Search the Community
Showing results for tags 'przesieka'.
-
Już od jakiegoś czasu przymierzałem się do startu w zawodach w dogtrekingu, ale albo było daleko, albo wypadały inne sprawy. Nie jestem jakimś harpaganem. Jeżdżę na rowerze, ale nie robię dziesiątek kilometrów na piechotę z psem w dżungli. Postanowiliśmy (to znaczy ja postanowiłem, bo Argo - mój golden zapytany o zdanie pewnie by się na mnie wypiął) wystartować w finałowej edycji w Przesiece (Karkonosze) na "krótszym" dystansie 28 km. Była przepiękna pogoda, zapierające dech widoki oraz fantastyczna atmosfera. nie nastawiałem się na walkę i zajęcie jak najwyższego miejsca. Najlepsi trenują regularnie i biegają po lesie z malamutami i innymi husky, które ciągną swoich właścicieli do przodu jak pocisk. Co innego Argo: to ja musiałem go zachęcać, żeby parł do przodu. A on uparciuch nie dawał się: tutaj krzaczek do podsikania, tam strumyczek, gdzie indziej fajne człowieki z dziećmi, więc wiadomo. Trzeba sie przywitać. Ma w sobie raczej żyłkę włóczykija, a nie psa pociągowego. No i jeszcze fakt, że musieliśmy być ze sobą spięci. Zazwyczaj puszczam Argo luzem, więc trzeba było przyzwyczaić się do regulaminu i nowej sytuacji. Trasa była bardzo ciężka. Masa kamieni, trudnych, wręcz ekstremalnych odcinków. Musieliśmy zdobywać kolejne punkty z mapą w ręku, co dodawało smaczku przygodzie. Niestety w połowie drogi nowe buty dały mi znać o sobie. Ledwo doczłapałem się do mety, wyprzedzali mnie kolejni zawodnicy, a ja straciłem sporo czasu, aż Argo zaczął się na mnie dziwnie patrzyć: "Gonisz mnie po lesie cały dzień a na koniec wleczesz się i odpuszczasz? Co jest?" Po 8 godzinach i 29 minutach marszu przez Karkonosze udało mi się wreszcie minąć linię mety na 11 miejscu (19 startowało w tej kategorii). Byłem bardzo szczęśliwy, że w ogóle udało się nam skończyć, tym bardziej, że kilka osób wycofało się. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Argo. Obawiałem wcześniej, że takie trasy to dla malamuta owszem, ale nie dla goldena. A tymczasem poradził sobie super i miał jeszcze spory zapas sił, choć w samochodzie spał jak suseł. To była jedna z najlepszych przygód z Argulskim jaką przeżyliśmy i przyznam, że trochę mnie dogtreking wkręcił. Jeśli starczy zapału, w przyszłym roku też na pewno pójdziemy. a mój amatorski filmik jest tu: [URL]http://www.youtube.com/watch?v=RXomrJ8f08E[/URL][img][/img][img][/img]