Jump to content
Dogomania

basieńka123

Members
  • Posts

    41
  • Joined

  • Last visited

Everything posted by basieńka123

  1. Zdjęcie jeszcze po operacji - Maksio w swoim wyrku (i kołnierzu jeszcze) [URL]http://naforum.zapodaj.net/da6072daedb0.jpg.html[/URL] I dzisiaj 10 min temu - z kością [URL]http://naforum.zapodaj.net/9b4c1fc2d3ca.jpg.html[/URL] JankaBezZiemi - mnie nie zabiera, lecz dla mnie. Na moje zlecenie. O ile ma co zabrać. Posikiwanie bez zmian. Chodzi i się z niego leje, kapie gdzie stoi, chodzi lub leży. Uruchomiłam kontakt medyczny (lekarz ludzki) oraz w USA w celu wynalezienia leku zastępczego na bazie Fenylopropanoloaminy. Czego się dowiem - nie wiem, trzeba poczekać. Cały czas szukam rozwiązania zastępstwa do skutecznego Propalinu (na bazie fenylopropanolaminy), bo koszty 230 zł miesięcznie i to do końca życia są całkowicie wykluczone. Szkoda, że tu nie zaglądają weterynarze, bo chciałbym dowiedzieć się również, czy psu można podawać ludzki lek Uroflow. Czy psu to nie zaszkodzi. Nie mam się gdzie dowiedzieć. Cioteczki, chodzicie czasem do swoich weterynarzy w różnych sprawach, może byście podpytały swojego weta o ten Uroflow dla psa ? A może akurat będzie coś wiedział ? Nie chodzi mi o skuteczność (sprawdzę sobie) a jedynie, czy nie jest to lek zakazany, szkodliwy dla psów (tj bardziej szkodliwy niż dla ludzi) ????
  2. Pod względem operacji, to ma się b. dobrze. Natomiast popuszczanie moczu - bez zmian. Dr Małkowski najwyraźniej wymięka. Nie ma rozeznania, co mnie dziwi, bo ... 2 kliniki, dziesiątki przewijających się psów dziennie. Dziwne. Tym bardziej, że istnieją zabiegi na tę przypadłość, fakt średnio skuteczne (ok 60% i nie jestem zainteresowana), ale istnieją, to jako chirurg chyba powinien się co najmniej orientować o istnieniu takiego zagadnienia i metodach leczenia. Szukam rozwiązania tego problemu. Napisałam post w dziale Weterynaria / Urologia. Tam opisuję więcej. Najprościej wejdź w moje posty, to pewnie najnowszy jest. O popuszczaniu. Gdzie Maksio nie stanie, przejdzie, siądzie - tam mokro. Podłogę to ścieram (chociaż też upierdliwe), gorzej że jego posłanie już waniajet nie na żarty. No, jest to naprawdę kłopot, z którym muszę się uporać jakoś. Zdjęcia ? Ok, ale w ciągu kilku dni zrobię i zamieszczę, bo mam teraz kupę zajęć. Chyba, że będzie padało cały czas. Grzyb mi rośliny atakuje i walczę oraz karczuję z korzeniami i jestem uchetana po pachy. Wczoraj zeszłam z placu boju od rana , to dopiero o 21.30 i ni ręką ni nogą ruszyć potem.
  3. Mój Maksio - waga 17 kg został wykastrowany jako wnętr z nowotworem jądra. Na początku kwietnia br. Operacja przebiegła dobrze. Przedtem miał robione badanie krwi oraz USG jamy brzusznej. Wszystko, prócz tego nowotworu było ok, a nowotwór operowalny. Od razu po kastracji, dosłownie w tym samym dniu, podczas odbioru psa z kliniki Maksio popuszczał mocz. Cała podłoga w klinice była zlana. Sądziłam, że to ma związek z operacją (że taki świeżo pocięty) i minie, kiedy sie rany pogoją. Niestety nie minęło. Mój weterynarz - chirurg i ortopeda stwierdził, ze nie spotkał sie z takim przypadkiem u samca. Przy mnie dzwonił do 3 kolegów po fachu, m.in do połoznika. Żaden nie znał takiej sytuacji ani rady. Weterynarz zrobił Maksiowi USG pęcherza i tych dróg moczowych - wszystko ok, nie było zalegającego moczu (pies po celowym wysiusianiu) ani żadnej krystalizacji. Rozłożył ręce. Czytałam o tym w internecie, że syrop Propalin potrafi pomóc również psom, chociaż jest dla suk. Mój wet się zapierał, że to tylko dla suk, ale w końcu z braku innej rady, na moją prośbę dał ten Propalin na spróbowanie. Zalecił maksymalne dawkowanie tj wg ulotki przez 3 dni i obserwacja. Maksymalnego nie dałam, bo 30 ml nie starczyłoby na 3 dni. Dla wagi 17 kg zamiast 4,5 ml x 3 dz, to dałam 3ml x 3 dz. POMOGŁO NATYCHMIAST ! Potem próbowałam najmniejszą, skuteczną dawkę i wyszło, że skuteczne jest 3ml x 2 dz (poniżej tego - nieskuteczne). Zatem 6 ml dziennie w 2 porcjach. Skutki uboczne: ślinotok, dyszenie, walka jak o życie przy każdej aplikacji, pies sie już chowa przede mną (raczej przed Propalinem) i boi się, jakby to była największa obrzydliwość dla niego. Dodam, że wcześniej tj tuż po operacji tą samą "strzykawką" dostawał przez 10 dni antybiotyk w zawiesinie też prosto do gardła i nie robił problemów. Propalinu nienawidzi. Podawanie Propalinu to straszna udręka. Czemu nie robią tego również w tabletach? 1. Pilnie szukam zamiennika np ludzkiego z tą sama substancją tj [I][B]Fenylopropanoloamina[/B][/I]. Dotąd nie znalazłam. Czy ktoś może pomóc ? [U][B]Chodzi o koszty[/B][/U]. Miesięczny koszt Propalinu dla Maksia to ok 230 zł. Dla mnie: całkowicie nierealny kosmos. Już sama operacja Maksia została zasponsorowana przez dogomanijne cioteczki - anioły, bo u mnie kieszenie całkowicie puste. Teraz szukam rozwiązania zamiany skutecznego Propalinu na inny, ekonomiczny lek. Czytałam o tym, że tabletki Incurin (również na nietrzymanie moczu u suk) kosztujące 55 zł można z powodzeniem zastąpić ludzkim Estrofemem za 14 zł. Lecz to jest żeński hormon, sądzę, że to faktycznie wyłącznie dla suk. Propalin nie jest lekiem hormonalnym, ma działanie raczej neurologiczne. Nie mogę dotąd znaleźć ludzkiego leku na bazie[I] Fenylopropanoloaminy[/I]. [B]Może ktoś bardziej obeznany z medycyną zwierząt, czy ludzką czy też farmakologią mógłby coś podpowiedzieć ? [/B] 2. Zastanawiam się dodatkowo nad leczeniem hormonalnym. Skoro suczkom po sterylce podaje się żeński hormon i to czesto pomaga im na nietrzymanie moczu, to może analogicznie psu- samcowi można by podać odpowiednią dawkę testosteronu, którego w oczywisty sposób ma niedobór po kastracji i może to też pomogłoby na nietrzymanie moczu ???????? Co myślicie o tym ? Analogiczny środek jak Incurin z żeńskim hormonem dla suk, to środek XXX z męskim hormonem dla psów ? 3. Również zastanawiam się nad ludzkim lekiem Uroflow, odpowiednio zmniejszonym, co do dawkowania. Ja osobiście miewam też takie kłopoty z nadmiernym bieganiem na siusiu i urolog mi przepisał ten Uroflow i ... działa bez pudła. Też raczej neurologiczne działanie ma. Jak mnie pomaga, to może i psu pomoże ? Szczególnie, że Propalin, który Maksiowi pomaga, też ma działanie neurologiczne. Uroflow jest w tabletach (zbawienie) i paczka na miesiąc kosztuje 22 zł (a nie 230 !) 4. Może ktoś zna dobrego weterynarza - urologa w Warszawie ? Takiego prawdziwego fachurę od tych spraw ? Mój wet i jego koledzy twierdzą, że jeszcze nie słyszeli o nietrzymaniu moczu u psa samca po kastracji. A ja w internecie (fakt - niemieckim) znalazłam sporo info, że to wcale nie rzadki przypadek, nawet najbardziej zagrożone rasy wymieniają oraz min 3 (!) metody mniej lub bardziej inwazyjnych zabiegów na tę przypadłość u psów po kastracji, a farmakologię wymieniają tą samą , co u nas, oraz niemieccy weterynarze wiedzą doskonale, że Propalin pomaga również psom samcom, albo sam, albo jako wspomaganie po zabiegu. Więc z braku możliwości konsultacji z niemieckim weterynarzem, to poszukuję jakiegoś polskiego weterynarza, który nie słyszy o tym pierwszy raz. Nie wiem czy i kiedy pójdę z uwagi na brak $$$, ale gdyby mi się udało coś pozyskać, to bym się wybrała, tymczasem dobrze byłoby znać namiar. Dzięki z góry za wszelkie info, pomysły, rady.
  4. Z punktu widzenia usunięcia nowotworu, to tak. Rany się zagoiły. Coś on słabą kondycję ma. Wychodzę z nim na spacer, 2 kwadraty wokół, wracamy a on zadyszkę ma. Zmęczony. A 2 kwadraty to nie jest dużo. Spacerek ok 30 min, czasem mniej. Szczerze- to nie jestem pewna czy to ma związek z operacją czy nie. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, baczenia. Dopiero jako pacjenta pooperacyjnego bacznie obserwowałam. Kardiolożka w klinice, wtedy, co dostał gorączkę, osłuchiwała go i mówiła, że serce ok, żadnych szmerów itp. Więc nie wiem o co chodzi. Może to z powodu jego nadwagi ? Waży 17 kg, czytałam w internecie wg tabeli w jego rasie, to przy wzroście 43 cm powinien ważyć maks 13 kg. 4 kg to duża nadwaga. To się gubi w tym jego ogromnym futrze. Nie widać, czy to tłustości, czy futro. Ale po wadze - wynika jednoznacznie, że 4 kg nadwagi ma. Może to dlatego mu kondycja siadła i dyszy ? Trzeba będzie go koniecznie odchudzić. We wtorek bedzie miał szczepienie od wścieklizny i wirusówek. 95 zł na krechę dopisaną do r-ku u dr Małkowskiego. Tak sie umówiłam, mam nadzieje, że nie będzie niespodzianek. Maksio , mimo, że rany zabliźnione, to zbyt zadowolony chyba nie jest. Bo nagle nie wolno mu wchodzić do pokoju, bo tam mam drewnianą klepkę oraz b. jasny dywan. A on popuszcza ten mocz, niestety niezmiennie. Przedtem chodził po domu gdzie chciał, a teraz mu nie wolno do pokoju - on tego nie rozumie. Dobrze, ze teraz ciepło, to jest dużo na podwórku, no ale jak pada deszcz oraz wieczorem i na noc, to jest w domu i wtedy nie rozumie tych zakazów, myśli, że coś zbroił, że kara jakaś. W przedpokoju i kuchni są kafelki i leżą tu i tam złożone ręczniki papierowe, którymi stopą ciągle wycieram ten mocz z różnych miejsc. Wygląda to mało apetycznie, ale przynajmniej kafelki są odporne i nie niszczą się od moczu. Kropelki Propalin na popuszczanie znalazłam w klinice gdzie miał usg. Tam mają. 30 ml - 42 zł, a 100 ml 107 zł. Najpierw chcę kupić 30 ml i zobaczyć czy i jak działa. Ale zwyczajnie nie mam tych 42 zł nawet póki co. Komornik zainkasował jakieś alimenty, bo dzwoniłam i powiedział, ale były dopiero w księgowaniu. Niestety kwota poniżej zaległości za 1 msc, a zaległe są 2 msce. Nawet na zaległe r-ki typu prąd itd nie starczy. I znów gimnastyka będzie. Do bani. Swoją drogą czeka mnie przeprawa z komornikiem, chyba będę pisać skargę do sądu. Bo od jakiegoś czasu jest wiecej wierzycieli poza mną, a komornik rozdziela sobie nie wiadomo jak, bo nie zrobił żadnego oficjalnego projektu podziału, a ja mam wątpliwości czy dzieli prawidłowo. Prawidłowo, czy nie, to projekt podziału powinien być oficjalnie sporządzony i wszystkie strony powiadomione, a tu ... nic. Ile mi wyśle, tyle dostane. Więc będzie przeprawa, ale na to znów potrzeba 100 zł, to opłata za skargę na czynności komornika. Czy mi potem to zwracają w przypadku uznania racji, to jeszcze nie wiem. Wiem tyle, że mi coś śmierdzi, mam wrażenie, że dostaję za mało i że projekt podziału powinien być, a go nie ma. Komornik działa wbrew prawu i przypuszczam, że z krzywdą dla mnie. Choć prawdopodobnie ze zwykłego niedbalstwa. Czy ja mam inne wyjście jak wydać stówę na skargę? Mam nieodparte wrażenie, że przy bezczynności tracę więcej. Owszem, najpierw zadzwonię i porozmawiam o tym, ale jak to nie przyniesie rezultatu (nie mają obowiązku gadać przez tel o czymkolwiek), to nic innego jak skarga do sądu nie pozostaje. A teraz kończę, bo muszę 2 koleżankom zrobić PIT-y podatkowe. Nieodpłatnie oczywiście, bo to koleżanki. A sobie nie robię, bo u mnie dochody: zero koma zero, więc nie składam. Ot i tyle nowego.
  5. Wczoraj wpłaciłam do weta 667 zł na poczet kosztów leczenia Maksia. [B][COLOR=#ee82ee]Jeszcze raz dziękuję dogomanijnym aniołom Maksia.[/COLOR][/B] To zostało do uregulowania jeszcze 133 zł (738 operacja + 54 kroplówka i badanie krwi + 8 zł tabl. p. zapalne). Ogromna większość - uregulowana. tutaj link do pokwitowania [URL]http://zapodaj.net/47ed6e2fbaa71.jpg.html[/URL] Maksio czuje się coraz lepiej, najwyraźniej nie pozostawiono mu w brzuchu żadnych chust ni nożyczek itp. Uf ! Zrosło się dobrze to wszystko i nie ma żadnych stanów zapalnych przy szwach. Miał 2 dni temu jedną skorupę - strup na mosznie - tej pustej, gdzie usunięto zdrowe jądro oraz od spodu na siusiaku. Przemyłam mu to Oscinoseptem (nie szczypiąca woda utleniona) i posmarowałam cienko kremem Bepanthen, który mam dla siebie do szybszego gojenia zadrapań, oparzeń. Na drugi dzień powtórzyłam zabieg i Maksio prawie jak nowy, strup zszedł w większości, pod spodem lekko zaróżowiona (ale nie czerwona) skóra. Zachodzę w głowę jak i kiedy on sobie starł, zdarł ten rejon aż tak bardzo, skoro stale był w kołnierzu i nie ciągał się brzuchem po podłodze ? Fakt, że b. często zmieniał pozycję i leżał na kafelkach. No, to chyba tylko o fugi miedzy kafelkami mógł się jakkolwiek podrapać stale się przekładając z boku na bok. Na spacerach - zawsze na smyczy, na pewno nie wchodził w żadne chaszcze, krzaki. Dziwne. Chyba jest bardziej pomysłowy niż ja. Niestety nadal popuszcza mocz. Dr Małkowski powiedział, że nie operował go nawet w pobliżu i że jeszcze się z tym u psa nie spotkał. Co najwyżej u starszych suczek. Kropelek "Propalin", które na to są nie miał na stanie, powiedział, że widocznie w hurtowni nie ma i zebym u innych weterynarzy popytała. Pytałam na razie u 2-ch , też nie mają. Będę szukać dalej.
  6. Dzisiaj w Wielką Sobotę Maksio jest po raz pierwszy przez cały dzień bez kołnierza. Na legal. Aaaale fajnie. Ostatni dzień antybiotyku. Teeeż fajnie ! Do tego pogoda super dopisała. [SIZE=5][COLOR=#008000]Wszystkim dogomanijnym cioteczkom i wujeczkom życzymy WESOŁYCH, ZDROWYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH, SMACZNEGO JAJECZKA I MOKREGO DYNGUSA.[/COLOR][/SIZE] :lol: :lol: :lol:
  7. teresaa118:angel: ANIELE, już weszło. Jest. [SIZE=4][B][COLOR=#800080]Przepięknie dziękuję[/COLOR][/B][/SIZE]. :loveu: Teoretycznie mam w planie w tym tygodniu wpłacić to oraz od cioteczki Poker :loveu: Tak też zapowiedziałam wczoraj w klinice. Co wyjdzie z teorii, to nie wiem. Nie wykluczam scenariusza, że wpłacę 23-go, zaraz po Wielkanocy, kiedy i tak mam tam wizytę z Maksiem. Z logistycznego punktu widzenia, to w ogóle powinnam się od razu planować wpłatę na 23, żeby 2 razy nie jeździć, co generuje koszty. Tyle, że ja najpierw zapowiedziałam wpłatę a[U] potem[/U] oni zrobili termin na tę dodatkowa wizytę (notabene, ja tam jak na dłoni widzę związek, ale mniejsza). . Ale nawet nie o to chodzi, lecz o to, że mnie zaraza złapała wczoraj i leże z temperaturą 37,5 - to jeszcze nie dramat, ale ból głowy i kości. Wczoraj dr zaraził mnie chyba, bo kaszlał przez 10 min przez biurko. Druga rzecz, to naraz zrobiło sie straaaasznie zimno na dworzu, dosłownie 7 stopni naraz, a ja kompletnie nie przygotowana ubraniowo i strasznie zmarzłam wczoraj na bazarku. Okropnie. Szczególnie głowa. W domu zaraz wzięłam polopirynę i wit c, potem na noc też. Jednak wzięło mnie. Dzisiaj leże cały dzień, kuruje się, nie wychodze. Liczę, że 2 dni się podkuruję i jakoś będzie. Nie chcę na same święta chorować. No, ale nie wiem jak będzie, czy przewalczę ze 2 dni, czy się całkiem rozłożę. Dlatego zwyczajnie nie wiem czy pojadę do Lasek jeszcze w tym tyg czy 23-go po świętach. U Maksia zaczęła się walka z kołnierzem. Obijanie sie o wszystko. Widać zdrowieje, bo coraz więcej siły ma. Aaaa i jeszcze: okazało sie, że Maksio ma szwy rozpuszczalne, których wcale nie trzeba wyjmować. Sądziłam, że takie szwy rozpuszczalne zakładają wewnątrz, a na zewnetrzną powłokę - szwy zwykłe, które się wyjmuje. A on ma rozpuszczalne wszędzie. Się zdziwiłam. Może teraz tak się robi ? Postęp technologii ???
  8. Maksio od wczoraj miał tę samą temperaturę. Od rana do 15.00 38,6 czyli o 1 kreskę mniej. Przed południem zjadł pół porcji. Załatwił się wszechstronnie. Bardziej ruchliwy. Po południu pojechałam do Lasek na kontrolę do dr. Małkowskiego. Mówiłam o sobocie, rozmawiałam o antybiotyku. Powiedział, że to było przesilenie i jest wszystko ok. Obejrzał te szwy i powiedział, że jest nie tylko dobrze, ale bardzo dobrze. Nie ma potrzeby ani zmiany antybiotyku ani zwiększania dawki, jedyne co, to mam dać mu go do końca buteleczki, czyli o 2,5 dnia dłużej niż wcześniej przepisane 6 dni. Tak na wszelki wypadek, skoro i tak go zostanie. Zatem razem będzie 8,5 dnia, lecz dawka ta sama. Została mi juz tylko 1 tbl carprodylu na jutro, więc dał dodatkowe 4 tbl tego carprodylu (8 zł), żebym dawała 1,5 tbl 1 x dz na ile tego starczy, potem koniec. Mam przyjść 23-go, zaraz po świętach na ostateczną, końcową kontrolę. Już jestem umówiona. Tym razem to był pomysł dr. Małkowskiego. Ulżyło mi dopiero dzisiaj z tym wszystkim. Widzę, że Maksio bardziej ruchliwy. Często dyżuruje pod drzwiami z nadzieją na spacer. Po krótkim spacerku wraca jak na ścięcie, chciałby dłużej. Och, jak on powoli wraca ! Jak za karę. To ewidentny znak ożywienia, lepszego samopoczucia. Nie mogę z nim długo chodzić, to za wcześnie, poza tym jest mokro. Ma leżeć i zdrowieć w domu ! Na dłuższe spacery przyjdzie czas. Niemniej - dobry znak, że on chce. Jestem dobrej myśli. Dzisiaj pierwszy raz odczułam ulgę z tym wszystkim. Tylko jedno mnie zastanawia. On nadal popuszcza siusiu. Stale chodzę i wycieram podłogę. Nie, żeby kałużę naraz zrobił, ale popuszcza tu i tam. Na stojąco. Jak leży, to widzę, ze nie. Ale jak stoi, rusza się, to wtedy w wielu miejscach. Jakby nie czuł, że mu leci. Chyba, że to się dzieje, kiedy on wstaje z leżenia? Nie mogę spostrzec, kiedy dokładnie to się dzieje. Po prostu naraz widzę plamki, takie 4x4cm, większe krople tu i tam. Zastanawiam się czy to jest dlatego, że całe te dolne partie są u niego obolałe, czy też może doszło do jakiegoś uszkodzenia podczas operacji, bo to tak blisko siebie wszystko ? Mam nadzieję, że nie to ostatnie, że to tylko chwilowy brak kontroli. Ktoś słyszał może o czymś takim ? Poker - weszło 5 dyszek od ciebie. :calus: :iloveyou: Poczekam na te od teresaa118 i wpłacę
  9. teresaa118 - nie ma sprawy, będzie jak mówisz. Czyli spłata weterynarza przede wszystkim. Kleszcze to go już tysiąc razy pogryzły. To tylko ta wczorajsza gorączka spowodowała trochę moją panikę, że grom wiem, może i od kleszcza, skoro weterynarka od razu przez telefon - czy go kleszcz nie ugryzł ? Ale dzisiaj też myślę, że to ma związek z operacją, nie z kleszczami. Weterynarka oglądała wczoraj jego rany i powiedziała, że wyglądają dobrze. Jak na okoliczności oczywiście. Mierzyłam mu temperature przed chwilą i pół godz temu. Niezmiennie 38,7 st C. Dzwoniłam do kliniki, pytałam o tą temperaturę i opowiedziałam dotychczasowa historię. Weterynarz powiedział, żeby jutro przyjśc na kontrol. Ew oni maja czynne 24 h, w razie co. Ale on nie widzi niepokoju. Powiedział, ze idealnie byłoby 38,5. jest nieznacznie podwyższona, zaledwie 2 kreski. To nie powód by go tam zawozić. Obserwować, pewnie nic nie bedzie, ale obserwować, mierzyć temeperaturę i w razie co, to sa czynni cała dobe. Teraz on nie widzi aby to była sytuacja 'w razie co". Szczególnie, że zjadł, pije. Teraz zrobiłam Maksiowi dyspensę na kołnierz na troszkę. Ale cały czas jednym okiem patrzę co robi, mam go na widoku. Ciekawe dlaczego stale wylizuje sobie tylne łapki, tj łokieć oraz niżej. I jedna i drugą, tylko sie przekłada. Myślałam, ze może miał tam jakis wenflon, ale widzę, ze nie jest nic tam wygolone. W przednich łapkach miał. A wylizuje tylne. Łokcie i poniżej. Kurcze, jaka nerwówka. gagunia martwi mnie co piszesz. Zaraz wezmę i sama wykituję, no. Maksio dyszy trochę. Jakby mu za gorąco było. Ale tez nie cały czas, tylko chwilami. A może jest mu po prostu za gorąco? Ma ogromne futro przecież. Czuję, że będe miała dzisiaj nie przespaną noc. Nie chcę tam jechać bez poważnej przyczyny. Wczoraj, to co innego, jak miał 40 st gorączki. A dzisiaj temperatura prawie w normie, on zjadł, napił się, wypróżnił się. Wyglada, ze trzeba po prostu odczekać te trudne chwile. Z drugiej strony, niepokoi mnie, co piszesz gagunia. Że wynik morfologii nie przekłada sie na to czy antybiotyk jest dobry. Jesteś tego pewna ? Chyba będe mu sprawdzać temperature co godzina i nie pójdę spać w nocy. A w razie co, pojadę do nich. Lub nawet gdzieś indziej w Warszawie jest gdzie pojechać w razie co. gagunia, to prościej na pw ci napiszę
  10. Napisze, jak się sprawy mają obecnie od str finansów, jak co wygląda. Od teresaa118 :lilangel: będzie pomoc. Jest w drodze. Moja koleżanka, ta od 5 psów, obiecała mi pomoc na maj. Nie piszę jeszcze ile i co, bo jeszcze nawet nie wiem czy na początku czy na końcu maja i ile ostatecznie. Ile obiecała wiem, ale różnie może do tej pory być, coś się może ew zmienić, że nie będzie mogła tyle. Zatem wstrzymam się do dnia faktów dokonanych. Wtedy wam napiszę. Poker zaoferowała 5 dyszek. Kochana, zaraz wyśle ci konto. Poza tym, to jeszcze nie wiem. Jak wszystko dobrze pójdzie, to w maju powinna być większa część uregulowana. Tj już wcześniej, ale najpóźniej w maju z uwagi na majową pomoc koleżanki ( od 5 psów i elektrycznego czajnika w zamian za USG) [U]Teraz napisze co jest koniecznie potrzebne dla zwierzaków ( a mnie kompletnie, dokumentnie nie stać na nic)[/U]: Operacja Maksia - 738 zł Wczorajsza morfologia krwi i kroplówka - 54 zł Leki pooperacyjne dla Maksia - 37 zł Szczepienie Maksia na wściekliznę i wirusówki - 95 zł Obroża p. pchłom i kleszczom - 45 zł Szczepienie kota od wścieklizny i wirusówek - 95 zł Obroża p. pchłom i kleszczom dla kota - 45 zł (to moje założenie, bo nie znam ceny dokładnie) Odrobaczenie kota 10 zł - koszt szacowany z pamięci Maksio był odrobaczony w kwietniu br 2 tabletki Pratel, bo miałam jeszcze. Chyba, ze okaże sie, ze to trzeba powtórzyć, muszę zapytać weta. Zatem ew 10 zł, może nie będzie trzeba, na razie nie liczę. [U][B]Razem to 1120 zł[/B][/U], chyba dobrze policzyłam. Z tego większa część powinna byc w maju uregulowana. Co będzie uregulowane to zawsze napiszę i zamieszczę. Moim zdaniem kolejność może się liczyć. O co mi chodzi ? Np kot jest wychodzący na okrągło. Często nawet na noc nie wraca. Jest wykastrowany, to się już rzadziej bije, ale włóczy się na okrągło. Może sam zarazić się nosówką itp w każdej chwili. Może szybko zarazić też Maksia. Tym bardziej, że go kocha szalenie i często Maksia całuje, liże po pysku, podgryza w zabawie, ale łobuz mocno gryzie jak się rozochoci w zabawie. Dlatego ja myślę, że najpilniejsze byłoby zaszczepienie kota od wścieklizny i wirusówek. Bo może się sam rozchorować a i jeszcze Maksia zarazić. Następnie kota odrobaczyć w jakimś przepisowym odstępie czasu od szczepienia. Maksio chodzi po tym samym podwórku i moze stanąć na kocią, zarobaczona kupę, zreszta wystarczy w domu w to samo miejsce usiąść, co przed chwilą Kot. Nie wiem czy Kot ma robaki, nie wygląda, ale np larw nie widać nawet jak są. A ! i podobno te larwy przenosza sie tez w ślinie, a oni siebie liżą nieraz. Muszą być obaj odrobaczeni tak czy siak. Jednocześnie do tego jw. zakupić dla obu obroże p. pchłom i kleszczom, żeby ich nie dziabały i żeby też jeden na drugiego nie przenosił. Następnie 2 tyg po ostatnich lekarstwach, jakie weźmie Maksio - zaszczepić jego od wścieklizny i wirusówek w jednej szczepionce. Następnie spłata operacji. No i oczywiście wszystko po kolei dokumentować, zapodawać tutaj. Operacja na samym końcu, bo:.... żeby nie było tak, że akcja pomocowa się udała, operacja się udała, a pacjent i tak zmarł. Na nosówkę na przykład. Lub tą babeszjozę. Tfuj, tfuj, odpukać ! Żeby ich nie trzeba było zaraz leczyć na co innego, bo skąd znowu kolejne pieniądze na to ? Albo, co gorsze, zbierać na uśpienie zwierzęcia, bo dostanie jakiegoś choróbska, którego można było uniknąć. Żeby datki od cioteczek z dogomanii czy od mojej koleżanki nie poszły zwyczajnie na marne, bo z jednej strony pies szczęśliwie wyleczony, uratowany a z drugiej jakieś inne choróbsko go pogrąży bo np. nie zaszczepiony. Żeby to wszystko miało ręce i nogi, jak i swój szczęśliwy koniec i nie było nieskończoną historią kolejnych chorób Maksia, czy kota marki KOT (przesłodziaśnego, przybłąkanego przylepę zresztą). Bo ja bardzo szanuję wasze dobre serducha i wasze ciężko zarobione pieniądze (sama wiem ile znaczą) i chcę, aby to wszystko miało ręce i nogi i SENS. Napiszcie mi, co o tym myślicie, o tej propozycji kolejności, jakie uwagi ?
  11. [I]gagunia[/I] - nie znam się na antybiotykach i ich mocy. Wczoraj była robiona morfologia i była dobra. Jednakowoż ja też odnoszę wrażenie, że nie chodzi tu o kleszcza, tylko o tę operację, jej rozległość itp. Niemniej kleszcza wyjęłam z niego w pon. 7 kwietnia i był napity ok 6 mm obrzydliwego dupska. Kleszcza wyjęłam na pewno dobrze, bo umiem. Wczoraj w sobotę przyjmowała u nich wetka, nie znam nazwiska ale po fotografii w holu zidentyfikowałam ją jako ichniejszego weta-kardiologa. Miała dyżur. Bardzo przyjemna osoba i ciepła. Powiedziała, że klaszcz 5-6 mm, to mógł się wbić 24 godz wcześniej (bo pytałam jak szybko one chleją). Zatem morfologia wyszła mu dobrze. Dostał wzmacniająca kroplówkę pod skórę. Taki bombel mu się zrobił i potem ten bombel się wchłania. Było tak, że od rana sie gorzej zachowywał, tj gorzej niz poprzedniego dnia. Osowiały, leżał, nie jadł, często zmieniał pozycję, miejsce. Jak go wyprowadziłam na siusiu, to zamiast zrobić, kładł sie na podwóku. Widać było- słabiutki. Więc zmierzyłam mu gorączkę i wyszło 40 st. Następnie dałam mu 1 tbl tego caprodylu 20 mg w pasztetówce, bo to była ta godzina. Następnie zadzwoniłam do weta w tej sprawie, powiedziała, że to wysoka gorączka, żeby przyjechać , zbadać mu krew i czy przypadkiem kleszcz go nie ugryzł? Bo od Babeszjozy jest taka wysoka gorączka naraz. Szlag ! Ugryzł go przecież 7 kwietnia wyciągałam. 9 kwietnia operacja. 12 kwietnia gorączka. Jest to zatem niewykluczone. Wetka powiedziała, ze chociaz jego morfologia jest dobra, to babeszjoza może wystąpić do 2 tyg po zakażeniu. Jeszcze nie minęło 2 tyg, dopiero 20 kwietnia minie. Jeszcze 7 dni ryzyka. Ale wracając do tematu. Pół godziny po podaniu caprodylu 20 my 1 tbl , właśnie wychodziłam z nim do tego weta. Smycz do ręki, a Maksio wstał jednak sam, podszedł i ... do michy. Nagle apetyt mu wrócił. Zjadł niedużo, ok 1/3 tego co zwykle, ale jednak zjadł. Po zajechaniu do weta, pierwsze co, to została zmierzona temperatura. 38,6 st C. Normalna temperatura. Zgłupiałam. Wetka pobrała mu wiecej krwi i wsadziła do lodówki, aby dzisiaj ewentualnie zrobić jeszcze badanie biochemiczne krwi (kolejne 60 zł po obniżce z 80-ciu). Na razie nie chciała mnie narażać na dodatkowe koszty, skoro temperatura mu spadła, zjadł przed samym wyjściem i morfologia jest dobra. Mam dodatkowy dług za tę morfologię i kroplówkę 54 zł, dopisała do tamtego r-ku w komputer, ale nie brała żadnych oświadczeń ode mnie. No i mam go b. pilnie obserwować i ew dzisiaj znów na morfologię pojechać. Więc go obserwuję. O 9.00 rano (bo tak sobie dziś przy niedzieli pospałam) wstaliśmy. Wyszłam z nim na siusiu, nie zobił, położył sie i dostał dreszcze. Dreszcze telepały do 10 min, potem ustały. Zawołałam go i pochodziłam z nim, to w ruch zrobił jednak siusiu. Dreszcze ustały, więcej dzisiaj nie miał. Nie wiem czy to było z zimna czy z bólu. Dla mnie, to przypuszczam, że z bólu. Zmierzyłam mu temperaturę, miał ok 9.00 rano 38,3 st C. Więc nie miał gorączki wcale, żeby go od tego telepało. Dlatego myślę, że z bólu. Dostał wszystkie swoje lekarstwa, co powinien m.in Augmentin. Ale nie Caprodyl, bo jeszcze nie pora. Zachowuje sie analogicznie jak wczoraj. Leży i cierpi. Zmienia miejsce, szuka jak wygodniej, widzę, że go boli. O godz 11.45 zmierzyłam temperaturę. 38,7 st C. Czyli stopniowo rośnie. Urosła o 4 kreski. Myślę, że ból też rośnie. Coraz bardziej poszukuje nie bolącej pozycji, wierci się. O godz 13.30 temperatura 38,7 st C. Zatem ok i bez dalszych zmian. Zdjęłam mu kołnierz, jedzenie wzbogaciłam ugotowaną piersią z kurczaka + troszkę oleju parafinowego, który wczoraj dodatkowo kupiłam za 4,50 zł, bo wcześniej zapomniałam. Zjadł właśnie prawie wszystko !!!!! Wyszłam z nim, zrobił 3 siusiu (a to dobrze, bo baszezjoza wstrzymuje oddawanie moczu), potem zrobił 2 kupy. Bardziej zwarte ale śliskie. Potem drapał ziemię warcząc na znak: skończyłem kupę z sukcesem ! Bo zawsze tak robi, jak porządnie skończy. Jak robił kupę, to jednocześnie i kolejne siusiu, z obu stron leciało. Więc się wypróżnił dokumentnie. I najadł. I gorączki nie ma. Zatem wróciliśmy, napił sie jeszcze wody, następnie założyłam mu znowu kołnierz i niech leży. Jeśli nie będzie pogorszenia, to nie będę z nim dzisiaj jechać na kolejną morfologię. Dzisiaj jeszcze nie dostał carprodylu, bo dopiero o 16.00 jest pora. Wczoraj ewidentnie Maksio poczuł sie lepiej po carprodylu. W ciagu 30 min nabrał apetytu i coś zjadł, a niedługo potem u weta okazało się, że nie ma już gorączki. Sądzę też, że jednak ta kroplówka dobrze mu zrobiła. Wczoraj o tej samej porze wcale nie chciał jeść, a dzisiaj zjadł b. dużo. Inna sprawa: wczoraj nie miał domieszki piersi z kurczaka, to niespotykany "wypas i rarytas" dla niego (z uwagi na $$$). Ten [B]Carprodyl F 20 mg[/B] to od początku jest dla mnie zagadką. Już pisałam w poście tuż po operacji, że w karcie wypisowej są sprzeczne informacje dawkowania. U góry, żeby mu dawać 1 tbl dziennie. Na dole, że 1 tbl na 5 kg masy ciała (a Maksio wazy 17 kg, wczoraj ważony). Telefonicznie potwierdzili, że jednak 1 tbl dziennie, bo ryzyko zapalenia żołądka. Ale ja mu daję Bioprazol - osłonowo na takie właśnie leki p. bólowe, p. zapalne. W internecie jest ulotka tego Carprodylu F 20 mg np tu: [URL]http://www.ceva.pl/Produkty/Lista-produktow/Carprodyl-F-20-mg-50-mg-100-mg[/URL] no i jak wół, jest, że 1 tbl. na każde 5 kg masy ciała. Z tego, by wynikało, że jak Maksio ma 17 kg, to powinien dostawać 3,5 tbl, a nie 1-ną. Ja rozumiem, że jest jakoś szkodliwy, ale bodaj połowę dawki to chyba powinien dostawać ????? Np 1 i 3/4 tbl.? Wczoraj mówiłam o tym pani wet-ce i powiedziała, że jedna tbl na każde 10 kg, zważyła go i powiedziała, to ok: 1,5 tbl dawać mu. Co oni mają z tym dawkowaniem, nawet ta miła wetka ? Dlaczego 1 tbl na każde 10 kg ? Jak wół w ulotce stoi, że na każde 5 kg. A nie 10. No, dobrze, niech będzie -dostanie dzisiaj 1,5 tabletki. Ja mam w ogóle wrażenie, że to wszystko nie jest od kleszcza, tylko od nieprawidłowego, zbyt małego dawkowania carprodylu dla Maksia, który to lek działa p. bólowo, p. gorączkowo i ... p. zapalnie. Zbyt mała dawka leku p. zapalnego, powoduje, że właśnie to zapalenie jest większe niż by mogło być. A od zapalenia - bół i gorączka. A od bólu i gorączki - osowiałość i brak apetytu. Czuję, że dzisiaj, po tym jak wczoraj dostał kroplówkę oraz dostanie jeszcze 1,5 tlb carprodylu o 16.00 (o pół więcej niż dotąd), to wszystko będzie dobrze. Tak mi intuicja mówi, obym się nie myliła. [B]gagunia[/B] - z tym antybiotykiem, to sie nie znam. Ale jak miał wczoraj robiona morfologię i była dobra, czy to nie znaczy, że ten Augmentin wystarcza mu ? Czy nie byłaby zła morfologia inaczej ? Kurcze- nie wiem po prostu jakie są korelacje tego. gagunia - a jak nie trzeba mu będzie zmieniać antybiotyku, to też ew. dorzucisz kilka $$$ . Pytam nieśmiało, bo zrozumiałam, ze tylko w razie koniecznosci zmiany antybiotyku dorzucisz, ale nie wiem czy dobrze zrozumiałam? Nie czuj się zobowiązana, ale jakbyś mogła jakiekolwiek $$$ dorzucić, to byłaby duża pomoc. Wczoraj dług się powiększył o kolejne 54 zł. Faktem jest też, ze gdym miała pieniądz na preparat czy obroże p. pchłom i kleszczom dla Maksia, to by go kleszcz nie ugryzł i nie byłoby wcale takich wątpliwości, czy przypadkiem babeszjozy czy innego draństwa od kleszcza nie dostał. A jak teraz nie dostał, to nie wiadomo, czy potem nie dostanie. Sezon sie dopiero rozpoczął. No i jeszcze musze go w tym roku zaszczepić od nosówki itp wirusówek razem ze wścieklizną. Już pytałam o koszt, widzę, ze jest taki sam u różnych wetów. Może to jakaś im narzucona cena? 95 zł. Tu w linku jest scan dot wczorajszej interwencji gdzie mi wetka i tak za wizytę, badanie i osłuchanie serducha (notabene- jak dzwon) nie policzyła wcale, tylko tą morfologię i kroplówkę . [URL="http://zapodaj.net/8ad490a8bcfc5.jpg.html"] http://zapodaj.net/8ad490a8bcfc5.jpg.html[/URL] Tak więc do kosztów operacji dojdzie mi kolejne 54 zł za wczoraj, 95 zł na szczepienie i X zł na środek lub obrożę p. pchłom i kleszczom. Masakra. Jedno, ale duże pocieszenie jest takie, że po tym wszystkim Maksio będzie wyleczony, zdrowy i zabezpieczony od choróbsk i będzie śmigał jak nowo narodzony. A w tym linku Maksio w kołnierzu. Nawet głowy nie podnosi do zdjęcia. Zero zainteresowania. No, ale to było zanim zjadł, załatwił się i napił. [URL]http://naforum.zapodaj.net/e21044afda11.jpg.html[/URL] Teraz, tuż przed godz 16.00 temeratura niezmiennie 38,7 st. C. Bardzo dobrze. Oj, pomogła mu ta wczorajsza kroplówka ! Zaraz dostanie caprodyl i powinno być tym lepiej.
  12. Gorączka przeszła po podaniu środka. Obecnie nie ma. Badanie krwi ok. Ma być pod baczną obserwacją. Szczegóły opiszę jutro. W skrócie: nie jest tak źle, jednak nadal "wisi" sprawa kleszcza, stąd wzmożona obserwacja i ewentualnie jutro ponowne badania krwi. Ewentualnie.
  13. Poker - kochana jesteś ! Potem ci wyślę. jade teraz do Lasek. Maksio się dzisiaj gorzej czuje. osowiały, nie je. zmierzyłam gorączkę 40 st. dzowniłam do Lasek. Wstępnie przez tel - ze może to być od ugryzienia kleszcza. trzeba przyjechac i zrobic mu ponowne badanie krwi, a jak kleczsz, to - kroplówka. Kleszcz ? Może być. Wyciągnęłam z niego już kleszcza, chyba w dniu USG tj w poniedziałek. Ale badanie krwi miał wczesniej, to juz kleszcz był, bo w pon był juz ok 6 mm wypasiony. chociaz nie wiem, jak szybko one piją. Przepraszam za błedy, śpieszę się.
  14. Wczoraj zdjęli Maksiowi wenflon. Musiałam kupić lekarstwa bez zwłoki. Od dzisiaj dostaje antybiotyk doustnie. zapewne taniej to wychodzi, niz codzienne wizyty na antybiotykowy zastrzyk u weterynarza, więc jestem zadowolona z tego rozwiązania. Niemniej, w związku z tym trzeba było mu kupić lek osłonowy do antybiotyku w stylu trilac. Również inny lek osłonowy do środka p. bólowego. Weterynarz powiedział, ze to dwie odrebne sprawy, zupełnie inaczej działają, nie ma uniwersalnej i do antybiotyku i do p. bólowego. Więc ok, powiedzieli, zebym kupiła Bioprazol jako osłonę p. bólowego. Pytałam też o ilość tego p. bólowego w związku z rozbieżnościami w karcie wypisowej. Więc mam dawać tylko 1 tbl dziennie, zeby nie dostał zapalenia żołądka. Psy to jakoś średnio znoszą (żołądkowo) i lepiej dać mniej. A jak b. boli, to lepiej zastrzyk. Ale Maksia zdaje się nie boli aż tak bardzo. Dzielnie chłopak znosi. Leży, mało sie rusza, no bo boli, ale nie piszczy, ogólnie jest o 1 oczko bardziej ruchawy niż 1 dnia po operacji. Na pewno nie widzę ew. pogorszenia. Jeszcze aescin - coś na naczynia krwionośne też kupiłam. Ależ on jest grzeczny psiak. Ma takie bezgraniczne zaufanie do człowieka. U weterynarza też, nawet nie piśnie, nie wyrywa się nawet jak go coś boli. Taaaka grzeczna psina. Ulżyło mi bardzo, że udało się kupić minimalne ilości wszystkich leków (np blaszkę czegoś a nie całe opakowanie), tak akurat na Maksiową kurację, a nie całe duże opakowania. Przez to zapłaciłam ok 38 zł, a bałam się, że będzie ze 100, a ja nadal bez alimentów i pieniądze pożyczam na wszystko. W linku poniżej jest foto tych medykamentów i paragonu, oraz kołnierza. Kołnierza jeszcze nie zakładałam Maksiowi, bo nie było trzeba. Ale powoli, być może od dziś wieczór lub od jutra, trzeba mu będzie założyć, bo zaczyna sięgać nosem do operowanych okolic. Jeszcze mu to nie wychodzi, żeby aż tak się wygiąć i dosięgnąć, ale zaczął próbować kilka razy dzisiaj. Weterynarz mówił, że swędzenie zaczyna się na 3 dzień. Czyli jutro. [URL]http://zapodaj.net/34b36f5f83843.jpg.html[/URL]
  15. [B]proteus mirabilis[/B] - paskudna bakteria. Ludzie mają po kilkanaście lat, zasadniczo to chyba już na zawsze z tego, co wyczytałam. Nie mogą się pozbyć, częste nawroty. U psów i kotów jest zapewne podobnie. Ta bakteria działa podobnie jak gronkowiec złocisty, raz się zagnieździ, to już siedzi. Tylko, że sęk w tym, że my prawie wszyscy mamy gronkwoca jak i w/w proteus mirabilis i rozchodzi sie o ILOŚĆ tego w organizmie. Z niedużą ilością radzi sobie nasz system odpornościowy i trzyma zarazę w ryzach. Stąd - nawet nie jesteśmy świadomi, że nosimy w sobie tę zarazę. Poważny kłopot powstaje przy nagłym spadku odporności, wtedy zraza się rozplewia błyskawicznie, bo nic jej nie hamuje. Na jakimś forum czytałam, że facet po długim i dokłanym przeleczeniu antybiotykami, kiedy ilośc tych właśnie bakterii była znikoma, brał przez 14 lat co roku szczepionkę na odporność (nie było napisane jaką, a szkoda). 1 raz nie było w aptece przez pół roku i nie wziął. Infekcja proteus mirabilis natychmiast wróciła ! I znów musiał długie kuracje antybiotykowe robić. Wygląda, że to klasyczny scenariusz z tą bakterią. Czyli Dunie trzeba najpierw dobrze i "do końca" wyleczyć, tj zbić ilość proteus mirabilis do minimum. A potem, to faktycznie, tak jak u tego mężczyzny trzeba by jej dać co roku jakiś zastrzyk na odporność, żeby jej własny system immunologiczny trzymał tę zarazę w ilościowych ryzach. Będzie taniej dać jej raz w roku szczepionkę na odporność, niż co kilka msc-y wszystkie te kuracje powtarzać. Przy okazji pogadaj o tym z weterynarzem, co myśli. Ludzie tak robią, to czemu nie psy ? Zapalenie ucha od proteus mirabilis strasznie boli, szczególnie w nocy. Okropny ból. Biedna sunia. [U]Jak nie będzie miała do końca przeprowadzonej kuracji antybiotykowej, to zaraz jej się wróci ![/U] Faktycznie, tej kuracji nie wolno przerwać ! I tej akurat zarazie nie wystarcza 10 dni, trzeba dłużej. Jeśli kuracja zostanie przerwana, to bardzo prawdopodobne są powikłania: zapalenie opon mózgowych, ropnie mózgu etc. Straszne. Bakterie po prostu same nie znikają, tylko antybiotyk może je zabić, zmniejszyć populację. Ja nie mogę ci nic przesłać, bo nie mam, ale [SIZE=3][B][SIZE=2]może cioteczki zanurkują do swoich apteczek, może ktoś jednak będzie miał ten[/SIZE][U] Zinnat 500 mg[/U] [SIZE=2]i prześle dla Duni ?[/SIZE][/B][/SIZE] Żal psiaka, to jest STRASZNY BÓL ucha od takiego bakteryjnego zakażenia i bez antybiotyku: NARASTAJĄCY. Sadzę, że wszystko jedno w jakiej formie, czy tabletki czy zawiesina. Nawet jak jest nie 500mg ale 250 mg to też się przyda, po prostu podwójną porcję trzeba dać. A jak ktoś ma pół opakowania, to też ok, jedna osoba pół, druga pół i będzie całe. Może zostało po jakimś leczeniu - siebie, dziecka ? Co do aplikacji lekarstw: tak jak napisała teresaa118. W pasztetówkę, ładnie naokoło oblepić, żeby z każdej strony pasztetówką pachniało. Ale nie za duża kulka, wtedy pies połknie bez gryzienia. Mój Maksio połyka teraz takie kulki , że się sama dziwię, jak jemu to przez gardło przechodzi na raz. No, ale ty musisz to przed nią chować, ona nie może widzieć, jak wyjmujesz tabletkę i ją owijasz. Psy -cwaniaki są. Wszystko musi być zrobione na uboczu i dopiero ją wołasz, na gotowe. 2-ga metoda, która ja teraz stosuję, bo mam antybiotyk w zawiesinie (ale można również do tabletek stosować). Przygotowujesz tabletke oraz mały kawałek pasztetówki, serdelka w nagrodę. Pies niech usiądzie lub się położy na brzuchu. Kucasz od tyłu psa (aby zasłonić możliwość wycofywania się psa). Boki psa miedzy stopy przylegle, a swoimi 4 literami, kucając blokujesz tyłek psa, zeby nie mógł tyłem sie wycofać. Pies ma wtedy tylko jedną drogę ruchu - do przodu. Ale z przodu będą twoje ręce. Bierzesz pysk psa, unosisz nieco do góry, kąt prawie 45 st, otwierasz pyszczydełko z boku (wystarczy z boku palec pchać i sam otworzy) wtedy wkładasz tabletkę głęboko na język (blisko gardła), natychmiast zamykasz ręką pysk i przytrzymujesz, żeby nie otworzyła. Nie pozwól opuścić głowy, pyszczek ma być nieco uniesiony. Niech się wyrywa, robi co chce, byle pysk był zamknięty. Wtedy ona: ma cos na języku. Chce sie tego pozbyć. Nie może wypluć, bo ma zamknięty pysk. Jest tylko jedna możliwość : połknąć. I połyka. Działa bez pudła, trwa max 15 sek zanim połknie. Kiedyś mi weterynarz pokazał. Następnie, dla zmiany smaku na języku i w ogóle w nagrodę dajesz wcześniej przygotowany kawałek pasztetówki i chwalisz.
  16. cioteczki- załączam kartę wypisową i moje oświadczenie. Nie załączyłam wczoraj, choć już to miałam, bo miałam doła i byłam zdenerwowana i już się chciałam oderwać od tematu. karta: [URL]http://zapodaj.net/df69a9139195f.jpg.html[/URL] oświadczenie: [URL]http://naforum.zapodaj.net/e7a0286ddfff.jpg.html[/URL]
  17. [B]Maksio już po operacji.[/B] :roll: Zdziwiłam się, że stał na własnych nogach i powolutku ale szedł na smyczy. Podobno leżał, ale jak usłyszał mój głos, to wstał. Zrobił tam na miejscu, oraz potem w podróży małe siusiu, widać, że bezwiednie i chyba nawet nie wie, że robi siusiu. W domu nie wie, co ma ze sobą zrobić. Gdzie się położyć, ale końcu położył się w przedpokoju na zimnej, kafelkowej podłodze, co nie wiem, czy jest dobre dla niego. Bo to podobno trzeba ciepło trzymać po operacji. Za to jest w centralnym punkcie wszystkiego i wszystko widać stamtąd. Nie wiem czy go tam zostawić skoro chce. Bardzo dużo wody wypił. Jedzenia nie dam mu dzisiaj, ale ta ilość wody tez mnie trochę przestraszyła. Jak się dopiął do miski, to pił i pił bez końca, wreszcie mu zabrałam, bo jak nic ze szklankę wypił. On jeszcze chciał pić, ale mu zabrałam, nie wiem czy dobrze zrobiłam. Chce mu trochę później np za 2 godz dać znowu. Jeszcze zaśnie znów po tej narkozie i wymiotuje tą wodę i się zachłyśnie? No, nie wiem co z tym zrobić, czy mu dać wodę do woli czy ograniczyć. Ma wenflon w łapce. Takiego mi oddali. Zapytałam czy to może zabezpieczą czy wyjmą ten wenflon ? Bo z taką nie zabezpieczoną rurką prosto z żyły, to ja na pewno nie mogę go zabrać. To chcieli wyjąć. To pytam czy są pewni, że nie będzie komplikacji tak świeżo po operacji i np jutro nie będzie on potrzebował kroplówki, więc może do jutra nie wyjmować tego wenflonu ? A, no racja, do jutra lepiej zostawić. Wtedy zabezpieczyli, czyli obandażowali i oplastrowali wenflon w łapce. :wallbash: Zapytałam o środki p. bólowe. Dali blaszkę 8 tbl - [I][B]carpodyl 20[/B] mg[/I] . W zaleceniach karty wypisowej napisano: stosować przez 5 dni 1 tbl dziennie. W tej samej karcie nieco poniżej : [B][I]caprodyl 20[/I][/B] 8 tbl, dawkowanie 1 tbl/5kg mc (masy ciała). Maksio ma ok 18 kg masy ciała. Zatem 1 czy 4 tabletki dziennie ? :angryy: Czy ktoś go tam ważył ? Jak były dobierane dawki leków na tę operację ? :crazyeye: W karcie nie ma jego wagi. Antybiotyk - dostałam receptę na Augmentin, mam podawać doustnie przez 6 dni. Szwy rozpuszczalne. Nikt go tam więcej nie zamierza oglądać, sprawdzać stanu, po tak poważnej operacji :???: Najwyraźniej. No, z wyjątkiem tego wenflonu, co to go będą jutro wyciągać -na mój wniosek zresztą. Dr. Małkowskiego nie było, za to był przygotowany dla mnie r-ek na 700 zł, (razem z tabletakami p. bólowymi i kołnierzem 738 zł) a nie tak jak było umówione z dr. Małkowskim 610 zł. Na moje zapytanie skąd ta rozbieżność, pani z recepcji powiedziała, że dr. Małkowski podał wcześniej cenę za operację, ale doszła jeszcze użyta do tej operacji farmakologia. Jeszcze nie słyszałam o podawaniu kosztów operacji bez potrzebnych do tego leków, gazików. Ponad to, mam wg. pani - podpisać oświadczenie, zobowiązanie, co do terminu zapłaty za to. 7 dni, 14 dni ? :crazyeye: Na to ja, że nie takie były ustalenia, gdyż dr. Małkowski powiedział, że zapłacę, kiedy będę mogła, nie było mowy o żadnym zobowiązującym terminie. Ale pani nie chciała odpuścić, w końcu powiedziałam - 3 msce. Nie chciała się zgodzić, że za długo. Dr Małkowski nic nie przekazał w tej sprawie, żadnych instrukcji. W końcu zadzwoniła do niego. Stanęło na terminie 3 miesiące i takie oświadczenie im podpisałam. Podsumowując: ewidentne traktowanie Maksia jako pacjenta 2-giej, 3-ciej kategorii,( jak również mnie, bo i dzisiaj żachnął sie i nie chciał ze mną dyskutować na temat ustalenia płatności, tak mnie brzydko potraktował, że w sumie pomyślałam, że on mi taką łaskę robi, okazuje, bo może zamierza wielkopańskim gestem w ogóle charytatywnie wykonać tę operację ?), szereg niestaranności i uchybień w korelacji z niedotrzymaniem słowa przez dr. Małkowskiego dotyczącego zarówno kosztów operacji jak i terminu płatności, sprawiło, że poczułam się klasycznie wykorzystana jak prosie obdarte ze skóry. Tak samo, jak na początku zatkało mnie z powodu wydawało się szlachetnej postawy dr Małkowskiego, tak samo i teraz mnie zatkało, ale ze zgoła odwrotnego powodu. Z powodu lichwiarskiego "kredytu", wykorzystania mojej podbramkowej sytuacji. Dr Małkowski zaserwował mi - bidzie bez grosza - o czym wie, bardzo wysoką cenę (znacznie wyższą niż mogłam uzyskać u innego weterynarza, pisałam o tym w tym wątku) następnie jeszcze ją sam dodatkowo zawyżył, następnie nagle (!) musiał być ustalony nie za długi termin płatności, a to wszystko okraszone traktowaniem Maksia jak pacjenta 2 kategorii - a to wenflon nie zabezpieczony, a to błędy w zapisie dawkowania leku i w jego ilości, a to brak planowania kontrolowania pacjenta po operacji chociaż raz itp. A fe ! :flop: Oby tylko Maksio dobrze zniósł tę operację i wyzdrowiał.
  18. Maksio jest właśnie operowany i mam go odebrać późnym popołudniem, mają zadzwonić. Dostał najpierw zastrzyk, pewnie coś w rodzaju głupiego Jasia i prawie, że usnął po 20-25 minutach. Stał się praktycznie bezwładny ale oczy miał otwarte i mrugał. Wtedy go zabrali na salę operacyjną.
  19. teresaa118 ściskam cię z całego serca. Chciałam nagrać filmik i zamieścić, jak Maksio dla ciebie robi piruety w podziękowaniu. Bo on umie, w ogóle jest b. współpracujący i chętny do wykonywania zadań, tylko mu zlecać, to on najbardziej szczęśliwy jak ma jakąś pracę. Ale wiesz, że ja jestem techniczny gamoń i nic nie wyszło z tego. Albo aparat niesprawny (w co wątpię) albo ja nie umiem tych filmików nagrywać aparatem, dość, że nie wychodzi. Zapytam syna, jak łaskawie wróci do domu. Ale nie wiem, czy zdążę przed operacją, a potem trzeba będzie odczekać. Cioteczki, dla was Maksio też zrobi piruety jak już się wyliże z tego. Nagram i puszczę.
  20. Zatem jest to usg. Zamieniłam się z koleżanką na punkty z marketowej karty punktowej. Mówiła, że u jej psa, który miał nowotwór też kiedyś wszystko wyglądało ok pod operację, a potem się jednak posypało i pies już tylko się nacierpiał, a na koniec i tak trzeba było go uśpić i żałuje , że nie było zrobione usg wcześniej, bo nie robiłaby operacji, to by jednak mniej cierpiał. Zamówiła sobie czajnik el. za moje punkty i dała mi na usg 120 zł. Przy czym wiadomo, że czajnik, to w Biedronce za 39 zł można kupić, co i rusz sie pokazują, zatem w większej części to była jednak darowizna na to usg. To załatwiłyśmy, ale nie wiadomo było, czy zdążę zrobić to USG. Chodziło o termin i dlatego nie wiedziałam czy się uda. Pani z Kliniki na Powstańców Śląskich, gdzie USG robi dr Marciński powiedziała, że ludzie (tj zwierzaki) czekają do niego na USG po 2 -3 tyg, a jak komuś b. zależy bez zapisu, to przychodzi i tyłkiem siedzi i czeka 4-5 godz, żeby przyjął. I że są 2 osoby na liście rezerwowej już (na termin). Ale powiedziałam o co chodzi, że nowotwór, to powiedziała, że mnie na 1 miejsce oczekujących da. Miałam zamiar wysiedzieć wczoraj te swoje 4-5 godz. Ale po południu dostałam telefon, że się zwolnił 1 termin i my z Maksiem wskoczyliśmy na ten termin. Ulżyło mi. USG wykazało jakieś nieprawidłowości ale nie szczególnie istotne, guz jest lity z każdej strony, na pewno nie ma od spodu nacieków. I to najważniejsze. Trzeba szybko operować i wówczas....będzie dobrze - tak powiedział. Zamieszczam link do zeskanowanego opisu UGS. Nie wiem czy będzie coś widać do odczytania. Zamieszczenie PDF nie mozliwe tutaj, a szkoda, bo najlepiej widać. (teresaa118 i poker, jakbym miała wasze maile na priw, to wyślę [U]jako załącznik[/U] w pliku PDF, wtedy wszystko dobrze czytelne) Teraz zeskanowałam to jako obraz, żeby udostępnić w zapodaj.net Tu jest link [URL]http://naforum.zapodaj.net/9d261a3d7941.png.html[/URL] [IMG]http://naforum.zapodaj.net/ca6a4992e82f.png.html[/IMG] Jeśli nie da się przeczytać, to zaraz w drugim poście przepiszę treść po prostu na piechotę. [COLOR=#006400][B]Na to USG nie zbieram, to już zapłacone, załatwione, ale [U]na samą operację i ew koszty pooperacyjne, których obecnie nie znam.[/U][/B][/COLOR] -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- [B]Dopisuję treść opisu , bo widzę, że nic nie widać na tym obrazku w linku jw.: [/B] [SIZE=2][I]Klinika Weterynaryjna "BEMOWO" Paweł Kowalczyk, Warszawa, Ul Powstańców Śląskich 101 tel 022 638 39 14 Warszawa 2014-04-07 WYNIK BADANIA Dzane właściciela XXXXXX Dane zwierzęcia: pies Max (owczarek szetlandzki) Pleć męska, Waga, Data urodzenia 2004 -12-12 Watroba niepowiększona, miąższ bez zmian. Powierzchnia i krawędzie płatów regularne. Pęcherzyk żółciowy wypełniony, niewielka ilość zagęszczeń żółci, układ żółciowy, układ naczyniowy wątroby bez zmian. Śledziona niepowiększona, miąż bez zmian. Nerki rozmiarów prawidłowych, ok 6X3,3 cm, miąższ bez zmian, zróżnicowanie korowo rdzeniowe zachowane. Brak złogów i cech zastojowych. nadnercza bez zmian ok 5-5,5 mm średn. Moczowody bez zmian w moczowa w widocznym odcinku bez uchwytnych zmian w budowie, brak złogów. Gruczoł krokowy powiększony ok 6,63,9cm, mierna przebudowa przerostowa, nieliczne torbielki 2-3 mm, pojedyncze 5-6 mm, nieznaczne zapalenie przewlekłe. Trzustka niepowiększona, miąższ bez zmian. Żołądek oprózniony, w widocznych obszarach bez uchwytnych zmian, budowa warstwowa ściany zachowana. Perestaltyka widoczna widoczna, prawidłowa. Widoczne odcinki jelit cienkich z niewielka ilością treści hiperechogennej, płynnej, gazu, bez uchwytnych zmian w budowie, budowa wasttrwowa ściany zachowana. Perestaltyka widoczna prawidłowa. W okręznicy gaz, nieuformowana treść, w prostnicy gaz i miernie i uformowana treść w miernej ilości, bez zalegania. Węzły chłonne bez uchwytnych zmian. Brak płynu wolnego w jamie otrzewnej. Brak cech zastoju krążeniowego widocznych w łożysku naczyniowym jamy brzusznej. W pachwinie lewej widoczny guz lity ok 6x4,344cm, o dośc regularnej budowie i kształcie wsk na zmienione nowotworowo jądro wnętrowskie. Z Poważaniem dr n. wet Piotr Marciński[/I][/SIZE] -------------------------- [B]Podpięty do opinii paragon:[/B] [I]Piotr Marciński ul. Umińskiego 16a 03-984 Warszawa NIP: 113-072-68-13 07-04-2014 W005351 PARAGON FISKALNY usł. weterynaryjna 1x120.00 ... Suma PTU 8,89 SUMA PLN 120.00 Gotówka: 120.00 [/I] Przy okazji okazało się (zaglądając do książeczki zdrowia), Że Maksio ma już 9,5 roku, a nie jak sądziłam 7 lat. Czas tak szybko umyka, myślałam że 7. Jego powiększony gruczoł krokowy, to chyba prostata (? tak ja sądzę). Prostata ma się zmniejszyć automatycznie po tej operacji, nic nie trzeba dodatkowo robić z nią, bo to współzależne, tak powiedział dr. Marciński. Narośla przy odbycie, które są ew w środku odbytu (oprócz tych, co są na zewnątrz do wycięcia), jeśli są, też się zmniejszą, też współzależne.
  21. Udało się ! jest USG zrobione!!!! Dobre jak na okoliczności. Brak przeciwwskazań do operacji. Jutro powalczę z zamieszczeniem i napisze jak doszło. Dzisiaj ledwo żyję, juz nie dam rady. Syn chce naleśniki. Nie dzisiaj ! jestem zmordowana jak mało kiedy. Jutro napisze więcej. Przy okazji: Czy tu można np via zapodaj również dokument PDF wstawić, czy tylko obrazki ?
  22. dobrze teresaa118, to wieczorkiem podeślę. mam jeszcze jedna akcję "zawisłą w toku" na dziś dot USG, ale nie wiem czy się uda, więc nie chcę zapeszać tfuj, tfuj. Jak się uda, to napiszę wieczorem. Co do operacji, to w środę od rana będziemy z Maksiem w Laskach i pewnie będzie miał premedykacje najpierw w poczekalni. Ostatnio jedna sunia miała tam premedykację przed operacja, to pod kroplówka w poczekalni była ze swoją pańcią prawie godzinę czasu, a czy dłużej to nie wiem, bo już poszliśmy z Maksiem. Nie wiem zatem ile trwa taka premedykacja ale chyba dość długo. Więc jeśli ktoś ma tam blisko, to może wpaść, potowarzyszyć, a pozna nas po ...Maksiu. Musze przygotować się do postępowania pooperacyjnego. Nie wiem, co mam mu naszykować, zaplanować, kupić do jedzenia po operacji. Zwykle zawsze jadł suchą karmę. Niekiedy biały ser chudy, niekiedy kości cielęce, rzadko, bo brak kasy, ale czasem kupowałam. Czasem dostał niezjedzoną w szkole kanapkę z wędliną "w spadku" po moim synu. A tak, to suche. Takie niby mięsne kiełbasy z marketu mu dawałam kilka razy, jadł chętnie, ale po tym miał rozwolnienie za każdym razem, więc zaprzestałam. Wydaje mi się , że sucha karma będzie po operacji zbyt ciężka dla niego. Nie wiem co mu dać po operacji. Coś ugotować ????? Co ? W jaki sposób, możecie podpowiedzieć ? Żeby było lekkie, ale smaczne i żeby rewolucji nie miał potem, bólów brzucha do tego wszystkiego, bo przecież będzie w kilku miejscach biedak pokrojony. Puszkę kupić mu i z ugotowanym makaronem zmieszać ??? A może lepsza kasza ? Jaka ? A może trochę mielonego z kaszą razem ugotować ? Dajcie cioteczki jakieś pomysły sprawdzone. A w ogóle, to ja coś innego będę potrzebowała ? Jakieś gaziki, bandaż, środek aseptyczny, coś innego ? Może powinnam o coś zapytać weta, o coś się upomnieć ??? Chyba będziemy jeździć na antybiotykowe zastrzyki po operacji. Kurcze, oprócz pierwszych 2 dni, to wolałabym sie nauczyć i sama mu robić, bo to jednak nie jest tak blisko do Lasek (koszty dojazdu). Ale nie wiem, czy antybiotyki sie podskórnie daje, chyba domięśniowo, to sie będę bała sama. Muszę o tym porozmawiać z wetem i o środkach p. bólowych dla niego.
  23. [quote name='Poker']Basieńko123, nie gniewaj się ,że jestem taka dociekliwa,ale niestety i na dogomanii różne przykre sytuacje z finansami się zdarzały.Stąd moja ostrożność. Pytając gdzie mieszkasz miałam na myśli podanie tylko dzielnicy.Wiadomo ,że adres podaje się tylko na PW. Jestem chętna do pomocy finansowej , ale jak będę miała 100%. pewność. [/QUOTE] Cioteczka teresaa118 juz do mnie dzwoniła i rozmawiałyśmy i ma dzwonić do kliniki - jutro chyba. A ja zapytam ich o fakture pro-forma może wystawią, to dam na forum. Pytałam dziś niejako anonimowo czy można u nich przelewem płacić. Nie. Przyjmują tylko gotówką lub kartą kredytową. To pewnie dlatego nie ma nr konta na ich stronie internetowej. To nie ułatwia, ale cóż, sami mają prawo się rządzic na swoim podwórku. [quote name='Poker'] O ile wiem , nie można robić bazarków na psy w stałych domach. Można tylko wpłacać pieniądze. ....[/QUOTE] Oooo, to mnie zmartwiłaś. Liczyłam na to - przyznam.
  24. [quote name='Agucha'] Czy ktoś zna dobry, naturalny(!) sposób na zatwardzenia u psów? Może jakiś olej albo coś do jedzonka? --------------------------------------- [/QUOTE] A może spróbuj dodawać jej olej parafinowy do jedzenia ? Mnie wtererynarze wcześniej przepisywali po wszelkich operacjach dośc długo dodawać do jedzenia olej parafinowy z apteki. I psom i kotom. Teraz mój pies ma kłopoty z załatwiniem sie i dodawałam mu olej roslinny trochę. Własnie 2 dni temu dowiedziałam sie od weta, ze NIE, bo olej roslinny jest trawiony przez trzuskę. A ma być NIE trawiony, ma wychodzic z kupą i tworzyć poslizg w jelitach i .. aż kupa wyjdzie. Więc tylko prafinowy, to nie jest wszystko jedno. Nie wiem czy olej lnainy jest trawiony tak jak roślinny. Parafinowy nie jest. Spróbuj, na pewno jej nie zaszkodzi. Simię lnaine nie zaparzone- nie glutowate, lecz w ziarenkach lub nawet zmielone jest mało skuteczne. Wyłącznie glutowate, zaparzone - to faktycznie super skuteczna sprawa i dla zwierzęcia i dla człowieka. Jesli sunia zje to glutowate, to bardzo dobrze. Najlepiej, szczególnie, jesli podawane jest na czczo. Jednak, jesli nie chce tego jeść, to wtedy lepiej olej parafinowy dodawać. (Chyba, że olej lniany jest również nie trawiony, czego nie wiem teraz z rękawa.) Słodziaśna psiula ta Zuzia i imię ma fajne. Pasuje.
  25. Uf. Spóźniam się trochę z informacjami, bo był u mnie znajomy, który przez prawie cały dzień poprawiał mi komputer. Składał mi u siebie używane części, ale znacznie nowsze niż w moim ledwo ciągnącym staruszku, rozbierał / składał, dłubał , wgrywał i zgrywał, dość, że części przyniósł darmo, siedział nad tym z 6 godzin, a teraz wstępnie wszystko ino śmiga, dość, że zgrywanie danych ze staruszka na zewnętrzny dysk zajęło godzinę, a następnie wgranie tych samych danych na odświeżony komputer zajęło 10 min. Znaczy: śmiga. Wszystko za przysłowiowy uścisk dłoni, bo wie, że mam przekichane z finansami. Ale kiedyś to ja jemu nie raz coś pomogłam, miło, kiedy druga strona pamięta. Można odzyskać wiarę w ludzi, od razu robi się cieplej na duszy. Z Maksiem .... cała historia. Od czego zacząć ? [B]Środa[/B] -koleżanka załatwiła mi darmową wizytę u swojego weta (mały gabinecik), w przeddzień i tak umówionej wizyty w klinice w Laskach. Pomyślałam : czemu nie, co 2 głowy, to nie jedna. Poszłyśmy. Wet powiedział, że wygląda to dobrze pod operację, guz jest zwarty i nic tylko wycinać natychmiast, każdy dzień się teraz liczy. Narośla wystające pod ogonem też do wycięcia przy okazji. Podczas narkozy można palcem sprawdzić czy jest tego więcej w środku jelita, jednak, jeśli jest , to nic z tym się nie zrobi, tylko zewnętrzne można wyciąć. No, ale może nie ma. Poza tym, to, co jest - może się po operacji samo nieco cofnąć, zmniejszyć jak już jąder nie będzie, gdyż jest hormonozależne. Z uwagi na sytuację zaproponował dużą zniżkę. Razem z USG i badaniem krwi i samą operacją guza, drugiego jądra oraz narośli przy odbycie 500 zł. Świetna cena. Uważa, że USG należy zrobić z uwagi na kłopoty z załatwianiem sie psa. Żeby wykluczyć, że guz z wierzchu wygląda "ładnie", jest zwarty a pod spodem są nacieki na prostatę, pęcherz itd. i stąd kłopoty z załatwianiem się. Przy naciekach - jednak nie operowalne. Wg mnie - ma to sens. [U]Minusy[/U]: * Nie mam 500 zł, mam "0" zł, a czas nagli, sam mówi, że nawet 2 tyg nie można czekać. Nie było propozycji jakiś rat czy coś. No, nie dziwie się, człowiek nie zna mnie wcale. * Mały gabinet, jednoosobowa obsada. W razie kłopotów nawet nie ma z kim skonsultować, zawołać do pomocy itd * Nie znane (mi) doświadczenie lekarza w tego rodzaju operacjach. Może były wykonywane już wielokrotnie, a może ostatnio na studiach? Po prostu nie wiem. Ryzyko dot umiejętności. [B]Czwartek[/B] - Klinika w Laskach. Dr Małkowski zbadał Maksia i mówi to samo, co tamten. [B]Wygląda dobrze pod operację[/B], błyskiem trzeba robić i już. Zapytałam o konto kliniki w spr zbiórki, to powiedział coś w stylu, że on się nie ma czasu takimi rzeczami zajmować, tam jest szpital, izba przyjęć, młyn, przerób i on.......... Maksia zoperuje w ciągu kilku dni, bo Maksio nie może czekać, a ja niech zbieram pieniądze jak uważam (i w domyśle - jemu głowy tym nie zawracam, tak odebrałam) i zapłacę wtedy,..... kiedy już uzbieram. Czyli całkowicie kredytuje operację Maksia, bo on nie może czekać, a pieniądze mogą trochę poczekać. ZATKAŁO MNIE ! Spisał sobie moje dane na świstku papieru wg tego, co mu podyktowałam. Mogłam mu bzdur nagadać przecież (a może mi dobrze z oczu patrzy, czy jak?) Niemniej musi liczyć się z tym, że ja np. mogłabym się tam po operacji więcej nie pokazać i nie zapłacić, a mimo to zdecydował, że będzie operował. Rany ! To jest wet z powołania ! Czy jestem pod wrażeniem ? To jest za mało powiedziane. Jak napisałam - zatkało mnie. W zębach i boso doniosę mu każdą jedną złotówkę za tę operację ! Takiego człowieka nie wolno oszukiwać !!! Tj, ja bym i tak nikogo nie oszukała, ale mam na myśli, że tym bardziej ! Co prawda logistycznie krzyżuje mi to nieco plany (że tego konta na zbiórkę nie podał), ale cóż tam, Maksio jest najważniejszy, jakoś to się zorganizuje. Nie zrobił Maksiowi badania USG. Czemu - nie wiem. Nie śmiałam pytać, skoro kredytuje operację. Może chodziło o nie podrażanie kosztów ? Mówiłam o kłopotach z załatwianiem się, to powiedział, że guz uciska na prostatę, ta może być nawet opuchnięta i stąd kłopoty z załatwianiem się i że po usunięciu tego guza poluzuje sie w tamtych okolicach i kłopoty miną. Ale zawołał jeszcze jedną lekarkę na konsultacje - co sądzi. Ona popatrzała i powiedziała to samo. Guz duży i uciska prostatę i w ogóle wszystko uciska. Po wycięciu będzie lepiej. Asystent pobrał Maksiowi krew. Dzisiaj mam wyniki podane przez telefon: nieznaczne podwyższenie białka i nieznaczne obniżenie keratyniny, ale na tyle nieznaczne, że nadaje się do narkozy. [B]Termin operacji: najbliższa środa 9 kwiecień[/B]. Ma nie jeść nic od wtorku wieczór. [B]Cena 610 z[/B]ł. Bez USG (bo i go nie będzie). Czyli za: badanie krwi, premedykacja, operacja guza, drugiego jądra i narośli. Drogo. [U]Plusy:[/U] * Największy plus - Maksio już w środę będzie zoperowany. Mimo, że aktualnie jego pani groszem nie śmierdzi. Nie będzie musiał czekać na zorganizowanie pieniędzy. Ten fakt może uratować mu życie po prostu. * Lekarz - operator - znany i uznany. Fachowiec. Będzie osobiście operował. * Duża klinka, wielu wetów na jednej zmianie. Jest się z kim skonsultować, kogo o pomoc poprosić - w razie co. Wyposażenie pełne i nowoczesne. [U]Minusy:[/U] * drogo * niepokoi mnie brak USG, żeby jakiś niespodzianek nie było poniewczasie. Co myślicie o tym wszystkim ???? Czy ja w ogóle mam jakiś wybór niż położyć Maksia w środę pod nóż (uznanego operatora) mimo braku USG ? Mnie się wydaje, że raczej nie mam innego wyboru, bo obaj wet-ci twierdzą niezależnie od siebie, że czas goni i Maksio nie może czekać w ogóle. W czwartek inna moja koleżanka, która sama ma 5 psów (z czego 3 bezpańskie przygarnięte) przyniosła mi 3 worki ciuchów do sprzedania na rzecz Maksia. Ciuchy damskie, używane, ale jak ją znam, to pewnie co najmniej b. porządne, sporo markowych (bo ona lubi i może), jeszcze nie zaglądałam do worków. Widziałam, że na dogomanii urządza się bazarki i aukcje, może bym tak powystawiała te rzeczy na rzecz Maksia ? Żeby za tą operację zapłacić. Tylko, że nie każdy potrzebuje ciuchów w rozmiarze 38, więc może być za mało wpływów, dlatego mam nadzieję jednak również na jakieś wsparcie. Mam tez pomysł taki, żeby np. cioteczka teresaa118 zadzwoniła wypytała wszystko o Maksia i potwierdziła, tę operację i że jest na odroczoną płatność i potem tu na forum napisała o tym ? No, że to się wszystko zgadza, nie żaden przekręt itp. Co ? Czy to dobry pomysł ? teresaa118, jak to widzisz, daj znać, to napiszę jeszcze na priv, że cię upoważniam i kilka dodatkowych informacji. Ja mam teraz w ogóle "super" - za marzec żadnych alimentów, zero zł., a już mamy 4 kwiecień. "Fantastycznie" ! Nigdy nie wiem czy i kiedy dostanę. Już nie raz tak bywało, że zero alimentów przez nawet 4-6 miesięcy, a potem naraz uzupełnienie zaległości na 1 raz. A potem co miesiąc punktualnie, a potem znów 3 msce nic. Kompletnie nieobliczalne. Teraz też nie wiem, czy alimenty wejdą jutro czy za 5 mscy i wszystkie naraz. A w międzyczasie: zęby w ścianę. I na pożyczkach na okrągło. Tak jest od lat. Brak możliwości powzięcia bodaj informacji o tym, co , kiedy i jak będzie. Loteria. Jak pracowałam, zarabiałam, to się dało jakoś ogarnąć, a odkąd nie zarabiam, to jest prawdziwy dramat po prostu.
×
×
  • Create New...