywne uwarunkowanie. Kłania się Pawłow. (Dlaczego nikt nie wspomina o Pawłowie?) Na pewno potrzebna jest konsekwencja, żeby psa nie dezorientować (coś raz wolno a raz nie...), elementarna inteligencja, żeby wiedzieć, jak pies rozumie i interpretuje daną sytuację. To się najlepiej układa zwłaszcza przy pierwszym własnym psie kiedy ma się dużo czasu na wspólne zabawy i w ogóle przebywanie, dobrze jest czytać o psach ale nie bezkrytycznie. Jeśli musicie "zadominować" - zróbcie to. OK. Lepsze to na pewno niż psa uśpić czy choćby oddać. Czasem nawet może tak właśnie trzeba. Podkreślam tylko, że to nie musi być jedyna droga. Może to trochę za dużo pisaniny na raz, ale musiałem się wypowiedzieć. Wiem, że z konkretnymi przypadkami mogą być problemy, ale nie ma reguł bez wyjątków. Chętnie podyskutuję, jeśli ktoś podejmie wątek.
×
×
  • Create New...