Jump to content
Dogomania

keakea

Members
  • Posts

    4652
  • Joined

  • Last visited

Recent Profile Visitors

The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.

keakea's Achievements

Newbie

Newbie (1/14)

23

Reputation

  1. Już ponad rok biegasz po Tęczowych Łąkach, Kabanosie mój Siwy :(
  2. Dziękuję za choinkę dla Rulona, Ciociu Miko :) Dziś mija 7 miesięcy bez Niego :( Tęsknię :( Duża
  3. O pół roku bliżej do ponownego spotkania z Tobą, Siwy Kabanosie...
  4. Ech, Siwy Kabanosie :( już pięć miesięcy biegasz po tęczowych łąkach :(
  5. Tęsknię za Tobą, Siwy Kabanosie :( Duża
  6. Profesor Rulon jest profesjonalistą - zadbał o zmiennika. Zmiennik nazywa się Harley i trzyma poziom, jak widać. [url=http://www.fotosik.pl][/URL] Mordko moja lukrowana, kocham Cię bardzo, do zobaczenia niebawem, bo, jak pisała Celinkowa Dumka: "Nie płaczcie. Życie jest tylko chwilą, więc za chwilę znów się bez wątpienia spotkamy, zarezerwuję dla Was najlepsze miejsca i będę czekać u Tęczowej Bramy." [URL=http://www.fotosik.pl][/URL] Twoja historia już się pisze... bo nie może być inaczej.
  7. Tytuł wątku zmieniony :( :( :( Zawiozłam Rulona do Lublina do Parku Pamięci przy Klinice Małych Zwierząt na spopielenie. Wrócił ze mną do domu w urnie w kształcie serduszka z odciskiem psiej łapki na wierzchu. Teraz już zawsze będzie mógł pójść z nami wszędzie i nikt nie powie, że nie wolno. Bardzo mi bez Niego źle. Najgorzej, gdy wracam do domu i nie patrzą już na mnie wyczekująco te brązowe oczka, nie merda ogon, nie ma kogo pocałować, przytulić i podrapać za uchem. Gdyby tylko o to chodziło, to mogłabym go nosić na spacery, karmić ze strzykawki i sprzątać sioo i koo zrobione w domu przez następne 50 lat. Ale już nie było żadnej możliwości, żadnego wyboru :( Pusto, tak strasznie pusto :( Duża
  8. Do zobaczenia, mój Mały Wielki Wojowniku - bo bez wątpienia znów się spotkamy. Nikt mnie nie nauczył tyle, co Ty. Dziękuję. Kocham Cię. Duża
  9. No i tak sobie żyjemy dzień po dniu, trochę jemy, trochę spacerujemy (właściwie to się nosimy na spacerki), bardzo dużo śpimy, jutro kontrola. Punkcja była we wtorek, po niej Rulon ważył 6,0, dziś ważył 6,3. Zobaczymy... Na razie pogoda sprzyja, jest chłodno.
  10. Martwię się o niego teraz, bo siedzę w pracy, a on tam sam w domu został :( No ale przynajmniej jest w domu, tak się pocieszam :(
  11. Coś tam trochę je, dziś rano żółtko z ugotowanego jajka, dwie łyżki startej marchewki, trzy łyżeczki serka wiejskiego i pół psiego kabanosika. Ale jest tak żałośnie chudy, że jak go podnoszę, to boję się, że go to boli, bo zostały same kostki i skórka. Wczoraj wieczorem miał taki jakby epizod duszności, niedotlenienia, powachlowałam go trochę, uchyliłam okno, i po kilku minutach minęło. Ale po punkcji ważył 6,0 (wtorek) a dziś już 6,3. Więc wody znowu przybywa w brzuszku, a w poniedziałek się okaże, czy w klatce też. Słaby jest, niewiele go już interesuje i cieszy, choć jednak jakiś apetyt ma, i sam wstaje z posłanka napić się i zrobić siusiu, a na spacerze przechodzi parę kroków. Ale robi się coraz cieplej i to na pewno nie jest dobre dla jego problemów z oddychaniem. O ile punkcja brzuszka nie była dla niego jeszcze taką wielką uciążliwością (choć jazda na parę ostatnich już wyraźnie sprawiała mu dyskomfort psychiczny, nawet, jeśli punkcja była poprzedzana głupim jasiem), o tyle nie jestem w stanie wyobrazić sobie poddawania go punkcji klatki piersiowej. To jest bardzo poważny zabieg, pod pełną narkozą, co dla jego serca może oznaczać koniec w każdej chwili, wkłucie jest do klatki piersiowej, gdzie jest ryzyko uszkodzenia serca lub płuc, a sam efekt tej punkcji, podobnie jak w przypadku punkcji brzuszka, jest chwilowy niestety, bo wody będzie znowu przybywać. Nie chcę, żeby odchodził na zimnym metalowym stole w lecznicy, nie chcę już go stresować kolejnymi wyjazdami do weta :( Tylko, że Rulon jest wielkim wojownikiem, nie wygląda na to, żeby zasnął spokojnie sam. A ja też nie chcę, żeby męczył się i odchodził, dusząc się nie wiadomo jak długo. Źle mi z tym wszystkim :(, Duża
  12. Wczoraj i dzisiaj zjadłem trochę wędlinki z indyka. Piję i siusiam, ale prawie nie spaceruję, nie mam siły. Duża jest bardzo ponura, bo się boi, że zacznę się dusić, jak jej przy mnie nie będzie. Stara się jak może skrócić do minimum czas, kiedy zostaję sam, ale musi jednak chodzić do pracy. Chyba mi jednak ta woda z klatki nie schodzi, bo śpię cały czas na brzuszku, nie kładę się komfortowo na boku, jak kiedyś... I pogoda taka paskudna, wczoraj były burze i deszcz, było bardzo parno, źle się oddychało. Dziś jest niby chłodno, ale i tak jakoś tak niebardzo... Zmęczony jestem :( Rulon
×
×
  • Create New...